Left ArrowWstecz

TW. Bardzo pragnę śmierci, czuję, że za nią tęsknię.

Witam, mam 37 lat. Jestem po prawie udanej próbie. Żyję, bo ktoś zadzwonił po pogotowie. Do próby doszło 5/6 lat temu. Po wyjściu ze szpitala obsesyjnie chciałam się dobić. Wtedy pojawiły się omamy (ta obsesja dobicia się była tak silna, że aż wywołała omamy słuchowe, czuciowe i wzrokowe, wcześniej ich nie miałam). Nie zrobiłam sobie krzywdy, bo nie miałam na to siły. Na początku nie mogłam utrzymać sztućców w ręce. Chodzenie - wysiłek ponad siły... Dziś biegam na małych dystansach (jak mam dobry dzień to 500m dam radę). Teraz niby jest dobrze w porównaniu do tego, co było wcześniej. Kiedy uspokoiłam silne pragnienie dobicia się, omamy prawie zniknęły. Pojawią się tylko w silnie stresowych sytuacjach (chciałabym dowiedzieć się jak takie coś nazywa się w psychologii - chodzi mi o omamy). Jednak cały czas tęsknię za śmiercią. Dla mnie to, że przeżyłam było tak samo silną traumą jak strata bliskiej osoby. Śmierć to dla mnie ktoś bliski. Prawie umarłam i bardzo tęsknię za uczuciem umierania. Psychicznie to uczucie zżera mnie od środka. Od jakiegoś czasu oglądam filmy edukacyjne na temat samobójstw na YT. To jak rozdrapywanie ran po stracie bliskiej osoby. To tak jakby rodzic oglądał filmy z imprez rodzinnych i patrzył na swoje dziecko... Lata chodzenia do psychologów i psychiatrów niczego nie zmieniają. 5 lat chodzenia do jednego specjalisty nie dało żadnej diagnozy (inni też nie dali żadnej diagnozy)... Nie wiem co mi jest, z czym się borykam. Nie wiem, czy mam jakieś zaburzenie, czy chorobę psychiczną za to wiem, że bardzo silnie wyuczyłam się ukrywać problemy. Dla otoczenie jestem spokojną, beztroską osobą, która robi co chce. Nikt nie zna prawdy o mnie. Nie wiem jakie chciałabym zadać pytanie. Bardziej chciałabym przeczytać opinię. Pozdrawiam serdecznie.
Anna Gwoździewicz-Krzewica

Anna Gwoździewicz-Krzewica

Witam,
dziękuję za podzielenie się swoją historią. To, co opisujesz, jest bardzo trudnym doświadczeniem i chciałabym, żebyś wiedziała, że Twoje uczucia są ważne i zasługują na uwagę. Omamy, które pojawiły się w związku z Twoją silną chęcią do samobójstwa, mogą być związane z ciężkim stresem i ekstremalnym cierpieniem psychicznym. W literaturze psychologicznej omamy słuchowe, wzrokowe i czuciowe w kontekście poważnych zaburzeń nastroju i traumy mogą być związane z różnymi diagnozami, w tym zaburzeniami nastroju, psychotycznymi lub reakcjami na ekstremalny stres. Twoje opisy tęsknoty za śmiercią i przeżywanej traumy z powodu tego, że przeżyłaś próbę samobójczą, są bardzo głębokie i złożone. To może sugerować, że masz do czynienia z przewlekłą traumą i depresją, a także być może innymi zaburzeniami nastroju lub osobowości, które nie zostały jeszcze dokładnie zdiagnozowane. Ale, tak, jak napisała moja poprzedniczka, konieczna jest diagnoza psychiatry. 

Twoje doświadczenie ze specjalistami zdrowia psychicznego, od których nie uzyskałaś jasnej diagnozy mimo wieloletnich prób, może być frustrujące. Niestety, zdarza się, że złożone przypadki psychiczne są trudne do zdiagnozowania i wymagają specjalistycznej oraz długoterminowej opieki. Jednym z kluczowych kroków, które możesz podjąć, to ponowne skonsultowanie się ze specjalistą zdrowia psychicznego, który może mieć doświadczenie w pracy z pacjentami po próbach samobójczych i w stanach chronicznej depresji oraz traumy. Terapia, która skupia się na traumie to np. EMDR. Również udział w grupach wsparcia dla osób, które przeżyły próby samobójcze, może dać Ci poczucie wspólnoty i zrozumienia, co jest nieocenione w procesie zdrowienia.

Ważne jest, abyś nie rezygnowała z szukania pomocy, nawet jeśli do tej pory nie znalazłaś skutecznej terapii. Twoje zdrowie psychiczne jest ważne i zasługujesz na wsparcie oraz odpowiednie leczenie.

Pozdrawiam serdecznie i życzę ci siły w dalszej drodze do zdrowienia,
psycholog Anna Gwoździewicz

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

borderline

Darmowy test na osobowość borderline (EDGE25-Q)

Zobacz podobne

Odkąd pamiętam nie potrafię panować nad złością, wybucham automatycznie, najgorsze jest to że moje reakcje są zazwyczaj nieadekwatne do sytuacji
Witam, odkąd pamiętam nie potrafię panować nad złością, wybucham automatycznie, najgorsze jest to że moje reakcje są zazwyczaj nieadekwatne do sytuacji czyli jest jakas sytuacja czy problem do rozwiązania bądź przegadania a ja wybucham złością i krzykiem tak jak by coś się wydarzyło do tego jeżeli ktoś mnie zrani, oszuka czy sklamie nie potrafię już w towarzystwie takiej osoby spędzać czasu tylko się odcinam
TW. Próba samobójcza, nie mam już siły, trudności finansowe, związkowe. Za mną mnóstwo terapii.
Dzień dobry, nie wiem ile mam miejsca, spróbuję się streszczać. Mam 25 lat, studiuję zaocznie 2. rok psychologii. Za mną 6 nieudanych terapii psychodynamicznych i terapia schematów, która zmieniła moje życie. Ale miała trwać rok, a w połowie nie było mnie dłużej stać. Mam borderline, ADHD i podejrzenie spektrum, ale diagnostka stwierdziła, że na końcu może powiedzieć, że nie wie (różnicowanie z traumą) więc przerwałem. Praca to dla mnie koszmar, bo źle rozumiem instrukcje a jak się czegoś trzeba domyślić to źle się domyślam. Jak potrzebuję o coś zapytać to słyszę "jak możesz tego nie wiedzieć" więc przestałem pytać, popełniam masę błędów, mimo że robię sobie w telefonie notatki. W rezultacie boję się ludzi (na co dzień też), nienawidzę siebie i zwalniam. Dwa lata zmagałem się finansowo, doszło do tego, że dorabiałem na prostytucji. To było łatwiejsze niż 8h np. w fast foodzie, w trybie walcz uciekaj. Zakochałem się w kliencie. Wydawało się, że jest wzajemność, mówił różne rzeczy, w tym, że chciałby tam zaparkować na stałe. Pochwalił moją inteligencję, co jest dla mnie ważne. Niesamowicie się rozumiemy, mamy podobne charaktery, jesteśmy też dobrani w łóżku. Miał wybrać i wybrał - żonę. Nie widzę już sensu w życiu. Nie chcę być już sam. Myślałem, że wymarzona praca terapeuty schematów wypełni mi pustkę, ale nie zapowiada się. Nie potrafię pojąć, że spotkałem kogoś idealnie dobranego i ta osoba mnie nie chce. Nienawidzę spotykanych na ulicach par. Nawet nie wiedzą, że mają supermoc. Moje życie nie ma żadnego sensu. Lubię dowiadywać się nowych rzeczy, ale co z tego, na nikogo to nie wpływa. Nikt mi nie towarzyszy. Nie robi żadnej różnicy, że codziennie wstaję z łóżka. Teraz szukam pracy po przeprowadzce i telefon milczy. Zrobiłem bardzo dobre CV, a potem jeszcze rozmowa nie do przejścia - utrzymuj kontakt wzrokowy, nawiąż small talk, spraw wrażenie sympatycznego, zadawaj pytania. Czuję, że nie ma dla mnie miejsca na tym świecie, od zawsze. Miałem próbę w grudniu, ale niestety przeżyłem. Nie wiem po co. Pierwszy raz próbowałem się zabić w 6. klasie podstawówki, potem w gimnazjum. Nikt tego nie widział, zawsze planuję tak, by nikt mi nie przeszkodził i sam muszę siebie przekonać, że to moje jedyne życie i póki żyję coś może się zmienić. Nie wierzę, że uda mi się uzbierać na terapię i wyzdrowieć. Nie wierzę już w miłość. Czuję się tak potwornie sam. Zostawiłem większość przyjaciół we Wrocławiu, łatwo było ich poznać przez studia, a w Łodzi mam zaoczne i jest trudniej. Cieszę się, że nie mam przerwy w studiach, ale tryb podoba mi się mniej - nie da się żyć studiami. To jedyna dziedzina w życiu jaka mi wychodzi. Nie wiem jakie mam pytanie, i tak na dniach się zabiję wreszcie, bo nie mogę znieść tej samotności i pustki.
Kryzys suicydalny - czuję się niekochana, nierozumiana i samotna.
Nie mam już siły na nic. Mam dość wszystkiego. Chciałabym połknąć opakowanie tabletek nasennych i już się więcej nie obudzić. Chciałabym już nic nie czuć. Nie dogaduję się z rodzicami. Czuję się, jakbym była ich największym problem. Nigdy nie są ze mnie dumni, nigdy nie widzą, gdy się staram, a gdy staram się im wytłumaczyć, co czuję to mam wrażenie, że nie rozumieją co do nich mówię. Rano nie mam siły iść do szkoły. Psychicznie sobie nie radzę i nie mam z kim porozmawiać. Nie mogę na nikogo liczyć. Tęsknię za dzieciństwem, tęsknię za miłością. Chciałabym mieć normalną kochającą się rodzinę a nie codzienne krzyki i wrzaski. Chciałabym normalnie rozmawiać. Cały czas myślę. Nie wytrzymuję tego uczucia stresu, które bierze się znikąd. Nie wytrzymuję już. Chciałabym, by mnie ktoś zrozumiał.
Mąż krytykuje i lekceważy, ale twierdzi, że kocha - jak radzić sobie z huśtawką emocjonalną?

Mąż od roku jest czuły, nie wyzywa mnie, nie poniża, lecz potrafi krytykować każde słowo, które wypowiem odbiera jako atak jego osoby, że ja się o wszystko cyt ,, odpier....m,, ,o wszytko obwinia mnie, swoich błędów, zagrywek nie widzi, nie chce widzieć. 

Mimo wszystko twierdzi, iż mnie kocha, że jestem jego na zawsze. Sytuacja np. taka: pytam się, dlaczego nie odpisałeś mi na sms.?? Jego zachowanie, ataki agresja słowna, rzuca telefonem i po prostu mnie olewa. Zamyka oczy, jak do niego mówię, lekceważy. Po chwili kiedy naprawiłam mu coś w telefonie on do mnie nagle jakby nic się nie stało tekst cyt.,, przepraszam nie powinienem tak się zachować..,, nie wiem, czy on bierze sobie coś do serca czy zamydla oczy, aby wybielić samego siebie?? 

Potrafi powiedzieć, że ja stwarzam do awantur. Lecz za każdym razem to ja wychodzę z inicjatywą, staram się spokojnie z nim rozmawiać, aby opanował emocje, usiadł porozmawiać spokojnie. Niestety na nic jest zapary i uparty. Mąż nie interesuje się życiem rodzinnym, dziećmi nawet moimi oczekiwaniami, potrafi mówić min cyt,, mam wyjeb..ane,,. 

Czy to miłość paltoniczna, czy uciekać od niego czy jednak gdzieś jest uszczerbek uczuć??? Za każdym razem pisze mi, że ślicznie wyglądam, że ma na mnie ochotę. Nie mam co narzekać, sprawy intymne są na plus. Mąż raz super facet, raz jakiś opętany, nie potrafi wyjaśnić, czemu co się dzieje, mówi, że nic, ale jednak zauważam, że coś nie tak. Bardzo proszę o poradę co myśleć, co robić jestem już bezsilna, bezradna. Kocham go, lecz takie zmiany nastroju mnie dobijają, nie mam siły. 

Mówiłam o tym mężowi, pocałował mnie, zapewnia o szczerych uczuciach. Czy coś tu nie tak??? 

Widzę, że nie da się z nim logicznie porozmawiać...ciągle baza praca sex praca sex, nic innego nie interesuje nie rozmawiamy o czymkolwiek

Chorując na depresję i dostając diagnozę raka, pomyślałem, że to koniec cierpienia. Jestem wyleczony, jednak nie podejmuję cyklicznych badań.
Witam, obecnie mam 29 lat. Od dłuższego czasu mam depresję. Jakiś czas temu zdiagnozowano u mnie nowotwór. Gdy usłyszałem o tym, to poczułem swego rodzaju ulgę, że to możliwe, że będzie już koniec. Z drugiej strony podjąłem walkę i wiadomo, że bałem się o zdrowie, ale było jakieś takie zadowolenie z tej sytuacji (gdy usłyszałem diagnozę to pierwsza moja myśl to była dosłownie słowo w słowo "aa czyli to już koniec cierpienia"). Ciężko to opisać. Ostatecznie można tak powiedzieć, że udało mi się wyleczyć raka. Teraz mam bardzo duże szanse na bycie zdrowym w 100%. Muszę tylko robić okresowe badania krwi na obecność markerów oraz robić rezonans/TK. Nie zgłaszam się do lekarza, sam nie wiem czemu. Trochę czuje się, jakbym robił sobie sam krzywdę, ale nie czuję takiej potrzeby, żeby pójść się przebadać. Zdaje sobie sprawę, że jakbym miał jakieś przerzuty, to bym tego prawdopodobnie nie przyjął jakoś na spokojnie, ale z drugiej strony mam takie wrażenie, że popełniam swego rodzaju samobójstwo. Kiedyś miałem myśli samobójcze. Nie uważam, że były to myśli jakoś szczególnie silne. Ogólnie uważam, że nie byłbym w stanie zrobić sobie czegoś. Czy ktokolwiek miał do czynienia z takim przypadkiem jaki mam ja? Nie potrafię znaleźć informacji na internecie, żeby ktoś się "ucieszył", że ma raka albo żeby podjął taką, można to nazwać, próbę samobójczą polegającą na po prostu normalnym życiu, ale bez podjęcia leczenia, które może, ale nie musi doprowadzić do jakiś problemów zdrowotnych.
trauma

Trauma - co to jest i jak sobie z nią radzić?

Trauma psychiczna to głębokie zaburzenie emocjonalne o długotrwałym wpływie na życie. Zrozumienie jej przyczyn, objawów i metod radzenia sobie jest kluczowe dla zdrowienia. Artykuł omawia, czym jest trauma, jak wpływa na psychikę i jak sobie z nią radzić.