Left ArrowWstecz

Świat córki (z pierwszej relacji) obraca się wokół jej kuzyna - jest zauroczona, planuje z nim przyszłość - co mam robić?

13letnia dziewczynka nie widzi świata poza swoim dorosłym kuzynem, czy to normalne? Od pięciu lat wychowujemy z partnerem jego córkę z pierwszego małżeństwa. Jej matka odeszła, gdy dziecko było małe, podczas rozwodu została pozbawiona praw rodzicielskich, urwała wszelki kontakt, nie płaciła też alimentów i zostawiła mojego partnera z 60 tysiącami długu. Córka partnera to wrażliwa, zamknięta w sobie trzynastolatka, zainteresowana głównie graniem na komputerze. Nie ma bliskich przyjaciół, nie wychodzi z domu poza szkołą i zbiórkami harcerskimi. Z nami kontakt ma dobry i przyjazny, choć odkąd zaczęła dorastać, odsunęła się i stała się krytyczna - jak to nastolatka. W zeszłym roku założyła sobie Facebooka i nawiązała na nim znajomość z kuzynem od strony matki, swoim ciotecznym bratem. Kuzyn ma 19 lat. Dosłownie od razu się z nim zaprzyjaźniła i zaczęli rozmawiać ze sobą całymi dniami. W trakcie wakacji bardzo naciskała, więc pojechaliśmy odwiedzić tych ludzi (kuzyn mieszka z rodzicami i dziadkami na wsi 200 km od nas). Widać było, że córka jest bardzo zaangażowana emocjonalnie w tę znajomość. Po powrocie dalej rozmawia z kuzynem codziennie przez cały dzień, od przyjścia ze szkoły do pójścia spać. Z pokoju słychać jej śmiech, rozanielony głos. Ewidentnie jest nim zauroczona, jeśli już coś do nas mówi to zawsze o nim, planuje przyszłość, w której on występuje. Trwa to już z pół roku. Z jednej strony cieszę się że ma przyjaciela, z drugiej niepokoi mnie, że ten przyjaciel ma 19 lat. Nie rozumiem, dlaczego chłopak u progu dorosłości całe dnie spędza rozmawiając z 13letnią dziewczynką. Nie jestem też przekonana, że to wzór od którego chciałabym by dziecko czerpało wartości (nie ma matury, nie kształci się, jego rodzina bardzo lekko podchodzi do faktu porzucenia córki przez matkę, po rozwodzie unikali kontaktu), choć staram się go nie oceniać, bo go nie znam. Tłumaczę sobie, że daje jej to wsparcie emocjonalne i zastępuje w jakiś sposób kontakt z matką. A jednak powraca do mnie myśl, że to dziwne. Zadaję sobie pytania czy on nie widzi, że dziewczynka zakochała się w nim po uszy? Podoba mu się to? Jakie są jego intencje? Ostrzeganie córki nic nie daje: jest nastawiona obronnie i powtarza, że kuzyn jest dla niej jak brat, a swoje intensywne uczucia tłumaczy sobie tym, że jest to jej rodzina. Jestem przekonana, że jest z nami szczera. Wolę, żeby mówiła do nas o kuzynie, niż żeby nie mówiła wcale. Z nim nie rozmawialiśmy. Średnio budzi moje zaufanie: np. latem namawiał ją, żeby u niego na parę dni zamieszkała (z nim w jednym pokoju, bo mają mały dom). Myślę, jak do tego podejść, bo zależy mi, żeby nie utracić zaufania córki. Biorę pod uwagę, że może to tylko platoniczna znajomość, która skończy się sama z czasem, tym bardziej, że nie mają możliwości się spotykać. Jednak na razie nic się nie kończy, wręcz przeciwnie. Czy jest się czym niepokoić? Zostawić to tak, jak jest? Czy trzeba działać? A jeśli tak, to jak? Zależy mi na niej i nie chcę, żeby wpadła w jakieś kłopoty.
Anna Martyniuk-Białecka

Anna Martyniuk-Białecka

Kropko,

Sprawa jest bardzo delikatna i złożona, najlepiej zrobisz udając się po poradę do psychologa zajmującego się pracą z młodzieżą. 

Pozdrawiam serdecznie,

Psycholog Anna Martyniuk-Białecka

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Jak wspierać emocjonalny rozwój adoptowanego dziecka i budować zaufanie?

Zauważyłem, że nasze dziecko, które kilka miesięcy temu adoptowaliśmy, ma trudności z wyrażaniem emocji i nawiązywaniem więzi. Rozumiem, że rozwój emocjonalny adoptowanego dziecka to wyzwanie, a ja jako rodzic chcę wspierać jego potrzeby, jak najlepiej potrafię. 

Wiem, że ważne jest stworzenie bezpiecznego środowiska, ale czasami naprawdę czuję się bezradny. Nie zawsze wiem, jak zareagować na jego lęki i niepewności. 

Jak sobie radzić, gdy dziecko zamyka się w sobie emocjonalnie? Bardzo mi zależy na tym, by go zrozumieć i jak najlepiej wspierać jego rozwój.

Jestem w sanatorium, a rodzice zabraniają mi kontaktu z innym.
Witam, mam 43 lata, od pewnego czasu nie mogę dogadać się z rodzicami, jakiś czas temu poznałam kogoś- niestety rodzice zabronili mi z nim być, ja wciąż utrzymuje z nim kontakt, dostałam sanatorium w okolicach jego zamieszkania, ale rodzice zabraniają mi pojechać. Nic nie mogę sama zadecydować o moim życiu, co mam zrobić? zależy mi na tej znajomości.
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii.
Dzień dobry. Od dwóch lat jestem w terapii. Od psychoterapeutki wiem, że świetnie radzę sobie nawet z sytuacjami, których nie omawiałyśmy i przede wszystkim potrafię myśleć (co nie jest dobrze odbierane przez moją rodzinę - odkąd pamiętam, miałam postępować zgodnie z oczekiwaniami, które i tak zmieniały się każdego dnia). Trudnym momentem było też pogodzenie się z myślą, że moja rodzina to osoby niedojrzałe emocjonalnie i nigdy się nie zrozumiemy (należy dodać, że propozycje terapii rodzinnych wychodziły ode mnie już kiedy miałam 15 lat, co kończyło się przemocą psychiczną i fizyczną). Musiałam walczyć o siebie sama, nie miałam nigdy przyjaciół. Zawsze byłam odrzutkiem, w szkole obniżano mi oceny z zachowania tylko dlatego, że żadne z dzieci nie chciało się ze mną bawić (chyba że coś chciały, a często rozdawałam im wszystko, co miałam przy sobie, żeby tylko mnie lubiły). Terapia była bardzo potrzebna, ale też dużo zrozumiałam sama, przed terapią, tylko ciężko było mi uwierzyć, że mogę mieć rację. Od października 2022 czułam się gorzej, a w grudniu nie byłam w stanie podnieść się z łóżka. Styczeń, nowy rok, przyniósł diagnozę depresji w stopniu zaawansowanym. Zastanawiałam się dlaczego, przecież tak dobrze mi szło. Byłam załamana również dlatego, że rodzina niezbyt przychylnie patrzy na kwestie związane ze zdrowiem psychicznym. Obecnie jestem z siebie dumna, że się nie poddałam, że już te kilka lat temu, kiedy prawie całe dnie (w czasie pandemii) spędzałam w łóżku i nie byłam w stanie ogarnąć nawet siebie, pomimo myśli o wyrządzeniu sobie krzywdy, zupełnie sama, bez wsparcia, szukałam pomocy. Oprócz tego od dziecka miałam lęk społeczny, który w zeszłym roku znacznie się zmniejszył. Wszystko wydaje się w porządku, ale... No właśnie tu zaczynają się schody. Mam znajomych, ale... • również lęk, że zostanę sama jak dawniej • poczucie, że te relacje są przelotne, płytkie • słyszę, że potrafię pomagać, że dużo rozumiem, że nie oceniam, nie wyśmiewam, nie daję złotych rad, zamiast się obrażać, szukam przyczyn i to bardzo im pomaga, mogą poczuć się normalnymi ludźmi • 90% znajomości kończy się po tym, kiedy ludzie uzyskają ode mnie wsparcie • czy na pewno poczucie własnej wartości jest u mnie zdrowe? Może właśnie zależy od ludzi wokół mnie, tego co o mnie powiedzą • coraz trudniej jest mi słuchać o przyjaźniach i związkach innych osób (bywa, że mam ochotę wybuchnąć) - albo jestem już przemęczona mnogością i siłą emocji, jakie odbieram, albo też zazdrosna (a zazdrość nie jest zła - pokazuje, czego w życiu brakuje) • moje wspomnienia (już z czasów szkolnych) to historie opowiadane przez innych ludzi, NIE MA W TYM MNIE • poznaję nowych ludzi, naprawdę zależy mi na tym, żeby w końcu pojawiły się zdrowe relacje, ale nawet z tymi "nowymi" ludźmi wychodzi tak jak ze wszystkimi poprzednimi Jestem załamana. Nawet kiedy człowiek fizycznie jest sam, chyba czuje, że gdzieś tam na świecie jest ktoś, komu na nim zależy... Sama nie wiem. Kiedy próbuję poruszać takie tematy ze znajomymi słyszę, że za dużo myślę, a ludzie tego nienawidzą, albo że powinnam dołożyć sobie więcej obowiązków, żeby nie myśleć. Dokładam sobie zajęć, ale to nie pomaga mojej psychice, poczucie osamotnienia wychodzi nad to, czym się zajmuję. Samotność w tłumie jest okropna. Każda interakcja z ludźmi jest dla mnie na wagę złota, ale to nie jest to, czego (w sumie każdy człowiek) potrzebuje. Nie wiem już co robić. Terapię kończę, nie wiem, co omawiać na sesjach, rozmawiałam o tym naprawdę wielokrotnie. Nie dostanę złotej rady, a sama nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Wiem, skąd się to wszystko bierze, ale nie chcę czekać (nawet aktywnie) na odpowiednich ludzi, bo mnie to wykańcza. Z zewnątrz wszystko wygląda świetnie, tym bardziej w ostatnich miesiącach, ale ta samotność tworzy ogromną dziurę, pustkę wewnątrz mnie. Może rzeczywiście przesadzam?
W lipcu tego roku poroniłam. Jest to już 3 raz. Od tamtego momentu nie czuje potrzeby uprawiania seksu.
Dzień dobry, W lipcu tego roku poroniłam. Jest to już 3 raz. Od tamtego momentu nie czuje potrzeby uprawiania seksu. Nie wiem jak się przełamać. Co zrobić żeby libido wróciło?
Jak zachęcić męża do rozpoczęcia terapii?
W jaki sposób powinnam powiedzieć córce, że tata zostawił nas i mieszka z inną kobietą?
Dzień dobry. W jaki sposób powinnam powiedzieć córce, że tata zostawił nas i mieszka z inną kobietą?
Piszę w sprawie problemu w relacjach z moimi rodzicami. Mam 13 lat, jestem uczennicą 8 klasy
Dobry wieczór, piszę w sprawie problemu w relacjach z moimi rodzicami. Mam 13 lat, jestem uczennicą 8 klasy. Od zawsze mam doskonałe oceny, ale mimo to moi rodzice uważają, że wszystko olewam i się nie przykładam, dlatego, że robię to na ostatnią chwilę (a to nie prokrastynacja. Sama planuję, kiedy czego będę się uczyć i do tej pory ten system się sprawdza). Od zawsze układa nam się średnio, ale ostatnio jest jeszcze gorzej. Rodzice w ramach noworocznej zmiany sami ustalili, że mam od teraz punktualnie o 22 chodzić spać. Wcześniej też kazali mi chodzić spać o konkretnej godzinie (zazwyczaj 23), ale nie było to tak sztywne. Przeszkadza mi to, że decydują za mnie w nawet tak prostych, codziennych sprawach. Chciałabym mieć więcej niezależności, swobody. Potrafię sama zadbać o siebie i zdecydować, kiedy będzie najlepsza pora na pójście spać. Czy to w ogóle możliwe, żeby udało mi się zmienić ich konserwatywne podejście? Z góry dziękuję bardzo za odpowiedź i pozdrawiam Karolina
Rodzina byłego partnera, jak i on wypytują mojego syna o całe życie, o mnie, o dom, o mojego obecnego męża. Weekend przesłuchań dla dziecka. Co mogę zrobić w tej sytuacji?
Witam, otóż mam 10 letniego syna z byłym partnerem. Gdy urodził się nasz syn, po 9 miesiącach wspólnego mieszkania, wyprowadziłam się z synem do moich rodziców. Gdy syn był mały, ojciec dziecka odwiedzał go nieregularnie, bywały nawet prawie dwu miesięczne przerwy między widzeniami. Gdy syn już był starszy koło 3/4 lat były partner zaczął się pojawiać częściej, w późniejszym czasie zaczął również zabierać syna na weekendy do siebie do domu rodzinnego. I wszystko jakoś szło płynnie. Ostatnimi czasy jak syn wraca z regularnych co dwa tygodnie weekendów u taty, opowiada, że strasznie go tam wypytuje o wszystko i były partner i jego rodzice a dziadkowie syna to już wypytują bardzo szczegółowo, to co ja robię całymi dniami, o moich rodziców, tak szczegółowo chcą wiedzieć co tu w domu się dzieje, wypytują o mojego teraźniejszego męża, generalnie weekend przesłuchań. Czy ja mogę wpłynąć jakoś na to, by były partner i jego mama nie interesował się tak dociekliwie moją rodziną? Wydaje mi się, że temat syna co porabia w domu, jak spędza czas powinny wystarczyć, dodam, iż nie mieliśmy ślubu, generalnie to obcy ludzie, nie widujemy się w ogóle z rodziną byłego partnera, jedynie rozmawiam z partnerem o naszym dziecku i więcej tematów nie poruszamy, z dziadkami syna nie widuje się w ogóle, czy mogę zabronić przekazywania informacji lub dopytywania się o moją rodzinę? Syn też nie bardzo to lubi, bo to dla niego mało wygodne, żeby musiał wszystko opowiadać, a często każą mu iść do osobnego pokoju, i dyskutują (były partner ze swoimi rodzicami)na mój temat, czego to ja nie zrobiła lub po prostu niemiło rozmawiają o naszej rodzinie. Pozdrawiam
Córka ma lat 11, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, zachowuje się, ubiera i maluje jak 16-17 latka
Córka ma lat 11, jest bardzo dojrzała jak na swój wiek, zachowuje się, ubiera i maluje jak 16-17 latka, w głowie raczej na 11 lat. Konflikt z ojcem, ignoruje go, często powtarza, że nienawidzi. Z premedytacją robi mu na złość. Często straszy mnie, że zrobi sobie krzywdę. Gdzie się udać po pomoc, co robić, jak z nią rozmawiać?
Ojciec dziecka i jego rodzina (z którą mieszkamy) obwiniają mnie za trudności dziecka (urodzony z niedotlenieniem, diagnoza w kier. ADHD), zwracają mu uwagę, nie dają dobrych słów.
Dzień dobry . Przychodzę z dużym problemem tzn. mieszkam z przyszłymi teściami i narzeczonym wraz z dwójką dzieci od 9 lat . Początki nie były łatwe, ale sądziłam, że się dotrzemy i razem z narzeczonym i jego rodzicami. Ale dzisiaj jest źle . Dzieci mają 8 i 6 lat, syn jest urodzony w zamartwicy i niedotlenieniem, badany jest w kierunku ADHD, jest bardzo nadpobudliwy, czasami nawet agresywny . Zmierzam do tego, że dziadkowie cały czas zwracają uwagę synowi co źle robi, nie słyszy od nich dobrych rzeczy, ojciec, czyli narzeczony nie zwraca im uwagi, wręcz stoi po ich stronie, wszyscy obwiniają mnie, że nie potrafię wychować dzieci, że przeze mnie jest taki syn . Jestem zmęczona i nie mam już sił ,rozważam wyprowadzkę, ale syn jest związany z ojcem może nie tyle co emocjonalnie, jak przekupiony przez quady i inne mechaniczne rzeczy . Nie wiem czy sobie będzie umiał poradzić, wszyscy mówią, że dla dobra dzieci powinnam zostać w domu . Bardzo proszę o poradę.
Witam, Napiszę w wielkim skrócie , jestem dda ddd, pochodzę z rodziny, gdzie ojciec był alkoholikiem
Witam, Napiszę w wielkim skrócie , jestem dda ddd, pochodzę z rodziny, gdzie ojciec był alkoholikiem, dodatkowo jak miałem 3 lata to zachorował na wodniaka mózgu , całe życie leżał na łóżku, spał po 15-18 godzin, nigdy się mną nie interesował i nie spędzał czasu. Odczuwam tylko negatywne uczucia, nie odczuwam pozytywnych uczuć ( nikt mi w to nie wierzy) , 12 lat walczyłem z masturbacją, którą udało mi się pokonać. Niestety nie mogę znaleźć psychologa, który mi pomoże, każdemu jak opowiadam moją historie to przekazuje mi informację, że raczej nie będzie mógł mi pomóc, bo to ciężki przypadek. Mam żonę, dzieci, ale nie umiem z nimi funkcjonować w rodzinie, bo moja też nie funkcjonowała . Jestem z okolic Warszawy, ktoś poleci psychoterapeutę, który podejmie się tego wyzwania?
Ciąża z byłym partnerem, uzależnienie emocjonalne i potrzeba wsparcia
Dobry wieczór. Mam spory problem. Mianowicie jestem w ciąży z byłym narzeczonym. Nasz związek zakończył się dlatego, że doszło do zdrady z mojej strony. Narzeczony też nie był w porządku, często kłamał, ciągle pił, siedział w zakładzie karnym i podnośnik na mnie rękę. Po rozstaniu się że mną spotykał i tak wpadliśmy. Teraz jest za granicą a ja jestem sama. Nie chce być przy porodzie dziecka i całkowicie podkreśla zakończenie naszej relacji z czym ja nie jestem sobie w stanie poradzić. Wydaje mi się, ze mnie sobie podporządkował i jestem od niego uzależniona. Już nie wiem co robić. Boję się ze to wpłynie na mojego synka. Interesuje się ciąża i dzieckiem ale wydaje mi się, ze on chce żyć swoim życiem a ja nie będę w stanie sobie z tym poradzić siedząc w domu i wychowując nasze wspólne dziecko. Proszę o odpowiedź czy potrzebna jest mi terapia bądź konsultacja psychologiczną. I czy mój stan może wpłynąć na rozwijające się we mnie życie.
Jak poradzić sobie z problemami finansowymi? Jak się mobilizować i iść do przodu w tym trudnym czasie?

Jak poradzić sobie z problemami finansowymi? Jestem obecnie bezrobotna. 

Z mężem ciągle się kłócimy. Ostatnio musieliśmy pożyczyć pieniądze, bo nie przedłużono mi kontraktu. Zaczynam się bać. Nie pamiętam, żebym się jakoś rozluźniła, ciągle spięta. 

Mam wrażenie, że nigdy nic nie osiągnę. Ale z czasem jak nikt nie odpowiada na moje CV to tracę motywację i łapię depresję. Jak się mobilizować i iść do przodu w tym trudnym czasie?

Dzien dobry. Moje 14-letnie dziecko cierpi na depresję.
Dzien dobry. Moje 14-letnie dziecko cierpi na depresję. Ma stany lękowe, napady paniki, od roku leczymy ją farmakologicznie. Ja powoli tracę nadzieję, że to minie. Boję się o nią każdego dnia. Sama przestaję sobie z tym radzić. Jak mogę jej pomóc?
Witam, syn miał dziewczynę, miała ona problem z narkotykami, szkołą, do której nie chodziła
Witam, syn miał dziewczynę, miała ona problem z narkotykami, szkołą, do której nie chodziła, ma kuratora za picie piwa pod sklepem w wieku 15 lat, groził jej ośrodek wychowawczy. On tę dziewczynę chciał wyciągnąć z narkotyków. Ona często nie wracała na noc, spotykała się z innymi, dużo było sytuacji. Syn przez to, że jej pilnował, zawalał szkołę, zapadł się w sobie, często nie mył się wieczorem, nie widywał się z innymi ludźmi, bo ciągle był na połączeniu telefonicznym z nią, tylko się wyciszał na chwilę, jak chciał coś powiedzieć. Zerwali ze sobą w marcu, ona w tym czasie miała paru chłopaków, od niedzieli znowu zaczęli się spotykać. Syn znowu jest jakby nieobecny, dziś nie poszedł do pracy (pracuje w wakacje) wiem też, że się nie kąpał dziś. Boję się, że znowu będzie tak samo. To jest toksyczny związek, co zrobić? On ma 19 lat, ona prawie 18.
Czy złożyć życzenia rodzicom (z okazji rocznicy ślubu), którzy już się nie kochają?
Witam totalnie nie wiem co zrobić, za dwa tygodnie moi rodzice mają 25 rocznicę ślubu. Oni się strasznie nienawidzą, po pijaku tata ubliża mamie i nam, na drugi dzień mama strasznie na niego krzyczy, a potem nie odzywają się do siebie aż do kolejnej kłótni gdy on wypiję. Nie lubię przebywać w domu bo ciągle czuję tą nienawiść w powietrzu, wiem ze on nie nawiedzi i mnie😕 nie wiem czy powinnam coś im kupić na rocznicę ślubu, czy złożyć im życzenia skoro oni już się nie kochają?
Czuję się wykluczona z rodziny, jestem w szczęśliwym związku.
Mam 33 lata i wciąż mieszkam z rodzicami. Od nieco ponad 3 lat jestem w związku, szczęśliwym. W przyszłym roku wychodzę za mąż. Ale od nieco ponad 2 lat ojciec się do mnie nie odzywa. Czuję się wykluczona z rodziny. Mam młodszą siostrę, która ma męża, syna, swój dom - ona jest w centrum zainteresowania. Ma ich pełne wsparcie. Ja nie mogę na nic liczyć. Staram się jak mogę. Kiedyś byliśmy sobie bardzo bliscy. Dzieliliśmy zainteresowania. Rozmawialiśmy codziennie. Jak zaczęłam spotykać się ze swoim narzeczonym wspierał mnie. Byliśmy wszyscy razem na wakacjach, ja, narzeczony, tata i mama. To był najwspanialszy okres w życiu. A później - trach - coś się zmieniło i nie mam pojęcia dlaczego. Nagle przestał się odzywać, przestał się interesować. Stałam się powietrzem. Mama stara się, żebym nie czuła się jak całkowita sierota. Prosi mnie o pomoc, stara się mnie "wcielać" do rodziny. Ale to dla mnie trudne. Patrzeć jak przyjeżdża moja siostra, siedzimy, a tata pyta ją o jakieś szczegóły z życia, plany itp. Ja już tego nie mam. To bardzo boli. Z siostrą mam bardzo dobre relacje. Wspieramy się wzajemnie. Ale ani ona ani mama nie widzą problemu. Bo przecież ojciec odpowiada mi na pytania albo reaguje jak coś powiem. Nie widzą tego jak bardzo zżera mnie to od środka. Utrata człowieka, który całe życie był moim autorytetem. Tata nie jest wylewny. Jest raczej zamknięty w sobie. Otwiera się przed mamą. Widzę jak bardzo kocha ją i moją siostrę i jej syna. Jak bardzo szanuje i ma dobry kontakt z moim szwagrem. Ja już się nie liczę. Mama ma to wszystko gdzieś. Jej jest tak dobrze. Ma męża, który stał się bardziej oddany, wspaniałą córkę i jej rodzinę. I drugą, którą może wykorzystywać bo wie że już tylko ona mi została. Najgorsze jest to, że na nią też nie mogę liczyć. Kiedy rozmawiam z nią o problemie mówi tylko "wiwsz jaki jest ojciec". Staram się żyć normalnie. Mam pracę, przyjaciół którzy mnie wspierają, wspaniałego narzeczonego. Ale nie mam już rodziny. Mojego azylu który był dla mnie niesamowicie ważny. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Niewiedza, co takiego zrobiłam że znalazłam się w tej sytuacji jest okropna. Był moment w zeszłym roku, kiedy wróciliśmy z wesela, mój tata przywitał się z moim narzeczonym (odkąd nie rozmawiamy jego też ignoruje) i opowiedział nam jakąś anegdotkę. Przez chwilę poczułam że go odzyskuję. Ale to minęło tak szybko jak się pojawiło. Nie mam w nim żadnego wsparcia. W mamie też mam niewielkie. A jest to tym bardziej smutne, że kiedy mieli cięższy okres ja zawsze przy nich byłam. Nie radzę sobie ze swoimi uczuciami. Z samą sobą. Strasznie mnie boli ta sytuacja, z której nie potrafię wybrnąć. Im częściej o tym myślę tym bardziej widzę, że to ja jestem problemem. Ze mną musi być coś nie tak. Skoro własni rodzice nie chcą mnie w swoim życiu, komu innemu jestem potrzebna? Chciałabym zniknąć z tego świata. Jedynym co mnie trzyma jest mój narzeczony. I mój kot, którego mam od kiedy był malutki. Chyba głównie dlatego jeszcze tu jestem. Ból jaki przeżywam codziennie jest niesamowity. A potęguje się tylko kiedy słyszę jak tata dał siostrze poprowadzić swój samochód kiedy zdała prawko, jak się ucieszył kiedy zdała egzamin. Ja kiedy zdałam i napisałam mu żeby się pochwalić napisał "ok, fajnie". Czuję się jakbym była nikim. Złem koniecznym, które trzeba tolerować. Gdybym umarła, mogliby w końcu być szczęśliwi. Mieć wspaniałą rodzinę... Nie wiem co mogę zrobić w takiej sytuacji, jak to naprawić
Jak pogodzić się z wyjazdem córki na stałe za granice?
Jak pogodzić się z wyjazdem córki na stałe za granice? Córka ma 20 lat, przeprowadza się do swojej miłości.
Presja rodziny, problemy zdrowotne mamy, uzależnienie od alkoholu - jestem przytłoczona i zła.

Moja mama ma 62 lata. Jest alkoholiczka. Moi rodzice mieszkają sami. My z siostrą nie mieszkamy w naszym mieście rodzinnym. Mój tata jest kierowcą zawodowym. Pracuje od poniedziałku do piątku po 12 godzin dziennie. Moja mama w tamtym roku już raz trafiła do szpitala przez alkohol. Dowiedzieliśmy się wtedy, że jest alkoholiczka. Lekarze mówili, że jedną nogą była w grobie. Cały okres leczenia szpitalnego okropnie wspominam. Byłam załamana, płakałam każdego dnia. Po wyjściu ze szpitala, wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Zawoziłam ją na wszystkie badania, wszystkie wizyty u specjalistów. Po wyjściu ze szpitala to ja z moim tatą dawaliśmy jej leki. Była mega poprawa. W wynikach badań, w wyglądzie w zachowaniu. Po miesiącu, kiedy odzyskiwała siły, uparła się, ze ona sama będzie brać leki. Po około 3 miesiącach od wyjścia ze szpitala zaczęła znów pić. Nie przyznawała się. Nawet gdy siostra przyłapała ją z wódką, to kłamała w żywe oczy, że to nie jej wódka! Mama zaczęła mieć zwidy. Widziała, rzeczy, osoby i sytuacje, których nie było. Byliśmy tym przerażeni. Bałam się do niej przyjeżdżać. Lekarz rodzinny pokierował mamę do psychiatry. Dostała leki na zwidy, które miały jej pomóc. Lekarz zastrzegł, ze absolutnie nie można przy tych lekach pic alkoholu. 16 maja jej stan się pogorszył. Tata zadzwonił po siostrę. Pojechała do rodziców i zadzwonili po pogotowie. Lekarz powiedział, że to była ostatnia chwila na pogotowie, bo nie dożyłaby do rana. Znów jest w szpitalu. Minęły już 3 tygodnie. Mama jest na tą chwilę osobą leżącą. Mówi bardzo niewyraźnie, niezrozumiale. Musi się bardzo postarać, żeby powiedzieć coś normalnie. Lekarze mówią, że taki stan może jej zostać. Wyszło jej zatrucie amoniakiem, oraz uszkodzenie mózgu i móżdżku i wiele, wiele innych. Nie chce naszej pomocy. Gdy przychodzę, odwraca głowę, nie chce ćwiczyć siadania i wstawania (zalecenie lekarza), nie chce dać sobie obciąć paznokci, przemyć twarzy. Nie potrafi sama wziąć butelki i się napić, nie potrafi przełykać. Jest bardzo niemiła, bluźni do nas, jakbyśmy byli kimś obcym dla niej. Gdy była zdrowa, nigdy taka nie była. Co się ze mną stało? Że zamiast współczucia czuje złość? Nie chce mi się płakać, nie chce do niej chodzić. Przez j zachowanie czuje niechęć, ale sumienie mi nie pozwala. Mamy wyniki się poprawiły. Ale przez uszkodzenie mózgu, może zostać osobą leżącą. Jej życiu nic nie zagraża. Niedługo ma być wypisana do domu. Jestem zestresowana. Przez tę sytuację jestem nerwowa do moich dzieci. Nie poznaje siebie! Jestem tak na nią zła!!!! Jak mogła tak sobie zniszczyć życie! Nawet nie mogę płakać. Czuje się oceniana z każdej strony. Siostry mojej mamy powiedziały mi: ,,ona czuła się samotna! Jak można pracować po 12 godzin i żeby ona sama była tyle czasu. Czuła się nierozumiana." Ogólnie teraz ja, Moja siostra i tata jesteśmy wszyscy złem świata, bo nie jesteśmy idealna rodzina i mama leży w szpitalu przez nas. Tak uważa jej rodzina. Co im odpowiadać na te ataki? Mój tata poblokował ich numery to do mnie dzwonią. Dobija mnie ta sytuacja. I jeszcze jedno. W lutym rezerwowaliśmy wakacje. Wyjazd mamy w piątek. Jedziemy do Chorwacji. Nie potrafię cieszyć się z wakacji. No jak to wygląda: mama w szpitalu a my z siostrą co? Wakacje? Co powiedzą inni? Znowu będziemy te najgorsze. Ze zamiast być u mamy to się relaksujemy. Czuje, ze potrzebuje odetchnąć. Nie wiem, co robić. Jestem o krok od odwołania. To wszystko miażdży mnie psychicznie. Czemu czuje złość do niej?

Od 6 lat siedzę w domu z dziećmi. Mam ich dość, wszystko mnie denerwuje.
Od 6 lat siedzę w domu z dziećmi. Mam ich dość, wszystko mnie denerwuje. Chciałabym im dać więcej miłości ale po prostu wkurzają mnie, nie mam sił na zabawę. Nie mam też chwili spokoju i ciszy, jestem z nimi 24h/ dobę. Czuje się osamotniona we wszystkim co robię i czuję że nikt inny mnie nie rozumie. Od około 10 lat mam też różne lęki, czuje jakby ktoś za mną stał i podobne strachliwe rzeczy, które występują np. przez miesiąc i pół roku spokoju. Czy powinnam udać się do psychologa? Czy to normalne?