Bardzo się staram i angażuję w poprawę relacji, ale czuję, że partnerka jej nie chce.
Sg

Joanna Łucka
Dzień dobry,
rozumiem, że sytuacja rodzinna w jakiej obecnie się Pan znajduje jest dla Pana źródłem cierpienia i zmartwień.
Na pewno bardzo ważna jest tu Pana otwarta postawa, o której Pan pisze. A co za tym idzie, szukanie pomocy i rozwiązań.
Próbuje wyobrazić sobie, co dzieje się w przeżyciu Pana partnerki. Z tego, co napisał Pan w wiadomości, postrzega ją Pan jako niezaangażowaną, ale także zamkniętą i niechętną do współpracy. Lecz z drugiej strony czasem odwzajemniającą czułość czy wyznania. Myślę, że próba znalezienia genezy, przyczyn jej trudności w otwarciu się na Pana i zaangażowane budowanie relacji, będzie tu bardzo pomocna.
Pytania dotyczące wizji związku, rodziny, miłości, budowania relacji to w gruncie rzeczy trudne pytania - nawet wtedy, kiedy już w tych sytuacjach jesteśmy i siłą rzeczy wszystko to kreujemy. Bazując na doświadczeniach moich pacjentów, zauważam że takie pytania budzą szczególną trudność wtedy kiedy m.in. są przeciążeni różnymi obowiązkami lub zmartwieniami (którymi niekiedy nie chcą podzielić się z bliskimi.) Wówczas wsparcie osoby z zewnątrz - psychologa lub psychoterapeuty - może pomóc w rozwiązaniu wielu trudności, odciążyć z konieczności myślenia o wszystkim samodzielnie - szczególnie wtedy, kiedy tematy rozmyślań są złożone oraz dotyczą kluczowych aspektów życia.
Nie wiem, ile lat ma Państwa córka, natomiast opieka nad małym dzieckiem oraz wszystko to, co miało miejsce wcześniej - ciąża, poród, połóg, to niezwykle znaczące momenty życia. Przyjście na świat nowego członka rodziny jest kryzysem - czyli momentem przełomowej zmiany. Oczywiście może być zmianą, którą stopniowo zaczynamy adaptować, w której się odnajdujemy, najczęściej wtedy, kiedy mamy znaczące wsparcie środowiska tzw. sieć wsparcia - partnera, rodziny, znajomych, systemu (np. po stronie opieki medycznej etc.). Na samą definicję wsparcia powinniśmy patrzeć bardzo wieloaspektowo - od wsparcia w obowiązkach po emocjonalne. Natomiast nasze osobiste potrzeby i sposób rozumienia wsparcia bywają różne - a co najtrudniejsze, nie zawsze mamy wystarczająco dużo zasobów, by konkretnie je zdefiniować i wyrazić na danym etapie życia. Słynne “Nie wiem, czego chcę/potrzebuję” rzadko oznacza “Nie potrzebuję niczego”, a raczej “Bardzo trudno mi to określić”. I czasami właśnie to określenie wymaga wsparcia i pomocy.
Myślę, że warto rozważyć w opisanej przez Pana sytuacji dwie opcje: zaproponowanie partnerce konsultacji psychoterapeutycznej w formie terapii par, gdzie wraz z osobą z zewnątrz będą mieli Państwo okazję przyjrzeć się obopólnym trudnościom i podjąć kluczowe decyzje. Druga opcja to ta, w której Pana partnerka nie wyrazi chęci do skorzystania z terapii par - czyli skorzystanie z indywidualnej konsultacji psychologicznej. Celem takiego spotkania byłoby wsparcie Pana w przeżywanych trudnościach oraz próba wypracowania rozwiązań, które pomogą Panu odzyskać komfort życia i poczucie stabilności.
Niestety bez chęci drugiej strony w relacji nie jest Pan w stanie zrobić więcej - do wspólnych oddziaływań i pracy nad relacją potrzeba pełnego zaangażowania obu stron. Natomiast brak zaangażowania i niechęć do współpracy może być dla Pana ważną informacją wobec której może Pan podjąć różnorakie decyzje.
Wsparcia psychologicznego/psychoterapeutycznego może poszukać Pan prywatnie (online lub stacjonarnie np. poprzez ten portal) lub na NFZ np. tu:
https://czp.org.pl/mapa/
https://swiatprzychodni.pl/specjalnosci/psycholog/
https://pacjent.gov.pl/artykul/psychoterapia
Życzę Panu i Państwu wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka
psycholożka

Bartłomiej Borys
Witam
Rozumiem, że znajdujesz się w trudnej sytuacji, gdzie czujesz brak zaangażowania ze strony partnerki i frustrację z powodu jej reakcji. W takich przypadkach kluczowe jest zrozumienie głębszych przyczyn jej zachowania oraz otwarta komunikacja. Spróbuj inicjować spokojne rozmowy, wyrażając swoje uczucia bez obwiniania, np. "Czuję się zaniepokojony, gdy nie możemy się porozumieć." Słuchaj jej aktywnie, powtarzając jej słowa, aby pokazać, że ją rozumiesz. Rozważ wspólną terapię par, która może pomóc w prowadzeniu trudnych rozmów i znalezieniu konstruktywnych rozwiązań. Terapia indywidualna może również pomóc każdemu z Was zrozumieć swoje potrzeby i uczucia.
Pozdrawiam
Bartłomiej Borys

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry,
nierozwiązane konflikty w związku powracają w późniejszym czasie ze zdwojoną siłą. Aby je omówić potrzeba do tego obydwojga chętnych osób. Z Pana opisu wynika, iż partnerka przyjmuje bierną postawę w kryzysowych sytuacjach, a pod wpływem impulsu mówi o rozwiązaniu, jakim w jej mniemaniu jest odejście.
Nie mam tutaj żadnych informacji co do statusu Państwa związku. Obydwoje wychowujecie córkę, czy pojawił się kiedykolwiek między wami temat zaręczyn, ślubu cywilnego/kościelnego? Czy w ogóle formalizowanie związku leży w Państwa potrzebach?
Kolejno, jak wygląda u Państwa temat obowiązków domowych i zawodowych? Czy w pewien sposób można powiedzieć, że jest on sprawiedliwy?
Podsumowując: sugeruję, aby rozpocząć terapię par z nastawieniem, iż problem jest bardziej złożony tj. w Państwa związku jest wiele trudności, które trzeba rozwiązać. One z czasem same nie znikną. Potrzebujecie osoby z zewnątrz.
Pozdrawiam :)

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Cześć!
Mam "problem" z narzeczoną, z którą jestem prawie 10 lat. Czuję się chyba jak niedorajda życiowa?
Od początku... Od samej szkoły podstawowej miałem utrudniony kontakt z rówieśnikami, sam nie wiem czemu. Przez to znalazłem sobie "przyjaciół" na czatach GG, i od tamtej pory jestem uzależniony (w tej chwili od przeglądania społeczności)
Narzeczoną "znalazłem" na GG z tego samego miasta. Ja 16, ona 14 lat. Od samego początku jesteśmy ze sobą, ja byłem jej X chłopakiem, a ona dla mnie pierwszą. Wiadomo, na początku była wielka miłość, małe kłótnie (zawsze z jej strony do tej pory), ale raczej nie mieliśmy wspólnych tematów. Od tych prawie 10 lat, nie zerwaliśmy ze sobą ani razu, ale były "poważne" kłótnie, najczęściej spowodowane przez nią. Ja jej nigdy nie zdradziłem, ona również nie. Nigdy jej nie dawałem powodów do zazdrości, ponieważ zależy mi tylko na niej, ale dla niej znajomość męsko-damska nie istnieje, kilka lat temu musiałem usunąć wszystkie dziewczyny z fb oraz usunąć i założyć nowe konto. Miałem na to szczerze wywalone, bo mi na tych znajomościach nie zależało, więc to wszystko robiłem.
Skończyliśmy technikum, to się razem wyprowadziliśmy do innego miasta, ona na studia, ja do pracy. Z opowieści różnych ludzi, myślałem, że nasz "początek" razem mieszkania będzie ciężki, ale okazało się, że było dobrze. Przeszkadzało jej od tamtej pory, że jestem uzależniony od telefonu. Fakt, siedzę dużo na telefonie, ale ona mi nigdy nie pomogła z tego nałogu wyjść. Jestem w stanie wytrzymać bez telefonu nawet 24 h, jak jestem czymś zajęty/pochłonięty to nie siedzę aż tak w telefonie. Były sprzeczki jak w każdym związku, pewnie niektóre pamiętam, ale tego za dużo by było. Na wszystkie wyjazdy ja ją zabierałem, ponieważ ona studiuje, do pracy chce pójść dopiero po studiach 😐 oraz wszystkie wypady ja proponuję. Ja pracuję sobie kiedy chcę i ile chcę i prawdopodobnie, przez jej ciągłe narzekanie oraz kłótnie, od półtora roku nie mogę wstać z łóżka o 5 rano aż do teraz (bo jestem zmęczony), czyli już 3.5 roku. Pracuje w systemie od poniedziałku do piątku od 6-15, później spędzaliśmy razem czas przeważnie przed telefonem/tv. Nawet zabroniła mi pracować w soboty pod pretekstem, że mało czasu z nią spędzam.. taa spędzanie z nią przed tv.., ale po paru dyskusjach już pracuję w soboty.
4 lata temu zorganizowałem wakacje, gdzie jej się oświadczyłem ( bo myślałem, że nasza relacja trochę się poprawi (nawet sama mi powiedziała wtedy, że nie mam na co liczyć, że ona się zmieni..)
Sprawy łóżkowe? Może z 4-5 razy w miesiącu? Od prawie samego początku związku. Czy to jest normalne? Raczej nie. Czasami to jest "moja wina", bo gdzie w dniu mieliśmy sprzeczkę nie chce mi stanąć, to jeszcze mi robi, ale że mam z tym coś zrobić.. Od 2 lat jej tata trochę naciska na wesele, ale ja z tym tematem trochę zwlekam, bo nie chcę mieć takiej relacji jak do teraz, bo za 5-10 lat będzie jeszcze gorzej i później zabawa w adwokaty.. (ale ona nie zna powodu). Nie będę ukrywał, bo sam już bym chciał mieć wesele ( tu też pojawia się konflikt, bo ona ma małą rodzinę i chcę małe wesele a resztę kasy od rodziców przeznaczyć na wkład własny do mieszkania, ale ja mam dużą rodzinę, z którą mam dobry kontakt, no i chciałbym ich zaprosić).
Do tej pory nie pracuje (bo jest na ostatnim roku studiów), przez to nigdzie nie jeździmy, nie zwiedzamy, a ja właśnie to uwielbiam. Przez ostatnie miesiące, ona się przyczepia o każdą drobnostkę, aż mam już powoli dosyć, nawet jestem już mało uśmiechnięty, przed rodzicami próbuję ukrywać, że nic się nie dzieje. Ostatnio zorganizowałem wycieczkę jednodniową w góry, wstaliśmy z rana, ona już gotowa, a ja do niej mówię że jeszcze z łazienki muszę skorzystać, ona już w złość. To mówię jej, to idź odpal samochód, niech szyba odmarznie. Nie pamiętam dokładnie w tej chwili tej sytuacji jak to było w 100%, ale ona już z nerwami (bardzo nerwową osobą ona jest), że ona nie wie jak odpalić samochód, mimo tego, że ma prawo jazdy, jeździła już tym samochodem, no ale nic, poszła i zaraz wróciła wściekła, że jej nie powiedziałem jak się samochód odpala i że ona nigdzie nie jedzie.. Oczywiście, pojechaliśmy, ale całą drogę ze sobą nie rozmawialiśmy.
W ostatni weekend byliśmy u mojej siostry i jej chłopaka, którzy są ze sobą 5/6 lat, a ich miłość wygląda zawsze na początkującą, czyli dużo miłości, przytulania, całusów, Nawet jak przy kuchni coś robili, to on ją przytulał i słyszałem u siostry śmiech, a u mnie zaraz by było nie dotykaj mnie, bo coś tam robię... :((( Siostra z jej chłopakiem byli sami świadkami jak moja narzeczona się zachowuje i były między nami 2 małe sprzeczki i gdy poszła do łazienki siostra mnie się spytała czy ona tak zawsze, czy jej zawsze nic nie pasuje.. Następnego dnia jak wróciliśmy już do siebie do mieszkania, napisałem do siostry, że przepraszam za atmosferę i że przeszkadzaliśmy. Ona, że nie przeszkadzaliśmy, tylko, że jej jest przykro jak jestem traktowany.. :((( W tą niedzielę wróciliśmy i do czwartku byłem dla niej chłodny, nie dotykałem, nic nie mówiłem (bo po co mam coś mówić jak zaraz się zdenerwuje). Niestety zepsułem w czwartek mówiąc do niej, że mam straszną ochotę na nią, a ona do mnie z tekstem "spadaj", później poszła się umyć i niestety spytałem się czy dla mnie się myjesz? Nie. ja: dlaczego? ona: bo nie będziesz nadal ze mną rozmawiał podczas drogi ( bo szykowaliśmy się na weekend 1 listopada do miasta rodzinnego, gdzie za każdym razem jak jeździmy na wieś, ona jedzie do swoich rodziców, a ja do swoich.. :(( No i podczas jeszcze tej gadki mówiła, że ją już nie dotykam, no to jej powiedziałem no, bo przestałem Cię dotykać, bo "zrozumiałem" że tego nie lubisz i się denerwujesz za każdym razem. No i już nic nie powiedziała.
Dziś po grobach się spotkaliśmy, rozmawialiśmy już trochę lepiej, na koniec dnia się do niej przytuliłem, dała mi buziaka (dłuższy pocałunek ja muszę za każdym razem wymuszać i nie zawsze się to udaje i to od samego początku.. no, ale było tak samo dzisiaj, nie dała się pocałować, więc spojrzałem się na pająka, ona również i kazała mi go zabić, ja się tylko uśmiechnąłem, powiedziałem papa i wyszedłem.
Gdyby normalnie mnie pocałowała, zabiłbym tego pająka.. ale usłyszałem " zje*any jesteś" oraz jak go zabiła to dodała "beznadziejny jesteś". Jak wróciłem do domu, nic nie napisałem. Po jakimś czasie napisała czy jestem już w domu, odpisałem "ta", ona: ta, to zajebiscie. ja: co. ona: nic nie pisz do mnie już wcale gdzie jesteś. ja: skoro i tak jestem beznadziejny ona: już obrażony, bo cię poprosiłam, żebyś zabił robala? i głupio się jeszcze śmiałeś. i bardzo dobrze. ja: cieszę się. ona: daruj sobie i się już nie wysilaj, nie odpisuj już jak nie masz nic do powiedzenia, dobranoc.
Przepraszam za moje składnie i itp, ale jestem w tym bardzo słaby..
Do psychiatry się wybieram już 2 lata.. ale muszę w końcu pójść. Nawet mojej narzeczonej mama powiedziała, że moja siostra jest bardzo za chłopakiem i on również za nią, bo po nas tego nie widać... Nawet nie wiecie, jak wtedy bardzo smutno mi się zrobiło... Nic takiego w sumie nie napisałem, ale się rozpisałem, może mi pomożecie coś.. Musiałbym wszystkie nasze sprzeczki zapisywać w notatniku, żeby je tu wypisać, bo mam słabą pamięć. Za każdym razem jak już jest zdenerowana, mówi innym głosem to jej mówię " o i już zdenerwowana/uniesiony głos" i twierdzi, że nie, że ją teraz tym zdenerwowałem.. Zależy mi bardzo na niej..