
Jak poradzić sobie z samotnością w średnim wieku, bez wchodzenia w głębsze relacje?
Kaśka
Klaudia Fila
Podstawowym pytaniem, na które dobrze byłoby znaleźć odpowiedź jest: dlaczego nie chce Pani nawiązywać głębszych relacji? Czy jest to związane z jakąś traumą w poprzednich relacjach i stąd chęć obrony? Czy może jest jakaś trudność z wchodzeniem w relacje ogólnie w biegu życia? Czytając pytanie od razu nasunęła mi się myśl, że bardzo Pani_u tych relacji potrzeba, ale pojawia się jakiś lęk, który stoi na przeszkodzie (to tylko moje luźne skojarzenie). Przyczyn może być wiele i myślę, że warto byłoby do nich dotrzeć, np. podczas psychoterapii, aby poprawić jakość i komfort życia tu i teraz.
Pozdrawiam,
Klaudia Fila
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Jakub Cesarz
Dzień dobry Pani Katarzyno,
zgodnie z modelem terapii poznawczo-behawioralnej, za każdy nasz stan emocjonalny są odpowiedzialne nasze myśli i przekonania tworzące się na podstawie naszych doświadczeń, w tym również samotność. Warto byłoby przyjrzeć się, co odpowiada za ten pojawiający się stan. Na podstawie tych informacji, można tworzyć metody poradzenia sobie z samotnością.
Pozdrawiam serdecznie,
mgr Jakub Cesarz
Certyfikowany Psychoterapeuta Poznawczo-Behawioralny nr 1198

Zobacz podobne
Witam.Zacznę może od tego, że mój mąż jest moją pierwszą miłością, zawsze mi się wydawało, że jest dobrym człowiekiem. Od kilku lat, odkąd na świecie pojawiły się dzieci i ma więcej pracy i przestaje go poznawać. Rzuca przedmiotami, wyłącza bezpieczniki, gdy dzieci nie chcą iść spać -wtedy bardzo krzyczą, bo boją się ciemności, potrafi pociągnąć dziecko za nogę i przeciągnąć kilka metrów po podłodze, jak dzieci czymś się bawią i nie chcą iść spać grozi że zaraz te zabawki spali albo wyrzuci do kosza..jest w nim dużo złości, agresji, rzuca wyzwiskami "zamknijcie się" albo "spier*alaj do spania" Raz w złości powiedział do mnie i dzieci "wy jesteście ku*wa rozjebani" Potrafi też być miły, jest bardzo pracowity i ciągle mówi że oczywiście wszystko jak zwykle jego wina. Martwię się, bo nasz starszy syn, który skończył 7 lat i dłużej miał okazję tatę obserwować niestety powtarza jego zachowania :( jest bardzo wrażliwy, gdy tylko jego siostra zrobi coś nie po jego myśli ,rzuca się na nią, bije, poddusza i mówi tak jak jego tata że zaraz jej zabawki powyrzuca..przy pieczeniu pierników wylał ze złością na głowę córki miskę z lukrem, bo nie słuchała co on do niej powiedział..później bardzo płacze, widać, że nie radzi sobie z trudnymi emocjami. Jest mi ciężko w tej sytuacji. Proszę o pomoc
Jestem wykończony psychicznie moim małżeństwem. Mam żonę i 4-letnią córkę, od paru lat moje małżeństwo wygląda jak życie ze współlokatorem. Żona każdą próbę rozmowy odbiera jak o atak, nie próbuje nawet zrozumieć tego, co do niej mówię, tylko od razu odwraca kota ogonem i atakuje mnie w stylu „a Ty to, a Ty tamto” nie słuchając w ogóle, co ja do niej mówię. Proponowałem kilkukrotnie wyjście na terapię rodzinną, ale nie jest zainteresowana. Sama poucza swoje koleżanki w sprawach rodzinnych, nie widząc swoich problemów. Nie mam pojęcia jak już z nią rozmawiać, dzielimy się obowiązkami w rozsądny sposób i tu nie mamy zastrzeżeń, chyba, że dochodzi do kłótni to wtedy często słyszę, że wszystko musi robić sama (nie musi i nie robi). Problem w tych obowiązkach jest też taki, że co chwilę mnie o coś prosi i ja to wykonuję. Niestety, jeśli ja o coś proszę, to na 99% tego nie zrobi, stąd od ponad roku raczej o nic ją już nie proszę, bo nie mogę na niej polegać. Dodatkowo żona jest uzależniona od telefonu, wolne chwile spędza przeglądając Instagram albo inne media, np, jeśli jedziemy gdzieś samochodem to cały czas coś „sprawdza”, podczas kolacji w restauracji coś „sprawdza” itp. Jestem tym już totalnie wykończony, przeprowadziliśmy się na 2 koniec Polski i nie mamy tu znajomych, nie mam nawet za bardzo z kim o tym porozmawiać i nie daję już rady. Zamknąłem się w sobie, zdarzy mi się czasem coś wypić już nawet z poczucia zrezygnowania i takiej wewnętrznej samotności - ani z żoną nie mam relacji, ani przyjaciół. Staram się tego unikać i znalazłem sobie fajne hobby, które daje mi trochę poczucia spokoju, ale wciąż czuję ogromną samotność. Strefa intymna w małżeństwie również nie istnieje, jeśli już do czegoś dochodzi to szybki stosunek w stylu zaspokojenia potrzeby fizjologicznej raz na 2-3 miesiące. Żona nawet od jakiegoś czasu naciska na drugie dziecko a ja, mimo iż chce, to nie chce mieć drugiego, bo czuje, że to małżeństwo niedługo się skończy. Co robić? Przed ślubem było kompletnie inaczej, minęło 6 lat, a ja jestem psychicznym wrakiem człowieka.
