Czuję, że potrzebuję psychoterapii, jednak nie wiem gdzie oraz jaka byłaby najlepsza? Byłam adoptowana, mimo że widziałam miłość, mam w sobie pewną pustkę i niespełnienie.
E.

TwójPsycholog
Dzień dobry,
Biorąc pod uwagę historię Pani życia oraz doświadczane trudności, pomysł, żeby pójść na psychoterapię wydaje się bardzo trafny. Przede wszystkim ważne, aby psychoterapeuta był właściwie wykształcony tj. posiadał dyplom ukończenia min. 4-letniej szkoły psychoterapii akredytowanym przez PTP (psychologiczne lub psychiatryczne) lub posiadał certyfikat. Świadczy to nie tylko o fachowej wiedzy opartej na badaniach naukowych, ale także o zdobytym doświadczeniu (staże podczas szkolenia) psychoterapii własnej i pracy pod stałą superwizją. Sugerowałabym nurty odnoszące się w swojej metodzie do historii życia - psychodynamiczny, systemowy (ten mocno odnosi się do rodziny jako systemu właśnie) bądź integracyjny.
Bezpłatną psychoterapię można otrzymać na kilka sposobów, zależnie od miejsca zamieszkania: poradnie zdrowia psychicznego, wsparcie psychoterapeutyczne przy uczelni wyższej, stowarzyszenia i fundacje oferujące programy terapeutyczne lub miejskie programy np. skierowane do młodych dorosłych. Musiałaby Pani zrobić research w internecie, kto i gdzie w okolicy Pani miejsca zamieszkania oferuje bezpłatna pomoc. Jest nich naprawdę trochę, tylko trzeba cierpliwie szukać. Ponadto często pojawiają się opcje psychoterapii grupowej właśnie, np. dla młodych dorosłych - proszę się nie zrażać, psychoterapia w grupie ma równie wysoką skuteczność co psychoterapia indywidualna. Powodzenia, Magdalena Bilinska-Zakrzewicz

Michał Kłak
Dzień dobry E.!
Zacznę może od końca - oprócz sektora prywatnego, jako osoba w wieku 23 lat może Pani szukać pomocy w Poradniach Zdrowia Psychicznego w Pani okolicy lub powstających od niedawna Środowiskowych Centrach Zdrowia Psychicznego (program pilotażowy w ramach reformy psychiatrii w PL). Więcej informacji można znaleźć na oficjalnej stronie rządowej: https://www.gov.pl/web/koronawirus/gdzie-znajdziesz-pomoc-w-przypadku-pogorszenia-stanu-psychicznego
W Pani przypadku myślę, że warto rozważyć na początek wizytę u psychologa, który pomoże określić dokładniej źródło problemów i w razie potrzeby pomoże pokierować dalej. Część objawów, które Pani wymienia (senność, natłok myśli, sprzeczne emocje, trudności w zabraniu się za coś “produktywnego”) mogą wskazywać na trudności o charakterze lękowym lub zaburzeniach nastroju dlatego warto ocenić razem ze specjalistą, czy potrzebna jest np. dodatkowo konsultacja u psychiatry. Gdyby diagnoza się potwierdziła psychoterapia poznawczo-behawioralna może być leczeniem z pierwszego rzutu.
Doświadczane przez Panią trudności nie muszą jednak od razu oznaczać konieczności psychoterapii - znajduje się w Pani krytycznym momencie swojego życia a przed Panią stają nowe wyzwania rozwojowe (określenie dalszej ścieżki zawodowej, być może także rozwijanie bliższych relacji, określenie celów dla siebie). W takiej sytuacji doświadczanie zamartwiania się, czy rozważanie potencjalnych ścieżek swojego życia jest czymś naturalnym. Czasami może to jednak przytłaczać i możemy potrzebować pomocy w przezwyciężeniu kryzysu. W takiej sytuacji pomoc psychologa może być wystarczająca. Wszystko zależy od dokładnej diagnozy :)
Ma Pani sporo zasobów i atutów (kończy studia, pracuje, jest samodzielna w tym zakresie, obserwuje Pani siebie i próbuje zrozumieć). To dobra baza do radzenia sobie z kolejnymi wyzwaniami. Warto o tym pamiętać!
Pozdrawiam i trzymam kciuki za kolejne podjęte przez Panią kroki!

Monika Wróbel-Rojek
Dzień dobry,
kończenie pewnego etapu w życiu, np. studiów, moze generować lęk, czy inne trudne emocje. Dodatkowo rozumiem, że powracają do Pani wspomnienia z dzieciństwa i refleksje odnośnie adopcji. Z Pani wypowiedzi wynika, iż pewne objawy, takie jak problemy ze wstawaniem, odczuwanie chronicznego zmęczenia, prokrastynacja, pogarszają Pani funkcjonowanie i jest to jak najbardziej jednym z powodów, dla których warto zdecydować się na psychoterapię (dobrze, że kontroluje Pani pracę tarczycy, bo jej zaburzone działanie moze powodować podobne objawy). Słyszę, że odczuwa Pani natłok myśli, które wpływają na Pani zachowanie i przeżywane emocje. Na tej podstawie myślę, że terapia w nurcie poznawczo-behawioralnym mogłaby być w Pani wypadku efektywna. Założeniem terapii poznawczo - behawioralnej jest analiza wzajemnego wpływu myśli, emocji i zachowania. Dodatkowo jest to stosunkowo krótka forma terapii i co najważniejsze, jej efektywność w leczeniu wielu zaburzeń, np.depresji, jest udowodniona naukowo. Oczywiście istnieją jeszcze inne nurty psychoterapeutyczne, warto o nich poczytać i zorientować się przed zapisem do danego specjalisty. Odpowiadając na pytanie o to, gdzie szukać pomocy - tą bezpłatną otrzyma Pani w poradniach zdrowia psychicznego lub w ośrodkach interwencji kryzysowej. Istnieje jeszcze możliwość skorzystania z niskopłatnej psychoterapii, którą często proponują psychoterapeuci nie posiadający jeszcze tytułu, ale będący w trakcie 4 letniego szkolenia psychoterapeutycznego.
Dużo siły,
pozdrawiam serdecznie,
Monika Wróbel-Rojek
psycholog, psychoterapeutka CBT

Sandra Laskowska
Cześć,
Z tego, co opisujesz, widać, że jesteś refleksyjną osobą i masz głęboką świadomość swojego wewnętrznego świata. Fakt adopcji, nawet jeśli była ona pełna miłości, może wiązać się z uczuciem pustki. To ważne uczucie do przetworzenia, które może mieć wpływ na wiele obszarów Twojego życia. Wiele osób w Twoim wieku doświadcza kryzysu związanego z przyszłością i wyborem drogi życiowej. Często jest to czas poszukiwań i definiowania siebie. Choć uregulowałaś problemy z tarczycą, warto byłoby zwrócić uwagę na inne potencjalne przyczyny przewlekłego zmęczenia, takie jak anemia, problemy ze snem, dieta czy stres.
Choć niejednokrotnie możemy czuć, że poradzimy sobie sami, profesjonalne wsparcie może przynieść znaczące korzyści. Jeżeli finanse są problemem, w wielu miejscach oferowane są darmowe lub dofinansowane formy terapii – warto poszukać w ośrodkach wsparcia, organizacjach pozarządowych czy na uniwersytetach. Udział w grupach wsparcia dla osób adoptowanych może pomóc Ci poczuć się zrozumianą i znaleźć osoby z podobnymi doświadczeniami. Pamiętaj, że każdy ma prawo do wsparcia, a prośba o pomoc jest znakiem siły, a nie słabości.

Katarzyna Waszak
Dzień dobry!
To, że ma Pani sieć wsparcia w postaci rodziny jest bardzo ważnym zasobem. Jednak zerwanie więzi z pierwszymi opiekunami w wieku dwóch lat może wpływać na obecne funkcjonowanie oraz relacyjność. W/g J. Bowlby'ego, który stworzył teorię więzi, bardzo ważne jest dla człowieka to, co przeżył w latach 0-3. Prawdopodobnie było to dla Pani traumą - odrzuceniem, być może dlatego lęka się Pani braku akceptacji. Zachęcam do przepracowania tych trudnych sytuacji w procesie psychoterapii, doświadczyć emocji w bezpiecznej relacji, nauczyć się nie wyrzucać złości, bo jest ona naszą siłą i energią.
Proponuję także zrobić badania lekarskie w związku z przwlekłym zmęczeniem. Jeśli wszystko będzie w porządku, to może mieć ono podłoże psychosomatyczne. Pozdrawiam
Katarzyna Waszak

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Świat mi się zawalił dosłownie, nie wiem, jak mam się wziąć w garść, pisząc to łzy mi same lecą z oczu.
Jestem samotną mamą dwóch chłopców, wiele w życiu wycierpiałam i jeszcze teraz ... mój były partner żąda ode mnie spłaty pieniędzy za to, co kupił do mojego domu. Ja nigdy o nic jego nie prosiłam, nie chciałam, by kupował. Wiedział doskonale jaką mam sytuację, że mam dwoje i nie pracuję, a on pracował za granicą i teraz żąda ode mnie spłaty 😪
Nic z jego rzeczy nie chciałam i to, co zakupił mówiłam, by zabierał, bo nic od niego nie chcę, a teraz on przysłał mi pismo od adwokata, jestem załamana. Zaczęłam robić prawko, myślałam, że jakoś mi będzie prościej znaleźć pracę mając prawo jazdy.. w tym roku mam młodszego synka komunię, ciągle są jakieś wydatki, a tu jeszcze taki cios, żąda kwoty 30 tys. zł. Jestem tym załamana, nie wiem, jak się wziąć w garść. Zawsze w życiu mam tylko pod górę. Wołałabym nie istnieć, myślę o najgorszym, coraz częściej miewam myśli samobójcze 😪. Wiem, że dla dzieci muszę żyć, ale nie wiem już jak 😭
Cześć,
Nie wiem, od czego zacząć, bo mam taki chaos w głowie.
Każda decyzja, nawet mała pierdoła, staje się dla mnie jak Mount Everest. Wybór nowej pracy, weekendowe plany, a nawet to, co zjem na obiad — wszystko to paraliżuje mnie do granic absurdu. Ciągle biję się z myślami: a co, jeśli to zły wybór?, a co, jeśli potem będę żałować? Zamiast czuć się spokojnie, czuję, jakbym była uwięziona w pętli niekończących się analiz i lęków.
Mam wrażenie, że to już nie jest normalne.
Zastanawiam się, czy to jakiś rodzaj fobii, bo to zaczyna naprawdę wpływać na moje życie — i to w bardzo negatywny sposób.
W pracy czuję, że stoję w miejscu, w domu jestem ciągle zmęczona tym myśleniem i analizowaniem, co oczywiście wpływa na moich bliskich.
Jak sobie z tym poradzić? Nie wiem, czy terapia to jedyne wyjście, ale chciałabym odzyskać jakoś kontrolę.
Czy naprawdę można przestać tak się bać podejmowania decyzji, czy to wymaga długiego procesu? Błagam, podzielcie się czymś, co może pomóc.
Kasia
Mieszkam od 3 lat w Wiedniu, moja partnerka jest Austriaczką. Poznaliśmy się zaraz po tym, jak się tu przeprowadziłem.
Od dłuższego czasu bardzo tęsknię za Polską i rodziną. Pochodzę z okolic Szczecina, loty są drogie, a podróż pociągiem zajmuje dużo czasu. Rozmawialiśmy już o tym z moją partnerką i postanowiliśmy spróbować częściej odwiedzać Polskę - w tym roku 9 razy. To nie zmienia faktu, jak bardzo tęsknię za rodziną. Jak widzę, jak moi rodzice i dziadkowie stają się coraz starsi, czas płynie, a ja jestem daleko.
Jednocześnie moja partnerka nie wyobraża sobie wyjazdu do Polski. Mieszka już całe życie w Austrii i tu ma rodzinę.
Poza tym ja mówię biegle po niemiecku, a ona nie mówi po polsku. Nie wiem, co robić. Już wiele razy o tym rozmawialiśmy, ale ta tęsknota jest nie do zniesienia.
A może to tylko iluzja, że tak tęsknię, bo wiem, że powrót jest na ten moment „niedostępny”? Bo wiem, że jeśli będę chciał wrócić, to wracam sam. Już rozmawialiśmy ostatnio o rozstaniu, moja partnerka mówi bowiem, że męczy ją ta moja niepewność i boi się cały czas, że w każdej chwili mogę rzucić wszystko, co tu budujemy i wyjechać do Polski. A ja nie mogę jej zapewnić, że tak się nie stanie. Już nam się wyczerpały pomysły, co byśmy mogli jeszcze wypróbować. A jednocześnie nie wyobrażam sobie życia bez niej...
Myślałem o tym, żeby wyjechać na określony czas np. 2-3 miesiące i po tym czasie wrócić do Wiednia i zweryfikować sytuację z moją partnerką. Ona mówi, że jeśli chcę wyjechać, to powinniśmy się rozstać przed moim wyjazdem, bo nie da rady siedzieć tu 2-3 miesiące i robić sobie nadziei czy wrócę, czy nie. Jednocześnie wiem, że oboje się kochamy, więc chcę wypróbować wszystkich możliwych opcji...
Dzień dobry,
zwracam się w sumie z paroma drobnymi problemami.
Od ponad roku próbuje leczyć zaburzenia lękowe i jakoś to idzie. Niestety, ale chodzę jeszcze do szkoły, w której jestem przez to oceniana przez nauczycieli przez ich wizję na temat tego wszystkiego. Przez ostatni miesiąc było spokojnie, a teraz wyszło to z jakąś zdwojoną siłą, jestem krytykowana za to, że nie umiem czasami wytrzymać na lekcji.
Jest mi ciężko wytrzymać w szkole, często objawy psychosomatyczne próbują zrobić wszystko, bym tam nie poszła, właśnie od czasu tych afer z praktycznie wyzywaniem mnie przez niektórych nauczycieli…
Chodzę na terapie, ale czuję się ostatnio z tym źle.
Chciałabym już wyzdrowieć, czuję się chora, jak tam chodzę. Podczas ostatniej sesji dodatkowo jakoś pokonywanie danej trudności, o której wspomniał terapeuta, wywołało u mnie dziwne uczucie, naprawdę jest ze mną aż tak źle, że mam ćwiczyć proste rzeczy? Wiem, że jest mi to potrzebne, ale ciężko się przełamać. Bardzo się boję, że wyszedł wtedy pomiędzy nami jakiś kwas, obecnie boję się tam iść i omówić te wszystkie obawy, boję się opowiadać o takich odczuciach, bo nie chce kończyć tej terapii, moja poprzednia zakończyła się takim kwasem. Mam wrażenie, że teraz tam nie powinnam przychodzić, bo może zadziało się coś złego z mojej winy, chciałabym, by nie było żadnych problemów i niestety mam wrażenie, że złym pomysłem było pójście tam w stresującym dla mnie czasie, oczywiście, że nieraz chodziłam tam z negatywnymi emocjami, ale nigdy jakoś tak coś we mnie nie uderzyło, ciężko opisać, co odczuwam, ale wolałbym cofnąć czas by nie czuć takich dziwnych emocji.
Mam wrażenie, że ostatnio ciężko mi się cieszyć.
Próbuje wygrzebać się z tego lęku, ale z drugiej strony nie chce. Chciałabym wymazać sobie pamięć i cofnąć się do dnia, gdy to wszystko się zaczęło i nie dopuścić do tego.
Chce być i czuć się jak zdrowa osoba.
Nie wiem, co robić. Wiem, że takie rzeczy pewnie trzeba konsultować ze swoim terapeutą, ale ja nie umiem, czuję się winna, że odczuwam takie emocje i w sumie nawet nie umiem ich opisać, po prostu jakby na następnym spotkaniu ten cały proces miał się zakończyć. Jestem pewna, że to wszystko przez tę sytuację w szkole, ale nie mam co teraz z tym zrobić. Zaczęłam teraz znikąd obawiać się terapii i ogólnie tych wszystkich spraw związanych z zaburzeniami lękowymi, chce tylko zapomnieć.
Jak poradzić sobie z problemami finansowymi? Jestem obecnie bezrobotna.
Z mężem ciągle się kłócimy. Ostatnio musieliśmy pożyczyć pieniądze, bo nie przedłużono mi kontraktu. Zaczynam się bać. Nie pamiętam, żebym się jakoś rozluźniła, ciągle spięta.
Mam wrażenie, że nigdy nic nie osiągnę. Ale z czasem jak nikt nie odpowiada na moje CV to tracę motywację i łapię depresję. Jak się mobilizować i iść do przodu w tym trudnym czasie?
Witam, mam nadzieję, że uzyskam poradę, co powinnam zrobić i czy coś w ogóle powinnam zrobić.
Otóż jestem w związku małżeńskim od 8 lat, mamy swoje większe i mniejsze problemy, ale to, co się dzieje od kilku lat, mnie przerasta. Zaszłam w ciążę w 2019 r., ale straciliśmy dziecko. Zaszłam w druga ciążę. Cała ciąże byłam w stresie, bo ciągle się martwiłam, że stracę i to dziecko. Dziecko urodziło się zdrowe na szczęście, ale i tutaj zaczął się już kłopot.
Rodzice mojego męża są starsi, na emeryturze, mają dużo wolnego czasu, więc pomagali nam przy dziecku.
Nastał covid, w związku, że mieszkamy za granicą, nikt nie mógł do nas przyjechać. Mój mąż przypomniał sobie, jak rozmawialiśmy o dzieciach i opiece dziadków (przed dziećmi jeszcze) i domagał się, aby moja rodzina przyjechała. Jednym możliwym sposobem przylotu było przez ambasadę, ale i to nie dawało gwarancji.
Tutaj wiem, że był mój błąd, bo starałam się ściągnąć rodzinę, ale moja mama, bo tylko ona mogła wtedy przylecieć, bała się choroby, cofnięcia na granicy. Mój mąż już wtedy przychodził do mnie co kilka dni i pytał się " kiedy twój matka przyjedzie?".
Moimi odpowiedziami było" nie wiem", " raczej nie przyjedzie, bo nie ma jak" "nie przyjedzie", on i tak wysyłał nas do ambasady, że na siłę ma przyjechać, bo to obowiązek babci przyjechać.
W konsekwencji nie przyjechała, a mój mąż do dziś mi wypomina, że go "oszukałam" mówiąc przed dziećmi, że dziadki będą się zajmować i że nie powiedziałam mu wprost, że nie przyjedzie.
Jak mu powiedziałam, że nie przyjedzie, to na drugi dzień drwiącym głosem przyszedł i pytał się " to kiedy matka przyjeżdża?". I tak do dziś wypomina mi to.
Jest zdania, że kobieta powinna słuchać męża, jak to było dawniej, że on ma tylko rację, że ja nie mam racji, że ja nic nie robię (chociaż cały dom, dzieci, przedszkole, sprawy papierowe czy finansowe spoczywają na mnie) na siłę próbował mnie w domu usidlić, jak się drugie dziecko urodziło, ale na szczęście chodzę do pracy, chociaż i tak za mało zarabiam według niego, bo mi wytyka, że jakby nie on to byśmy nie mieli co jeść.
Uważa, że jestem głupia, że trzeba mnie douczyć.
Obraża się, nawet jak to jest jego wina. Bo jak on twierdzi, on się nie myli, a jak się myli to i tak ma rację.
Jak jest dobrze, to jest, ale jak kłótnia nie załagodzi się zaraz jak wybuchnie, zaczynają się wypominki, że go oszukałam, że to moja wina, że on taki dla mnie jest. Prosiłam, żeby wybaczył, żeby nie żył przeszłością, to mówi, że postara się a za parę miesięcy to samo. Dużo zdrowia i psychiki jego zachowanie mnie kosztuje. Moja własna ocena spadła, nie wiem, czy jak coś powiem, nie będzie z tego problem, kłótnie z nim doprowadziły mnie do nerwicy i ataków paniki, ale według niego to jest moja wina i konsekwencja tego, że matka moja nie przyjechała i nie powiedziałam wprost, że nie przyjedzie.
Ja jestem uczuciowa osoba, jestem upierdliwa nieraz, ale zależy mi jedynie, aby nasza rodzina była kochająca, ale i żeby mąż miał szacunek do mnie. Sugerowałam terapię, ale on nie chce słyszeć, nie wierzy w psychologów. W głębi duszy wiem, że cokolwiek bym wtedy zrobiła to i tak by nic nie zmieniło, bo mój mąż jest uparty. W 90% ja wychodzę z ręką do niego, czy moja, czy jego wina wolę wziąć to na siebie byle by było dobrze. Jeżeli on się mści i karze mnie to ile to ma trwać? Od czasów covida minęło prawie 4 Lat. Byłam silną osobą, a teraz po roku terapii wychodzę na prostą z atakami paniki. Czy mimo czasu i błędu jak on uważa, nie zasługuje na szacunek? Co ja powinnam zrobić?
Mówię mu, że mnie krzywdzi, że zaczynam go nienawidzić za to, jak on mnie traktuje. To odpowiedź jest jedna "a dlaczego tak jest? Jakbyś mnie nie oszukała, to bym taki nie był dla ciebie."
Kiedyś wspomniał, że dzieci on mi nigdy nie da, jakbyśmy się rozeszli, chociaż to ja z nimi spędzam praktycznie całe dnie, bo on długo pracuje. Jak żyć z takim człowiekiem?
Jak przemówić mu do rozsądku, że mnie krzywdzi i że mam dość tego. Proszę o pomoc w tej sprawie.