Brak orgazmu i blokady psychiczne u 30-latki: Czy warto szukać pomocy seksuologa?
Szanowni Państwo, zwracam się z zapytaniem dotyczącym sfery życia seksualnego. Temat zawęża się do kwestii braku możliwości osiągnięcia orgazmu przeze mnie (kobietę). Czytam różne poradniki i większość z nich wskazuje na techniki czy umiejętność odpuszczania, ale nie zmienia to aktualnej sytuacji i mąż zaczyna się martwić :) Ja mam wrażenie, że nie do końca mi to przeszkadza, cieszę się z bliskości i przyjemności męża. Jesteśmy małżeństwem od ok. 2 miesięcy i od tego czasu praktycznie codziennie uprawiamy seks, niekiedy nawet kilka razy dziennie. Oboje jesteśmy przed trzydziestką, mąż dwa lata starszy ode mnie. W miarę zdrowi, w miarę ze zdrowych rodzin, pracujący, ogólnie cieszymy się życiem :) Mimo to, na palcach jednej ręki mogę wymienić momenty, kiedy w ogóle odczuwałam jakąkolwiek przyjemność ze stosunku, jedynie cieszę się z przyjemności męża. On wydaje się być cały czas "w gotowości" :) ja sama dość często mam ochotę na seks, najczęściej sama go inicjuję. Jednak kiedy przychodzi już do stosunku, całkowicie blokuję się psychicznie i przestaję czuć cokolwiek. Fizyczna blokada czasami wrasta do tego stopnia, że mąż nie jest w stanie wprowadzić członka. Około 70% penetracji rozpoczyna się bólem, po pełnym wprowadzeniu około 3 pchnięć mogę zaliczyć do przyjemnych na swój sposób, później nie czuję już nic. Mąż naprawdę się stara, uprawiamy również seks oralny i nawet ta forma bardzo rzadko sprawia mi przyjemność. Przy czym wydaje się jakby ciało reagowało prawidłowo - często jestem wystarczająco mokra, ale to niestety nie wpływa na zniwelowanie bólu przy początkowej penetracji. Raz nawet miałam wytrysk, ale nie czułam się inaczej, czułam jedynie przyjemne "drażnienie" przedniej ściany pochwy. Razem z mężem sporo rozmawiamy w tym temacie i już dużo zmieniło się na lepsze, ale nie wydaje mi się, że to wszystko powinno być aż tak trudne. Mąż już zaczyna się zastanawiać czy może w dzieciństwie miałam jakieś nieciekawe sytuacje, które powodują te blokady. Ale nic takiego nie miało miejsca, jeśli oczywiście niczego nie wyparłam. Zaczynam się trochę poddawać i przestaje mi już zależeć na tego rodzaju przyjemności (której i tak nie znam, więc nie wiem, do czego tęsknić :)) a mąż zaczyna się tym smucić a może i nawet frustrować, bo nie jest w stanie sprawić mi przyjemności. Zastanawiam się co z tym zrobić, rozważaliśmy już kwestię seksuologa, choć przygniata mnie myśl o szukaniu kompetentnej osoby (mając za sobą przeprawę z chirurgami i ortopedami). Jeśli są Państwo w stanie coś doradzić czy raczej powinniśmy dać temu czas i nie przejmować się zbytnio tą sferą. Reasumując, proszę o pomoc i wskazówkę, z góry bardzo dziękuję.
EE

Kacper Urbanek
Dzień dobry
Dziękuję, że podzieliłaś się tak szczerze swoim doświadczeniem. To, co opisujesz, jest naprawdę ważne i wymaga delikatności, cierpliwości i uważności wobec siebie samej. Choć może Ci się wydawać, że brak orgazmu „nie przeszkadza”, bo cieszysz się bliskością z mężem, to jednak sam fakt, że o tym myślisz i że temat Cię porusza, pokazuje, że chciałabyś coś zmienić lub lepiej zrozumieć. Często w podobnych sytuacjach kobiety doświadczają blokad, które mają wiele przyczyn: psychologicznych, emocjonalnych, ale też fizjologicznych. Czasami brak orgazmu i ból podczas penetracji mogą mieć związek z nieuświadomionym napięciem mięśni dna miednicy, zbyt dużym stresem, poczuciem presji (choćby tej wynikającej z chęci sprawienia przyjemności partnerowi), czy brakiem wystarczającego poczucia bezpieczeństwa i komfortu w ciele. To nie oznacza, że związek jest zły czy że coś jest „nie tak” z Tobą to po prostu oznacza, że Twoje ciało i umysł potrzebują czasu i odpowiednich warunków, by się otworzyć.
To wspaniałe, że z mężem rozmawiacie o tym szczerze, bo komunikacja w tej sferze jest naprawdę kluczowa. Często kobiety w podobnych sytuacjach czują presję nie tylko zewnętrzną, ale też wewnętrzną by „spełniać oczekiwania” albo dopasować się do obrazu „normalnej” seksualności. Tymczasem każda z nas ma swój rytm i swoje potrzeby, a przyjemność seksualna to coś, co buduje się stopniowo, bez presji i z dużym zrozumieniem. Jeśli chodzi o ból przy penetracji, który pojawia się na początku i ustępuje po kilku ruchach, może to być oznaka nadmiernego napięcia mięśniowego lub po prostu stresu, który przenosi się na ciało. Warto byłoby spróbować innych form intymności, które nie wiążą się z penetracją takich, które pozwolą Ci poczuć przyjemność i odprężenie bez presji. Można też wspólnie odkrywać ciało, bez pośpiechu, bez oczekiwań. Czasami pozwolenie sobie na bycie blisko, bez konieczności osiągnięcia czegokolwiek konkretnego, może pomóc odblokować ciało i umysł. Jeśli czujesz się na siłach, warto rozważyć konsultację z seksuologiem lub psychoterapeutą pracującym z seksualnością. Nie po to, by „naprawiać”, ale po to, by znaleźć wspólnie przestrzeń do zrozumienia Twojego ciała, emocji i blokad. Możesz też spróbować ćwiczeń oddechowych, relaksacyjnych, które pomogą Ci obniżyć napięcie i lepiej poczuć własne ciało. Warto pamiętać, że seksualność to nie tylko penetracja to także dotyk, bliskość, czułość, rozmowa, wzajemne odkrywanie siebie nawzajem. Czasem potrzeba po prostu dać sobie czas i pozwolić, by wszystko działo się we własnym tempie.
Najważniejsze jest to, żebyś była dla siebie życzliwa i nie obwiniała się za te trudności. Twoje ciało i psychika nie „zawodzą” po prostu potrzebują uważności, cierpliwości i może czasem delikatnej pomocy z zewnątrz. To wspaniale, że masz męża, z którym potrafisz rozmawiać, i że oboje szukacie rozwiązań razem. To bardzo budujące. Jeśli czujesz się przytłoczona poszukiwaniem odpowiedniego specjalisty, może warto najpierw poszukać rekomendacji od znajomych, grup wsparcia, czy zaufanych źródeł. Pamiętaj, że masz prawo prosić o pomoc i masz prawo nie wiedzieć jeszcze wszystkiego. To w porządku. Przesyłam dużo ciepła
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
Ogromnym krokiem w kierunku lepszego zrozumienia siebie nawzajem jest już to, że Pani i mąż rozmawiacie o swoich doświadczeniach. Z tego, co Pani opisuje, trudno jednoznacznie określić przyczynę trudności w osiąganiu przyjemności podczas stosunku. Może to być związane zarówno z czynnikami psychologicznymi (napięcie, presja, nieświadome blokady), jak i fizycznymi (np. nadmierna wrażliwość, napięcie mięśni). Ważne jest, by podchodzić do tej sytuacji z cierpliwością i troską, bez poczucia przymusu czy konieczności „naprawiania” czegokolwiek na siłę.
Zachęcam do rozważenia konsultacji z seksuologiem – najlepiej takim, który ma doświadczenie w pracy z kobietami przeżywającymi podobne trudności. Profesjonalna pomoc może być wsparciem nie tylko dla Pani, ale również dla męża, który chce zrozumieć i pomóc. Jeśli kwestia wyboru odpowiedniego specjalisty budzi obawy, może warto zacząć od rozmowy z psychologiem, który pomoże określić, na czym skupić się w dalszym procesie.
Ważne jest także, by wsłuchiwać się w swoje potrzeby i emocje – jeśli bliskość jest dla Pani przyjemna sama w sobie, nie musi Pani na siłę dążyć do określonego rezultatu. Może pomocne będzie też eksplorowanie własnego ciała, odkrywanie tego, co sprawia Pani przyjemność w różnych formach kontaktu. Nie warto się poddawać ani traktować tej sytuacji jako problem, który musi być rozwiązany natychmiast. Wasza relacja i komunikacja są ogromnym zasobem, który może pomóc odnaleźć najlepsze rozwiązanie.
Życzę Pani spokoju i poczucia bezpieczeństwa w tej drodze.
Pozdrawiam
Martyna Jarosz

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry,
w pierwszej kolejności sugeruję, aby pomyśleć o konsultacji ze:
1) seksuologiem - doradztwo
2) ginekologiem - czy tutaj wszystko jest w porządku?
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Krzysztof Skalski
Opisuje Pani sytuację, która jest częsta i absolutnie nie świadczy o „problemie” z Panią. Brak orgazmu, ból przy penetracji i blokada psychiczna mimo chęci- to często efekt presji, nieświadomych napięć, potrzeby czasu i oswojenia ciała z intymnością. To, że ciało reaguje fizycznie, a mimo to nie ma przyjemności, może wskazywać na głębsze napięcia emocjonalne, czasem nawet nieuświadomione. To nie musi być trauma- często to po prostu brak komfortu, kontrola, potrzeba „spełnienia oczekiwań”. Najlepsze, co mogą Państwo teraz zrobić, to nie naciskać na efekt, skupić się na czułości i relacji, i rozważyć wizytę u seksuologa z doświadczeniem psychoterapeutycznym. To może pomóc szybciej i spokojniej odnaleźć, co dokładnie zatrzymuje Pani ciało. Z takiej sytuacji da się wyjść- cierpliwie, razem, bez pośpiechu. I bez poczucia winy.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam serdecznie – dziękuję ogromnie za wsparcie, troskę i pomoc odnośnie mojej osoby – jak psychiczną, czy nawet psychologiczną, psychiatryczną i opinii seksuologa. Bardzo mi zależy na uratowaniu mojego małżeństwa z 16-letnim stażem, a razem 20 lat. Doznałam za dużo krzywdy w życiu – nie tylko w tym małżeństwie, lecz przez kupę lat, co dłuższy czas siedzi w sercu, jak i w głowie. Powodem ratowania małżeństwa nie tylko jest silne z mojej strony uczucie do męża – strasznie go kocham, świata nie widzę poza nim. On twierdzi, iż za mną też nie widzi świata, że jestem wyjątkową osobą i ważną w jego życiu. Lecz omówienie chęci ratowania nas jest dla mnie bardzo trudne – jednym słowem: doznałam traumy, załamania psychicznego, nerwowego, jak depresję. Aż biorę leki, które mnie uspokajają, choć jest to chwilowe.
Również mogę to powiedzieć w drugą stronę – w stronę męża – też przeze mnie dużo przeszedł, choć on do wszystkiego podchodzi obojętnie, nawet lekceważąco, nie biorąc żadnej odpowiedzialności za swoje czy błędy, zawsze wszystkim obarcza mnie, na mnie zwala cały syf. Staram się bardzo często rozmawiać z mężem o swoich, jak i jego potrzebach, uczuciach, pragnieniach, nawet o pożądaniu, chemii, magii, więzi uczuciowej między nami – lecz nie wiem, jak wszystko odbierać. Mąż zachowuje się tak, jakby nie chciał brać udziału w ratowaniu relacji, chęci naprawy w pozytywną stronę, lecz w negatywną. Każde kłopoty, kłótnie, sprzeczki przerzucać potrafi na mnie, jakbym to tylko ja wszystkiemu była winna.
Rok temu oboje przeszliśmy poważny i pierwszy kryzys małżeński. Przyznaję się bez bicia – byłam uzależniona od życia towarzyskiego – dochodził alkohol, tak, coraz częściej piłam, nawet około 8 lat. Wolałam każdą chwilę, czas spędzać poza domem, nie w obecności męża, ponieważ wiecznie kłótnie, poniżanie, wyzwiska, bicie, niechęć do zbliżeń. Oddalałam się od męża, zaczynałam się czuć w jego obecności ciągłą walkę, rutynę, brak komunikacji. Popadałam w bezsilność, dlatego poszłam swoją i niestety złą drogą – alkohol, znajomi. Kiedy tłumaczę mężowi, twierdzi, iż nie ma żadnego to wytłumaczenia – z jednej strony ma rację, a z drugiej – sama nie wiem, to była zwykła ucieczka, bezradność.
Nie ukrywam, że nie byłam mężowi dłużna, nie grałam fair, też atakowałam, nakręcałam się – a to jedynie, aby się bronić. Mąż twierdzi, iż to ja źle go traktuję, że nie pozwoli sobie na traktowanie siebie jak psa z mojej strony, z kolei to, jak traktuje mnie – ja mam na to wyrażać zgodę, a on puszcza to płazem, sądząc, że nic złego nie robi???
Tak, zdarzyło się, iż miałam rozwaloną głowę, którą trzeba było szyć – popchnął mnie, uderzyłam w kaloryfer. Następnie miałam tzw. cyt. „pizdę pod okiem” – uderzył mnie z pięści. Mimo to nie chciałam – jak nie mam dokąd uciekać – choć rozważałam odejście, podanie o rozwód, lecz za bardzo męża kocham. To nie jest tak, że przyzwyczaiłam się do takiego życia – NIE. Po prostu czuję bardzo mocne uczucie co do jego osoby – życia sobie nie wyobrażam poza nim. Potrafi być wspaniały, choć z tego kochającego, troskliwego człowieka nagle pokazuje się obraz potwora – damskiego tyrana. Wydaje mi się, że mąż nawet w sobie tego nie dostrzega – zawsze się przed tym broni, iż z nim wszystko w porządku.
Na chwilę wszystko ucichło – poszliśmy na terapię małżeńską, coś pomogło mężowi, lecz na chwilę. Stwierdził, iż nam niepotrzebne terapie, a sami powinniśmy sobie z tym wszystkim poradzić – choć nie wychodzi???
Mąż złamał ogromnie moje serce – nie mówię, że ja jemu również. Wyrzucił mnie z domu, bo się po prostu rozpiłam, szukałam wyjścia z tego wszystkiego. Po tygodniu chciał, abym wróciła, i tak się stało – zaczynało układać się nawet dobrze – mega seks, lecz często nieudane noce, tzw. „spontan sex – wtulić, spać”. Chcieliśmy tak sami to wprowadzić i było super, cieplej, czuło się bezpiecznie.
Od tego się zaczęło – kiedy nie ma seksu raz, dwa, pośród nocy jestem zniesmaczona, zaraz wybucham, robię dramy. Mąż ma mnie dość, lecz po prostu potrzebuję zbliżeń dosyć często, ponieważ po takim przeżyciu, co nas spotkało, szczerze czuję coś jeszcze więcej do męża – podnieca mnie, stał się dla mnie bardziej atrakcyjny. Mówiłam mężowi, iż powinien się cieszyć, a nie narzekać. Mąż mówi nieraz: „podejdź w nocy do mnie, zaczep, zacznij pierwsza grę wstępną”, a kiedy podchodzę – odpycha, po prostu nie wychodzi mi. Co do czego, odwróci kota ogonem zaraz i powie na drugi dzień, cyt.: „a ty mnie w nocy przytulasz, zaczepiasz???” Nie, nie robię tego dosyć często, ponieważ zdaję sobie sprawę, że kiedy będę podchodzić pierwsza – nic to nie da.
Przeszłam tzw. terapię odwykową, terapeutyczną, co w zupełności mi wystarczyła – i nie tylko ja jestem z siebie dumna, ale mąż twierdzi oraz rodzina, że są ze mnie dumni, iż mąż docenia, co zrobiłam dla samej siebie, choć jemu tłumaczę za każdym razem, że zrobiłam to dla niego, bo bardzo go kocham. Tak, własnymi siłami wyszłam z nałogu – to ja postawiłam na ratowanie małżeństwa, jak i własnego zdrowia. A teraz walczę o dalszy i piękny związek oparty na szacunku, wsparciu, trosce, zrozumieniu, magii miłości, chemii, namiętności i pożądaniu – obustronnie.
Czasem uważam, że ze strony męża jest w moją stronę jakaś ukryta manipulacja, często zastraszanie i ciągłe krytykowanie – jakby w coś grał, jakbym była zapasowym kołem, mimo iż zaprzecza. Dosyć często sprzeczamy się o sprawy łóżkowe. Tłumaczę mężowi, iż przez to, co przeszliśmy, obłędny seks, czułość, ciepło, jak i pożądanie – jest bardzooo potrzebne, tym bardziej, jak nie było tego przez wiele, wiele lat. Nie widać, aby do męża cokolwiek docierało. Potrafi mnie krytykować – jakby nie dorósł do związku, a mi powie: „czy ja dorosłam?”. Potrafi mówić takie słowa, cyt.: „twój problem, nie mój, twoja bajka, a w takiej bajce nie będę tkwił, mam wyjebane, znajdź innego na ruchanie, jesteś toksyczna i dramat, wiecznie pierdolisz w kółko o tym samym, ryjesz mi łeb, wchodzisz mi do łba, to przez ciebie taki się robię, takim jestem, kto by z tobą wytrzymał, powinnaś się leczyć, z tobą jest bardzo źle, kawał suki z ciebie...”.
Kiedy opanuję swoje emocje, po max 8 godzinach – bo nie da się do niego podejść, aby spokojnie pogadać – on nagle żałuje, przeprasza, jakby nigdy nic. Zaraz że ja go podniecam, jaram, że zawsze ma na mnie ochotę, że tylko ja, nikt inny, że jestem wyjątkową i ważną dla niego osobą. Po 3 dniach magii, spokoju i harmonii – nagle ze strony męża uszczypliwość i ataki agresji słownej, kiedy jego o coś zapytam. Potrafi w szaleństwie emocji złapać mnie za gardło, nawyzywać mnie od suki, dziwki, po czym żałuje, twierdząc, iż tak postąpił, bo ja niby go, cyt.: „wkurwiłam”. Mówię, że nie ma to żadnego wytłumaczenia, a mąż – wymówka: trzeba było inaczej podejść, a nie w taki sposób – tak właśnie z mężem się rozmawia. Z niczego nic sobie nie robi, a najgorsze jest to, że całe zło, kłótnie, bicie, jego złe podejścia – przerzucać potrafi jedynie na mnie!!! Aby się wybielać??? Oczyszczać??? Jakie to jest niewinne, nic nie robiące złego stworzenie???
Z dnia na dzień czuję, że moje uczucia do męża zaczynają na nowo wygasać, że jestem gotowa odejść – mimo iż nie mam dokąd, nawet pod tzw. „chmurkę”. W głębi duszy bardzo męża kocham. Uświadamianie mężowi, że chęć bliskości, czułości, troski i zrozumienia itp. jest kluczową rolą – nie dociera. Czuję, że mąż bawi się moimi uczuciami, że ma ukryty cel, alibi – aby mnie wykończyć psychicznie, z kimś ma plan, może ma kogoś, a ja jestem przykrywką?? Popadłam już w depresję, nie mam co liczyć na wsparcie ze strony męża, troskę, opiekę. Nie wierzę i nie widzę, ażeby mąż okazywał odrobinę chęci, zainteresowania związkiem, naszą relacją. Co ja mam myśleć, robić, gdzie, co, jak???
Witam,
jestem w szczęśliwym małżeństwie już 15 lat a razem zaraz 19 lat. Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem, mamy dwoje dużych już dzieci 18 i 15 lat. Parę lat do tyłu sprawy łóżkowe były raz i dobranoc. Teraz od max 8 miesięcy ja i mąż mamy straszną ochotę na sex, potrafimy nad ranem, po południu, po jego pracy, wieczorem przebudzać się ze snu. Jest magicznie, wręcz cudownie. Lecz zastanawia mnie to, że kiedyś mąż nie robił- może mam zaniki pamięci, bo on twierdzi iż nie raz robił -mi zdjęcia, jak jestem nago nawet podczas sexu. Teraz robi mi je częściej, ma ponad 309 zdjęć i nagrań z aktów seksualnych ze mną, będąc w pracy potrafi też wysyłać mi swe nagie zdjęcia....powód? Właśnie czy to normalne? Z miłości, pożądania? Bardzo się kochamy. Kiedy jego zapytałam po co tak, odpowiedział tylko, że go podniecam i że tak lubi. Nie ogląda porno itp mówi, że to nie to samo, co moje ciało.