Left ArrowWstecz

Mam 21 lat, dwukrotnie chorowałem na nowotwór. Kompletnie mnie to zniszczyło psychicznie.

Mam 21 lat, dwukrotnie chorowałem na nowotwór. Kompletnie mnie to zniszczyło psychicznie. Jestem w kropce. Nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic nie sprawia mi radości. Mam dobrą pracę i dobre wyniki na uczelni, ale nie sprawia mi to radości. Bardzo pragnę bliskości drugiej osoby, lecz nigdy jej nie zaznałem. Nigdy nie miałem dziewczyny i nie widzę szans na zmianę tego stanu w przyszłości. Czuję się przez to bezwartościowy, niegodny bycia kochanym. Nie chcę dłużej żyć w samotności, ale nie jestem w stanie zainteresować sobą drugiej osoby. Codziennie żałuję, że nie umarłem na te nowotwory. Oszczędziłoby mi to tego całego cierpienia i samotności. Proszę o jakąkolwiek poradę.
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, 

w Pana wiadomości widać ogrom Pana cierpienia - fizycznego i psychicznego. Fakt rozpoznania poważnej choroby jest zawsze ogromnie stresującym doświadczeniem, często pozostawiającym ogromne uszczerbki na zdrowiu psychicznym - to przecież potworny lęk przeciągający się w czasie, bezsilność, bezradność, smutek, zlosc, poczucie krzywdy czy niesprawiedliwości. Pan przeżył poważna choroba dwukrotnie. To wielki kaliber trudnych przeżyć. Trudno się dziwić, ze nie czuje Pan radości. Potrzeba posiadania kogoś bliskiego jest również zupełnie naturalna potrzeba, której realizacje być może musiał Pan odkładać w czasie kiedy Pan chorował, a teraz czuje się Pan bardzo samotny. Wszystko razem tworzy pokaźny bagaż, w związku z czym myśle, ze powinien Pan skorzystać z profesjonalnej pomocy psychoterapeuty czy psychoonkologa. Taki specjalista pomoże uporać się z trudnymi uczuciami związanymi z choroba, wesprze w pracy nad zwiększaniem poczucia własnej wartości i pomoże w pracy nad tym, co może Pan zrobić aby moc budować bliskie satysfakcjonujące relacje. Pozdrawiam Magdalena Bilinska-Zakrzewicz 

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Czy to są początki depresji, jak czuje smutek i żal?
Hej mam pytanie, czy to są początki depresji, jak czuje smutek i żal. Czuję taki ciężar na sercu i wrażenie, że spadam w dół. I pytanie, czy to, co napisze widać to gdzieś na grupie, bo mam problem. A nie mogę teraz iść do psychiatry, bo jestem za granicą.
Mój narzeczony potrzebuje zostać sam. Czy to depresja? Jak sobie z tym radzić?
Spotkał mnie bardzo trudny czas. Mój narzeczony nagle stwierdził, że potrzebuje zostać sam, skupić się na sobie, na swoim rozwoju. Powiedział, że czuje się pusty w środku. Wygląda jakby nie było w nim emocji. Zostawił mnie samą z dzieckiem. Zawsze był kochającym ojcem i wspaniałym partnerem, ale ostatnio po prostu go nie poznaję. Jakby był całkiem obcy. Jego oczy są puste. Mówi, że nadal kocha mnie i syna, ale chce być sam, jednocześnie nie chce znikać i chce się z nami spotykać. Dla mnie to nie jest normalne zachowanie. Nawet nie spróbował w żaden sposób jakoś ratować naszej rodziny, mimo iż mówiłam mu, że jeśli czuje się źle, pójdę na wiele kompromisów, bo chce, żeby był szczesliwy i żeby z nas nie rezygnował. Bardzo mi z tym źle. Nie wiem, co się z nim dzieje. Czy to depresja? Byliśmy ze sobą 8 lat, a on odszedł tak nagle, bez prób ratowania tego, jedynie mówiąc, że czuje, że nie nadaje się do takiego życia i że jedynie czego chce, to być sam. Zniszczyło mi to życie, a serce rozpadło się na miliony kawałków. Po prostu tego nie rozumiem 😔 Dodam, że narzeczony w tym roku stracił mamę i prawie tatę, więc nie był to dla niego emocjonalnie łatwy rok. A nagle czuję się jakby po prostu przestał mnie kochać.
Nauczyłam się szukania pomocy przez użalanie się. Nie umiem z tego wyjść.
Dzień dobry, Chciałbym prosić o radę, ponieważ od dziecka mam problem z użalaniem się nam swoim życiem, bo tak właśnie nauczyłam się radzić z problemami (mam teraz 28 lat). Czuję, że tylko to daje mi ulgę. W szczególności, kiedy ktoś dostrzega mój ból i stara się mi pomóc. Wiem, że to w niczym nie pomaga, a wręcz przeciwnie pogarsza mój stan psychiczny i samoocenę. W momencie, gdy chciałam zmienić pracę, ponieważ obecna mi nie odpowiadała. Z dniem, kiedy odeszłam z pracy, pogrążyłam się w depresji, która trwała pół roku. Zaczęłam powoli stawać na nogi, kiedy znalazłam nową pracę ( bardzo podobną do tej, z której się zwolniłam, ponieważ nie czułam się na siłach uczyć się nowych rzeczy). Użalanie się nad sobą weszło mi w krew tak bardzo, że nie potrafię się od tego uwolnić. Chciałbym nauczyć się motywować nie tylko na chwilę, ale tak by doprowadzić do końca postawione cele i już nigdy więcej nie popaść w depresję. Z góry bardzo dziękuję za udzielenie mi odpowiedzi.
Nie potrafię dobrze funkcjonować po epizodzie depresyjnym w przeszłości. Chcę tylko odpocząć.
Kiedyś miałam epizod depresyjny chyba jeśli tak mogę to nazwać no miałam myśli samobójcze( prawdopodobnie spowodowane kłótniami z mamą, niska samooceną, szkołą) i w głowie czasem nawet powtarzała mi się mantra (zabij się,zabij się, zabij się),płakałam po nocach , miałam bezsenność, ale nic z tym nie zrobiłam- minęło od tego czasu z 3 lata i myśli zniknęły, bo sobie wmówiłam, że muszę żyć dla psa i rodziny, ale pewnie też dlatego, że przestałam się głodzić okresowo (napad kompulsywnego objadania, ból brzucha, poczucie winy,wstyd, karanie się treningami,głodówka i znowu to samo), dodam jeszcze, że miałam wtedy bezsenność. Teraz mogę spać, tylko mi się trochę trudniej zasypia, ale śpię dobrze, czasem potrafię zasnąć na 3-4 h i się wybudzić po 2/3, gdy się stresuję, ale to bardzo rzadko , miałam tak, gdy zaczynałam pracę i bałam się, że zaśpię,teraz tylko trudno mi się zasypia. Nie wiem co robić ze swoim życiem i po co żyć, zaczęłam studia i pracę, bo tak powinnam zrobić, ale chciałabym odpocząć i nie mogę . Mam dobre dni, nawet potrafię się dobrze czuć, np. na treningu ( trenuję sztuki walki) ale poza tym nic mi się nie chce, czuję, że ten "epizod" odebrał mi coś , czas gdzie mogłam odnaleźć swoją drogę i coś robić, ale chyba błądzę. Wiem, że wchodzę teraz w dorosłość i to pewnie dlatego się tak czuję, i nie wiem czemu powracam myślami do tamtego okresu, albo bardziej nawet przed tym okresem, czyli wtedy gdy miałam więcej dyscypliny. Od tego momentu nie mam chcęci do rysowania , co prawda moją drugą pasją, którą są sztuki walki to mam chęć, żeby chodzić na treningi ( przez to, że jestem chwalona przez trenera, on we mnie wierzy, ale też mu daję pieniądze, więc się aż tak do tego nie przywiązuję) nie potrafię sobie odpuścić treningów, przez 7 lat odpuszczałam sobie je tylko wtedy, gdy byłam chora i mama mnie w domu zatrzymywała, żeby kogoś nie zarazić, ale w domu nie mam aż takiej chęci , tylko dyscyplinę. Też nie mam chęci spotykać się ze znajomymi, ale to chyba zawsze taka byłam , moja mama mówi mi czasem w żartach, że jestem aspołeczna, nigdy się nie angażuje za bardzo w społeczności( chociaż można powiedzieć, że jak chodzę na treningi to niby w jakiejś jestem), ale nie czuję, że gdzieś kiedyś należałam. Nie wiem co o tym myśleć i czy jest ze mną coś nie tak ? Przepraszam za ewentualne kłopoty w zrozumieniu mnie ( sama siebie nie rozumiem jestem dziwna- tak też inni uważają).
Odszedłem od dziewczyny i nie mogę sobie poradzić.
Witam Państwa. Odszedłem od dziewczyny i nie mogę sobie poradzić. Ciągle mam ją w głowie, ale nie wrócę. Najgorsze są sny. Było pięknie, ale zbyt wiele razy mnie oszukała. To już trwa pół roku, a ja jestem w rozsypce. Biegam, brałem leki antydepresyjne, medytuje i ciągle to samo. Pozdrawiam.
Mama nadużywa alkoholu, a siostra jest w niebezpiecznej dla siebie sytuacji. Nie mam już siły wszystkich ratować.
Witam! Mam problem z mamą, która nadużywa od paru lat alkoholu ,mimo wielokrotnie zwracanej uwagi (przez swoje córki oraz siostrę) nie widzi w tym nic złego ,w konsekwencji nie chce się leczyć. Mam też chorą psychicznie siostrę (zespół Aspergera ,schizofrenia), która leczy się u psychiatry i bardzo się o nią martwię, boję sie, że przez to co dzieje się w domu, znowu targnie na swoje życie(jedna próba samobójcza).Jestem tym załamana i nie mam już siły walczyć z mamą i jej nałogiem.Ciągle płacze ,mam coraz częściej kryzysy psychiczne.Za każde rady będę bardzo wdzięczna.
Witam. Od jakiegoś czasu zauważyłam u siebie problem z emocjami. I bardzo często reaguje płaczem. Ostatnio odbyłam w pracy rozmowę z przełożonym, bardzo się stresowałam i przy trudnych pytaniach chciało mi się płakać, a z rozmowy wyszłam cała spocona. To tego towarzyszą mi migreny.. Które najbardziej nasilają się w czasie okresu. Mam też problem z przytyciem, moja waga jest chwiejna.. Chciałabym zabrać się za siebie, mieć w kimś wsparcie.
Choruję na chorobę afektywną dwubiegunową. 2 miesiące temu przeszłam covid i ciężkie powikłania.
Witam, choruję na chorobę afektywną dwubiegunową. 2 miesiące temu przeszłam covid i ciężkie powikłania m.in. obturacyjne zapalenie płuc, dróg moczowych, problemy z sercem. Od ponad miesiąca zmagam się z helikobakterem. Jedno leczenie nie pomogło. Miałam gastroskopię, wyszedł silny stan zapalny żołądka z dwoma zmianami, z których lekarz pobrał wycinki na badania histopatologiczne. Czuję się ciągle zmęczona, osłabiona, jestem nerwowa, mam w sobie dużo napięcia, życie mnie nie cieszy tak jak kiedyś. Nasilił się lęk. Czy to depresja, czy normalna reakcja organizmu w takiej sytuacji? Oprócz tego mam dużo innych problemów z byłym mężem np. Mój psychiatra mówi, że to normalny stan i nie chce mi nic zmienić w lekach.
Czy potrzebuję psychiatry?Jak rozpoznać potrzebę leczenia? Podejrzenie borderline i ADHD.

Czy potrzebuję psychiatry i leków czy atencji? 

Mam wrażenie, że wymyśliłam sobie wszystkie problemy i jestem jakąś rozpieszczoną gówniarą, która naoglądała się czegoś w internecie (mam 20+ lat). Według mojej terapeutki mam dużo cech Borderline i niektóre ADHD. Myślałam, że terapia pokaże o wiele szybciej efekty, ale niestety będę się musiała jeszcze trochę namęczyć ze swoimi huśtawkami nastroju. Zauważam niby jakieś problemy w relacjach, mam każdego za oszusta, nawet jeśli ktoś jest miły, to boję się, że mnie chce skrzywdzić i tak naprawdę każdy skrycie mnie nienawidzi. 

Ale w sumie to izoluje się od ludzi i to mi odpowiada, czuję się dobrze. Nie zauważam tych różnych 'objawów' czy coś tam. W moim pierwszym związku poczułam się jakby wszystkie te traumy się odblokowały i te rzeczy miały jeszcze wpływ na relacje (zniszczyły ją). Ale teraz jak już jestem sama to nawet nie zauważam żadnych problemów oprócz tego, że często na jakieś małe sytuacje reaguje uderzaniem w swoją samoocenę i się szybko obrażam na byle kogo o byle co, przez moje teorie i domysły, które mimo że identyfikuję, to nie potrafię zobaczyć tego inaczej. 

Czasem czuję pustkę, ale szczerze to kocham to i o wiele wolę tą pustkę niż te okropne emocje, które potrafią mnie doprowadzić do samookaleczania a potem strachu o zdrowie itd. Nie mam też stabilnej tożsamości, ale naprawdę mam wrażenie, że nic mi nie przeszkadza. 

Często jedynie nie potrafię sobie poradzić z cechami typowymi dla ADHD, np. podczas rozmowy ciągle jestem odcięta, czekam na swoją kolej, boję się, że zapomnę, mam gonitwy myśli, mówię albo za szybko albo za wolno, albo za cicho albo za głośno, prokrastynacja do potęgi, potem brak snu przez zaniedbanie obowiązków. Czasem nie mam ochoty zrobić nic i jestem zamrożona. 

Na tym punkcie to już nie wiem w sumie czy potrzebuję psychiatry, czy nie? Bo chciałabym mieć stabilny nastrój i unikać takich męczących huśtawek, bo bardzo boli mnie głowa od płaczu i stresu i w ogóle szczęka, ale z drugiej strony na terapii moja psychoterapeutka powiedziała, że szukam wszystkiego tylko, żeby się nie skupić na terapii. 

Chciałam po prostu się wygadać, bo stwierdziłam, że to mi pomoże i wtedy o tym porozmawiać i nie moja wina, że sesje są tak krótkie i tak drogie. Może ze mną się nie da pracować? Zastanawiam się czy ona mnie w ogóle toleruje czy ją wkurzam? Nie mam pojęcia i nie potrafię ocenić czy potrzebuję leków i boję się, że jak będę chciała zapytać o to psychiatrę to mnie wyśmieje i będzie oceniał. 

Nie mam w ogóle samoświadomości i nie widzę dosłownie nic :( A jedyne co mi przychodzi do głowy to, że często próbowałam regulować nastrój alkoholem, niezdrowym jedzeniem itd. w wyniku czego potem bałam się o swoje zdrowie i miałam obsesję na punkcie szukania sobie nowych chorób. 

Proszę o poradę (wiem, że tylko ja muszę sama zdecydować czy chcę takiej pomocy, czy nie, ale no problem w tym, że nie umiem tego zobaczyć i nie zdaję sobie z niczego sprawy)

Jak ufać sobie, gdy nie pamiętamy przeszłości? OCD a depresja lękowa.
Jak w depresji lękowej ufać sobie, ale odnośnie swojej dalekiej przeszłości, jak lata podstawówki, z której pamiętamy niewiele, same epizody, więc skąd mamy wiedzieć, że, np. wracając ze szkoły do domu po prostu wracaliśmy, a nie, np. zabiliśmy kogoś po drodze.
Dzień dobry, choruję od 7 lat na depresję i nerwicę.
Dzień dobry, choruję od 7 lat na depresję i nerwicę. Biorę leki i czasami wydaje się być dobrze, a za chwilę spada mi nastrój, wybuchy płaczu. Dlaczego tak się dzieje mimo brania leków.
Diagnoza, dokąd? Wszystko odczuwam mocniej. Zaburzenia sensoryczne.

Witam. Mam 22 lata i od dziecka zmagam się z objawami zaburzeń integracji sensorycznej, nerwicy natręctw, tików, a ostatnio w pełni rozwiniętej nerwicy lękowej i depresji. 

Objawy po raz pierwszy pojawiły się w szkole podstawowej (łącznie z zaburzeniami sensorycznymi, co jest nietypowe, gdyż te przeważnie pojawiają się dużo wcześniej, na początku życia) i od tamtego czasu towarzyszą mi z różnym natężeniem, aż do dnia dzisiejszego. Nie pamiętam dokładnie, jak to wszystko się zaczęło, ale prawdopodobnie najpierw pojawiły się tiki nerwowe w formie zaciskania powiek, marszczenia czoła czy chrząkania. 

Potem doszły do tego natręctwa związane z liczeniem i perfekcjonizmem. Liczyłem litery w słowach, wyrazy w zdaniach, linijki na stronie, zaczynałem często od nowa czynności, żeby zacząć je "idealnie". Wszystkie natręctwa były związane z nauką lub ogólnie pojętymi aktywnościami umysłowymi (jak czytanie książek np.). 

W międzyczasie doszły zaburzenia sensoryczne (chociaż bardzo możliwe, że wszystko zaczęło się mniej więcej w tym samym czasie) objawiające się ogólnie mówiąc czuciem wszystkiego "bardziej". I to dosłownie. Po prostu zacząłem zdawać sobie sprawę, że bardziej czuję na sobie ubrania, rzeczy w kieszeniach, krzesła na których siadam czy przedmioty, których codziennie dotykam (jak np. telefon gdy coś na nim piszę). 

Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że właśnie to "czucie" doprowadzi mnie do szału i myśli samobójczych, jakie doświadczam obecnie w życiu dorosłym, ponieważ przypadłość ta bardzo obniża jakość mojego życia, ogranicza aktywności, jakie podejmuję w ciągu dnia oraz jest źródłem permanentnego stresu i lęku. Już opisuję, o co chodzi. Kiedy zakładam spodnie, to bardziej czuję je w pasie, kroczu i na pupie, co często zmusza mnie do ich opuszczania czy poprawiania (zwłaszcza przy zmianach pozycji ciała). Ale to nie wszystko. Bardziej czuję rzeczy w kieszeniach, jak telefon czy portfel. Bardziej czuję bluzkę na brzuchu, pod pachami i wokół szyi, buty na stopach, plecak na plecach itp. Ogólnie zasada jest taka, że im więcej mam ubrań na sobie i im większy jest ich "ciężar", tym bardziej niekomfortowo się czuję. Jak byłem dzieckiem, nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, ale w życiu dorosłym jest to często nie do zniesienia i doprowadza do kuriozalnych sytuacji, kiedy wychodzę z domu w krótkich spodenkach i t-shircie na 15°C, bo wolę zmarznąć niż odczuwać dyskomfort psychiczny (który i tak w pewnym stopniu występuje, bo ludzie dziwnie na mnie patrzą). 

Z innych dziwnych zachowań, które "wymusza" na mnie ta przypadłość można wymienić wkładanie bluzek za spodnie, wkładanie rzeczy pod pachy z ich zaciskaniem (stymulacja sensoryczna) czy zaginanie rogów poduszki pod głową gdy na niej leżę. Sytuacja znacznie się pogorszyła po przebyciu covida 2 lata temu, bo "czucie" się wzmogło i doszły różnego rodzaju dziwne odruchy jak "dociskanie" ręki do ciała, nerwowe wymachy kończyn z ich prostowaniem, ocieranie kolanem o kolano czy grymasy twarzy. 

Do tego cała gama objawów nerwicowych, jak napięciowy ból głowy, chroniczne zmęczenie, szumy uszne, kłucie w sercu, problemy z oddychaniem i wzmożone napięcie mięśniowe. Żadne leki nie pomagają, to samo z psychoterapią. Od roku dzień w dzień wykonuję ćwiczenia z diety sensorycznej zalecone przez specjalistę od zaburzeń integracji sensorycznej - również bez żadnej poprawy w objawach. Dodam jeszcze, że na początku podejrzewałem u siebie jakąś rzadką chorobę neurologiczną, ale żadne badania, które do tej pory wykonałem na to nie wskazują, a trochę ich było (rezonans magnetyczny głowy, EEG, EMG, ENG, próba tężyczkowa, test na boreliozę - wszystko w normie poza EMG z cechami uszkodzenia pierwotnie mięśniowego, ale dalsza diagnostyka to biopsja mięśnia, na którą muszę jeszcze kilka lat poczekać i nie jest to powiązane z objawami, które wymieniłem).

 Nie mam również stwierdzonego autyzmu ani ADHD, tylko "zaburzenia czynnościowe ośrodkowego układu nerwowego". Tylko ja się czuję tak, jakby coś mi ten układ nerwowy, a konkretnie mózg, atakowało. 

Nie wiem tylko jak i gdzie można takie rzeczy zdiagnozować. Bardzo proszę o pomoc, bo nie wiem jak długo wytrzymam jeszcze tę mękę.

Witam, czy żeby zdiagnozować lub wykluczyć u siebie problemy psychiczne należy najpierw udać się na pierwszą wizytę do psychiatry, czy wystarczy wizyta u psychologa?
Witam, czy żeby zdiagnozować lub wykluczyć u siebie problemy psychiczne należy najpierw udać się na pierwszą wizytę do psychiatry, czy wystarczy wizyta u psychologa? Czym różni się wizyta u psychologa a u psychoterapeuty? Gdzie / do którego z tych specjalistów należałoby najrozsądniej się udać? - w przypadku: wieloletnich nawracających systematycznie bez powodów spadków nastroju (ogarniający smutek, płaczliwość, niechęć do wszystkiego) wieloletnich nawracających złości, zauważalny jest stan niestabilności emocjonalnej (radość-smutek-zlość) systematycznie na przestrzeni ok 2-tygodni. Jest to uciążliwe, niszczy relacje międzyludzkie i ogranicza rozwój, a nawet codzienne czynności i normalne funkcjonowanie. Drażliwość na uwagi, krytykę, uciekanie od problemów, brak zaufania, szybka irytacja, strach przed oszustwem i wykorzystaniem, prawdopodobnie obwinianie się o męczenie swoją osobą innych, brak lub niszczenie relacji społecznych przez zachowanie lub własną ucieczkę w strachu przed porażką, uciekanie w samotność, w której jest zbyt dużo myśli i analizy, i znowu nawracającego smutku i niechęci. Czy to wszystko wymaga zdiagnozowania przez psychiatrę choroby, czy wystarczy praca nad sobą z psychologiem?
Witam, chciałabym skorzystać z pomocy specjalisty lub po prostu przestawić klarownie mój problem
Witam, chciałabym skorzystać z pomocy specjalisty lub po prostu przestawić klarownie mój problem, z którym sama nie potrafię sobie poradzić i byłabym wdzięczna za ocenę, radę ze strony drugiej osoby, które po prostu byłaby w stanie spojrzeć na mnie z boku. Zacznę może od tego, że osobą ambitną byłam od zawsze, byłam ciekawa świata, otwarta na nowe doświadczenia, ciekawiło mnie zawsze mnóstwo rzeczy, w szkole spędzałam dużo czasu na nauce i przykładałam się do każdego przedmiotu. Niestety jestem perfekcjonistką i wszystko muszę mieć dobrze zaplanowane, czuje lęk i niepokój, gdy czegoś nie zdążę zrobić lub mam wyrzuty sumienia, gdy pozwolę sobie na mały luz. Tego typu stan towarzyszył mi przez wszystkie lata szkoły, aż do teraz. Aktualnie mam 21 lat. Liceum skończyłam 2 lata temu, byłam na profilu humanistycznym (polski, historia), oprócz tego bardzo lubiłam uczyć się języków obcych (angielski, niemiecki). W klasie maturalnej zaczęłam zastanawiać się nad wyborem studiów (wtedy ten czas wydawał mi się bardzo odległy), ja oczywiście z wielką wizją na siebie i chęcią rozwoju bardzo chciałam połączyć razem moje zainteresowania. Marzyłam od gimnazjum o wymianie zagranicznej, jednak moje liceum nie umożliwiało takich wyjazdów. Wpadłam na pomysł, że może fajnie byłoby studiować za granicą. Początkowo była to Anglia, ale z powodów finansowych z niej zrezygnowałam i padło na Holandię. W czasie wyborów przedmiotów na maturze dowiedziałam się więcej na temat wymogów na wyjazd na studia i okazało się, że matura nie jest tak istotna. Pomyślałam, że w takim razie będę pisała tylko maturę rozszerzoną języka angielskiego. Przez pryzmat wcześniejszych doświadczeń, w skrócie (egzaminy, przygotowanie, bardzo mnie stresowało na poprzednich etapach edukacji, często stres mnie paraliżował, przez co wyniki nie odzwierciedlały mojej wiedzy i niestety były niskie, przez co nie dostałam do wymarzonej szkoły). Uznałam, że będę pisać maturę tylko z rozszerzonego angielskiego (chciałam oszczędzić sobie stresu) dodatkowo miałam w planach zdać egzamin językowy w czasie wakacji. Po maturze podjęłam pracę zarobkową, by zapłacić za certyfikat. Kiedy w lipcu otrzymałam wyniki, było mi przykro, bo nie były one zbyt wysokie, były bardzo niskie. Jednak starałam się tym nie przejmować, bo wierzyłam, że mam szansę wyjechać za granicę. Po liceum wszystkie moje znajomości się posypały, nie miałam żadnego wsparcia, moi rodzice nie brali mnie na poważnie, a rówieśnicy mieli inne plany i ambicje, przez co czułam się bardzo niezrozumiana, opierałam się tylko na wsparciu i pomocy z internetu no. Słuchając historii osób o podobnym doświadczeniu. Wierzyłam w to bardzo mocno, że mi się uda, podjęłam pracę zarobkową i przygotowywałam się do egzaminu (zrobiłam sobie rok przerwy). To był trudny dla mnie okres, czułam się samotna, w pewnym momencie uznałam, że to nie ma sensu, że nie dam sobie rady, sama, to za dużo, utrzymać się samemu za granicą, daleko od domu i studiować. Uznałam, że nie jestem na to gotowa. Wpadłam natomiast na inny pomysł, że spróbuje w Polsce, oferują wymiany studenckie (Erasmus). Wiązało się to z tym, że musiałam poprawić maturę i tak też zrobiłam. Pisałam rozszerzenia z języka polskiego, historii i poprawiłam angielski. W wakacje otrzymałam wyniki i były one średnie, ale wierzyłam, że mam szanse dostać się na studia. Wybrałam psychologię lub anglistykę. Jednak udało mi się dostać tylko na psychologię (zaocznie). Stwierdziłam, że spróbuje. W czasie roku akademickiego pracowałam, a weekendami się uczyłam, poznałam dużo ciekawych osób i wszystko było w porządku, czułam się szczęśliwa i zadowolona, udało mi się zdać pierwszy semestr i naprawdę marze o tym, by zostać kiedyś terapeutą. Jednak, od pewnego czasu dręczy mnie pewna myśl. Aktualnie mieszkam z rodzicami, na studia dojeżdżam, w tygodniu pracuje na produkcji i działam w ciągu dnia jak robot, to znaczy: praca, nauka, trening i tak końcu się mój dzień, z nikim się nie spotkam, nie mam przyjaciółki, ani chłopaka codziennie wstaje o 5 rano. Zastanawiam się, czy to wszystko ma sens, czuje, że będę żałować, że nie skorzystałam z młodości, pójść na studia dzienne, gdzie w ciągu tygodnia więcej dzieje się na uczelni, za które nie muszę płacić i wyprowadzić się do akademika. Chciałabym zakosztować trochę tego życia studenckiego, bo boję się, że już nigdy więcej nie będę miała takiej okazji. Myślałam i podjęciu drugiego kierunku np. anglistyki i połączyć go z psychologią, ale wtedy raczej z pracą byłoby ciężko. Bez pracy raczej słabo, bo muszę opłacić studia, a moi rodzice nie są w stanie wesprzeć mnie finansowo, gdy wiedzą, że sama pracuję i zarabiam. Moi rodzice też bardzo cenią sobie prace i myślę, że do końca odpowiadałoby im to gdybym z tej pracy całkowicie zrezygnowała. Uznają, że jest okej, dużo zarabiam, naukę mam w weekend. Jednak mnie pieniądze nie bardzo uszczęśliwiają, bardziej chciałabym się rozwijać i korzystać z życia, póki jestem młoda, bo boję się że za chwile będzie za późno. Nie wiem, co mam robić, czy rzucić psychologię, mimo że wiąże z nią przyszłość i pójść na studia dzienne z anglistyki (ale dopiero za rok, bo pewnie będę musiała poprawić maturę) i zostać na drugim roku psychologii i wtedy zdecydować. Czy zostać na psychologii i pracować? Nie mam pojęcia do kogo się zgłosić, strasznie mi ciężko, bywa, że przez natłok myśli, nie potrafię spać w nocy, obgryzam paznokcie albo rzucam się na jedzenie. Ciągle analizuje i wszystko traci dla mnie sens, czuje, że tyle razy mi nie wyszło, a ja próbuje i próbuje i nie poddaje się, a nigdy nie wychodzi tak jak w moich wyobrażeniach…
Mama stała się osoba leżącą. Sama mówi, że ma depresję, płacze, gdy ktoś do niej mówi, że będzie dobrze.
Mama stała się osoba leżącą. Sama mówi, że ma depresję, płacze, gdy ktoś do niej mówi, że będzie dobrze. Albo sama zaczyna mówić i się pyta, czy może popłakać. Uszło z niej życie. Mieszka sama, piętro niżej jej siostra. Opiekujemy się nią ciocia, my 2 córki, ale w nocy jest sama, cały czas leży lub śpi. Niby mówi, że czasem sobie włączy tv, ale chyba tego nie robi. Jak ja przyjdę to włączę, żeby było jak dawniej, a ja wychodzę, to wyłącza. Bo mówi, że musi odpocząć od szpitala. Rozmawia, ma świadomość, że musi się ogarnąć, bo chce choć usiąść na łóżku. Co robić? Psychiatrę wołać, psychologa? Nie wiem.
Nie panuje nad swoimi emocjami, teraz mogę przez to mieć odebrane prawa do dziecka.
Nie wiem, co mam robić, jestem bezradna. Nie panuje nad swoimi emocjami, teraz mogę przez to mieć odebrane prawa do dziecka. Syn jest z zespołem Aspergera. Proszę o pomoc.
Mam wrażenie, że sobie wmawiam trudności psychiczne i marnuję czas psychologa i psychiatry.
W listopadzie poszłam pierwszy raz do psychologa. Łącznie byłam na trzech spotkaniach. Pani psycholog poleciła mi pójść do psychiatry. Moim problemem wtedy było to, że myślę bardzo dużo, analizuję nieustannie, martwię się o zdrowie fizyczne i zamartwiam się, że zwariuję, unikałam sytuacji społecznych, gdzie mogłabym być negatywnie oceniona. Jest luty, a ja czuję się jakbym marnowała ich czas, bo czuję się niemal całkowicie dobrze. Mam wyrzuty sumienia i myśli, że sobie to wszystko wmawiałam. Psycholog stwierdził WWO i lęk społeczny, a psychiatra lekką depresję. Boję się, że wszystkie objawy sobie wmawiam a tak naprawdę ze mną jest wszystko okej. Swoją drogą mam podstawy do myślenia, że jednak mnie to nie dotyczy, ponieważ w teście Becka wyszło mi 9-11 pkt.
Mam zdiagnozowaną amnezję dysocjacyjną, a przy tym depresję, OCD i zaburzenie z somatyzacją.
Moje pytanie dotyczy zaburzeń dysocjacyjnych. Mam zdiagnozowaną amnezję dysocjacyjną, a przy tym depresję, OCD i zaburzenie z somatyzacją. Problem polega na tym, że w moim wypadku amnezja to jedynie objaw. Mam bardzo duże zaniki pamięci - nie pamiętam twarzy, wydarzeń, mam problem skojarzyć, co działo się w ciągu dnia. Zdarzało mi się również mieć całkowity blackout, podczas którego robiłam rzeczy, o których zupełnie nie pamiętam - było tak kilka razy. Mam spore wahania nastrojów.. znajomi mówią czasem, że rozmowa ze mną jest jak gra w sapera, bo nigdy nie wiadomo, jak zareaguję. Z tego co mówiła terapeutka, przy diagnozie amnezji dysocjacyjnej nie pamięta się raczej konkretnie traumatycznego wydarzenia. To nie jest prawdą w moim wypadku. Zaczęłam prowadzić dziennik i zapisywać zmiany w nastroju. Udało nam się dojść do tego, że mam dysocjacyjne części osobowości, ale nie jest to osobowość wieloraka. Niezbyt wiem, jak się do tego ustosunkować. Potrzebuję jakiejś porady, w jakim kierunku powinnam się udać. Ktoś zasugerował mi coś, co nazywa się OSDD1-A. Niedługo mam kontrolną wizytę u psychiatry. Powinnam poruszyć ten temat? Jak go ugryźć? Strasznie boję się odrzucenia moich niepokojów.
Jak radzić sobie z lękowym stylem przywiązania i kryzysem w związku

Witam, od 2 lat choruje na depresje i stany lękowe - co za tym idzie, cierpię na lękowy styl przywiązania do mojego narzeczonego. Jesteśmy młodymi ludźmi i w ostatnim czasie czuje, że nasz związek wisi na włosku. Nie umiem sobie z tym poradzić, czuje, że mój facet już mnie nie kocha. Bardzo odczuwam jego oschłość i osłabienie uczuć w moją stronę. Czuje, że bez niego sobie nie poradzę. Czuje, że nie umiem bez niego żyć. Zapisałam się na psychoterapię, lecz termin jest niestety dopiero na wrzesień. Czy może ktoś proszę dać mi jakieś porady? Błagam, już sobie nie daje z tym rady. Czuje, że wykańcza mnie to już psychicznie 😔

Witam, jak poradzić sobie ze strachem przed ludźmi.
Witam, jak poradzić sobie ze strachem przed ludźmi. Prz spotkaniu z kimś, nogi robią się jak galareta, zatyka mnie i nie mogę oddychać, trzęsę się cały i ogólnie odcina mi mózg, ogólnie mam problem z wyrażaniem uczuć od dziecka i myślę, ze mam jakiś autyzm czy ADHD,add, bo nie ogarniałem od zawsze różnych informacji, gdzie rówieśnicy wszystko ogarniali, mam ogromne problemy w zapamiętywaniu informacji od czasów szkolnych. Obecnie mam 33 lata i jak widzę zaradność wiedzę inteligencje u osób w osobnym wieku, a nawet u młodszych osobników to nie chce mi się żyć. Wszyscy już się żenią, mają dzieci, a ja po prostu odstaję od innych, czuję, że mózg zatrzymał się w wieku szkolnym i nie dorównuje niczym innym. Przepraszam za chaotyczną pisownię, ale pisząc to, mam pustkę w głowie. Pozdrawiam