Left ArrowWstecz

Dzień dobry. Mam problem taki, iż odczuwam ogólny lęk przed moją matką

Dzień dobry. Mam problem taki, iż odczuwam ogólny lęk przed moją matką, przez to, że w przeszłości darła się na mnie strasznie, od dziecka. Gdy coś stłukłam albo nie potrafiłam rozwiązać zadania domowego, jak byłam mała, darła się na mnie tak, że jej głos brzmiał, jak męski. Było to przerażające. Potrafiła nawet rzucić moim zeszytem o ścianę albo pomazać go ze złości. Nie miałam prawa do pomyłek, czułam, że ona mnie wręcz nienawidzi. Bałam się jej strasznie. Do teraz jak sobie myślę, że mamy spędzić razem czas poza domem, to zastanawiam się, co może pójść nie tak i że ona zacznie krzyczeć? Głownie jak się widzę z rodzicami, to jesteśmy w domu i wtedy jest raczej normalnie, ale jak chcę, żebyśmy spędzili czas bardziej aktywnie i np. gdzieś pojechali, to zdarzało jej się gwałtownie zmienić nastrój. Nie drze się tak, jak wtedy, gdy byłam mała, ale zdarzało jej się to parę razy. Mam dosyć tego, chcę się czuć bezpiecznie, a nie mogę. Coś mi w środku nie pozwala i rozumiem to, przecież tylko idiota czułby się bezpiecznie blisko kogoś, kto robił takie rzeczy w przeszłości. Ale musi być jakieś wyjście. Nie wiem, czy już do końca będę się tak czuć? Chciałabym z drugiej strony nie bać się jej, przecież to, że kiedyś się na mnie darła, nie znaczy, że muszę się tego bać, chcę być ponad to. W dodatku czuję wściekłość, gdy teraz na przykład udaje idealną matkę przy swojej synowej, wszyscy udają, że nic się nie działo, a ja musiałam znosić takie rzeczy przez tyle lat. Ojciec twierdzi, że każdy ma wady i nie widzi takiego problemu. Mój brat ma na pewno autyzm, niestwierdzony, bo przecież po co, ale widzę po nim, że nie zachowuje się normalnie - nie umie rozmawiać swobodnie, nie potrafi okazywać emocji, mało mówi, ma opóźnione reakcje. Jestem jedyną normalną osobą w rodzinie. Rozmawiałam z nią parę razy ostatnio i powiedziałam jej, co sądzę i czuję. Ona twierdzi, że dlaczego się tak czuję, skoro mamy oddzielne życia? Po jakimś czasie wybąkała, że może nie powinna tak się zachowywać, ale ... i zaczęła zwalać na coś, nie jest to istotne, bo nie ma usprawiedliwienia na jej zachowanie. To niesprawiedliwe, trzeba ponieść konsekwencje swoich czynów. Odczuwam czasem konflikt wewnętrzny, bo pomimo iż zachowywała się czasem okropnie, to ma też dobre cechy i dała mi dobre wspomnienia, w dodatku utrzymuje mnie, a w zasadzie ojciec, bo ona od wielu lat nie musiała nawet pracować, dodała, żebym się skupiła na pozytywnych rzeczach. Nie wiem, co zrobić, żeby poradzić sobie z tymi emocjami. Problem polega na tym, że gdy teraz się uczę i potrzebuję mocno na czymś skupić (jestem w trakcie pisania ważnej pracy) to przychodzą mi do głowy natrętne myśli, które mnie karzą. Po prostu jest ta część mnie, która jest przekonana, że zasługuje na karę. Jak o tym wszystkim czasem myślę, to czuję ogromną złość na matkę. Wtedy czuję się bardzo mrocznie. Psychoterapia pomogła tylko do pewnego stopnia. Nie wiem kompletnie, jak mam sobie wytłumaczyć tę sytuację?
Małgorzata Korba-Sobczyk

Małgorzata Korba-Sobczyk

Witam

 Daj sobie przyzwolenie na lęk , obwinianie się o to co czujesz powoduje ,że on bardziej narasta

 Oddychaj powoli i równomiernie, cechą lęku jest to ,że jest on nie tylko uczuciem ale i stanem napięcia całego ciała, objawia się spłyconym oddechem oraz napięciem mięśni

 “ natrętne myśli ”  to głos wewnętrznego krytyka , Naucz się  pracować nad nim i kwestionować to co do Ciebie mówi

W takich chwilach skup się na  chwili obecnej i zacznij opisywać  to co widzisz, słyszysz,  czujesz, możesz dotknąć, smakujesz, nie skupiaj się na przeszłości  tylko  spróbuj skoncentrować się na teraźniejszości i tym co jest dla Ciebie otwarte tu i teraz, wykorzystaj swoje doświadczenie aby iść w kierunku pozytywnych zmian

Aby utrzymać pozytywne relacje z samą sobą jak i z innymi osobami. musisz rozmawiać o tym co się dzieje i co czujesz, otwarcie omawiaj swoje pragnienia, potrzeby i oczekiwania , zamiast zgadywać , pytaj innych jak się czują

Okaż sobie szacunek i współczucie- tak jakbyś to zrobiła wobec bliskich Ci osób, pozwól sobie na błąd, pomyśl sobie jakbyś zareagowała gdyby bliska Ci osoba była w podobnej sytuacji

Możesz potrzebować pomocy  profesjonalisty aby  zrozumieć jak na Ciebie wpływa ta sytuacja oraz jak zaangażować się w pozytywne strategie myślenia i pomóc sobie w procesie uzdrawiania

 

 pozdrawiam

 

 Małgorzata Korba- Sobczyk

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Proszę o pomoc i wskazówkę-czy przebieranie się i udawanie kobiety w ciąży jest normalne?
Czy udawanie lub też przebieranie się za kobietę w ciąży jest normalne? Proszę o odpowiedź i pomoc w tej sprawie.
Problemy z akceptacją partnera przez mamę i poczucie niesprawiedliwego traktowania
Dzień dobry mam na imię Agata mam 32 lata. Choruje na guzkowe zapalenie naczyń od urodzenia. Mieszkam narazie z rodzicami. I jest taki problem moja mama nie akceptuje mojego faceta. Poza tym traktuje mnie jak służąca. Jestem tylko od zapierdzielania w domu i zadowalania jej. Mam również młodszą siostrę o 3 lata. Ma dobrą pracę i męża. I moja mama traktuje ją jak boginię. Próbują ingerować w mogę życie. Najlepiej one by wybrały mi faceta. Jestem już tym wszystkim zmęczona. I czuje się gorsza od siostry. Że je rozczarowuje. Wiem że nie powinnam ich zadowalać bo to moje życie. Ale mamy zachowanie w stosunku do mnie boli mnie. Traktuje mnie jak małe dziecko które trzeba prowadzić za rączkę.
Kryzys suicydalny - czuję się niekochana, nierozumiana i samotna.
Nie mam już siły na nic. Mam dość wszystkiego. Chciałabym połknąć opakowanie tabletek nasennych i już się więcej nie obudzić. Chciałabym już nic nie czuć. Nie dogaduję się z rodzicami. Czuję się, jakbym była ich największym problem. Nigdy nie są ze mnie dumni, nigdy nie widzą, gdy się staram, a gdy staram się im wytłumaczyć, co czuję to mam wrażenie, że nie rozumieją co do nich mówię. Rano nie mam siły iść do szkoły. Psychicznie sobie nie radzę i nie mam z kim porozmawiać. Nie mogę na nikogo liczyć. Tęsknię za dzieciństwem, tęsknię za miłością. Chciałabym mieć normalną kochającą się rodzinę a nie codzienne krzyki i wrzaski. Chciałabym normalnie rozmawiać. Cały czas myślę. Nie wytrzymuję tego uczucia stresu, które bierze się znikąd. Nie wytrzymuję już. Chciałabym, by mnie ktoś zrozumiał.
Dzień dobry, mam pytanie w jakim nurcie najlepiej podjąć terapię jeżeli problemem jest nieprzystosowanie społeczne u dorosłego przez posiadanie nadopiekuńczych rodziców? Z tego wynika brak samodzielności i lęk z nią związany, jak również lęk społeczny.
Ostre reakcje żony na niechęć posiadania drugiego dziecka - nie wiem, co robić?
Dzień dobry, mój problemy polega na tym, że moją żoną koniecznie chce mieć drugiej dziecko. Nasze pierwszej ma 1,5 roku. Chcę je do tego stopnia l, że grozi rozwodem jeśli się nie zgodzę. Ja nie chcę już więcej dzieci, ponieważ po porodzie w żonie zaczęła wzbierać agresja. Wyzywała się na mnie słownie, histeryzowała że jest bardzo złą matką, a po chwili już było lepiej. Sytuację były różne, po przeżyciu tego wszystkiego uznałem, że nie mam ochoty znów tego przechodzić i więcej dzieci nie będzie. Od paru miesięcy żona ma wybuchu fury gdy się nie zgadzam na kolejne dziecko. Niszczy różne rzeczy i nie hamuję się nawet w obecności pierwszego dziecka. Nasza sytuacja też jest skomplikowana bo mieszkamy u teściowej, z którą jesteśmy skłóceni, jesteśmy w trakcie budowy domu, który zostaniesz wykończony może w przyszłym oku. Do tego prowadzimy własną firmę która ja musiałem ogarniać w czasie gdy żona była po porodzie. To wszystko nie jest łatwe. Już nie wiem jak z nią rozmawiać. Jej argumenty kończą się na tym, że albo się dogadamy co do drugiego dziecka albo rozwód. Proszę o poradę jak mam postępować w tej sytuacji, może zapisać nas na terapię ?
Czy należy wybaczyć, żebym mogła pójść dalej? Nie czuję, że jest to ok.
Czy po trudnym dzieciństwie (przemoc, alkohol, manipulacje, morderstwo) można pójść dalej i wieść normalne życie bez wybaczania rodzicom? Ciągle słyszę, że dopóki się z tym nie pogodzę i im nie wybaczę szczerze to nie pójdę dalej i będę się tym zadręczać, ale wszystko we mnie krzyczy, bym tego nie robiła, nie ufam im i nie chce tego wybaczać, Czy to oznacza, że wiecznie będę się tym zadręczać? Od izolacji od rodziny minęło 10 lat.
Czuję się zagubiona-mieszkałam z przemocową babcią, tata zostawił bez pomocy, nie potrafię znaleźć pracy ani spełniać się.
Mam pytanie, bo nie wiem, co zrobić. Od matury mieszkałam z przemocową Babcią. Nie pozwalała mi na nic, stosowała przemoc. Nie potrafiłam się wyprowadzić, bo były potrzebne na to pieniądze. Mój Tata zostawił mnie bez pomocy. Nie mam pracy. Skończyłam studia, po których nie mogę żadnej pracy znaleźć. Leczę się na stany lękowo-depresyjne. Chciałabym jeszcze iść na studia, marzyłam o rodzinie. Proszę o pomoc
Gnębiona córka, niemożność zakończenia sytuacji, co robić?
Witam serdecznie. Jest początek listopada, urodziny córki, zaproszone koleżanki, świetna zabawa i dogadywanie. Po urodzinach zaprosiła wspólną koleżankę i zaczyna się... Od połowy listopada 2022 roku córka ma problem z koleżanką z klasy (obecnie 5 klasa) . Zaczęło się niewinnie od jakichś drobnych uwag i przeszło do obrażania, drwienia typu - Boże, ale Ty jesteś głupia, skarżysz a moja mama i tak wierzy mi, a nie Tobie i Twojej mamie, debilka, kujonka, nienawidzę Cię itd. ( z naszej niewiedzy sytuacji odbija się to zmianą zachowania i wylewaniem frustracji w domu) Po rozmowie z córką i dotarciu do tego, co jest powodem takiego zachowania, idę na rozmowę z mamą i naszymi córkami z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. Pierwsze moje pytanie zabrzmiało, co się stało i czy moja M. ją może jakoś obraziła, że tak zaczęła traktować M. - Odpowiedź brzmiała " NIE , ale jej nie lubię (gdzie znają się od malucha. Były nocki,wspólne zabawy)po dłuższej rozmowie i przyznaniu się przez nią do wyzwisk i dokuczania, jej mama powiedziała do mojej córki, że nie może tak brać wszystkiego do siebie i , że życie jeszcze Ją doświadczy, ale porozmawia z dzieckiem i wyjaśni zasady, że tak nie wolno. Za każdym razem, gdy moja M. wracała ze szkoły, pytałam, jak się sprawy mają i czy jest już jakaś poprawa, odpowiedź brzmiała " Nie, jest chyba nawet gorzej"? Niestety rozmowa która się odbyła nie przyniosła żadnych skutków, a nawet mam wrażenie, że nasiliła konflikt . Gdy córka przechodzi obok- Ta mierzy Ją wzrokiem, gdy córka rozmawia z koleżankami -Ta odciąga Je i mówi " chodźcie, nie zadawajcie się z Nią, bo jest głupia i skarży" Tłumaczę córce,że może jest zazdrosna o coś lub kogoś? Może Ją obraziła? Ale odpowiedź brzmiała zawsze NIE. Może wpływ na zachowanie ma to, że Jej rodzice kilka lat temu się rozwiedli? Nie wiem. Ale mówiłam, że córka ma Ją ignorować i nie odzywać się. Ostatni tydzień wakacji tego roku uświadomił mnie, że problem jest większy niż się wydaje. Koleżanki były na nocce u nas i zapytałam jak tam dziewczyny się dogadują (bo może rzeczywiście coś przeoczyłam w zachowaniu M.) Odpowiedziały, niestety, że tamta dziewczynka zawsze prowokuje i nie tylko obraża moją M. ale także własną kuzynkę i inne dziewczynki a nawet dostawała za takie zachowanie uwagi w szkole, choć głównie przytoczę, co mówi o mojej córce i Jej przyjaciółce do innych("po co One ścięły włosy? Wyglądają teraz jak mop do podłogi" ," ale A. wygląda jak wieloryb" " jak nie dostanę pochwały albo dobrej oceny z W-F u to chyba będę ryczeć, żeby dostać dobra ocenę", " M. to się musi wszystkim chwalić " ," Ona chyba nawet gaci nie pierze, jak dostanie nowe ciuchy, bo zaraz ubiera się w nie, żeby się przechwalać" ) Ostatnio ich grupka umówiła się na rowery i mówię, że może, by warto wyciągnąć rękę i zaprosić ją też. To był mój błąd. Na wycieczce silnie zaznaczała swoją obecność a ku końcowi wycieczki mojej M. spadł koszyk z bagażnika i nie mogąc sobie poradzić mówi" może byś mi pomogła?" a ta dziewczynka do mojej córki " masz ręce, co się tak gapisz, wydłubię Ci kiedyś te oczy" i wstawiła się E. I mówi "daj już spokój z tym zachowaniem, nie podoba się nam, że tak traktujesz M. Doszło do tego, że dziewczynka obraziła się jeszcze na nie i naskarżyła swojej mamie, że to moja córka zaczyna, że się tak odzywa obraźliwie do niej. Dziewczynki zgodziły się potwierdzić złe zachowanie tamtej, ale jak zadzwoniłam zapytać, co się wydarzyło na wycieczce, mama oznajmiła do mnie z podniesionym tonem, że Jej córka wyjaśniła, jak to wygląda i moja M. Wszystko zaczyna od początku. To, co dziewczynki opowiadały mi tamta dziewczynka zrzuciła na M., żeby się wybielić a jak mówiłam, że większość dzieci z klasy może potwierdzić złe zachowanie jej córki to stwierdziła, że nie ma takiej potrzeby, bo wierzy w zaparte swojej córce(ręce opadają), zastanawiam się nad kupnem dyktafonu i udowodnieniu Jej winy lub o spotkaniu rodziców z wychowawcą, by coś z tym zrobić ale boję się, że sytuacja przyniesie odwrotny skutek. Co robić? Naprawdę jestem już zmęczona i trochę zdesperowana. Obawiam się, że dziewczynka nie zapanuje nad sobą i dojdzie do rękoczynów (jest bardzo impulsywna). Proszę o pomoc i radę. Mama gnębionej Córki.
Jak przekonać mamę do wypisania mnie od psychiatry? Czuję się lepiej, ale nikt mi nie wierzy

Cześć, mam 15 lat i co powiedzieć mamie, żeby wypisała mnie od psychiatry? Nie chce chodzić już do psychiatry, od dwóch tygodni czuje się lepiej i poprawiłam kontakt z rodziną, mam więcej siły i wychodzę z pokoju. Nie wierzy mi, że już jest lepiej. 

Kilka dni temu rozmawiałam ze znajomą i opowiedziałam jej, że sama jestem w szoku, bo obudziłam się i odzyskałam motywację do życia, nagle odzyskałam perspektywy na swoją przyszłość, mam tyle energii, że nie śpię już od prawie 3 dni i trzymam się na kawie, powiedziałam jej też, że chce się wypisać od psychiatry, na co mi odpowiedziała, że możliwe, że to podwyższenie samopoczucia. Nie wiem, nie sądzę tak, bo dawno się nie czułam tak dobrze, czuje się naprawdę okropnie dobrze i w końcu widzę w sobie coś dobrego i jakiś potencjał, mam wrażenie, że ona mnie po prostu nie chce wesprzeć w tym, że czuje się lepiej i już nie potrzebuje pomocy lekarza ani leków. Z mamą tak samo. 

Co mam zrobić, żeby przekonać mamę?

Jestem przytłoczona i zlękniona moją sytuacją, że będę sama, że nie mam z kim porozmawiać.

Czy to depresja? 

Mam 27 lat, jestem samotną matką, rodzina uważa, że z niczym nie daje sobie rady, w niczym mi nie pomagają, ciągle tylko mnie bardziej dołują, więc jakiś czas temu zerwałam z nimi kontakty. Staram się jak mogę, pracuje, zajmuje się córką, niczego jej nie brakuje, jest radosną dziewczynką, wynajmuje mieszkanie. 

Ponad rok temu poznałam dużo starszego mężczyznę, jest między nami 19 lat różnicy, pierwsze 4 miesiące były idealne, nawet się nie spodziewałam, że może być aż tak cudownie, że tacy mężczyźni jeszcze istnieją. On pokazywał, że mu na nas zależy, udowadniał to na każdym kroku, na początku nie chciałam się angażować, bo bałam się, że znów coś nie wyjdzie, ale w pewnym momencie (nie wiem kiedy) pokochałam go. 

Niestety moja ,,koleżanka" zaczęła między nami bardzo mieszać, wmawiała mi, że on mnie zdradza, oszukuje itp. zaczęły się między nami kłótnie, rozstania potem powroty i tak do dnia dzisiejszego. 

On cały czas mi powtarza, że jestem najlepszą kobietą, jaką poznał i wie, że będzie tego bardzo żałował jak się rozstaniemy, ale nie chce mnie też krzywdzić, bo wie, że ja marzę o ślubie i drugim dziecku, a on już tego nie chce. Ciągle mi powtarza, żebym go zostawiła a kiedy pytam dlaczego on tego nie zrobi to mówi, że nie potrafi, bo jestem cudowną kobietą i wie, że już takiej nie pozna, dlatego robi wszystko, żebym ja to skończyła, żebym go znienawidziła, a ja mimo wszystko też nie potrafię z niego zrezygnować, bo go kocham, mimo wielu przykrych słów i sytuacji nie chce kończyć tej relacji. 

Z drugiej strony czuję, że nie radzę sobie już z życiem, że wszystko mnie przerasta i nie mam na nic siły. Wracam do pustego domu, gdzie wieczory spędzam sama ze wszystkimi problemami, panicznie boję się tej samotności, bywa tak, że cała się trzęsę z nerwów jak tylko wchodzę do domu i siedzę i płacze. Nie chce mi się już nawet wychodzić z domu, malować, nawet wstawać mi się nie chce, ale wiem, że muszę dla mojej córki. 

Nie wiem już co robić, nie mam z kim zostawić córki, żeby iść do psychologa, ale czuję, że dłużej tak nie dam rady, jestem kłębkiem nerwów. Od pewnego czasu biorę też tabletki na uspokojenie, bo czuję ciągły strach, lęk i taki niepokój o przyszłość, o to, że nie mam z kim porozmawiać czy nawet pomilczeć, przytulić się. Co mam robić czy powinnam też raz na zawsze zerwać kontakt z tym partnerem czy próbować coś z tym zrobić, żeby to uratować, jak sobie z tym wszystkim poradzić ??

Moje myśli zajęte są siostrą, mamą i ich sytuacjami. Czy powinnam odpuścić?

Przepraszam, że mój tekst będzie dosyć długi. Napisałam tak jak czuje. 

Sytuacja wygląda tak. Mam dwie starsze siostry. Jedna ma rodzinę i ja też mam już swoją rodzinę. Przez lata najstarsza siostra (obecnie przed 40-stką) zarzekała się, że ona nikogo nie chce mieć przy swoim boku tzn.mężczyzny. Ponieważ boi się po doświadczeniach z dzieciństwa - jesteśmy DDA. Mimo że jesteśmy rodzeństwem to każda z nas ma zupełnie różne od siebie charaktery. Z tą najstarszą jest bardzo ciężko w jakikolwiek sposób się dogadać, zawsze tak było. Kiedy jedna z nas wyszła za mąż w domu rodzinnym zostałam ja i najstarsza siostra z mamą. Po kilku latach od ślubu naszej siostry, spotkało mnie szczęście, poznałam kogoś. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, moja siostra bardzo mi zazdrościła, wręcz nie mogła znieść, że ja kogoś mam. Wciąż miała nadzieję, że mój związek prędzej czy później i tak się nie uda i nadal będzie mieszkać ze mną i z mamą. 

Po dłuższym czasie zamieszkałam razem z moim partnerem no i później wzięliśmy ślub. Od tego czasu siostra jakby z desperacji zaczęła szukać kogoś na siłę. Wydaje się, jakby miała mocne postanowienie, by jako jedyna z rodzeństwa nie zostać singielką. Ma kolegę, w którym się zauroczyła czy może nawet zakochała. Pojawił się u niej też problem z piciem. Odkąd pamiętam ciągnęło ją do alkoholu, no i widze, że tak trafiła, że jej kolega też lubi wypić. Z tego co da się zauważyć jej to odpowiada. Wydaje mi się niestety, że chciałaby stworzyć z kimś takim związek. Dobrych znajomych, którzy nieszczególnie lubią pić, odrzuca. Twierdzi, że są za nudni. Zwierzyła mi się kiedyś, że jej kolega nie wykazuje chęci bycia z nią. Powiedział, że może być jedynie jego koleżanką, że on nie chce nic poważnego. Mówił to jej podobno już wielokrotnie. Wiem, że raz jej powiedział "My już jesteśmy razem", by później wrócić do pierwszej wersji kolega - koleżanka. Mimo tego spotyka się z nią i ją zwodzi. Może on po prostu potrzebuje jej towarzystwa tylko do picia, a ona jest na to podatna. 

Siostra zaczęła coraz więcej pić i wraca do domu nad ranem. Kiedy my jako rodzina zwracamy jej uwagę, że tak nie można, ona krzyczy, że przecież jest dorosła. Tylko powinna liczyć się też z mamą, z którą nadal mieszka. Po czym mówi, że to rozumie i już nie będzie. Tylko nadal nic się nie zmienia z jej strony. Od zawsze ma ciężki charakter. Kiedyś zasugerowałam jej nawet wizytę np. u psychologa, jeśli sobie z czymś sama nie radzi. Stwierdziła, że ona tego nie potrzebuje. Martwię się o mamę, bo ciężko znosi to psychicznie. Moim zdaniem wystarczy, że kiedyś musiała znosić mojego ojca alkoholika i ja nie chcę, by teraz przechodziła znów przez ten sam nałóg. Siostra nie daje sobie pomóc, ona wszystko wie najlepiej. 

Zauważam u siebie, że nie mogę znieść tej myśli, że mama jest w takiej beznadziejnej sytuacji, bardzo mnie to dotyka. Dużo znajomych osób mówi mi, że żeby coś się zmieniło, siostra sama musi tego chcieć,bo ja na siłę tego nie zrobię, choćbym chciała. Mimo że mam męża i swoje życie, żyje tą sytuacją. Czy powinnam odpuścić tak częste zadręczanie się tym i skupić się na swoim życiu czy próbować zmieniać kogoś ? Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję. Pozdrawiam.

Czuję złość na zachowanie partnera mamy w stosunku do mojej rodziny i mnie. Nie jestem również odpowiedzialna za niektóre sprawy w domu. Co zrobić?
Jestem studentką i nie mieszkam już od kilku lat z rodzicami. Ostatnim razem kiedy przyjechałam do mamy, która ma dom razem z jej narzeczonym, zostałam poproszona przez mamę, aby poinformować mojego tatę, aby nie parkował na miejscu parkingowym tuż przed naszym domem, bo jest to miejsce mamy narzeczonego, a poza tym tata ponoć tam przesiaduje i robi przed domem różne rzeczy z moim bratem (typu samochodowe), co im przeszkadza. Odpowiedziałam, że ja tam nawet już nie mieszkam i jest to dla mnie niekomfortowe, aby zwracać tacie uwagę w tej sprawie. Wtrącił się narzeczony mamy, że on to w takim razie załatwi, bo on potrafi takie sprawy załatwiać, co powtórzył kilkukrotnie w złowrogim tonie. Potem usłyszałam, że on nie chce tu mojego taty widzieć, generalnie ton jakby mój tata co najmniej zabił mu rodzinę, a nawet się nie znają oprócz "cześć". Bardzo mną to wstrząsnęło, potem cały weekend nie mogłam znieść przebywania z partnerem mamy i odechciewa mi się tam przyjeżdżać. Ciągle w głowie mam scenariusze co powinnam była odpowiedzieć i jak zareagować. Jest we mnie wiele złości, bo rodzice są mi nabliżsi i nie pozwolę, żeby ktokolwiek ich obrażał. Uważam to zachowanie za mega niedojrzałe, które świadczy tylko o jego braku poczucia własnej wartości i zazdrości. Ja w swoim wieku, a jestem młodsza od niego jakoś 3 razy nigdy nie oceniałabym przy dziecku jego rodzica i nie wypowiadałabym się o nim w tak negatywny sposób. Uważam to za cios poniżej pasa, tak po prostu się nie robi. Mama po tym wszystkim zwróciła mu uwagę i ze mną porozmawiała nie usprawiedliwiając go, ale on potem zachowywał się jakby nigdy nic, wręcz bardzo miło do mnie, co jeszcze bardziej mnie denerwowało. Nie wiem co zrobić w tej sytuacji, czy wygarnąć mu to co o nim myślę? Na razie byłam obojętna wobec niego, ale jest to sytuacja dla mnie niekomfortowa. Nie potrafię udawać i nie chcę udawać. Muszę z kimś coś przegadać, żeby zeszły mi emocje, ale gdy powiedziałam o tym mamie to powiedziała, że dobrze że nie weszłam z nim w dyskusję, bo on jak się odpali to się z nim nie wygra... Sama nie wiem jak poradzić sobie z tymi emocjami i czy próbować o tym zapomnieć i jak zwykle robić dobrą minę do złej gdy, by nie psuć atmosfery, czy jednak poruszyć tą sprawę, ale z kim i w jaki sposób? Nie ukrywam, że kłócenie się ze starszymi od siebie ludźmi nie jest dla mnie najłatwiejsze. Proszę o poradę. A może przesadzam? Ale jednak nie mogę pozbyć się tego uczucia złości już od jakiegoś czasu i ciągle to we mnie siedzi, więc chyba nie przesadzam...
Odpieluchowanie 2,5-latka: Problemy i porady oraz wpływ nieleczonej depresji w ciąży

Witam, jestem mamą 2,5 l chłopca i aktualnie jestem w 6 miesiącu ciąży. Z synem zaczęliśmy odpieluchowanie, ale niestety nie idzie nam, to jak trzeba, próbujemy drugi tydzień i syn zamiast do nocnika to zrobi siusiu i kupkę w spodnie, a następnie chce siadać na nocnik, jak jest już po fakcie i nie wiem, co mam dalej z tym zrobić czy po prostu przez cały dzień nie naciskać, żeby usiadł wcześniej, tylko poczekać aż sam zrozumie czy jakoś go inaczej zachęcać, już brakuje mi cierpliwości i siły. 

Drugie pytanie, jakie mam, to czy nieleczona depresja i stany lękowe wpływają jakoś na dziecko, które noszę pod sercem? 

Czy lepiej może uda się po leki do specjalisty? 

Dziękuję za odpowiedź pozdrawiam

Osoba z rodziny męża jest do mnie źle nastawiona, unika kontaktu, przebywania w moim towarzystwie. Co zrobić? Odciąć się?
Witam, zwracam się do państwa z zapytaniem, ponieważ od roku czasu dostrzegam, że pewna kobieta w stosunku do mnie ma lekceważące zachowanie, jeśli tak to można ująć. Jest to najbliższa rodzina mojego męża. Prowadzimy podobną działalność gospodarczą i od tego czasu praktycznie kontakt nam się urwał. Na różnych spotkaniach rodzinnych, wyjazdach nie odzywa się do mnie, wychodzi do innego pomieszczenia ze swoim mężem oraz dziećmi. Jeśli zrobię pierwszy krok, to rozmawia ze mną. Jest mi bardzo z tym ciężko i przykro, bo nic jej nie zrobiłam a odnoszę wrażenie, że karze mnie ciszą. Mój mąż też ma takie odczucie. Nie mam ochoty uczestniczyć w spotkaniach z nią, bo czuję się bardzo niekomfortowo. Jednak nie chcę by przez tę sytuację mój mąż musiał rezygnować. Co w takiej sytuacji zrobić? Odciąć się od takich osób? Dodam, że już wcześniej była podjęta rozmowa o podobnej sytuacji z tą kobietą. Uznała, że wszystko jest ok.
Jak mam poradzić sobie z diagnozą mamy chorej na schizofrenię?
Jak mam poradzić sobie z diagnozą mamy chorej na schizofrenię? Nie daję rady żyć, myślę o niej a nie mam ochoty iść do niej do szpitala.
Jak poradzić sobie z negatywną reakcją mamy na planowaną wyprowadzkę?

Witam,
wczoraj powiedziałam mamie o wyprowadzce. Nie zniosła tego dobrze. Chłopak dostał w spadku dom. Chcielibyśmy tam zamieszkać, bo również na tej działce możemy mieć pół gospodarki. Działka również należy do chłopaka. A jego tata przez lata miał tam gospodarkę, która bardzo dobrze prosperuje. Oboje doszliśmy do wniosku, że możemy się tam wprowadzić na parę lat i dorobić.

Moja mama natomiast bardzo negatywnie do tego podeszła, mimo wielu tłumaczeń. Nic do niej nie trafia. Rozumiem, że może jej być przykro. Jej rodzice umarli już dawno, siostra się nie odzywa, a tata jest „synusiem mamusi” i „ukochanym braciszkiem”, gdzie toksycznie się to na nas odbiło. Mama zachorowała na nowotwór już z 13 lat temu, popadła w depresję i alkoholizm. Matka mojego ojca nie lubi ani mamy, ani mnie i mojego brata. Zawsze nastawiała tatę przeciwko nam. A tata – głupi – zawsze we wszystko wierzył. Oraz dla niego to siostra i matka były najważniejsze, i są.

Wiem, że moja mama się tego obawia również w moim przypadku. Ale jednak nie chcę się traumatyzować. Mam 23 lata i chłopak też. Jesteśmy 2 lata razem. Wiemy, że wszystko się może wydarzyć. On wie, że jak tylko zacznie się zachowywać jak mój ojciec, to jest koniec między nami, bo ja nie chcę się całe życie użerać tak jak moja mama i tracić przez to poczucie własnej wartości.

U mnie szans na dorobek nie ma. Małe miasto bez perspektyw. Chłopak rzucił dla mnie wojsko. Nałożono mu dużą karę pieniężną. A jednak potrafił się przeprowadzić 700 km do mnie, a znaliśmy się rok. Chcemy się odbić finansowo, bo jednak utrzymywanie się za najniższą krajową jest ciężkie. Mieszkamy u mnie w domu z rodzicami. I nie ukrywam, że człowiek by chciał być sam – we dwójkę. Tym bardziej, że jak nie mogłam znaleźć pracy i tymczasowo zarabiał chłopak, to mama potrafiła mnie zwyzywać od „k**ew”. Chłopak to wszystko słyszał.

Po tym, jak powiedziałam o wyprowadzce, mama mi powiedziała, że zły mnie los czeka, że ona już córki nie ma oraz mojego wsparcia. Że nic nie będę z tego mieć. Że będę nikim. Jestem załamana, bo rodzice chłopaka dobrze mnie traktują. Chcą dla nas dobrze, nie wkładają nosa w nieswoje sprawy. Chłopak zresztą też ma charakter, w którym nie pozwoli sobie wejść na głowę. Więc ufam mu. Wiem, że życie potrafi być przewrotne, ale jak się nie przekonam, to nie zobaczę.

Z reakcji mamy jest mi przykro, bo chciałabym, aby mnie wsparła – co by się nie działo. Mój brat na studia pójdzie tam, gdzie ja mam tymczasowo zamieszkać, abym nie była sama. Nie wiem, jak mam z mamą rozmawiać. Potrafiła mnie nie wspierać, gdy było u mnie źle, oraz źle się do mnie odnosić. A temat wyprowadzki tylko mnie dobił. Wmawia mi najgorszy scenariusz oraz narzuca swoje zdanie, bo według niej powinnam mieszkać całe życie tutaj z nimi, mieć dzieci i w ogóle.

A prawda jest taka, że do dzieci mi daleko. I brak możliwości rozwoju w moim miasteczku i okolicach również jest duży. Jeżeli razem z chłopakiem mamy szansę dorobić się, nie musimy nic wynajmować – dla nas to całkiem fajna opcja.

Jak mam przestać się zadręczać? Co robić?

Mam chorą onkologicznie rodzinę, jestem przerażona tym, że będę musiała pożegnać się ze wszystkimi, których kocham.
Mam 53 lata, mam męża, jest sporo starszy, jesteśmy szczęśliwi, ale niestety nie mogliśmy mieć dzieci, ostatnio strasznie się boje, moi rodzice są onkologicznie chorzy, mój mąż też, oczywiście się leczą, ale zdaje sobie sprawę, że będę musiała przeżyć odchodzenie wszystkich, których kocham, nie mam prócz nich nikogo, w pracy mam znajomych, ale wszyscy są zabiegani , mają swoje dzieci, sprawy, rodziny, często nawet nie mają czasu na rozmowę przez telefon . Z rodziny mam siostrę, ma swoją rodzinę i żyje za granicą, nie wiem jak radzić sobie z lękiem, narazie udaję przed sobą , że jest ok, ale tak nie jest.
Poczucie zagubienia i brak wsparcia po przeprowadzce poza miasto - jak odnaleźć sens życia?

Witam, Mam obecnie 32 lata, męża i dwójkę synków 4l i prawie 1,5 roku. Jakieś 3 lata temu przeprowadziliśmy się do kupionego na kredyt domu około 30 min. samochodem od centrum miasta (oboje pochodzimy z miasta). Wybór taki padł ze względu na wysokie ceny w mieście.. Myślałam, że będę tutaj szczęśliwa, ale obecnie czuje, że jestem w najgorszym momencie moje życia bez celu.. Wcześniej przy jednym dziecku pracowałam jeszcze w mieście, zawoziłam do żłobka i ledwo zdążyłam do pracy. 

Teraz po urlopie macierzyńskim z drugim dzieckiem zakończyłam pracę, bo nie miałam już do czego wracać.. Szukam pracy w naszych okolicach już od 4 miesięcy i popadam w załamanie. Niestety nie mam konkretnego wykształcenia, czego teraz bardzo żałuję, nigdy nie mogłam znaleźć, co chciałabym robić i kim być.. i dalej nie wiem, co mnie dodatkowo dobija. Przez to mam małe poczucie własnej wartości.. Dotychczasowe prace były z przypadku lub przez kogoś.. prace biurowe. Teraz czuję się totalnie uziemiona, mąż ma swoją działalność, więc pracuje od rana do wieczora, czasem wróci wcześniej, ale nigdy nie wiadomo jak będzie dzisiaj.. przez to nie mogę pracować na zmiany, Jestem ograniczona czasowo więc i nie mogę jechać dalej do pracy..nie mam niczyjego wsparcia, jedna babcia pracuje, druga mieszka 30 min od nas, ale nie ma prawa jazdy.. (nie dojedzie tu komunikacją). Już raz próbowaliśmy przenieść się do zupełnie innego miasta.. (do dalszej części mojej rodziny), wystawiliśmy dom na sprzedaż, ale krótko mówiąc, nie wypaliło. Praca męża się odwołała a dzieci nie miały pkoli. Ja się źle tam czułam. Wróciliśmy. Teraz znowu zaczynam mieć myśli, że chyba chciałabym sprzedać dom i przenieść się z powrotem do miasta.. np bliżej teściowej, żeby mieć chociaż wsparcie z dziecmi..łatwiej znaleźć pracę i być bardziej mobilna. Z nikim się nie widzę, bo nie ma kiedy i jak ani "za co". Jak już myślę, żeby szukać pracy w mieście i organizować się tak, żeby mąż rano ogarniał dzieci, to teraz za 2 msc ma dostać pracę za granicą wyjazdy na 2 tygodnie.. żeby zarobić na kredyt..I znowu nie mam żadnych możliwości. 

Nie chce wegetować za to, żeby spłacić kredyt.. Z drugiej strony żal mi tego, co mamy tutaj. Chociaż dom ciągle nie wykończony, nie ma za co żyć i coś zrobić...to synek ma już kolegów z pkola i jednego z sąsiedztwa. Nie wiem już co robić.. nie chce być ciągle smuta, zła, uzależniona od męża, siedzieć w domu i nie mieć żadnego życia. Chciałabym moc wstać, coś zdecydować, wiedzieć co robić..

Mama i brat męża obrazili się, kiedy mąż ze względu na zdrowie przestał im się zwierzać.
Chcę pomóc mojemu Mężowi zrozumieć zachowanie członków jego rodziny (mamy i brata).Mój mąż w zeszłym roku przeszedł załamanie nerwowe(zachorowałam na nowotwór),potem popadł w depresję,to wszystko spowodowało,że ujawniły się jego problemy z uzależnieniem alkoholowym.Moj mąż poszedł na odwyk,terapię(niestety nie kontynuje jej) i do psychiatry.Do momentu odwyku w bracie miał najlepszego kumpla,w mamie kumpelę.Niestety po odwyku Oni się od niego odcięli. Tak jakby się obrazili.Co prawda będąc na odwyku nie chciał się z nimi kontaktować i mówić, gdzie jest.Zrobił to dlatego, że obawiał się "suszenia mu głowy" o to, co tam robi i obawiał się krytyki z ich strony.Ja miałam wrażenie, że kiedy był w kryzysie oni byli jakby dumni z tego, że się im zwierza i prosi o radę, a kiedy się to skończyło jakby się obrazili, bo zaczął sobie radzić bez ich pomocy. Namawiam go na szczerą rozmowę.Ale nie wiem co o tym myśleć, bo wiem, że mąż chciałby mieć z nimi kontakt, ale uważa, że po rozmowie z nim nic się nie zmieni. Matka będzie milczeć( tak karze swoje dzieci za odmienne zdanie czy zachowanie)a brat nie potrafi rozmawiać, kiedy zwraca mu się uwagę, po prostu strzela focha lub nie dopuszcza krytyki i broni się na wszystkie możliwe sposoby, by jej nie przyjąć. Widzę, że zerwanie kontaktów z rodziną nie jest mojemu Mężowi na rękę.
7-letnia córka jest zgłaszana ze względu na masturbację dziecięcą. Co mam robić, jako rodzic?
Dzień dobry, mam problem z 7 letnią córką. W tym roku od września rozpoczęła naukę w szkole podstawowej. Po jakims czasie pani wezwała mnie na rozmowę, że córka ściska nóżki, podejrzewam rodzaj onanizmu dziecięcego. Już tak robiła od dłuższego czasu z większym i miejszym natężeniem. Teraz sytuacja na lekcjach jest podobno dramatyczna. Sytuacja w domu jest bardzo dobra, większych problemów nie mamy. Jak mogę jej pomóc? Pani też już mnie naciska a ja nie wiem jak mam jej pomóc.