Left ArrowWstecz
Od długiego czasu nie mogę znaleźć pracy. Jest to tym bardziej niepokojące, że mam już ponad 30 lat i martwię się, kiedy wreszcie zacznę zbierać składki na emeryturę. Jak mogę sobie przetłumaczyć tę sytuację, żeby uzyskać spokój i móc tym samym dużo efektywniej szukać pracy?
Aleksandra Pawlak

Aleksandra Pawlak

Niepokój i lęk o przyszłość są naturalne w kontekście trudności zawodowych. W mojej ocenie warto się przyjrzeć przeszkodom, które stoją na drodze do znalezienia pracy oraz aspektowi zamartwiania się. W terapii poznawczo - behawioralnej są metody, które u wielu osób sprawdzają się by poradzić sobie z takimi problemami. Zalecam konsultację by zaplanować dokładnie cele i znaleźć odpowiednie metody by je osiągnąć. 

2 lata temu
Karolina Łagodzka-Dubikowska

Karolina Łagodzka-Dubikowska

Strach związany z poszukiwaniem pracy jest naturalny. Szczególnie obecnie kiedy sytuacja na rynku nie jest łatwa. Natomiast strach nie powinien powstrzymywać przed działaniem. Aplikując na różne stanowiska jest ryzyko, że możesz zostać nieprzyjęty do pracy, ale nie aplikując masz 100% gwarancję, że nie zostaniesz przyjęty. 

10 miesięcy temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie mogę poradzić sobie z nerwami, wszystko mnie wkurza, złoszczę się ciągle na mojego chłopaka
Nie mogę poradzić sobie z nerwami, wszystko mnie wkurza, złoszczę się ciągle na mojego chłopaka i przez to niszczę relacje. Nie wiem dlaczego tak jest, ale od dłuższego czasu strasznie mnie irytuje cokolwiek zrobi, w przeszłości zdarzyło mu się kilka razy mnie okłamać, były to sprawy, typu nie gram, a gram, siedzę w domu, a gdzieś wyszedł. Od tego czasu nie potrafię mu zaufać, ciągle doszukuje się kłamstwa, chociaż wiem, że mnie nie okłamuje, chyba. Zawsze jest to chyba. Do tego ciągle zmienia prace, żyje z dnia na dzień, nie przejmując się jutrem, twierdzi, że zmieni prace, bo chce dobrze. Ja jestem typem osoby, która lubi mieć wszystko poukładane i każda taka zmiana, to zmiana również mojego życia, ponieważ wcześniej zaplanowane wakacje czy chociażby spotkania, nie mogą się odbyć, bo on zmienia prace i nie dostaje urlopu. Nie mogę zrozumieć dlaczego każda praca mu nie pasuje, jak zmienia je z błahych powód, bo szef go wkurza, bo coś, mam wrażenie, że jest to całkiem niedojrzałe i boje się, że to się nigdy nie zmieni, a planując z nim przyszłość nie chciałabym martwić się co 2 miesiące czy jest co włożyć do garnka. Ciągle obiecuje, że się to zmieni i jest tak samo. Nie potrafię tego zrozumieć, przez to stale się kłócimy, wszystko co zrobi sprawia, że się wściekam, wkurza mnie już nawet jak coś opowiada, co się dzieje, mam wrażenie, że jest już to przesadnie, ale nie wiem jak powstrzymać emocje, żeby nie skomentować tego. Boję się, że nas związek przez ciągłe kłótnie się rozpadnie i chciałabym zaprzestać denerwowanie się na niego, ale nie wiem jak, wybuchła jakaś fala goryczy i nienawiści, której nie jestem w stanie opanować. Chce, żeby nasze relacje się poprawiły, nigdy nie byliśmy parą jak z filmu, ale dogadywaliśmy się i czas, który spędzaliśmy razem, był tym na który czekałam zaraz po tym jak się rozstaliśmy. Teraz jest to spotykanie praktycznie z przyzwyczajenia, oboje to czujemy, ale boimy się coś zmienić, dotknąć, czy nawet lepiej przytulić, w tych sprawach również stałam się bardzo oschła, ponieważ taki kontakt w moim przypadku zawsze wychodził z serca. A teraz czuję, że jest krzywdzone i łamane i nie mogę się do niego zbliżyć jak kiedyś. I uważam, że nie jest najlepszym sposobem po prostu zerwanie, chce coś z tym zrobić, bo wierze, że w każdym związku zdarzają sie kryzysu, potrzebuje po prostu pomocy, jak wstrzymywać złą energię, komentarze…
Jak poradzić sobie z trudami pracy jako sprzątaczka i wykorzystać posiadane wykształcenie?

Witam, Podjęłam się pracy na stanowisku sprzątaczki. Jest to mała firma sprzątająca, która zatrudnia zaledwie 10 osób. Byłam tydzień, już pracowałam, lecz nie wiem, czy dam sobie radę w tym, bo to sprzątanie głównie domów prywatnych. Domy są różne i duże. Niektóre są bardziej wymagające np. od dzieciaków pokoje czy białe z żywicy podłogi do odkurzania i parowanie myjka. Donice duże, które blokują dostęp do rogów i innych miejsc. Sierść od psa lub kota jest ciężka do sprzątania głównie na białych podłogach. Ogrody szklarnie różne takie oszklone z jasną podłogą. Jest mi ciężko, ogólnie 4 dni pracowałam pierwszy tydzień pod rząd teraz będzie 5 dni pod rząd, ale po 4 dniach byłam mega wykończona. Jest to ciężka praca, ale muszę gdzieś zarabiać i coś robić, bo muszę mieć na życie na opłaty i swoje podstawowe potrzeby. Niestety na rękę jest 19 zł i też jest to niewiele, ale zawsze 100 zł na dzień się zarobi przy 5 h sprzątania. I to jest dla mnie dużo, ale ogólnie praca ciężka i nie wiem, co dalej robić czy odpuścić i szukać nadal czegoś, czy po prostu pozostać jakiś czas. Poza tym jestem wykształcona, mam studia w kierunku Turystyki, mam też kursy z księgowości, ale niestety do tej pory nie znalazłam nic pod mój profil zawodowy, więc muszę się zadowolić sprzątaniem.

Czuję się bardzo zażenowany i zawstydzony, że moje życie niespodziewanie zmieniło się w sposób, którym nie mogę być zbyt dumny.
Czuję się bardzo zażenowany i zawstydzony, że moje życie niespodziewanie zmieniło się w sposób, którym nie mogę być zbyt dumny. Zawsze byłem świetnym uczniem, pełnym charyzmy i otoczonym wieloma przyjaciółmi. Miałem wrażenie, że jestem nie do zatrzymania. Niestety, po nagłym rozpadzie mojej rodziny, moje życie nabrało zupełnie innego kierunku. Popadłem w ciężką depresję, która uniemożliwiła mi normalne funkcjonowanie. W celu uniknięcia tego okropnego uczucia, szukałem ucieczki w delikatnych nałogach, takich jak imprezy i marihuana, co tylko pogłębiło moje problemy. W ciągu zaledwie roku, zamiast być postrzegany jako dobry i ogarnięty człowiek, zacząłem być odbierany jako osoba, która straciła zmysły lub zmieniła drastycznie priorytety. Nie udało mi się dostać na wymarzone studia, co uniemożliwiło mi osiągnięcie celów, jakie sobie postawiłem. Próbowałem poprawić sytuację, podjąłem tymczasem inne studia, aby wyjść z przygnębiającej sytuacji, ale byłem już na wyczerpaniu i nie miałem ochoty na nic, nawet na życie. Nikt nie chciał mnie zrozumieć ani porozmawiać ze mną. Czułem, że moja mentalność zmieniła się tak bardzo, że niektórzy nie byli w stanie pojąć, co się ze mną dzieje. Problemy rodzinne i finansowe zmusiły mnie do zarabiania na swoje utrzymanie, co wymusiło całkowitą zmianę planów. Zmieniłem swoje otoczenie, miasto i wybrałem techniczny kierunek studiów, który zapewnił mi dobrą pracę na początek, ale nie jestem z niego do końca zadowolony (nie wiem dlaczego!). Chociaż lubię tę nową dziedzinę, która jest interesująca i dynamiczna, wciąż myślę o tym, co byłoby, gdybym dostał się na wymarzone studia. Nie podejmę ponownej próby, gdyż w trakcie nich przez kilka lat nie miałbym możliwości zarobku na siebie. Obecnie czuję się bardzo zestresowany i zmęczony, a moja charyzma i energia zniknęły. Zauważyłem, że wraz z utratą moich najlepszych cech, ludzie zaczęli powoli się ode mnie oddalać, co jest dla mnie bardzo bolesne. Mogę policzyć na jednej ręce, ile osób próbowało porozmawiać ze mną na temat mojego stanu (łącznie z rodziną). Z zewnątrz wyglądam na osobę, która radzi sobie dobrze i jest pogodna, ale w środku czuję się kompletnie inaczej. Nie wiem, co mam o tym myśleć, przytłacza mnie to.
Jak radzić sobie z depresyjnymi myślami i stresem podczas poszukiwania pracy w księgowości

Witam, ciężko się czuję, nie wiem sama, co się dzieje. Mój stan to myśli depresyjne i martwienie się o przyszłość. Jestem w trakcie szukania zatrudnienia. Czasem wysyłam CV do miejsc odległych od miejsca zamieszkania. Jedną rozmowę już mam za sobą, a raczej dwa etapy rozmowy. Strasznie długo to wszystko trwa i nie wiem, co począć ze sobą. Czasem czuję, że te stanowiska pracy są dla mnie za ciężkie, za trudne. Już po samych rozmowach czuję się zdezorientowana. Nie śpię po nocach. Jak wychodzę z rozmowy, to mam duży stres. Składam CV i głównie szukam pracy w księgowości. Zrobiłam kurs, zdałam egzamin. Jest to dla mnie duży sukces i jestem sobie wdzięczna za to, lecz widzę, że ciężko się gdzieś dostać. Są wymagania za duże. Czasem, zamiast pracy, pytają/rozmawiają o moim życiu osobistym, chcą się dowiedzieć, co i jak, czy mąż pracuje, czy ma stałą pracę i czy dzieci planuję. Niestety, wścibskość ludzka nie zna granic. Nie potrafię tego inaczej nazwać. Proszę o radę, co w takiej sytuacji zrobić.

Po stracie mamy i pracy nie potrafię funkcjonować. Moje definicje przestały istnieć i nie wiem, gdzie i kim tak naprawdę jestem.
Chciałam w życiu tylko coś znaczyć! Mam ponad 30 lat, męża i 4 letnie dziecko. Ciążę spędziłam na l4, po urodzeniu dziecka rozwiązano ze mną umowę o pracę, więc nie pracuję w zasadzie od prawie 5 lat. Miałam pracę którą uwielbiałam, która pomogła przetrwać mi najgorszy czas w życiu (poważna choroba i śmierć mamy), niestety firmę zamknięto, ludzi zwolniono ( to było jeszcze przed ciążą). Obecnie otrzymałam diagnozę depresji, fobii społecznej i problemów z zaaklimatyzowaniem się w sytuacji dla mnie trudnych. Czuję, że nic w życiu nie znaczę, czuję jakbym przegrała własne życie. Nie potrafię znaleźć pracy, bo wiem (z góry zakładam), że sobie z niczym nie poradzę. WIEM, że będę wytykana palcami przez pracowników, mam wrażenie, że odniosę porażkę już w pierwszej godzinie. Mam takie poczucie, że wraz z mamy śmiercią, a potem stratą pracy straciłam wszystko co mnie definiowało. Mama była jedyną osobą, która we mnie bezgranicznie wierzyła, która mnie doceniała, która mnie wspierała nawet wtedy, kiedy inni stawiali na mnie krzyżyk! ( a stawiali wszyscy, od nauczycieli przez koleżanki po rodzinę). W pracy wypracowałam sobie pozycję, może nie kierownika, ale pracownika, do którego po pomoc i poradę przychodzili wieloletni pracownicy, do której prezes osobiście przychodził i zlecał zadania, które wymagały bardzo dużego zaangażowania, dokładności i umiejętności. Dziś... jedyne co potrafię to posprzątać i ugotować obiad! Tak bardzo chciałabym coś znowu znaczyć! Zaimponować sobie samej, a boję się podjąć pracę, bo przecież jestem nikim!!
Nie czuję, że żyję, ciężko mi się funkcjonuje. Spędzam dni na telefonie, odczuwam ból w całym ciele i psychice. Nie wiem już co robić.
Witam. Nie wiem co robić. Od kilku lat moje życie to jedna wielka katastrofa. W zasadzie można powiedzieć, że wegetuję.. mój każdy dzień wygląda tak, że budzę się między 11-12, idę zjeść śniadanie i resztę dnia spędzam na telefonie, z dala od rzeczywistości i tak do 2-3 w nocy. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi w rzeczywistości. Mieszkam z bliskimi pod jednym dachem, ale jak tylko się do mnie odezwą, to od razu jestem nerwowa. Nie mam żadnych perspektyw, nie widzę swojej przyszłości, nie mam żadnych celów w życiu. Nie mam ubezpieczenia dla bezrobotnych co też powoduje, że nie mam pracy, pieniędzy na psychologa. Nie mogę chodzić. Każdy jeden krok sprawia mi ból psychiczny i fizyczny spowodowany moją nadmierną otyłością. Nie wiem co robić.
W decyzjach hamuje mnie lęk przed oceną innych. Czy to normalne, jak sobie z tym poradzić?
Mam 17 lat, ostatnio znalazłam pracę, w której nie czuję się dobrze i chciałabym z niej odejść, jednak boję się to zrobić, bo mam wrażenie, że zawiodę wszystkich dookoła. Pracuje tam co prawda tylko miesiąc, ale już wiem, że nie jest to coś dla mnie. Odkąd pamiętam mam w głowie "zakodowane", że jeśli zrobię coś inaczej niż chcą tego inni, to ich zawiodę. Nie wiem z czego to wynika. Praca jest tylko aktualnym przykładem, ponieważ takich sytuacji jest dużo więcej. Ciągle mam z głowie pytania "czy mama się nie obrazi" , "czy powinnam to zrobić skoro inni tego nie chcą" mam wrażenie, że boję się żyć własnym życiem, bo to co powiedzą inni tak mnie martwi. Skąd to się wzięło? Jest to normalne?(chociaż w małym stopniu) Co mogę z tym zrobić?
Trafiłam do nieodpowiedniej dla mnie szkoły, jednak rodzice nie uważają mojej dużej trudności za problem
Witam, dwa dni temu zaczęłam szkołę ponadpodstawową. Bardzo chciałabym iść do liceum a dostałam się do technikum , w którym już od pierwszego dnia jestem traktowana przez innych bez szacunku. Jestem po prostu inna niż wszyscy. Mam inne priorytety i nie potrafię zgrywać głupka tylko po to, by mieć znajomych.Osoby z klasy nie są na moim poziomie, a w szkole też nie widzę normalnego towarzystwa, które nie pije i nie pali. Ze względu, iż jest początek września chcę zmienić szkołę. Jeżeli nie byłoby żadnego już miejsca w liceum i nie chcieli mnie przyjąć, mam zamiar zmienić nawet na inne technikum. Tylko, że moi rodzice po pierwsze nie wierzą w moje możliwości (czyli, że dostałabym się do jakiegoś liceum) oraz lekko bagatelizują moje uczucia i cały czas mówią, iż gdzieś indziej może być tylko gorzej.Nie mam pojęcia, jak do nich przemówić, by zdecydowali się na przeniesienie mnie do innej szkoły, bo naprawdę to dopiero dwa dni a ja nie chcę tam chodzić i czuję się tam okropnie.
Mam 28 lat, jestem mamą obecnie niepracującą. Niedługo wracam do pracy i ciągłe odczuwam z tym związane lęki
Mam 28 lat, jestem mamą obecnie niepracującą. Niedługo wracam do pracy i ciągłe odczuwam z tym związane lęki, że mi nie wyjdzie, że nie będę miała klientów na swoje usługi, że jestem do niczego i tak naprawdę na niczym się dobrze nie znam. Jak pokonać to i mimo to działać. Czytam dużo o rozwoju itd, ale nie odnajduje w tym odpowiedzi.
Jak radzić sobie z uciążliwym perfekcjonizmem w życiu osobistym i w pracy?

Czuję, że ten perfekcjonizm zaczął mnie dosłownie przerastać. Odkąd pamiętam, zawsze każdy coś ode mnie chciał.

Wszyscy oczekiwali, żebym był najlepszy, ciągle wysokie wymagania czy to rodzice, czy też w szkole. Później sam zacząłem sobie takie stawiać i stało się to częścią mojego życia. Każdy błąd, każda drobnostka wywołuje we mnie ogromne!! poczucie winy. 

Chcę być jak najlepszy, naprawdę, ale nie potrafię. Strasznie mnie to przytłacza i zabiera radość z życia. Ciągle tylko się zadręczam, choć wiem, że w wielu przypadkach bezpodstawnie. W pracy robię dosłownie to samo, rozkładam wszystko na czynniki pierwsze i non stop się zadręczam. Ostatnio pomyliłem adres mailowy klienta, niby błahostka, a przez prawie dwa tygodnie ta myśl mnie dręczyła... 

Myślałem sobie: że mogłem być bardziej uważny, bardziej się postarać, a znowu zepsułem… 

Chciałbym jak każda normalna osoba nie przejmować się byle błędem, mieć jakiś balans, na pewno ułatwiłoby mi to życie. Bardzo proszę o radę.

Jak radzić sobie z perfekcjonizmem i presją w pracy?

Presja w pracy, związana z moim perfekcjonizmem, staje się coraz większa. Zawsze miałem wysokie wymagania wobec siebie, ale teraz czuję, że to po prostu mnie zżera. Każdy najmniejszy błąd powoduje, że czuję się jak kompletny nieudacznik i mam wrażenie, że wszyscy wokół mnie, mnie oceniają. To zupełnie psuje moją satysfakcję z pracy, bo zamiast cieszyć się z sukcesów, nie mogę przestać myśleć o tym, co zrobiłem źle. 

Czy bez studiów psychologicznych jest szansa na pracę w poradni?
Czy bez studiów psychologicznych jest szansa na pracę w poradni? Chciałbym choć trochę mieć styczność z tym fachem, a w międzyczasie studiować.
Jak odnaleźć się w życiu towarzyskim i rozwinąć relacje osobiste, mieszkając w niechcianym mieście

Nie wiem, jak rozwinąć na nowo moje życie prywatne, towarzyskie. Byłam na kilku konsultacjach u psychologa i Pani mi powiedziała, że praca to dobre miejsce na poznanie ludzi. Jestem bardzo młoda i nie wiem, gdzie poznawać ludzi. W dodatku nie mam pracy i nie lubię miasta, w którym mieszkam. W zasadzie to nie wiem też, jak spędzać tutaj wolny czas, ponieważ lubię aktywne formy, nie lubię przesiadywać w kawiarniach/restauracjach, nie znoszę oglądać filmów czy chodzić do muzeów. Lubię chodzić po wzgórzach we Włoszech czy Francji, sporty wodne, marzy mi się wyprawa do lasu i rozpalenie ogniska, chodzenie po wulkanach. Tutaj w Warszawie życie jest bardzo konsumpcyjne i ludzie chodzą wiecznie na kawę albo na zakupy ubraniowe, bądź zabiegi kosmetyczne, ewentualnie na spacer. Sam spacer to za mało dla mnie. Tyle, że zajęcia tego typu są drogie i tu pojawia się problem. Sytuację tę mocno zmienił mężczyzna, którego poznałam 2 miesiące temu, widujemy się regularnie, ale dlatego, bo mieszkamy blisko siebie i czasami zamienimy słowo. Nie zaprosił mnie jeszcze, więc raczej nic z tego nie wyjdzie. Jednak ja się zauroczyłam i od jakiegoś czasu poczułam, jakby on zdjął ze mnie pewną blokadę. Od kiedy o nim tak myślę, nie mam ochoty na wyszukane sposoby spędzania czasu, poczułam bezpieczeństwo i poczucie "utulenia". Nadal jednak pozostaje problem w postaci tego, że nie lubię miasta, w którym mieszkam i potrzebuję poznać ludzi. Myślałam sporo ostatnio o wyprowadzce nad morze, bo mam taką możliwość, jednak nie mam tam żadnych znajomych i mam dosyć tego, że życie, którego pragnę, jest w mojej głowie i ja jestem gotowa, jednak okoliczności mi nie sprzyjają. Na razie wszędzie gdzie jeżdżę, jestem w odosobnieniu i mam tego dosyć.

Oszustwo zleceniodawcy doprowadziło mnie do załamania nerwowego i myśli samobójczych

Oszukał mnie zleceniodawca. Jego oszustwo doprowadziło mnie do biedy, załamania nerwowego, myśli samobójczych, konieczności brania leków. Nie wiem, co zrobić, aby wyrównać tę sprawiedliwość, aby załagodzić moje poczucie krzywdy, smutek, ból? On sobie żyje w bogactwie, ja głoduję. 

Nie mogę nic zrobić, bo to była umowa zlecenie i Kodeks Pracy nie obowiązuje. Może ostrzec przed nim ludzi na różnych grupach na Facebooku, powiedzieć prawdę o nim jego klientom? 

Po pierwsze, w ogłoszeniu napisane było, że widełki wynagrodzenia wynoszą miesięcznie 4-40 tys. zł (!). 

W rzeczywistości jednak z ok. 10 osób, które przeszły rekrutację w okresie wakacyjnym, większość zarobiła 0 przez 1-3 miesiące, a pojedyncze osoby kwoty max. 1500 zł na miesiąc. 

Właściciel firmy stwierdził również, że "płaci pieniądze na marketing, który jest nam potrzebny, a bez nas byłoby mu znacznie łatwiej". Wg mnie dużo mówi o podejściu szefa do pracowników. Jak można otwierać biznes, jeśli dla kogoś pieniądze wydane na maila pracownika (50 zł miesięcznie), na projekt strony internetowej i domenę, to obciążający wydatek? 

Jak taka osoba chce prowadzić biznes? Firma nie posiada siedziby, pracownicy pracowali z domu lub spotykali się w ... kawiarni. W trakcie rozmowy kwalifikacyjnej otrzymałam pytanie, ile chcę zarabiać i gdy podałam kwotę 4/5 tys. netto, zostałam wyśmiana, bo właściciel "jest w szoku, że osoba po moich studiach tyle zarabia w moim mieście". Powiedział, że u niego będę zarabiać 20 tys. po 2 latach i to jest jak najbardziej realistyczna kwota!!! Właściciel firmy wyśmiewa osoby o niskich /przeciętnych w naszym kraju zarobkach, podczas gdy u niego najczęściej zarabia się 0. Kim trzeba być, aby oszukiwać ludzi do tego stopnia, że będzie się zarabia 40 tys. zł, a zarabia się 0? Trzeba być człowiekiem bez sumienia? Jak można tak traktować ludzi? Kim trzeba być?

Jak rozpoznać i przeciwdziałać wypaleniu zawodowemu przy pracy zdalnej?
zaczynam zauważać, że mam do czynienia z niepokojącymi objawami, które chyba mogą być oznaką wypalenia zawodowego, zwłaszcza przy pracy zdalnej. trudniej mi się zmotywować do wykonywania codziennych zadań, a prokrastynacja zaczyna być coraz większym problemem. obowiązki, które kiedyś sprawiały mi radość i satysfakcję, teraz wydają mi się jedynie kolejnym punktem, który muszę odhaczyć. mam wrażenie, że może to być związane z brakiem wyraźnej granicy między życiem prywatnym a zawodowym, co jest typowe dla pracy z domu. czy takie objawy to sygnały wypalenia zawodowego? również zaczynam tracić poczucie produktywności, co wpływa na moją samoocenę i rozwój zawodowy. jakie są pierwsze symptomy, na które powinnam zwrócić uwagę? czy są jakieś skuteczne sposoby, które pomogłyby mi przeciwdziałać pogłębianiu się tych problemów i przywrócić równowagę między życiem zawodowym a prywatnym? jeśli ktoś ma jakieś wskazówki, które pomogą mi lepiej radzić sobie ze stresem i uniknąć totalnego wypalenia zawodowego, będę bardzo wdzięczna.
Dzień dobry, piszę ponownie odnośnie koleżanki ze studiów i współpracy z nią w laboratorium.
Dzień dobry, piszę ponownie odnośnie koleżanki ze studiów i współpracy z nią w laboratorium. Zależy mi na dobrych ocenach i ma stypendium. Jednak relacja z koleżanką mnie to już mocno stresuje i jestem na nią wściekła, bo teraz już drugi raz nie zaliczyłam sprawozdań i nie mogę już niczego nie zdać z tego przedmiotu, bo będę miała nawet aż warunek.... Jak wspomniałam, koleżanka jest aspołeczna i całkowicie nie komunikatywna, a wydawać by się mogło, że jak ktoś studiuje, przebywa siłą rzeczy, jakoś tam z ludźmi dojeżdża, to jako tako musi się umieć integrować i dawać radę z ludźmi skoro studiuje. Niestety współpraca jest całkowicie ciężka. Był moment, że kilka razy pisałyśmy do siebie, ale nawet tego już nie ma więc nie ma szans na kontakt jakikolwiek, aby zrobić podział (jedynie tyle od samego początku się udało ustalić, że ona pisze sprawozdania, a ja wygłaszam i robię slajdy), tylko jednak chcąc jej pokazać slajdy, czy jej się podobają albo co ona napisała w raporcie, aby te slajdy dopasować, bo można o różnych rzeczach pisać na dany temat, pod różnym kątem itd. no coś by wypadało się komunikować, aby każda była zadowolona. 2 razy się coś tam udało, a potem już koniec totalnie zero kontaktu nawet pisemnego. Odcięła się całkowicie. I nawet nie wiem, czy w ogóle nadal mnie uwzględnia w sprawozdaniu, czy mam to nadrabiać. Bo z tym to ostatnio się okazało, że robi sama całość i... Miałam potem dwóje, bo nie zdążyłam sama zrobić na tzw. już.... Jak z nią się dogadać... A na żywo to nie sposób się z nią komunikować.... szkoda mówić.... Ona wśród ludzi czuje się widocznie koszmarnie i to widać. Że wolałaby się zapaść pod ziemię w obecności innych w każdej ilości, ja nie wiem, co ale wygląda, jakby chciała wyparować, nie wie, gdzie uciekać wzrokiem i jak tylko może unika każdego. Nie ma śladów cięcia ani nic, ale dowiedziałam się u pani profesor (chociaż ciężko o informację o kimś zwłaszcza dzisiaj... Że ma aspargera. A poszłam do profesor zapytać się jak mam i czy sama napisać następny raport czy mogę nadrobić, bo koleżanka no nie ma kontaktu i że nie umiem się z nią dogadać..... Więc dowiedziałam się, że ma aspargera. Co mam z tym zrobić.... JA nie umiałabym żyć bez chociaż raz w tygodniu małych kilku osobowych spotkań w pubie klubie na pizzy wspólnej grze... A uważam, że to minimum i mam małe grono, bo kilkuosobową paczkę od lat plus kilka na studiach. Mieszkam w akademiku i żyje. Nie wiem.... A ona jest całkowitym samotnikiem, ja rozumiem, że ktoś jest małomówny, mniej towarzyski, nie proponuję jej wspólnych spotkań po zajęciach, bo nawet upłynnia się, jak tylko ostatnia minuta zajęć wybija. Ale żeby nic nie mówić???? Totalnie nic? Do prowadzących coś tam odpowie, jak musi, na seminarium własnych wygłosi i tyle z jej wypowiedzi na tym koniec. Nawet zdawkowo nie. Zatyczki w uszach są zawsze i najchętniej w tę ścianę by weszła, aby tylko jak najdalej od ludzi. Potrafi całymi dniami miesiącami nic nie mówić naprawdę nic.... Aż nie wiem, czy w domu też nie mówi, jak nie musi, czy może dla odmiany ma wysyp słów.... Dobrze, że to tylko jedne zajęcia na innych jestem z innymi.... Denerwująca osoba. Na tych konkretnych zajęciach już nie mam jak się dopchać, bo mają być 3, a nas jest tak liczbowo, że nas dwie zostały i nawet tej 3 osoby na pociechę nie ma, a dołączyć nie dołączę, bo już jedna 4 jest i same 3, bo nikt z nią nie chce pracować i się nie dziwię.... Tu miałam pecha i mi się ona trafiła.... I przez nią będę miała warunek. Ona swoje robi ja nie ja nie wiem cooo i aaaaa stresuje mnie to. Znowu mój słowotok, ale muszę się poradzić, co mam z nią zrobić czy też jej zrobić na złość i olać ją a profesorowie czasem nie odpisują, bo oczywiście pytałam, czy mogę robić sama, bo tak najprościej, ale bez odpowiedzi kolejny raz.... Nie wiem.... Proszę o radę.
Silna reakcja emocjonalna na ocenę promotora - zrozumienie mechanizmów obronnych
Dzień dobry piszę bo nie umiem do końca zrozumieć, co się ze mną wydarzyło i chciałabym poznać psychologiczną perspektywę. W 4. semestrze miałam trudną sytuację z promotorką, która jednocześnie jest dziekanem. Po zaliczeniu projektu badawczego (ocena 4,5), poczułam ogromne poczucie niesprawiedliwości – koleżanki z gorszymi pracami dostały tyle samo. W emocjach napisałam do pełnomocnika ds. studentów, żeby opisać swoją sytuację. Promotorka nie była agresywna. Powiedziała tylko: „Zostawiam to bez komentarza.” Ale ja od tego momentu całkowicie się odcięłam. Przestałam ją lubić, traktowałam chłodno, nie odwzajemniałam kontaktu. Przekreśliłam ją w głowie. I tak było przez 7–8 miesięcy. Potem coś się zmieniło. Zaczęłam na nią patrzeć inaczej. Poczułam, że może nie chciała mnie skrzywdzić. Że nie była wobec mnie zła — to ja byłam zamknięta. Dziś nasz kontakt jest poprawny, nawet dobry. Ale nadal wracam myślami do tamtej sytuacji i chciałabym zrozumieć: – Dlaczego zareagowałam tak silnie? – Skąd to wycofanie i blokada? – Czy to mechanizm obronny? Zraniona ambicja?
TW. Próba samobójcza, nie mam już siły, trudności finansowe, związkowe. Za mną mnóstwo terapii.
Dzień dobry, nie wiem ile mam miejsca, spróbuję się streszczać. Mam 25 lat, studiuję zaocznie 2. rok psychologii. Za mną 6 nieudanych terapii psychodynamicznych i terapia schematów, która zmieniła moje życie. Ale miała trwać rok, a w połowie nie było mnie dłużej stać. Mam borderline, ADHD i podejrzenie spektrum, ale diagnostka stwierdziła, że na końcu może powiedzieć, że nie wie (różnicowanie z traumą) więc przerwałem. Praca to dla mnie koszmar, bo źle rozumiem instrukcje a jak się czegoś trzeba domyślić to źle się domyślam. Jak potrzebuję o coś zapytać to słyszę "jak możesz tego nie wiedzieć" więc przestałem pytać, popełniam masę błędów, mimo że robię sobie w telefonie notatki. W rezultacie boję się ludzi (na co dzień też), nienawidzę siebie i zwalniam. Dwa lata zmagałem się finansowo, doszło do tego, że dorabiałem na prostytucji. To było łatwiejsze niż 8h np. w fast foodzie, w trybie walcz uciekaj. Zakochałem się w kliencie. Wydawało się, że jest wzajemność, mówił różne rzeczy, w tym, że chciałby tam zaparkować na stałe. Pochwalił moją inteligencję, co jest dla mnie ważne. Niesamowicie się rozumiemy, mamy podobne charaktery, jesteśmy też dobrani w łóżku. Miał wybrać i wybrał - żonę. Nie widzę już sensu w życiu. Nie chcę być już sam. Myślałem, że wymarzona praca terapeuty schematów wypełni mi pustkę, ale nie zapowiada się. Nie potrafię pojąć, że spotkałem kogoś idealnie dobranego i ta osoba mnie nie chce. Nienawidzę spotykanych na ulicach par. Nawet nie wiedzą, że mają supermoc. Moje życie nie ma żadnego sensu. Lubię dowiadywać się nowych rzeczy, ale co z tego, na nikogo to nie wpływa. Nikt mi nie towarzyszy. Nie robi żadnej różnicy, że codziennie wstaję z łóżka. Teraz szukam pracy po przeprowadzce i telefon milczy. Zrobiłem bardzo dobre CV, a potem jeszcze rozmowa nie do przejścia - utrzymuj kontakt wzrokowy, nawiąż small talk, spraw wrażenie sympatycznego, zadawaj pytania. Czuję, że nie ma dla mnie miejsca na tym świecie, od zawsze. Miałem próbę w grudniu, ale niestety przeżyłem. Nie wiem po co. Pierwszy raz próbowałem się zabić w 6. klasie podstawówki, potem w gimnazjum. Nikt tego nie widział, zawsze planuję tak, by nikt mi nie przeszkodził i sam muszę siebie przekonać, że to moje jedyne życie i póki żyję coś może się zmienić. Nie wierzę, że uda mi się uzbierać na terapię i wyzdrowieć. Nie wierzę już w miłość. Czuję się tak potwornie sam. Zostawiłem większość przyjaciół we Wrocławiu, łatwo było ich poznać przez studia, a w Łodzi mam zaoczne i jest trudniej. Cieszę się, że nie mam przerwy w studiach, ale tryb podoba mi się mniej - nie da się żyć studiami. To jedyna dziedzina w życiu jaka mi wychodzi. Nie wiem jakie mam pytanie, i tak na dniach się zabiję wreszcie, bo nie mogę znieść tej samotności i pustki.
Jak zachować równowagę między pracą zdalną a życiem prywatnym? Techniki relaksacyjne i strategie
Praca zdalna przez pandemię to dla mnie codzienność, ale coraz częściej mam wrażenie, że ciężko oddzielić pracę od życia prywatnego. Dom, który był miejscem odpoczynku, teraz przypomina mi ciągłe miejsce pracy. Niekończące się powiadomienia, brak wyraźnych granic między godzinami pracy a odpoczynkiem – to naprawdę mocno wpływa na moje samopoczucie. Często zdarza mi się kończyć pracę dużo później niż powinienem, przez co czuję się zmęczony i wyczerpany. Próbuję wdrażać strategie na stres, jak wyznaczanie godzin pracy i robienie regularnych przerw, ale nie zawsze działa to, jak bym chciał. Czuję się, jakbym tracił kontrolę nad własnym czasem, co tylko wzmacnia stres. Myślę nad tym, jak mogę lepiej zarządzać swoim dniem, by uniknąć wypalenia zawodowego i utrzymać zdrową równowagę między pracą a życiem prywatnym. Czy są jakieś konkretne techniki, które mógłbym stosować, by lepiej radzić sobie z presją pracy zdalnej? Może medytacja albo techniki relaksacyjne byłyby pomocne? Jakie inne metody mogę wykorzystać, by naprawdę oddzielić pracę od życia prywatnego i poprawić jakość mojego życia? Będę super wdzięczny za wszystkie wskazówki i rady, które pomogą mi odzyskać balans i zredukować stres zawodowy.
Przez limit nieobecności na studiach bardzo boję się zachorować. Często łapię infekcje.
Witam! Mam na imię Maja, mam 22 lata i aktualnie kończę III rok studiów na kierunku lekarskim. Nigdy wcześniej nie miałam takiego podejścia, ale od momentu, kiedy pod koniec zeszłego roku przeszłam półpasiec, boję się poważniej zachorować. Kiedy chodziłam do szkoły logiczne dla mnie było, że skoro zachorowałam no to trudno - zostaję w domu i się kuruję. U mnie na studiach niestety liczba nieobecności jest bardzo ograniczona, a przekroczenie tego limitu nierzadko może skutkować po prostu niezaliczeniem przedmiotu (potem wszystko zależy od humoru i dobrej woli kierownika kliki/katedry/zakładu) - myślę, że stąd moje obawy przed poważniejszą chorobą i dłuższą nieobecnością. Niestety sprawia mi to kłopot, bo często sama stawiam sobie też diagnozy gorsze niż jest w rzeczywistości - np. miałam zwykłą infekcję i potem kaszel poinfekcyjny, który po dwóch tygodniach przeszedł - obawiałam się, że to krztusiec, a kiedy zauważę nawet najzwyklejszą krostę na ciele - bacznie ją potem obserwuję. Faktem jednak jest, że ostatnio miewam obniżoną odporność - co prawda moja lekarka rodzinna to trochę ignoruje, że jestem u niej co miesiąc max. dwa z jakąś infekcją, ale zamierzam to skonsultować z innym z lekarzem, choć co prawda pani doktor luźno wskazała, że może być to spowodowane stresem. Prawda jest taka, że miałam rok temu poprawkę dość poważnego i ciężkiego przedmiotu - biochemii, więc w zasadzie nic nie odpoczęłam (miałam wolnego w sumie 3 tygodnie tylko, ale i tak się już myślało o kolejnym roku). Czy warto mój problem skonsultować z psychologiem, czy po jakimś czasie i wypoczynku psychicznym samo przejdzie? Dziękuję z góry za wszystkie odpowiedzi :D