Czy to jest normalne, że przeszkadzają mi wulgaryzmy?
Piotr
Anna Gwoździewicz-Krzewica
Witaj Piotrze,
oczywiście, to jest normalne, że przeszkadzają Ci wulgaryzmy! Każdy ma prawo do swoich odczuć i granic. Nie wszyscy lubią słuchać wulgaryzmów, więc Twoje reakcje są zupełnie zrozumiałe. Jeśli czujesz, że wulgaryzmy naprawdę Ci przeszkadzają, masz pełne prawo zwrócić na to uwagę. Możesz to zrobić w uprzejmy sposób, np.: „Słuchaj, nie czuję się komfortowo, kiedy używasz wulgaryzmów. Czy mógłbyś starać się ich unikać w mojej obecności?”. Ale pamiętaj, że nie zawsze mamy wpływ na to, jak inni się wypowiadają. Jeśli wulgaryzmy nie są skierowane bezpośrednio do Ciebie, spróbuj skupić się na innych rzeczach i nie zwracać na nie zbytniej uwagi. Akceptacja faktu, że każdy ma swój sposób wyrażania się, może pomóc Ci lepiej radzić sobie w takich sytuacjach (spróbuj zaakceptować to, czego nie możesz zmienić). Mimo wszystko, warto zastanowić się, dlaczego wulgaryzmy tak mocno na Ciebie oddziałują. Czy mają one dla Ciebie szczególne znaczenie lub kojarzą się z czymś negatywnym?
Natomiast w sytuacji, kiedy wulgaryzmy są skierowane bezpośrednio do Ciebie, masz pełne prawo się bronić i wyrazić swoje niezadowolenie. Możesz to zrobić asertywnie, ale uprzejmie, np: „Nie czuję się komfortowo, kiedy mówisz do mnie w ten sposób. Proszę, szanujmy się nawzajem i używajmy bardziej odpowiedniego języka.”. Jeśli sytuacja się nie poprawi, możesz zgłosić problem odpowiednim instytucjom, jeśli ma to miejsce w pracy lub szkole. Pamiętaj, że masz prawo do szacunku i godności.
Jeśli jednak zauważasz, że wulgaryzmy przeszkadzają Ci do tego stopnia, że zaczynają dominować Twoje myśli i codzienne funkcjonowanie, warto zastanowić się, czy problem nie leży głębiej i czy nie warto zasięgnąć porady specjalisty. Jeżeli czujesz, że Twoja reakcja na wulgaryzmy jest nieproporcjonalnie silna lub przeszkadza Ci w normalnym funkcjonowaniu, a uczucie dyskomfortu nie mija lub się nasila, rozważ rozmowę z psychologiem lub psychoterapeutą. Może pomóc Ci zidentyfikować źródło problemu i znaleźć skuteczne sposoby radzenia sobie z nim. Warto praktykować też techniki relaksacyjne i ćwiczenia oddechowe (wiele dostępnych na YouTube), które mogą zmniejszyć stres i niepokój. Pamiętaj, że dbanie o swoje zdrowie psychiczne jest równie ważne, jak dbanie o zdrowie fizyczne. Szukanie pomocy to krok w stronę lepszego samopoczucia.
Pozdrawiam serdecznie,
psycholog Anna Gwoździewicz
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Justyna Czerniawska (Karkus)
Dzień dobry,
jak najbardziej - każdy z nas ma inne wartości i granice, a używanie wulgaryzmów może je po prostu przekraczać co w konsekwencji będzie przeszkadzać. Używanie bądź też nie używanie wulgaryzmów jest zależne od wielu czynników, np. wychowania, kontekstu sytuacji, czy nawet osobistych doświadczeń. Natomiast to czy ktoś używa wulgaryzmów, czy też mu przeszkadzają jest kwestią indywidualną i nie jest niczym złym.
Pozdrawiam serdecznie,
Justyna Karkus - psycholog, psychoterapeuta
Zobacz podobne
Nie wiem, co mi jest i potrzebuję pomocy w rozpoznaniu mojego problemu. Zaczęło się 2,5 roku temu – gdy wracałam SKM do domu ze studiów, momentalnie poczułam się gorzej: uczucie mdłości, jakby robiło mi się niedobrze. Nie wiedziałam, co to jest i z czego wynikało. Gdy wróciłam do domu, poszłam do toalety z myślą o wymiotowaniu, ale nie udało się, nawet gdy próbowałam to wymusić. W końcu przeszło, i od tamtego momentu uczucie to pojawia się w różnych sytuacjach – zwykle przypadkowych, ale również stresujących.
Pojawia się czasami w komunikacji miejskiej oraz gdy jestem pasażerem w samochodzie, ale tylko wtedy, gdy jadę z kimś spoza rodziny. Zdarzało się też w restauracji, w samolocie czy w pracy. Zwykle nie było to tak nasilone jak dziś i przechodziło w miarę szybko. Wczorajszy i dzisiejszy dzień natomiast były dla mnie piekłem. Zaczynało mi się robić bardzo niedobrze w tramwaju i SKM. Jest to uczucie, które ciężko mi opisać – tak jakby brakowało powietrza i towarzyszyło temu uczucie mdłości. Natomiast gdy wychodzę z tramwaju i przechodzę na SKM, oraz od razu po wyjściu z pociągu, wszystko jest w porządku. Ale zaczyna się znowu, gdy wchodzę na salę wykładową na uczelni. Na przerwie czuję się dobrze – do momentu podejścia pod salę, gdzie jest tłum i tłok.
Od tego momentu przeżywam katorgę. Przez całe 1,5 godziny każdego wykładu i każdych ćwiczeń mam wrażenie walki o życie. Siadam i ciągle mam to uczucie. Czasem, gdy staram się skupić i patrzę w jedno miejsce, robi się odrobinę lepiej, ale po 2 minutach znowu jest gorzej. W trakcie zajęć, żeby je przetrwać, dzielę sobie czas na pół – i po pierwszych 45 minutach wychodzę do toalety. Co dziwne, od razu gdy wstaję i zaczynam wychodzić, czuję się całkowicie normalnie, nawet gdy przechodzę przez salę i nauczyciel zwróci na mnie uwagę lub reszta studentów się patrzy. Nie reaguję wtedy w żaden sposób i nie czuję tego okropnego uczucia. Zaczyna się ono znowu, gdy postanowię wrócić na miejsce.
Cały czas przykładam ręce do twarzy, opieram je o policzek czy usta – wtedy jest minimalnie lepiej, ale wciąż tragicznie. Ciągle się wiercę, bo nie mogę znieść tego, że czuję, iż jest mi niedobrze. Przez całe zajęcia głęboko oddycham, bo inaczej nie wytrzymuję. Po wyjściu na przerwę momentalnie wszystko wraca do normy, a potem zaczyna się na kolejnych zajęciach. Potem znowu, gdy wsiadam do SKM (choć często w drodze powrotnej już tego nie czuję, ale dziś akurat też to czułam).
Właściwie to, gdy jechałam rano na uczelnię, czułam się źle, ale zadzwonił telefon i zajęłam się rozmową – wtedy było w porządku. O dziwo, gdy było rozpoczęcie roku, które faktycznie trochę mnie stresowało, nie miałam aż takich strasznych odczuć i bez większych problemów przebiegły pierwsze trzy dni zajęć. Natomiast wczoraj dostałam okres – nie wiem, czy to ma ze sobą związek – ale, tak jak mówiłam, było dramatycznie.
Jeszcze dodam, że wczoraj i dziś bardzo ciężko było mi się skupić na czymkolwiek w tym stanie. Nawet nie mogłam używać telefonu, żeby skupić się na układaniu Tetrisa, co zwykle pomagało, bo gdy tylko odpalałam telefon i chciałam coś zrobić, robiło się gorzej. Naprawdę nie wiem, co mi jest, ale potrzebuję pomocy. Ostatnie dwa dni były tak tragiczne, że rozważam rzucenie studiów, bo nie przeżyję więcej tego uczucia.
Mam problem.
Umówiłam się do psychologa, bo już nie radzę sobie z sobą. Rodzina nie akceptuje psychologów dla osób dorosłych.
Rodzina - to mąż, moja mama i tata, z którymi mieszkamy. Uważają, że powinnam sama radzić sobie z problemami, w końcu jestem dorosła i znaleźć powody swojego zachowania i sama to przepracować. Jednak mi się nie udaje i chcę zasięgnąć pomocy, bo widzę, że robi się coraz gorzej.
Jednak jak gdzieś jadę, to wszyscy mnie się pytają, gdzie jadę i po co, w tym mąż. Nie wiem, co im odpowiadać, najchętniej bym skłamała, że na zakupy, ale zakupy tak długo nie trwają.
Znów by było na jakie zakupy i gdzie od męża pytania.
Nie wiem, co w takiej sytuacji zrobić.