Asertywność czy unikanie odpowiedzialności? Konflikt z partnerką brata o obowiązki w domu
Mamy dom 2-lokalowy, ja mieszkam na piętrze, mój brat na dole. Oboje jesteśmy po rozwodzie, bezdzietni, nasi rodzice nie żyją. W naszych małżeństwach mieszkaliśmy gdzie indziej. Od pewnego czasu mój brat ma partnerkę, która z nim mieszka, problem polega na tym, że ona nie chce uczestniczyć w dbaniu o części wspólne nieruchomości, a jej wymówką jest, że ona chodziła do psychologa i nauczyła się asertywnie bronić, nie pozwolić się wykorzystywać i nie pozwoli sobie wpłynąć na poczucie winy. Gdy pytam ją, czy nie twierdzi, że sprzątanie klatki schodowej tylko przeze mnie, a ona też z niej korzysta lub zbieranie liści na podwórzu jest dla niej w porządku, ona zaczyna mówić szybciej i głośniej i wywiązuje się awantura, a mój brat mówi: dwie baby jesteście i nie potraficie się dogadać. Ja mam pytanie, jaki psycholog mógł ją nauczyć czegoś takiego (z całym szacunkiem dla wszystkich wykonujących ten zawód). Rada czekania, że ona coś zrobi też spaliła na panewce, po prawie 4 miesiącach wzięłam się i posprzątałam.
Izydora

Justyna Bejmert
Dzień dobry,
Sytuacja, którą Pani opisuje, jest rzeczywiście frustrująca i nie fair. Ma Pani pełne prawo oczekiwać, że osoby wspólnie korzystające z przestrzeni będą też wspólnie o nią dbać. To nie jest kwestia „babskich sprzeczek”, jak mówi brat, tylko zwykłej współodpowiedzialności.
Zachowanie partnerki brata nie ma nic wspólnego z dojrzałą asertywnością, a raczej z wygodnym unikiem i przerzucaniem obowiązków. Asertywność to umiejętność stawiania granic bez krzywdzenia innych, a nie uchylanie się od wspólnych obowiązków i unikanie odpowiedzialności.
Może warto porozmawiać z bratem spokojnie, bez obecności jego partnerki i jasno zaznaczyć, że to nie jest kwestia „kobiecej kłótni”, tylko konkretny problem praktyczny. Można też rozważyć spisanie prostych zasad współużytkowania przestrzeni wspólnej - jeśli nieformalna umowa nie działa, czasem forma pisemna ułatwia codzienność.
Serdecznie pozdrawiam,
Justyna Bejmert
Psycholog

Elżbieta Byzdra-Rafa
Dzień dobry 🙂
Stawianie granic i dbanie o siebie, o swoje potrzeby jest świetnym narzędziem w relacjach. Ale z każdego narzędzia trzeba umieć korzystać.
Partnerka Pani brata chyba jeszcze nie opanowała w pełni tej umiejętności 🙂
Stawiamy granice na krańcach "naszej przestrzeni", aby nikt jej nie naruszał złym słowem, krzywdzącym zachowaniem, działaniem...
Żądanie sprzątania części wspólnej posesji nie narusza niczyjej przestrzeni osobistej.
Pozostaje jeszcze pytanie, czy Pani brat razem z Panią dba o wspólną przestrzeń? Bo to on jest współwłaścicielem, a nie jego partnerka. Może Pani żądanie było kierowane do niewłaściwej osoby?
A może warto, abyście w trójkę usiedli i porozmawiali o tym?
Czy podzielić obowiązki sprzątania wspólnej przestrzeni na pół ( tak, jak macie współwłasność), czy na trzy (na tyle, ile jest osób użytkujących przestrzeń)...
Dopiero wtedy można stawiać i egzekwować granice 🙂
Elżbieta Byzdra -Rafa

Kamila Kłapińska-Mykhalchuk
Dzień dobry Pani Izydoro,
prez wszystkim, chciałabym powiedzieć, że bardzo mi przykro, że znalazła się Pani w tak trudnej sytuacji. Rozumiem Pani frustrację i zmęczenie,bo gdy inni domownicy nie wykonują wspólnych obowiązków, to Pani staje w miejscu bycia "wykorzystaną" do dbania jako jedyna o wspólne przecież dobro. Nie wiem "jaki psycholog mógł tak powiedzieć"- z doświadczenia własnego i koleżanek z branży wiem, że to co zrobi Pacjent z tym co my mówimy - może być bardzo różne, niekoniecznie zgodne z naszym zamysłem. Nie znam Partnerki Brata, ale mogło być tak, że przeżywszy wiele trudnych sytuacji, wiele bólu i wykorzystań, nauczywszy się dbać o siebie i walczyć o swoje granice, ta Pani może robić to teraz nawet "na wyrost", tam gdzie granice nie muszą być postawione tak ostro i szczelnie. To bardzo częste zjawisko w psychologii- zanim nauczymy się balansować asertywność z agresją, nie być dla innych przykrymi ale też nie pozwolić "by inni wchodzili nam na głowę" - musi zwykle minąć wiele czasu i jest to naturalny proces integrowania przyswojonych treści.
W psychoterapii w gabinecie mogłybyśmy pozastanawiać się nad Pani potrzebami i dynamiką konfliktu z Bratową. Ponieważ pisze Pani na forum, domyślam się, że oczekiwałaby Pani swego rodzaju porady. Nie znam dokładnie Państwa sytuacji, ale ze swojej strony mogę Pani zasygnalizować, aby dbała Pani o swoje granice również, tzn. nie robiła czegoś, poza swoimi wartościami i granicami np. myła korytarz tylko w Pani przypisane tygodnie mycia. Porozmawiałabym też z Bratem, dlaczego to "baby" mają się "dogadywać", skoro korytarz jest częścią wspólną, dobrze, żeby wszystkie płcie uczestniczyły w jego sprzątaniu. Nigdzie nie jest powiedziane, ze sprzątanie należy tylko do kobiet (i może to chce przekazać między wierszami Partnerka Brata?). Warto też pomyśleć o delegowaniu tego zadania komuś z zewnątrz- zapłaceniu wspólnie firmie sprzątającej, aby nikt z Państwa nie czuł się pokrzywdzony?
Rozwiązań może być wiele, tak jak wspomniałam, jako psycholog i psychoterapeuta nie do mnie należy wybór tych rozwiązań dla Państwa. Przede wszystkim, zalecam wiele życzliwości i do siebie i do Bratowej, ponieważ wiele konfliktów może być rozwiązane, jeśli postawimy się w "cudze buty" i użyjemy zwykłej ludzkiej życzliwości.
Życzę Pani wiele cierpliwości, pomyślnie rozwiązanego problemu i dużo spokoju. Kamila Kłapińska-Mykhalchuk

Justyna Orlik
Cześć,
unikanie odpowiedzialności to nie przejaw dojrzałości, ale ucieczki. W tym wypadku ubranej w eleganckie słowa jak „asertywność” czy „granice”. W każdej relacji, nawet luźnej, odpowiedzialność nigdy nie spoczywa wyłącznie na jednej osobie. To nie jest również temat o tym, „kto bardziej lubi porządek”. Wspólnie korzystacie z Waszych dóbr i dla mnie jest oczywiste, że to wymaga wspólnej troski.
Asertywność nigdy nie dotyczy unikania obowiązków ani zakrzykiwania rozmówcy. Prawdziwa asertywność pozwala powiedzieć „nie” bez ranienia drugiej osoby, ale też przyjąć „tak”, czyli zaangażować się, jeśli coś dotyczy mnie bezpośrednio. Krzyczenie, przerywanie lub unikanie rozmowy nią nie jest. To raczej przemoc komunikacyjna, ubrana w modne zwroty.
Z Twojego opisu wynika, że partnerka brata po prostu nie chce się angażować, a Ty nie jesteś w stanie zmusić nikogo do współpracy. Nie zmienia to faktu, że masz pełne prawo powiedzieć: „Widzę, że nie chcesz robić porządków w przestrzeni wspólnej, więc umówmy się na inne rozwiązanie. ” Jedną z opcji jest zatrudnienie osoby do sprzątania i podzielenie się kosztami.
Każda relacja wymaga wzajemnego szacunku. Brat, bagatelizując Wasz konflikt i nazywając go „babskim problemem”, unika swojej odpowiedzialności. Łatwiej przerzucić ją na innych niż wziąć na siebie rolę mediatora i gospodarza domu.
Może będzie Ci łatwiej, jeśli porzucisz oczekiwania względem partnerki brata? Nie masz kontroli nad jej zachowaniem, ale możesz zorganizować swoją przestrzeń tak, żeby nie czuć się wykorzystywaną.
Pozdrawiam,
Justyna Orlik, psychoterapeutka Gestalt

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
z opisu wynika, że znalazła się Pani w bardzo obciążającej, frustrującej sytuacji, w której musi Pani mierzyć się nie tylko z nierównym podziałem obowiązków, ale też z poczuciem braku wsparcia i brakiem jasnych granic – zarówno ze strony partnerki brata, jak i jego samego.
W podejściu psychodynamicznym przyglądamy się temu, co dzieje się pod powierzchnią zachowań – jakie uczucia, konflikty wewnętrzne czy nieświadome mechanizmy mogą nimi kierować. W relacjach, które dotyczą wspólnej przestrzeni i rodziny, bardzo często dochodzą do głosu dawne wzorce – związane z podziałem ról, lojalnością, niejasnością granic.
Partnerka Pani brata, powołując się na „naukę asertywności” i odmawiając współodpowiedzialności za wspólną przestrzeń, może w rzeczywistości korzystać z mechanizmu obronnego racjonalizacji – tłumaczy swoje unikanie obowiązków hasłami, które mają brzmieć psychologicznie poprawnie, ale nie służą ani relacji, ani uczciwemu podziałowi. To często sposób obrony przed poczuciem winy, zobowiązania czy wchodzenia w relacje oparte na współzależności.
Warto też zauważyć, że brat, który „umywa ręce” i mówi: „dwie baby jesteście”, odcina się od roli mediatora i odpowiedzialności, a jego słowa mają wydźwięk deprecjonujący – to może przypominać Pani dawne doświadczenia, w których nie było przestrzeni na uznanie Pani granic czy emocji. Taka reakcja często wskazuje na unikanie konfliktu za wszelką cenę – nawet kosztem Pani komfortu psychicznego.
Z psychodynamicznej perspektywy ważne jest też to, że próba konfrontacji z brakiem współpracy kończy się awanturą – czyli silną emocjonalną reakcją, która może służyć unikaniu rzeczywistego kontaktu. Krzyk, mówienie głośno, nadawanie – to może być forma obrony przed lękiem przed zaangażowaniem, odpowiedzialnością, a także mechanizm przeniesienia napięcia na osobę „dostępną” – w tym przypadku na Panią.
To wszystko może wywoływać w Pani:
- poczucie osamotnienia w zadbaniu o dom i relację,
- złość, której nie ma Pani gdzie bezpiecznie wyrazić,
- poczucie winy lub bezradności, kiedy mimo wysiłku nic się nie zmienia.
To bardzo zrozumiałe uczucia. I warto je potraktować poważnie – nie jako coś, co należy „wytrzymać”, ale jako sygnał, że w relacji (czy raczej relacjach) przekroczone zostały Pani granice.
Co może Pani zrobić?
Zacząć od przywrócenia granic: nawet jeśli druga strona ich nie uznaje, ważne, by Pani mogła je postawić – nie tylko słownie, ale też przez konkretne działania (np. odmowa dalszego jednostronnego sprzątania, ustalenie pisemnych zasad korzystania z przestrzeni wspólnej).
Zadać sobie pytanie o własne miejsce w tej relacji rodzinnej: czy nie została Pani nieświadomie wciągnięta w rolę „tej, która ogarnia”, „tej, która załatwia”, podczas gdy inni mogą sobie pozwolić na unikanie i bierną postawę?
Rozważyć wsparcie terapeutyczne: jeśli te relacje są dla Pani emocjonalnie obciążające (co z opisu wynika), to rozmowa z psychoterapeutą może pomóc zrozumieć głębsze wzorce, które tu się uaktywniają, i dać przestrzeń na przepracowanie emocji, które być może narastają od dłuższego czasu.
Proszę pamiętać: sytuacja, w której systematycznie przekracza się czyjeś granice i nie bierze się odpowiedzialności za wspólne dobro, to nie „problem Pani reakcji” – to realny, trudny układ, który może sięgać głębiej niż tylko do kwestii sprzątania. I jeśli czuje Pani wyczerpanie – to naturalna reakcja na przeciążenie emocjonalne, nie „brak siły charakteru”.
Z serdecznością i szacunkiem,
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Dzień dobry, Jestem w związku z moją żoną od prawie 9 lat, a w małżeństwie prawie 7. Wiedliśmy szczęśliwe życie (przynajmniej tak mi się wydawało), mamy dwie super córeczki (4 i 6 lat), dobrą pracę, duże mieszkanie, wakacje 1-2 razy w roku. Mieszkamy w Warszawie z dala od rodziny i jesteśmy z dziećmi sami sobie, na co dzień nie mamy wsparcia rodziny, ponieważ mieszkają za daleko. Z tego też powodu nie mamy czasu na wspólne wyjścia sami na randkę. W trakcie małżeństwa mieliśmy 2-3 sytuacje, w których nie wsparłem żony wcale albo na tyle ile ona by oczekiwała i był to sytuacje dla niej dynamiczne i stresowe, m.in. konflikt pomiędzy moją mamą a żoną, konflikt z moją teściową, czy problem w pracy (od 2 lat pracujemy w jednej dużej firmie razem) związany z moim znajomym z działu. Rozmawialiśmy o tym na bieżąco, jednak w tychże sytuacjach nie podejmowałem żadnych stanowczych działań, co żona mi wypominała (czytałem inne fora, artykuły i nie wiem, czy to ze jestem synem alkoholika, może mieć na mnie wpływ w dorosłym życiu, że unikam sytuacji konfliktowych i stawiania im czoła). W ciągu 1,5 roku spaliśmy ze sobą 6 razy (ostatni raz w lutym br.), żona czasem się przytulała, jednak częściej ja to inicjowałem - nawet jak kładliśmy się spać to ja przytulałem, a nie żona. Poza tym żyliśmy normalnie - wyjścia na zakupy, do restauracji, do znajomych - no normalne życie bez kłótni szczęśliwej rodziny - pocałunki na przywitanie i na dobranoc. Ostatnio dowiedzieliśmy się, ze nasi bliscy znajomi biorą rozwód. Od tamtej pory tak zaczęliśmy żartować coś o tym rozwodzie, jednak jak już powiedziałem żonie, że to mnie nie bawi, to twierdzi, że ja zacząłem. Dodatkowo, przy rozmowach opowiadała mi, jakby ona się zachowała przy rozwodzie w sprawach dot. dzieci etc. i że miałbym więcej czasu dla siebie. No jakoś ten temat przycichł, natomiast rozmów o rozwodzie było takich ostatnio często (bardziej takich wstawek między słowami, niż rozmów). Ponadto, obecnie staramy się o przeniesienie kredytu, żeby spłacić go szybciej i kupić następnie działkę pod dom - żona to zainicjowała, jeszcze kilka dni temu oglądała projekty domów, bo już była taka podekscytowana. W ciągu ostatnich 2 tyg. zauważyłem dziwne zachowanie żony - odpowiadała mi zdawkowo, jak ją chciałem pocałować na przywitanie, to nastawiała policzek, ale w ogóle unikała takiej sytuacji. Zapytałem jej, czy stresuje się czyms - to wtedy wybuchła, ze poznała mnie, jak byłem innym człowiekiem, że więcej czytałem, byłem aktywny, decyzyjny, a teraz wszystko zrzuciłem na nią i polegam na tym, co ona powie. Wróciła w tej rozmowie do starych sytuacji z przeszłości, w której nie miała mojego wsparcia, stwierdziła, że jak mnie obecnie widzi, to nie czuje do mnie żadnych pozytywnych emocji, a jak ją przytulałem od pewnego czasu, to mówiła, że czuła się jakby przeciwne siły się odpychały. Stwierdziła, że nigdy nie stałem po jej stronie w sytuacjach konfliktowych u niej, a nawet, że obecnie nie przyjęłaby moich oświadczyn, gdyby to miało miejsce teraz, i że może za wcześnie wzięła ślub, bo "tak fajnie jest mieć rodzinę" a ona jest rodzinną osobą. - w ogóle nasilenie tego jej zachowania zaczęło się dzień po tym, jak wróciła z wyjścia na miasto z koleżanką z pracy - generalnie to ostatnio była na takim wyjściu pewnie z rok temu. Powiedziała, że mnie nie zdradziła i nie planuje, ale nie wie, czy nawet jak się zmienię, to ona znowu się we mnie zakocha... Wczoraj rozmawialiśmy ponownie, zrozumiałem swoje przeszłe zachowania, przyznałem jej racje i powiedziałem, że stanę na głowie, żeby było dobrze, bo nie wyobrażam sobie, żeby nie być z nią, ponieważ bardzo ją kocham i nie wyobrażam sobie życia osobno i bez dzieci w domu. Stwierdziła, ze tu chodzi o to, że nie dostała ode mnie poczucia bezpieczeństwa i opieki i że ona żyje teraz w przekonaniu, że nie umiem jej tego dać, nie że nie chcę jej tego dać tylko, że po prostu nie potrafię i że może ona musi teraz głęboki żal w sobie przepracować, ale póki co kosztuje ją to za dużo nerwów i nie wie, jak to naprawić, bo dopóki znowu nie będzie w takiej sytuacji, to się nie dowie czy w końcu ją wesprę. Powiedziała, że póki co chce mieć spokój i żebym nie wymagał od niej niczego, bo ją to kosztuje za dużo nerwów i nie chce, by jej reakcja odbijała się na dzieciach. Na koniec powiedziała, że ta cała sytuacja ją denerwuje i żebym pracował nad swoimi problemami, a ona musi sama przepracować swój. W chwili obecnej od dwóch dni śpię w salonie, a żona w sypialni. Rozmawiamy normalnie, ale póki co nie tak intensywnie, jak dotychczas. Szczerze muszę powiedzieć, że jest to dla mnie najgorszy koszmar, jaki mógłby się wydarzyć. Wydawało mi się, że tworzymy super rodzinę...
Witam. Około od roku czasu już nie jestem z byłym partnerem, jednak ze względu na dziecko oraz inne wiążące nas sprawy (kredyty), musimy mieć jakikolwiek kontakt. Kontakt jest rzadki. Rozwód był z winy obu stron. Czasem da się dogadać z byłym partnerem na spokojnie, a czasem czuję się atakowana. Pisze rzeczy typu, że ja mam się ogarnąć, że jestem nienormalna, że był moim sponsorem, wypomina mi rzeczy, które kupił, lub remont mieszkania, który zrobił, kiedy byliśmy razem. Dodam, że sama pracowałam, poza czasem w części ciąży i po ciąży.
Czuję się atakowana, czuję, że nie szanuje mnie jako człowieka, jako matkę jego dziecka, które wychowuje właściwie samodzielnie. Pozwala swojej aktualnej partnerce obrażać mnie i oskarżać na przykład o buntowanie syna przeciwko ojcu, a to wszystko zdarzyło się nawet na oczach mojego syna. Czuję się umniejszana jak podczas naszego związku, gdzie zawsze jego zdaniem miałam lekką pracę, a on ciężką. Nieważne czy to była praca za biurkiem, czy fizyczna, moja praca zawsze była łatwiejsza. Dodam, że w tamtym roku groził mi też przez kilka miesięcy wyjawieniem prywatnych naszych spraw mojej najbliższej rodzinie. Czułam się wtedy zastraszona. Mam taki problem, że gdy dochodzi do sytuacji, kiedy czuję się atakowana, bardzo emocjonalnie reaguje, zanoszę się płaczem, analizuje jego słowa, biorę je strasznie do siebie. Sytuacja taka zabiera mi od godziny do kilku następnych godzin z dnia, w którym się to wydarzyło. Zamraża mnie tak, że nie mogę nic zrobić. Szukam w sobie problemu i tłumaczę, że jestem wrażliwa i emocjonalna oraz że potrzebuje czasu, żeby zacząć to olewać. Dopiero wczoraj pomyślałam, czy czasem to nie podchodzi pod przemoc psychiczną. Męczą mnie takie sytuacje, a najgorsze, że nigdy nie wiem, kiedy to nadejdzie. Mam 7-letniego syna z diagnozą autyzmu. Muszę być dla niego w pełni zdrowa psychicznie, aby móc go wspierać na co dzień. A takie sytuacje z moim byłym partnerem zabierają mi bardzo dużo energii i podejrzewam, że zdrowia też. Nie wiem, co mam robić w takiej sytuacji. Marzę o tym, żebym nie musiała się z nim wgl kontaktować, ale to niemożliwe.
Jak sobie poradzić z takim problemem?
Jestem od kilku lat samotną singielką. Mam 26 lat, ciężko mi znaleźć niestety partnera w tych czasach.
Chcę założyć już rodzinę, być mamą, ale nie mogę się ciągle tego doczekać. Zmagam się z takim problemem, że jeżeli dowiem się, że ktoś z rodziny czy nawet znajoma osoba, jest w ciąży wpadam, że tak powiem w szał, dopada mnie zazdrość.
Ok rok temu, gdy dowiedziałam się, że siostra będzie miała dziecko, płakałam po tej informacji z zazdrości chyba z 2 godziny, byłam wręcz zła, nie mogłam się wtedy opanować.
Tak jest za każdym razem, a mi się ciągle nie udaje, a lata mi uciekają. Jak sobie z tym poradzić.
Nie mogę zrozumieć podejścia męża do danych spraw, mówię mu wielokrotnie, ze nie słucha mnie, co mam do powiedzenia o moich smutkach obawach zmartwieniach i potrzebach, za każdym razem jak do niego mówię, to na mnie nie patrzy a gra w telefonie czy coś przegląda sądząc ze słucha, dla mnie to taki brak szacunku lekceważenie. Potrafi mówić pisać, ze tęskni ze ma na mnie ochotę, co do czego, kiedy wróci ze mną z pracy jest zupełnie inaczej nie ma chęci powiedzieć czułego słowa dać gestu objąć wtulić co mówi za każdym razem ze uwielbia sie do mnie przytulać. Nie mogę zadać prostego pytania np,, a dlaczego nie zaczepiasz mnie nie tulisz nie mówisz ciepłych czułych slow,, mąż od razu popada w złość jak on to mówi cyt,, przy tobie człowiek boi sie spać oddychać nie odpocznie, nie dasz chwili dla siebie najlepiej jakbym ru..al cie pół dnia. Robi mi sie przykro bo nie chce rozumieć moich potrzeb jak kazde dni jestem sama tęsknie brakuje mi sexu czułości bliskości Niby uważa ze mnie rozumie ale niestety nie, sadzi ze ja jego nie rozumiem. Jak mam rozumieć skoro nie chce sie ze mna komunikować logicznie rozmawiać??? Owszem sa tematy zazwyczaj sexu ponieważ maz bardzo mnie podnieca a sex z nim jest poorostu magiczny i tłumaczę ze czuje się kochana przez niego porządana sexy czuje ze mnje kocha pragnie. Mąż ostatnio wydaje mi sie albo ma kłopoty w pracy albo cos dzieje sie z nim nie chce powiedzieć uwaza ze wszytko ok. Mamy wspólną zaufana koleżankę tylko ja mam jej moge sie wyglądać nikomu nic nie powie. Mąż byl zły ze rozmawiałam z nią na nasze tematy jak intymne tak prywatne ale nie zrozumiał ze poprostu chciałam sie wygadac porady. Przyjechał po mnie do koleżanki pocałował w drodze do domu opowiadam o swej frustracji jak jestem smutna zniesmaczona kiedy nie mówi do mnie czulo nie zaczepia nie tuli itp. Oczywiście usłyszałam że ku..aaa wiecznie pierd... sz o tym samym ja mam dosyć. Wkurw...s mnie ta sytuacja. Kiedy wróciliśmy do domu około 2 godz cos grzebał na telefonie grał itp nawet mnie nie chciał przytulić. Potrafi mówić podchodz do mnie kiedy chcesz zaczepiaj , niestety kiedy to robię odpycha mnie Potrafi powiedzieć cyt.. ,, nie wytrzymasz do wieczora,??? Robi mi sie przykro kiedy on chce ja nie odmawiam. Poszliśmy kompac sie razem sie zawsze kompiemy byl nie miły wręcz chamski. Wszystko było mily sex czule słowa Maz nad ranem teksty ze zachowywał sie tak bo byl na mnie zły zmęczony pogoda ciśnienie praca ale żeby az tak by odepchnac żonę oziębło nie przytulić sie pomimo zlego samopoczucia??? Nic z tego nje rozumiem. Uwaza ze uwielbia sie tulić sex ze mna ze bedac w pracy strasznie za mna tęskni nie doczeka sie kiedy ujrzysz przytuli co do czego całkiem jest inaczej. Uważa ze tylko ja żadna inna ze kocha tylko mnie lecz jego zachowania mówią co innego. Odrazu mówię terapię małżeńskie czy psycholo itp odpada Potrafi mi powiedzieć ze z nim wszystko ok ze ja jestem chora psychicznie powinnam sie leczyć lub ze jestem kretynka toksyczna..nie mam siły co myśleć na ten temat???. Uwaza ze ja nim manipuluje - tak chcąc ciepła dotyku pieszczot upominam sie maz uwaza to za manipulacje ..sądząc ze taki jest z powodu przesilenia pogody....uważam ze maz w cos gra nie fair mimo iz zaprzecza ...może ma kogoś choc zawsze razem wracamy z jego pracy do domu nie wychodzi nigdzie. Opadam z.sil