Left ArrowWstecz

Asertywność czy unikanie odpowiedzialności? Konflikt z partnerką brata o obowiązki w domu

Mamy dom 2-lokalowy, ja mieszkam na piętrze, mój brat na dole. Oboje jesteśmy po rozwodzie, bezdzietni, nasi rodzice nie żyją. W naszych małżeństwach mieszkaliśmy gdzie indziej. Od pewnego czasu mój brat ma partnerkę, która z nim mieszka, problem polega na tym, że ona nie chce uczestniczyć w dbaniu o części wspólne nieruchomości, a jej wymówką jest, że ona chodziła do psychologa i nauczyła się asertywnie bronić, nie pozwolić się wykorzystywać i nie pozwoli sobie wpłynąć na poczucie winy. Gdy pytam ją, czy nie twierdzi, że sprzątanie klatki schodowej tylko przeze mnie, a ona też z niej korzysta lub zbieranie liści na podwórzu jest dla niej w porządku, ona zaczyna mówić szybciej i głośniej i wywiązuje się awantura, a mój brat mówi: dwie baby jesteście i nie potraficie się dogadać. Ja mam pytanie, jaki psycholog mógł ją nauczyć czegoś takiego (z całym szacunkiem dla wszystkich wykonujących ten zawód). Rada czekania, że ona coś zrobi też spaliła na panewce, po prawie 4 miesiącach wzięłam się i posprzątałam.

User Forum

Izydora

3 miesiące temu
Justyna Bejmert

Justyna Bejmert

Dzień dobry,

 

Sytuacja, którą Pani opisuje, jest rzeczywiście frustrująca i nie fair. Ma Pani pełne prawo oczekiwać, że osoby wspólnie korzystające z przestrzeni będą też wspólnie o nią dbać. To nie jest kwestia „babskich sprzeczek”, jak mówi brat, tylko zwykłej współodpowiedzialności.

 

Zachowanie partnerki brata nie ma nic wspólnego z dojrzałą asertywnością, a raczej z wygodnym unikiem i przerzucaniem obowiązków. Asertywność to umiejętność stawiania granic bez krzywdzenia innych, a nie uchylanie się od wspólnych obowiązków i unikanie odpowiedzialności.

 

Może warto porozmawiać z bratem spokojnie, bez obecności jego partnerki i jasno zaznaczyć, że to nie jest kwestia „kobiecej kłótni”, tylko konkretny problem praktyczny. Można też rozważyć spisanie prostych zasad współużytkowania przestrzeni wspólnej - jeśli nieformalna umowa nie działa, czasem forma pisemna ułatwia codzienność.

 

Serdecznie pozdrawiam,

Justyna Bejmert

Psycholog

3 miesiące temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Elżbieta Byzdra-Rafa

Elżbieta Byzdra-Rafa

Dzień dobry 🙂

Stawianie granic i dbanie o siebie, o swoje potrzeby jest świetnym narzędziem w relacjach. Ale z każdego narzędzia trzeba umieć korzystać.

Partnerka Pani brata chyba jeszcze nie opanowała w pełni tej umiejętności 🙂

Stawiamy granice na krańcach "naszej przestrzeni", aby nikt jej nie naruszał złym słowem, krzywdzącym zachowaniem, działaniem...

Żądanie sprzątania części wspólnej posesji nie narusza niczyjej przestrzeni osobistej. 

Pozostaje jeszcze pytanie, czy Pani brat razem z Panią dba o wspólną przestrzeń? Bo to on jest współwłaścicielem, a nie jego partnerka. Może Pani żądanie było kierowane do niewłaściwej osoby?

A może warto, abyście w trójkę usiedli i porozmawiali o tym?

Czy podzielić obowiązki sprzątania wspólnej przestrzeni na pół ( tak, jak macie współwłasność), czy na trzy (na tyle, ile jest osób użytkujących przestrzeń)...

Dopiero wtedy można stawiać i egzekwować granice 🙂

 

Elżbieta Byzdra -Rafa 

3 miesiące temu
Kamila Kłapińska-Mykhalchuk

Kamila Kłapińska-Mykhalchuk

Dzień dobry Pani Izydoro, 

 

prez wszystkim, chciałabym powiedzieć, że bardzo mi przykro, że znalazła się Pani w tak trudnej sytuacji. Rozumiem Pani frustrację i zmęczenie,bo gdy inni domownicy nie wykonują wspólnych obowiązków, to Pani staje w miejscu bycia "wykorzystaną" do dbania jako jedyna o wspólne przecież dobro. Nie wiem "jaki psycholog mógł tak powiedzieć"- z doświadczenia własnego i koleżanek z branży wiem, że to co zrobi Pacjent z tym co my mówimy - może być bardzo różne, niekoniecznie zgodne z naszym zamysłem. Nie znam Partnerki Brata, ale mogło być tak, że przeżywszy wiele trudnych sytuacji, wiele bólu i wykorzystań, nauczywszy się dbać o siebie i walczyć o swoje granice, ta Pani może robić to teraz nawet "na wyrost", tam gdzie granice nie muszą być postawione tak ostro i szczelnie. To bardzo częste zjawisko w psychologii- zanim nauczymy się balansować asertywność z agresją, nie być dla innych przykrymi ale też nie pozwolić "by inni wchodzili nam na głowę" - musi zwykle minąć wiele czasu i jest to naturalny proces integrowania przyswojonych treści. 

 

W psychoterapii w gabinecie mogłybyśmy pozastanawiać się nad Pani potrzebami i dynamiką konfliktu z Bratową. Ponieważ pisze Pani na forum, domyślam się, że oczekiwałaby Pani swego rodzaju porady. Nie znam dokładnie Państwa sytuacji, ale ze swojej strony mogę Pani zasygnalizować, aby dbała Pani o swoje granice również, tzn. nie robiła czegoś, poza swoimi wartościami i granicami np. myła korytarz tylko w Pani przypisane tygodnie mycia. Porozmawiałabym też z Bratem, dlaczego to "baby" mają się "dogadywać", skoro korytarz jest częścią wspólną, dobrze, żeby wszystkie płcie uczestniczyły w jego sprzątaniu. Nigdzie nie jest powiedziane, ze sprzątanie należy tylko do kobiet (i może to chce przekazać między wierszami Partnerka Brata?). Warto też pomyśleć o delegowaniu tego zadania komuś z zewnątrz- zapłaceniu wspólnie firmie sprzątającej, aby nikt z Państwa nie czuł się pokrzywdzony? 

Rozwiązań może być wiele, tak jak wspomniałam, jako psycholog i psychoterapeuta nie do mnie należy wybór tych rozwiązań dla Państwa. Przede wszystkim, zalecam  wiele życzliwości i do siebie i do Bratowej, ponieważ wiele konfliktów może być rozwiązane, jeśli postawimy się w "cudze buty" i użyjemy zwykłej ludzkiej życzliwości. 

 

Życzę Pani wiele cierpliwości, pomyślnie rozwiązanego problemu i dużo spokoju. Kamila Kłapińska-Mykhalchuk

3 miesiące temu
Justyna Orlik

Justyna Orlik

Cześć,

unikanie odpowiedzialności to nie przejaw dojrzałości, ale ucieczki. W tym wypadku ubranej w eleganckie słowa jak „asertywność” czy „granice”. W każdej relacji, nawet luźnej, odpowiedzialność nigdy nie spoczywa wyłącznie na jednej osobie. To nie jest również temat o tym, „kto bardziej lubi porządek”. Wspólnie korzystacie z Waszych dóbr i dla mnie jest oczywiste, że to wymaga wspólnej troski.
 

Asertywność nigdy nie dotyczy unikania obowiązków ani zakrzykiwania rozmówcy. Prawdziwa asertywność pozwala powiedzieć „nie” bez ranienia drugiej osoby, ale też przyjąć „tak”, czyli zaangażować się, jeśli coś dotyczy mnie bezpośrednio. Krzyczenie, przerywanie lub unikanie rozmowy nią nie jest. To raczej przemoc komunikacyjna, ubrana w modne zwroty.
 

Z Twojego opisu wynika, że partnerka brata po prostu nie chce się angażować, a Ty nie jesteś w stanie zmusić nikogo do współpracy. Nie zmienia to faktu, że masz pełne prawo powiedzieć: „Widzę, że nie chcesz robić porządków w przestrzeni wspólnej, więc umówmy się na inne rozwiązanie. ” Jedną z opcji jest zatrudnienie osoby do sprzątania i podzielenie się kosztami.
 

Każda relacja wymaga wzajemnego szacunku. Brat, bagatelizując Wasz konflikt i nazywając go „babskim problemem”, unika swojej odpowiedzialności. Łatwiej przerzucić ją na innych niż wziąć na siebie rolę mediatora i gospodarza domu.
 

Może będzie Ci łatwiej, jeśli porzucisz oczekiwania względem partnerki brata? Nie masz kontroli nad jej zachowaniem, ale możesz zorganizować swoją przestrzeń tak, żeby nie czuć się wykorzystywaną. 

Pozdrawiam,
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

3 miesiące temu
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli

Dzień dobry, 

z opisu wynika, że znalazła się Pani w bardzo obciążającej, frustrującej sytuacji, w której musi Pani mierzyć się nie tylko z nierównym podziałem obowiązków, ale też z poczuciem braku wsparcia i brakiem jasnych granic – zarówno ze strony partnerki brata, jak i jego samego.

W podejściu psychodynamicznym przyglądamy się temu, co dzieje się pod powierzchnią zachowań – jakie uczucia, konflikty wewnętrzne czy nieświadome mechanizmy mogą nimi kierować. W relacjach, które dotyczą wspólnej przestrzeni i rodziny, bardzo często dochodzą do głosu dawne wzorce – związane z podziałem ról, lojalnością, niejasnością granic.

Partnerka Pani brata, powołując się na „naukę asertywności” i odmawiając współodpowiedzialności za wspólną przestrzeń, może w rzeczywistości korzystać z mechanizmu obronnego racjonalizacji – tłumaczy swoje unikanie obowiązków hasłami, które mają brzmieć psychologicznie poprawnie, ale nie służą ani relacji, ani uczciwemu podziałowi. To często sposób obrony przed poczuciem winy, zobowiązania czy wchodzenia w relacje oparte na współzależności.

Warto też zauważyć, że brat, który „umywa ręce” i mówi: „dwie baby jesteście”, odcina się od roli mediatora i odpowiedzialności, a jego słowa mają wydźwięk deprecjonujący – to może przypominać Pani dawne doświadczenia, w których nie było przestrzeni na uznanie Pani granic czy emocji. Taka reakcja często wskazuje na unikanie konfliktu za wszelką cenę – nawet kosztem Pani komfortu psychicznego.

Z psychodynamicznej perspektywy ważne jest też to, że próba konfrontacji z brakiem współpracy kończy się awanturą – czyli silną emocjonalną reakcją, która może służyć unikaniu rzeczywistego kontaktu. Krzyk, mówienie głośno, nadawanie – to może być forma obrony przed lękiem przed zaangażowaniem, odpowiedzialnością, a także mechanizm przeniesienia napięcia na osobę „dostępną” – w tym przypadku na Panią.

To wszystko może wywoływać w Pani:

- poczucie osamotnienia w zadbaniu o dom i relację,

- złość, której nie ma Pani gdzie bezpiecznie wyrazić,

- poczucie winy lub bezradności, kiedy mimo wysiłku nic się nie zmienia.

To bardzo zrozumiałe uczucia. I warto je potraktować poważnie – nie jako coś, co należy „wytrzymać”, ale jako sygnał, że w relacji (czy raczej relacjach) przekroczone zostały Pani granice.

Co może Pani zrobić?

Zacząć od przywrócenia granic: nawet jeśli druga strona ich nie uznaje, ważne, by Pani mogła je postawić – nie tylko słownie, ale też przez konkretne działania (np. odmowa dalszego jednostronnego sprzątania, ustalenie pisemnych zasad korzystania z przestrzeni wspólnej).

Zadać sobie pytanie o własne miejsce w tej relacji rodzinnej: czy nie została Pani nieświadomie wciągnięta w rolę „tej, która ogarnia”, „tej, która załatwia”, podczas gdy inni mogą sobie pozwolić na unikanie i bierną postawę?

Rozważyć wsparcie terapeutyczne: jeśli te relacje są dla Pani emocjonalnie obciążające (co z opisu wynika), to rozmowa z psychoterapeutą może pomóc zrozumieć głębsze wzorce, które tu się uaktywniają, i dać przestrzeń na przepracowanie emocji, które być może narastają od dłuższego czasu.

Proszę pamiętać: sytuacja, w której systematycznie przekracza się czyjeś granice i nie bierze się odpowiedzialności za wspólne dobro, to nie „problem Pani reakcji” – to realny, trudny układ, który może sięgać głębiej niż tylko do kwestii sprzątania. I jeśli czuje Pani wyczerpanie – to naturalna reakcja na przeciążenie emocjonalne, nie „brak siły charakteru”.

 

Z serdecznością i szacunkiem,
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

3 miesiące temu
komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Rodzice odtrącają moją partnerkę, nie akceptują innych moich poglądów. Ja robię dla nich dużo, a oni nie słyszą, co mówię.
Mam ogromny problem, rodzice mają problem chyba z akceptacją moich innych poglądów. Rodzice nie chcą zaakceptować osoby, z którą jestem już 5 lat, w tym czasie sytuacja poprawiała się, relacja się rozwijała. Mieszkam z dala od rodziców w innym mieście. Od początku relacji z moją partnerką nie chcieli jej akceptować, szukali argumentów, brak pracy, brak własnego samochodu, brak wykształcenia. Przez te 5 lat dziewczyna ma własne auto, dobrą pracę i wykształciła się za swój budżet. Kilka razy dziewczyna słyszała co mówią na nią moi rodzice oraz co oboje sądzą, nie rozumiem tego, dlaczego tak ją traktują. Argumenty się skończyły i doszedł kolejny nowy - mówią, że moja dziewczyna odtrąca mnie od rodzinny, że to jej wina. Jest to dla mnie przykre, co mówią. Nie słuchają moich rozmów jak testem sam na sam z rodzicami. Doszło to tego, że każda moja decyzja lub wspólna, która jest zgoła inna niż rodziców, jest traktowana, że to jej pewnie wina, dochodzi do tego tworzenie historii, że pewnie kobieta mnie atakuje, bije i będzie chciała wyrzucić z domu. Nie wiem jak mam wszytko traktować, jest to straszne doświadczenie ,pomimo że przyjeżdżam do rodziców, rozmawiam z nimi, pomagam w trudniejszych pracach domowych, tak to wygląda.
Straciłam zaufanie do chłopaka, ponieważ oszukał mnie co do kontaktu i spotkań ze swoją byłą partnerką. Jak odbudować zaufanie?
Z chłopakiem jesteśmy razem ok. dwóch lat. Niestety ostatnio mieliśmy swój największy kryzys, kiedy to wyszło na jaw, że oszukiwał mnie przez pół roku co do kontaktu z byłą dziewczyną. Wcześniej mieliśmy rozmowy na temat jego kontaktu z ex, obiecał, że jeżeli ta podejmie z nim kontakt to da mi znać, żebym wiedziała co się dzieje, nic nie będzie ukrywał. Uwierzyłam mu, niestety po pół roku okazało się, że od tego czasu pisali ze sobą regularnie, umówili się również dwa razy na spotkanie - o żadnym z nich oczywiście nie wiedziałam. Po wyjściu na jaw, że ich kontakt jest na bieżąco podtrzymywany, poczułam się bardzo zraniona i w jakiś sposób zdradzona. Już wcześniej oszukał mnie co do osoby swojej byłej i kontaktu z nią. Po tym kłamstwie obiecał być szczerym, co niestety się nie udało. Postanowiłam dać mu ostatnią szansę, niestety zauważam, że mam ogromny problem z zaufaniem mu, triggeruje mnie, gdy wychodzi na spotkania sam beze mnie lub pisze z kimś na telefonie. Nie wiem jak możemy odbudować zaufanie, czy jest to w ogóle możliwe. Bardzo długo rozmawialiśmy na ten temat, starał się wytłumaczyć mi dlaczego tak robił, przyznał się że, kłamał i mnie przeprosił oraz że on o niej myśli wyłącznie jak o znajomej i do niczego nie doszło. Chciałabym w to uwierzyć, ale niestety na razie nie jestem w stanie. Czy terapia byłaby dobrym rozwiązaniem? Jak możemy naprawić zaufanie w naszej relacji?
Jak podjąć decyzję o przyszłości związku, gdy partnerka rezygnuje z planów na dziecko?

Dzień dobry, Jestem na rozdrożu. 

Związałem się przed 6 laty z kobietą, która ma dziecko, obecnie 10-letnią dziewczynkę. Jesteśmy taką trochę patchworkową rodziną. Ja mam 40 lat, partnerka 35. Mieszkamy razem, kochamy się. Mała ma kontakt z ojcem, mnie traktuje bardzo dobrze. Ponieważ partnerka pracuje w korporacji, gdzie bardzo dobrze zarabia, ale też i długo pracuje, to ja odbieram jej córkę ze szkoły, gotuję obiady, pomagam w lekcjach. Z biologicznym ojcem też nie ma problemu, jest on obecny w życiu dziewczynki, chociaż założył nową rodzinę i ma kolejne dzieci. 

Ja mam więcej czasu, bo wykonuję wolny zawód, ale też finansowo jestem niezależny. Jest jednak inny problem, bo zawsze marzyłem o rodzinie tzn. żonie i własnym dziecku i czuję, że zbliżam się nieuchronnie do momentu, gdy będę zmuszony podjąć trudną decyzję. Z partnerką ten temat był obecny od dawna. Na początkach naszej znajomości twierdziła, że bardzo chce mieć kolejne dziecko, bo sami byliśmy jedynakami i wiemy, że jak to było smutne. Chciała jednak chwilę poczekać, jak się nasza znajomość rozwinie, co dla mnie zrozumiałe. 

Ja zresztą też nie chciałbym tak od razu. Nasz związek jest bardzo dobry, kochamy się, okazujemy dużo czułości i wsparcia, jesteśmy pokrewnymi duszami. Już od dłuższego czasu rozmawiamy o przyszłości, budowie domu, wzięciu ślubu. Partnerka zaczęła jednak odwlekać temat dziecka i jestem mocno tym wszystkim podłamany. Na początku twierdziła, że chce skupić się na pracy, gdzie idzie jej bardzo dobrze, jest jeszcze młoda i szkoda jej zostawić to, co osiągnęła, więc dziecko jeszcze chwilę może poczekać. Przed Świętami Bożego Narodzenia przeprosiła mnie i wyznała mi jednak szczerze, że nie chce już mieć więcej dzieci. Długo jej to zajęło i po prostu doszła do momentu, w którym jest w 100% przekonana, że więcej dzieci nie chce mieć. Jestem tym załamany, coś we mnie pękło, czuję się oszukany. W Sylwestra mieliśmy wielką kłótnię, do dzisiaj mamy ciche dni. Zaczyna we mnie też dojrzewać myśl o zakończeniu tej znajomości, bo widzę siebie za 20 lat jako całkowicie samotnego starego faceta. Życie jest nieprzewidywalne, możemy się za kilka lat rozstać, rodzice odejdą, partnerka może umrzeć, cokolwiek się może zdarzyć, a ja zostanę jak palec, bez rodziny. 

Nie mam pojęcia jak to wszystko poukładać. Jeśli dojdzie do rozstania, co wydaje mi się dzisiaj nieuchronne, to jak małą do tego przygotować? Ta cała sytuacja mnie niszczy, nie mogę się skupić na niczym innym jak buszowaniu w internecie w poszukiwaniu odpowiedzi, przeglądam też ogłoszenia z mieszkaniami. Może jednak zostać i spróbować popracować na partnerką, aby zmieniła zdanie w tej kwestii, co wydaje mi się nierealne?

Byłem w relacji z pewną osobą. Byłem, ponieważ ta osoba się ode mnie odcięła, zerwała kontakt i naszą relację.
Dzień dobry. Mam taki (może) dziwny problem i pytanie, ale dla mnie jest on istotny. Z racji z tego, że nie mam kogo poprosić o pomoc w tej sprawie, proszę o to tutaj, Państwa. Byłem w relacji z pewną osobą. Byłem, ponieważ ta osoba się ode mnie odcięła, zerwała kontakt i naszą relację. Podejrzewam też, że się na mnie obraziła, dlatego się ze mną nie kontaktuje. Dlaczego dla mnie jest to takie ważne? Bo to dla mnie jest bardzo ważna osoba i zastanawiam się, czy ja również dla niej jestem ważny. Słuchałem w jednym filmiku psychologicznym w internecie, że pewne rzeczy mogą o tym świadczyć np.: obrażenie się i odcinanie się ode mnie; mówienie, że nie obchodzi ją, co ja mówię/czuję; mówienie, że nie chce mnie znać/widzieć oraz silne emocje w rozmowie/kłótniach, np. złość. To wszystko było w naszej relacji. Zdaję sobie sprawę, że jeśli jestem ważny tej osobie to w sposób negatywny niestety. Ale bądź co bądź może to są pomieszane uczucia i ta osoba czuje do mnie też coś pozytywnego? Ja również na tę osobę bardzo się złościłem, ale niezmiennie mi na tej osobie zależy, jest to dla mnie osoba b. ważna. Moje pytanie brzmi następująco: Czy powyższe opisane uczucia i zachowanie mogą świadczyć o uczuciu do mnie? Czy sobie zbyt wiele dodaję? Czy mogą też świadczyć o czymś zupełnie innym? Tylko np. o czym? Może po prostu o tym, że wkurzałem tę osobę swoją obecnością? Kiedy miałem tę relację z tą osobą, to byłem zdecydowanie przekonany, że tylko mnie zależy, ale gdy teraz przemyślałem to, co dostałem, naszły mnie wątpliwości. Bardzo dziękuję za ewentualne nakierowanie, pomoc.
Nie utrzymuję relacji. Czy to świadczy o narcyzmie?
Nie potrafię utrzymać długo żadnej relacji. Lata lecą, jeszcze nie ułożyłam życia, stoi wszystko w miejscu, czasem się załamuje. Czy to świadczy o narcyźmie? Gdy poznam jakiegoś mężczyznę z początku angażuje się bardzo. Jest pięknie do czasu. Po ok 2-3 miesiącach rozpada się to. W międzyczasie ja zachowuje się tak, gdzie ja próbuje jakby ustawiać tą osobę, wywołuję małe kłótnie, jakby " ostro" pokazuje tej osobie, jakie mam wymagania i co robi on źle. Jestem przywiązana do tej osoby, lecz po krótszym czasie nie mam chęci na przyszłość z nią. Myślę, że jest na świecie sporo osób i znajdę lepszą. Koniec końców kończę znajomość chcąc zrobić komuś " na złość", lecz po czasie bardzo tego żałuje, że zostaje sama, czuje samotność. Co ze mną jest nie tak? Zawsze mówię, że się zmienię, tego nie zrobię, lecz nie potrafie. Poznałam faceta wiem, że byśmy pasowali jak groszek z marchewką, ale boje się, że zrobię ten sam błąd. Nie wiem co robić.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!