Left ArrowWstecz

Zastanawiam się, dlaczego ludzie popełniają samobójstwo, czy wpływa na to również alkoholizm, a może jednak jest to głównie problem z psychiką.

Zastanawiam się, dlaczego ludzie popełniają samobójstwo, czy wpływa na to również alkoholizm, a może jednak jest to głównie problem z psychiką. Ojciec był alkoholikiem, popełnił samobójstwo, gdy miałam rok, do dziś nie wiem dlaczego. Mama zawsze tłumaczyła to jako przyczynę problemu z alkoholem. Czy mogę w przyszłości mieć podobne problemy? Dwóch braci również ma problem z alkoholem. Trzeci i ja nie. Niestety często boję się, że ludzie mnie ocenią i czuję strach przed negatywną opinią. Chciałabym częściej mieć tzw. wywalone, niestety dość często wszystkim się martwię. Denerwuje mnie brak kontroli nad życiem i przyszłością.
User Forum

Anonimowo

3 lata temu
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Dzień dobry. Nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, czemu ludzie popełniają samobójstwo - dość ogólnie można powiedzieć, że z powodu nieradzenia sobie z emocjami i poczucia, że nic się dla nich nie zmienia, nie ma dla nich ratunku. Nadużywanie alkoholu jest również objawem trudności w radzeniu sobie z uczuciami. Fakt, iż Pani ojciec nadużywał alkoholu i popełnił samobójstwo, z pewnością miał na Panią wpływ, jednak to zupełnie nie oznacza, że Pani może mieć problemy psychiczne lub również być obarczona ryzykiem popełnienia samobójstwa. Nie jest to bowiem w żadnym stopniu dziedziczne. Jednak trudności, z którymi się Pani boryka - silny lęk przed oceną, dręczące myśli, zamartwianie się, silna potrzeba kontroli i lęk, kiedy Pani ja traci - kwalifikują Panią do skorzystania z pomocy psychoterapeuty. Być może taka praca nad sobą pozwoli Pani rozwiać różne inne wątpliwości, które zaprzątają Pani myśli, pomoże lepiej czuć się ze sobą i mieć bardziej satysfakcjonujące życie.

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

dobrostan

Darmowy test na dobrostan psychiczny (WHO-5)

Zobacz podobne

Okropnie boję się, że padnę ofiarą przemocy lub morderstwa będąc samej poza domem. Stresuję się małymi wyjściami, boję się przechodniów.
Hej, mam problem. Od około 4-5 lat żyję w ciągłym stresie wychodząc na ulice, boję się, że każdy wokół mnie jest mordercą lub chce mi po prostu coś zrobić, chce mi się płakać i bardzo się boję, gdy wracam sama ze szkoły, a przy mnie nie ma żadnej przypadkowej osoby na ulicy lub jest tylko jedna niedaleko mnie. Gdy np. idę prosto, a ktoś w moją stronę, gdy już jest blisko mnie odsuwam się, bo ciągle myślę, że wbije mi, np. nóż w brzuch i weźmie gdzieś w krzaki lub do auta. Wiem, brzmi to dziwnie, ale nie wiem jak to inaczej opisać, po prostu nieważne jaka godzina, jasno czy ciemno zawsze się tego panicznie boję. Idąc, co sekundę się odwracam, by sprawdzić czy nikt się za mną nie skrada. Czasem ze stresu myślę, że ktoś kryje się za czymś(np za drzewem), mimo że widzę, że nikt tam nie szedł i ze to napewno nieprawda.) Moi rodzice i znajomi mówią, że przesadzam, ale ja nie daję rady z tym żyć, nawet wyjście do sklepu, który jest niedaleko mojego bloku sprawia mi trudność. Czy da się coś z tym zrobic? Jakoś to przezwyciężyć? Nie wydaje mi się, że to normalne.
Witam, mam 25 lat, kilka dni temu urodziłam córeczkę, bardzo na nią czekaliśmy, ale niestety zmarła w domu po 3 dniach :(
Witam, mam 25 lat, kilka dni temu urodziłam córeczkę, bardzo na nią czekaliśmy, ale niestety zmarła w domu po 3 dniach :( Na szczęście mamy już 1.5 rocznego synka i staramy się dla niego żyć. Niestety czuję okropną pustkę i tęsknotę za Zuzią 😭 Chcemy się starać o kolejne dziecko, najlepiej jak najszybciej, żeby nie myśleć o tym, że Zuzinki już nie ma a bardziej, tak że wróci do nas z nieba w innym ciałku i przelać całą tą miłość na kolejne dziecko. Pytanie, czy jest to dobre dla naszej psychiki, czy lepiej wrócić do "normalnego" życia i skupić się tylko i wyłącznie na synku? Poza tym, czy realne byłoby zajście w ciążę w ciągu kilku miesięcy od porodu?
Matka jest narcystyczną osobą. Zapisałam się do psychiatry, ale chciałabym również podjąć psychoterapię. Jaki nurt dla PTSD i lęk uogólniony?
Dobry wieczór, chciałabym rozpocząć terapię, jednak nie wiem jaki wybrać nurt. Głównym celem jest zbudowanie poczucia wartości, pokochanie siebie, przepracowanie traumy, walka z lękiem uogólnionym oraz stresem, który zaczął mocno odbijać się na zdrowiu fizycznym. Powyższe wynika z wieloletniej relacji z (przypuszczalnie, bo nigdy nie udało mi się namówić jej na wspólną terapię, a wiem, że przytoczenie faktów nie jest miarodajne, gdy brak wersji drugiej strony) narcystyczną, bardzo zaburzoną matką. Kontakt został zerwany kilka lat temu, jednak oczernianie i dzwonienie po rodzinie i znajomych nie ustaje. Wizytę u psychiatry mam już zarezerwowaną, zamierzam wspierać się farmakologią. Cierpię na PTSD i zespół lęku uogólnionego, który na codzień nie jest dokuczliwy, o ile nie mam kontaktu lub wiedzy o matce i jej poczynaniach. Niestety obecnie matka wciąga rodzinę w namawianie mnie do kontaktu i wyciąganie informacji co do miejsca mojej pracy i zamieszkania, co bardzo mnie stresuję. Myślałam o nurcie behawioralno-poznawczym, bo zdaje się mieć szybkie efekty, ale może to zbyt poważny problem i powinnam rozważyć inny nurt. Bardzo dziękuję za pomoc.
Przemocowy partner, a ja nie potrafię odejść..
Dzień dobry, Postaram się po krotce opisać mój problem. Jestem kobietą, panna, 34 lata, obecnie w 7 miesiącu ciąży. Ojciec dziecka jest w wieku 39 lat, rozwodnik. Pomimo prawie 5 - letniej znajomości z ojcem dziecka nigdy nie zamieszkałam w jego domu ( natomiast pomieszkiwałam tam kilka dni, tydz czy dwa tyg) Mój partner wkrótce po wiadomości, że zostanie ojcem bardzo się ucieszył i oświadczył się. Przyjęłam oświadczyny, natomiast z ogromnymi wątpliwościami... Z tyłu głowy krążyły myśli, że to toksyczny związek. Ze strony mojego partnera często dochodziło do zdrady emocjonalnej a uważam, że również i fizycznej. Częste nakrywanie partnera na flirtowaniu, erotycznych rozmowach z innymi kobietami spowodowało u mnie samej "dziwne" zachowania (tj. przeglądanie telefonu partnera, próby włamania się na jego konta społecznościowe, zakładanie podsłuchów w jego domu, GPSów a nawet i śledzenie) Mimo podsłuchów i jasnych dowodów na to, że partner mnie okłamuje (flirtował z kobietami a nawet podejrzewam, że zdradził mnie fizycznie) po każdej tego typu "awanturze" po jakimś czasie znów wracałam, po prostu nie umiałam z tego związku raz na zawsze odejść. Nie wiem czy partner tak dobrze mną manipuluje czy sama jestem aż tak naiwna (może strach przed samotnoscią, może naiwnosc, że ten kryzys w związku minie i wszystko się wkoncu ułoży ). Przy partnerze zaczęłam dużo pić alkoholu. Po części tłumiłam w ten sposób jego zachowania... (partner nie akceptował odmowy, jeśli chodzi o współżycie) Byłam wychowywana w wartościach katolickich i do tej pory wyznawałam dosyć mało popularną w tych czasach zasadę - czystości do ślubu. Jednakże marzyłam już o założeniu wlasnej rodziny. Mój partner twierdził, że marzy o tym samym. Pomimo, że już od początku związku pojawiały się "Red flagi" to po rozstaniu i tak wracaliśmy do siebie. Czerwone flagi mam na myśli tu sytuacje, w których partner nawet potrafił podnieść na mnie rękę. Najczęściej działo się to w kłótniach, ale również, gdy był pod wpływem alkoholu, a ja nie chciałam współżyć. Później starałam się już nie odmawiać współżycia (po części czując, że i tak fizycznie nie wygram a po części wierząc jego słowom, że coś ze mną musi być nie tak, skoro nie chce się z nim kochać.) Praktycznie nie było z jego strony spotkań, w których ten człowiek nie dążył by do jednego... W święto Wielkiej Nocy poprosiłam go, aby raz jedyny w roku uszanował moją decyzję (byłam wtedy po spowiedzi i po prostu chciałam przystąpić choć ten jeden dzień w roku do komunii) Poprosiłam go o wyrozumiałość tej jednej nocy. Zachował się w ogóle jakby mnie nie słuchał. Z tego wszystkiego coraz więcej piłam alkoholu. Podczas jednej z kłótni, w której oboje mieliśmy sporo wypite, znalazł w mojej torebce GPS, w szarpaninie uderzył mnie główką w twarz i złamał nos. Złamanie bez przemieszczenia. Mówił, że nie chcący. Wybaczyłam a nawet uwierzyłam, w jego historię, że sama sobie to zrobiłam. Tylko po pewnym czasie, w którym kolejny raz włamałam się do jego tel. i odkryłam m.in. jego romans z mężatką, a także zdanie, które pisał do swojego przyjaciela, "że przypier...ił WSI z główki" (WSI - tak mnie nazywał w rozmowach ze swoim kolegą) Pomimo tego całego zajścia nadal z nim byłam. Winę za tę sytuację i inne zwalałam na alkohol. Do momentu, w którym doszło do kłótni bez kropli alkoholu. Miał zaproszonych gości na grilla. Poklocilismy się, bo nie chciałam zostać u niego i pomóc mu w przygotowaniach. W zdenerwowaniu podszedł wtedy i uderzył mnie pięścią w brzuch. Upadłam na podłogę (ale nie wiem już sama czy z bólu czy z szoku ) zaczęłam płakać, i krzyczeć, że chce to zakończyć, odejść raz na zawsze, wtedy jeszcze chwilę złapał mnie za włosy i kiedy widział że się naprawdę boje uspokoił się i zaczął przepraszać. Kazał mi się ogarnąć, bo za chwilę mają być goście. Gdy przyjechali goście z którymi wcześniej już mieliśmy umówiony wyjazd na wakacje, zadawał mi przy nich pytania (głównie czy nie zrezygnuje) z wyjazdu z których cieszyły się przede wszystkim ich dzieci. Wtedy własnych jeszcze nie mieliśmy. Zgodziłam się przy wszystkich że pojadę (pomimo że miałam w głowie tą calą sytuację która miała miejsce chwilę wcześniej) Oczywiście potrafiliśmy też miło spędzać (czas bez kłótni). Było mnóstwo dobrych chwil, które wspominam dobrze. Wspólnie pracowaliśmy na działce, wspólnie sprzątaliśmy, wspólne zakupy, wspólny wypoczynek, nawet do kościoła potrafiliśmy razem pójść. Takich chwil było sporo. Partner mówił, że " wspólne dziecko by wszystko zmieniło na lepsze " Zaczął się leczyć na bezplodność (mieliśmy podejrzenia, że nie może mieć dzieci), również i mnie zabierał do kliniki. Miałam wtedy trudny okres w pracy, on zresztą też, no i chciałam mieć już dziecko (wszyscy na około straszyli, że to "ostatni gwizdek") I po krótkim czasie od jego leczenia okazało się, że zaszłam w ciążę. Bardzo się ucieszył. W walentynki się oświadczył. I namawiał do wspólnego zamieszkania, namawia do dzis. Nie przeprowadziłam się ale spędzałam u niego coraz więcej czasu. Jednego dnia nie wytrzymałam. Nakrzyczał na mnie, że zrobiłam mu kanapkę nie z tym co chciał. Uderzył wtedy piescią w stół i poszedł po tel aby zrobić zdjęcie tej kanapki i wysłać swojemu koledze. A wieczorem gdy nie chciałam się kochać faktycznie którąś noc z rzędu (to był 3 miesiąc ciąży) wkurzył się, zaczął mówić że "nie dziwi się, że inni zdradzają żony", " że gdyby nie dziecko dawno by mnie zdradził" Przepłakałam wtedy całą noc a on spał jak gdyby nic. Ale chyba wtedy coś we mnie pękło... na drugi dzień wstał jakby nigdy nic, powiedział abym się nie obrażała. Ale wracając tego dnia do domu miałam mętlik w głowie. Strach przed przyszloscią. Zbliżały się święta Wielkiej Nocy, wybrałam się do spowiedzi i może trochę za namową księdza zerwałam wtedy zaręczyny. Powodem tej decyzji było też nie unieważnione poprzednie jego malzenstwo. Nie miałabym o to pretensji, gdyby nie to, że sam od początku znajomości obiecywał mi, że zrobi z tym "porządek.", ureguluje swoją przeszłość. Wiedział, że mi na tym zależy. W tym celu namawiał mnie na dziecko, że łatwiej uzyska stwierdzenie nieważności poprzedniego malzenstwa. Ale zajściu z ciążę powiedział że jednak zmienił zdanie i tego nie zrobi, mam się z tym pogodzic. Od tamtej pory prawie się z nim nie widuje. Najczęściej na badaniach USG na których on sam chce być obecny i ewentualnych jakiś jego prośbach typu (czy zawiozę go do lekarza na zabieg kolana bo akurat wszystkim innym osobą z jego rodziny czy znajomych nie pasuje) Dałam się też namówić na wspólne Przyjęciny I Komunii Św. córki jego kuzyna na które z nim poszłam. Ale w dalszym ciągu z nim nie zamieszkałam. Mam bardzo duży mętlik w głowie. On cały czas nalega na przeprowadzkę do niego. Natomiast ja zatrzymałam się u swoich rodziców. Od kilku miesięcy proponowałam mu wspólna terapię (jeśli mam zamieszkać z nim na stałe) ale on nie chciał nawet o tym słyszeć. Jedynie napisał (bo kontakt mamy od kilku miesiecy głównie sms-owy), że " jeśli z nim zamieszkam i uznam że terapia jest nadal potrzebna to pójdziemy na nią " Nie wiem na ile jest w tych słowach prawdy. Jestem w 7 miesiącu ciąży a nie mam nawet pokoiku dla dziecka. Poprostu nie wiem czy tak jak on mówi najlepszym miejscem będzie jego dom (bo tylko wtedy stworzymy dziecku pelną rodzinę) czy powinnam mimo wszystko przygotować pokoik w domu u swoich rodziców (ale wtedy wg niego ja rozbijam naszą rodzinę) Sama nie wiem jakie jest najlepsze wyjście z tej całej sytuacji... Po prostu z tyłu głowy mam ciągle te kilka sytuacji, w których przekroczył pewną granicę w kłótni. A poza tym ciągle podejrzewam, że będzie mnie zdradzał. On każe mi nie wracać do przeszłości tylko iść do przodu. Nie rozmyślać o tym co było, tylko skupić się na przyszłości dla dobra dziecka. Tylko nie umiem o tym nie myśleć...
Czuję ogromne uciski i zawroty głowy, martwię się, że to przez sytuację życiową mojego brata. Nadszarpnęło to moją pewność siebie, możliwość radzenia sobie. Co zrobić?
Witam, mam problem z uporczywym bólem głowy, czuję jakby coś uciekało mi głowę, ściągało, czuję to w okolicy czoła, oraz ucisk z tyłu głowy, do tego doszły zawroty głowy, w kontaktach( rozmowach z innymi ludźmi) mam problemy rodzinne, związane z bratem, który w kwietniu tego roku próbował targnąć się na swoje życie ( choruje na schizofrenię od kilku lat), gdy był w szpitalu, po tym wydarzeniu przez około miesiąc było wszystko w porządku tzn, że mój nastrój " powiedzmy, że był ok", ponieważ miałam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, ale gdy po powrocie ze szpitala zauważyłam, że zachowanie mojego brata obróciło się o 180 stopni, to zaczęłam się martwić. Na co dzień pracuję, ogólnie jestem otwartą osobą, przeważnie uśmiechniętą i radosną, ale chyba to wydarzenie sprawiło u mnie natłok myśli i zmartwień, które wywołały u mnie ból głowy i zawroty głowy. Byłam bardziej zdenerwowana w środku w sobie, chociaż na zewnątrz nie pokazywałam tego. Do tego mój brat stał się bardziej nerwowy i porywczy, kiedy nigdy taki nie był. Chciałabym, aby wszystko wróciło do normy, ponieważ wiem, że jestem wartościową osobą, ale wydaje mi się, że ta sytuacja wywołała u mnie lęki oraz ten ból głowy, brakuje mi na pewno pewności siebie. Myślę, że to wszystko jest przez przewlekły stres, który zżera mnie od środka. Kiedyś potrafiłam robić się czerwona w niewygodnych pytaniach dla mnie, ale do tego się przyzwyczaiłam - raczej to jest dyskomfort urody. Chciałabym się pozbyć bólu oraz zawrotów głowy, czy będę musiała brać jakieś leki przeciwlękowe albo depresyjne, chociaż uważam, że nie muszę ich brać, wystarczy, że jakoś przepracuję ten temat.
problemy wychowawcze

Problemy wychowawcze - jak je rozpoznawać i skutecznie rozwiązywać?

Problemy wychowawcze to powszechne wyzwanie dla rodziców. Zrozumienie ich przyczyn i skutecznych metod rozwiązywania jest kluczowe dla rozwoju dziecka. Oto praktyczne wskazówki pomagające radzić sobie z trudnościami wychowawczymi.