Left ArrowWstecz

Jak rozmawiać z mężem o jego relacji z byłą żoną i moich obawach?

Trudno mi dokładnie opisać sytuacje, w jakiej się znalazłam. 

Ale od początku. Mój mąż, zanim mnie poznał, rozstał się z żoną, z którą był w związku kilka lat (studia i później dwa lata), mają syna. Gdy się poznaliśmy, sytuacja była jasna i klarowna. 

W końcu my zostaliśmy małżeństwem i również mamy jedno dziecko. Nigdy nie dopytywałam za bardzo o kwestie byłej żony. Ustaliliśmy na początku naszego związku jakiś zakres wiedzy, jaki jest nam potrzebny do spokojnego funkcjonowania. Wiem, że mieli trudne małżeństwo. Mój mąż dużo pracował, awans za awansem, w tym czasie jego żona radziła sobie gorzej, co bardzo źle na nią wpływało. Niestety w końcu go zdradziła, mimo to próbowali odbudować relacje, zaszła w ciążę, ale ostatecznie zdecydowali się rozstać, a właściwie najpierw ona tak zadecydowała następnie mój mąż. Byli młodymi ludźmi, nie oceniałam tego wszystkiego. Ale komunikat za tym szedł jasny- gdyby nie dziecko, nie chciałby mieć z nią nic do czynienia. Niestety, jeśli o czymś wspominał, w związku ze starym życiem, to głównie były to jakieś okropne rzeczy, które robiła jego żona. Nie było tego może jakoś wiele, ale były to raczej kwestie w stylu- gdy byliśmy małżeństwem, to moja była zabraniała mi spotykać się z bratem, moją była nie wpuściła mnie do mieszkania, moja była często mnie na początkowo straszyła, że zabierze mi dziecko… Albo zupełnie trywialne- ona zawsze na treningach wygląda najdziwniej ze wszystkich. 

Te negatywy pojawiły się jakoś rok temu, w końcu usiadłam z nim i poprosiłam go, by nie wtajemniczał mnie w takie kwestie, że przecież każdy medal ma dwa końce. Aż w końcu mu powiedziałam- byłeś z nią, godziłeś się na to, więc… 

Wtedy przyznał mi rację i powiedział, że faktycznie niby tak gada, a sam przecież z nią był. W międzyczasie wspominał, że teraz kiedy nie są razem, to ma z nią super relacje, bo gadają TYLKO o dziecku, że może się zmieniła, bo przecież nie gada z nią normalne, to mogła się w sumie zmienić na lepsze. Ale nic go to nie obchodzi. Później nagle mówił, że nie ona raczej się nie zmieni. Jego była w międzyczasie osiągnęła to, co chciała, ma dobrą pracę, partnera, kupiła dom i zaraz kolejne dziecko w drodze. Zakładam, że żyje i układa sobie normalnie życie. W poprzedniej relacji były narzeczony, zdradzał mnie, co odkryłam, czytając mu sms. Zrobiłam to pierwszy raz w przeciągu 8-letniego związku. Tym razem po tych dziwnych tekstach na przełomie ostatnich miesięcy sprawdziłam również konwersacje mojego męża z byłą żoną. I nie ukrywam, że jestem bardzo zaskoczona i jednocześnie zawiedziona. Relacje między nimi określiłabym jako, bardzo koleżeńska. Są dla siebie mili, serdeczni. Mąż nie rozmawia z nią tylko o synu. Pyta czasami o pracę. Pisze jej, że jest super mamą i bardzo zdolna osoba w swoim zawodzie (mówił mi coś innego), składa życzenia na urodziny (mi powiedział, że tego nie robi), ona mu też, pogratulował jej ciąży z wysłaną emotka serduszka. 

Nic w tych wiadomościach nie wskazuje, jakoby jego była żona, była teraz zołzą i okropną osobą, raczej zawsze stara się pisać w stylu pokojowym. Nie przekraczają granic, ale kilka wiadomości od niej mąż przestawił w rozmowie zupełnie inaczej. Tak jakby hmmm manipulował nieco faktami. Czuję się bardzo źle z tym. 

Czuję rodzaj braku lojalności. Nie mam nic przeciwko jego dobrym relacjom z byłą żoną. Dla ich wspólnego dziecka to bardzo dobre. Ale czemu tak często wspominał o jej obrzydliwej zdradzie skoro później pisał z nią SMS w tak ciepłym tonie? Nie wiem, jak podjąć z nim rozmowę? Mój mąż według mnie to naprawdę fajny facet, mogę zawsze na niego liczyć, o wielu rzeczach mnie zapewnia, ale zawsze też mówi, żebyśmy mówili sobie wszystko i teraz nie wiem, co mam myśleć o tym wszystkim. Chcę, żeby relacja między nimi była ok, ale nagle zaczęłam się zastanawiać czy teraz jak jest między nimi normalnie w sms to, czy jakaś część jego nie zaczęła za nią tęsknić? Może dalej ją kocha? Nie mam pojęcia czemu uznał, że mówienie, że mają dobrą relacje, bo gadają tylko o synu, jest ok? Czemu nie powiedział wszystkiego?

User Forum

Julia

2 miesiące temu
Katarzyna Kania-Bzdyl

Katarzyna Kania-Bzdyl

Droga Julio,

domyślam się, że Twoje zaufanie względem męża trochę się zmieniło pod wpływem tego, co słyszysz od niego, a co widzisz w wiadomościach. My ludzie jesteśmy czasami (a nawet często) niespójni z tym, co robimy, a co mówimy. Wynika to np. z lęku przed reakcją drugiej osoby, możliwości zawiedzenia jej, pogorszenia się relacji. Przyczyn może być wiele.

Niestety chyba zmierzasz do tego, co nieuniknione, czyli do rozmowy z mężem. Może warto podpytać, o czym zazwyczaj piszą ze sobą, czy ma jakiś sentyment do poprzedniego związku. Nie oceniaj, lecz poobserwuj reakcje swojego męża. 

Gdyby mocno było Ci z tym źle, nawet po rozmowie to może pomyśl o jednorazowej konsultacji z psychologiem (tutaj na platformie są one również w formie online).

 

Ściskam Cię serdecznie silna dziewczyno,

Katarzyna Kania-Bzdyl

2 miesiące temu
Emilia Jędryka

Emilia Jędryka

Pani Julio,

To naturalne, że czuje się Pani z tym źle – z jednej strony chce Pani, żeby mieli dobre relacje dla dobra dziecka, ale z drugiej pojawia się poczucie niespójności w tym, co Pani mąż mówił, a jak faktycznie wygląda ich kontakt. Nie chodzi tu nawet o same wiadomości, ale o to, że mąż przedstawił Pani swoją byłą żonę w bardzo negatywnym świetle, a teraz okazuje się, że rozmawiają w ciepłym tonie. To może rodzić pytania o szczerość i lojalność.

Warto podejść do tej rozmowy spokojnie, bez oskarżeń, ale jasno wyrazić swoje uczucia. Może powiedzieć mu wprost: „Zawsze mówimy sobie wszystko, a ja czuję, że ta sytuacja jest dla mnie niejasna. Przez długi czas słyszałam o niej głównie negatywne rzeczy, a teraz widzę, że wasze rozmowy są serdeczne. Jak to wygląda z Twojej perspektywy?”

Nie chodzi o kontrolowanie ich relacji, ale o to, żeby mąż był z Panią szczery i żeby Pani czuła się w tej sytuacji bezpiecznie. Może on sam nie do końca wie, czemu to tak wygląda – czasem ludzie opowiadają pewne historie w określony sposób, bo sami próbują poradzić sobie z przeszłością.

Czy Pani zdaniem mąż byłby otwarty na taką szczerą rozmowę?

 

Pozdrawiam serdecznie,

2 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Problem dotyczy mojej relacji z mężem i jego relacji z dziećmi i ze mną.
Witam Problem dotyczy mojej relacji z mężem i jego relacji z dziećmi i ze mną. Czeka nas bardzo poważna rozmowa na temat dalszej wspólnej przyszłości. Czuję strach przed tą rozmową, boję się jego reakcji oraz tego, co będzie dalej. Boję się tego, że odpuszczę kolejny raz i nic się nie zmieni. Wiem również, że kryzysową sytuację zmienić muszę. Mąż jest osobą bardzo dynamiczną, energiczną, przemądrzałą i egoistyczną. Zawsze na pierwszym miejscu stawia siebie i swoje sprawy. Oczekuje, że cały świat będzie się kręcił tylko wokół niego. Do tego jest hałaśliwy, wulgarny i nieprzewidywalny. Na przestrzeni ostatnich 3 lat zdarzyło się tak wiele złych rzeczy, że czuję, że więcej nie wytrzymam, nie dam rady. Obraża się na mnie, o co tylko się da. Ostatnio obraził się o to, że popsuł się samochód. Mój samochód. Więc wina również moja. Potrafi nie odzywać się tygodniami. Dom, dzieci i wszystkie z tym związane obowiązki są tylko na mojej głowie. Dodam, że pracuję na pełen etat, także żeby wszystko ogarnąć, jestem na nogach od 6 do 23 bez przerwy. Dzieci są zawsze ze mną, jego to nie interesuje. Mąż prowadzi własną firmę i uważa, że skoro pracuje i zarabia, nie mam prawa już niczego więcej od niego wymagać. Ze wszystkim jestem sama i nie mam już siły. Krzyczy na dzieci, starszy syn nie rozumie, czemu tata taki jest. Z synem chodziłam do psychologa, bo w wyniku braku akceptacji ze strony ojca, zaczął być agresywny wobec innych dzieci. Poza tym mąż jest chyba uzależniony od telefonu i internetu. Nie rozstaje się z telefonem. Całymi dniami potrafi grać i oglądać. Nie liczy się z nami, nie szanuje nas, nie docenia i często traktuje jak powietrze, a dom jak hotel. To wszystko trwa już kilka lat, ale naprawdę źle jest od 2-3 lat. W ostatnim czasie sama już nie daję rady. Jestem znerwicowana, włosy wypadają mi garściami, boli mnie brzuch, źle sypiam i jestem cały czas rozdrażniona i wystraszona. Boję się jego powrotów do domu. Nigdy nie wiem, czego mam się spodziewać. W ostatnim czasie również zdarzyło się, że w środku nocy znalazłam go na klatce schodowej pijanego, leżał zarzygany i bez kontaktu pod drzwiami. Wpuściłam go do domu, ale kazałam zdjąć te brudne ubrania. A on wszedł do wanny i tam poszedł spać. Rano o niczym nie pamiętał... Takich sytuacji było więcej, przytaczam tylko te, najbardziej absurdalne. Postanowiłam ratować siebie i dzieci. Chcę postawić mu ultimatum, albo pójdzie na terapię do psychologa i zacznie być dojrzałym facetem, mężem i ojcem, albo chcę zamieszkać sama z dziećmi bez niego. Czy to ma sens? Czy on się ocknie?
Mam trudne relacje ze szwagrem, mieliśmy już 2 duże kłótnie w rodzinie męż
Mam trudne relacje ze szwagrem, mieliśmy już 2 duże kłótnie w rodzinie męża, mimo że to on wybucha, przeklina i nie idzie mu powiedzieć, jaki jest nasz punkt widzenia, to ja z mężem wychodzimy na najgorszych, co po wyprowadzce do dużego miasta uważają się za państwo, a on siedzi przy stole obrażony. Nie chcemy z mężem mieć z nim kontaktu, jednak urodziło mu się dziecko i chcielibyśmy brać udział w jego życiu, jego żona chce mnie poprosić o bycie chrzestną, nie wiem, czy powinnam się zgodzić... Dodam, że my nie wzięliśmy go na chrzestnego naszego dziecka, ponieważ nie wykazywał żadnego zainteresowania nim, ale jest tym faktem oburzony, bo jak to mówi, był przekonamy, że zostanie chrzestnym, bo jest bratem i wypada, nie wiem, co robić, czy ciągnąć tą toksyczna relacje, każdy wyjazd do teściów stresuje, bo oni też nie rozumieją, że z mężem Mamy swoje zdanie i inaczej patrzymy na życie, nie robimy rzeczy "bo wypada".
Mąż wymienia wiadomości z inną kobietą. Czy powinnam porozmawiać z nim jeszcze raz i poprosić o zakończenie tej relacji?
Dzień dobry. Jestem żoną od 16 lat, mamą dwójki dzieci. Wczoraj doszło do przykrej sytuacji, gdzie przez ramię widziałam telefon męża, a na nim świeże wiadomości Whatsapp od kobiety, która zaczęła pisać do niego na Instagramie, podziwiając jego prace. Mąż jakiś miesiąc temu opowiadał o niej, że tak się wypytuje, że jest szalenie bogata, mieszka w Chinach i opowiada mu i swoim życiu. Wtedy to zbyłam, ale wczoraj uświadomiłam sobie, że mąż codziennie z nią wymienia wiadomości. Zauważył, że jestem za nim i szybko przesunął ekran palcem, z mojej perspektywy po to, żeby to ukryć. Gdy zapytałam, czemu piszą, zaśmiał się i powiedział "chyba nie jesteś zazdrosna". Zaczęłam się trząść, miałam napływ miliona emocji: bólu, zwątpienia, złości, szoku, chciałam po prostu zapaść się pod ziemię. Mąż widząc moją reakcję stał cicho jak gdyby nic się nie stało. Chwyciłam za torebkę i chciałam wyjść z domu, wtedy wypytywał, gdzie idę. Dopiero wtedy zaczął mnie zatrzymywać i zapewniać, że to ona pisze do niego, że on jej zdawkowo odpowiada, że nic go z nią nie łączy, że liczę sie tylko ja i dzieci, że nigdy by mnie nie zdradził itp. Uspokoiłam się, współżyliśmy ze sobą, ale dziś nie mogę pozbyć się natrętnych myśli, cały czas mam supeł w brzuchu. Czy powinnam poprosić męża o pokazanie mi tych wiadomości? Czy to mnie uspokoi? Z tego co powiedział mąż, ta kobieta wie o mnie i o dzieciach, ale nie rozumiem, dlaczego dalej do niego pisze. Czy powinnam porozmawiać z nim jeszcze raz i poprosić o zakończenie tej relacji? Z góry bardzo dziękuję.
Trudności w kontakcie i relacji z córką z poprzedniego małżeństwa, szczególnie w sytuacji, gdzie mam nową partnerkę.
Witam. Dwa lata temu wyprowadziłem się z domu. Jestem po rozwodzie. Mam dwie córki z poprzedniego małżeństwa tera, 9 i 6 lat. Córki zniosły bardzo ciężko nasze rozstanie. Miałem z obiema doskonały kontakt. Córki przy każdym powrocie do matki płakały, nie chciały wracać. Szczególnie starsza córka mocno to przeżwala. Rok temu poznałem kobietę, z którą się związałem. Moja wybranka ma córkę teraz w wieku 7 lat. Na początku nie mówiliśmy moim dzieciom, że jesteśmy razem. Pierwsze kilka spotkań odbyło się w bardzo dobrej atmosferze. Wszyscy czuli się dobrze w tej relacji. ( nadal nie pokazywaliśmy dzieciom tego, że jesteśmy razem, dla ich dobra. Chcieliśmy zrobić to stopniowo). Niestety wtedy do gry weszła rodzina byłej żony, jak i sama ona. Buntowały obie w obrzydliwy sposób. Mówiły, że tata zostawił je dla nowej córki. Obrażają moja parterke. Obarczając winą za moje odejście mnie. Młodsza córka nawet bała się spojrzeć w oczy mojej partnerce. Mówiła, że babcia zabroniła z nią rozmawiać i że wszystko widzi i jest wszędzie. Na tamten moment przegraliśmy. Nadal jesteśmy razem, ale do tej pory wynajmuje 2 pokojowe mieszkanie tylko na potrzeby spotkań z dziećmi. Tak minął kolejny rok. Nasza relacja stała się chora przez to ciągle ukrywanie. W między czasie z moją żoną zamieszkał nowy parter. Dzieci go zaakceptowały. W relacji z dziećmi pojawiła się stabilizacja. Co jakiś czas spotykaliśmy się ją moja parterka jej córka i moje dziewczyny. Było ok. Dlatego postanowiłem im powiedzieć o tym, że jesteśmy razem. Zrobiłem to zapewniając, że nasz kont zostaje z nami. Że dla nich nic się nie zmienia. Że zawsze będą najważniejsze. To był ostatni raz kiedy starsza córka była u mnie. Minęło 3 tygodnie. Córka nie chce rozmawiać przez telefon, nie chce przychodzić na spotkania. Zachowuje się arogancko. Próby wyjaśniania kończą się zerwana rozmowa. Totalny mur. Dzisiaj odbierając młodsza córkę starsza dała mi prezenty laurki listy. Pisze, że kocha, ale rysuje smutne buźki. Serce mi pęka z tęsknoty. Tym razem była żona również gra nieczysto. Zapewnia starszej córce atrakcje, których nigdy nie dostawała, spędza z nią czas. Proszę o pomoc. Jak pomóc temu dziecku? Gdzie może być podłoże takiego zachowania. Według mnie córka od roku miała wbijane do głowy jak zła jest moja partenrka i jej córka - ale ponieważ ja nie ujawniałem naszej relacjii córka była przy mnie. Teraz wydaje się jakby banka pękła. Dodam, że wspominałem córce, że jeśli ma problem z moją parterką nie musimy się spotykać narazie. Córka ignoruje wszystko. Bardzo proszę Państwa o poradę.
Sytuacja między mną, mężem oraz jego byłą żoną. Przekroczenie granic osobistych
Szanowni Państwo, Nie wiem już co myśleć, mam mętlik w głowie. Mam 39 lat. Wyszłam za mąż po kilku latach narzeczeństwa. Mąż jest rozwodnikiem z dwójką dzieci. Mówiąc w skrócie: na ślub przyszła jego była żona, która nie była zaproszona. Ze względu na nagłą sytuację zobowiązała się podwieźć dzieci męża na ślub (starsze dziecko wtedy miało 16 lat i już samo akurat miesiąc wcześniej leciało za granicę, tylko z kolegą rówieśnikiem). Jak mąż ją o to poprosił - bez ustalenia ze mną, ale sytuacja była nagła, więc dla mnie ok - to powiedziałam, że ok, skoro tak trzeba, ale by przypadkiem nie przyszła na ślub. Mąż mi na to, że mówił trzy razy synowi starszemu, że odwieziemy ich po uroczystości, że mają transport. I że więc żona nie przyjdzie. Że przecież nie może jej wprost powiedzieć, że nie ma przychodzić, ale że trzy razy podkreślał, że transport synów z powrotem zapewniony. No ale ona jednak przyszła. Niezaproszona. Rozmawiała z wszystkimi jak zaproszony gość. Spokojna, wyważona, uśmiechnięta. Ze względu na nagłość to był tylko ślub w urzędzie, bez wesela, żadnego nawet obiadu, tylko mały poczęstunek, w holu urzędu, eks żona wiedziała o tym, że przychodząc uczestniczy w CAŁEJ uroczystości, bo później już nic nie ma. Widziała że jest jedną z kilku gości. Jak weszła do sali to mnie nie zatkało i nic nie zrobiłam. Nic. Jak wariatka. Jakbym była ułomna dosłownie. Mąż też żadnej rekacji. Dopiero na następny dzień do mnie doszło, co się wydarzyło - plułam sobie w brodę, że jak weszła, to nie powiedziałam „dziękujemy za podwiezienie chłopców, do widzenia”. A ona została, rozsiadła się i jak ryba w wodzie. Trzeba dodać, że było bardzo mało gości, w tym ich dzieci i najbliższa rodzina męża, której prawie nie znam, a jego eks znała przez 16 lat ich małżeństwa, bo mieszkali blisko. Na koniec mój mąż powiedział, jak eks wychodziła z synami „udali nam się ci synowie”. Dodam, że w tym czasie już byliśmy w trakcie leczenia niepłodności, po ciężkich sytuacjach ido tej pory nie mamy dzieci. Mi powiedziała „milo było poznać”. Mąż nic nie zrobił po jej wejściu i do końca poczęstunku. PZrozumiałaby, że go zatkało jak mnie. Bo zaskoczenie. Bo nagła sytuacja. Ale najgorsze następnego dnia. Jak do mnie doszło, to zaraz powiedziałam, że strasznie mnie to zabolało, że wyszło na to, że uczucia i potrzeby jego eks przed moimi (nawet jeśli to nie była jego intencja, ale tak to wyszło). Dl mnie to było wręcz upokorzenie. A on na to, że nie widzi problemu, „kocham cię, mamy ślub, nie widzę problemu”, „to ‚miło poznać’ to było szczere z jej strony” ogólnie bardzo nerwowo rozmawialiśmy. Czyli na w miarę już chlodno - nie jak dzień wcześniej, gdy wszystko się działo nagle i podbramkowe - kontynuował to samo. Jakby w ogóle nie miał do mnie szacunku i nie brał pod uwagę moich uczuć, które rozrywały minserce (miałam aż myśli samobójcze). Na dodatek, szczegół ale znaczący, tego samego dnia wieczor przez przypadek widziałam jego SMS do eks żony, część miłej korespondencji, ten SMS akurat z buźkami płaczącymi ze śmiechu. Czyli w tym trudnym dniu, dzień po ślubie jak mówiłam o tej sytuacji on pisał do eks ,jak gdyby nigdy nic, jak gdyby nie wprosiła się na ślub nijak gdyby ja nie płakałabym z tego powodu następnego dnia. Później było kilka sytuacji męża wobec eks, w których czułam się strasznie źle. Za każdym razem, jak poruszałam temat po takiej sytuacji, mąż to samo, czyli właściwie niecnie mówił, tylko „dla mnie ważne, że jesteśmy razem i Cię kocham”, „wolę myśleć o nadchodzącej wizycie u lekarza [dot. leczenia niepłodności, bo to teraz ważniejsze” itp. Ja na to, że to wszystko rozumiem, przecież oczywiste, zresztą ja przecież też „wolę”, tylko poza tym są jeszcze rzeczy, które też są tematem i wazne dla naszego związku i właśnie je poruszam. Ja ciagle mam ranę, czuję, że te sytuacje tak na mnie wpłynęły, że rana się nie zabliźnią. Dziś poruszyłam ten temat z mężem, jego stosunku do mnie i do eks żony. I w ogóle jego stosunku do mnie. Że na przykład raz mnie już okłamał (na dodatek w sytuacji dotyczącej eks żony). Że ostatnio pierwszy raz na mnie spojrzał z pogardą (w sytuacji gdy mówiłam o odpowiedzialności, wzajemnym szacunku, dotrzymywania naszych wspólnych ustaleń), jak na dosłownie, przepraszam za określenie ale jest adekwatne, cuchnące ścierwo - a ja widziałam przez przypadek jego spojrzenie. Że w tej sytuacji ze ślubem, i kolejnych kilku, które są żywą raną w moim sercu, które wobec niego zawsze mam na dłoni chodzi mi nie o robienie wyrzutów tylko o to, że dla mnie te sytuacje świadczą o jego stosunku do mnie, który mnie rani i jest dla mnie nieakceptowalny jako stosunek między kochającymi się osobami. Mąż na to, że mu przykro, ale zaraz dodał, że wymyślam świat, którego nie ma ( czyli kwestia z jego eks), że „kocham cię i jesteśmy razem”, żenie rozumie, o co mi chodzi, i powinnam zapisać sie do psychologa (to była kopia mojego zdania, bo dziś rano mu tak powiedziałam, ale rzeczywiście tak myśląc, jak moim zdaniem bardzo intensywnie zareagował na sytuację, interpretując że coś zrobiłam przeciw niemu na oczach innych, tzn. jak w obecności kasjera na kasie, więc powiedziałam, że biorę pod uwagę, co mi powiedział, ale to była reakcja jak na „normalne” standardy bardzo nieadekwatna do mojego „przestępstwa”, poza tym zareagowałam na nagła sytuację - to tak jak z jego reakcją na ślubie, że nagłą reakcje można zrozumieć, ale już nie jak się coś robi zaraz następnego dnia i to samo się kontynuuje). I niepowiedział, żebym mu powiedziała, kiedy znów wrócę do tematu, czy tak będę zawsze wracała, do końca naszego małżeństwa. I zaczęłam coś od początku jeszcze raz tłumaczyć, starałam sie spokojnie, ale denerwowałam się bardzo, w końcu, ze względu na jego odpowiedzi jak wyżej zacytowałam, obojętność, jakby patrzył na obcą osobę, zaczęłam mówić szybko i podniesionym głosem, a on od razu, spokojnym tonem, jakby nie miał uczuć, że nie mam krzyczeć i że nie widzi problemu w tym swoim zachowaniu co do jego eks żony. Na dodatek patrzał w niebo, bo siedział na leżaku, spytałam czemu nie patrzy na mnie jak rozmawiamy, a on że go słońce razi, to sie przemieściłam, to sie uśmiechnął, a ja na to, dlaczego tak się śmieje w takiej sytuacji, a on na to, że sie cieszy, że mnie widzi - dla mnie to była ironia. Było mi od tego wszystkiego tak strasznie w środku, serce miało mi wyskoczyć, chciałam odejść (rozmawialiśmy w parku), ale odejście nie jest wyjściem. Więc powiedziałam uspokoiwszy sie, że się czuję jakby rozmawiała z jakimś katem, który z kamienną twarzą kijem trąca swoją umierającą ofiarę - bo mąż wszystko mówił takimspokojnym głosem, zero emocji na twarzy. A przecież z tego co mowil, można wnioskować, że wcale nie jest mu przykro, że mnie zranił i rani, bo jednocześnie powiedział, że sobie wymyślam. Powiedziałam, że nie rozmawia, że się czuję jak wariatka co robi wykład, a on nic na to, zero rozmowy. Że jego odpowiedzi - jak go już „zmuszę” by cokolwiek powiedział - w stylu „conchcesz, żebyśmy się rozwiedli i wzięli ślub jeszcze raz” albo „wiem tyle, że cię kocham i jesteśmy razem”, „przykro mi, że cię zraniłem, ale dla mnie samego nie ma problemu”, „powiedzmy teraz pięć minut trzymając sie za rękę” nie są rozmową, że w tym kontekście są jako wytrychy i nic nie znaczą, że to puste słowa. Bo ważne są też czyny. I bycie razem prawdziwie. Ja sie staram zrozumieć jak mogę, w rozmowę wkładam całą siebie. A dziś kolejny raz znów miałam wrażenie, naprawdę, jakbym starała się przekonać swojego kata, że jestem czegoś warta i by zobaczył we mnie człowieka. Dodam że mąż pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej i też w innych kwestiach czasem trudno nam sie komunikować w zdrowy sposób, na przyklad mąż często ucieka od omówienia problemu, woli zamieść pod dywan, ma też silną relację ze swoją siostrą (konsekwencja dzieciństwa, trzymali sie razem, mnie sie wydaje, że ta relacja zbyt wpływa na nasze życie jako pary, poza tym rozumiem, że mąż co dzień rano pisze SMS „dobrego dnia” do synów, ale do siostry pisze to samo, czasem przed powiedzeniem dzien dobry mi, swojej żonie, poza tym prawie codziennie rozmawiają przez telefon, czasem częściej niż raz, rozmawiają też poza tym smsach, a mówię mężowi, że oczywiście sie cieszę z ich bliskiej relacji i niech jąnpielegnuje, ale że czasem trzeba sie też zająć małżeństwem, sprawami domowymi i może nie ma możliwości, by tyle sie kontaktował, w sensie że czasem mam wrażenie, że mąż ma więcej czasu i zwłaszcza uwagi dla siostry niż dla mnie). Staram się jak mogę rozmawiać, by między nami nie było ran i niedopowiedzeń, ale spotykam się jakby z murem, co mnie rani dogłębnie. Nie widzę dla nas przyszłości, jeśli tak miałoby pozostać. Mur. Pustka tylko. I już nie wiem, co powinnam myśleć. Może to ze mną na prawdę coś jest nie tak i wymyślam, że tak na prawdę „nie ma problemu”, a ja się fiksuję na tych różnych zdarzeniach. Że nie ma problemu pt. stosunek męża do mnie, stosunek męża do jego eks żony w kontekście tego, że obecnie ma mnie za żonę. Choć jednak w sercu czuję wielki ból, gardło mi ściska. Więc chyba jednak to je jest zmyślone. Dojmująca bezradność. Nie wiem, co dalej. Jakby obuchem w głowę. Dodam, że z synami męża mam relacje bardzo dobre. Nie ingeruję w ich życie, jestem życzliwa, jak trzeba to pomogę, ale się nie narzucam. Synowie mnie lubią, tak samo jak moją rodzinę, która ich serdecznie przyjeła (nie spotykają się często, ale to wynika z oddalenia w przestrzeni). Oczywiście też rozumiem, że każda sytuacja w relacji to dwie osoby. W tym co napisałam i o co mi chodzi, nie szukam winnego, nie wytykam nic, tylko opisałam coś, co chciałabym zrozumieć, żeby coś się zmieniło, bo obecnie czuję się jak pod murem na rozstrzelanie. Byłabym ogromnie wdzięczna za Państwa ocenę sytuacji - spojrzenie z zewnątrz. Przepraszam za ten chaos i długość listu, ale nie wiem, jak to inaczej przekazać, nie umiem. Z góry bardzo dziękuję. ML
Bardzo trudne relacje z mężem
Dzień dobry. Ja i mój mąż nie mieszkamy razem i nie jesteśmy w stanie dogadać się w kwestii miejsca zamieszkania. Mamy 2 letnią córeczkę, z którą mieszkam i się opiekuję. Mąż mieszka i pracuje 80 km od nas. Jest nauczycielem, po ogromnych przejściach miłosnych - związek z 10 lat starsza kobietą ktora odeszła od meza alkoholika i odbila sie emocjonalnie dzieki mojemu mezowi a potem go rzuciła i nagle odciela sie od niego oraz związek z mężatka z 2 dzieki ktora zwodziła mojego meza przez.5 lat a potem z dnia na dzien wyjechala. Zdarzenia te zostawiły w mezu trwaly slad na jego zdrowiu i psychice. Podjął probe znalezienia pracy w naszym mieście i w zasadzie prace juz mial, ale nie podobała mu sie pani dyrektor szkoly i przedmioty jakich mialby uczyc. Stwierdzil, ze to za duzo stresu dla niego i on pracy nie zmieni bo jego zdrowie mu na to nie pozwala. Podczas urlopu macierzynskiego przeprowadzilam sie do meza razem z dzieckiem zeby sprobowac zycia razem (nie mieszkalismy nigdy wczesniej razem), jednak to co przezylam mieszkajac z nim w tym czasie to bylo cos do czego nigdy nie chcialabym wracac. Zostawalam z dzieckiem cale dnie sama. W nocy nie pomagal mi z karmieniem i przewijaniem. Narzekal jedynie ze ciagle jest niewyspany. Maz po pracy cieszyl sie ze ma zone i dziecko na miejscu i zamiast spedzac z nami czas lub mnie odciazyc jezdzil po pracy do rodzicow, pomajsterkowac przy aucie itd. Bardzo schudlam w tym czasie, nie mialam kiedy zjesc ani nawet sie umyc. bylam sfrustrowana i samotna. Nie moglam liczyc na pomoc mojej mamy a rodzice meza sa juz po 70. Maz mnie nie wspieral a tylko dolewal oliwy do ognia. Zobaczyl ze mu rachunki wzrosly i kazal mi sie do nich dokladac. Nie zrobilam tego - mialam kredyt i swoje rachunki na glowie, ktore musialam uregulowac mimo ze w mieszkania nie uzytkowalam. Nie potrafil nawet na chwile zajac sie dzieckiem tak zeby jej sie nic nie stalo. Za kazdym razem kiedy mowilam mu jak sie czuje slyszalam tylko: ,,czujesz sie tak bo chcesz sie tak czuc, ja robie wszystko zeby bylo dobrze”. Plakalam po katach. Bylam odcieta od bliskich. Ciagle sie klocilismy i to ja bylam ta zla: ,,głupia”,,,idiotka” z ,,ograniczonym mysleniem”. Mialam dosc. Przyszedl czas powrotu do pracy i odliczalam dni kiedy bede mogla wyjechać i sie uwolnić. Balam sie ze bardzo ze maz nas nie zawiezie, ale nie robił problemów. Od tamtej pory przyjezdzal na weekendy i zawsze kiedy mial wolne. Kilka tygodni przed moim pojawieniem sie w biurze okazalo sie ze moge pracowac 100% zdalnie przez 1,5 roku czasu. Obecnie przy dziecku pomaga mi mama, przyjeżdża na kilka dni w tygodniu ponad 100 km. Maz ma wakacje i niedawno oznajmil ze nie zamierza sie przeprowadzac. Ja mam mozliwosci i skoro pracuje zdalnie powinnam mieszkać u niego bo dziecko musi mieć dwoje rodziców. Według meza tworze,,niezdrowa sytuacje w której poszkodowany jest on i dziecko”. Nie możemy się dogadać w tej kwestii. Przez jego nacisk i presje przeprowadzki nie śpię od tygodni, mam bole brzucha, napady paniki i nerwice. Znowu zaczely sie wyzwiska w moja strone oraz nerwowe rozmowy. Nie ufam mezowi, nie dogadujemy sie. Jestem bardzo rozdarta w kwestii tego co powinnam zrobic. Nie wyobrazam sobie swojego zycia w miejscowosci w ktorej mieszka maz. Nie bede miala tam nikogo ani wsparcia ani pomocy od osob ktore mi dobrze zyczą. Uslyszalam jeszcze od meza ze dalej bedzie mnie wyzywał jezeli bede robila zle. Szczerze, zastanawiam sie czy my jestesmy sie w stanie sie dogadac bez wzgledu na miejsce zamieszkania. Jestem rozdarta a moj stan emocjonalny nie pozwala mi na podjecie właściwej decyzji. Z mezem nie rozmawiamy, nie ma zadnej bliskosci a ja noe moge na niego nawet patrzec. Nie chce zeby dziecko mialo weekendowego tate ani zeby nasza rodzina byla rozbita. Nie wiem co mam robic…
Jak radzić sobie w jednostronnej relacji z mężczyzną unikającym zaangażowania?

Witam,

mam taki problem, ponieważ od paru miesięcy spotykam się z mężczyzną, który fakt powiedział na początku, że nie chce związku, ale ciągniemy to już 9 miesięcy.

Ja mam wrażenie, że to ja ta relacje ciągnę, ale za każdym razem, kiedy chce to skończyć, to jemu jest przykro.

Nie chce wtedy, żebym odchodziła. Ostatnio nawet powiedział pierwszy raz, że nie chce mnie stracić, ale ja mam cały czas wrażenie, że się narzucam. Jeśli chodzi o życie prywatne, to milczy jak grób, wiem tylko tyle, że jedna kobieta, z którą był, usunęła jego dziecko. Druga jak za którymś razem zaszła w ciążę z nim przez in vitro, to będąc jeszcze w ciąży, wyjechała do Australii. On nawet dziecka na żywo nie widział.

Teraz jak się o tym dowiedziałam (i to siłą można powiedzieć, bo nic z niego wyciągnąć nie można) to, że on próbuje się skontaktować z dzieckiem, a nikt nie odbiera ani wiadomości, ani telefonów. Chodzi o to, że ja przez te miesiące robię totalnie wszystko dla niego, a on nie zrobił tak naprawdę dla mnie nic. Pisze, że nie chce mnie stracić, ale szanuje moją decyzję, jeśli chce odejść, bo on nic nie jest w stanie mi więcej zaoferować, ani w prawo, ani w lewo. Nie chce, żebym odeszła czy jak to nazwać, ale czasu też dla mnie nie ma, ciągle jakieś wymówki, że nie możemy się spotkać.

Jak chce szczerze porozmawiać to albo krąży dookoła, albo przestaje odpisywać, niejednoznacznie odpowiada na pytania, sam o moje życie nie pyta. 

Co ja mam z tym wszystkim zrobić? Jak odejdę, to powie, że go kolejna kobieta zawiodła, a jak próbuje przy nim być, to mnie tak naprawdę olewa, ignoruje. On się w ogóle o mnie nie stara jak mężczyzna o kobietę, nawet jak mu dałam ten komfort, że powiedziałam, że jeśli nie chce związku to ok, ale każda relacja ma swoje zasady, powiedział, że oczywiście a wszystko jest po staremu. Na jedną wiadomość odpowie, a na kilka kolejnych już nie - jak mu się podoba. Czuję się, jak totalnie nikt dla niego. Myślę, że on kocha dalej matkę swojego dziecka (która obecnie jest w związku), pielęgnuje tę miłość, wymieszaną z żalem i bezsilnością, a do czego ja jestem mu potrzebna? 

Nie wiem, pytałam, odpowiedzi nie dostałam.

Jak radzić sobie z zazdrością partnerki wobec kontaktu z matką mojego dziecka?

Dzień dobry, 

Mam poważny problem z partnerką. Zacznę od początku: 

Byłem w związku z kobietą, z którą mam syna, obecnie nie jesteśmy ze sobą już 2 lata, a jestem niepełna rok z ówczesną partnerką. Na jej pytanie, ,,czy jeśli była ex zaprosiłaby mnie na kawę, to czy bym przyjechał? " odpowiedziałem, że "nie". 

Teraz niedawno zbliżały się urodziny mojego syna i córki ówczesnej partnerki 6.12 i 7.12. 23 listopada moja mama zapytała się, czy pojadę z nią do mojego syna na urodziny, bo była tam zaledwie raz, czy dwa. Bez przemyślenia zgodziłem się, bo z mamą i dla syna urodziny. Nie rozmawiałem na temat urodzin z byłą partnerką ani nic. Byłem zajęty innymi sprawami i obowiązkami domowymi i wyleciało mi to kompletnie z głowy o porozmawianiu o tym z partnerką. Zaczęliśmy o tym rozmawiać tydzień przed urodzinami i już była zła o to, że zgodziłem się na prośbę swojej mamy, aby pojechać razem do mojego syna. Zapytałem, co mam zrobić, żeby było dobrze, nie urażając partnerki, w odpowiedzi usłyszałem, że mam wziąć syna w inny dzień, a nie jechać tam, więc się zgodziłem i to uczyniłem. 

Od tej pory cały czas ma myśli, że dla swojej byłej chciałem tam jechać, że dla niej się gole, że dla niej idę do fryzjera, żeby dobrze wyglądać, a relacje moje z byłą partnerką są wyłącznie związane z synem. Cały czas partnerka uważa, że jadąc tam na urodziny własnego dziecka, jest równoznaczne, z tym że chce wrócić do niej. Za każdym razem zapewniam ją, że kocham tylko ją i jest dla mnie najważniejsza na świecie. Nie przyjmuje to do wiadomości. Według mnie i mojej mamy nie stało się nic złego, a według niej jest to coś okropnego, że to dziwne. Podważa moje uczucia, myśli i słowa, które mowie do niej. Rozumiem, że jest urażona i zazdrosna, ale czy jej myśli nie są zbyt wygórowane? 

Zmieniłem dla niej swoje życie o 180 stopni, pomagam jej we wszystkich czynnościach dnia codziennego. 

Często mówiła, że jestem dobrym i kochanym człowiekiem, a gdy po prostu zapomniałem z nią na ten temat porozmawiać, wszystko przekreśla. Dalej mieszkamy razem, zgodziła się nawet na terapie dla par, ale tylko po to, aby udowodnić to, kto ma racje z myśleniem. Kiedy jej mówię prawdę, a ona nie potrafi jej zaakceptować. 

Bardzo proszę o pomoc, jak się zachować w takich sytuacjach. Pozdrawiam.

Relacje partnera z byłą żoną – kiedy pisanie oraz spotkania stają się problemem w związku?

Dzień dobry. Od prawie 3 lat jestem w związku z mężczyzną, który ma dziecko z poprzedniego małżeństwa. Młoda często u nas bywa, bardzo zależy mi zarówno na ich kontaktach, jak i moich z dziewczynką. Uważam, że się dogadujemy bardzo dobrze. Problemem dla mnie są relacje mojego partnera z ex. 

Od kilku lat kobieta ma nowego męża. Pomimo tego mój partner jeździ do niej na kawę, czy to w domu (sama mała mi o tym opowiada), czy do ex do pracy. Ukrywa przede mną to, że piszą do siebie na tematy niezwiązane z dzieckiem, choć wie, że jest to dla mnie drażliwy temat i nie raz prosiłam, żeby relacje z ex ograniczył tylko do tematów związanych z dzieckiem. Wielokrotnie już rozmawialiśmy na ten temat, prosiłam, twierdzi, że nic między nimi nie ma....ale nie potrafi zmienić tych relacji, a ja coraz bardziej czuje się niekomfortowo w tych relacjach.