
- Strona główna
- Forum
- związki i relacje
- Czy powracanie do...
Czy powracanie do przeszłości partnera może zaszkodzić relacji? Jak wspierać córkę w związku?
Mam pytanie. Moja 19-letnia córka jest zakochana po uszy w swoim chłopaku, od 5 miesięcy. Tuz przed ich związkiem, chłopak miał kontakt fizyczny ze swoją koleżanką. O czym córka dowiedziała się, będąc z nim w związku. Gdy się dowiedziała, zrobiła mu awanturę, po której ma teraz wyrzuty sumienia. Chłopak jest bardzo grzeczny i widać, że mu na mojej córce zależy, bardzo ja kocha a ona jego. Czy powinno się "rozgrzebywać" co chwile stare historie z byłymi???
Jest przez to w strasznej rozsypce psychicznej, a ja nie wiem, co jej poradzić.
Zola
Katarzyna Organ
Szanowna Pani
Myślę, że bardziej warto się zastanowić, czemu ma to służyć i dlaczego jest to dla córki aż tak bolesne, a przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie - czy jest w stanie to zaakceptować, ponieważ czasu nie uda się już cofnąć. Każdy z nas ma prawo mieć swoją historię, nawet jeśli miała miejsce "zaraz przed" czymś. Córce może być trudno w wielu różnych płaszczyznach, ale może warto jej dopytać, co w tej sytuacji jest dla niej najtrudniejsze.
Z wyrazami szacunku
Katarzyna Organ
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Karolina Sobkiewicz-Pyszny
Dzień dobry, trudno jednoznacznie odpowiedzieć na Pani pytanie - to, czy chcemy omówić przeszłość osoby, z którą jesteśmy w związku, czy też nie zależy od nas samych. Często jednak otwarta rozmowa i szczerość może budować zaufanie, wzmacniać więź. Zachęcam do tego, aby wspierać córkę w taki sposób, jak ona sama tego potrzebuje - z pewnością sama Pani wie, czy córka jest typem osoby, która potrzebuje pogłębionej analizy sytuacji i rozmowy, czy też po prostu "bycia". Jeśli jednak sytuacja będzie się przedłużać, a Pani pomoc okaże się niewystarczająca, może warto, aby córka mogła omówić tę sytuację z osobą obiektywną, np. psychologiem.
Najważniejsze to towarzyszyć w tej trudnej dla córki sytuacji, szanując przy tym jej granice.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina Sobkiewicz-Pyszny
Ośrodek Psychoterapii PoznajSiebie
instagram:: karolina_poznajsiebie

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
sytuacja Twojej córki dotyka głębszych poziomów wewnętrznego konfliktu, niż tylko fakt, że „coś wydarzyło się przed związkiem”.
To, co przeżywa – niepokój, zazdrość, potrzeba kontroli i poczucie zdrady – nie wynikają wyłącznie z tej konkretnej sytuacji, lecz prawdopodobnie aktywują wcześniejsze, nie w pełni uświadomione lęki:
– czy jestem wystarczająca?
– czy on mnie naprawdę wybiera?
– czy jestem bezpieczna w bliskości, czy zaraz zostanę odrzucona?
Rozgrzebywanie przeszłości często jest nie o przeszłości – ale o obronie przed lękiem przed utratą lub przed nierównowagą w zaangażowaniu. Jeśli dziewczyna „nie może przestać wracać” do historii z koleżanką, to nie dlatego, że sprawa jest obiektywnie tak ważna – ale dlatego, że coś w niej samej pozostało nieprzepracowane, nieuspokojone. Może to być niepewność siebie, może niezaufanie do miłości jako takiej – wszystko to formuje się wcześniej, często w dzieciństwie.
Warto, byś – jako mama – nie minimalizowała jej emocji, ale też nie wzmacniała niepokoju. Możesz być dla niej lustrem i kotwicą:
,,Rozumiem, że to Cię poruszyło – to znaczy, że ta relacja dużo dla Ciebie znaczy. Ale może to, co najbardziej boli, to lęk, czy możesz mu ufać i czy jesteś dla niego 'tą jedyną'. I to są pytania, które warto z czasem oswajać – nie przez kontrolę, ale przez bliskość i rozmowę."
Związek, który zaczyna się od takich emocjonalnych fal, może się rozwinąć dojrzale – jeśli pojawi się przestrzeń na szczerość i wzajemny rozwój, nie tylko dramatyzowanie i poczucie winy. Jeśli jednak przeszłość chłopaka zaczyna całkowicie dominować jej psychikę, może warto, by córka miała okazję o tym porozmawiać w terapii – nie po to, by „naprawić związek”, ale by poznać siebie w miłości.
Czy Twoja córka miała wcześniej inne bliskie relacje (z partnerami, z Tobą, z ojcem), w których pojawiał się motyw rywalizacji, odrzucenia lub niepewności?
Z pozdrowieniami
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)
Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Zolu,
niesprawiedliwe jest to dla danej osoby (w tym przypadku dla chłopaka Twojej córki), kiedy mamy żal o to, co było kiedyś, w innej relacji. Zatem zarzuty ze strony Twojej córki nie są słuszne. Przy tym jednak wychodzi coś innego: skąd wzięła się tak intensywna reakcja Twojej córki? Jak wygląda jej samoocena?
Sugeruję, aby córka pomyślała o kilku spotkaniach z psychologiem, aby przerobić sobie swoje trudności, w tym zazdrość o przeszłość swojego chłopaka.
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Zobacz podobne
Wyrzuty sumienia, jak z nimi sobie poradzić i jak relacje z mężem naprawić?
Odszedł nasz pies i to wydaje mi się w dużej mierze przeze mnie. Wszyscy go kochaliśmy i mój mąż szczególnie, boję się, że mi tego nie wybaczy. Od dłuższego czasu bardzo chciałam zrealizować marzenie, którego nigdy wczesniej nie mogłam, bo dzieci praca itd. wyjechać na wyspę i tam spróbować żyć, zrobić taki gap year tyle że po 40. Miałam też dosyć szarej zimnej polski w zime. Niestety loty czarterem nie pozwalają przewozić psa cięższego nie 8 kilo na pokładzie, więc mój mąż udał się do weterynarz, która dała psu specjalną karme odchudzającą. Pies miał 14 lat ważył 10, a miałby zejść do 8 kilo. Mąż nie chciał, aby leciał w luku bagażowym, bo jak stwierdziła weterynarz tego by nie przeżył. Nie udało mu się zgubić do naszego wyjazdu wagi tyle, ile trzeba, więc zostawiliśmy go pod opieką moich rodziców. We wcześniejszych latach też wyjeżdżaliśmy na miesiąc i wszystko było ok ,pies nie chorował. Stwierdziliśmy, że jak schudnie i znajdziemy dom dla nas większy( ten co wynajmowaliśmy właściciel nie zgadzała się na zwierzęta) to go zabierzemy. No i niestety pies schudł, ale nie zdążyliśmy go zabrać - odszedł sam, bez nas, nie tak powinno być.
Oboje mamy straszne wyrzuty sumienia, ponieważ myślę, że mógł też umrzeć z tęsknoty do nas, tak powiedział mi mąż w złości, że go zabiliśmy. Też go kochałam, ale miałam te swoje wariacje, naprawdę już w pewnym momencie obsesję o zmianie swojego życia, a teraz bardzo żałuję, jeszcze nie powiedziałam dzieciom, jestem przekonana, że wszyscy będą mnie winić, ponieważ wyjazd to był głównie mój pomysł, moja potrzeba, oni się na to zgodzili.
Jestem w bardzo złym stanie psychicznym i boję się także czy w ogóle mąż mi wybaczy, już mi mówi, że to wszystko przez mój egoizm, też bym chciała cofnąć czas i nigdzie nie wyjeżdżać, bo rodzina jest dla mnie najważniejsza i ją bardzo naraziłam na cierpienie, a Figa rzeczywiście - przyczyniłam się do jego śmierci.
Jak to wszystko naprawić? Kocham męża, kocham moje dzieci, wszyscy będą cierpieć teraz rzeczywiście przeze mnie, jest tak bardzo źle. Cały ten wyjazd chyba zaczyna rozbijać moją rodzinę naczytałam się o wychodzeniu ze strefy komfortu, ale właśnie oni mieli tam dobrze w domu, pies też, a tak jest dla wszystkich tylko niepotrzebne cierpienie, bo ja to wszystko wymyśliłam a mąż mnie wspierał i się zgodził na całe to wariactwo. Teraz ma do mnie ogromny żal i pretensje, ja sama do siebie też, bo nie taki chciałam koniec dla Figa zdala od nas tęskniącego....
Co mam teraz z tym wszystkim zrobić?
Jak z nimi rozmawiać, żeby mi wybaczyli i jak samej sobie wybaczyć? Narazie nie mogę spać i ciągle płacze, wyjazd zmienił się w koszmar. Jutro wracamy do Polski na dwa tygodnie tam być może jeszcze bardziej będzie odczuwalny brak naszego psa. Tyle lat był z nami i naprawdę nie zasłużył na taki koniec. Co robić, proszę o poradę ? Jeżeli chodzi o sam wyjazd to też jestem w ciągłym stresie, ponieważ dzieci nowa szkoła, nowy język, trochę zaczynają narzekać, że chcą do Polski, ja głównie szukam nieruchomości to też generuje bardzo duży stres i teraz jeszcze ta sprawa z psem, chyba rzeczywiście wrócimy do domu, oni są dla mnie bardzo ważni, chce, żeby byli szczęśliwi. Mam nadzieję, że mi wybacza, ja zawsze też kochałam naszego psa chociaż nigdy nie byłam specjalnie dla niego wylewna, ale to był mój pies, którego kupiliśmy zaraz po ślubie, nasze takie pierwsze dziecko, które jednak zaniedbywałam, bo ciągle byłam zmęczona tymi prawdziwymi, które pojawiły się potem, no i na koniec całkowicie go zaniedbałam. Pies kiedyś był pół roku u moich rodziców, jak ugryzł nasza córkę, gdy ta była mała i go dręczyła, ale niestety tym razem nie wzięłam pod uwagę, że jest starszy już, ale też nie wyglądał i nie był chory miał trochę problemów ze stawami, ale dostał na nie zastrzyki i chodził już dobrze. Mój mąż stwierdził, że złamaliśmy mu serce i dlatego umarł i teraz ja siedzę i wyje ,bo może rzeczywiście tak było...za każde słowo nawet srogie dziękuję, czasami mam wrażenie, że w ogóle nie jestem ogarnięta i powinnam być stałym klientem psychologów.


