Od ostatnich 5 dni nie mam ochoty na przytulanie ani całowanie się z partnerem, nawet zastanawiam się, czy go kocham czy nie
Ania

Adrianna Stawarz

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam. Jestem mamą dwóch synów po przejściach i obecnie jestem z partnerem w związku na odległość. On zaprasza mnie do siebie z dziećmi na wakacje, by choć na tydzień do niego polecieć. Mieszka i pracuje za granicą, ja jestem w Polsce. Dodam, że ja nie pracuję, mieszkam na wsi i bardzo źle się z tym czuje, że on miałby za wszystko płacić. Gdy odmówiłam wyjazdu, on stawia sprawę jasno, jeśli nie przylecimy to między nami koniec. To tylko utwierdza mnie, że on mnie wcale nie kocha, stawiając mi ultimatum. Po prostu on nie rozumie tego, jakie to dla mnie jest trudne. Wiele przeszłam w poprzednich związkach i nie chce nic od obecnego partnera. Nie chce, by później było mi coś wypominane, jak miałam w poprzednich relacjach, czuję się z tym bardzo źle. Gdy tylko coś jest nie po jego myśli, od razu się oburza na mnie i pisze mi przykre słowa, obwiniając mnie, że to mi nie zależy i w ogóle. Nie wiem, co mam robić, ogólnie jestem strasznie załamana, wszystko mnie przytłacza. Nie widzę sensu życia, mam okropne myśli i często łapie doła ,płacze o różnych porach dnia … Bardzo proszę o jakąś poradę. Nie mam nawet z kim porozmawiać o tym wszystkim kogoś się poradzić😢
Witam. Około od roku czasu już nie jestem z byłym partnerem, jednak ze względu na dziecko oraz inne wiążące nas sprawy (kredyty), musimy mieć jakikolwiek kontakt. Kontakt jest rzadki. Rozwód był z winy obu stron. Czasem da się dogadać z byłym partnerem na spokojnie, a czasem czuję się atakowana. Pisze rzeczy typu, że ja mam się ogarnąć, że jestem nienormalna, że był moim sponsorem, wypomina mi rzeczy, które kupił, lub remont mieszkania, który zrobił, kiedy byliśmy razem. Dodam, że sama pracowałam, poza czasem w części ciąży i po ciąży.
Czuję się atakowana, czuję, że nie szanuje mnie jako człowieka, jako matkę jego dziecka, które wychowuje właściwie samodzielnie. Pozwala swojej aktualnej partnerce obrażać mnie i oskarżać na przykład o buntowanie syna przeciwko ojcu, a to wszystko zdarzyło się nawet na oczach mojego syna. Czuję się umniejszana jak podczas naszego związku, gdzie zawsze jego zdaniem miałam lekką pracę, a on ciężką. Nieważne czy to była praca za biurkiem, czy fizyczna, moja praca zawsze była łatwiejsza. Dodam, że w tamtym roku groził mi też przez kilka miesięcy wyjawieniem prywatnych naszych spraw mojej najbliższej rodzinie. Czułam się wtedy zastraszona. Mam taki problem, że gdy dochodzi do sytuacji, kiedy czuję się atakowana, bardzo emocjonalnie reaguje, zanoszę się płaczem, analizuje jego słowa, biorę je strasznie do siebie. Sytuacja taka zabiera mi od godziny do kilku następnych godzin z dnia, w którym się to wydarzyło. Zamraża mnie tak, że nie mogę nic zrobić. Szukam w sobie problemu i tłumaczę, że jestem wrażliwa i emocjonalna oraz że potrzebuje czasu, żeby zacząć to olewać. Dopiero wczoraj pomyślałam, czy czasem to nie podchodzi pod przemoc psychiczną. Męczą mnie takie sytuacje, a najgorsze, że nigdy nie wiem, kiedy to nadejdzie. Mam 7-letniego syna z diagnozą autyzmu. Muszę być dla niego w pełni zdrowa psychicznie, aby móc go wspierać na co dzień. A takie sytuacje z moim byłym partnerem zabierają mi bardzo dużo energii i podejrzewam, że zdrowia też. Nie wiem, co mam robić w takiej sytuacji. Marzę o tym, żebym nie musiała się z nim wgl kontaktować, ale to niemożliwe.
Hej!
Dwa miesiące temu zapytałam partnera, czy pojedziemy na jarmark we Wrocławiu. Zgodził się, już wcześniej wspominał, że chciałby tam jechać. Połączyłam ten wyjazd z Warszawą (mam tam darmowy nocleg), dwa dni tu a dwa dni tutaj.
Zapytałam, czy on weźmie na siebie koszt transportu i noclegu, a ja jedzenie i wejściówki. Zgodził się.
Wiedziałam, że ma problemy finansowe, że są teraz słabsze miesiące. Kilka razy poruszałam temat wyjazdu, pytałam, czy sprawdzał ceny noclegów, czy nie lepiej wcześniej, żeby było taniej. Zawsze odpowiadał "ok","w porządku" i ciężko było ustalić coś dokładniej, ale cały czas słyszałam "że na spokojnie" i "że zobaczy jak z wypłatą". Tydzień przed wyjazdem, kiedy miałam podać dyspozycje do pracy, zapytałam, jaką mam podać, bo nadal nie padły konkretne daty - nagle się okazało, że partner wcale nie chce jechać. Że po co, że on i tak będzie zmęczony, że dwie godziny pochodzimy i już nic nie będzie, że on ma największe koszty a ja prawie nic, że pojedziemy "bo ja tak chcę", "że cała wypłata pójdzie na wyjazd i nie będzie miał nawet na jedzenie". Pokłóciliśmy się a teraz on pyta "czy jedziemy i że to moja decyzja". Nie mam ochoty na to, czując się winna, ale przez ostatnie dwa miesiące nie mogłam się doczekać, robiłam już plany gdzie iść i co robić. Czuję, że z jego strony to zwykła manipulacja, żebym to ja odwołała wyjazd i żeby to z mojej winy się nie odbył, bo "przecież się zgodził pojechać".
Nie wiem, co mam zrobić w tej sytuacji, czuje się niesprawiedliwie, bo próbowałam rozmawiać wcześniej na ten temat.
Witam serdecznie, mój mąż nie skupia się na mnie, interesują go inne kobiety, dzwoni do nich i pisze po kryjomu, kiedy chce rozwiązać problem, wtedy słyszę, że jestem głupia i wymyślam wszystko. Na różnych stronach lajkuje zdjęcia obcych kobiet, nie mam już siły walczyć z wiatrakami
Mam 47 lat byłem 2 razy zdradzony, teraz jestem w 3 związku. Mam taki okropny strach, że znowu będę zdradzony, bo dziewczyna zaczęła za każdym razem, jak wchodzę, gdzie ONA jest, wychodzić ze wszystkich stron na kom .rozmawiałem z Nią o tej sytuacji ONA mówi, że przesadzam. Teraz pytam się Jej po 10 razy dziennie, czy mnie zdradzi, już nie wiem, czy zemną coś nie tak? Miałem trudne dzieciństwo, niską samoocenę, nie wiem, co robić
Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.
Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi.
Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej.
Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono.
Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji.
Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło.
Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót.
Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać.
Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie.
Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M.
M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy.
Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło.
Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić.
Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić?
Będę wdzięczna za słowo wsparcia.
Jestem z chłopakiem od 5 miesięcy, oboje mamy po 19 lat, od jakiegoś czasu zauważyłam, że lekceważy moje emocje, mówię mu, że czuje, że go nie interesuje, bo gdy np. piszemy to ciągle ja go wypytuje co robił dziś, co będzie robił jutro, a on zazwyczaj mnie się o to nie pyta, to odpowiada, że znowu wymyślam i zaczynam. Często tak jest, gdy właśnie mówię mu co czuję lub informuję go o swoich potrzebach, np. gdy pisze mu, że mało dziś rozmawialiśmy i czy możemy to nadrobić ,bo po prostu się stęskniłam to odpowiada coś w stylu: przecież wczoraj się widzieliśmy, o jezu przesadzasz, dramatyzujesz, przecież gadaliśmy rano; a gdy naciskam na niego troszkę bardziej, żeby mnie zrozumiał to powtarza, że go mecze i on chce iść już spać.
Czuję, że lekceważy mnie i moje potrzeby, które dla niego są wymysłem i dramatyzowaniem. Może to ze mną coś nie tak, ale daje mu mnóstwo przestrzeni na kolegów, zainteresowania, czas sam dla siebie, bo wiem, że on potrzebuje tego, a gdy ja powiem lub napiszę mu, że po prostu chciałabym porozmawiać więcej albo spotykać się częściej to robi mi taką jazdę, że sama zaczynam źle się czuć z faktem, że w ogóle coś powiedziałam.
Ja jestem taka, że mogłabym siedzieć z nim non stop, a on mam wrażenie, że jak już siedzimy ze sobą kilka godzin, to jakby chciał uciec już i odpocząć ode mnie (gdy spędzamy razem czas rzadko się kłócimy, okazujemy sobie dużo miłości i czułości, więc nie wiem dlaczego on mnie ma tak dość) boli mnie, że go męczę, chce tylko, aby też spełniał moje potrzeby, co zrobić?
Witam. Proszę o pomoc. Jestem w związku małżeńskim od 2 lat, od około pół roku mój mąż zaczął odczuwać zazdrość o mojego byłego partnera. Od tego czasu cały czas dopytuje o niego, o to, co było między nami.. Są dni, że jest wszystko dobrze, a są takie, że chodzi smutny albo bardzo zły, wtedy odsuwa się ode mnie, zarzuca mi błąd, że kogoś przed nim miałam.
Ja czuję się winna i bardzo się boję o naszą przyszłość.
Jak mogę mu pomóc? Jak z nim rozmawiać? Czy z Państwa doświadczenia przy takich problemach mój mąż może mnie zostawić?
Po 4 miesiącach związku dowiedziałam się, że mój partner poznał mnie w trakcie związku z inną kobietą i kontynuował tę relację przez 3 miesiące, kiedy był już ze mną. Był to związek toksyczny, partnerka zastraszała go, że się zabije, niszczyła psychicznie.
Czy dobrze zrobiłam, wybaczając mu ukrywanie prawdy?
Mówi, że bał się mnie stracić, pomogłam mu wyjść z tego związku, ponieważ od 2 lat nie był w stanie zakończyć tego na dobre. Nie chciał mieć na sumieniu niczyjego życia i czuł się wszystkiemu winny.