Teściowa obwinia mnie za chorobę męża - uważa związek za toksyczny, mimo że taki nie jest. Jak sobie z nią poradzić?
Gosia

Kamil Relidzyński
Dzień dobry Pani Gosiu,
trudności jakie dotykają związki dotyczą wielu zagadnień. Z tego co rozumiem to obecnie borykacie się z mężem z po pierwsze - jego zaburzeniem, a po drugie niezrozumieniem ze strony rodziny męża. Podstawą jest Wasza relacja, to ona jest najważniejsza i to Wy jesteście w tym związku. Nikt inny nie wie jak wygląda rzeczywistość Waszego małżeństwa. Jeśli dobrze zrozumiałem to Pani teściowa w jakiś sposób troszczy się o zdrowie swojego syna. Proszę też zwrócić uwagę, że ona jako mama z pewnością chce dla niego jak najlepiej.
Co do znalezienia wyjścia z tej sytuacji warto wraz z mężem przemyśleć czego potrzebujecie, to raz, a dwa w jaki sposób relacja z innymi wpływa na Was. Jakoś wpływa, więc pytanie wtedy jak bardzo i czy wyłącznie negatywnie, czy może są pozytywy i negatywy.
Proszę myśleć przede wszystkim o swoim małżeństwie i sobie. Razem łatwiej Wam będzie przejść przez napotykane trudności, a w razie potrzeby zawsze można skonsultować się z psychologiem. Czy to osobiście czy jako małżeństwo.
Pozdrawiam
Ego Eimai

Iwona Lassota
Witam, postaram się możliwie zwięźle odnieść do tego co Pani opisała, choć sytuacja jest wielowątkowa.
Jesteście Państwo świeżo upieczonymi rodzicami a pojawienie się dziecka jest zwykle sytuacją przełomową i kryzysową dla rodziców. Może ujawniać lub eskalować trudności emocjonalne, objawy posiadane wcześniej. Jest to sytuacja, w której rodzice muszą wejść w zupełnie nową rolę i obowiązki, podołać zmęczeniu. Nauczyć się na nowo współpracować na rzecz dobra dziecka. A to łączy się z przeformułowaniem również ich relacji.
Dziecko to wielka odpowiedzialność, często rezygnacja ze swoich potrzeb na rzecz potrzeb dziecka, dużo zwykłego ludzkiego zmęczenia, które też wypływa na funkcjonowanie. Jestem przekonana, że jako mama potrzebuje Pani wsparcia i poczucia bezpieczeństwa aby móc dobrze zajmować się dzieckiem. Od kondycji mamy w dużej mierze zależy kondycja dziecka dlatego w interesie całej rodziny powinien być dobrostan matki.
Z kolei mąż jako tata może czuć się zagubiony w nowej konfiguracji ról i to może potęgować jego lęki. On również potrzebuje wsparcia.
Rozumiem, że w sytuacji kiedy większość energii i siły poświęca Pani na zajmowanie się dzieckiem, nie znajduje Pani już w sobie siły ani przestrzeni żeby wspierać męża i jego dolegliwości budzą w Pani różne emocje takie jak bezradność i chyba też złość.
W tej sytuacji postanowiła Pani wezwać teściową aby dokonała „interwencji” co rozumiem jako wezwanie pomocy. Chciała Pani wezwać na pomoc kogoś kto zaradzi problemom i pomoże. Przywołać teściową do roli matki swojego syna. Teściowa już następnego dnia podjęła wysiłek i pokonała 250 km jednak oczekiwanej przez Panią pomocy nie udzieliła a obarczyła Panią odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację.
Zamiast ulgi i wyczekiwanego ratunku pojawiło się poczucie rozczarowania, frustracji i niesprawiedliwości.
Oboje z mężem nie chcecie kontaktu z teściową a jednocześnie wzywacie ją, cały czas mając jednak nadzieję na otrzymanie czegoś dobrego.
Być może objawy męża pełnią ważną funkcję i na coś wskazują w rodzinie. Może są Jego wewnętrznym procesem, którym on teraz zajmuje się na swojej terapii indywidualnej i bardzo dobrze, że sięgnął po pomoc!
I tutaj nie chciałabym już wchodzić w wątki terapeutyczne bo jednak nie jest to miejsce do tego.
Na pewno potrzeba Wam teraz wzajemnej dobrej woli, czułości i cierpliwości wobec siebie nawzajem żeby tą kryzysową sytuację przeżyć w satysfakcjonujący sposób jako małżonkowie i jako rodzice.
Może z czasem znajdziecie przestrzeń na terapię w parze albo Pani poszuka wsparcia u profesjonalisty?
Pochodzicie z dwóch różnych rodzin, zadanie które stoi przed Wami polega na tym żeby stworzyć własną odrębną rodzinę, inną od Waszych rodzin pochodzenia, silną w swoje własne granice i szczęśliwą. Znaleźć powody pojawiających się dolegliwości i ich funkcje. Przyjrzeć się przekonaniom, które są przekazywane w Waszych rodzinach z pokolenia na pokolenie i które na Was wpływają.
Być może potrzebujecie też teraz doraźnej pomocy z zewnątrz polegającej na obecności kogoś życzliwego, z kim moglibyście podzielić swoje myśli, obawy. Kto pomoże w drobnych pracach domowych, ugotuje obiad etc.
Wspaniale jeśli takie wsparcie można otrzymać od swojej rodziny ale jeśli nie to warto poszukać go poza rodziną.
Może udałoby się zostawić dziecko pod dobrą opieką na 1-2 h i wyjść z domu, żeby pobyć razem w spokoju, spędzić ten czas tak jak lubicie, odpocząć we dwoje albo w gronie zaufanych przyjaciół?
Wiele myśli i refleksji pojawiło mi się po przeczytaniu Pani tekstu.
Życzę siły, ułożenia się w nowych warunkach, powodzenia w budowaniu swojego własnego domu rodzinnego na Waszych własnych zasadach. I coraz lepszego rozumienia sytuacji, świadomości, która będzie Waszą siłą i pomocą w podejmowaniu dobrych wyborów.
Serdecznie pozdrawiam!
Iwona Lassota

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam mam pytanie mianowicie zmagam się z problemami:
Niska samoocena,
Kompleksy
Wycofanie i izolacja
Robienie tylko tego, co się musi
Samotność
Do tego fantazje na temat samobójstwa, nasilające się od 1,5 miesiąca. Gdzie szukać pomocy psychiatra, psycholog, co zrobić?
(bardzo przepraszam, że tak się rozpisałam. Może nie będzie chciało się komuś tego czytać, ale potrzebuję pomocy )
Witam,
mam za 3 miesiące 17 lat i mam problemy z agresją, jakieś działania impulsywne, pustkę derealizacja itp i straszne lęki. Chciałabym napisać o tych lękach, bo strasznie utrudniają mi życie. Tak można powiedzieć, że przeszłam dużo różnych sytuacji, które może mogły pogłębić lęk np. brak obecności ojca, bo ciągle ma pracę i moja dziewczyna, która przez moją winę dość często mnie zostawiała, a ja zataczałam się w nałogi i myśli S itp.
Rok temu, też w okresie zimowym miałam problem ze snem, raz nie mogłam usnąć, a potem już ciągle dzień w dzień bałam się, już jak robiła się noc. Robiło się ciemno, przyprawiało mnie to o straszne lęki, bo się nie wyśpię itp. To trwało z parę miesięcy, zawsze spałam w miarę regularnie 22-23, bo chciałam dobrze wstawać do szkoły i prowadzić zdrowy styl życia i raz coś się stało z moim telefonem i się zdenerwowałam i przejmowałam, to pamiętam i od tego czasu bałam się nocy.
Nawet jak spałam z 2/3 godziny, to nie czułam się senna, a nawet jeśli to nie potrafiłam zasnąć. Jakoś z tego wyszłam sama ze wsparciem dziewczyny itp. Nie przejmuje się już tym, jakoś daję radę. Mam też lęk, że ktoś mnie zostawi, a głównie moja dziewczyna, bo tylko na niej mi tak zależy.
Nie dałabym rady już żyć, ona aż tak nie ma i dużo nie rozumiem. Może przez to, co jej zrobiłam kiedyś, przestała już mieć takie przywiązanie itp.
To strasznie przykre :/ Nie raz w kłótni zaczyna mówić, że mnie nie kocha itp. takim strasznie spokojnym tonem, mimo że widzi, że ja płaczę, ale ją to nie obchodzi.
Doprowadza mnie do to szału i wszystkim rzucam i też na nią, bo nie wytrzymuje i się dosłownie tak jakby "bijemy".
W wakacje np. zaczęło boleć mnie w nocy żebro i bałam się, że jest złamane, a nad ranem moi rodzice mieli jechać nad morze, bo nie chciałam z nimi i tez googlowałam wszystko, co się da, że to może być to, to może być tamto i nie mogłam spać.
Nie mogłam wtedy oddychać, miałam takie ataki paniki.
Jak wstałam, to było okej, potem czułam lekkie bóle.
Też się przejmowałam i to samo, po czasie przeszło.
Przed wakacjami też na wf zdarzyło mi się, że gdy skakałam w dal, nagle zabolała mnie noga, że nie mogłam chodzić.
Pan mówił, że zerwałam mięsień możliwe, ale to jednak nie było to - pewnie zwykłe naciągnięcie bolało kilka dni, ale często coś mam z nogami, bo są nierozciągnięte takie itp.
Jak powiedział, że to może być zerwanie, to siedziałam potem na ławce na dworze i dostałam strasznego ataku paniki.
Nie mogłam oddychać, byłam cala posztywniała.
Ręce miałam takie sztywne całe i prawie zemdlałam.
Chciałam zwymiotować, robiło mi się już ciemno przed oczami, ale jakoś dałam radę. Była przy mnie dziewczyna i dałam radę wstać i poszłam. Kolejna sytuacja - to pod koniec wakacji zaczęły mi się robić wzdęcia, bóle itp z brzuchem jakbym może stresowała się szkoła? Choć nie wiem do dziś, ale tak samo googlowałam wszystkie objawy, bałam się, że mam raka np i różne rzeczy. Byłam u lekarza z 2/3 razy u rodzinnego, miałam skierowanie na usg, było okej. Mimo to dalej się bałam i naczytałam się, że może mam torbiel na jajniku, bo też miałam zanik miesiączki, ale chyba aż ze stresu. Mamie powiedziałam, żeby zarejestrowała mnie do Pana ginekologa.
Bałam się tak samo, bo mężczyzna, bo może jakiś zboczeniec. Mam po prostu też lęki przed mężczyznami, że chcą zrobić tylko jedno i mi nieswojo nawet przy własnym tacie.
Ale pojechałam i po prostu zrobił usg. Było wszystko dobrze...
Jest dużo innych sytuacji. Miałam tak, że cokolwiek mnie zaboli, to wymyślam sobie każdą chorobę. Dziś dotykałam sobie żebra, na dole ten łuk żebrowy (chyba najprawdopodobniej to są te chrząstki), ale czułam, że po lewej jak dotykam, to przeskakuje, a po prawej to trochę bardziej trzeba się wgłębić, to tez przeskakuje, ale po tej lewej przy samym lekkim dość dotyku. Tak samo dostałam duszności itp. nie mogłam jeść ze stresu. Boję się strasznie...
Miałam tak w sumie od dawna takie przeskakiwanie, ale boję się, bo nie wiem, czy to normalne.. Nic mnie nie boli tak zbytnio czy coś, ale i tak boję się np. że to złamanie.
Mam też tak przy robieniu czegoś np mycie rąk natrętne myśli, że muszę umyć kilka razy, bo inaczej coś się komuś stanie.
Jak wyrzucę śmieci na ziemię, zamiast na podłogę, że coś złego się stanie. Jak jestem na spacerze, to jak pójdę tą ścieżką, to ktoś mi zrobi krzywdę i to męczące.
Tak samo boję się w-f, mam dobrą aktywność, choć teraz mam straszny okres depresyjny i ciężko, ale i tak uprawiam sport.
W wakacje dużo jeżdżę rowerem, po 50 km, chodzę 20 tysięcy kroków dziennie, ćwiczę siłowo 3 razy w tygodniu.
Dalej to utrzymuje, tylko jak jest zimno, to robię mniej kroków (10k), ale na wf nie daje rady. Ciągle czuję się obserwowana i oceniana, bardzo się boję dni w szkole, gdy mam wf.
Pan też jest niemiły i wszyscy w klasie mnie nie lubią.
Nawet nie wiem czemu. Trochę to dziwne, nigdy nie było żadnych problemów, ja nic nie zrobiłam.
Jestem w 3 klasie technikum hotelarskiego i same dziewczyny. Jak wiadomo one są najgorsze jakieś obgadywanie itp ... Niestety wiedziałam o tym, że może tak być i tak się stało po prostu, jedne tam się rządzą.
Jak usiądę nawet w jakiejś ławce "ich ławce" z tyłu to nieraz słyszałam, jak ich cala grupka mówi, że muszą odkażać, że jestem dzi**ką itp... razem ze swoją dziewczyną, bo jesteśmy w jednej klasie. Mam jedną przyjaciółkę (która właśnie słyszy, jak na nas gadają i mi to piszę), bo inna mnie zostawiła i trzyma się z nimi. Pewnie już każdemu nagadała. Zostawiła mnie już któryś raz i w niemiłej atmosferze i znowu dla kogoś innego;//
A znamy się od 1 podstawówki, no cóż, więc dla mnie to są dość stresujące przeżycia. Wf i same chodzenie do szkoły sprawiają mi trudności. Mam pytanie, czy lekarz psychiatra z tego powodu może wystawić zwolnienie z wf? Bo naprawdę czuję, że nie dam rady, a muszę ćwiczyć, by zdać, ale to jest ponad mnie://
Chciałabym spytać, jak mogę porozmawiać z mamą o tym, że chciałabym iść do psychologa, bo trochę się wstydzę...