Mam potrzebę zmniejszenia zależności emocjonalnej od kontrolującej i ściągającej mnie w dół mamy.
Ina

TwójPsycholog
Cześć,
to ważne, że zauważasz tę trudność w relacji z mamą i potrafisz nazwać, jak na Ciebie to oddziaływuje. Samoświadomość to ogromna pomoc dla samej Ciebie. Jeśli przedstawiłaś mamie, spokojnie i jasno, swoje granice osobiste oraz pokazałaś, które Jej zachowania są przekroczeniem tych granic, to zrobiłaś wszystko, ponieważ reakcja mamy, jej złość czy niezrozumienie tego, co mówisz - jest tylko i wyłącznie odpowiedzialnością samej mamy. Może to być frustrujące, kiedy staramy się, a druga osoba nie pracuje nad relacją i sobą, jednak nie mamy na to wpływu i warto oddać Jej odpowiedzialność za siebie. Zależność finansowa jest trudna, jednak to etap w życiu. A ponieważ to pewien etap, to warto zatroszczyć się o siebie i swój spokój, wiedząc, że Ty wiesz jak chcesz żyć, Ty postępujesz według własnych zasad i wartości, a na myślenie czy już zakorzenione zachowanie mamy, nie masz wpływu. Warto jest ograniczyć taki kontakt, jeśli spotkanie powoduje, że się denerwujesz, frustrujesz i póki co to radzenie sobie jest jeszcze nieefektywne. Polecam spotkania z psychologiem_żką, który_a pomoże Ci zbudować fajne strategie radzenia sobie poza obecnością mamy, jak i w jej obecności - tak, by nie wzbudzać organizmu, nie tracić własnego spokoju :)
Powodzenia!

Dorota Figarska
Dzień dobry
Z tego co rozumiem, ma pani dużo trudności w ustawieniem jasnych granic, boi się pani, że taka próba zakończy się agresją i krytyką.
Świadomość tego, że nie jest to normalne jest pierwszym krokiem w kierunku emocjonalnego usamodzielnienia się. Jest też pani świadoma, jak prawdopodobnie zareaguje pani mama, co może pomóc pani na to przygotować, jeśli taka reakcja jest nieunikniona.
Wielu nadmiernie kontrolujący rodziców, traktuje próby usamodzielnienia się dzieci, jako podważenie ich autorytetu lub nawet atak, więc agresja jest pewnym elementem obronnym oraz sposobem, aby zatrzymać relację na takim etapie, na jakim jest obecnie.
Niestety, decyzja, aby postawić granice, będzie wiązała się z takim ryzykiem, jednak jeśli nie chce Pani, aby mama w dalszym ciągu dyrygowała Pani postępowaniem, musi Pani przygotować się na taką reakcję i traktować ją jako coś, co jest potrzebne, aby żyło się Pani lepiej. Warto nie zniechęcać się tymi lękami i zastanowić się, czy jest Pani w stanie przyjąć postawę osoby dorosłej, czyli jednak czuję się Pani w jakimś stopniu emocjonalnie dzieckiem.
Niestety, relacja z rodzicami wpływa na postrzeganie nas samych oraz na wchodzenie w inne relacje, np. romantyczne, dlatego warto wykształcić w sobie postawę zdrowego, pewnego siebie i autonomicznego dorosłego.
Jeśli obawia się Pani, że może to być zbyt dużym wyzwaniem, warto zasięgnąć konsultacji psychologicznej.
pozdrawiam
psycholog Dorota Figarska

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam, mąż ciągle ma do mnie pretensje, że się nim nie zajmuje (nie przytulam, nie inicjuje sexu, nie zajmuje się nim wieczorami). Mamy 3 dzieci, w tym najmłodsze 2-letnie. Jestem w domu, nie pracuje, zajmuje się domem, wszystko jest na mojej głowie.
Mąż wraca z pracy, dostaje obiad i cały wieczór spędza na kanapie, nic go nie interesuje, nawet nie poświęci trochę czasu dzieciakom. Potem ma ciągle pretensje, że ja się nim nie zajmuje, że tylko śpię. Kładę najmłodsze dziecko spać, to po prostu usypiam ze zmęczenia. Na mojej głowie są wszystkie zajęcia dodatkowe, zakupy. Jak wyjdę od czasu do czasu z koleżankami na spacer to wielkie pretensje o to.
Według niego powinnam siedzieć w domu i jak położę dziecko spać to się nim zajmować. On wcale nie pomaga mi w niczym.
Ja po prostu nie mam siły chyba psychicznie już z nim spędzać czasu, bo ciągle mówi to samo. A jeszcze najgorsze, że chce urozmaicić nasz sex, żebyśmy poszli na sex w trójkącie, bo to go podnieca. I chce urozmaicić sex, bo za niedługo już mu nie będzie się chciało, a ja nie zgadzam się na to.
Już sama nie wiem, co myśleć o naszym związku. Jesteśmy ze sobą 20 lat i nie wiem, co może mnie czekać później.
Mam taki problem, że zauważam, jak zazdrość zaczyna psuć mój związek. Każda rozmowa mojej dziewczyny z innymi facetami wprowadza we mnie niepokój i zasiewa wątpliwości co do jej lojalności. Wiem, że to głupie, bo nigdy nie dała mi powodu do braku zaufania, a jednak te myśli mnie prześladują.
Zazdrość wpływa nie tylko na moje samopoczucie, ale także na nasze chwile razem, Zastanawiam się, skąd bierze się to uczucie. Chcę zrozumieć, jak mogę z tym walczyć, żeby nie zniszczyć tego, co mamy.
Co mam robić??? Mąż ciągle pracuje, twierdząc, że ludzi nie ma do pracy jest kucharzem razem 20 lat wiecznie praca praca zaniedbuje dom dzieci mnie tylko zawsze rano wspólną kawę praca wieczorami sex spanie i tak w kółko.
Dzieci nie widzą ojca, nie wiedzą co to wakacje, ja ciągle sama. Co mam robić, do męża nic nie dociera, potrafi powiedzieć co ja poradzę nie pasuje, znajdź sobie takiego, z którym będzie Ci lepiej. Jestem zmęczona takim związkiem, czuje się jakby wracał do hotelu, spać, sex, zjeść i pa. Na odległość pisze, ze tęskni, że kocha, pragnie. Z tego wszystkiego nawet sex nie zadawała mnie. Nigdzie nie wychodzimy jedynie z psem wokoło bloku.
Jestem po 3 nieudanych związkach. Moja mama twierdzi, że powinnam być sama, ja jednak chcę ułożyć sobie życie — próbować i wierzyć w to, że w końcu mi się uda.
Jak mam z nią rozmawiać? Dla niej to wstyd, bo co ludzie powiedzą.
Dzień dobry, mam wewnętrzny konflikt i czuję się z tym bardzo źle. Z mężem rozmawiałam na ten temat, jednak on jest na tą sytuację tylko zły.
Przechodząc do sprawy: mój mąż ma 15 lat młodszego brata (teraz to nastolatek). Ojciec męża pracuje za granicą cały czas, zjeżdża do domu raz na pół roku na weekend, więc tak jakby go w ogóle nie było. Teściowa w wakacje postanowiła wyjechać do pracy (na niecałe dwa miesiące). Zgodziliśmy się zająć bratem męża, przeprowadzić do ich domu (co wiązało się z różnymi emocjami, ponieważ parę lat wcześniej ojciec męża nas po prostu z niego wyrzucił + parę dni przed wyjazdem mamy zrobił nam awanturę o to, że mieszkamy kilka kilometrów od nich w innej miejscowości i nie potrafimy przyjechać, żeby skosić trawę i porąbać drzewo - zaznaczę, że akurat był na urlopie. Gdy go nie ma to jesteśmy na prawie każde zawołanie teściowej). Przeprowadziliśmy sie, żeby spokojnie teściowa mogła pracować, jednakże zaznaczyliśmy, że to jest jednorazowe, ponieważ nie będziemy tolerować tego, w jaki sposób zachowuje się jej mąż.
Ostatnio nałożyło się sporo spraw i finansowo nie daliśmy rady. Teściowa nas wspomogła delikatnie. Teraz teściowa postanowiła znów wyjechać na prawie dwa miesiące za granicę. Bratem męża miał się zająć partner siostry teściowej, ale wyszło tak, że po tygodniu zrezygnował. Niestety jest to rok szkolny, brat męża lubi zaspać do szkoły, gdy się go nie przypilnuje, żeby wstał na autobus (od nas ma do szkoły 5 min drogi spacerkiem).
W domu teściów jest cały rok bardzo zimno, a my z mężem nie jesteśmy w stanie pracując i przebywając praktycznie 3/4 dnia poza domem palić w piecu, żeby było tam ciepło. Więc z tych dwóch powodów postanowiliśmy, że weźmiemy brata męża do siebie. Jednak czuję się z tym źle. Mam lekkie problemy psychiczne, paranoję szczególnie na punkcie bakterii. A to jest dodatkowa osoba w domu, jestem zmuszona wyjść z mojej strefy komfortu. Nasze mieszkanie jest dla mnie miejscem spokoju. A teraz zostanie to zburzone.
Jest mi niedobrze samej ze sobą, ponieważ wiem, że musimy pomóc teściowej, ale z drugiej strony denerwuje mnie, że po raz kolejny zrzuca swój obowiązek zajęcia się dzieckiem na nas, żeby po prostu uciec na chwilę i odpocząć od domu.
Dodam jeszcze tylko, że mąż od zawsze opiekował się bratem, doszło nawet do sytuacji, gdzie brat uważał męża za ojca, a teściowa do każdego złego zachowania młodszego syna wołała męża, żeby go strofował, ponieważ sama sobie nie radzi. Więc takie oddawanie dziecka mężowi jest od zawsze.
Walczę w tym momencie sama ze sobą i nie wiem co o tym myśleć. Czuję się jak wręcz jak potwór, rozważając odmowę.
Od dłuższego czasu zmagam się z trudną sytuacją w moim związku. Mój partner ma zdiagnozowane zaburzenia osobowości, co sprawia, że nasza relacja stała się toksyczna. Czuję się często manipulowany i obarczany winą za sytuacje, na które nie mam wpływu. Z jednej strony, zależy mi na tej osobie, ale z drugiej, coraz bardziej odczuwam, że tracę siebie. Nasze konflikty są intensywne i wyczerpujące, a ja zaczynam mieć wątpliwości, czy jestem w stanie dalej to znosić. Zauważyłem, że te toksyczne wzorce zaczynają wpływać na moje poczucie wartości i samoocenę. Często czuję się zagubiony i przytłoczony, nie wiedząc, jaką decyzję podjąć. Czy w takiej sytuacji lepiej jest skupić się na wsparciu partnera, czy może bardziej na ochronie własnego zdrowia psychicznego? Jak mam radzić sobie z tą sytuacją bez dalszego pogarszania naszej relacji?