Wstecz

Przeżywam straszny ból bycia człowiekiem, funkcjonowania. Czuję, że jestem aspołeczny.

Prawodopodnie pytanie, które tu zadam, będzie głupie. Tak naprawdę nie wiem czy to pytanie. czy po prostu moja potrzeba wyżalenia się komuś. Przechodząc do rzeczy, mam 21 lat i jestem żałosną, niedojrzałą osobą. Nie lubie swojego życia. Męczy mnie wstawanie z łóżka i wychodzenie do ludzi... no właśnie. Ludzie. To jest największy problem. Od zawsze byłem raczej typem samotnika. Rozwinąłem w sobie silny introwertyzm i poczucie wolności. Kontakty międzyludzkie mnie nużą - odczuwam je jako stratę czasu, ludzie mnie denerwują, to co mówią, to czym się martwią, to jak się śmieją... gdy ktoś nalega na spotkanie odczuwam wewnętrzną złość. Z perspektywy osoby trzeciej jestem miłym, nieśmiałym i lekko skrytym człowiekiem. Ale wewnętrznie nie jestem w stanie się do nikogo przywiązać. Kocham moją rodzinę, ale nikt poza nią mnie nie interesuje. Nie tęsknię za ludźmi, nie rozumiem, czemu wielu z nich ma silną potrzebę spędzania wspólnego czasu. I tu dochodzę do sedna problemu... jestem aromantyczny i aseksualny. Nigdy nie szukałem sobie partnera. W zeszłym roku jednak kogoś poznałem... to osoba bardzo miła, wyrozumiała, lecz niestety nie mogła zrozumieć mojej orientacji. Zaczęła namawiać mnie do próbowania ,,nowych rzeczy" potem wszystko działo się tak szybko... mój brak asertywności mnie zniszczył. Teraz tkwię w relacji, która doprowadza mnie do myśli rezygnacyjnych, mimo, że jest idealna. Partner mnie kocha. Tylko ja nie... nie czuję nic. A stosunki? Są traumatyczne. Zmuszam się. Naciskał, ale nigdy nie przekroczył granic. Sam je przekroczyłem. Czasem marzę, aby coś mi się stało, żeby nie musieć tego robić. Nie umiem wyjść z tej sytuacji. Nie chcę zranić partnera, nie chcę wyglądać na kogoś, kto go wykorzystał, porzucił. Partner to osoba po próbach samobójczych, depresji. Nigdy nie chciałem go zranić. Nienawidzę sie za to, że nie potrafię żyć i czuć jak inni ludzie. Czasem mam ochotę wskoczyć pod metro, gdy jadę na spotkanie z kimś... czasem mam ochotę zniknąć, uderzyć siebie ze złości, krzyczeć w niebo. Pozornie mam dobre życie, ale w środku gniję. Nie satysfakcjonuje mnie życie, które jest dla kogoś marzeniem. Czuję się przez to jeszcze gorzej. Nie mam ochoty wstawać, ani być częścią społeczeństwa. W kontaktach międzyludzkich czuję się jak aktor, który gra różne role. Nigdy nie zaznałem komfortu przy obcej osobie. Dodam, że problemy społeczne mam od dziecka, a dopiero w tym roku poszedłem z tym do psychiatry uniwersyteckiego. Podejrzewał fobieę społeczną, przypisał mi asentrę, polecił terapie, ale mnie na nią nie stać. Jestem biednym studentem, nie mam zarówno pieniędzy i czasu. Nawet nie wiem o co chcę zapytać. Może... czy to normalne? Nie wiem jaką mam obrać drogę, żeby nikogo nie skrzywdzić. Nie mam też motywacji do niczego, chcę żeby każdy człowiek na ziemi zostawił mnie w spokoju. Chcę gnić w samotności, upajać się nią. Skrycie nienawidzę być człowiekiem. Cielesną istotą. Doceniam piękno świata, ale nie czuję potrzeby w nim uczestniczyć. Jako dziecko miałem takie myśli... lubiłem obserwować inne bawiące się dzieci, ale ja sam nigdy się do nikogo nie odzywałem. Byłem wykluczony, trochę cierpiałem z tego powodu, ale to głównie z powodu braku przynależności. W głębi siebie cieszyłem się z samotności. Nie chciałem być oceniany. Przepraszam, jeśli pytanie jest za długie. Wiem, że to nie terapia. Chcę tylko wiedzieć czy jestem skończonym człowiekiem. Z góry dziękuję za wysłuchanie. To dla mnie bardzo ważne. Życzę osobie czytającej miłego dnia/wieczoru i tego co najważniejsze - zadowolenia z życia.

Anonimowo

w zeszłym tygodniu
Dominik Kupczyk

Dominik Kupczyk

Dziękuję, że podzielił się Pan swoją historią. To, co Pan odczuwa, nie jest ani głupie, ani nieważne, a wręcz przeciwnie – to głębokie i trudne emocje, które wymagają uwagi i zrozumienia. To naturalne, że kiedy człowiek czuje się odizolowany od innych i doświadcza trudności w relacjach międzyludzkich, może pojawić się poczucie, że nie pasuje do reszty społeczeństwa. Pana opisywane poczucie samotności, wyobcowania, a także to, jak zmaga się Pan z relacją, w której czuje się Pan zmuszony do czegoś, co nie jest zgodne z Pana wewnętrznymi potrzebami, są niezwykle trudne do przeżycia.

Odnosząc się do Pana pytania, czy to jest normalne – każda osoba ma inny sposób postrzegania świata, innych ludzi i relacji. Pana potrzeba samotności, unikania kontaktów czy towarzystwa innych ludzi nie jest czymś, co trzeba by traktować jako anomalię, ale coś, co jest częścią Pana unikalnej osobowości. To, że nie odczuwa Pan potrzeby bliskich relacji, nie czyni Pana mniej wartościowym człowiekiem. Jednak problem pojawia się, gdy ta sytuacja zaczyna wywoływać w Panu cierpienie, tak jak to ma miejsce w Pana obecnym związku. Zmuszanie się do działań, które są sprzeczne z Pana tożsamością i potrzebami, prowadzi do pogłębienia wewnętrznego bólu. Pana partner prawdopodobnie nie jest świadomy, jak głęboko te działania Pana ranią. Zmuszanie się do intymności może przynosić traumatyczne skutki, a trwanie w związku, który nie jest zgodny z Pana potrzebami, może prowadzić do dalszego wyczerpania emocjonalnego. Choć rozumiem, że nie chce Pan zranić partnera, to jednak Pana potrzeby i granice są równie ważne. Trwanie w relacji, w której czuje się Pan niekomfortowo, będzie Pana ranić coraz bardziej.

Jeśli chodzi o kwestie finansowe i dostępność terapii – w Polsce są możliwości uzyskania darmowej pomocy psychologicznej, np. przez Narodowy Fundusz Zdrowia (NFZ) lub niektóre organizacje pozarządowe, które oferują wsparcie psychologiczne dla osób w trudnej sytuacji finansowej. Być może w uniwersytecie, na którym Pan studiuje, są dostępne darmowe konsultacje psychologiczne dla studentów. Warto spróbować znaleźć dostępne formy pomocy, ponieważ to, przez co Pan przechodzi, jest poważne i zasługuje na wsparcie.

 

w zeszłym tygodniu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zobacz podobne