Podwójna osobowość: dlaczego w domu jestem pyskata i niezadowolona, a poza nim pełna energii?
Chciałabym opisać moja sytuacje, która jest ze mną, w sumie odkąd pamiętam, myślę, że jest to tez uwarunkowane genetycznie, bo mój tata tez się z tym utożsamia. Mianowicie w domu przez rodzinę, jestem postrzegana no i tak tez się zachowuje: niezadowolona wiecznie, chamska, docinająca, pyskata, zawsze mam jakiś problem, focha, wszystko mnie denerwuje i przytłacza, a poza domem zupełnie odwrotnie: pełna Energi, zadowolona, uczynna, nikt by nie pomyślał, ze mam taki charakter w domu. Oczywiście są wyjątki, ale jednak tak to się kreuje większa część mojego życia. Chciałabym jakoś to sobie wyjaśnić albo usprawiedliwić nawet jakimś schorzeniem wiec proszę o pomoc. Jestem 18-latka.
Anonimowo

Martyna Jarosz
W psychologii zjawisko to jest dobrze znane i często ma swoje korzenie w mechanizmach obronnych, sposobach adaptacji do otoczenia czy nawet we wzorcach rodzinnych.
Możliwe, że w domu przyjmujesz określoną rolę, która została ukształtowana przez lata – być może na podstawie oczekiwań rodziny lub przez pewne wzorce wyniesione z dzieciństwa. Czasami zdarza się, że środowisko domowe wyzwala więcej negatywnych emocji, ponieważ czujemy się w nim na tyle bezpiecznie, aby dać upust frustracjom i napięciom. W relacjach rodzinnych często nie ma potrzeby zakładania „maski społecznej”, jaką przyjmujemy na zewnątrz, dlatego mogą wychodzić na powierzchnię silniejsze emocje – te trudniejsze, mniej kontrolowane. Z kolei wśród ludzi spoza rodziny automatycznie przyjmujemy inną postawę, ponieważ chcemy być postrzegani pozytywnie i zyskać akceptację.
Czy jest to coś, co można zakwalifikować jako schorzenie? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale warto spojrzeć na to z szerszej perspektywy. Jeżeli takie zmienne zachowania sprawiają, że czujesz się zagubiona, przytłoczona lub że trudno Ci budować bliskie relacje w domu, warto byłoby zastanowić się, czy nie wynika to z nagromadzonego stresu, mechanizmów radzenia sobie z napięciem lub nawet głębszych wzorców emocjonalnych.
Jeżeli chcesz lepiej zrozumieć swoje zachowania, dobrym krokiem może być rozmowa z psychologiem, który pomoże Ci przeanalizować Twoje schematy emocjonalne i znaleźć odpowiednie sposoby ich regulacji.
I na koniec kilka pytań, które mogą pomóc Ci w refleksji nad swoją sytuacją i lepszym zrozumieniu swoich emocji oraz zachowań:
- Jakie sytuacje w domu najczęściej wywołują u Ciebie frustrację, złość lub poczucie przytłoczenia? Czy są to konkretne osoby, tematy rozmów, czy może codzienne obowiązki?
- Jakie emocje odczuwasz, gdy jesteś poza domem i zachowujesz się bardziej pozytywnie? Co sprawia, że czujesz się wtedy inaczej?
- Czy zauważasz, że Twoje zachowanie w domu jest reakcją na sposób, w jaki inni członkowie rodziny się do Ciebie odnoszą? Jakie są Twoje oczekiwania wobec nich?
- Jakie są Twoje potrzeby emocjonalne w relacjach z rodziną? Czy czujesz, że są one spełniane? Jeśli nie, co mogłoby się zmienić, abyś czuła się lepiej?
- Czy masz wrażenie, że w domu musisz odgrywać określoną rolę (np. „tej, która zawsze ma problem”)? Jak myślisz, skąd mogło się to wziąć?
- Jakie różnice widzisz między relacjami z rodziną a relacjami z przyjaciółmi lub znajomymi? Co sprawia, że te relacje są inne?
Te pytania mogą być punktem wyjścia do głębszej analizy Twoich emocji i zachowań. Warto je przemyśleć i, jeśli masz taką możliwość, omówić z psychologiem, który pomoże Ci znaleźć odpowiedzi i zaproponuje konkretne strategie działania.
Trzymam kciuki!
Martyna Jarosz

Urszula Żachowska
To, co Pani opisuje – ta wyraźna różnica między zachowaniem w domu i poza nim – może być sposobem, w jaki psychika radzi sobie z napięciem, z czymś, co nie miało innego miejsca, by się wyrazić. Takie mechanizmy często mają swoją historię i sens – nawet jeśli dziś bywają trudne do zniesienia.
Zrozumiałe jest, że szuka Pani wyjaśnienia, może jakiejś etykiety, która pomogłaby to uporządkować. Ale być może przyglądanie się temu w psychoterapii mogłoby otworzyć inną drogę – nie tylko ku nazwaniu, ale ku wzięciu odpowiedzialności za swoją historię, uznaniu własnych, podmiotowych rozwiązań i poszukiwaniu innych, które mogłyby dziś służyć lepiej.
Zrozumienie siebie nie zawsze przychodzi od razu – ale już sam proces myślenia i mówienia o tym potrafi przynieść ulgę i dać przestrzeń na zmianę.

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
już samo to, że potrafisz tak precyzyjnie i szczerze nazwać to, co się z Tobą dzieje – i że chcesz się temu przyjrzeć – świadczy o Twojej dojrzałości i gotowości do pracy nad sobą. To naprawdę dużo.
Dwie różne „Ty” – w domu i poza domem
To, co opisujesz – duża różnica między tym, jak się zachowujesz w domu, a tym, jak funkcjonujesz poza domem – jest czymś, co w psychoterapii nazywamy rozszczepieniem doświadczeń albo też adaptacyjną maską. To znaczy, że być może w domu nauczyłaś się działać według pewnego schematu, który z czasem stał się bardzo mocno utrwalony – i trudny do przerwania.
Innymi słowy zachowania, które dziś mogą wydawać się "chamskie", "pyskate", "wiecznie niezadowolone", to często forma obrony psychicznej. One coś chronią – najczęściej przed zranieniem, byciem niezrozumianą, niedostrzeżoną, niedocenioną. Czasami to także reakcja na emocjonalny klimat domu rodzinnego, który mógł być trudny, krytyczny, zimny lub chaotyczny.
Być może w Twojej rodzinie nie było przestrzeni, by wyrażać złość, lęk, smutek – a przynajmniej nie w sposób otwarty i akceptowany. Może nauczyłaś się, że trzeba walczyć, że trzeba być „na jeża”, bo inaczej zostanie się zdominowaną, zignorowaną, zranioną.
Czy to może być „genetyczne”?
Pisałaś, że Twój tata też ma podobne cechy – to bardzo ważna informacja. Czasem dziedziczymy pewne sposoby reagowania, ale niekoniecznie w sensie biologicznym – tylko poprzez obserwację i przesiąknięcie atmosferą domu. To się nazywa dziedziczenie emocjonalne – pewne wzorce relacyjne, napięcia, sposób okazywania emocji „przechodzą” z pokolenia na pokolenie, często zupełnie nieświadomie.
To nie znaczy, że jesteś „skazana” na taki sposób funkcjonowania – ale że warto się temu przyjrzeć głębiej, z pomocą terapeuty.
Dlaczego tylko w domu?
Dom to miejsce, gdzie często pokazujemy „surową wersję siebie” – bo tam czujemy się na tyle bezpiecznie, by „zrzucić maskę”. Ale jeśli ta wersja jest pełna napięcia, agresji, frustracji, to warto zapytać:
Czego nie możesz wyrazić inaczej?
Przed czym się bronisz?
Jaką rolę przyjęłaś w rodzinie – i czy to naprawdę Twoja rola?
Czy to może być jakieś „schorzenie”?
Nie jestem w stanie diagnozować Cię w tej formie – ale mogę powiedzieć, że Twoje doświadczenie nie musi oznaczać choroby psychicznej. Bardziej wygląda to na utrwalony mechanizm obronny albo efekt funkcjonowania w określonej dynamice rodzinnej.
Czasem w podobnych historiach pojawia się coś, co przypomina np. cechy osobowości typu borderline (chwiejność emocjonalna, silne reakcje, podział na czarne-białe), dystymia (przewlekłe obniżenie nastroju), zaburzenia regulacji emocji – ale to naprawdę wymaga spokojnej pracy terapeutycznej, nie etykiet.
Co możesz zrobić?
Najlepszym krokiem byłaby psychoterapia indywidualna, w której mogłabyś bezpiecznie eksplorować:
Skąd biorą się Twoje emocje i reakcje? Jak wyglądały Twoje relacje w dzieciństwie? Co Cię rani i czego potrzebujesz naprawdę – pod spodem złości?
Możesz zacząć od konsultacji – nawet jednej lub kilku – żeby znaleźć kogoś, przy kim poczujesz, że możesz „zajrzeć pod powierzchnię”.
Pozdrawiamy serdecznie
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Barbara Ostrowska
Historia, którą opisujesz i to, że masz w sobie gotowość, aby się temu bliżej przyjrzeć i lepiej zrozumieć też siebie zasługuje na uznanie. Tym bardziej że jesteś młodą osobą, a już szukasz odpowiedzi, zamiast tylko to tolerować.
Opisywana sytuacja wygląda jak obraz dwóch wersji „siebie” – tej na zewnątrz przy innych ludziach, i tej drugiej w domu, tam gdzie czujesz się inaczej. Jest to nie tak rzadkie. Wiele osób, zwłaszcza młodych, podobnie funkcjonuje, szczególnie gdy w domu rodzinnym w relacjach jest wiele napięcia, niezrozumienia, trudnych emocji lub braku przestrzeni na rozmowę i miejsce, aby się tym zająć.
To, że pojawia się złość, przytłoczenie, silniejsze reakcje to może być mechanizm adaptacji do czegoś, co się dzieje/działo w domu. Czasami tak reagujemy, gdy czujemy się nieakceptowani, oceniani, nieważni… albo wtedy gdy czujemy się na tyle bezpieczni, że nasze emocje mogą „lądować” na domownikach. To nie oznacza od razu choroby, lecz może być sygnałem, że jakieś emocje i potrzeby domagają się zauważenia, zrozumienia i wyrażenia. Że może to, co wcześniej działało, już nie działa. To też (18 lat) jest czas nadal rozwoju układu nerwowego, gdy możemy być bardziej impulsywni i chwiejni.
Piszesz o tacie, który „się z tym utożsamia”. Dorastając, a szczególnie w początkowym okresie naszego życia, jako małe dzieci bezkrytycznie uczymy się reakcji od naszych opiekunów. Są oni dla nas modelem tego, jak rozwiązywać problemy w tym emocjonalne. Może być tak, że faktycznie jest jakaś cząstka „genów”, temperamentu, ale też może to być jakiś wypracowany przez lata schemat reagowania. Warto się temu przyjrzeć jako reakcji, która ma swoje powody. Być może pomiędzy tym co obecnie jest w twoim życiu , a tym czego pragniesz jest duża różnica, być może coś dla ciebie ważnego nie jest uszanowane, bądź nie wiesz co jest dla ciebie ważne. Wówczas możemy odczuwać dyskomfort emocjonalny i okazywać go na wiele sposobów. Warto zatem przyjrzeć się temu kiedy pojawia się złość lub inne nieprzyjemne emocje? Jakie myśli wtedy pojawiają się w umyśle? Co dzieje się chwilę przed „wybuchem”? Kiedy przychodzą te emocje co wtedy robisz? Co może przestajesz robić? Gdyby zamontowano ukrytą kamerę w Twoim domu co zobaczyłyby kamery – jakie zachowanie? Tam coś się dzieje, czemu warto się bliżej przyjrzeć. Każda emocja ma swą funkcję, a złość najczęściej komunikuje brak zgody, przekraczanie granic, konieczność obrony, nawet poprzez atak. Jest wiele książek samopomocowych , od których można zacząć - np. „Oswoić złość”.
I co ważne – fakt, że potrafisz być pomocna, radosna, energiczna w innych miejscach mówi, że taka też jesteś - bywasz i zła, i radosna. W domu pokazujesz się z jednej strony, a poza nim z innej. To prosty komunikat, że coś w Tobie domaga się uwagi, troski… może zaopiekowania i uznania. A na zewnątrz może to zaopiekowanie i uznanie dostajesz?
Trzymaj się
Barbara Ostrowska

Katarzyna Organ
Dziękuję Ci, że tak szczerze opisałaś swoją sytuację. To, że potrafisz spojrzeć na siebie z dystansem i chcesz zrozumieć, co się z Tobą dzieje — to już bardzo ważny krok. Naprawdę. Nie jest łatwo przyznać się do czegoś, co nas samych uwiera.
To, co opisujesz, można rozpatrywać na kilku poziomach — emocjonalnym, psychologicznym, a nawet trochę społecznym i rodzinnym.
Zachowanie w domu może wiązać się z Twoim nastawieniem do rodziny, na pewno jest zupełnie inne niż do znajomych czy przyjaciół. Warto zadać sobie pytanie co daje Ci to "narzekanie i fochy" o których piszesz i jaką pełnią funkcję. Czy dom to dla Ciebie bezpieczna przystań, gdzie nie musisz czuć presji czy wręcz przeciwnie?
Jeśli Twój tata przejawia podobne wzroce zachowania istnieje szansa, że jest to po prostu wyuczone zachowanie, jako dzieci uczymy się tego jak funkcjonować przez modelowanie, czyli obserwowalaś w jaki sposób zachowuje się tata i w którymś momencie uznałaś to za właściwy wzorzec zachowania. Jak wyżej, warto przyjrzeć się przekonaniom, które towarzyszą Ci zarówno w sytuacjach rodzinnych jak i tych poza domem.
Nie wiem czy szukanie usprawiedliwienia to dobre określenie - przyczyny jak najbardziej, jednak kluczowe jest pytanie do czego to "usprawiedliwienie" jest Ci potrzebne? Być może wystarczy zrozumienie kontekstu i idących za tym myśli? Kolejną kwestią jest odpowiedź na pytanie czy chcesz nad tym pracować?
Pamiętaj, Twoje reakcje być może były kiedyś sposobem na poradzenie sobie z trudnymi emocjami, ale dziś zaczynają Cię ograniczać i męczyć. Możesz to zmieniać — z pomocą psychoterapii, rozmowy, poznania siebie na głębszym poziomie.
Pamiętaj, że zasługujesz na to, żeby czuć się dobrze zarówno ze sobą, jak i wśród innych.
Katarzyna Organ
psycholog, psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Mam problem.
Umówiłam się do psychologa, bo już nie radzę sobie z sobą. Rodzina nie akceptuje psychologów dla osób dorosłych.
Rodzina - to mąż, moja mama i tata, z którymi mieszkamy. Uważają, że powinnam sama radzić sobie z problemami, w końcu jestem dorosła i znaleźć powody swojego zachowania i sama to przepracować. Jednak mi się nie udaje i chcę zasięgnąć pomocy, bo widzę, że robi się coraz gorzej.
Jednak jak gdzieś jadę, to wszyscy mnie się pytają, gdzie jadę i po co, w tym mąż. Nie wiem, co im odpowiadać, najchętniej bym skłamała, że na zakupy, ale zakupy tak długo nie trwają.
Znów by było na jakie zakupy i gdzie od męża pytania.
Nie wiem, co w takiej sytuacji zrobić.
Mam 25 lat, jestem w szczęśliwym związku z partnerem od 5 lat. Bardzo bym chciała, żeby coś się zmieniło w naszym związku, chciałabym mieć dziecko. Nie jesteśmy po ślubie. Rozmawiałam z nim wiele razy, ale odpowiada już nerwami i mówi, że na razie nie chcę mieć dziecka, chciałby mieć pieniądze i gdzieś wyjechać. Moja sytuacja natomiast wygląda tak, że kiedy zajdę w ciążę będę musiała stosować zastrzyki na utrzymanie dziecka. Jeden lekarz mówi, żebyśmy się spieszyli, a drugi mówi co innego. Wiem, że rodzice z jednej i z drugiej strony by pomogli. Czuje się okropnie. Nie wiem, co robić.
Od 19 lat mam tajemnicę, która mnie zabija. Wiem, że jak się wyda znienawidzą mnie rodzina dzieci. Obecny partner mnie zostawi. Czuję, że wariuje powoli. Od dawna leczę się na nerwice lęki ataki paniki. Teraz mam natłok myśli, co to będzie jak się wyda co mam robić. Błagam pomóżcie, bo czuję że umieram w środku
Dzień dobry, zacznę jeszcze raz temat, mam na imię Sylwia, mam 32 lata. I jak pisałam z zapytaniem, czy powinnam wyprowadzić się na czas, kiedy mama ma tak schizofrenię.
Mama bierze leki tylko po 4 latach dostała ataku.
Dużo czynników się na to złożyło i prawdopodobnie też to, że poznałam faceta i zaczęłam się z nim spotykać. I to mamie nie pasuje, bo traktuje mnie jak małe dziecko. Gdy dostaje ataku, zawsze traktuje mnie jak wroga. Podczas drugiego ataku próbowała dociekać mi głowę do poduszki, bo jak to ujęła " próbowała wygonić ze mnie szatana" od tamtej pory, kiedy mama ma atak, zamykam się na klucz w pokoju, gdy jestem sama z nią w domu. Wezwałam pogotowie w piątek tydzień temu.
Powiedzieli, że jej nie zabiorą, bo jest z nią kontakt.
I nie wyraziła zgody. Siostra namówiła mamę na wizytę u lekarza i była w poniedziałek. Ma zwiększone dawkowanie leków, ale nie wiem, czy wyciszy się w domu. Na terapię zaczęłam chodzić od miesiąca, żeby stać się bardziej pewna siebie i asertywna.
Co też widzę, że nie koniecznie się to podoba mamie, bo uważa, że powinnam się jej słuchać i robić to, co ona chce.
Jestem już tym zmęczona, innych członków rodziny nie traktuje tak jak mnie. Mnie za każdym razem nienawidzi, a ja chcę tylko jej pomóc.
Moja córka przeżywa duży stres, bo niedługo się przeprowadzamy. To dla nas wszystkich duża zmiana, ale dla niej chyba największa. Jest bardzo przywiązana do obecnego domu, szkoły i przyjaciół, a myśl o zostawieniu tego wszystkiego sprawia, że jest wyraźnie przygnębiona i pełna obaw. Najbardziej boi się, że nie znajdzie nowych przyjaciół i nie odnajdzie się w nowej szkole.
Chciałabym jej jakoś pomóc, ale nie do końca wiem, jak to zrobić. Jak przygotować dziecko na taką zmianę, żeby nie czuło się zagubione? Jak pomóc jej zbudować pewność, że poradzi sobie w nowym miejscu?
Zależy mi, żeby spojrzała inaczej, niż coś strasznego.
Dziękuję za pomoc!
Mam pewien problem z moim synem, który ma 15 lat.
Widzę, że często jest przygnębiony i zestresowany.
Kiedy z nim rozmawiam, wychodzi na to, że czuje się pod dużą presją ze strony rówieśników i boi się, że nie spełni oczekiwań innych. Z jednej strony chce być akceptowany przez grupę, a z drugiej musi sprostać wymaganiom szkoły.
To wszystko go przytłacza, a ja nie wiem, jak mogę mu pomóc skutecznie. Bardzo mi zależy, żeby czuł się wspierany, ale jednocześnie nie chciałbym, żeby czuł jeszcze większą presję z mojej strony. Myślę, jakie metody mogłyby pomóc mu w radzeniu sobie ze stresem w takich sytuacjach?
Dziękuje
Dzień dobry,
jestem po ślubie 2 lata, mamy 8-miesięczne dziecko i odkąd się pojawiło, nie potrafimy się dogadać. Znamy się z mężem 9 lat, mieszkaliśmy razem 3 lata. Od poniedziałku do piątku było super, a na weekend wracaliśmy do domów rodzinnych i pojawiały się problemy. W rodzinie męża od dawna były kłótnie o wszystko i on przestał szanować swoich rodziców (dochodziło do wyzwisk i plucia). Ja nie mogłam tego zaakceptować. Zawsze mu mówiłam, że tak nie wolno i do mieszkania wracaliśmy pokłóceni.
Dodam, że mąż miał bujne życie młodzieńcze i nie stronił od używek. Mimo tych komplikacji zdecydowaliśmy się na ślub. Zamieszkaliśmy z jego rodzicami na czas budowy domu (mąż ma gospodarstwo). Było idealnie, ale nie na długo.
Ja wcześniej miałam operację i mogłam nie mieć dzieci (mąż o tym wiedział), zaczął się tym zadręczać (może to była wymówka) i znowu pojawił się alkohol. Zaszłam w ciążę.
Byliśmy przeszczęśliwi. Ja poprzez ciągle kłótnie męża z rodzicami nie cieszyłam się nią, byłam bliska depresji, do 8 miesiąca ciąży dojeżdżałam 100 km do pracy, bo nie chciałam mieszkać w domu. Urodził się piękny, zdrowy chłopiec.
Oczko w głowie męża. Po powrocie do domu, męża przeważnie nie było, zawsze miał coś do zrobienia, więc byłam sama z dzieckiem. Wszystko na mojej głowie. Mąż zajął się budową, ja z małym dzieckiem dowoziłam mu potrzebne rzeczy, w międzyczasie obowiązki domowe. Zamiast w weekendy cieszyć się ze mną synkiem, mąż szukał towarzystwa do alkoholu lub pił drinki sam, mówił, że mu się należy po ciężkim tygodniu.
Więc piątek lub sobota alkohol a na drugi dzień kac.
Przez 8 miesięcy nie pojechałam nigdy sama do sklepu, tylko z niemowlakiem na rękach (nieodkładane dziecko).
Mąż twierdził i tak, że nic nie robię. Żeby iść spokojnie się wykąpać, musiałam prosić, żeby został z dzieckiem.
Nie mam już siły. Nie wiem, co robić. Mąż powiela zachowanie swojego ojca, tylko że on jest pracowity w przeciwieństwie do ojca.