Left ArrowWstecz

Jestem młodą kobietą po 20 roku życia i od jakiegoś czasu przechodzę transformację psychiczną, w zasadzie nie miałam wyjścia

Dzień dobry. Jestem młodą kobietą po 20 roku życia i od jakiegoś czasu przechodzę transformację psychiczną, w zasadzie nie miałam wyjścia, gdyż kilka lat temu zaczęłam mieć obsesyjne myśli i uczucia, które się nasilały i utrudniały mocno moje życie. Teraz jestem w znacznie lepszym miejscu emocjonalnie, mimo że moje życie wygląda źle. Jedynymi osobami, które mam to moi rodzice, nie mam koleżanek ani chłopaka. Po skończeniu w tym roku studiów wiem, że wyprowadzam się za granicę i mam dobre przeczucia, wiem, że jestem w stanie osiągnąć sukces. Jednak gdy próbuję się zrelaksować i skupić na moich celach, jest w mojej głowie coś, co mnie wytrąca z pozytywnych uczuć i emocji. Codziennie jestem w huśtawce emocjonalnej i dotyczy to konkretnej rzeczy: gdy czuję, że czuję się świetnie i chcę się skupić na sobie i swoich celach, pojawia się lęk przed moją matką i obawa, że znowu powtórzą się sytuacje z przeszłości. Dopiero ostatnio odkryłam, że to przez nią miałam te obsesje, i gdy dotarłam do wnętrza siebie, zrozumiałam przyczynę, obsesje zniknęły w 98%. Jest to duży sukces, natomiast nadal blokuje mnie ten lęk, ponieważ mojej mamie zdarzało się wyżywać na mnie, to znaczy drzeć, ale to strasznie głośno, tak że aż głowa mi pękała. Czułam się wtedy bardzo pokrzywdzona i ona wtedy zachowuje się jakby była po prostu opętana, czasem potrafiła rzucać przedmiotami, wzrok jakby chciała zabić, zaciśnięte zęby, czuć było od niej nienawiść. Brzmi to strasznie i takie było, natomiast druga jej strona jest łagodna i dobra. Jest to dla mnie strasznie trudne, nie umiem się z tym pogodzić i jak widać, siedzi to we mnie i dosłownie nie pozwala iść dalej. Jedynie jestem w stanie się zupełnie odprężyć, gdy powiem sobie, że nie będzie jej już w moim życiu, jednak nie jestem w stanie tego zrobić. Lubię spędzać z nią czas i nie mam nikogo innego niż moi rodzice. Gdy rozmawiałam z nią parę razy na temat tego, że jej zachowanie jest niedopuszczalne i przez nią miałam nerwicę natręctw, twierdzi, iż kobiety są emocjonalne i nawet Jezus, gdy się zdenerwował to potrafił rzucać przedmiotami. Co za tłumaczenie. Ojciec, gdy był przy tych rozmowach, pyta się mnie, o czym ja mówię, twierdzi, że przecież nic takiego nie miało miejsca. Ostatnio, gdy miałam mieć wyrywany ząb mądrości, bałam się przez kilka tygodni przed tym, czy ona na mnie nie nawrzeszczy, że rachunek był zbyt wysoki. Raz, gdy byłyśmy razem w samolocie i wylała na mnie herbatę to nic nie powiedziałą, ale gdy potem ja przez przypadek na nią wylałam, bo ona się wtedy wierciła to przeklnęła mówiąc przy tym moje imię. Gdy byliśmy razem z moim tatą na wycieczce, to darła się na niego wniebogłosy, bo nie było miejsca do parkowania. Albo nawet jak się nie drze, to jest bardzo ofochana bez powodu, za każdym razem, gdy gdzieś razem jechaliśmy, to wszczynała kłótnie z moim ojcem bez powodu. I tak dalej, jest jeszcze wiele innych przykładów. Nie da się jej uspokoić, gdy wpada w furię, potrafi drzeć się jak opętana osoba przez długi czas. Nigdy nie widziałam kogokolwiek zachowującego się bardziej agresywnie niż ona wtedy. Czuję wtedy straszny lęk i napięcie, to jest jakby stres pourazowy. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić, na co dzień bardzo mi przeszkadza to, że czuję napięcie, mimo że mieszkam sama i chyba od 2 lat mojej matce nie zdarzyły się takie ataki furii, jednak ja wciąż je pamiętam. Jednak czuję je tylko wtedy gdy chcę się "otworzyć" na lepszą wersję siebie, którą mam w sobie i moja mama też potrafi być dobrą osobą, jednak życie w niepewności i z taką przeszłością, która jest ciężka do zaakceptowania.... Potrafię się od tego wszystkiego zdystansować, jednak czuję, że wtedy jestem trochę obok i nie mam do końca kontaktu ze sobą. Nie mogę żyć w takiej sytuacji, która wygląda jak bez wyjścia. Nie umiem jej zaufać, bo oczywiste jest, że takie sytuacje się powtórzą. Parę razy udało mi się ostatnio czuć zupełnie dobrze, ale wtedy gdy myślę o tym, że mam spędzić czas znowu z rodzicami, nie wiem, jak się zachowywać. Nie umiem udawać, że nic się nie stało. A z matką odbyłam już kilka rozmów i powiedziała z tego, co pamiętam, że się postara, jednak już nawet tego nie jestem pewna. Natomiast ojciec jest kompletnie zaślepiony i nigdy nie potrafił postawić granicy, był zupełnie bierny i nie bronił mnie. Nawet rozmawiając z nimi o tym, mam wrażenie, że wyolbrzymiam. Nie wiem, jak mam się rozwinąć i jednocześnie umieć z nimi żyć, bo nie chcę tracić z nimi kontaktu. Mam dosyć tych kontrastów, które mam w głowie i obrazów przeszłości - często matka kochająca, ale czasami diabeł. Moje emocjonalne życie przez to jest rozdarte. Kiedyś byłam długo w mrocznych miejscach w głowie, teraz jest znacznie lepiej, ale dalej emocje z przeszłości zostały w głowie. Nawet gdy ostatnio stwierdziłam, że nie mogę sobie najwidoczniej pozwolić na pełnię szczęścia, to najwidoczniej na razie sobie odpuszczę, nagle wszystko się emocjonalnie obniża: mam pesymistyczną wersją przyszłości. Potrzebuję porady.
Marta Tarasiuk

Marta Tarasiuk

Dzień dobry,

z wielką uwagą przeczytałam o Pani. Czytam, że potrzebuje Pani porady. 
W tym, co Pani opisała, co Pani przeżywa na co dzień, jest mnóstwo emocji. 
Pojawia się także we mnie mnóstwo pytań, na czym polegały Pani obsesyjne myśli? uczucia, które się nasilały i w jaki sposób utrudniały Pani funkcjonowanie? 
Ma Pani plany, które wiążą się z wyjazdem za granicę,  jednak mam takie poczucie, że coś Panią blokuje i nie daje spokoju. Odczytuję, że ma Pani w sobie sporo lęku oraz żyła Pani  pod ogromną presją i była Pani narażona na przemoc (rzucanie przedmiotami, krzyczenie na Panią, wylewanie herbaty), są to bardzo trudne doświadczenia. 
Zrozumiałe jest to,  jak Pani pisze “nie umiem udawać, że nic się nie stało”. Wydaje mi się, że najlepszym rozwiązaniem, będzie zgłoszenie się na terapię, by przyjrzeć się   swojemu funkcjonowaniu, lękom, życiu emocjonalnemu. Tym bardziej, że jak Pani napisała, nie ma nikogo bliskiego, z kim mogłaby się Pani podzielić swoimi przemyśleniami.   

Zachęcam, by znalazła Pani niskopłatną terapię, lub spróbowała z terapią NFZ. Jest to w tej chwili najlepsze wyjście, by mogła Pani rozpocząć realizację swoich planów i zamierzeń, życia w pełni szczęścia.

Życzę powodzenia

Marta Tarasiuk

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry, 

zwraca uwagę, iż wykonała Pani dla siebie już kawał dobrej roboty, przepracowując samodzielnie to, co trudne. Wygląda na to, że z zupełnie zrozumiałych powodów (ma Pani za sobą doświadczenia przemocy ze strony mamy, jednocześnie jest z nią Pani związana) napotkała Pani jakby na granice możliwości poradzenia sobie z tym samodzielnie. Sugeruję udanie się do psychoterapeuty - jeżeli jest Pani niezależna finansowo od rodziców i może sobie na to pozwolić to prywatnie, jeżeli nie, to z powodzeniem może Pani to uczynić na terapii niskopłatnej lub na NFZ (poradnie zdrowia psychicznego). Często bywa dostępna na uczelniach pomoc psychologiczna dla studentów. Funkcjonują również fundacje i stowarzyszenia oferujące psychoterapię bezpłatną lub niskopłatną dla młodych dorosłych. Mam nadzieje, że znajdzie Pani coś dla siebie. Pozdrawiam Magdalena Bilinska -Zakrzewicz 

2 lata temu
depresja

Darmowy test na depresję - Kwestionariusz Zdrowia Pacjenta (PHQ-9)

Zobacz podobne

Chciałabym założyć rodzinę, jednak powstrzymuję się ze względu na zaburzenie psychiczne - proszę o radę
Choruję od ponad 20 lat na CHAD, mam 39 lat i jestem w stabilnym związku. Czy kobieta w mojej sytuacji może zostać matką? Zastanawiam się czy dam radę podołać tak dużej odpowiedzialności, jak bycie mamą. Pragniemy z partnerem mieć dziecko, ale mamy duże wątpliwości... Proszę o poradę Z góry dziękuję i pozdrawiam.
Nigdy nie korzystałam z usług psychologa. Jednakże czuje, że może nadszedł właśnie ten czas, aby pierwszy raz spróbować.
Witam, Nigdy nie korzystałam z usług psychologa. Jednakże czuje, że może nadszedł właśnie ten czas, aby pierwszy raz spróbować. Mianowicie rok 2022 był dla mnie nieco stresujący, ponieważ przygotowywałam się do matury, moim marzeniem było móc iść na studia. Gdy to się spełniło, wszystko się zmieniło... Od dłuższego czasu mimo poświęcanego czasu i naprawdę dużej chęci do zrozumienia wielu rzeczy nic mi nie wychodzi, często mam napady płaczu i na ten moment większość moich myśli jest negatywnych... Na co dzień borykam się też z napięciowym bólem głowy w skroniach, a więc to tylko nasila mój stres... Do tego w związku, w którym jestem już 4 lata, również dobrze się nie wiedzie. Zrobiłam się bardzo nerwowa i przykładam wagę do wszystkiego, co usłyszę od kogoś innego... Nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Chciałabym mieć znowu pełną motywację i spokój w głowie, jednakże przez te ostatnie ciągłe niepowodzenia nie jestem w stanie pozytywnie myśleć... Dodam, że nie byłabym w stanie powiedzieć wszystkiego to, co odczuwam żadnej osobie nawet mi najbliższej, bo po prostu nie potrafię i od razu wywołuje łzy... Może ktoś byłby w stanie mi coś doradzić?
Czy zwiększenie ruchu ma szansę pomóc na zaburzenia funkcji poznawczych w depresji?
Czy zwiększenie ruchu ma szansę pomóc na zaburzenia funkcji poznawczych w depresji?
Mąż od zachorowania na depresję wniósł o rozwód, zrzuca na mnie winę, nie jest sobą
Postaram się napisać zwięźle. Mąż był cudownym człowiekiem, empatycznym, inteligentnym, wesołym, rodzinnym. Zawsze mi mówił jaki jest szczęśliwy że mamy siebie, jak bardzo mnie kocha. Po kolei spotkało nas: najpierw było moje poronienie, potem ogromne obciążenie finansowe, czyli kupno domu, pogorszenie się warunków pracy, covid, starania się o dziecko i ten stres związany z badaniami dlaczego nie zachodzę w ciążę . Potem zagrożona ciąża, krwawienia, wylądowanie w szpitalu pod koniec ciąży, stres związany z pierwszymi dniami życia dziecka. Moja depresja poporodowa. Myślę, że ma trochę wyrzutów sumienia, że jak powiedziałam, że potrzebuje pomocy to nie zareagował. Potem samobójstwo jego najlepszego przyjaciela. Moja zmiana pracy i że na początku nie potrafiłam pogodzić pracy z domem. Za bardzo oparłam się o niego, a za mało ja dałam tego oparcia jemu, tak jak dawniej dawałam. Nie byłam troskliwa i nie tworzyłam domu za co mnie kochał. A też tego potrzebował, bo spadła na niego opieka nade mną, dzieckiem i jeszcze dom miał na głowie. Nie potrafił mi powiedzieć o swoich problemach i dusił je w sobie. Jesienią widziałam, że coś jest nie tak, ale mówił, że ma problemy z pracą. Aż w końcu wszystko go według mnie przerosło. W styczniu wyszłam z depresji myślałam, że będzie już wszystko dobrze. A w lutym zakomunikował, że ma depresję. Jest nieszczęśliwy i chce rozwodu. Nie chciał iść na terapię dla par, powiedział, że to nie ma sensu, zresztą on w niczym nie widzi już sensu. Po tym normalnie chodziliśmy do łóżka, wychodziliśmy razem i widziałam wtedy w jego oczach mojego męża. Jak widziałam, że coś zaczyna do niego docierać, to budował mur. W kwietniu złożył pozew o rozwód i się wyprowadził na moją prośbę. Na początku jeszcze się zastanawiał nad powrotem, ale teraz jest zdecydowany na rozwód. Kiedy przyjeżdża do córki nieraz widzę smutek i żal że wychodzi, a niekiedy prawie ucieka z irytacją. Potrafi w ciągu chwili tak poprostu stać się inny. Leczy sie psychiatrycznie, ale widzę tylko, że się pogarsza. Od lipca znów zacznie chodzić do psychologa. Nie wiem czy w ogóle on dostrzega nagłe zmiany w swoim zachowaniu. Wypomina mi, że musiał się wyprowadzić po złożeniu pozwu. Od swojej mamy się odciął, bo go krytykuje, ona go zna i widzi, że nie jest sobą, że będzie tego żałować, bardzo martwi się o niego, nie ma dnia, żeby nie płakała. Za to zbliżył się do ojca (jego rodzice są rozwiedzeni), który nie zauważa zmian u niego. Tylko, że on nie zna mojego męża tak dobrze. Od dzieciństwa mieli dość okrojony kontakt. Mój mąż zawsze mówił że ma z nim kontakt bo ojciec pomaga mu w różnych rzeczach w domu i że nigdy mu nie pokazuje jaki jest naprawdę. Mąż zaczął mówić, że jestem toksyczna. Że tak naprawdę tylko wmawiam sobie, że go kocham. A jednocześnie mówi ,że jedynymi osobami na świecie, które go kochają to ja i nasza córka. Mówi, że go kontrolowałam przez telefon pisząc „co porabiasz?” albo „o której będziesz?”. Zarzuca mi, że sprawdzałam jego komórkę (nigdy, przez 15 lat związku, nie przejrzałam mu telefonu). Wypomina mi, że jak córka miała z 2-3 miesiące i pojechał z koleżanką na parogodzinny wyjazd służbowy to, że widział, że byłam zazdrosna jak wrócił choć o tym nie mówiłam. Ale chodzi o to ,że jak mi to powiedział to byłam w szoku, bo ja byłam przekonana, że pojechał na ten wyjazd z kolegą, więc jaką on zazdrość widział? To ja nie wiem. Byłam zazdrosna owszem. Ale ja wiedziałam, że cieleśnie mnie nigdy nie zdradzi. Byłam zazdrosna o jego kontakty z innymi kobietami, bo on potrafi o bardzo intymnych rzeczach rozmawiać z nimi i dużo im mówi o nas. A mi to nie pasuje co wiele razy mu mówiłam. Nawet nie chce sobie przypominać za co mnie pokochał. Uważ,a że zbuduje sobie szczęście beze mnie. Widzi we mnie tylko osobę z depresja poporodową nie widzi, że już mi przeszła. Uważa, że na dłuższą metę te rozstanie tylko dobrze nam zrobi. Że sobie radzę i że mi jest lepiej bez niego. Wszyscy pamiętają jacy byliśmy szczęśliwi z powodu zaręczyn i ślubu, a on mi powiedział w marcu, że oświadczył się i wziął ze mną ślub, bo bał się, że sobie coś zrobię. Nie wiem na jakiej podstawie tak sądzi. Zawsze miałam epizody uczucia smutku, ale myślałam że to normalne, że nie zawsze jest się szczęśliwym. Nikt nigdy mi nie powiedział, że coś ze mną nie tak. Teraz psycholog powiedział, że mogłam chorować na dystymie od paru lat. Jego psycholog powiedział mum że logicznie mówi i że depresja pomogła mu odejść ode mnie. Moja psycholog przypuszcza, że odszedł, bo podświadomie chce nas chronić przed samym sobą. Ponieważ nie wie co się z nim dzieje. Kiedy powiedziałam o tym mężowi powiedział że „być może” i że zapyta się psychologa. Nie poznaje ludzi na ulicy, inteligentny i wykształcony człowiek, a ma problem z czytaniem ze zrozumieniem wiadomości. W maju mu przeczytałam to co zapisałam sobie o moich uczuciach i widziałam wzruszenie, potem się tego wypierał. Dałam mu prezent na pamiątkę, patrzył się jakbym mu dała jadowite stworzenie i powiedział że otworzy dopiero po rozwodzie. Jednocześnie widzę (zresztą rodzina też) że lubi moje towarzystwo i lubi ze mną rozmawiać. Moja Babcia i teściowa uważają, że coś go dręczy. Im bardziej ja lub rodzina próbujemy mu wytłumaczyć, że się myli tym bardziej reaguje na to złością i ucieczką. Kocham go, zależy mi na nim, nie chce rezygnować z tej rodziny, ale zaczynam dostrzegać że to nie ma sensu. Mój Mąż zniknął i pojawił się jakiś dziwny mężczyzna na jego miejscu. Zastanawiam się czy może on poprostu taki byl, tylko mnie kochał, więc był dla mnie inny. Ale jak mogłabym tego nie zauważyć przez 15 lat związku? Chce jego szczęścia nawet kosztem swojego, ale nie wiem co na niego wpływa czy depresja, a może rzeczywiście mnie już nie kocha? Jak mam się pogodzić z jego odejściem? Zaakceptować jego decyzję? Nie mam jak go nie widzieć, bo mamy córkę 2,5 letnią. Tak bardzo go kocham i brakuje mi mojego Męża. Tego cudownego zabawnego, dobrego i pracowitego mężczyzny który zawsze był gotowy pomagać innym. Przeciwnika rozwodów i zwolennika ratowania związków.
Odczuwam lęki i zmęczenie po tym, jak straciłam babcię, a teraz ukochanego zwierzaka. Boję się iść do szkoły, nie chcę zmian, ponieważ jest ich już tak dużo w moim życiu.
Dzień dobry, jak mogę poradzić sobie z ogromnym smutkiem? Moja świnka morska, którą miałam 8 lat zachorowała podczas mojego wyjazdu i niestety zmarła. Od tego czasu nie mogę przestać być smutna i najgorsze jest to, że gdy zaczynam się czuć lepiej to ktoś z mojej rodziny musi mnie dobić. Nie wchodzę do pokoju, w którym była i w sumie ze swojego pokoju też praktycznie nie wychodzę. Nie mam siły iść do szkoły a za niedługo kończą się ferie i nie mogę zostać w domu, bo mam już sporo nieobecności. Jest to dla mnie podwójnie ciężkie, bo w zeszłym roku zmarła moja babcia i gdy myślałam już, że z tym smutkiem nie dam sobie rady to przyszedł kolejny. Dodatkowo walczę z dość ciężkim lękiem o charakterze napadowym i teraz jestem dodatkowo zmęczona, nie tylko lękiem, ale i smutkiem. Mam wrażenie, że od ponad pół roku wszystko jest przeciwko mnie. Mam również inny problem- ciągle patrzę w przeszłość i nie umiem skupić się na tym co jest i na tym co będzie. Wiem, że sporo osób tak ma, ale u mnie jest to już dość uciążliwe. Ciągle myślę o tym co było i jak wtedy było dobrze, bo w przyszłości nie widzę nic dla mnie dobrego. Próbuję już parę miesięcy walczyć o powrót do dawnej kondycji psychicznej, ale kompletnie mi to nie wychodzi. :( Czuję się taka bezsilna, bo przez te ostatnie miesiące straciłam babcię, przyjaciół, świnkę, zdrowie oraz część wesołej mnie. Bardzo chciałabym cofnąć czas do kwietnia zeszłego roku, bo wtedy mam wrażenie, że wszystko się zaczęło. Albo chociaż do wakacji. Przytłacza mnie presja szkoły, którą kończę za rok i to również mnie dobija. Gdy tylko myślę o liceum od razu zalewam się łzami i cała panikuję. Nie chcę kończyć szkoły, do której się przyzwyczaiłam. Nienawidzę w życiu zmian, dlatego pewnie też ciężej mi z tymi smutkami czy lękiem. Od zawsze byłam dość lękliwa, najpierw były to rzeczy typu wysokie drabinki czy zasypianie przy zgaszonym świetle a teraz jest to lęk o wyjście z domu, przyszłość i o wiele innych rzeczy. Ja chciałabym żyć jak dawniej, bo mam wrażenie, że niedługo nie dam rady. Mimo, że uwielbiam życie to ostatnio coraz bardziej mnie załamuje, nie pamiętam kiedy miałam dzień, by nie spanikować czy nie być smutną. Byłam zapisana do psycholożki, która jest również psychoterapeutką, ale ciągle a to ja byłam chora a to pani psycholog nie mogła i tak się to ciągnie około miesiąc. :( Staram się mimo lęków wychodzić do szkoły czy na spacery, ale wiąże się to nie raz z mocnym zmęczeniem po tym wszystkim. Mam wrażenie, że ten lęk mocno osłabił mi mięśnie, bo po prostu nie raz nie mam siły, a nie się boję a nogi bolą mnie już po dwóch kilometrach, podczas gdy w wakacje bez problemu chodziłam nawet 15. :( Co mogłabym zrobić, by pomóc sobie z tymi problemami? Nie wiem czy będę teraz w stanie wyjść do psychologa a bardzo już potrzebuję sobie pomóc. Chciałam zapisać się na konsultację online, ale moi rodzice twierdzą, że to nie jest skuteczne i muszę zobaczyć kogoś na żywo. Przez dłuższy czas uważali też, że udaję, bo chcę się wymigać od szkoły, co sprawiło mi dużą przykrość, bo ja naprawdę się bardzo boję. :( Przecież nie trzęsę się cała i czuję się źle, bo nie chcę iść do szkoły. Mój organizm po prostu robi to, bo czuje zagrożenie. Liczę na jakieś rady co robić by było lepiej, bo było już lepiej z tymi lękami no, ale teraz to ze świnką znowu je spotęgowało. :( Z góry dziękuję za pomoc i serdecznie pozdrawiam. :)
Depression Hero

Depresja – przyczyny, objawy i skuteczne leczenie

Depresja to poważne zaburzenie psychiczne, które może dotknąć każdego. Wczesna diagnoza i leczenie są kluczowe – poznaj objawy, metody leczenia i sposoby wsparcia chorych. Pamiętaj, depresję można skutecznie leczyć!