Left ArrowWstecz

Trudności w wyrażaniu emocji i poczucie niezrozumienia przez bliskich - jak odzyskać siebie

Często czuję się niezrozumiały przez otaczające mnie osoby. Nie potrafię rozmawiać o tych emocjach, miewam chęci powiedzieć o tym co czuję, jednak nie potrafię tego przedstawić, gdy nadarza się taki moment. Ciężko zebrać mi to w słowa, może pojawia się też obawy zbagatelizowania, czy też niezrozumienie ze strony bliskich. Mam żonę, psa, mieszkamy razem. W trakcie etapu dzieciństwa wiele widziałem, wiele słyszałem. W dzieciństwie często dostrzegałem problemy rodziców, głównie finansowe, w czym często uczestniczyłem widząc to wszystko. Rzadko moglem pozwolić sobie na coś więcej, jednak byłem świadomy, że rodzice robią co mogą. W tamtym czasie postanowiłem, że u mnie będzie inaczej. Jestem osobą, która zawsze chętnie pomoże bliskim nie oczekując nic wzamian, często sam tą pomoc oferuje. Jestem osobą, która lubi porządek, ideał, dużo analizuje. Z żoną jestem rok po ślubie, znamy się od kilku lat, od 4 lat razem mieszkamy. Rodzina jest dla mnie priorytetem, własne cele, własne wydatki nie istnieją dla mnie. Chciałbym lepszego życia dla swojej rodziny niż sam miałem, nie chciałbym mając w przyszłości dziecko obarczać je problemami. Staram się upiększać nasze życie, dbać o otoczenie, utrzymywać pewien standard. Dbać o żonę, zmieniam się nawet na lepsze, więcej słuchając. Czuję, ze zatracam w tym trochę siebie. Nie potrafię rozmawiać o emocjach. Często czuję, że rodzice, żona, bliscy nie liczą się z moim zdaniem, nie traktują mnie na poważnie, nigdy nie pytają co tak naprawdę chciałbym od życia, ciągle tylko oczekiwania, aby zmienić pracę na lepszą, bo kierowca dostawca przecież nie brzmi dobrze, nie zagwarantuje przyszłości, a po coś robiłem magisterkę. Jestem osobą ambitną, ale nie da się ukryć, że wszystko kosztuje i kieruje się w pracy jedną zasadą, praca to tylko pieniądz, aby ułatwić życie, zapewnić standard, utrzymać rodzinę, dać rodzinie coś więcej od życia niż sam miałem w dzieciństwie. Żona miała tego trochę więcej, stąd pewnie inne podejście. Nie mogę odnaleźć siebie, robię zawsze to co trzeba. Sprzątam, dbam o dom, podwórko, samochody, wszystko robię na czas. Bliscy postrzegają, że przesadzam, że "nakręcam się", gdy staram się poznać wszystko konkretnie od a do z, analizując. Więcej myślę o innych niż o sobie samym. Sam nie wiem dlaczego to piszę, co chciałbym usłyszeć, ale być może uzyskam to, czego nawet nie wiem, że szukam.
User Forum

DD

w zeszłym miesiącu
Katarzyna Rosenbajger

Katarzyna Rosenbajger

Witam Pana,

Widzę, że jest pan naprawdę dobrym człowiekiem, który stara się jak może, aby wszystko dookoła pana ‘działało’ na szczeblu finansowym oraz organizacyjnym. Czytając pana list, zauważyłam, ze dużo tego w pana życiu. Że bierze pan na barki całą odpowiedzialność za finanse, rodzinę oraz porządek. Czasem jednak, dźwigając wszystko na barkach jednej osoby, to za dużo. Wydaje mi się, że pan się cały czas stara i robi jak najwięcej, dlatego inni przyzwyczaili się do właśnie takiej wersji pana. Jest pan teraz zmęczony (fizycznie oraz psychicznie) i pewnie chciałby pan pomocy lub żeby inni dostrzegli pana starania? 
Czytając pana list widać zmęczenie oraz ciągłe staranie z pana strony. Brak jest też granic, które każdy z nas powinien ustawiać w życiu, żeby nie dopuścić do takich właśnie sytuacji. 
Ja bym proponowała panu zapisać się na terapię i przepracować oraz poukładać pewne kwestie, ale też nauczyć się dbać o siebie i stawiać zdrowe granice. 


Pozdrawiam

K Rosenbajger

Psycholog

w zeszłym miesiącu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Dzień dobry,

To, co opisujesz, pokazuje, jak bardzo dbasz o innych i jak dużo wysiłku wkładasz w zapewnienie bliskim poczucia bezpieczeństwa. Jesteś osobą odpowiedzialną, troskliwą, która ceni porządek i przewidywalność to wartości, które mogą wynikać z twoich doświadczeń z dzieciństwa. Widząc problemy rodziców, podjąłeś decyzję, że twoje życie będzie wyglądało inaczej, że zapewnisz rodzinie wszystko, czego tobie brakowało. I robisz to, dbasz, pracujesz, poświęcasz się. Masz prawo czuć się niezrozumiany, kiedy nikt nie pyta cię, czego naprawdę chcesz. Masz prawo odczuwać frustrację, gdy twoje wysiłki są niedoceniane, a twoje potrzeby pomijane. I to nie jest twoja wina. Problem nie tkwi w tym, że analizujesz rzeczy dokładnie czy że dbasz o standard życia, problem pojawia się wtedy, gdy czujesz, że to nie daje ci spełnienia, a jedynie obowiązek. Być może przez lata nauczyłeś się, że twoje emocje są mniej ważne niż potrzeby innych. Że twoja wartość zależy od tego, co robisz i ile dajesz, a nie od tego, kim po prostu jesteś. Może tak było w domu rodzinnym, dużo odpowiedzialności, mało miejsca na twoje własne uczucia. A teraz ten schemat się powtarza. 

Nadal spełniasz oczekiwania innych, ale w tym wszystkim nie ma miejsca na ciebie. Nie chodzi o to, żeby przestać dbać o bliskich, ale żeby nauczyć się dbać również o siebie. Możesz zacząć od prostych rzeczy:

Spróbuj odpowiedzieć sobie na pytanie, czego TY chcesz, nie tylko dla rodziny, ale dla siebie jako człowieka. Porozmawiaj z żoną o tym, co czujesz, nawet jeśli jest to trudne, nie musisz mówić idealnie wszystko, ale najważniejsze, by zacząć rozmawiać. Ważne jest, byś znalazł choć jeden moment w ciągu dnia, w którym zrobisz coś tylko dla siebie, coś, co sprawia ci przyjemność, co nie jest związane z obowiązkami. Jeśli czujesz, że trudno ci odnaleźć siebie, warto rozważyć rozmowę z psychologiem, nie po to, by szukać winy, ale by zrozumieć siebie lepiej i nauczyć się stawiać granice. Masz prawo do własnych emocji. Masz prawo czuć się zmęczony i mieć chwile zwątpienia. To nie oznacza, że zawodzisz, oznacza, że jesteś człowiekiem. Nie musisz wszystkiego dźwigać sam.

 

Przesyłam dużo ciepła 

Z pozdrowieniami 

Kacper Urbanek 

Psycholog, diagnosta 

w zeszłym miesiącu
Barbara Ostrowska

Barbara Ostrowska

Dzień dobry,

Na wstępie chcę podkreślić, że w Pana wiadomości słyszę piękną historię o trosce, empatii i chęci realizowania dobrego życia. 

To, co dla mnie wybrzmiewa jako pierwsze to, że jest Pan odpowiedzialny i dba Pan o swoich bliskich, angażuje się Pan w relacje i zapewnia stabilność i komfort. Prezentuje Pan determinację, aby Pana życie wyglądało inaczej niż Pana dzieciństwo i konsekwentnie dąży Pan do tego celu. 

Stawia Pan sobie wymagania i ma Pan wysoki standardy, co pozwala osiągać cele. Ponadto, ma Pan świadomość swoich trudności i gotowość do autorefleksji, zauważa Pan możliwe schematy, co jest pierwszym krokiem do zmiany. 

Jednocześnie powyższe mocne strony mogą wzmacniać problemy. Odpowiedzialność i dbanie o innych może prowadzić do zaniedbywania siebie i swoich potrzeb. Jeśli zawsze Jest Pan tym, który daje, może mieć Pan trudności z przyjmowaniem wsparcia. Determinacja i wysoka ambicja może sprawiać, że ma Pan tendencję do nadmiernej kontroli i perfekcjonizmu, co może męczyć. Silne dążenie do zapewnienia bliskim lepszego życia może prowadzić do poczucia, że nie ma Pan miejsca na własne cele i marzenia. A to, co miało być motywacją, staje się ciężarem. Analizowanie wszystkiego dokładnie może skutkować nadmiernym zamartwianiem się i trudnością w odpuszczeniu kontroli.

Z Pana wiadomości wynika, że otoczenie (rodzina) nie dostrzega Pana mocnych stron i potrzeb, co jest częste, gdy funkcjonujemy w jakimś schemacie np. „samopoświęcania się”, a który też jak Pan pisze, może mieć korzenie w dzieciństwie. Kiedy mówimy o schematach, warto sięgnąć po wsparcie psychoterapeuty (najlepiej terapia poznawczo-behawioralna, Terapia Schematu, psychodynamiczna). Schemat to utrwalony wzorzec myślenia, odczuwania i zachowania, który kształtuje się w dzieciństwie i wpływa na to, jak postrzegamy siebie, innych i świat. 

To taki „autopilot” – działa w tle, często nieświadomie, kierując naszymi reakcjami i wyborami.  Jeśli w dzieciństwie np. czuliśmy się nieważni lub nasze potrzeby były ignorowane, w dorosłym życiu możemy mieć trudność z proszeniem o pomoc lub czuć, że musimy wszystko robić sami. W psychoterapii celem jest rozpoznanie schematów, zrozumienie ich wpływu na nasze życie i nauczenie się nowych, zdrowszych sposobów myślenia i działania.

Poradziłabym zacząć od sprawienia sobie notatnika, a w nim zapisać, jakie są Pana potrzeby? Czego tak naprawdę Pan chce w życiu? Nie dla rodziny, nie dla innych, ale dla siebie? 

Wato, zastanowić się nad własnymi granicami – jak zadbać o siebie? Przeanalizować, dlaczego trudno mówić o tym, co czuje?  Kim jestem, jeśli nie jestem w roli opiekuna i dostawcy dóbr? 

Być może te odpowiedzi pokażą kierunek działania? A na pewno pomogą, jeśli podejmie Pan decyzje np. o skorzystaniu ze wsparcia psychologicznego lub jakiegoś samoporadnika.

Jest Pan ważny już z samego faktu, że Pan jest. Gdybym na podstawie tak krótkiego opisu miała ustalać cele pracy terapeutycznej, widziałabym: rozpoznanie własnych wartości, naukę dbania o granice, naukę nazywania i sposobu wyrażania emocji, naukę radzenia sobie z niepokojem i lękiem i odpuszczaniem perfekcjonizmu. Jakkolwiek to moje domniemanie oparte o treść Pana wiadomości - adekwatna diagnostyka zawsze musi być poparta pełnym wywiadem i być może nawet kwestionariuszami (jeśli psychoterapeuta w swojej modalności takie stosuje).

Na koniec chcę podkreślić Pana odwagę, sam fakt napisania wiadomości mówi, że pomimo lęku potrafi Pan działać. Co jest dobrym początkiem. 

Pozdrawiam 
Barbara Ostrowska
Psycholog
Certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny i ACT

w zeszłym miesiącu
Natalia Ksiądz-Gołębiowska

Natalia Ksiądz-Gołębiowska

Panie DD,

W toku różnorodnych życiowych doświadczeń uczymy się wykorzystywania strategii, które pozwalają nam poczuć się lepiej i pozwalają na realizowanie postawionych celów. 

Z Pana opisu wynika, że jest Pan bardzo dobrym człowiekiem, zaangażowanym w życie bliskich, ale w tym wszystkim brakuje miejsca na skupienie się na sobie, a może na zaakceptowanie tego, że osobiste potrzeby i emocje są tak samo ważne, jak potrzeby innych. Wydaje się więc, że przyjęte strategie nie pozwalają w pełni poczuć się tak wartościowym człowiekiem, jakim w rzeczywistości Pan jest. To z kolei może powodować trudności, które Pan zgłasza. Być może bardziej szczegółowe przyjrzenie się własnym przekonaniom i stosowanym strategiom pozwoli Panu zrozumieć siebie i zrobić krok w kierunku zauważenia i zaakceptowania własnych emocji i potrzeb, a następnie komunikowania ich bliskim z pełnym przekonaniem o ich ważności. 

 

Życzę wszystkiego, co najlepsze. 

Pozdrawiam, Natalia Ksiądz-Gołębiowska 

w zeszłym miesiącu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie potrafię nazywać i wyrażać emocji, staję się obojętna w związkach po jakimś czasie.
Dzień dobry, Od długiego czasu meczą mnie pewne wątpliwości dotyczące mojej osoby i postrzegania ludzi w relacjach jakie mam, a szczególnie relacjach damsko-męskich. Chciałabym od dawna nawiązać taką relację, w której poczuję "to coś", stabilizację, spokój i uczucia. No i właśnie o uczucia chodzi. Mam wrażenie, że za każdym razem, kiedy wchodzę w jakiś związek, pojawia się ten sam schemat i nie wiem, z czego on wynika. Mianowicie, w każdym związku, który miałam dotychczas, początkowo zawsze czułam te dobre, pozytywne mocje, uczucia, które wskazywały na jakieś zauroczenie, coś co powodowało radość, a po jakimś czasie dłuższym, bądź krótszym, nagle zauważam u siebie spadek nastroju, który zupełnie nie wiem z czego wynika. Zaczynam czuć obojętność, której nie chcę czuć. Czuje się z tym źle, mimo szczerych chęci zmiany tego to nie potrafię. I kiedy mam odpowiedzieć na pytanie "co czuję" zupełnie nie umiem. Mam wrażenie, że nie potrafię nigdy określić ani sprecyzować swoich uczuć i emocji, czy kogoś lubię czy kocham. Owszem, mam takie stany, w których rozpiera coś pozytywnego, mogę to określić jako coś w rodzaju uczucia miłości, czego nie jestem pewna. Mam też wątpliwości czy potrafię tęsknić, a wydaje mi się, że nie. Jest to taki stan, że jak ktoś mi bliski wyjeżdża, tak jakby mój mózg akceptuje taki stan rzeczy, dostosowuje się.... Wiele razy usłyszałam, że czuć ode mnie "chłód", ''jestem zimna". Jest mi przykro w sytuacji, kiedy partner pyta czy tęsknie, a ja nie mogę mu odpowiedzieć twierdząco. Mam problem z wyrażaniem emocji, mówieniem o uczuciach. Prawdopodobnie mój opis jest bardzo chaotyczny, za co z góry przepraszam. Chciałabym się dowiedzieć czy to co mnie dotyka, powinnam z kimś przepracować, bo czuję, że jest we mnie jakiś problem. Będe wdzięczna za jakąkolwiek poradę, gdzie powinnam szukać pomocy i w jakim zakresie. Pozdrawiam M.M.
Mam trudności z polubieniem siebie, brakuje mi asertywności, często potrzebuję zmian (głównie relacji)
Od dawna czuję się źle ze sobą i nawet się nie lubię. Od dłuższego czasu zastanawiam się czy to ze mną jest coś nie tak. Pokrótce opiszę swoją osobę i problemy: - na starcie znajomości zawsze czuję się gorsza - nie jestem asertywna - często ląduje w roli "podnóżka" - nie potrafię zawierać dobrych relacji - jestem elastyczna i się nie przywiązuje ( łatwo zapominam o dawnych znajomych i w sumie to nigdy nie bolało mnie takie rozstanie nawet jeśli znajomość trwała kilka lat) - nienawidzę kontaktu fizycznego - boję się patrzeć komuś w oczy - nienawidzę i stresuje się jak ktoś za mną stoi i patrzy mi w plecy - nie cierpię ludzi którzy próbują mnie osaczyć - nienawidzę jak ktoś narusza moją przestrzeń - łatwo zastępuje znajomych innymi ludźmi tzw. "ich odpowiednikami i szybko o nich zapominam - brak mi empatii - do większości moich znajomych wewnętrznie czuję mocną niechęć - nigdy nie miałam w planie utrzymywać znajomości po zmianie miejsca pobytu (po ukończeniu podstawówki, liceum) , zawsze robię wszystko żeby kontakt się urwał i żeby pozbyć się problemu - nienawidzę być uwiązana oraz nawiązywać bliższych znajomości które mógłby obarczyć mnie niepotrzebną odpowiedzialnością - moim ulubionym typem znajomości są tzw. "płytkie znajomości" - często ze względu na mój brak asertywności ląduje w roli popychadła np. kilka razy wołano do mnie jak do psa "do nogi" albo powiedziano mi, że "jestem niżej w hierarchii" - potrafię grać dobrego znajomego nawet wobec osoby której nie cierpię (nawet te osoby nie wiedzą że ich nie lubię) - mimo tego że jestem nastolatką i to "ten czas" to nie jestem zainteresowana związkami, co moi rodzice uważają oczywiście za dziwne - nie lubię imprez - nie wychodzę często z domu - jestem dosyć dziwna, ale nie jestem jakimś samotnikiem w klasie, jestem typem osoby którą każdy lubi, ale nikt w pokoju pełnymbludzi by mnie nie wybrał - zawsze dbam o to, żeby utrzymać dystans, w momencie, gdy ktoś próbuje się zbliżyć i "obarczyć mnie odpowiedzialnością" szybko go spławiam - czuję, że jestem porażką życiową - matura i zdanie na wymarzone studia to dla mnie jedyny sposób na dowartościowanie się - każde miejsce, w które się przenoszę, zaczyna mnie męczyć i nudzić już po roku, a w przeciągu 2 lat staje się największą męczarnią a w głowie moją jedyną myślą jest to, że chce już zmienić otoczenie i wymienić ludzi z otoczenia na nowych tzw. "świeży towar".
Przestałam czuć się dobrze ze sobą i w związku. Czuję się samotna, nierozumiana.
Nie wiem czy powinnam udać się do psychologa, czy może da się rozwiązać mój problem samodzielnie. Od jakiegoś czasu czuję się samotna z moimi problemami. Ciężko mi się zebrać do zrobienia czegoś w ciągu dnia, przez co potrafię przesiedzieć cały dzień w łóżku. Wydaje mi się, że mam problem ze zrozumieniem swoich emocji i tego co czuję. Boję się zranić moimi słowami innych. Nie wiem, czego chcę obecnie w życiu. Weszłam w relacje z moim przyjacielem, ale nie czuję się z tym dobrze. Mimo powiedzenia mu tego, on chce i tak spróbować a ja boję się go zranić. Od lat super się dogadywaliśmy, ale odkąd weszliśmy w związek, zaczął mnie denerwować, nie mam ochoty się z nim widzieć ani pisać, mimo że wcześniej nic w jego zachowaniu mi kompletnie nie przeszkadzało, a nawet myślałam, że może byłby dla mnie odpowiednią osobą. Do tego czuję się, jakbym miała problemy z pamięcią i problem ze słuchaniem innych. Kiedyś byłam świetnym słuchaczem, a aktualnie często zapominam co mi ktoś powiedział albo nie potrafię się skupić na tym co do mnie ktoś mówi. Czuję się źle ze sobą. Kiedyś uważyłam się za ładną, czułam obecność znajomych wokół mnie i to, że każdy mnie lubi, a aktualnie czuję się samotna, niezrozumiana i nieatrakcyjna. Kiedyś mimo że byłam bardzo nieśmiała, dużo łatwiej było mi nawiązywać relacje z ludźmi. Dodam, że mam obecnie 20 lat i od roku studiuję w innym mieście, oddalonym od mojego domu. Czy mama nadużywająca od paru lat alkoholu może mieć wpływ na to jak się obecnie czuję?
Mam trudność z nawiązywaniem relacji, niepokoję się podczas rozmów, szczególnie w grupie.
Witam serdecznie, od bardzo długiego czasu (o ile nie od zawsze) zmagam się jakims dziwnym wycofaniem, nie potrafię nawet dobrze określić tego zjawiska. Nie potrafię nawiązywać relacji z ludźmi, jeśli już to są to zazwyczaj tematy związane z pracą, nie umiem mówić o swoich emocjach. Jestem jakby niedostępny emocjonalnie. Kiedyś nawet nie byłem tego świadom. Ale teraz jako dorosła osoba widzę tą barierę między mną a ludźmi. Czuję się przez to coraz bardziej samotny, a nie pozwala mi to nawiązać głębszej relacji, o związku już wgl nie ma mowy. Czasami czuję, jakbym sam sabotował wszystkie potencjalne szansę na związek. Mimo że bardzo chciałbym wewnątrz w to pójść to robię zupełnie odwrotnie. Towarzyszy temu uczucie wstydu, że mógłbym chcieć wiązać się z daną kobietą. Widzę, że coś jest nie tak, ale nie potrafię jednoznacznie stwierdzić co, i jak mam temu przeciwdziałać. Dodam, że w większej grupie problem się nasila. A w rozmowie w 4 oczy jest jakby nieco lepiej. Proszę o pomoc, bo czuję, że marnuje sobie życie nie walcząc z tą przypadłością.
Trudności w panowaniu nad gniewem, krzykiem, do tego brak tego uczucia do męża, co kiedyś.
Witam, od pewnego czasu, już w sumie ponad rok, mam taki problem, że jestem ciągle zdenerwowana. Czasem mam dzień, że dosłownie wszystko mnie denerwuje, ale czasem jest też dobrze Jestem mamą dwójki dzieci 1 i 4 lata Jestem z nimi praktycznie sama, bo mąż pracuje za granicą, jest co weekend, ale narazie nie ma możliwości, aby został z nami Pomocy od babć i innych osób z rodziny nie mam praktycznie żadnej Każde wyjście do dentysty czy do fryzjera wiąże się z nerwami, a kto z nimi zostanie, kto się nimi zajmie itp Od pewnego czasu mam taki problem, że krzyczę, po prostu nie potrafię rozmawiać, tylko we wszystkim widzę problem i od razu zaczynam krzyczeć (potem mam wyrzuty sumienia, że robię to niepotrzebnie), ale nie umiem inaczej. Z mężem również dogadujemy się średnio, mimo że jak jest z nami to widzę, że się stara, dba o mnie i o dzieci, zawsze myśli o nas, mimo to ja w nim też widzę problem i mimo to, że wiem, że on robi coś dobrze, ja muszę wykrzyczeć, że wszystko co robi jest źle . Wczoraj powiedział mi, że te moje krzyki i kłótnie bezsensowne są już nie do wytrzymania Każde nasze zbliżenie jest dla mnie jak męczarnią. On naprawdę się stara, nie naciska na mnie, kupuje jakieś drobne i czasem też bardzo drogie prezenty dla mnie, ale ja nie czuję tego, co kiedyś. Nie lubię się już nawet całować, nie sprawia mi nic przyjemności i zmuszam się do tego, najchętniej zostałabym sama. Nie wiem co ze soba robić, nie chce, żeby nasz związek się rozpadł przeze mnie Mamy wspaniałe dzieci i nie wyobrażam sobie tego, że kiedyś moglibyśmy być osobno z mężem.
Nie potrafię wyrażać emocji, gubię się w tym co czuję i czy moje uczucia są prawdziwe. Stan od 3 lat.
Relacja z moimi emocjami. Nie umiem wyrażać emocji. Są jak nieznana choroba. Nie mają nazwy. Zazwyczaj nie czuję nic, czasem psychosomatyka się odezwie (bóle głowy, duszności, bóle lub ucisk serca, mdłości, zmęczenie, itd ), zdarza się, że jednak się ukazują, ale ja tego tak bezpośrednio nie czuję (wyrażam mimiką twarzy, lub tonem głosu). Jednak raz na jakiś czas czuję, jak mi się wszystko napina, przechodzi przeze mnie impuls, albo rozwija się stopniowo, ale szybko i próbuje się wydostać, ale nie ma jak, jedynie przez moje ciało trochę przesiąka. Wtedy jestem po prostu niemiła i chce mi się płakać, nie raz nie mogłam się słowem odezwać, bo czułam jak mnie oplata wokół szyi. Jest to męczące, bardzo. Nie pamiętam jak było kiedyś, jednak mam tak od co najmniej 3 lat. Obrazowy opis tego jak się czuję na codzień: Wyobraź sobie, że jesteś na polu trawy która ma ok.metr wysokości, przez jej wysokość i gęstość nie jesteś w stanie zobaczyć swoich nóg i gruntu, na którym stoisz. Dookoła jest gęsta mgła, nic przez nie nie widać, powietrze jest ciężkie, wręcz przygniatające. Czasem coś słyszysz, a przynajmniej tak Ci się wydaję, jednak nie wiesz skąd dobiega ten dźwięk ponieważ słychać go z każdej strony. Echo. Co jakiś czas masz wrażenie, że poza Tobą jest ktoś jeszcze, widzisz ciemną postać, stoi obok, lub tylko przebiegnie (królik? pies? człowiek? może to nie jest zwierzę, a może tego nie ma? urojenia?), nie wiesz co to, gdzie dokładnie jest, co powoduję, że odczuwasz lęk i niepokój, a może to po prostu przeczucie? uciska Cię w klatce piersiowej, dusisz się. Nie raz gdzieś w oddali pojawiło się pulsujące światełko (nadzieja? odpowiedź?), jednak tak jak szybko się pojawiło tak szybko też znikało. Miejsce w jakim się znalazłeś powoduję, że tracisz zmysły, więc idziesz. Idziesz tak długo, a tu nic. Jakbyś szedł w miejscu lub szedł w kółko, nic się nie zmienia, trawa tak samo wysoka, a mgła gęsta, jedynie grunt wydaję się czasem inny, ale może to złudzenie. Jesteś już zmęczony, tracisz nadzieję na wydostanie się stamtąd, nawet nie pamiętasz jak się tu znalazłeś. Wołasz o pomoc, ale nikt Cię nie słyszy, czujesz się samotny, bo nawet lęk i przygnębienie, które Ci towarzyszy od tak dawna jest Ci obce. Nie rozumiesz czemu wybierając różne kierunki dalej stoisz w miejscu. Chciałam jak najlepiej to wszystko opisać. Przekłada się to na moje codzienne życie, wszystko co robię. Nie wiem, czy to ważne, ale mam 16 lat. Nie potrafię się z tego wyrwać, nawet nie wiem czego potrzebuje i oczekuję pisząc tu, chyba zrozumienia. Tyle mi wystarczy. I może potrzebuje wiedzieć, że to ma jakiś sens? Nie mam pojęcia, po prostu jak mówię na głos o tym co czuję lub wydaję mi się, że czuję, to od razu zaczynam żałować. Nie umiem dać sobie przestrzeni na wyrażanie emocji, boje się, że ktoś pomyśli o mnie jak o atencjuszce, może przez to jak na mnie patrzą lub to, że ich odpowiedzi są typo zbywające, jakbym się nie liczyła. Ja naprawdę nie udaję, po prostu się zgubiłam.
Jak zrozumieć partnerkę, która unika emocji i czuje się obciążona moimi problemami?
Witam serdecznie, mam mały problem ze zrozumieniem innych , chyba za dużo sobie odpowiadam dopisuje itd. może na szybko coś przyblize Jestem z wiązki z kobietą która od samego początku mi tłumaczy że nie jest zbyt uczuciowa itd, ja tlumacze że potrzebuje atencji i np pisania do siebie w ciągu dnia czy rozmów , w miarę możliwości, ostatnio rozmawialiśmy o tym że nie czuje się zbyt dobrze a to przez to że jestem w trakcie rozwodu mój syn zaczyna wariować w szkole itd itd, wtedy ona mi powiedziała że mój humor odbija się na niej więc nie chcę byc obarczania moimi problemami, na drugi dzień kiedy rozmawiałem z nią o tym , powiedziała że ona nie ma problemów, ale na dzień dzisiejszy największym jest to że mnie wpuściła do swojego życia, że mówiłem we dwoje będzie łatwiej a nie jest, jest trudniej i kolejny raz dała się nabrać , bo jest trudniej ,i tu pojawia się problem jak odebrać te słowa bo w mojej głowie , a mogą być to urojenia , w mojej głowie z tych słów wnioskuje jedno, jestem problemem, nie wygodny, i że nie zbyt chce kontynuować ta znajomość,czuję jakby mi chciała powiedzieć że ją oszukałem i że jestem manipulantem ,ale ona twierdzi że w jej środowisku znaczy to zupełnie co innego , no właśnie jak wy to byście zinterpretowali? Bo sam się już gubię, dziękuję za odpowiedź
Problem z wyrażaniem uczuć i komunikacją w związku - jak sobie poradzić?

Dzień dobry. Mam problem z rozmową z bliskimi na poważne tematy. Nie umiem prosić o pomoc, wyrażać swoje uczucia, często nie potrafię powiedzieć, dlaczego zrobiłem coś tak, a nie inaczej, zamazuje w pamięci argumenty i przykłady dotyczące tego, co mnie nurtuje, co mi przeszkadza, a boję się poruszyć i nazwać coś na bieżąco. 

Często nie poruszam pewnych kwestii, ponieważ boję się, że będą odebrane jako bezsensowne, że nie przyniosą efektu, że doprowadzą do konfliktu. Nie widzę sensu w podejmowaniu działań i poddawaniu pomysłów, bo, częściowo z doświadczenia, wiem, że zostaną odrzucone. 

Cały ten problem w mojej głowie przekłada się na moje relacje z bliskimi i na rażące obniżenie jakości mojego małżeństwa, które jeszcze przed zawarciem sakramentu nie było rewelacyjne. 

Nie wiem co z tym zrobić, nie umiem sobie z tym poradzić. Pozdrawiam i z góry dziękuję za wszelkie konstruktywne podpowiedzi

Jak radzić sobie z trudnościami w budowaniu relacji z powodu emocjonalnej obojętności rodziców
Od zawsze mam trudność z budowaniem głębokich relacji. Często towarzyszy mi poczucie, że nie zasługuję na bliskość i że inni prędzej czy później mnie opuszczą. Choć w dorosłym życiu otaczają mnie ludzie, w środku często czuję się samotny. Kiedy byłem mały, musiałem radzić sobie z wieloma rzeczami sam. Rodzice byli fizycznie obecni, ale emocjonalnie odlegli, lekarze, rzadko bywali w domu – nie okazywali ciepła, nie wspierali mnie w trudnych chwilach. Z czasem nauczyłem się tłumić emocje i nie oczekiwać pomocy od innych. Zastanawiam się, jak radzić sobie z takimi emocjami.