Left ArrowWstecz

Czuję brak gotowości poznawczej na psychoterapię NFZ, ponieważ nie ustabilizowałam jej jeszcze lekami razem z psychiatrką.

Jestem przed psychoterapią, będę ją miała na NFZ, prawdopodobnie w kwietniu się zacznie. Ale czuję, że nie będę w stanie się zaangażować w psychoterapię bez leków działających na moje zaburzenia funkcji poznawczych i pustkę w głowie w sytuacjach społecznych. A dopiero co zaczęłam chodzić do nowej psychiatrki (26.01 była pierwsza wizyta, 25.03 czeka mnie druga wizyta), boję się, że zanim psychiatrka mnie ustawi na dobre leki to pół terapii mi przepadnie i tak naprawdę gotowa do psychoterapii będę wtedy, gdy przyjdzie czas ją kończyć (bo czytałam, że na NFZ terapia może trwać max 1,5 roku). Jestem na lekach, ale jeszcze nie zostały idealnie dobrane, działają tylko na niektóre objawy nerwicy lękowej, a reszta objawów nerwicy lękowej, depresja i fobia społeczna nadal są. Na zaburzenia funkcji poznawczych i pustkę w głowie w sytuacjach społecznych nie działają. Na początku psychoterapii będę jeszcze nie ustawiona na lekach niestety, a może i przez połowę psychoterapii nie będę jeszcze na właściwych lekach, to mnie bardzo martwi, bo boję się, że zmarnuję ten czas dany mi na NFZ. Czy moje obawy są uzasadnione?
User Forum

Petysana

1 rok temu
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Dzień dobry

dobrze, że wyrzuciła Pani z siebie te obawy - wyglądają one jak kolejny objaw zaburzeń lękowych - ma Pani rację, że na działanie leków trzeba niestety poczekać. Jednak na wizycie u psychiatry prosze powiedzieć o swoich obawach. Sam proces psychoterapii będzie dostosowany do Pani potrzeb i możliwości - od Pani potrzebna jest szczerość i chęć zmiany, a wszystko inne ma Pani służyć:) Teraz dla dobra właśnie procesów poznawczych warto zanurzyć się w teraźniejszość, poszukać ciekawego zajęcia, miło spędzać czas, dostrzec budzącą się wiosnę.

pozdrawiam

 

Agnieszka Wloka

 

1 rok temu
Justyna Czerniawska (Karkus)

Justyna Czerniawska (Karkus)

Dzień dobry,

myślę, że warto swoje obawy poruszyć na wizycie u psychiatry. Rzeczywiście dobranie odpowiednich leków i ich dawki może wymagać czasu, natomiast proces terapeutyczny będzie dostosowany do Pani potrzeb - będzie bardziej zależny od trudności z jakimi się Pani zmaga a nie od dobranych leków. Leki to tylko dodatek do psychoterapii.

Pozdrawiam serdecznie,

Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta 

1 rok temu
Kinga Okoń

Kinga Okoń

Dzień dobry,

Zarówno farmakoterapia jak i psychoterapia mają tutaj wspólny cel - pomóc w Pani funkcjonowaniu. To dobrze, że chce Pani jak najlepiej wykorzystać ich działanie, ale wybieganie w przyszłość z obawami nie poprawi Pani samopoczucia. Proszę o wszystkich obawach powiedzieć psychoterapeucie oraz psychiatrze, tak by mogli odpowiednio dobrać oddziaływania do Pani aktualnych możliwości. Życzę powodzenia w tym procesie!

Pozdrawiam, 

Kinga Okoń 

1 rok temu
Dorota Figarska

Dorota Figarska

Dzień dobry, w tej skali kolejne stopnie inteligencji lub niepełnosprawności intelektualnej mierzy się co 15 punktów, ponieważ tyle wynosi jedno odchylenie standardowe. Wynik w normie to 100+/-15 IQ. Wynik 120 jest więc powyżej przeciętnej. 

 

Pozdrawiam 

Psycholog Dorota Figarska 

 

1 rok temu
Dorota Figarska

Dorota Figarska

Dzień dobry, nie jest prawdą, że terapia na NFZ ma z góry określony maksymalny czas trwania. Trwa tyle, ile jest to konieczne. 

“Zmarnuje” to bardzo mocne słowo i kryje się za nim prawdopodobnie sporo lęku. Pierwsze tygodnie lub miesiące psychoterapii w zależności od nurtu służą w nawiązaniu relacji terapeutycznej i warto tak na nie patrzeć, nie wymagać od siebie niczego, na co się nie jest gotowym, a wykorzystać ten czas w miarę swoich realnych możliwości.

Pozdrawiam, psycholog Dorota Figarska           

 

 

1 rok temu
Martyna Tomczak-Wypijewska

Martyna Tomczak-Wypijewska

Dzień Dobry

W większości przypadków “ustawianie na lekach” nie zajmuje aż tyle czasu. Świetnie, że ma już Pani termin i możliwość skorzystania z takiej formy wsparcia.

Kolejna ważna sprawa to fakt, że psychoterapeuta dostosowuje tempo, rodzaj pracy do możliwości pacjenta. Specjalista bierze pod uwagę, że objawy pacjenta wpływają na jego funkcjonowanie- w końcu dlatego ktoś zgłasza się po pomoc.

Z mojego doświadczenia wynika, że wiele osób przed pierwszą sesją ma podobne obawy jak Pani ("boję się, że będę mieć pustkę w głowie,nie wyduszę z siebie ani słowa, nie będę wiedzieć co mówić"), a w trakcie/ po sesji okazuje się, że nie było tak źle. 

Przychodzi mi też do głowy, że udało się Pani napisać tą wiadomość tutaj, więc jeśli bardzo obawia się Pani pustki w głowie na sesjach może Pani notować sobie przed  co chciałaby Pani przekazać na sesji :)

 

Trzymam kciuki

Pozdrawiam

Martyna Tomczak- Wypijewska, psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo- behawioralny

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak sobie poradzić, kiedy psychiatra na NFZ ma bardzo odległe terminy?
Jak sobie poradzić, kiedy psychiatra na NFZ ma bardzo odległe terminy, a nie ma się pieniędzy na wizytę prywatną i nie ma się skąd pożyczyć? Mam wszystkie objawy depresji i nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
Czy jest możliwe prowadzenie psychoterapii 2 razy w miesiącu (chodzi o względy finansowe) czy ma to sens?
Czy jest możliwe prowadzenie psychoterapii 2 razy w miesiącu (chodzi o względy finansowe) czy ma to sens?
Dzień dobry. Chodzę już do psychiatry prawie od roku i niedługo mam teleporadę, bo coś się stało i nie można mieć takiej standardowej wizyty i boję się każdego dnia, bo nie wiem co powinnam zrobić. Czy powinnam powiedzieć, że nie brałam leków, które mi przepisano, bo nie mogłam wstać z łóżka i czułam się jak w depresji? Trwało to jakiś miesiąc. Boję się osądu. Czy powinnam również w końcu zdradzić swoją tajemnicę o radzeniu sobie z takim stanem w przeszłości?
Zacznę od tego, że mam dość zmienny humor.
Dzień dobry. Zacznę od tego, że mam dość zmienny humor. Znaczy, nie pamiętam, kiedy byłam szczey. Są dni, kiedy mam tak zły humor, że zdarza mi się płakać bez powodu nawet wśród ludzi. Budzę się po prostu ze złym humorem. A są dni, kiedy ten humor jest po prostu normalny. Nie widzę dla siebie przyszłości i czuję się beznadziejna i brzydka. Wszystko mnie dobija. Czy to jest ten moment, w którym powinnam umówić się na rozmowę ze specjalistą? Pozdrawiam.
Dzień dobry, mam parę pytań odnośnie swojego zachowania.
Dzień dobry, mam parę pytań odnośnie swojego zachowania. Obmyślałam to przez długi czas i nie mogę na to znaleźć odpowiedzi. Zauważyłam u siebie, że niezależnie od tego, co się dzieje, zawsze odcinam się od przeszłości, a dokładniej co jest z nią związane. Np. mój przyjaciel, z którym straciłam kontakt (bez żadnej kłótni). Po tym jak urwał się kontakt, blokuję i unikam wszędzie ich piosenek. Z koleżanką oglądałyśmy serial, ale straciłyśmy kontakt i kompletnie odcinam się od informacji o serialu i przestaję oglądać. Miejsca, w których często przesiadywałam ze znajomymi, próbuję unikać. Nie chcę oglądać czegoś jeśli pamiętam, że moja stara znajoma się tym fascynowała. Z tych wszystkich przykładów nie było żadnego, w którym urwał się kontakt przez kłótnie. Po prostu nasze ścieżki się zmieniły wraz z planami na życie. Czy jest to normalne zachowanie? Czy można to jakoś zmienić? Przeszkadza mi to w życiu czasami i domyślam się, że nie jest to norma.
Nie mogę się pozbierać po psychoterapii - czy mogła mi zaszkodzić?

Czy Psychoterapia może zaszkodzić pacjentowi? 

bo wiem, że bywają niemili, przez co pacjent cierpi i wcale nie terapeuci przypadkowi, tylko z certyfikatami. Ja po wielu latach się pozbierać nie mogę i żałuje, że się na to zdecydowałem

Nie potrafię czerpać satysfakcji z terapii
Uczęszczałam na terapię i nie potrafię czerpać satysfakcji z jej odbycia, nie potrafię wyciągnąć z tego treści dla siebie, mam poczucie, że jest to droga bez dobrego zakończenia i nie czuje aby mi pomagała :( Dodam, że mam problem w związku gdzie partner najprawdopodobniej ma cechy osoby narcystycznej bądź rys narcystyczny.
Czuję ogromne uciski i zawroty głowy, martwię się, że to przez sytuację życiową mojego brata. Nadszarpnęło to moją pewność siebie, możliwość radzenia sobie. Co zrobić?
Witam, mam problem z uporczywym bólem głowy, czuję jakby coś uciekało mi głowę, ściągało, czuję to w okolicy czoła, oraz ucisk z tyłu głowy, do tego doszły zawroty głowy, w kontaktach( rozmowach z innymi ludźmi) mam problemy rodzinne, związane z bratem, który w kwietniu tego roku próbował targnąć się na swoje życie ( choruje na schizofrenię od kilku lat), gdy był w szpitalu, po tym wydarzeniu przez około miesiąc było wszystko w porządku tzn, że mój nastrój " powiedzmy, że był ok", ponieważ miałam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, ale gdy po powrocie ze szpitala zauważyłam, że zachowanie mojego brata obróciło się o 180 stopni, to zaczęłam się martwić. Na co dzień pracuję, ogólnie jestem otwartą osobą, przeważnie uśmiechniętą i radosną, ale chyba to wydarzenie sprawiło u mnie natłok myśli i zmartwień, które wywołały u mnie ból głowy i zawroty głowy. Byłam bardziej zdenerwowana w środku w sobie, chociaż na zewnątrz nie pokazywałam tego. Do tego mój brat stał się bardziej nerwowy i porywczy, kiedy nigdy taki nie był. Chciałabym, aby wszystko wróciło do normy, ponieważ wiem, że jestem wartościową osobą, ale wydaje mi się, że ta sytuacja wywołała u mnie lęki oraz ten ból głowy, brakuje mi na pewno pewności siebie. Myślę, że to wszystko jest przez przewlekły stres, który zżera mnie od środka. Kiedyś potrafiłam robić się czerwona w niewygodnych pytaniach dla mnie, ale do tego się przyzwyczaiłam - raczej to jest dyskomfort urody. Chciałabym się pozbyć bólu oraz zawrotów głowy, czy będę musiała brać jakieś leki przeciwlękowe albo depresyjne, chociaż uważam, że nie muszę ich brać, wystarczy, że jakoś przepracuję ten temat.
Jak przekonać się do wizyty u psychologa/psychoterapeuty_ki?
W jaki sposób przekonać się do wizyty u psychologa bądź psychoterapeuty? Czuje , że problemy życia codziennego mnie przytłaczają
Cele w psychoterapii- czy dobrze je określam?
Zaczęłam niedawno psychoterapię, jestem po pierwszej wizycie. Czy moimi celami terapeutycznymi mogą być: zniknięcie objawów, które najbardziej mi przeszkadzają, poznanie przyczyny moich zaburzeń i przepracowanie tej przyczyny? Czy może to zbyt ogólne cele i powinnam zaproponować psychoterapeutce coś konkretnego, jak np. "będę mogła iść do pracy", "będę mogła znowu w pełni grać w moją ulubioną grę" czy "będę mogła znowu oglądać seriale"? To też by było zniknięcie moich objawów, bo to one mi przeszkadzają w robieniu tych rzeczy, ale cele by były bardziej obrazowe. Oczywiście o to samo co tu napisałam spytam się psychoterapeutki, ale myślę, że państwa opinia też byłaby pomocna.
Dlaczego większość terapeutów słodzi pacjentom? Dla mnie to szkodzi.

Dlaczego bardzo wielu, jeśli nie wszyscy terapeuci, próbuje pomóc "słodząc" pacjentom? Nie jest to klasyczna manipulacja, bo manipulacja ma na celu zaszkodzenie pacjentowi - ale jeśli pacjent nie ma odpowiednio wysokich umiejętności społecznych, może mu to zaszkodzić, ponieważ odbierze zachowanie takiego specjalisty literalnie. 

Przykładowo, ja przez znaczną większość życia, gdy słyszałam od wszelkich specjalistów, że jestem "niezwykle piękną, wspaniałą i inteligentną osobą", to tak naprawdę te osoby nie myślały tak naprawdę, ale chciały, żebym poczuła się lepiej. Ja jednak nie miałam wówczas wystarczających umiejętności społecznych, aby rozpoznać "słodzenie" i rozumiałam ich słowa LITERALNIE i rzeczywiście tak zaczynałam o sobie myśleć i stawiałam sobie poprzeczkę niezwykle wysoko - i ponosiłam sromotne porażki. Jednak te osoby - uważają wszystkich ludzi za niezwykle inteligentnych, więc tak naprawdę jest to dla nich standard, żeby każdemu mówić, że jest inteligentny, niebywale piękny, itd. 

Ja postrzegam rzeczywistość w taki sposób - według wszelkich naukowych danych, znaczna większość społeczeństwa znajduje się gdzieś pośrodku, jeśli chodzi o każdą cechę. Najwięcej z nas jest średnio inteligentnych, średnio pięknych, o średnim wzroście itd. Dla mnie inteligentny oznacza więc "należący do mniejszości, będący znacznie powyżej średniej populacji". Dla psychologów i psychoterapeutów oznacza to natomiast: "każdy człowiek, który nie ma upośledzenia umysłowego". Jednak mówienie, że to, iż ktoś nie ma upośledzenie umysłowego, jest dowodem na jego inteligencję, to tak jakby powiedzieć komuś: "jeśli nie masz 100 cm wzrostu, masz choćby 101, to znaczy, że jesteś wybitnie wysoki, gratuluję Ci". Nie , tak nie jest. To jest pełne spektrum, od osób skrajnie niskich - niskich - przeciętnych (których jest najwięcej) - wysokich - bardzo wysokich - ekstremalnie wysokich (których jest niezwykle mało). Mam wrażenie, że mówię o rzeczach oczywistych. Może po prostu nie rozumiem pewnych konwencji społecznych - dziś może po prostu jest taki "trend", że w dobrym tonie jest mówienie każdemu, że jest niezwykle wybitny, żeby ta osoba poczuła się lepiej, myśląc o sobie - a a niekoniecznie dlatego, że tak naprawdę jest. Może po prostu nie wyłapuję pewnych subtelnych niuansów komunikacji międzyludzkiej. Czy rozumieją Państwo, o czym piszę?

Czy terapeuta musi zgłosić molestowanie sprzed lat? Wątpliwości dotyczące tajemnicy zawodowej

Witam. Jest pewna bardzo ważna kwestia, o którą chciałabym dopytać. Przed laty, będąc 8-10 letnią uczennicą szkoły podstawowej, doświadczyłam molestowania ze strony swojej wychowawczyni. Trwało to 3 lata. Od tych wydarzeń minęło 15 lat, ale przez cały ten czas nie miałam odwagi o tym rozmawiać. W tamtych czasach po zajęciach wychowania fizycznego wszyscy wracaliśmy do klasy, zarówno chłopcy, jak i dziewczynki i tam się przebieraliśmy. Wychowawczyni również była obecna w klasie, nie wychodziła. Wychowawczyni podchodziła do mnie i pomagała mi się przebierać, mimo że nigdy nie prosiłam o pomoc. Pamiętam jak któregoś razu koszulka od WF zaplątała mi się z podkoszulkiem, który miałam pod nią. Mówiłam, że sobie poradzę, ale ona kazała mi podejść do siebie do biurka i wtedy mnie rozebrała, wskutek czego stałam przed nią i resztą klasy półnago. Nie nosiłam wówczas biustonoszy, byłam dzieckiem. Często poprawiała mi spodnie spontanicznie w klasie, na korytarzu, wkładając ręce pod nie. Czułam jej dotyk wszędzie z tyłu, z przodu, ale gdy próbowałam odejść, krępowała mi ruchy, przytrzymując mnie i beształa, że musi mi poprawić spodnie, bo "wyglądam jak fleja". Za każdym razem jak poprawiała mi koszulkę lub ją zdejmowała, czułam jej dłonie, sunące po całej mojej klatce piersiowej. To były wprawdzie szybkie ruchy, ale pamiętam swój dyskomfort i zażenowanie doskonale. Bardzo często dotykała mojego ciała przez ubrania, gdy "pomagała mi" z nimi. Nigdy jednak nie doszło do niczego więcej, tj. nie włożyła mi rąk pod bieliznę. Nauczyciele niejednokrotnie widzieli, jak ona poprawia mi spodnie na boisku, nikt nie zareagował. Gdy powiedziałam o tych zdarzeniach mojej matce pięć lat po fakcie, powiedziała, że to normalne, że wychowawczyni pomaga dzieciom w ten sposób. Nigdy już więcej nie poruszałam z nią tego tematu. Nie zamierzam tego zgłaszać oficjalnie, częściowo z powodu braku wiary w powodzenie, ale przede wszystkim ze wstydu. Od marca tego roku uczęszczam na terapię. Zapisałam się na nią z innego powodu niż tamto doświadczenie, lecz wiem, że ten temat również będzie musiał zostać w końcu podjęty. Chodzę na terapię do kobiety, która jest psychologiem klinicznym oraz terapeutą należącym do Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczo-Behawioralnej (PTTPB). Wedle mojej wiedzy, psycholog zostaje zwolniony z tajemnicy zawodowej, jeżeli życie pacjenta lub innych osób jest zagrożone, albo gdy tak stanowią inne przepisy. Z tego, co się orientuję, chodzi tu o ustawę o przeciwdziałaniu przemocy domowej oraz ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. Wiem także, iż art. 240 KK zobowiązuje do zawiadomienia organów ścigania o dokonaniu lub usiłowaniu popełnienia przestępstw opisanych w wyżej wymienionym artykule. Tu się nasuwa moje pytanie. Czy w tym przypadku, po takim wyznaniu, mój terapeuta byłby zobowiązany zawiadomić policję i tym samym, złamać tajemnicę zawodową? Nie wiem, czy opisane przeze mnie wyżej działania wypełniają znamiona przestępstwa z art. 200 KK, ale jeśli tak, to wedle przepisu z art. 240 KK, musiałaby o tym powiadomić policję. 

Jak to wygląda z Państwa perspektywy? Nie ukrywam, że ta niepewność bardzo mocno mnie hamuje w przerobieniu tego tematu na terapii. Z góry dziękuję za odpowiedź, pozdrawiam.

Psychoterapia eriksonowska - na czym polega i kiedy warto się zgłosić?

Na czym polega psychoterapia ericksonowska? W jakich problemach się na nią zgłosić?

Zmagam się ze stanami lękowymi, depresyjnymi, zespołem stresu pourazowego
Zmagam się ze stanami lękowymi, depresyjnymi, zespołem stresu pourazowego. Czasami nie potrafię zrozumieć sama siebie, ale też mam wrażenie, że inni mnie nie rozumieją. Jednego dnia się śmieje, drugiego płacze lub to i to tego samego dnia, mam straszne koszmary w nocy. Boję się o swoje bezpieczeństwo. Jestem matką dwójki dzieci, mąż się znęcał nade mną psychicznie, jestem w trakcie rozwodu. Toczą się sprawy sądowe przeciwko niemu. Jest to wszystko dla mnie bardzo trudne. Czuję przed nim ogromny lęk. Nie mogę podjąć pracy odradził mi psycholog, skierowanie mam do psychiatry po leki. Chciałabym wrócić do dawnego swojego zajęcia, ale nie potrafię, boję się, że mi nie wyjdzie, że nikt tego nie kupi itd. Nie wiem, co mam zrobić ze sobą. W ostatnim czasie lekarz wykrył u mnie cukrzycę typu 1. Jak żyć, gdy wokoło tak dużo negatywnych rzeczy? Jak się zmienić dla dzieci, aby miały szczęśliwą matkę? Mam nowego partnera i bardzo mnie wspiera, ale mimo wszystko nie potrafię się cieszyć życiem. Jest dla mnie zupełnie inny niż mąż i czasami uważam, że za dobry. Bo nigdy tego nie doświadczyłam tego, co mi on daje. Raz już byłam na lekach przeciwdepresyjnych. Ale się boję, czy one nie obniża mi libido, bo te wcześniejsze takie były. Wiem, że potrzebuje pomocy psychiatry i leków, bo jak psycholog powiedziała, za kilka miesięcy będzie ze mną gorzej. A dla swoich dzieci chcę żyć, chcę być silna, ale czasami jest naprawdę ciężko. Jak to wszystko ogarnąć, jak wziąć się za siebie? Tak bardzo chcę zmiany, a nie mam pojęcia od czego zacząć? Oprócz tego, że chodzę do psychologa...
Jak długo trwa terapia?
Dzień dobry, Mam krótkie pytanie do specjalistów. Jak długo trwa terapia? Na jaki okres powinienem się przygotować? Czy można wskazać jakieś ramy czasowe, po których faktycznie powinno być lepiej? Pytanie jest o tyle ważne, że terapia = koszta (i to nie małe) i chciałbym móc uwzględnić to w swoim budżecie.
Czy wcześniejsze problemy z odżywianiem (zaburzenia odżywiania, anoreksja), może być powodem rozpadu związku.
Dzień dobry, czy wcześniejsze problemy z odżywianiem (zaburzenia odżywiania, anoreksja), może być powodem rozpadu związku. Partnerka wiele lat temu miała problem z anoreksją, z którym sobie "teoretycznie" poradziła. Od jakiegoś czasu problem wagi niestety powraca (162cm/45kg), jest to jednak tłumaczone gorszym okresem, stresem (osobiście nie widzę problemu z głodzeniem się, ale porcje jedzenia zmalały). Jednym z tych powodów jest pogorszenie i rozpad naszego związku, który dla mnie nie do końca jest zrozumiały. Partnerka tłumaczy go wygaśnięciem uczucia (przez różnicę odległości nie mieszkaliśmy razem, co było głównym powodem), obawami co będzie, odpowiedzialnością za mnie (przeprowadziłem się do niej, rezygnując z pracy). W związku zaczęła odczuwać duszność, ograniczenia, zawłaszczenie przestrzeni (nigdy się wzajemnie nie ograniczaliśmy i po zamieszkaniu razem pod tym względem nic się nie zmieniło), strach. Ze swojej strony odczułem u partnerki zmiany nastroju, złe samopoczucie, smutek. W związku byliśmy zgodni, mieliśmy wspólne pasje i zainteresowania i fajnie się rozumieliśmy a 'jedyne' konflikty były ze względu na to, że mieszkaliśmy zbyt długo oddzielnie (4 lata - i to była moja wina). Ponieważ bardzo martwię się o swoją "byłą" partnerkę, to czy cała ta sytuacja może mieć coś wspólnego z wcześniejszymi problemami odżywiania, strachem przed zmianami, przed wejściem w stały związek?
Czy z nerwicy można wyjść?
Czy leczenie PTSD jest skuteczne? Objawy nawrotu po traumatycznych doświadczeniach z dzieciństwa
Czy wyleczenie PTSD jest całkiem możliwe ? Czy raczej ma tendencję do nawrotów ? PTSD to zaburzenie czy choroba? Witam , w przeszłości w wieku 11 ,12 lat doświadczyłam molestowania, gwałtu powtarzającego się ze strony kuzyna. Teraz mam 22 lata . Dopiero w wieku 16 lat ( jak doszło do mnie co tak naprawdę się wydarzyło) zdecydowałam się opowiedzieć co się wydarzyło . Moje funkcjonowanie w tamtym czasie znacznie się pogorszyło . Doświadczałam nawracajacych natretnych myśli zwiaznych z tatymi wydarzeniami . Towarzyszył mi też ścisk w żołądku . Moja koncentracja znacznie się pogorszyła w szkole nie potrafiłam się skupić . Trafiłam do terapeutki . Terapeutka stwierdziła że mam objawy PTSD . Zaczęłam terapię z terapeutka poznawczo-behawioralną '' Metodą przedłużonej ekspozycji . Po rocznej terapii poczułam ulgę objawy które mi towarzyszyły znikły... Później w wieku 22 lat ( czyli teraz obecnie ) zaczęłam doświadczać na nowo jak dla mnie wtedy dziwnych zachowań . Miałam strach przed bliskim kontaktami z mężczyzną , trudności w zaufaniu mężczyzną z zbudowania jakiegoś związku czegoś więcej . Na dodatek ciągle doszukiwałam się jakiś groźnych niebezpiecznych sytuacji które mogą się stać ( albo ze zostanę napadnięta , albo porwana albo jakiś mężczyzna zrobi mi znowu krzywdę ) miałam jakieś takie strachy , cały czas byłam też w trybie czuwania że cos może się stać jakiś mężczyzna szedł koło mnie dłużej czas ja zmieniałam drogę czy się zatrzymywałam bo zawsze wydawało mi się to podejrzane i miałam w głowie jakieś straszne scenariusze. Albo co chwile zatrzymywanie się i rozglądanie czy nie ma za mną nikogo czy nikt za mną nie idzie... Na dodatek trzymało się mnie poczucie winny za sytuacje z przeszłości obwiniane że mogłam zrobić coś więcej by się bronić . Kiedy objawy zaczęły się nasilać a mnie psuło to komfort i jakość życia , Postanowiłam udać się po pomoc . Tym razem ( trochę z braku wyboru ) w moim miejscu zamieszkania poszłam do terapeuty mężczyzny . To też terapeuta poznawczo-behawioralny . Chociaż na początku nie chciałam iść do mężczyzny bo stwierdziłam że to za trudne i ze swobodniej o tego typu tematach będzie mi rozmawiać z kobietą . Za namową najbliższej przyjaciółki i trochę też z braku wyboru zdecydowałam się na terapię u tego specjalisty. Jak określiła moja przyjaciółka może to być dla mnie wręcz dobre pomocne praca z mężczyzną . I racja to był strzał w dziesiątkę czuje się bardzo zaopiekowania na dodatek terapeuta jest bardzo empatyczny i wspierający . On podczas sesji stwierdził że to są mimo wszystko dalej objawy PTSD wiedząc że już jestem po jednej terapii . Pracujemy teraz terapią '' Przetwarzania poznawczego w zespole stresu pourazowego " bardzo ciężka jest dla mnie ta terapia ale wiem że jest konieczna żeby poczuć ulgę . Zresztą terapeuta powiedział że nie proponowałby mi takiej terapii takiego rozwiązania sprawy gdyby nie wiedział że tego nie udźwignę.. a wierzył że dam radę . Czuje że powoli wychodzę na prostą..
Jak arteterapia może pomóc w radzeniu sobie z emocjami i frustracją?

Czasem czuję, jakby coś we mnie się gotowało, ale kompletnie nie wiem, jak to wypuścić. Słowa... po prostu nie działają. 

Kiedy próbuję coś powiedzieć, mam wrażenie, że to, co wychodzi, jest jakieś płaskie, niepełne, jakby nie oddawało tego, co czuję naprawdę. Wszystko to we mnie siedzi i kumuluje się w coś, co męczy mnie psychicznie, aż nie mogę złapać oddechu. 

Czuję się bezsilny i sfrustrowany, bo nie mam pojęcia, jak to rozładować.

Zastanawiam się, czy nie mógłbym spróbować czegoś innego, jak na przykład... sztuka? Może to brzmi dziwnie, ale myślę, że gdyby dać sobie przestrzeń na coś takiego, jak rysowanie, malowanie, może nawet rzeźbienie, mógłbym coś z tego wydobyć, co teraz nie chce wyjść na wierzch. Jak działa arteterapia? Co właściwie się robi na takich sesjach? 

Chciałbym wiedzieć, czy są jakieś proste rzeczy, które mogę zrobić sam w domu — coś, co pozwoli mi złapać kontakt z tym, co się we mnie dzieje, ale bez presji mówienia. I czy taka terapia może naprawdę pomóc mi lepiej zrozumieć siebie? 

Nie utrzymałem się w żadnej terapii, bo zamiast uzyskać pomoc w pracy nad swoimi wielkimi wadami i błędami, które w sposób uzasadniony niszczyły mi życie, słyszałem, że te wady wcale nie są takie wielkie i moja postawa jest subiektywna.
Dzień dobry, skąd bierze się postawa wszechstronnej akceptacji niedoskonałości pacjentów wśród terapeutów? Od dawna zauważam, że znaczna większość psychoterapeutów bagatelizuje wady pacjentów, "słodzi" im, zachęca ich do myślenia bardzo życzeniowego na swój temat i obniżenia wymagań wobec siebie do absolutnego minimum. Przykłady, jakie zaobserwowałem, to: "Masz słabe wykształcenie? To świetnie, wielu polityków i noblistów ma wykształcenie podstawowe, a do tego wykształcenie dzisiaj nic nie znaczy. Einstein też był słaby w szkole", "Ważysz za dużo? Mężczyznom podobają się bardzo krągłe kobiety, masz piękne kształty!", "Jesteś zwalniany z każdej pracy z uzasadnionych, bardzo racjonalnych powodów, niewynikających absolutnie z patologii czy złośliwości? Na pewno się na Ciebie uwzięli, to o nich świadczy, jeśli ktoś kogoś krytykuje, to ma przede wszystkim problem ze sobą, a TY jesteś na pewno bardzo inteligentny!", "Profesor Cię skrytykował, bo jesteś zagorzałym antyszczepionkowcem i swoją antynaukową postawą możesz szkodzić innym? "Co z tego, jeśli ktoś kogoś krytykuje, to o nim świadczy, a nie o Tobie, a tak w ogóle to profesorowie zostają profesorami tylko dlatego, że kolega trzyma ich na uczelni", "Osoba dorosła robi ogromne błędy ortograficzne? Jak możesz ją oceniać, może mieć dysleksję!" Zgodnie z tą logiką dysleksję miałaby w takim razie połowa naszego społeczeństwa, bo właśnie tyle osób robi błędy, a to raczej nie jest możliwe. Rozumiem, że są osoby, które mają wobec siebie zbyt wysokie wymagania, ale psychologowie i psychoterapeuci zdecydowanie przesadzają z zachęcaniem pacjentów do obniżania wymagań wobec siebie. Moim zdaniem taka postawa może być szkodliwa. Na przykład osoba, która usłyszy, że wykształcenie zawodowe jest super, a wykształcenie nie świadczy o człowieku, zrezygnuje z jakiegokolwiek kształcenia się, a to może doprowadzić ją do chronicznego bezrobocia! Dlaczego Państwo tak robią, są Państwo autorytetami! Uważam, że postawa akceptacji wszelkich niedoskonałości zdecydowanie poszła za daleko. Z tego powodu ja nigdy nie utrzymałem się w żadnej terapii, bo zamiast uzyskać pomoc w pracy nad swoimi wielkimi wadami i błędami, które w sposób uzasadniony niszczyły mi życie, słyszałem, że te wady wcale nie są takie wielkie i moja postawa jest subiektywna. Według mnie nie wszystko w życiu jest subiektywne. Istnieją osoby, których opinie są dalsze od prawdy niż inne (np. antyszczepionkowcy). Istnieją osoby gorzej wykształcone, a wykształcenie podstawowe jest obiektywnie gorsze. Istnieją osoby, które są nieukami - przykład ogromnych błędów ortograficznych. Uważam, że to, co mówię, jest zasadną krytyką terapeutów.