Syn nie akceptuje mojego nowego związku, po śmierci mojego męża.
Katrin

Katarzyna Rosenbajger
Witam,
Trudno mi odpowiedzieć na pani list, gdy nie mam za wiele informacji.
Nie pisze pani w jakim wieku jest syn i ile czasu minęło od śmierci pani męża.
Mimo, że nie można określić dokładnie czasu jaki musi minąć od śmierci męża do ponownego wejścia w związek romantyczny, dla pani syna może to być zbyt trudne.
Być może syn nadal przeżywa śmierć taty, a pani związek widzi jako kolejna strate w swoim życiu.
Najważniejsza jest szczera rozmowa z synem na temat pani nowego partnera i faktu, że nikt nie zastąpi mu ojca.
Ważne jest, aby syn nie czuł się przez panią odrzucony. Prosze mu wytłumaczyć, że jest najważniejszy w pani życiu, ale też powoli przyzwyczajać go do tego, że ma pani prawo do nowego związku i bycia ponownie szczęśliwą

Alicja Sadowska
Dzień dobry,
Brakuje mi tutaj informacji m.in. o wieku syna, okolicznościach śmierci i Waszych relacji rodzinnych. Jeżeli mąż był ojcem Pani dziecka, to taka strata rodzica jest bardzo obciążająca i może utrudniać mu przystosowanie się do nowej sytuacji. Akceptacja potrzebuje zarówno czasu, jak i dużego wsparcia ze strony psychicznej. Możliwe, że sam syn nie czuje się jeszcze gotowy na to, aby kolokwialnie ,,zaakceptować" nową rzeczywistość. Oczywiście, to też jest Pani decyzja i jeżeli nowa relacja jest dla Pani ważna, to wcale nie musi jej Pani kończyć. Każdy ma swój czas na pogodzenie się ze stratą i może syn jeszcze do tego nie doszedł. Myślę, że nie ma tutaj przestrzeni na to, aby szukać w kimkolwiek winy. Zalecałabym spotkanie z psychologiem w celu głębszego omówienia Państwa sytuacji, skłaniałabym się również do terapii rodzinnej - w zależności od wieku syna. Z tego co Pani pisze wynika, że syn nie potrafi sobie poradzić z nową sytuacją i może warto byłoby objąć go wsparciem psychologicznym, aby ułatwić mu akceptację nowej codzienności. Myślę, że warto też aby spróbowała Pani porozmawiać z synem co on czuje w momencie Pani wyjazdów do partnera. Psycholog na pewno Państwu pomoże w znalezieniu wspólnej drogi.
Pozdrawiam,
mgr Alicja Sadowska
Psycholog

Justyna Czerniawska (Karkus)
Rozumiem, że sytuacja, w której syn dzwoni, kiedy poświęca Pani czas nowemu partnerowi, jest trudna i stresująca. Ważne jest jednak, aby zrozumieć, że dziecko może różnie reagować na nowy związek z wielu powodów, a jego zachowanie może być wynikiem niepewności lub obaw. Myślę, że na początek warto z synem po prostu porozmawiać o swoich uczuciach. Niżej opiszę kilka technik które warto wprowadzić w życie:
1. Rozmawiaj z synem: Najważniejsze jest otwarte i szczerze rozmawianie z dzieckiem. Zapytaj go, dlaczego dzwoni tak często, jakie ma obawy i czy może podzielić się swoimi uczuciami z Tobą. Być może jest zaniepokojony zmianami w Twoim życiu i potrzebuje wsparcia.
2. Ustal granice: Wspólnie z synem możecie ustalić, jakie granice i zasady będą obowiązywać, kiedy jesteś z nowym partnerem. Możecie omówić, kiedy jest Pani dostępna dla niego i w jaki sposób możecie utrzymywać kontakt, który nie przeszkadza w Waszym związku.
3. Daj synowi czas: To ważne, aby zrozumieć, że dziecko może potrzebować czasu, aby zaakceptować nową sytuację. Będzie to proces adaptacji zarówno dla Pani, jak i dla niego.
4. Rozwijaj relację z nowym partnerem ostrożnie: Nowy związek może być stresujący zarówno dla pani, jak i dla syna. Proszę postarać się go wprowadzić stopniowo w życie dziecka, a nie przyspieszać sprawy.
5. Rozważ terapię rodzinna: Jeśli problemy z synem będą się utrzymywać i dalej będą trudne do rozwiązania, rozważcie możliwość udania się na terapię rodzinna. Terapeuta może pomóc w zrozumieniu i rozwiązaniu trudności, z jakimi się borykacie.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Przez ostatnie miesiące walczę z nowym wyzwaniem - wspieraniem mojego dziecka, które ma zdiagnozowane ADHD. Sytuacja jest dla mnie zupełnie nowa i mam wrażenie, że bez wsparcia specjalisty nie dam rady dowiedzieć się, jak najlepiej pomóc mojemu maluchowi radzić sobie z emocjami i trudnościami wynikającymi z tego schorzenia.
Staram się być cierpliwą mamą, lecz często zastanawiam się, czy postępuję właściwie. Stres u niego wywołują nieoczekiwane zmiany planów, co rzutuje na całe nasze rodzinne życie. Poszukuję skutecznych sposobów, które pomogą lepiej zarządzać emocjami synka i wspierać jego rozwój.
Jakie podejścia mogą wspomóc koncentrację i codzienne funkcjonowanie mojego dziecka, zarówno w szkole, jak i w domu? Chciałabym też wzmacniać naszą relację, aby mój syn mógł czuć się bezpiecznie i swobodnie, gdy dzieli się ze mną swoimi uczuciami.
Mam potrzebę dowiedzenia się, jak lepiej rozumieć potrzeby mojego dziecka i jak wspierać je w walce z codziennymi wyzwaniami.
Bardzo dziękuję.
Dzień dobry mam problem ze sobą i nie wiem jak sobie z nim poradzić.
Chodzi o moją mamę. Kocha mnie, przytula, gotuje obiady i nie hamuje moich ambicji i wspiera mnie we wszystkim, jednak mam do niej odrazę i agresję. Nie chcę jej krzywdzić, ale wybucham do niej agresją cały czas, nawet jak nic do mnie nie mówi. Odkąd skończyłam 18 lat dochodzą również przekleństwa, ale tylko z mojej strony. Mama jest smutna i widzę, że pęka jej serce, bo bardzo jej dokuczam, ale nie potrafię przestać. Kocham ją i nienawidzę. Wskoczyłabym za nią w ogień, ale i ją do niego wepchnęła. Na myśl, że mogę jej wbić szpilkę i doprowadzić do złego stanu odczuwam satysfakcję i zadowolenie, a gdy skończę umartwiam się jak mi jej żal i nie chcę, aby była smutna. Wiem, że jak odejdzie, to ja razem z nią.
Dzieciństwo miałam bardzo dobre, bo mama sama mnie wychowywała. Może chodzi o ojca, bo bardzo jej dokuczał, jak miałam może z 2 latka, potem odeszłyśmy. Może podświadomie chcę przejąć jego rolę.
O co chodzi i co jest ze mną nie tak? Chciałabym, aby mama miała kochającą córkę, a nie potwora. Bardzo proszę o pomoc.
Witam, mam problem z 11-letnią córką. Mianowicie, córka ma manię mycia rąk. Brzydzi się wielu rzeczy. Nie pozwoli się przytulać, bo uważa, że się ubrudzi — zaraz musi myć ręce. Np. będąc u babci, siada tylko na jednym fotelu, w jednej pozycji. Np. ściąga adidasy i sznurówki muszą być w butach, bo jak dotkną podłogi, to wpada w złość i uważa, że się ubrudzą. Najgorsze jest to, że jak ją pytam, dlaczego tak robi, to ona twierdzi, że nie wie i że jej to nie przeszkadza. Są miejsca, gdzie zachowuje się normalnie, np. szkoła. Nie wiem, gdzie mam szukać pomocy. Chodzi do psychologa, ale nie widzę żadnej poprawy. Czy to może być nerwica natręctw?
Witam,
Ilekroć widzę swoją przyjaciółkę, że znowu gdzieś wyszła, ze swoją najlepszą przyjaciółką to się denerwuję, wręcz gotuje się we mnie. Nie radzę sobie z zazdrością.
Przyjaciółka jako wymówki używa mojej choroby (jestem chora na padaczkę od 12 lat), w tej kwestii nie mogę liczyć na mamę, a poza Magdą (przyjaciółką) nie mam żadnej innej przyjaciółki.
Co robić?
Chodziłam do szkoły w latach 90. Pamiętam tylko, że nauczycielki zadzierały nosy i popisywały się jedna przed drugą (jak np. krzyczą na dzieci). Do tego było szarpanie, ośmieszanie, a nawet bicie... Tak było wszedzie - w mniejszym lub większym natężeniu. Jak wytłumaczyć tamta agresje ze strony nauczycieli, czy pielęgniarek? Ludzie byli głupsi, czy masowo chorzy psychicznie? Nie potrafię wyjaśnić sobie tego, bo ja jestem ddd i nigdy nie przejawiałam przemocy. Nikt z mojej klasy nie wyrósł na patola, chociaż każdy był prany. Rozumiem efekt tłumu i poczucie "władzy", ale to prymitywne, bo Ci ludzie byli nikim i przecież mało co osiągnęli... Pamiętam, jak najulubieńsza nauczycielka przywiązywała sznurkami uczniów do krzeseł albo śmiała się, jak ktoś się zesikał. Przecież to powinno być karalne!!
Jakiś czas temu spotkałam jedna z tych bab i powiedziałam, czy jej nie wstyd, no i wiązankę jej puściłam. Była zdziwiona i wyparła się, zaczęła z agresją wyjeżdżać, że kłamie. Absurd
Dzień dobry, Mąż do córki niespełna 6-letniej, powiedział, że „śmieje się jak głupi do sera”. Powiedział to w sytuacji, gdy śmiała się wg niego w ramach głupawki. Powiedziałam mu później sam na sam, że takie słowa są upokarzające i absolutnie nie powinien tak mówić do swojego dziecka. On się nie zgadza ze mną i twierdzi, że zrobił to z troski, aby w przyszłości inne dzieci się z niej nie śmiały. Uważa, że takie słowa ojca do dziecka są ok. Ja uważam, że dziecko ma prawo śmiać się jak chce, a jeśli chciałby zmodyfikować zachowanie dziecka, to powinien zrobić to w inny sposób.
Czy mogłabym prosić przede wszystkim o opinię, czy takie słowa ojca do dziecka są w porządku oraz ewentualnie o komentarz, czy ma sens w ogóle modyfikowanie śmiechu dziecka, które jest małe i ciągle się zmienia? Dziękuję!