Olśnienie w terapii psychodynamicznej - czy to punkt krytyczny w procesie?
Iga

Aleksandra Kaźmierowska
Dzień dobry,
to, co Pani opisuje – takie nagłe „olśnienie” po sesji – naprawdę może się zdarzyć. I choć może wydawać się zaskakujące, to dość naturalny moment. Czasem potrzeba wielu miesięcy rozmów, budowania zaufania i pracy z emocjami, zanim coś ważnego w nas się poruszy albo „dojdzie do głosu”.
Nasza psychika ma swoje sposoby, żeby chronić nas przed trudnymi tematami – można wypierać albo spychać coś głęboko, bo kiedyś nie było się gotowym lub nie miało się zasobów żeby się z tym zmierzyć. I właśnie terapia daje przestrzeń, żeby z czasem do tych rzeczy się zbliżać – we własnym tempie, bez presji.
To, że Pani poczuła coś tak mocno, może oznaczać, że właśnie dotknęła Pani czegoś naprawdę ważnego – może emocji albo wspomnień, które wcześniej były gdzieś w tle. I tak, bywa, że w terapii może nastąpić moment przełomowy – „punkt zwrotny” – po którym zaczynamy widzieć siebie i swoją historię inaczej. Od tego momentu praca w terapii może stać się bardziej konkretna, głębsza.
Zachęcam do podzielenia się tym z terapeutą – to może być bardzo cenny moment w Waszej wspólnej pracy.
Serdeczności
Aleksandra Kaźmierowska

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry Igo,
prawdziwy rozwój nie bywa szybki jak fajerwerki. Nie daje Ci nagłego przypływu mocy. Prawdziwy rozwój zmienia Ciebie– nie od razu spektakularnie, ale konsekwentnie, krok po kroku. Nastąpił u Ciebie tzw. "klik", ponieważ być może Twoja głowa potrzebowała czasu, aby to przyjąć. Pewnie rzeczy docierają do nas po jakimś czasie. Tak samo bywa z refleksjami. Zatem nie analizuj tego tak dogłębnie ;)
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Arkadiusz Czyżowski
Dzień dobry Iga,
proces psychoterapii to bardzo indywidualna i osobista kwestia. Niezależnie od nurtu czy podejścia, każdy człowiek doświadcza pewnych rzeczy w sposób unikatowy, niepowtarzalny i we własnym czasie :)
Warto zastanowić się skąd wzięło się Twoje pytanie i dlaczego jest dla Ciebie ważne, by zweryfikować Twój proces. Zachęcam do rozmowy o tym z Twoim psychoterapeutą. To właśnie informacja zwrotna od Ciebie jest dla niego jednym z kluczowych elementów dalszej pracy.
Trzymam kciuki za dalsze postępy w takim czasie, jaki jest dla Ciebie najlepszy! :)
Pozdrawiam,
Arkadiusz Czyżowski

Aleksandra Rydel
To, co Pani opisuje jako „olśnienie”, bardzo często pojawia się właśnie w terapii psychodynamicznej. To nie tyle nagłe odkrycie, ile efekt stopniowego dochodzenia do treści, które były wcześniej zbyt trudne, zbyt obciążające, by mogły zostać dopuszczone do świadomości. Umysł — szczególnie ten, który musiał kiedyś poradzić sobie z czymś bolesnym — potrafi być bardzo skuteczny w wypieraniu, zaprzeczaniu, odsuwaniu. I robi to nie bez powodu: by chronić.
Terapia psychodynamiczna działa w dużej mierze właśnie przez tworzenie przestrzeni, w której to, co wcześniej było wypierane, może się ujawnić — bez przymusu, w tempie dostosowanym do gotowości psychicznej. Czasem trwa to wiele tygodni czy miesięcy, zanim coś „kliknie” i zaczniemy inaczej czuć, rozumieć lub przeżywać daną sprawę.
Można powiedzieć, że w procesie pojawiają się momenty „punktów zwrotnych” — chwil, które nie tyle zaczynają „właściwą pracę”, co pozwalają wejść głębiej. Czasami to właśnie wtedy zaczynamy naprawdę konfrontować się z tym, co przez długi czas było ukryte lub zniekształcone. Dla jednych to doświadczenie przynosi ulgę, dla innych bywa też niepokojące — wszystko to jest naturalne.
Warto o tym porozmawiać z terapeutą — bo właśnie takie momenty często stają się bardzo cennym materiałem do dalszej pracy. I mogą być oznaką, że proces, który wcześniej toczył się „pod powierzchnią”, zaczyna owocować głębszym wglądem i zmianą.

Aleksandra Wincz- Gajda
Dzień dobry,
Wczorajsze olśnienie, które Pani opisuje, to być może zjawisko wglądu. Wgląd to takie silne doświadczenie zrozumienia, "poukładania" doświadczeń, stanów, uczuć.
W psychoterapii psychodynamicznej zmianę można rozumieć jako wypadkową tego, jak czuje się Pani i co się dzieje w relacji terapeutycznej, pracy nad Pani historią, przeszłymi doświadczeniami i pracy nad Pani teraźniejszością- "tu i teraz".
Z pewnością Pani doświadczenie wglądu, może jakiegoś postępu to efekt wspólnej kilkumiesięcznej pracy z psychoterapeutą. Wydobycie problemu z podświadomości to zasługa Państwa obojga- i Pani, i psychoterapeuty. Każda praca psychoterapeutyczna jest inna. Na pewno warto omówić to doświadczenie na sesji. W Pani wypadku może być to przełom- coś, co jakościowo tę pracę teraz zmieni. A może być tak, że co jakiś czas będzie doświadczać Pani takich wglądów i ich siłą zbliżać się do osiągnięcia satysfakcjonującego efektu pracy.
Pozdrawiam serdecznie,
Aleksandra Wincz- Gajda
psycholog, psychoterapeuta

Justyna Bejmert
Pani Igo,
Tak, to jak najbardziej możliwe. W terapii psychodynamicznej często jest tak, że potrzeba czasu, by dotrzeć do trudniejszych, głębiej ukrytych problemów. Na początku umysł często się broni, nie dopuszcza pewnych treści do świadomości. Z czasem, kiedy rośnie poczucie bezpieczeństwa i zaufanie do terapeuty, to, co było wypierane lub ukrywane, może się stopniowo ujawniać.
To, czego Pani doświadczyła, może być właśnie takim momentem „przebłysku” - wglądu, który czasem długo dojrzewa. Takie punkty zwrotne są naturalne i ważne w procesie terapii. Nie oznacza to, że wcześniej nic się nie działo - wręcz przeciwnie, wszystko, co było przed tym momentem, mogło być potrzebne, by on mógł w ogóle nastąpić.
Warto to omówić z terapeutą - może to być początek głębszej i bardziej świadomej pracy nad sobą.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Martyna Jarosz
Dzień dobry,
To, co Pani przeżywa, to najprawdopodobniej moment przełomowy w terapii — efekt długotrwałej pracy, który pozwolił dotrzeć do głębszych treści wcześniej wypieranych lub nieuświadomionych. W psychoterapii psychodynamicznej często dopiero po czasie pojawia się przestrzeń, by coś ważnego „mogło się wydarzyć”. To nie znaczy, że wcześniej „nic się nie działo” — przeciwnie, Pani systematyczna obecność i zaangażowanie stworzyły warunki do takiego uświadomienia. Warto zapytać siebie, co dokładnie poczuła Pani w tym momencie — jaka myśl, emocja lub wspomnienie przebiły się przez dotychczasową ciszę?
Pozdrawiam
Martyna Jarosz

Sylwia Kultys
Dzień dobry — to, co opisujesz, brzmi jak bardzo znaczący moment w procesie terapeutycznym. I tak, zdecydowanie jest możliwe, że przez dłuższy czas mechanizmy obronne (np. wyparcie, racjonalizacja) chroniły Cię przed konfrontacją z trudnym tematem — aż wreszcie, dzięki bezpiecznej relacji z terapeutą, „coś się otworzyło”.
Ważne, że jesteś w tym procesie i że ten wgląd Cię poruszył. Czasem to dopiero początek :)

Weronika Rutkowska
Dzień dobry.
Zdecydowanie jest to możliwe, że proces dopuszczania do siebie trudnych treści wydarza się stopniowo. Być może poczuła się Pani w relacji terapeutycznej wystarczająco bezpiecznie, aby skonfrontować się z tym, co do tej pory ukryte.
Zachęcałabym jednak do omawiania swoich wątpliwości dotyczących procesu terapeutycznego w tejże relacji, co może prowadzić do dalszych wglądów.
Życzę powodzenia w dążeniu do celu!
Weronika Rutkowska
Psychoterapeutka

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam,
od miesiąca uczestniczę w terapii na dziennym oddziale leków i nerwów. Omawialiśmy mój problem, który bardzo mnie porusza. Jedna z terapeutek powiedziała, że chce do niego powrócić w kolejnym tygodniu. Kiedy nadszedł ten czas i zaczęliśmy nad nim pracować, druga powiedziała, że ma dość o tym rozmawiać.
Moje pytanie brzmi, czy jej zachowanie to metoda terapii?
Nie ukrywam, że zadziałało na mnie to bardzo źle i boję się teraz mówić o czymkolwiek.
Ludzie mi dokuczają. Znajomym i rodzinie nie podoba się mój "stan matrymonialny", jestem samotnym mężczyzną po trzydziestce. Wszyscy mnie dobijają, zawsze słyszę jakieś głupie docinki i chamstwo w moją stronę. Zdecydowałem się na samotność, bo jestem brzydki i do tego oszpecony (blizny po wypadku). Pracując, czuję się dobrze, jedynie rozmowy ze współpracownikami powodują u mnie dyskomfort. Rzadko wychodzę z domu, tylko do pracy i na zakupy. Chcę żyć po swojemu, ale ludzie mi nie pozwalają. Samemu jestem szczęśliwy, ale to szczęście ginie, gdy tylko muszę się z kimś spotkać. Czy jakakolwiek terapia ma sens w moim przypadku? Czy to coś w ogóle da? Ja chce tylko spokojnie doczekać śmierci, nie oczekuję nic więcej od życia.