Syn rozpoczął współżycie, rozmawiamy o tym otwarcie. Jednak jako mama uważam, że to za szybko, nie czuję się w tym pewnie.
Anonimowo

Joanna Fornal
Mam wrażenie, że dotychczasowe Pani działania są jak najbardziej właściwe. Czytając Pani wiadomość odczułam troskę, która Panią kierowała w rozmowie z synem. Rozumiem, Pani niepokój ale uważam, że przy Pani wsparciu, akceptacji i zrozumieniu dla jego zaangażowania emocjonalnego w nowy związek - macie szansę nadal być w dobrym kontakcie a jego świadomość zagrożeń i otwartość w kontakcie z Panią, pomoże - wam obojgu, a nawet całej trójce (dziewczyna syna także) Na pytanie co powinna Pani robić - towarzyszyć synowi w jego dojrzewaniu, radościach i smutkach. Powodzenia życzę i trzymam kciuki za Was :-)

Beata Molska
Pani rozterka i troska o syna są jak najbardziej naturalne. Czasami kiedy dociera do nas informacja, że dziecko jest już tak dorosłe, że zaczyna tworzyć osobną rodzinę, możemy czuć niepokój, obawę np. przed samotnością. A kiedy dziecko od nas się wyprowadza powstaje czasami pustka tzw. syndrom pustego gniazda. Warto zastanowić się szerzej co tam w moich emocjach jest na dnie. Czy tylko troska o syna, ale czy może dodatkowo pewnego rodzaju trudność związana z procesem dojrzewania, odrębnej tożsamości syna ( to tylko moja hipoteza, którą warto przedyskutować na terapii) . Na tym polega też “odpępnienie” i ważne, aby pozwolić toczyć się temu procesowi naturalnie we własnym tempie syna. Z opisywanej przez Panią relacji widzę, że jest ona bardzo głęboka i syn Pani ufa. Czasem warto w procesie “wyodrębniania się” młodego człowieka dać mu wolną rękę i także możliwość popełnienia błędu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, Jestem Ciocią cudownego 4 latka.
Mam z Nim ogromną więź. Gdy się urodził, aż do ukończenia 2 latek, widywałam się z nim prawie codziennie od rana do wieczora. Jak miał roczek, leżałam z Nim kilka dni w szpitalu /jego Rodzice byli wtedy chorzy i nie mogli być na Oddziale/. Teraz widujemy się rzadziej, mimo że mieszkamy blisko.
Od 2 lat jestem Mężatką i nie mogę już codziennie być u Chrześniaka. Staram się być u Niego często i poświęcam Mu wtedy całą swoją uwagę, bawimy się razem. Czasami z powodu mojego gorszego samopoczucia fizycznego /np. przeziębienie/ lub psychicznego/przemęczenie, złe samopoczucie/ nie widzimy się tydzień lub max. do dwóch tygodni. Mam wtedy bardzo wyrzuty sumienia. Czuję, że Maluszek bardzo mnie kocha i lubi moją obecność. Mąż nie bardzo lubi jak często bywam u Siostrzeńca /czasami jestem tam kilka razy w tygodniu/.
Jak to pogodzić? Maluszek zawsze jest smutny, jak odchodzę. Bardzo Go kocham. Jak częsty kontakt jest "zdrowy" dla dziecka? Czy powinno to być systematyczne np. 2 lub 3 razy w tygodniu? Ile godzin powinna trwać taką wizyta?
Nie mam własnych dzieci, nie chciałabym zaszkodzić Małemu. Może takie nieregularne odwiedziny szkodzą dziecku? [że czasami codziennie /jak Mąż pracuje do późna/, czasami w ogóle /jak chora/, czasami dwa razy w tyg, a czasami przez dużo czasu /np. Do późna w weekend].
Będę wdzięczna za odpowiedź.
Dzień dobry mam problem ze sobą i nie wiem jak sobie z nim poradzić.
Chodzi o moją mamę. Kocha mnie, przytula, gotuje obiady i nie hamuje moich ambicji i wspiera mnie we wszystkim, jednak mam do niej odrazę i agresję. Nie chcę jej krzywdzić, ale wybucham do niej agresją cały czas, nawet jak nic do mnie nie mówi. Odkąd skończyłam 18 lat dochodzą również przekleństwa, ale tylko z mojej strony. Mama jest smutna i widzę, że pęka jej serce, bo bardzo jej dokuczam, ale nie potrafię przestać. Kocham ją i nienawidzę. Wskoczyłabym za nią w ogień, ale i ją do niego wepchnęła. Na myśl, że mogę jej wbić szpilkę i doprowadzić do złego stanu odczuwam satysfakcję i zadowolenie, a gdy skończę umartwiam się jak mi jej żal i nie chcę, aby była smutna. Wiem, że jak odejdzie, to ja razem z nią.
Dzieciństwo miałam bardzo dobre, bo mama sama mnie wychowywała. Może chodzi o ojca, bo bardzo jej dokuczał, jak miałam może z 2 latka, potem odeszłyśmy. Może podświadomie chcę przejąć jego rolę.
O co chodzi i co jest ze mną nie tak? Chciałabym, aby mama miała kochającą córkę, a nie potwora. Bardzo proszę o pomoc.