Left ArrowWstecz

Jak wspierać męża z chorobą dwubiegunową i radzić sobie ze zmiennością nastrojów?

Mąż ma chorobę dwubiegunowa, zauważam u niego zmienność nastrojów. Jak powinnam postępować? Co robić? Jak pomóc?

User Forum

🦊

3 miesiące temu
Anastazja Zawiślak

Anastazja Zawiślak

Choroba dwubiegunowa wiąże się ze skrajnymi zmianami nastroju, dlatego kluczowe jest, by mąż był pod stałą opieką psychiatry i regularnie przyjmował leki. Pani rola polega na obserwacji wczesnych objawów nawrotu (np. bezsenność, nadmiar energii lub wycofanie lub inne, które są typowe u męża), dbaniu o stały rytm dnia i spokojnej, ale stanowczej komunikacji.

 

Warto też zadbać o siebie – skorzystać z konsultacji psychologicznej lub grup wsparcia dla bliskich osób z CHAD. Pomoc dla partnera zaczyna się od zadbania o własne siły.

 

Pozdrawiam,

Anastazja Zawiślak

3 miesiące temu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry!

Dziękuję, że napisałaś. To, co opisujesz, jest bardzo trudnym doświadczeniem zarówno dla Twojego męża, jak i dla Ciebie. Choroba afektywna dwubiegunowa (CHAD) charakteryzuje się zmianami nastroju od okresów depresji po epizody manii czy hipomanii. Twój niepokój i chęć wsparcia męża są bardzo ważne, ale warto pamiętać, że pomoc bliskich ma swoje granice i nie zastąpi specjalistycznego leczenia. Przede wszystkim kluczowe jest, aby Twój mąż regularnie przyjmował leki przepisane przez psychiatrę i pozostawał pod jego opieką. Stabilizacja nastroju to fundament leczenia CHAD. Warto też, byście rozważyli wspólne rozmowy z lekarzem prowadzącym, aby dowiedzieć się więcej o tym, jak rozpoznawać sygnały nadchodzącej zmiany nastroju i jak na nie reagować. Dla Ciebie ważne jest, by dbać również o siebie wspieranie osoby z CHAD może być wyczerpujące. Nie obwiniaj się, jeśli czasem poczujesz złość, frustrację czy bezradność to naturalne uczucia. Możesz pomyśleć o konsultacji z psychologiem dla siebie, żeby uzyskać wsparcie i nauczyć się, jak radzić sobie z trudnymi emocjami.

Nie zapominaj, że choroba męża to nie jego wina, ani Twoja. Razem możecie nauczyć się, jak z nią żyć, ale to proces wymagający cierpliwości, edukacji i współpracy. Zachęcam Cię do szukania wiedzy o CHAD, a także do rozważenia udziału w grupach wsparcia dla rodzin osób chorujących psychicznie to często daje siłę i poczucie, że nie jesteś sama.

I jeszcze jedno nie wahaj się sięgnąć po pomoc specjalistów. To oznaka troski o siebie i o Wasze wspólne życie. Życzę powodzenia!

 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

3 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Dzień dobry,

 

Wspieranie w chorobie dwubiegunowej łączy się z dużą cierpliwością, wyrozumiałością i empatią względem osoby chorej. Istotne w całym procesie jest to, aby regularnie przyjmować leki przepisane przez lekarza. Sugeruję, aby:

 

1) poczytać wiarygodne artykuły dot. tej choroby, czym się charakteryzuje, jak się objawia i w jaki sposób funkcjonować z osobą chorą

2) pomyśleć nad konsultacją z psychiatrą, aby uzyskać od niego potrzebnych dla Pani wskazówek. 

 

Pozdrawiam,

 

Katarzyna Kania-Bzdyl

3 miesiące temu
Katarzyna Gołębiewska

Katarzyna Gołębiewska

Dzień dobry,

 

Ważne, żeby rozważyć dwie kwestie:

Po pierwsze, czy zmienność nastroju jest chwilowa, krótkotrwała i sytuacyjna? Czy Pani i męża zdaniem jest naturalną reakcją na sprawy codzienne? Każdy człowiek przeżywa w swoim życiu wiele razy zmienność nastroju. W sytuacji Pani męża należy rozstrzygnąć, czy zmienność wynika np. z nieradzenia sobie ze stresem, czy z ewentualnego zaostrzenia choroby.

Tu się pojawia druga kwestia: Czy zmienność wiąże się z nasileniem jednego z epizodów (depresyjnego, albo hipomaniakalnego)? Fakt ten jest w stanie ocenić osoba bliska dobrze znająca Pani męża oraz Pani mąż. W sytuacji nasilenia jednego z epizodów oprócz zmienności nastroju na pewno wystąpią inne objawy. W epizodzie depresyjnym poza spadkiem nastroju będą też obserwowane np. zaburzenia snu, zaburzenia apetytu, poczucie bezsensu, poczucie braku wpływu, czasami myśli rezygnacyjne. Z kolei w epizodzie hipomanii albo manii będzie obecne skrócenie czasu snu, przekonanie o nieomylności, podejmowanie (ale często niekończenie) wielu aktywności, czasami nieprzemyślane i ryzykowne zachowania. Tak więc przy nawrocie choroby zawsze komponenta rozwijających się objawów będzie większa.

Niezależnie od powyższego, zachęcam do zgłębiania wiedzy na temat choroby, uczestniczenie w psychoedukacji i stały kontakt z psychiatrą. Dobrze, gdyby w spotkaniach z lekarzem mogła uczestniczyć również Pani (zgodę na to wyraża mąż). 

 

Pozdrawiam

Katarzyna Gołębiewska

Psycholog i psychoterapeuta

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Mąż ma podejrzenie ukrytego narcyzmu - czy zaproponowana metoda terapii będzie skuteczna?
Szanowni Państwo, mój mąż rozpoczął terapię w związku z podejrzeniem narcyzmu ukrytego. Na drugim spotkaniu jego terapeuta zaproponował pracę nad metodami, by ulepszyć małżeństwo i chyba w tym kierunku będą szli. Czy to dobra forma pracy? Jakaś metoda? Mam obawy, że to strata czasu, byliśmy już z mężem na terapii i mimo jego wielkich obietnic nie zmieniło się absolutnie nic.
Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego.
Moim problemem w wieku 26 lat jest samowykluczenie z życia społecznego. Nie mam przyjaciół, zawieranie jakichkolwiek znajomości jest niemożliwe, wieczny smutek, który 24 g na dobę czuje, załatwienie sprawy u lekarza, w urzędzie wiąże się z dużym stresem i paniką. Nieraz zrobiłem 30 km do specjalisty, np. jak wbiło mi się ciało obce w oko, to siedziałem w samochodzie i ryczałem takie emocje. Zawodowo nigdzie nie mogę się odnaleźć, staram się pracować obecnie Niemcy z rodziną, ale niestety 1 pokój na 3 osoby czuje się źle, nie mogę być sam nawet 1 g, czuje się źle. Wiem, że jak zrezygnuje z pracy, to nie mam dobrych relacji z mamą przeciwieństwa, zawsze byłem nierobem i nic nie pomagałem, nie pije alkoholu od 7 lat z powodu w sumie urodziny mojej siostry byłem bez pracy i rodzina no zaczęła mi docinać, że nic nie robię itp. parę przykrych słów które, nigdy się nie zakochałem, boje się nigdy mi nikt nie powiedział nawet mama, że mnie kocha, myślałem wielokrotnie o samobójstwie, ale się boję, mam w sobie tyle bólu, że mnie rozrywa psychicznie, jestem już zmęczony, nie mogę być sam minuty, telewizor radio na okrągło, a ja się modlę o spokój cisze.
Witam. Mam, wydaje mi się, duży problem z odczuwaniem emocji.
Witam. Mam, wydaje mi się, duży problem z odczuwaniem emocji. Czuję się pusta w środku i bardzo rzadko zdarza mi się cokolwiek poczuć. Większość moich reakcji na pewne zachowania, mam wrażenie, że jest tylko tym, jak powinnam zareagować. Poza tym, straciłam poczucie pasji i nic nie przynosi mi satysfakcji z życia. Czuję zobojętnienie. Często odrywam się od świata lub zawieszam. Lubię aktywność, jednak bardzo ciężko mi ona przychodzi. Byłabym bardzo wdzięczna za jakąkolwiek pomoc. Pozdrawiam
Witam, jak poradzić sobie ze strachem przed ludźmi.
Witam, jak poradzić sobie ze strachem przed ludźmi. Prz spotkaniu z kimś, nogi robią się jak galareta, zatyka mnie i nie mogę oddychać, trzęsę się cały i ogólnie odcina mi mózg, ogólnie mam problem z wyrażaniem uczuć od dziecka i myślę, ze mam jakiś autyzm czy ADHD,add, bo nie ogarniałem od zawsze różnych informacji, gdzie rówieśnicy wszystko ogarniali, mam ogromne problemy w zapamiętywaniu informacji od czasów szkolnych. Obecnie mam 33 lata i jak widzę zaradność wiedzę inteligencje u osób w osobnym wieku, a nawet u młodszych osobników to nie chce mi się żyć. Wszyscy już się żenią, mają dzieci, a ja po prostu odstaję od innych, czuję, że mózg zatrzymał się w wieku szkolnym i nie dorównuje niczym innym. Przepraszam za chaotyczną pisownię, ale pisząc to, mam pustkę w głowie. Pozdrawiam
Kocham moją mamę i jednocześnie nienawidzę. Nie wiem dlaczego mam potrzebę dokuczania jej.

Dzień dobry mam problem ze sobą i nie wiem jak sobie z nim poradzić.

Chodzi o moją mamę. Kocha mnie, przytula, gotuje obiady i nie hamuje moich ambicji i wspiera mnie we wszystkim, jednak mam do niej odrazę i agresję. Nie chcę jej krzywdzić, ale wybucham do niej agresją cały czas, nawet jak nic do mnie nie mówi. Odkąd skończyłam 18 lat dochodzą również przekleństwa, ale tylko z mojej strony. Mama jest smutna i widzę, że pęka jej serce, bo bardzo jej dokuczam, ale nie potrafię przestać. Kocham ją i nienawidzę. Wskoczyłabym za nią w ogień, ale i ją do niego wepchnęła. Na myśl, że mogę jej wbić szpilkę i doprowadzić do złego stanu odczuwam satysfakcję i zadowolenie, a gdy skończę umartwiam się jak mi jej żal i nie chcę, aby była smutna. Wiem, że jak odejdzie, to ja razem z nią. 

Dzieciństwo miałam bardzo dobre, bo mama sama mnie wychowywała. Może chodzi o ojca, bo bardzo jej dokuczał, jak miałam może z 2 latka, potem odeszłyśmy. Może podświadomie chcę przejąć jego rolę. 

O co chodzi i co jest ze mną nie tak? Chciałabym, aby mama miała kochającą córkę, a nie potwora. Bardzo proszę o pomoc.

Żona przeżyła ogromną traumę po doznanej przemocy wobec niej i innych. Miesiąc temu wyprowadziła się ode mnie, obwiniając mnie o znęcanie się. Co mam robić?
Żona została wykorzystana 15 lat temu, 13 lat temu jej oprawca zabił 12-letnią dziewczynkę. Ponad 2 lata temu zaczęła się leczyć, ale leczenie łączyła z alkoholem. Pisała, że po tym zdarzeniu prowadziła ryzykowny tryb życia. Reumatyzowała się. Miesiąc temu wyprowadziła się do koleżanki poznanej w psychiatryku i obwina mnie o znecanie się. Ktoś może pomóc, mamy 3 dzieci?
Czy jestem spóźniona w życiu? Porównywanie się i odczuwanie presji społecznej

Witam, nazywam się Sara mam 23 lata. Zdecydowałam się tutaj napisać, ponieważ chciałabym uzyskać trochę zrozumienia, nową perspektywę, ponieważ mam ciągle wrażenie, że jestem do tyłu w życiu. W sumie mogę powiedzieć, że zaczęło się od liceum, jak nie wcześniej. Byłam ambitną osobą ,odkąd pamiętam, bardzo chciałam dostać się do dobrego liceum, na wymarzone studia. Jednak pomimo starań i czasu poświęconego wyniku nie udało mi się otrzymać wystarczających wyników z matury. Dostałam się na studia zaoczne z psychologii. Przez ostatnie trzy lata pracowałam na produkcji, trochę w gastronomii, a na studia dojeżdżałam w weekendy. Mam wrażenie, że wszyscy ludzie wokół mnie (szczególnie moja była przyjaciółka, do której bardzo się porównuję, która dostała się na studia dzienne, mieszkała w akademiku, potem w wynajmowanym pokoju) już się wyprowadzili od rodziców, mają życie studenckie, grupke znajomych, realizują swoje marzenia. Od zawsze chciałam pojechać na eramusa i początkowa nie sądziłam, że może się to udać, ale tym razem los się do mnie uśmiechnął i udało mi się wyjechać do Hiszpanii. Właśnie zaczynam semestr, nową przygodę, lecz zauważyłam, że znowu zaczynam się porównywać, że za późno wyjechałam, że mogłam wcześniej, ponieważ wszystkie osoby, które tutaj poznaje mają 19-22 lata. Wiem, że to może głupie, ale strasznie mnie to męczy i mam wrażenie, że zmarnowałam swoje lata młodości, że nie udało mi się usamodzielnić, że teraz na jakąś wyprowadzkę lub choćby drugie studia, czy spełnianie innych marzeń jak np. podróżowanie autostopem jest już za późno, ponieważ kogo nie spotykam to ma to już za sobą, ma już skończone studia i wiele doświadczeń za sobą. Czuję się ciągle zagubiona pod wieloma względami, mam małe doświadczenie w związkach, a jeśli chodzi o znajomych to to różnie bywa, poznaję mnóstwo osób, jednak z nikim nie mogę powiedzieć, że bliżej się przyjaźnie, z łatwością nawiązuje kontakty, jednak jeśli chodzi o ich utrzymanie jest gorzej. Mam wrażenie, że gdy ktoś się do mnie dłużej nie odzywa to mnie lubi lub udaje i chce się zdystansować. Dlatego trudno mi wychodzić z inicjatywą (choć robię to pomimo lęku) jednak i tak czuję się wciąż samotna. Myślałam o tym, żeby po erasmusie spróbować wyprowadzki do miasta i znaleźć pracę, wydaje mi się, że dzięki temu mogłabym być bliżej ludzi. Jednakże jestem bardzo związana z moją rodziną, bardzo ich kocham i wioskę, w której mieszkam, jestem otoczona naturą. Mam jednak wrażenie, że jest trochę na to za późno, że inni zrobili to wszystko wcześniej…

Kontynuacja pytania udawania ciąży.
Nie chodzi o to, że ja się tym zachwycam, po prostu podoba mi się wizualny wygląd ciąży, śledzę też często w internecie takie treści, jak mężczyźni i kobiety również robią sobie brzuchy, jak w ciąży.
Witam, mam pewien problem otóż, od długiego czasu nie obchodzi mnie nic wokół
Witam, mam pewien problem otóż, od długiego czasu nie obchodzi mnie nic wokół, nie potrafię się cieszyć i wszystko jest mi obojętne. Mam wrażenie, że nie posiadam uczuć, mam ciągłą pustkę w głowie. Nie potrafię prowadzić żadnej konwersacji z ludźmi, czuję się zacofany i nie ma to dla mnie sensu. Czasami myślę, że każde moje wypowiedziane zdanie (jeżeli już coś powiem, bo w większości mnie zatyka i mam totalną pustkę), jest nielogiczne, i powiedziane, żeby tylko odpowiedzieć. Męczy mnie rozmowa. Wydaje mi się, że jestem po prostu pusty. Dodam tylko, że mam 19 lat. Chciałbym żyć jak każdy normalny nastolatek, mieć znajomych, energię i cieszyć. Czuję się, jakbym w ogóle nie uczestniczył w życiu, tylko egzystował, a to bardzo męczy.
Naruszyłam granice prywatności mojej psychoterapeutki, czuję się o nią zazdrosna. Boję się jej reakcji, nie wiem co robić.
Wiem że to nie jest krótkie, ale nie umiem inaczej. Mam 17 lat. Chodzi o to, że jakiś czas temu naruszyłam jej granice prywatności dość mocno. Było to kilka miesięcy temu. Wystalkowałam jej instagrama. Najpierw było tylko tak, że po prostu sprawdzałam jej profil czy nie dodała jakiegoś postu. Ma konto prywatne. Jednak któregoś dnia zrobiłam fejkowe konto z jej znajomych na fb i wysłałam zaproszenie. Później ona mnie usunęła stamtąd, bo to konto nie było zbyt autentyczne. Jednak później, po kilku miesiącach zrobiłam nowe, jednak po czasie jak mnie to zaczęło przytłaczać i miałam zbyt duże wyrzuty sumienia to usunęłam to konto, jestem strasznie zazdrosna o jej dziecko, kiedyś rozmawiałam z nią o tym, że jestem zazdrosna o pacjentów i jej rodzinę. Czuję się źle z tym i zdaje sobie sprawę że to duże naruszenie pewnych granic. Chciałabym o tym jej powiedzieć, bo czuję, że to bardzo ważne, jednak za bardzo się boję, że nie będzie mnie lubić albo nawet mnie znienawidzi. Że będzie niemiła. Albo, że nie będzie chciała mieć ze mną terapii, a wtedy nie dam rady na pewno. Czy może tak się stać?
Pomoc w określeniu problemu męża- frustruje się wokół jednej myśli, do tego stopnia, że spisuje szczegółowy plan każdego działania w ciągu dnia. Fiksuje się na jednym problemie.
Dzień dobry, zwracam się z prośbą o pomoc w nazwaniu problemu, który ma mój mąż. Jest takie uczucie, gdy zapomnimy co mieliśmy zrobić lub powiedzieć i przez chwilę nas to męczy, a potem może sobie przypomnimy, a jak nie to po prostu idziemy dalej z życiem. Otóż mój mąż nie może tego zapomnienia odpuścić. Gdy czegoś zapomni to "zawiesza" się na tym, usilnie próbuje sobie przypomnieć, a jak mu się nie udaje to nie może się na niczym innym skupić i strasznie go to męczy. Dochodzi do tego, że mijają godziny, on stara się skupić uwagę na czymś innym, ale w tle ciągle o tym myśli i przyprawia go to nawet o ból głowy. Traci humor, od razu widać, że to znowu go trapi. Zdarza się to czasem raz dziennie, czasem kilka razy dziennie. Rzadko pojawiają się dni bez tego. Czasem pyta mnie "a pamiętasz o czym rozmawialiśmy po tym, jak powiedziałaś X?". Mąż ma też taki sposób, że robi sobie notatki, gdzie spisuje sobie co się działo krok po kroku i stara się w tym odnaleźć tę utraconą myśl. Te notatki wyglądają np.: wyszliśmy z mieszkania, na klatce minęliśmy sąsiadów, przywitaliśmy się, wyszliśmy z klatki, powiedziałem X, ona powiedziała y, zdziwiliśmy się jak głośno trzasnęły drzwi, wtedy pomyślałem coś itd. Piszę o tym, ponieważ te notatki są dla mnie niepokojące, bardzo szczegółowe, drobiazgowe. Musi to być dla męża wykańczające, a jednocześnie wydaje się, że to wcale nie pomaga. Mój mąż chodzi od 6 miesięcy na cotygodniową terapię, którą rozpoczął głównie z tego powodu, ale niestety na tę chwilę nie ma poprawy. Usłyszał, że to może mieć związek z poczuciem kontroli. Chciał już rezygnować, ale zachęcam go, by jeszcze dał sobie czas. Liczę na to, że ktoś będzie mógł naprowadzić mnie na określenie na czym w zasadzie polega problem, czy jest to jesteś zaburzenie. Wiedząc to może uda mi się znaleźć jakąś literaturę, jakoś to bardziej zrozumieć, lepiej wesprzeć. Dziękuję i pozdrawiam
Chciałabym się dowiedzieć co robić w przypadku, gdy za każdym razem jak mam wyjść gdzieś na jakieś spotkanie ze znajomymi albo z rodziną mojego męża, niesamowicie się męczę
Dzień dobry Chciałabym się dowiedzieć co robić w przypadku, gdy za każdym razem jak mam wyjść gdzieś na jakieś spotkanie ze znajomymi albo z rodziną mojego męża, niesamowicie się męczę, patrzę tylko na czas, kiedy będę mogła wrócić do domu. Chciałabym to w sobie zmienić, bo jakieś imprezy czy spotkania zdarzają się bardzo często, a ja za każdym razem przechodzę męczarnie. Czy da się to leczyć? Muszę tu nadmienić, że nie boję się ludzi, jak mam poznawać nowe osoby to bardzo to lubię. Jednak jak znam już kogoś dłużej, to męczę się w takim towarzystwie, szukam gorączkowo tematów do rozmowy, a czasami jak mam gorszy dzień, to się w ogóle nie odzywam, zawsze szukam wymówek, żeby tylko nie musieć wyjść. Patrzę zawsze na tych, co fajnie się bawią w swoim towarzystwie, śmieją się, dowcipkują i ja marzę tylko żeby wyjść. Chciałabym to w sobie zmienić, ale nie wiem jak i od czego zacząć. Proszę o poradę
Kompulsywne zapisywanie wszystkich myśli, również z lęku o zapomnieniu. Proszę o pomoc, czy to hipergrafia?
Czy mam hipergrafię? Czuję silną potrzebę zapisywania różnych rzeczy, bo inaczej nie mogę się skupić na innych rzeczach i czuję dyskomfort i przeładowanie informacjami, muszę zapisywać swoje myśli, bo boję się, że czegoś zapomnę. Zazwyczaj zapisuję nazwy/listy jakichś piosenek, gier, produktów, które chcę kupić, rzeczy, które chcę zrobić lub gdy czuje się przeładowany informacjami po prostu w pośpiechu piszę to, co mam w głowie. Zazwyczaj wszystko zapisuję w karcie w przeglądarce na komputerze lub telefonie i daje mi to ulgę na pewien czas, często jednak przeszkadza to po prostu w funkcjonwoniu, bo muszę przerwać wykonywaną czynność. Podczas roku szkolnego, gdy jestem w klasie, wszystko zapisuję na marginesie. W odróżnieniu do informacji, które znalazłem w internecie i przykładów osób, które mogą mieć takie skłonności, nie mam padaczki. Mogę zrobić coś, by pozbyć się kompulsywnego zapisywania? Mam prawie 15 lat i mój problem trwa już około 3 lat.
Jak radzić sobie z impulsami i emocjami w zaburzeniach osobowości?

Moje emocje przejmują nade mną kontrolę. Czasami coś mnie tak wyprowadza z równowagi, że zanim zdążę pomyśleć, już reaguję — często za ostro, za szybko, a potem są konflikty. 

I to nie tylko w pracy czy z obcymi, ale z bliskimi, których wcale nie chcę ranić. Czuję się, jakbym ciągle stąpał po cienkim lodzie, gotowy do wybuchu, nawet jeśli tego nie chcę. 

Kiedyś usłyszałem diagnozę zaburzenia osobowości antyspołecznej i teraz próbuję zrozumieć, jak sobie z tym radzić, ale jest cholernie ciężko. Naprawdę chciałbym, żeby relacje z ludźmi były normalne, żeby emocje mnie tak nie pochłaniały. 

Jak to opanować? Jak nie dawać się ponosić każdej frustracji czy złości? Czy ktoś wie, jak można się tego nauczyć, jak zmieniać swoje reakcje? Czuję się zmęczony tym, że wszystko psuję i chciałbym w końcu zapanować nad sobą.

Zwracam się do państwa z pytaniem o mój stan, który opisują moi kumple. Zmieniam co chwilę imiona, kłócę się, że nie znam moich przyjaciół
Dzień dobry. Zwracam się do państwa z pytaniem o mój stan, który opisują moi kumple. Zmieniam co chwilę imiona, kłócę się, że nie znam moich przyjaciół, nie ufam mi, a po kilku dniach znów wracam do normy. Nie pamiętam poprzednich stanów, mój charakter zmienia się o 180 stopni, gdy z Marcela staję się Tobiaszem. Tobiasz twierdzi, że ma 23 lata, gdy Marcel ma 33. Marcel jest raczej spokojny, cichy i wycofany, ale jako Tobiasz zmienia się w kłótliwego i agresywnego człowieka. Nie wiem czy ja to udaje czy może jest to jakieś schorzenie... Wiem jedynie, że leczę się na zaburzenia odżywiania oraz doktor podejrzewa PTSD...
Moja córka jest Borderline. Nie wiem, jak pomóc jej i zarazem sobie.
Moja córka jest Borderline. Nie wiem, jak pomóc jej i zarazem sobie. To ponad moje siły.
TW. Bardzo pragnę śmierci, czuję, że za nią tęsknię.
Witam, mam 37 lat. Jestem po prawie udanej próbie. Żyję, bo ktoś zadzwonił po pogotowie. Do próby doszło 5/6 lat temu. Po wyjściu ze szpitala obsesyjnie chciałam się dobić. Wtedy pojawiły się omamy (ta obsesja dobicia się była tak silna, że aż wywołała omamy słuchowe, czuciowe i wzrokowe, wcześniej ich nie miałam). Nie zrobiłam sobie krzywdy, bo nie miałam na to siły. Na początku nie mogłam utrzymać sztućców w ręce. Chodzenie - wysiłek ponad siły... Dziś biegam na małych dystansach (jak mam dobry dzień to 500m dam radę). Teraz niby jest dobrze w porównaniu do tego, co było wcześniej. Kiedy uspokoiłam silne pragnienie dobicia się, omamy prawie zniknęły. Pojawią się tylko w silnie stresowych sytuacjach (chciałabym dowiedzieć się jak takie coś nazywa się w psychologii - chodzi mi o omamy). Jednak cały czas tęsknię za śmiercią. Dla mnie to, że przeżyłam było tak samo silną traumą jak strata bliskiej osoby. Śmierć to dla mnie ktoś bliski. Prawie umarłam i bardzo tęsknię za uczuciem umierania. Psychicznie to uczucie zżera mnie od środka. Od jakiegoś czasu oglądam filmy edukacyjne na temat samobójstw na YT. To jak rozdrapywanie ran po stracie bliskiej osoby. To tak jakby rodzic oglądał filmy z imprez rodzinnych i patrzył na swoje dziecko... Lata chodzenia do psychologów i psychiatrów niczego nie zmieniają. 5 lat chodzenia do jednego specjalisty nie dało żadnej diagnozy (inni też nie dali żadnej diagnozy)... Nie wiem co mi jest, z czym się borykam. Nie wiem, czy mam jakieś zaburzenie, czy chorobę psychiczną za to wiem, że bardzo silnie wyuczyłam się ukrywać problemy. Dla otoczenie jestem spokojną, beztroską osobą, która robi co chce. Nikt nie zna prawdy o mnie. Nie wiem jakie chciałabym zadać pytanie. Bardziej chciałabym przeczytać opinię. Pozdrawiam serdecznie.
Czy mój przyjaciel ma zaburzenia osobowości? Okazało się, że zmyślił ogromną historię życia, często depresyjny.
Dzień dobry, Podejrzewam, że mój bliski przyjaciel ma zaburzenia osobowości lub jest chory psychicznie. Znamy się od 5 lat, mamy codzienny kontakt telefoniczny, często spotykamy się, wyjeżdżamy, Dwa tygodnie temu nie zadzwonił, chociaż byliśmy umówieni, było to dla niego nietypowe, więc skontaktowałam się z jego mamą i przeżyłam szok. Okazało się, że został zabrany do zakładu karnego, bo nie wykonał zasądzonych prac społecznych, za kradzież z rozbojem. To była moja pierwsza w życiu rozmowa z jego rodziną, okazało się, że od początku naszej znajomości nic nie było prawdą. Wygląda to jakby zmyślił całą swoją historię i przedstawiał siebie jako kogoś zupełnie innego. Okazało się, że mieszkanie, w którym mieszkał, nie jest jego i został wrzucony za to, że nie płacił, że nie ma innych mieszkań, chociaż pokazywał mi ich plany, opowiadał o pracach remontowych, że jego tata żyje, że nie miał operacji i nie umarł, że nie umarła mu ciocia, że mama nie jest alkoholiczką, że nie była na odwyku, że nie mieszka z nowym facetem, że nie potrzebuje opieki, że przez rok nie kontaktował się z rodziną i nie wiedzieli gdzie on jest, że kłamał, że jest w jakimś związku i mieszka w innym mieście z dziewczyną, a cały czas mieszkał gdzieś w pobliżu rodzinnego domu, nie wiadomo gdzie, że wysyłał mamie zdjęcia z dziewczyną, która rzekomo była z nim w ciąży, ale poroniła, zdjęcia okazały się przerobione w fotoshop-ie, było tego bardzo dużo, wszystkie historie, które na bieżąco ze szczegółami mi opowiadał, okazały się kłamstwem, o historii z dziewczyną nic mi nie mówił. Często miał stany depresyjne, mówił, że nie lubi swojej rodziny, że oni go nie rozumieją, że tylko mi ufa. Nie mógł zagrzać miejsca w żadnej pracy, najpierw krótko był zadowolony, ale szybko mówił, że ktoś mu coś powiedział i z dnia na dzień rzucał pracę i przestawał odbierać od nich telefony. Mną też manipulował i moimi uczuciami do niego, w sumie 2 razy byłam na lekach przeciwdepresyjnych, chociaż nigdy wcześniej nie miałam takich problemów, myślę, że uruchomiła się we mnie jakaś obsesja, czułam jakiś przymus wewnętrzny kontynuowania tej relacji. Nawet teraz, kiedy wyszły na jaw jego kłamstwa, zamiast złości czuję pustkę i chcę mu pomóc. Czy to może być jakaś choroba psychiczna? Ogólnie w kontaktach ze mną, nigdy nie był agresywny, nie rozumiał żartów, poważny i raczej depresyjny, bałam się, że coś sobie zrobi, bo często mówił, że nie chce mu się żyć, łatwo nawiązywał kontakt z przypadkowymi ludźmi, zwłaszcza starszymi osobami, zawsze miły, uprzejmy, był lubiany, taki trochę dziwak, typ samotnika. Teraz jest w zakładzie karnym, boję się, że jest chory psychicznie i powinien być leczony, a nie osadzony.
11-letni syn partnerki trafił do MOS-u. Jest agresywny, musi dostać to, czego chce, manipuluje. W domu jest tragiczna atmosfera.

Syn mojej partnerki ma 11 lat. Problemy z jego zachowaniem zaczęły się jakieś 5 lat temu. Drugi rok się zaczął jak został umieszczony w MOS-ie. Przedtem próbowaliśmy wszystkiego. Najpierw w domu rozmów, dopytywania, obserwacji, pracy z jego emocjami, tłumaczeniem itd. Nic nie skutkowało. Zaczęły się wizyty w szkole, praktycznie nie było dnia, żeby nie było skarg, bo się pobił, bo zaczepia, bo przeszkadza na lekcjach. Najpierw wizyty u psychologa i pedagoga szkolnego. Oczywiście w międzyczasie cały czas próby dotarcia do dziecka i powodów jego zachowania. Zajęcia dodatkowe z psychologiem. Potem wizyty u psychologów zewnętrznych, jeden drugi, potem psychoterapeuta, następnie nawet psychiatra. Próbowaliśmy terapii i farmakologii. I nic. Cały czas jest coraz gorzej. 

W końcu trafił do ośrodka. Tam oczywiście poza zajęciami, które ma sam i z grupą, my również regularnie jeździliśmy na spotkania z tamtejszym psychologiem i oczywiście z dzieckiem. On w teorii wszystko wie. Książkowo przedstawi wzorce zachowań. Zdąży się odwrócić i teoria idzie w las. Agresja na każdym kroku, wszyscy są winni tylko nie on. Egocentryzm, narcyzm, nadmierna fascynacja agresywnymi i niebezpiecznymi rzeczami. Potrafi przylecieć z podwórka tylko po to, żeby się pochwalić, że "kolega mu pokazał, że jak się zrobi komuś tak i tak to można komuś skręcić kark". Przekleństwa takie, że niejeden "dres spod klatki" by się nie powstydził. Zero szacunku do kogokolwiek czy respektowania podstawowych zasad i norm. Póki coś jest po jego myśli jest ok. Czyli najlepiej dać mu telefon, tv z konsolą i dostęp do karty, żeby mógł się żywić w fast foodach non stop. Palenie papierosów do jakichś 3 lat. Zdarzały się też kradzieże. 

W momencie kiedy coś zaczyna być nie po jego myśli, zaczyna być agresywny, krzyczy, pyskuje (delikatnie mówiąc), nie docierają do niego argumenty i próby wyjaśnienia dlaczego postępuje się tak czy inaczej. Kiedy już nie ma pomysłów jak być w centrum zainteresowania, potrafi manipulować własnymi emocjami, żeby grać na czyichś uczuciach. Na zawołanie w ciągu sekundy potrafi się rozpłakać. Kiedy widzę, że to jest na pokaz i wprost mu to komunikuję, w ułamku sekundy jego wzrok zmienia się na "morderczy". 

Teraz jest jeszcze za mały, ale nie wiem co będzie za kilka lat. Nie wiem czy nie zacznie wynosić z domu rzeczy, albo czy nie pobije kogoś, żeby otrzymać to czego chce. Póki nie ma go w domu jest względy spokój, kiedy przyjeżdża wszyscy chodzą w nerwach, bo ciągle są awantury. Przez tą nerwową atmosferę cierpi również nasz związek. Raz, że nie możemy się skoncentrować na sobie, bo w kółko na tapecie jest jeden temat. Dwa, że odreagowywanie nerwów przekłada się na nasze sprzeczki o głupoty czasami. 

Nie wiem co mam robić. Kocham moją partnerkę, chcę z nią być. Z drugiej strony chciałbym bardziej spokojnego życia. Nie bez problemów, bo zawsze jakieś będą, ale można sobie z nimi poradzić. A tu cały dom jest sterroryzowany przez jedno dziecko. Nasze plany z partnerką zeszły na dalszy plan. Nie mamy głowy i czasu, żeby podyskutować czy zaplanować ślub, nie wspominając o staraniach o wspólne dziecko, którego oboje chcemy. 

Tylko ja się boję. Bo nie wiem czy w tych nerwach udałoby jej się urodzić zdrowe dziecko, albo czy w ogóle ciąża by przeszła bez komplikacji. Nie darowałbym sobie ani jemu, gdyby jej albo dziecku coś się stało przez to, że przysparza tylu problemów. I wiecznie robi z siebie ofiarę. W szkole każdy się na niego uwziął, to każdy jego zaczepiał, jego tylko bili. Problem w tym, że nie zawsze tak było, bo niejednokrotnie dochodziły do nas informacje, że to on jest prowodyrem. Na podwórku też oczywiście on jako jedyny niewinny, każdy się na niego uwziął. Teraz w MOS-ie jest dokładnie to samo. To jego zaczepiają, on nic nie robi. Tylko to on dostaje kary dyscyplinujące "za niewinność". 

Nie mam pojęcia co robić. Chcę, żeby było dobrze, ale nie mam już cierpliwości. Każda jego wizyta w domu to niekończące się nerwy. Mogę jeszcze dużo wytrzymać. Wiem i znam siebie. Zniosę jeszcze bardzo dużo. Tylko, że co to za życie. Partnerka się męczy, jest zmęczona psychicznie i fizycznie, boli mnie, że nie wiem jak jej pomóc. 

Moja relacja z młodym jest aktualnie żadna. Najchętniej w ogóle bym nie miał z nim styczności. Tzn. chciałbym i są momenty, że podejmuję starania, ale zaraz on znowu odwala coś "patologicznego" i mi się odechciewa. Partnerka ma mi za złe czasami, że ja się z nim nie dogaduję. Nie dziwię się jej z jednej strony, bo to jej dziecko i chciałaby, żeby było dobrze, żeby on był inny i żebym miał z nim dobre relacje. Ale nie da się budować żadnej relacji bez obustronnego zaangażowania. A nie będę się przecież kajał przed dzieckiem tylko po to, żeby mógł mną rządzić i wtedy odwalimy teatrzyk "jest super".

Czy to choroba psychiczna, jak człowiek boi się własnych myśli i zachowań?
Czy to choroba psychiczna, jak człowiek boi się własnych myśli i zachowań?