
- Strona główna
- Forum
- związki i relacje
- Co robić kiedy...
Anita
Teresa Łącka

Zobacz podobne
Dzień dobry,
jestem z moim partnerem od 6 lat. Na początku związku było wszystko idealnie, lecz od paru lat zaczęły zachodzić zmiany. Nic mi nie chce pomagać w domu — dopiero zrobi jedną rzecz, jak zrobię mu tzw. wojnę. Nie raz z nim rozmawiałam na ten temat, ale rozmowy i błagania nic nie dają. Zawsze, jak tylko go proszę o pomoc, to mówi, że ma coś pilnego do zrobienia i wyjeżdża. Wraca dopiero do domu na noc.
Teraz mam ogromnie stresującą sytuację, ponieważ idę na ważną dla mnie operację. Chciałabym, żeby był ze mną, ale jego nadal nie ma przy mnie — na całe dnie znika, żeby robić coś innego (pomimo że od 3 miesięcy mówię mu, że tuż przed i po operacji będę potrzebowała pomocy i wsparcia). Już nie pierwszy raz przychodzą mi do głowy myśli, żeby od niego odejść. Boję się, że po operacji nie będę miała w nim żadnego wsparcia, że nie pomoże mi w codziennych obowiązkach.
Nie wiem, czy to początek końca związku.
Proszę o pomoc lub radę, co mogę zrobić w takiej sytuacji.
Cześć, piszę tutaj, bo nie wiem już, co robić. Czuję się, jakbym straciła oboje rodziców. Po śmierci mamy ojciec związał się z dużo młodszą kobietą. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Jego partnerka kontroluje go na każdym kroku – nie możemy z siostrą spokojnie z nim porozmawiać, bo ona zawsze jest obok, wtrąca się, słucha, a potem ma do niego pretensje. Ojciec twierdzi, że „nie może” jej wyrzucić, choć mówi, że ma jej dość. Wiemy, że się jej boi. Słyszałyśmy też, że ma na niego jakieś „haki”. Powiedziała wprost, że „ustawi nas tak, jak jego” – czyli chce przejąć kontrolę nad całą rodziną. Ojciec przestał mieć swoje życie – kiedyś w weekendy odpoczywał, relaksował się. Teraz robi tylko to, co ona chce: zakupy, wyjazdy do jej rodziny, do ludzi, których kiedyś unikał. Nie może sam decydować o niczym – nie wychodzi nigdzie sam: ani do kolegów, ani nawet do swojej siostry czy szwagra. Wszystko musi być „z nią” lub za jej zgodą. Każdy weekend wygląda tak, jakby specjalnie organizowała mu czas, żeby tylko nie był z nami i nie miał okazji pomyśleć po swojemu. Wciąż mieszkam w rodzinnym domu, ale nie mogę się w nim czuć swobodnie. Nic nie jest już moje, wszystko podporządkowane jest jej. To boli. Próbuję z nim rozmawiać, wysyłałam wiadomości, delikatnie pytam, czy jest szczęśliwy, ale unika odpowiedzi. Boję się, że sytuacja się pogorszy, że całkiem się od nas odetnie, a ona będzie miała nad nim pełną władzę. Jeśli ktoś z Was był w podobnej sytuacji – bardzo proszę o rady. Jak rozmawiać z osobą, która jest zmanipulowana? Czy można jakoś ochronić go (i nas) przed taką toksyczną osobą? Nie chcę się poddać, ale czuję, że grunt osuwa mi się spod nóg. Dziękuję każdemu, kto przeczyta i odpowie.
