Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz

Jak mam działać, aby mieć pewność, że mam kontrolę nad relacją męża z koleżanką z pracy?

Nie wiem czy nie panikuję, ale mąż został radnym i czuję, że może wyniknąć z tego problem. Jest tam jedna kobieta co widzę, że mu się podoba. Nie powiedział tego, ale widzę to po nim. Jest to kobieta, mężatka. Z tym, że jest ona kokieterką. Coś mi siedzi z tyłu głowy, że będzie ją w jakimś stopniu adorował. Mąż lubi ładne kobiety, lubi je adorować, zwłaszcza po lekkim wypiciu alkoholu. A takie spotkania będą też z tą kobietą poza pracą. Rozmawiałam z mężem, aby uważał co robi, ale nie wiem czy to na dłuższą metę zadziała. Jak mam działać, aby mieć pewność, że mam nad tym kontrolę ?
Joanna Łucka

Joanna Łucka

Dzień dobry, 

Pani Sylwio, myślę, że na początek trzeba zaakceptować trudny fakt - że nie ma Pani nad tym żadnej kontroli. Zachowania czy działania Pani męża to zachowania niezależnej, osobnej, dorosłej osoby. Oczywiście w relacjach sugerujemy, doradzamy i niejednokrotnie staramy się wpłynąć na drugą osobę - jednak ostateczne decyzje należą do niej. Opisana przez Panią sytuacja dotyczy dwóch osób, na których działania i decyzje nie ma Pani wpływu. 

Natomiast brak wpływu na Pani męża oraz jego znajomą z pracy, nie powoduje, że nie ma Pani kontroli nad niczym. Wciąż ma Pani kontrolę nad własnym zdaniem, zachowaniem i postawą w tym temacie. 

Nie napisała Pani wprost, czy obawia się zdrady, natomiast rozumiem, że już sama myśl o adorowaniu tej kobiety budzi Pani dyskomfort i obawy. W takiej sytuacji może Pani porozmawiać z mężem o Pani obawach, o Pani niepokoju i o swoich wartościach, które wykluczają możliwość romantycznych interakcji osoby, z którą jest Pani związana. Lecz na to, co zrobi Pani mąż z tymi informacjami - ponownie nie ma Pani wpływu. 

Podkreślam ten element, gdyż istotnym jest, aby poczucie bezradności - które jest niezwykle przykrym, wykańczającym stanem - przekuwać w poczucie sprawczości, czyli świadomości jak możemy poradzić sobie z sytuacją. Pani sposobem poradzenia sobie, może być uświadomienie męża o Pani potrzebach i wartościach, a w sytuacji braku dialogu czy złamania zasad, na które się umawiacie, konsekwentne działanie w celu chronienia i szanowania siebie. 

Życzę Pani wszystkiego dobrego! 
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka 
psycholog 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Zobacz podobne

Dlaczego nadal przypisuje się kobietom role domowe, mimo że pracują zawodowo?
Strasznie denerwuje mnie, że nadal duża część osób uważa, że kobieta powinna zajmować się domem i robić w nim wszystko, gdy też PRACUJE, A facet ma prawo być zmęczony. Dlaczego ludzie dalej przypisują takie role do kobiet i odwrotnie, że facet m a zarabiać?
Jak poradzić sobie z ultimatum rodziców nakazującym zerwanie z chłopakiem?

Witam, znalazłam to forum dziś rano i potrzebuję pomocy, lub chociaż rady. Mam 19 lat i skończyłam szkołę 2 miesiące temu. Od 4 klasy podstawówki miałam pasek i stypendium, byłam bardzo dobrym uczniem zarówno w młodszych klasach, jak i w liceum. Od 7 miesięcy spotykam się z chłopakiem, jest kochany i bardzo mnie wspiera. W tym roku pisałam maturę, więc moja mama powiedziała, że mogę się z nim spotykać raz w tygodniu. Zgodziłam się na to i tak zrobiłam, jednak wraz z czasem mama zaczęła go obwiniać o „złe oceny”, kiedy dostałam np. 3 ze sprawdzianu. Mama mnie bardzo często wyzywa, nawet za małe rzeczy typu: zapomniałam wnieść ręczniki z balkonu. Wszystko pogorszyło się w trakcie matur, to wtedy też pierwszy raz zadzwoniłam na telefon zaufania i opowiedziałam o mojej sytuacji. Po maturach były moje urodziny, które spędziłam sama, leżąc w łóżku i płacząc. Moi rodzice powiedzieli, że mam zakaz spotykania się z moim chłopakiem do odwołania. Powiedzieliśmy sobie dużo za dużo słów, zarówno ja, jak i oni. Potem zaczęłam chodzić do pracy; temat chłopaka ucichł, a ja spotykałam się z nim w tajemnicy. Jednak parę dni temu matka się dowiedziała, i powiedziała, że mam się wyprowadzić. Rodzice chcą mnie zmusić, żebym z nim zerwała, bo oni „chcą innego chłopaka dla mnie” i uważają, że mój obecny mnie manipuluje i ma zły wpływ. Prawda jest taka, że po każdej kłótni w domu jak zostałam zwyzywana, to ten „okropny” chłopak zawsze mnie pocieszał, wspierał, i po prostu był dla mnie. Nigdy mi nie pozwolił być samej po kłótniach czy wyzwiskach. Zawsze mogłam mu się wygadać, a on zawsze był i mnie słuchał, nawet jeśli mówiłam o jednej rzeczy kilka razy. Rodzice mają obsesje na jego punkcie do tego stopnia, że ojciec przyszedł i zaczął mi mówić, iż „jakaś osoba z jego pracy” doniosła mu o tym, jaki jest mój chłopak. Domyśliłam się, że może poprosił kogoś, aby poszukał jakichś informacji na jego temat, co dla mnie jest paranoją. Powiedziałam, że mimo iż są moimi rodzicami, nie mają prawa mi mówić z kim mam zerwać, a z kim mogę chodzić; nie mam już 15 lat. Chodzę do pracy, skończyłam szkołę z dobrymi ocenami i jestem już po maturze. Więc bardzo proszę o radę, ponieważ dali mi ultimatum; albo z nim zerwę i będę mogła zostać w domu, albo będę się z nim spotykać, i mam się wyprowadzić, a co za tym idzie; nie będę mogła już wrócić do domu. Mam już dość takiego życia i ciągłych kłótni, próbowałam z nimi rozmawiać wiele razy, ale nie da się. Ja też nie chce rezygnować ze swojego szczęścia, bo rodzice mają takie „widzimisię”.

Czy trauma z przeszłości może uniemożliwić rozwój związku?

Związek z osobą, która zmaga się z traumą z wcześniejszego związku. Poniżej opisuję wszystko w skrócie. 

Trauma, którą przeżywa moja partnerka (a teraz już bardziej była), wydaje mi się bardzo osobista, dlatego nie będę wnikał w szczegóły. Mianowicie, około 4 lata temu jej były partner zmarł na jej oczach w domu, a ona nie mogła mu pomóc. 

To wydarzenie bardzo odbiło się na jej psychice. Trafiła na terapię psychologiczną i zaczęła przyjmować leki, które miały pomóc jej złagodzić ten ból. Zaznaczam, że wtedy jeszcze jej nie znałem – poznaliśmy się dopiero 4–5 lat po tym wydarzeniu. 

Widać było, że jej stan się poprawił: dużo pracowała, podróżowała po świecie, co zapewne pomagało jej zapomnieć o przeszłości. Poznałem ją w pracy, a po około 4–5 miesiącach znajomości, gdy wszystko między nami dobrze się układało, zaproponowała mi wspólny wyjazd na wakacje – na początku tylko jako przyjaciele. Zgodziłem się, bo jako mężczyzna liczyłem na coś więcej, zwłaszcza że dobrze spędzaliśmy razem czas. 

Polecieliśmy do Afryki na prawie dwa tygodnie. Nic między nami się tam nie wydarzyło, ale bardzo się do siebie zbliżyliśmy. 

Po wakacjach nadal traktowaliśmy się jak przyjaciele, jednak nasze spotkania stały się coraz częstsze i bardziej intensywne. 

W końcu spaliśmy ze sobą. Ona nie była do końca pewna, czy tego chce, ale ostatecznie oboje na to przystaliśmy. Od tego momentu nasz związek nabrał innego charakteru. Regularnie rozmawialiśmy, spotykaliśmy się, spędzaliśmy czas na randkach – po prostu było nam razem dobrze. Przez około 4 miesiące nikt z nas nie wyznał swoich uczuć, ale pewnego dnia, pod wpływem emocji, powiedziałem jej, że ją kocham. Odpowiedziała, że bardzo by chciała powiedzieć to samo, ale nie jest w stanie. 

Zrobiło mi się trochę przykro, ale zrozumiałem jej sytuację i postanowiłem to załagodzić, nie złościć się i zapomnieć. 

Wydaje mi się jednak, że ją tym trochę przestraszyłem. Miesiąc później poprosiła mnie o rozmowę, w której stwierdziła, że lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy w zgodzie. Powiedziała, że nie chce mnie zranić ani sprawiać, bym był sfrustrowany jej wahaniami nastrojów. Podkreśliła, że to nie jest moja wina, lecz jej mentalna blokada, która uniemożliwia jej wejście na wyższy poziom w związku. Rozstaliśmy się, dając sobie około tygodnia na refleksję. Dla mnie to było trudne do przeżycia, bo na takie rozmowy nigdy nie ma odpowiedniego momentu. Spadło to na mnie jak grom z jasnego nieba. Po tygodniu odnowiłem kontakt, bo nie mogłem dłużej wytrzymać. Ona również była w trudnym momencie, ponieważ straciła babcię. Chciałem ją wesprzeć, więc pojechałem do niej z kwiatami, by zawalczyć o naszą relację. Po dłuższej rozmowie udało nam się dać sobie jeszcze jedną szansę i ustalić, że wrócimy do rozmowy o naszej przyszłości za jakieś 3–4 miesiące. Oczywiście doszliśmy do wniosku, że oboje musimy się poprawić, jeśli chcemy, aby to wszystko się udało. 

Ponownie byliśmy razem. Udało nam się wyjechać na kolejne wakacje, tym razem do Azji, już jako para, a nie przyjaciele. 

Po powrocie wszystko wydawało się w normie – nadal się spotykaliśmy, czasami mieszkaliśmy razem przez kilka dni. Widziałem jednak, że ciąży na niej jakaś presja. Prawdopodobnie wynikała ona z moich oczekiwań, które okazały się zbyt trudne do spełnienia. Pewnego dnia, jak gdyby nigdy nic, dostałem wiadomość z pytaniem, czy możemy się spotkać i porozmawiać o nas. Zgodziłem się, ale zamiast spotkania zadzwoniłem, bo i tak wiedziałem, jaka będzie ostateczna decyzja. Wolałem zachować emocje dla siebie i dać nam przerwę na refleksję, by zastanowić się, czy jest sens dalej to ciągnąć. Po 3 dniach ciszy napisałem do niej list, w którym podziękowałem za wspólne chwile i przeprosiłem za rzeczy, które mogłem zrobić lepiej. Odpisała, że się tego nie spodziewała, ale bardzo ciepło odebrała mój list. Napisała, że również docenia nasze wspólne chwile. Stwierdziła jednak, że nie zgadza się z tym, że się obwiniam, ponieważ to nie jest moja wina – jej psychika po prostu wygrała i nie jest w stanie wejść na wyższy poziom uczuć. Dodała, że nie wie, czy kiedykolwiek jej się to uda – czy to ze mną, czy z kimś innym. Wyjaśniła, że kilka razy w roku miewa takie wahania, szczególnie w okresie zbliżającym się do rocznicy traumy. Z szacunku do mnie powiedziała, że nie chce marnować mojego czasu ani sprawiać, bym był sfrustrowany, czekając na coś, co może nigdy się nie wydarzyć. Napisała jednak, że na razie nie odpowie na mój list, ponieważ jest w nim zbyt wiele informacji. Potrzebuje spokojnie to przemyśleć i odezwie się za kilka dni, aby spotkać się osobiście. Pytanie, które się nasuwa, to, czy jest możliwe, że osoba po takim przejściu już nigdy nie odzyska zdolności do głębokich uczuć, czy może rzeczywiście, tak jak powiedziała, nie jest gotowa zrobić tego kolejnego kroku? W końcu, po 10 miesiącach związku, powinna już chyba wiedzieć, czego chce. Dodam, że jest ode mnie starsza prawie o 7 lat, więc z pewnością lepiej zdaje sobie sprawę z tego, co jest dla nas najlepsze, a może ja coś przeoczyłem. Czy warto jeszcze walczyć i próbować kolejnego podejścia? A może na razie lepiej dać sobie czas na odpoczynek, aż może ona sama dojdzie do wniosku, że warto spróbować jeszcze raz? Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji i chciałbym usłyszeć opinie innych. Dzięki

Jak poradzić sobie z konfliktem z przyjaciółką z powodu nieporozumienia
dzień dobry mam na imie Aniela mam 14 lat niedawno dostałam wiadomość od mojej przyjaciółki że nie chce mieć ze mną kontaktu bo wygadałam się co się dzało na obozie 2 lata temu nie mam za wiele znajomych i jestem pewna że nikomu tego nie powiedzałam a przynajmnej tak myśle teraz ona chce się ze mną spotkać to wyjśnić a ja się bardzo boje tego .
Relacja z mężczyzną, po przerwie kontakt niby jest, a niby nie. Gubię się w tym.
Dzień dobry, po raz pierwszy w życiu przechodzę przez podobne doświadczenia, bardzo będę wdzięczna za rzucenie światła na całą tą pokręconą sytuację. Bo nic w niej do niczego nie pasuje.. Na wakacjach we Włoszech poznałam przypadkiem Włocha, który okazał mi wiele zainteresowania i pomocy. Tak było od początku, jakby bez powodu. Najpierw jego zauroczenie, moje niedowierzanie, ale doszło do kolejnego spotkania po prawie pół roku kiedy pisał codziennie na dzień dobry, dobranoc i bardzo dbał o kontakt. Spotkanie cudowne. Na kolanach poprosił, bym została jego dziewczyną. Był wniebowzięty kiedy usłyszał "tak". Wiem, mężczyźni w Polsce mają inne standardy - chodzi tylko o szczere zadeklarowanie charakteru związku, które doceniłam, nie o romantyczne sceny, których u nas się nie praktykuje. Oczywiście od razu miał ochotę na seks, ale po moim nie, powiedział, że może czekać nawet rok. Nie trzymał rąk przy sobie, ale nie forsował też moich granic. Poprosił o kolejne spotkanie. Nastąpiło za 3 miesiące. Znów tak samo, próbował mnie zdobywać stuprocentową uwagą, dogadzaniem. Zaczęło mnie jednak martwić to, że kiedy przylatuję widujemy się tylko w jeden dzień weekendu, kiedy nie pracuje. Tak, to był mój wybór, żeby mieszkać w hotelu, bo przez te pierwsze dwie wizyty oferował mi pobyt w jego domu. Później już przyjął za standard, że sobie organizuję czas, a on ma go dla mnie w weekend. I tylko pytał, czy wynajęłam hotel, ale już nie proponował, żebym skorzystała z zaproszenia do domu. Mnie to już nie wystarczało, chciałam go widywać codziennie, spędzać z nim więcej czasu, poznawać. Fakt, ma pracę, która pochłania mu całe dnie, często też nocne dyżury. Ale sama świadomość, że on jest ciągle taki sam, bardzo szczery w swoich decyzjach, niezmienny w swoim podejściu do mnie, dawał mi przedziwną pewność, że to relacja wyjątkowa. Cały czas dbał też o kontakt. Nigdy nie pisałam pierwsza, tylko odpowiadałam. Pierwszych kilka dni razem spędziliśmy po roku. Miał urlop i widywaliśmy się codziennie. Nigdy nie nudziliśmy się ze sobą, to było jak takie małżeństwo od zawsze. Wtedy prosto z lotniska zabrał mnie na rodzinną imprezę. Przedstawił bliskim i przyjaciołom. Mimo że nie mówię po włosku, czułam się dobrze w tej rodzinie, a mój "fidanzato" (bo sam nazywał mnie fidanzatina") chwalił się mną i wszystkimi moimi atutami. Był też szarmancki i opiekuńczy. No i każda wizyta zakładała bliskość, choć nie godziłam się na seks. Wreszcie nie wytrzymał, zapytał "ile można czekać, potrzebuję cię" i bardziej z poczucia uczciwości niż z przekonania, raz pozwoliłam mu na przekroczenie moich granic. Nasza relacja trwała już wtedy rok. Nie było to to, czego chciał, ale się musiał zadowolić. Był raczej usatysfakcjonowany. Pożegnaliśmy się bardzo czule pod hotelem ostatniego dnia przed moim wylotem. I to był ostatni raz. Pisał jeszcze 2 miesiące, dzwonił również. Mówi po angielsku średnio, więc to była pewna trudność, ale nie zdawał się tym przejmować. Nawet jak tylko zadzwonił, by mi pomachać i dać wirtualnego całusa, było miło. Przy tej ostatniej wizycie u niego powiedziałam "kocham cię". Wtedy już wiedziałam, że to poważna sprawa. Kiedy to usłyszał, wydawał się zamyślony. Pisał jeszcze dwa miesiące i nagle przestał. Wtedy napisałam pierwsza, z pytaniem, czy wszystko w porządku. Nie odpisał. Po kilku dniach ponowiłam. Nie było odpowiedzi. Obiecałam, że przylecę za 3 miesiące. Tak się stało, miałam kupiony bilet. I odezwałam się będąc na miejscu. Zadzwonił natychmiast. Znów zaczął pisać. Przez trzy miesiące jak dawniej. Potem przeszłam osobistą tragedię. Odeszła najbliższa mi osoba. Był dla mnie ważnym wsparciem. Po kilku dniach znów milczał. Zabrało mi miesiąc, by się odezwać. I tak to trwa od tamtego czasu. To ja piszę pierwsza. Co jakiś czas, kilka dni, tydzień. On odpisuje natychmiast, albo wcale. Mimo moich trzech kolejnych wizyt w jego mieście, nie znalazł czasu, żeby się ze mną spotkać. Tak, bardzo otwarcie stawiał sprawę, stwierdzając, że chciałby bardzo, ale w weekend pracuje. Nie zrywa kontaktu, ale go nie inicjuje. A ponad wszystko, wydaje się ciągle taki sam. Serdeczny, zainteresowany moimi sprawami, tylko nieregularnie. Wiem, że dużo dla niego znaczyłam - słyszałam o małżeństwie, dzieciach, tak niby żartem, mimochodem. Teraz niby się mnie nie pozbywa - kiedy mam jakąś przykrość, problem, zaraz mnie podnosi na duchu dobrym słowem. Ale jeśli ja nie napiszę, on tego nie zrobi. O co w tym może chodzić? Minęło już ponad dwa lata. Zupełnie się gubię. Będę wdzięczna za wszelkie uwagi. Niestety, nie mogę o nim tak po prostu zapomnieć.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!