Jak poradzić sobie z nagłymi zmianami życiowymi po zakończeniu związku?
Moje życie w ciągu 3 miesiącu zmieniło się z uporządkowanego w kompletny bajzel! Zakończony letni związek, poszukiwanie nowego mieszkanka na własną rękę, wplątanie się w situationship poniekąd bez świadomości, który teraz też się skończył. To wszystko na raz sprawiło, że czuję się bezwartościowa, że moje życie to pasmo porażek i że nie osiągnęłam nic, z czego mogłabym być dumna. Myślę o rozpoczęciu terapii, bo to wszystko sprawia, że czuję się w sposób, w jaki nie chce się czuć.
Kamila

Magdalena Żukowska
Dzień dobry Kamila,
to bardzo dużo jak na tak krótki czas — straty, zmiany i zawód emocjonalny mogą zachwiać nawet najbardziej stabilnym poczuciem własnej wartości. Fakt, że myślisz o terapii, to ogromny krok w stronę zadbania o siebie i swoje emocje, bo nie chodzi o to, żeby być „silnym”, tylko żeby nie być z tym wszystkim samemu — Twoje uczucia mają sens, a Ty wciąż masz w sobie siłę, by zacząć budować swoje życie na nowo, krok po kroku.

Ewelina Wojtkowiak
To, przez co teraz przechodzisz, naprawdę wiele mówi o Twojej sile – choć teraz może tego nie czujesz. Życiowe zmiany, zakończenia i niepewność mogą mocno zachwiać poczuciem własnej wartości, ale to nie świadczy o Twojej porażce, tylko o tym, że jesteś człowiekiem w procesie. Rozważenie terapii to bardzo dojrzały i troskliwy wobec siebie krok – to może być przestrzeń, w której bezpiecznie uporządkujesz te emocje i znajdziesz siebie na nowo.
Jestem z Tobą myślami i trzymam kciuki, byś zrobiła ten krok w swoim tempie ❤️
Dbaj o siebie ❤️

Katarzyna Ujek
Dziękuję Ci za szczerość. Napisałaś bardzo poruszająco i widać, że przechodzisz teraz przez trudny, intensywny czas. Trzy miesiące to niewiele, a wydarzyło się w nich tyle, że nic dziwnego, że czujesz się przytłoczona i zagubiona.
To, co mówisz o poczuciu bezwartościowości i porażki, boli – i chciałbym, żebyś wiedziała, że to, co teraz czujesz, nie jest prawdą o Tobie, tylko reakcją na stratę, zmianę, chaos. To głos z wewnątrz, który pojawia się, gdy grunt usuwa się spod nóg. Nie musisz wierzyć w każde słowo, które podsuwa Ci teraz umysł.
To, że myślisz o terapii, to już bardzo ważny krok – znak, że chcesz zatroszczyć się o siebie, że nie chcesz w tym ugrzęznąć. I to naprawdę jest możliwe. Terapia nie sprawi, że to, co trudne, zniknie od razu, ale może pomóc Ci odnaleźć siebie w tym wszystkim na nowo – z większym współczuciem, zrozumieniem i spokojem.
Czasem największym osiągnięciem nie jest to, co „widać z zewnątrz”, tylko to, że się nie poddałaś. Jesteś tu. Piszesz. Szukasz pomocy. To bardzo dużo.

Karolina Maciejewicz
Cześć Kamila,
Czytając Twoją wiadomość, pomyślałam: ile siły trzeba mieć, żeby w tak trudnym momencie napisać o tym tak otwarcie. Przez trzy miesiące przeszłaś więcej niż niektórzy przez kilka lat. Zakończenie długoletniego związku, przeprowadzka i rozczarowanie relacją, która okazała się czymś zupełnie innym, niż się wydawało – to naprawdę sporo, jak na jedną osobę.
To całkowicie zrozumiałe, że w takim momencie przychodzi zwątpienie. Kiedy wszystko sypie się naraz, łatwo poczuć się bezwartościową, jakby życie było tylko pasmem porażek. Jednak wierzę, że Ty wcale nie jesteś słaba. Jesteś osobą w kryzysie – i to ogromna różnica.
To, że myślisz o terapii, jest bardzo dobrym sygnałem. Nie dlatego, że coś jest z Tobą nie tak, tylko dlatego, że zasługujesz na wsparcie, na przestrzeń, w której ktoś pomoże Ci to wszystko uporządkować. Terapia nie zmienia przeszłości, ale może pomóc Ci spojrzeć na nią z innej perspektywy – z większym zrozumieniem i współczuciem dla siebie.
Trzymam za Ciebie kciuki i wierzę, że jeszcze poczujesz się dumna z tego, jak przez to wszystko przeszłaś, nawet jeśli teraz tego nie widzisz.
Z pozdrowieniami,
Karolina Maciejewicz

Krzysztof Skalski
To, co Pani przeżywa, to naturalna reakcja na duży, nagły kryzys– tyle zmian naraz (rozstanie, przeprowadzka, sytuacja z nową relacją) może zachwiać każdą osobą. To nie znaczy, że jest Pani słaba czy bezwartościowa – tylko że Pani zasoby są teraz przeciążone.
To, że myśli Pani o terapii, to bardzo dobry sygnał. Terapia może pomóc uporządkować emocje, odzyskać poczucie sprawczości i spojrzeć na siebie z większym współczuciem, nie oceną.
To nie Pani jest porażką– tylko Pani życie znalazło się w trudnym momencie. I właśnie dlatego warto je teraz świadomie odbudować.

Martyna Jarosz
To ogromna zmiana w krótkim czasie, nic dziwnego, że czujesz się przytłoczona. Ważne, że dostrzegasz, że nie chcesz tak się czuć – to pierwszy krok w stronę zmiany. Terapia może pomóc uporządkować emocje, odzyskać poczucie wartości i znaleźć nowe perspektywy na to, co się wydarzyło. Nie jesteś sama w tym procesie, a trudności nie definiują Twojej wartości. Warto dać sobie przestrzeń na wsparcie np. psychologa i stopniowe odbudowywanie wewnętrznej równowagi.
Dużo wytrwałości!
Martyna Jarosz

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Jestem w rozsypce i mój świat się zawalił. Jestem po ślubie 8 lat i miesiąc temu dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Zdradzał mnie od pół roku z koleżanką z pracy, która sama ma rodzinę i dzieci. Gdy dałam mężowi ultimatum, z dnia na dzień zostawił ją i zaczął się starać o nasze małżeństwo.
Widzę, że się zmienił, chce pójść ze mną na terapię i zachowuje się całkiem inaczej. Ale ból, który mam w sobie, mnie przerasta i boli mnie to, że przez pół roku prowadził dwa życia.
Kłamał mnie, a ja nawet się nie zorientowałam. Cały czas zadaję sobie pytanie, czemu mi to zrobił i czemu to tyle trwało? Dlaczego? Widzę, że się stara, ale nie wierzę mu, gdy mówi, że już nigdy tego nie zrobi, że był to błąd, że kocha mnie.
Tłumaczy się, że nie wie, dlaczego tak zrobił, że miał mętlik w głowie, że nie myślał, że tak bardzo mnie zrani. Nie wiem, co mam myśleć, bo to nie było jednorazowe spanie z kimś. Proszę, o odpowiedź, co ja mam zrobić? Zostać z nim i dać szansę? Czy romans, który trwa pół roku, jest za długi i powinnam go zostawić?
(bardzo przepraszam, że tak się rozpisałam. Może nie będzie chciało się komuś tego czytać, ale potrzebuję pomocy )
Witam,
mam za 3 miesiące 17 lat i mam problemy z agresją, jakieś działania impulsywne, pustkę derealizacja itp i straszne lęki. Chciałabym napisać o tych lękach, bo strasznie utrudniają mi życie. Tak można powiedzieć, że przeszłam dużo różnych sytuacji, które może mogły pogłębić lęk np. brak obecności ojca, bo ciągle ma pracę i moja dziewczyna, która przez moją winę dość często mnie zostawiała, a ja zataczałam się w nałogi i myśli S itp.
Rok temu, też w okresie zimowym miałam problem ze snem, raz nie mogłam usnąć, a potem już ciągle dzień w dzień bałam się, już jak robiła się noc. Robiło się ciemno, przyprawiało mnie to o straszne lęki, bo się nie wyśpię itp. To trwało z parę miesięcy, zawsze spałam w miarę regularnie 22-23, bo chciałam dobrze wstawać do szkoły i prowadzić zdrowy styl życia i raz coś się stało z moim telefonem i się zdenerwowałam i przejmowałam, to pamiętam i od tego czasu bałam się nocy.
Nawet jak spałam z 2/3 godziny, to nie czułam się senna, a nawet jeśli to nie potrafiłam zasnąć. Jakoś z tego wyszłam sama ze wsparciem dziewczyny itp. Nie przejmuje się już tym, jakoś daję radę. Mam też lęk, że ktoś mnie zostawi, a głównie moja dziewczyna, bo tylko na niej mi tak zależy.
Nie dałabym rady już żyć, ona aż tak nie ma i dużo nie rozumiem. Może przez to, co jej zrobiłam kiedyś, przestała już mieć takie przywiązanie itp.
To strasznie przykre :/ Nie raz w kłótni zaczyna mówić, że mnie nie kocha itp. takim strasznie spokojnym tonem, mimo że widzi, że ja płaczę, ale ją to nie obchodzi.
Doprowadza mnie do to szału i wszystkim rzucam i też na nią, bo nie wytrzymuje i się dosłownie tak jakby "bijemy".
W wakacje np. zaczęło boleć mnie w nocy żebro i bałam się, że jest złamane, a nad ranem moi rodzice mieli jechać nad morze, bo nie chciałam z nimi i tez googlowałam wszystko, co się da, że to może być to, to może być tamto i nie mogłam spać.
Nie mogłam wtedy oddychać, miałam takie ataki paniki.
Jak wstałam, to było okej, potem czułam lekkie bóle.
Też się przejmowałam i to samo, po czasie przeszło.
Przed wakacjami też na wf zdarzyło mi się, że gdy skakałam w dal, nagle zabolała mnie noga, że nie mogłam chodzić.
Pan mówił, że zerwałam mięsień możliwe, ale to jednak nie było to - pewnie zwykłe naciągnięcie bolało kilka dni, ale często coś mam z nogami, bo są nierozciągnięte takie itp.
Jak powiedział, że to może być zerwanie, to siedziałam potem na ławce na dworze i dostałam strasznego ataku paniki.
Nie mogłam oddychać, byłam cala posztywniała.
Ręce miałam takie sztywne całe i prawie zemdlałam.
Chciałam zwymiotować, robiło mi się już ciemno przed oczami, ale jakoś dałam radę. Była przy mnie dziewczyna i dałam radę wstać i poszłam. Kolejna sytuacja - to pod koniec wakacji zaczęły mi się robić wzdęcia, bóle itp z brzuchem jakbym może stresowała się szkoła? Choć nie wiem do dziś, ale tak samo googlowałam wszystkie objawy, bałam się, że mam raka np i różne rzeczy. Byłam u lekarza z 2/3 razy u rodzinnego, miałam skierowanie na usg, było okej. Mimo to dalej się bałam i naczytałam się, że może mam torbiel na jajniku, bo też miałam zanik miesiączki, ale chyba aż ze stresu. Mamie powiedziałam, żeby zarejestrowała mnie do Pana ginekologa.
Bałam się tak samo, bo mężczyzna, bo może jakiś zboczeniec. Mam po prostu też lęki przed mężczyznami, że chcą zrobić tylko jedno i mi nieswojo nawet przy własnym tacie.
Ale pojechałam i po prostu zrobił usg. Było wszystko dobrze...
Jest dużo innych sytuacji. Miałam tak, że cokolwiek mnie zaboli, to wymyślam sobie każdą chorobę. Dziś dotykałam sobie żebra, na dole ten łuk żebrowy (chyba najprawdopodobniej to są te chrząstki), ale czułam, że po lewej jak dotykam, to przeskakuje, a po prawej to trochę bardziej trzeba się wgłębić, to tez przeskakuje, ale po tej lewej przy samym lekkim dość dotyku. Tak samo dostałam duszności itp. nie mogłam jeść ze stresu. Boję się strasznie...
Miałam tak w sumie od dawna takie przeskakiwanie, ale boję się, bo nie wiem, czy to normalne.. Nic mnie nie boli tak zbytnio czy coś, ale i tak boję się np. że to złamanie.
Mam też tak przy robieniu czegoś np mycie rąk natrętne myśli, że muszę umyć kilka razy, bo inaczej coś się komuś stanie.
Jak wyrzucę śmieci na ziemię, zamiast na podłogę, że coś złego się stanie. Jak jestem na spacerze, to jak pójdę tą ścieżką, to ktoś mi zrobi krzywdę i to męczące.
Tak samo boję się w-f, mam dobrą aktywność, choć teraz mam straszny okres depresyjny i ciężko, ale i tak uprawiam sport.
W wakacje dużo jeżdżę rowerem, po 50 km, chodzę 20 tysięcy kroków dziennie, ćwiczę siłowo 3 razy w tygodniu.
Dalej to utrzymuje, tylko jak jest zimno, to robię mniej kroków (10k), ale na wf nie daje rady. Ciągle czuję się obserwowana i oceniana, bardzo się boję dni w szkole, gdy mam wf.
Pan też jest niemiły i wszyscy w klasie mnie nie lubią.
Nawet nie wiem czemu. Trochę to dziwne, nigdy nie było żadnych problemów, ja nic nie zrobiłam.
Jestem w 3 klasie technikum hotelarskiego i same dziewczyny. Jak wiadomo one są najgorsze jakieś obgadywanie itp ... Niestety wiedziałam o tym, że może tak być i tak się stało po prostu, jedne tam się rządzą.
Jak usiądę nawet w jakiejś ławce "ich ławce" z tyłu to nieraz słyszałam, jak ich cala grupka mówi, że muszą odkażać, że jestem dzi**ką itp... razem ze swoją dziewczyną, bo jesteśmy w jednej klasie. Mam jedną przyjaciółkę (która właśnie słyszy, jak na nas gadają i mi to piszę), bo inna mnie zostawiła i trzyma się z nimi. Pewnie już każdemu nagadała. Zostawiła mnie już któryś raz i w niemiłej atmosferze i znowu dla kogoś innego;//
A znamy się od 1 podstawówki, no cóż, więc dla mnie to są dość stresujące przeżycia. Wf i same chodzenie do szkoły sprawiają mi trudności. Mam pytanie, czy lekarz psychiatra z tego powodu może wystawić zwolnienie z wf? Bo naprawdę czuję, że nie dam rady, a muszę ćwiczyć, by zdać, ale to jest ponad mnie://
Chciałabym spytać, jak mogę porozmawiać z mamą o tym, że chciałabym iść do psychologa, bo trochę się wstydzę...
Czy jestem chora? Jestem znerwicowana. Mam problemy ze snem. Boję się, że coś się stanie, jak zasnę. Mąż stwarza zagrożenia, bo co wieczór jest pijany, więc ja chodzę i wszystko sprawdzam, a potem i tak nie mogę zasnąć. Mieszkamy na wsi. Rano mąż wyspany opowiada wszystkim, że ja śpię długo i śmieją się ze mnie. On pijany idzie spać o 20-tej, a ja czasem nie zasnę całą noc i muszę odespać później. I to jest szykana. Oprócz tego obgaduje mnie z miejscowymi babami. Głaskają go, a ze mnie się niby śmieją, tak opowiada mi. Dałabym radę, gdyby nie śmierć moich ukochanych psów...
Dzień dobry,
piszę w takiej sprawie: od kilku miesięcy zmagam się z problemem co do mojej żony. Od jakiegoś czasu jestem o nią zazdrosny tak bardziej niż kiedyś i każdego potencjalnego faceta traktuje jak zagrożenie. I nie radzę sobie zbytnio z tym. Co zaczyna bardzo irytować moja żonę i mówi mi o tym. Żebym się ogarnął, bo wchodzi to na tory takiego toksycznego związku. Chcę walczyć z tym, ponieważ też niszczy mnie to od środka. Jestem rozjechany emocjonalnie i potrzebuje pomocy. Mam 36 lat, żona 32. Mamy 9- letniego syna, mieszkamy na wsi i mamy trochę ograniczony kontakty z ludźmi, bo ja tylko do pracy od 6 do 16 tak od 11 lat, odkąd się z żoną "mamy". Proszę o pomoc, moja żona jest wspaniała, troskliwa, kochana, ale też mówi, że potrzebuje trochę "swobody". Dziękuję i pozdrawiam. Proszę pomóżcie mi.