Trauma z dzieciństwa mocno wpływa na moje aktualne życie
Zagubiona A

Anastazja Zawiślak
Dzień dobry,
To, że jest Pani świadoma wpływu przeszłości na swoje obecne życie, to ważny krok i to już na prawdę bardzo dużo! Trauma z dzieciństwa może sprawiać, że wybieramy osoby niedostępne emocjonalnie, powielając znane nam schematy, które często są nieświadome. Kluczowe jest teraz rozpoznawanie tych wzorców i zatrzymywanie się w momentach silnych emocji, by zastanowić się, co nimi kieruje – czy to miłość, czy może reakcja na dawną traumę. Ważna jest też praca nad ustalaniem granic i zdrowym zarządzaniem emocjami w relacjach.
Najbardziej pomocna w Pani sytuacji będzie psychoterapia, szczególnie ukierunkowana na traumę, może pomóc przepracować te schematy i rozpoznać je.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalszą prace!

Dominik Kupczyk
Sytuacja, którą Pani opisuje, pokazuje, że jest Pani świadoma wpływu dzieciństwa na swoje obecne relacje, co jest kluczowe w procesie uzdrawiania. Pochodząc z domu, gdzie panowała emocjonalna niedostępność, zdrady i agresja, mogło to wpłynąć na kształtowanie się Pani wyborów w relacjach.
Rozpoznanie powtarzających się schematów w relacjach to kolejny ważny krok. Zatrzymywanie się w momencie emocjonalnego pobudzenia i zastanawianie, czy emocje wynikają z miłości, czy z powielania traumatycznych wzorców, może pomóc lepiej zarządzać swoimi uczuciami.
Proszę rozważyć terapię schematów lub terapię poznawczo-behawioralną (CBT), które mogą pomóc Pani przepracować niezdrowe mechanizmy i wprowadzić zdrowe sposoby budowania relacji. Świadomość tego, co się dzieje, to już duży postęp, a teraz ważne, aby skupić się na pracy nad swoimi schematami i budować zdrowe, trwałe relacje.

Emilia Jędryka
Dzień dobry Pani A,
Serdecznie dziękuję za podzielenie się Pani historią. Pani otwartość i samoświadomość są niezwykle wartościowe i stanowią pierwszy, bardzo ważny krok w kierunku zmiany. Doświadczenia z dzieciństwa, zwłaszcza te związane z emocjonalną niedostępnością i dysfunkcyjnymi wzorcami rodzinnymi, mogą mieć głęboki wpływ na nasze dorosłe życie, szczególnie na relacje romantyczne. Opisana przez Panią sytuacja może być przykładem podświadomego powielania wzorców z przeszłości – nawet jeśli nie są one zdrowe, mogą wydawać się znajome i w pewnym sensie bezpieczne.
Dostrzegam w Pani silną chęć zmiany oraz motywację do pracy nad poprawą swojego dobrostanu, co jest niezwykle istotne w procesie zmiany.
Zatrzymywanie się w momentach intensywnych emocji, jak Pani wspomniała, jest bardzo pomocną praktyką. W takich momentach można zadać sobie pytanie np: „Czy ten związek daje mi poczucie bezpieczeństwa i wsparcia, czy wręcz przeciwnie – potęguje moje obawy?”. Tego rodzaju refleksje mogą pomóc w odróżnieniu Pani uczuć od reakcji wywołanych przeszłymi traumami. Dodatkowo, warto rozważyć wsparcie specjalisty zdrowia psychicznego, który pomoże Pani w pogłębianiu tej samoświadomości.
Świadomość tego, co Pani przeżyła, to ogromny krok naprzód, jednak równie ważne jest przepracowanie tej traumy, co może być trudne do wykonania samodzielnie. Zdecydowanie zachęcam do rozważenia współpracy ze specjalistą od zdrowia psychicznego, która pomoże w dalszym zrozumieniu schematów i pracy nad budowaniem zdrowych relacji.
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Emilia Jędryka
Psycholog

Katarzyna Kania-Bzdyl
Dzień dobry,
z pewnością deficyty, z którymi Pani wkroczyła w dorosłe życie mogą utrudniać Pani funkcjonowanie, nie tylko w związkach partnerskich, ale również w relacji samej ze sobą. Przede wszystkim trzeba popracować nad Pani przekonaniami i schematami, które zostały utrwalone w niewłaściwy sposób. Trzeba sprawdzić, jakie potrzeby ma Pani niezaspokojone, a z Pani opisu już mogę wnioskować, że być może została zachwiana potrzeba bezpieczeństwa. Kolejna sprawa to przerobienie sobie więzi rodzicielskiej, czyli więzi z mamą i tatą, bo być może jest w Pani żal / wściekłość / nienawiść do wspomnianych wyżej członków rodziny. I WSZYSTKO TO ma istotny wpływ m.in. na to, w jakie związki Pani wchodzi.
Zdecydowanie zalecam rozpoczęcie terapii z psychologiem, ponieważ coś co trwało przez tak długi okres Pani życia, nie można rozwiązać tu i teraz. Ta terapia to proces, długotrwały proces. Ale gwarantuję, że będzie warto.
pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam wrażenie, że stara trauma wciąż kładzie się cieniem na moim życiu. Jak miałem 6 lat (teraz mam 30) byłem świadkiem śmierci mojego taty - zmarł przy mnie na zawał. Wtedy niezbyt to rozumiałem, ale z biegiem lat było to dla mnie coraz cięższe. Parę lat byłem na terapii, ale myślę, że sobie z tym nie poradziłem. Często muszę zmagać się z powracającymi wspomnieniami i emocjami, które potrafią mnie zaskoczyć. Najtrudniejsze są momenty, kiedy coś nagle przypomina mi tacie, a ja kompletnie tracę grunt pod nogami. Ostatnio byłem u babci i oglądałem jego zdjęcia z dzieciństwa - popłakałem się jak dziecko, a w zasadzie nie wiem czemu, przecież słabo go pamiętam. Babcia zresztą też już mało o nim mówi, myślę, że wiek robi swoje, bo ma już 90 lat, ale mimo wszystko płakała ze mną. Nie wiem już co robić, byłem w terapii psychodynamicznej i poznawczej. Nie pomogło, a ja już mam dość. Przez jakiś czas żyję normalnie, a potem nagle mnie to dopada i męczy przez jakiś czas i tak w kółko.
Proszę o pomoc
Związek z osobą, która zmaga się z traumą z wcześniejszego związku. Poniżej opisuję wszystko w skrócie.
Trauma, którą przeżywa moja partnerka (a teraz już bardziej była), wydaje mi się bardzo osobista, dlatego nie będę wnikał w szczegóły. Mianowicie, około 4 lata temu jej były partner zmarł na jej oczach w domu, a ona nie mogła mu pomóc.
To wydarzenie bardzo odbiło się na jej psychice. Trafiła na terapię psychologiczną i zaczęła przyjmować leki, które miały pomóc jej złagodzić ten ból. Zaznaczam, że wtedy jeszcze jej nie znałem – poznaliśmy się dopiero 4–5 lat po tym wydarzeniu.
Widać było, że jej stan się poprawił: dużo pracowała, podróżowała po świecie, co zapewne pomagało jej zapomnieć o przeszłości. Poznałem ją w pracy, a po około 4–5 miesiącach znajomości, gdy wszystko między nami dobrze się układało, zaproponowała mi wspólny wyjazd na wakacje – na początku tylko jako przyjaciele. Zgodziłem się, bo jako mężczyzna liczyłem na coś więcej, zwłaszcza że dobrze spędzaliśmy razem czas.
Polecieliśmy do Afryki na prawie dwa tygodnie. Nic między nami się tam nie wydarzyło, ale bardzo się do siebie zbliżyliśmy.
Po wakacjach nadal traktowaliśmy się jak przyjaciele, jednak nasze spotkania stały się coraz częstsze i bardziej intensywne.
W końcu spaliśmy ze sobą. Ona nie była do końca pewna, czy tego chce, ale ostatecznie oboje na to przystaliśmy. Od tego momentu nasz związek nabrał innego charakteru. Regularnie rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, spędzaliśmy czas na randkach – po prostu było nam razem dobrze. Przez około 4 miesiące nikt z nas nie wyznał swoich uczuć, ale pewnego dnia, pod wpływem emocji, powiedziałem jej, że ją kocham. Odpowiedziała, że bardzo by chciała powiedzieć to samo, ale nie jest w stanie.
Zrobiło mi się trochę przykro, ale zrozumiałem jej sytuację i postanowiłem to załagodzić, nie złościć się i zapomnieć.
Wydaje mi się jednak, że ją tym trochę przestraszyłem. Miesiąc później poprosiła mnie o rozmowę, w której stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy w zgodzie. Powiedziała, że nie chce mnie zranić ani sprawiać, bym był sfrustrowany jej wahaniami nastrojów. Podkreśliła, że to nie jest moja wina, lecz jej mentalna blokada, która uniemożliwia jej wejście na wyższy poziom w związku. Rozstaliśmy się, dając sobie około tygodnia na refleksję. Dla mnie to było trudne do przeżycia, bo na takie rozmowy nigdy nie ma odpowiedniego momentu. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Po tygodniu odnowiłem kontakt, bo nie mogłem dłużej wytrzymać. Ona również była w trudnym momencie, ponieważ straciła babcię. Chciałem ją wesprzeć, więc pojechałem do niej z kwiatami, by zawalczyć o naszą relację. Po dłuższej rozmowie udało nam się dać sobie jeszcze jedną szansę i ustalić, że wrócimy do rozmowy o naszej przyszłości za jakieś 3–4 miesiące. Oczywiście doszliśmy do wniosku, że oboje musimy się poprawić, jeśli chcemy, aby to wszystko się udało.
Ponownie byliśmy razem. Udało nam się wyjechać na kolejne wakacje, tym razem do Azji, już jako para, a nie przyjaciele.
Po powrocie wszystko wydawało się w normie – nadal się spotykaliśmy, czasami mieszkaliśmy razem przez kilka dni. Widziałem jednak, że ciąży na niej jakaś presja. Prawdopodobnie wynikała ona z moich oczekiwań, które okazały się zbyt trudne do spełnienia. Pewnego dnia, jak gdyby nigdy nic, dostałem wiadomość z pytaniem, czy możemy się spotkać i porozmawiać o nas. Zgodziłem się, ale zamiast spotkania zadzwoniłem, bo i tak wiedziałem, jaka będzie ostateczna decyzja. Wolałem zachować emocje dla siebie i dać nam przerwę na refleksję, by zastanowić się, czy jest sens dalej to ciągnąć. Po 3 dniach ciszy napisałem do niej list, w którym podziękowałem za wspólne chwile i przeprosiłem za rzeczy, które mogłem zrobić lepiej. Odpisała, że się tego nie spodziewała, ale bardzo ciepło odebrała mój list. Napisała, że również docenia nasze wspólne chwile. Stwierdziła jednak, że nie zgadza się z tym, że się obwiniam, ponieważ to nie jest moja wina – jej psychika po prostu wygrała i nie jest w stanie wejść na wyższy poziom uczuć. Dodała, że nie wie, czy kiedykolwiek jej się to uda – czy to ze mną, czy z kimś innym. Wyjaśniła, że kilka razy w roku miewa takie wahania, szczególnie w okresie zbliżającym się do rocznicy traumy. Z szacunku do mnie powiedziała, że nie chce marnować mojego czasu ani sprawiać, bym był sfrustrowany, czekając na coś, co może nigdy się nie wydarzyć. Napisała jednak, że na razie nie odpowie na mój list, ponieważ jest w nim zbyt wiele informacji. Potrzebuje spokojnie to przemyśleć i odezwie się za kilka dni, aby spotkać się osobiście. Pytanie, które się nasuwa, to, czy jest możliwe, że osoba po takim przejściu już nigdy nie odzyska zdolności do głębokich uczuć, czy może rzeczywiście, tak jak powiedziała, nie jest gotowa zrobić tego kolejnego kroku? W końcu, po 10 miesiącach związku, powinna już chyba wiedzieć, czego chce. Dodam, że jest ode mnie starsza prawie o 7 lat, więc z pewnością lepiej zdaje sobie sprawę z tego, co jest dla nas najlepsze, a może ja coś przeoczyłem. Czy warto jeszcze walczyć i próbować kolejnego podejścia? A może na razie lepiej dać sobie czas na odpoczynek, aż może ona sama dojdzie do wniosku, że warto spróbować jeszcze raz? Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji i chciałbym usłyszeć opinie innych. Dzięki