
Jak poradzić sobie z utraconą miłością i obsesyjnymi myślami po rozstaniu?
Dzień dobry.
Ponad Rok temu rozstałem się z kobietą, którą zostawiłem z różnych powodów. Od ponad roku tęsknie za nią, lecz ona nie chce mnie znać ani mieć ze mną kontaktu. Każdego dnia myślę o niej, o nas i o tym wszystkim, co było między nami.
Czuję, że bardzo mocno ją kocham i żałuje tego, że ją zostawiłem. Sam podczas trwania tego związku byłem niedojrzały, nie zwracałem uwagi na jej potrzeby, mało dawałem z siebie, jednym słowem sam nie byłem dobry dla niej i na końcu skrzywdziłem ją, odchodząc od niej. Nie wiem już co robić, bo jak już napisałem wyżej, każdego dnia myślę o niej praktycznie ciągle, w dodatku czuję, że ją kocham. Co mógłbym zrobić, aby poczuć się choć trochę lepiej ? Wiem, że muszę przepracować te wszystkie emocje, lecz ciężko jest mi każdego dnia.
Staram się swój czas zajmować tak, żeby o niej nie myśleć, lecz ona i tak pojawia się w mojej głowie, w dodatku śni mi się po nocach i wstając z rana już mam w głowie ją.
Proszę mi powiedzieć czy to może być miłość, czy po prostu zwykła obsesja, bo już sam nie wiem, staram się jakoś to wszystko pojąć, lecz jest ciężko. Ja twierdzę, że jest to miłość, lecz może i się mylę, dlatego potrzebuje rady na ten temat i co mógłbym zrobić, aby móc ruszyć dalej. Chciałbym jeszcze zaznaczyć, że próbowałem ją odzyskać, ona dawała mi nie raz jakieś szanse na powrót, lecz i tak kończyło się z jej strony tym, że urywała kontakt. Proszę o porady i z góry dziękuję wszystkim za pomoc.
Kyś
Magdalena Sikora
Odpowiadając na Twój post – bardzo poruszyło mnie to, co napisałeś. Widać, że przeżywasz stratę w bardzo głęboki i autentyczny sposób. Z Twoich słów bije ogromna tęsknota, żal i miłość – być może miłość do niej, ale też żal związany z tym, kim byłeś w tej relacji i jak potoczyły się Wasze losy. To, że mimo upływu czasu nie potrafisz przestać o niej myśleć, może świadczyć zarówno o głębokim przywiązaniu, jak i o tym, że nie udało Ci się jeszcze naprawdę przeżyć i domknąć tej straty. To zupełnie naturalne – rozstanie, szczególnie takie, które wiąże się z poczuciem winy i brakiem zamknięcia, działa na psychikę jak żałoba.
Pytasz, czy to miłość, czy obsesja. Prawda może leżeć gdzieś pośrodku. Jeśli Twoje myśli o niej nie pozwalają Ci funkcjonować, jeśli są obecne codziennie, nieustannie, mimo prób odciągnięcia uwagi – mogą mieć charakter obsesyjny. Ale to nie znaczy, że Twoje uczucia są nieprawdziwe. Można bardzo kogoś kochać i jednocześnie utknąć w pewnym rodzaju mentalnej pułapki, w której przeszłość wydaje się jedyną przestrzenią, gdzie czujesz coś naprawdę. Ważne jest to, że miłość – dojrzała, zdrowa – obejmuje też troskę o drugą osobę, o jej decyzje, o jej potrzebę zamknięcia i życia dalej. Jeśli ona nie chce już mieć z Tobą kontaktu, to bolesna, ale bardzo jasna granica, którą warto uszanować – nie dla niej, ale dla siebie. Bo każda próba przekraczania tej granicy może Cię jeszcze bardziej ranić.
Widzisz wyraźnie, że sam nie byłeś w tej relacji gotowy, dojrzały, obecny. To bardzo ważna świadomość. Możesz to potraktować jako coś więcej niż tylko stratę – możesz to uznać za punkt zwrotny. Może to był związek, który miał Cię czegoś nauczyć – nie po to, by do niego wrócić, ale by dzięki niemu zrozumieć, jakim partnerem chcesz być w przyszłości. Dla kogoś, ale przede wszystkim dla siebie.
Co możesz teraz zrobić? Przede wszystkim – uznać, że to wszystko, co czujesz, ma prawo być. Nie musisz tego natychmiast „pozbywać się” ani „wyłączać”. Twoje emocje domagają się przeżycia, wysłuchania, a nie walki z nimi. Spróbuj napisać do niej list – nie po to, by go wysłać, ale by wyrzucić z siebie wszystko, co nosisz. Możesz też pomyśleć o psychoterapii – nie dlatego, że sobie nie radzisz, ale dlatego, że tak bardzo zależy Ci na zrozumieniu siebie i odzyskaniu spokoju. Terapia może pomóc Ci nie tylko przeżyć stratę, ale też uporządkować emocje i zbudować poczucie sensu na nowo.
Wiem, że starasz się zajmować czas i myśli, ale to, co naprawdę może pomóc, to zaangażowanie się w coś, co Cię przekracza – coś większego niż Ty sam. Czasem to może być wolontariat, czasem pasja, czasem relacje z ludźmi, którym możesz coś dać. Tęsknota najbardziej rośnie w pustce – jeśli zapełnisz swoje życie tym, co buduje, stopniowo będzie w nim mniej miejsca na cierpienie.
I jeszcze jedno – to minie. Nie szybko, nie łatwo, ale z czasem. Jeśli pozwolisz sobie czuć, wyciągniesz wnioski i zaczniesz budować siebie na nowo, to wszystko będzie miało sens. A Ty – bogatszy o te doświadczenia – staniesz się kimś, kto potrafi kochać dojrzalej, świadomiej, z większym szacunkiem do siebie i drugiej osoby.
Trzymam za Ciebie kciuki.
Pozdrawiam serdecznie,
dr Magdalena Sikora
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Yolanda Bolívar-Wardas
Dzień dobry,
To, co Pan opisuje, brzmi jak tęsknota połączona z poczuciem winy i utratą. Pyta Pan czy to miłość, czy obsesja.
To niekoniecznie obsesja, ale też niekoniecznie miłość w rozumieniu zdolności do widzenia drugiego człowieka takim, jakim jest - z jego ograniczeniami, potrzebami i niezależnością (mówi Pan, że w trakcie związku trudno było się zaangażować i zwracać uwagę na potrzeby partnerki). Pana aktualny stan psychiczny może być mieszanką pragnienia naprawienia błędów, tęsknoty za bliskością i trudności z zaakceptowaniem utraty. Zachęcam do skorzystania z psychoterapii, gdzie będzie Pan mógł przyjrzeć się tym emocjom, ich źródłom i znaczeniu.
Pozdrawiam
Yolanda Bolivar-Wardas
Psycholog/Psychoterapeuta
Patrycja Kurowska
Dzień dobry,
Rozumiem, jak trudno jest Panu zmierzyć się z tymi uczuciami. Tęsknota, która utrzymuje się tak długo, może być naprawdę przytłaczająca, zwłaszcza gdy towarzyszy jej świadomość utraconych możliwości i poczucie winy. To zupełnie naturalne, że w takich chwilach wszystko wydaje się bardziej skomplikowane, a emocje – trudniejsze do okiełznania.
Warto pamiętać, że miłość nie zawsze znika z dnia na dzień. Czasem zostaje z nami dłużej, przeplatając się z żalem i refleksją nad tym, co było. To, że Pan wciąż o niej myśli, nie musi oznaczać niczego złego – to po prostu znak, że ta relacja była dla Pana ważna. Jednocześnie, gdy te uczucia utrudniają codzienne funkcjonowanie, warto zastanowić się, jak znaleźć ulgę.
Ponieważ samodzielne radzenie sobie z tak silnymi emocjami bywa wyzwaniem, dobrym pomysłem mogłaby być konsultacja z psychologiem. Specjalista mógłby pomóc Panu uporządkować myśli, zrozumieć, skąd bierze się ta tęsknota, i znaleźć sposoby, by stopniowo odzyskać równowagę. Czasem już kilka rozmów pozwala spojrzeć na sytuację z innej perspektywy i znaleźć drogę do wewnętrznego spokoju.
Nie oznacza to, że ma Pan nagle przestać czuć to, co czuje – chodzi raczej o to, by te emocje przestały być tak obciążające. Małe kroki, jak skupienie się na drobnych przyjemnościach czy znalezienie nowych celów, mogą pomóc w łagodnym przepracowaniu tego trudnego czasu.
Życzę Panu dużo cierpliwości i życzliwości dla siebie. Jeśli zdecyduje się Pan na rozmowę z psychologiem, mam nadzieję, że przyniesie ona ulgę i pomoże znaleźć sposób na pogodzenie przeszłości z teraźniejszością.
Z wyrazami zrozumienia,
Patrycja Kurowska
Magdalena Żukowska
Dzień dobry
Dziękuję Ci za tak szczere podzielenie się tym, co przeżywasz. Widać, że ten związek zostawił w Tobie coś bardzo ważnego i żywego – coś, co trwa do dziś, mimo upływu czasu. Strata, której doświadczyłeś, nie dotyczy tylko tej kobiety, ale też wersji Ciebie, którą z nią byłeś, i której – jak sam piszesz – nie potrafiłeś w pełni zrozumieć czy docenić w tamtym czasie. Teraz, z dystansu, widzisz rzeczy, których wcześniej nie widziałeś – to oznaka emocjonalnej dojrzałości, ale też źródło bólu, bo przeszłości nie da się cofnąć. To, co czujesz, może być połączeniem miłości, tęsknoty i żalu. Nie musi to być obsesja, ale jeśli uczucia nie znajdują już żadnego odbioru z jej strony, a mimo to nadal całkowicie pochłaniają Twoje myśli i codzienność, to znak, że warto skupić się nie na niej, ale na sobie. Bo jeśli cały Twój wewnętrzny świat krąży wokół kogoś, kto już zniknął z Twojego życia, to być może pod spodem jest coś głębszego – jakaś rana, poczucie winy, brak, który próbujesz zasypać jej obrazem.
Miłość do niej może być prawdziwa, ale dziś już nie chodzi o wasz związek – on się zakończył. Chodzi o to, co ta relacja w Tobie poruszyła, co zostawiła, i czego nauczyła. Kluczem do ulgi nie będzie jej powrót, tylko Twoja gotowość, by przestać stawiać swoje życie w cieniu tego, co było. Warto pozwolić sobie opłakać tę stratę – nie tylko ją, ale też marzenie o tym, co mogłoby być, gdybyś był wtedy innym człowiekiem. Dobrze byłoby przyjrzeć się temu wszystkiemu w terapii – nie po to, by zapomnieć, ale by zrozumieć, kim dziś jesteś, co Cię boli naprawdę, i czego potrzebujesz, by zacząć żyć dalej z większą lekkością.

Zobacz podobne
Cześć, potrzebuję się wygadać i zapytać o zdanie. Jestem w związku od 8 lat. Mój partner twierdzi, że przechodzi kryzys, ale od dłuższego czasu spotyka się z dziewczyną, z którą współpracuje. Spędzają razem dużo czasu, a ja odkryłam, że ma jej zdjęcia na swoim dysku – także intymne. Doszło do tego, że znalazłam u niego jej leki i książki, które jej zamawia, a jego samego praktycznie nie ma w domu całymi dniami. Kiedy pytam, co się dzieje, słyszę, że to przeze mnie – bo „nie dawałam mu wsparcia i atencji”. Mówi też, że mam problem, bo wszystkiego się boję, że nawet mebli nie kupiliśmy razem na pół, bo się bałam. Wmawia mi, że jestem nienormalna. Zapomniałam wspomnieć, że przez cały nasz związek on praktycznie nie rozstaje się z telefonem, ciągle szuka atencji u innych kobiet – polubienia, nowe koleżanki, nowe kontakty, Instagram. Ja już nie wiem, jak mam się czuć. Czy naprawdę to ze mną jest coś nie tak? Czy jestem nienormalna, że boję się, że się nie odnajdę sama i że ciągle próbuję to wszystko ratować?
Dzień dobry, to będzie długi wpis. Z góry przepraszam i proszę o odpowiedź na dwie nurtujące mnie kwestie (są na samym dole).
Zaczynam od pytania czy trafiłem na osobę typu narcyz ukryty/wrażliwy? Jakiś czas temu poznałem dziewczynę w pracy na imprezie firmowej. Na pierwszy rzut oka - skromna, łagodna, nie śmiała, małomówna dziewczyna, która nie lubi rzucać się w oczy i woli zostać na uboczu, ktoś kto wydaje się nie groźny i buduje wokół siebie aurę "aniołka". To osoba, która bardzo dba o wygląd - zawsze mocny makijaż, pomalowane paznokcie i intensywny zapach perfum do pracy.... Musiałem się jej wtedy spodobać bo sama podeszła i zagadała kilka razy. Na początku naszej znajomości było super, miałem wrażenie, że spotkałem bratnią duszę... Pisaliśmy codziennie, rozmowa się kleiła, umówiliśmy się na pierwszą randkę, gdzie też było super. Dziewczyna była miła, "empatyczna" uśmiechnięta, ciekawa mojej osoby, choć zauważyłem, że ma problemy ze słuchaniem. Rozmawialiśmy o naszym przyszłym związku, choć zastanowiło mnie jedno jej pytanie - " czy jak kiedyś się pokłócimy, będąc razem lub jeśli nam nie wyjdzie to czy nie będziesz się mścił, obgadując mnie w pracy?" Wszystko układało się podręcznikowo, była zaangażowana w relację, przez telefon rozmawialiśmy po prawie 3h... - Jakby faza idealizacji.
Mimo tej pogodnej maski, cały czas coś mi nie pasowało... Po pewnym czasie zauważyłem jej braki emocjonalne. Nie potrafi rozmawiać o swoich uczuciach, jest chłodna i brakuje jej takiej głębi emocjonalnej oraz większej empatii. Nie radzi sobie z emocjami i często reaguje płaczem. Nie potrafi się otworzyć na drugą osobę. Nasze "głębokie" rozmowy na poważne tematy były bardzo płytkie z jej strony. Czułem, że ona mnie nie rozumie i nie chce zrozumieć. Uwielbia być adorowana i przyjmować komplementy - mimo introwertcznej osobowości dużo jeździ na dyskoteki (prawdopodobnie szukając uwagi innych mężczyzn) i publikuje wyzywające zdjęcia na Instagramie. Między wierszami można wyczytać, że uważa siebie za najpiękniejszą i ma wysokie mniemanie o swoich wyglądzie "ja wiem, że mam fajne to i tamto", "mam większe cycki niż inne haha". Często manipuluje, żeby usłyszeć komplement - " ja wcale nie jestem taka idealna" "nie umiałabym tego zrobić tak jak ty". Nie ufa ludziom - według niej wszyscy są źli, nigdy nie słyszałem pozytywnej opinii na czyiś temat z jej ust (z wyjątkiem mnie,,) Nawet o swoich najbliższych nie ma najlepszego zdania... W swoich historiach i opowiadaniach wiecznie stawia się w roli ofiary i źle wyraża się o ludziach, nawet ich obrażając, używając wulgarnych słów. Ona w ogóle jest wulgarna... Potrafi śmiać się z ludzi, tylko dlatego, że idą w weekend do pracy. Obsługę hotelową potrafi nazwać "tanią siłą roboczą". W pracy nazywają ją "księżniczką", bo wiecznie coś jej nie pasuje i uważa, że wszystko jej się należy - tak z automatu... Że to facet ma robić na kobietę i kropka. "Mam wysokie wymagania co do mężczyzn" mówi dziewczyna, która nie ma praktycznie nic do zaoferowania...
Znajoma z pracy mówi, że szkoda mnie na nią, bo wieje od tej dziewczyny pustką, mimo tego spróbowałem. Zawsze stawia siebie i swoje potrzeby na pierwszym miejscu i ciągle zmienia zdanie na różne tematy, przy czym jest wyśmiewna i od dłuższego czasu nie może sobie nikogo znaleźć.
Na pewnym etapie tej relacji czułem się samotny, że ona patrzy tylko siebie. Ciągle towarzyszył mi stres, co ona teraz zrobi i miałem mocne wahania nastrojów. Ważyłem słowa, trochę chodziłem na palcach w tej relacji.
Nadeszło drugie spotkanie - które zaczęło się małym nieporozumieniem, przez które zrobiła mi awanturę (błąd w komunikacji w sprawie miejsca spotkania, gdzie miałem po nią podjechać - bardzo to wpłynęło na dalszy przebieg tej randki) zaczęła milczeć i sprawiać wrażenie jakby spotkała się ze mną z musu. Zapytałem jej się " wszystko ok?" To usłyszałem " a co źle wyglądam?!" Tylko jedno jej w głowie... Swoim zachowaniem kompletnie zniszczyła mi humor i dobre nastawienie jakie miałem tamtego dnia.
Czułem się jakbym spotkał się z dwiema różnymi dziewczynami (pierwsza, druga randka),wytrąciła tym ruchem wszystkie moje atuty z rękawa. Z każdą minutą zaczęła pokazywać pazurki (cechy wypisane jak wyżej) i opowiadać o sobie rzeczy, przez które co raz bardziej zaczęło mnie od tej osoby odrzucać ( nadużywanie alkoholu, niechęć do dzieci, czarno -białe myślenie itp) Na moment była sympatyczna, za chwilę znowu opryskliwa... Przez to wszystko było drętwo i nudnawo, chociaż i tak próbowałem ratować sytuację. Chciałem pokazać jej swój dom przejazdem - usłyszałem "Pfff, no dobra..." Jak tutaj spędzać miło czas?
Nagle zrzuciła maskę.. Na drugi dzień zaczyna się dystansować i lekceważyć, po tygodniu takiego zachowania nagle o 1szej w nocy dostałem wiadomość (na rozmowę byłem chyba zbyt mało ważny), że to koniec i że o zakończeniu zaczęła myśleć po drugim spotkaniu. Byłem wyrozumiały i zareagowałem spokojnie. Dodałem - " jak mam być szczery to przez całą drugą randkę miałem wrażenie, że szukam kogoś innego" - i tutaj zaczęła się kłótnia z jej strony... "No nieźle, mówiłeś, że Ci się podobam". Zaczęła się bronić słowami "takie jest życie" "nie ciągnęło mnie do dalszej relacji" "zostawię to dla siebie" " mam prawo zmienić zdanie".
Poczułem jakby wina zaczęła spadać na mnie i to poczucie winy towarzyszyło mi przez długi czas. Do teraz mam takie momenty, gdzie czuje, że to ja coś zepsułem. Żadnego przepraszam, ani empatii z jej strony, zamiast tego zimna jak lód - Odrzucenie? Dostała ode mnie wiadomość, że niefajnie tak nagle kończyć i to bez większego powodu oraz, że z takim podejściem ciężko będzie mieć kogoś znaleźć, choć nie życzę jej źle.
Jeszcze gdy nie znałem jej w pracy, to w ogóle nie gadaliśmy ze sobą. Teraz traktuje mnie po tym wszystkim jak powietrze (wcześniej umówiliśmy się, że po tej sytuacji będziemy się traktować normalnie i z szacunkiem). Odezwie się tylko w celach służbowych - ale to ostateczność, jeśli jest już zmuszona do kontaktu ze mną, co zdarza się bardzo rzadko. Próbowałem dwa razy zagadać, bo to nie powód, żeby się dąsać na siebie, ale mimo że wyciągnąłem rękę i coś mi tam odpowiedziała - to dalej milczy. Mam wrażenie, że jest to " karanie ciszą".
Źle to na mnie wpływa, czuje obniżone poczucie własnej wartości i czasami chciałabym wyciągnąć rękę. Dziewczyna sprawia wrażenie, jakby spłynęło to po niej jak po kaczce. Nawet na mnie nie spojrzy, przechodząc obok... Czy mogłem trafić na osobę typu ukryty narcyz? Dlaczego zostałem odrzucony? Dlaczego oni tak robią? Z góry dziękuję, Bartek
