
Problem z przywiązywaniem się do ludzi – jak radzić sobie z zależnością emocjonalną?
Mam problem z przywiązywaniem się do ludzi. Nie chodzi tylko o relacje miłosne, ale przede wszystkim o te przyjacielskie. Zauważyłam, że kiedy ktokolwiek poświęca mi uwagę, to od razu się przywiązuje. Kiedy zaczynam z kimś pisać i nawet jeszcze się nie spotkamy, to zaczyna zależeć mi na tej osobie i kiedy ta osoba np. mnie wystawi albo po prostu przestanie okazywać mi tyle samo zainteresowania co na początku, jestem załamana i nie wiem, co zrobić. Moi rodzice są po rozwodzie i w zasadzie wychowywała mnie zawsze mama, a z tatą miałam małą ilość kontaktu. Może mieć to na to jakiś wpływ?
Wiele razy także byłam zostawiana w relacjach przyjacielskich, ze względu na to, że pojawiał się ktoś inny.
anonimowo
Anastazja Zawiślak
To, co opisujesz, może wynikać z wczesnych doświadczeń w relacjach, zwłaszcza jeśli w dzieciństwie brakowało Ci stabilnej, bezpiecznej więzi z ojcem i jeśli doświadczyłaś porzucenia w przyjaźniach. Styl przywiązania kształtuje się od najmłodszych lat, a jeśli ktoś dorastał w poczuciu, że bliskie osoby mogą nagle zniknąć, naturalne jest, że w dorosłości pojawia się silna potrzeba bliskości i lęk przed odrzuceniem.
Przywiązywanie się zbyt szybko i intensywne reagowanie na wycofanie drugiej osoby może wynikać z lękowego stylu przywiązania – kiedy pojawia się zainteresowanie, Twój umysł traktuje to jako coś cennego i potrzebnego do poczucia bezpieczeństwa. Kiedy zaś ta uwaga słabnie, może uruchamiać się lęk i poczucie odrzucenia.
Jak sobie z tym radzić?
- Obserwuj swoje reakcje – gdy zauważysz, że zbyt szybko zaczynasz angażować się emocjonalnie, spróbuj zatrzymać się i zadać sobie pytanie: Co tak naprawdę wiem o tej osobie? Czy jej zachowanie rzeczywiście coś znaczy, czy to tylko moja interpretacja?
- Buduj poczucie własnej wartości – kiedy czujemy, że nasza wartość zależy od uwagi innych, każda zmiana ich zachowania może nas ranić. Warto wzmacniać siebie, np. poprzez rozwój pasji, samodzielność emocjonalną i budowanie stabilnej samooceny.
- Daj relacjom czas – prawdziwe więzi rozwijają się stopniowo. Jeśli czujesz, że szybko się przywiązujesz, spróbuj świadomie spowolnić ten proces, zamiast angażować się całkowicie od samego początku.
- Pracuj nad lękiem przed odrzuceniem– nie każda zmiana w czyimś zachowaniu oznacza odrzucenie. Ludzie mają różne fazy w życiu, czasem ich uwaga się zmienia, ale to nie oznacza, że jesteś mniej ważna.
Twoje doświadczenia z dzieciństwa mogły wpłynąć na sposób, w jaki tworzysz relacje, ale to nie znaczy, że nie możesz tego zmienić. Jeśli czujesz, że jest Ci trudno nad tym pracować samodzielnie, warto skonsultować się z psychologiem – terapia może pomóc Ci lepiej zrozumieć swoje reakcje i nauczyć się budować zdrowsze, bardziej stabilne relacje.
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Psycholog
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Urszula Małek
Wygląda, jakbyś miała w sobie silną potrzebę więzi i bliskości, ale jednocześnie lęk przed jej utratą. To, co opisujesz, może mieć związek z wczesnymi doświadczeniami, jeśli tata był emocjonalnie lub fizycznie nieobecny, mogłaś nauczyć się, że relacje są kruche i że trzeba mocno się angażować, by je utrzymać.
Możesz spróbować przyjrzeć się temu, co dla Ciebie oznacza przywiązanie? Czy daje Ci poczucie bezpieczeństwa, czy raczej lęk przed stratą? Jak się czujesz, gdy ktoś jest Ci bliski?
Czy dopuszczasz myśl, że relacje mogą się zmieniać, ale to nie znaczy, że Ciebie zostawiają?
Warto uczyć się budowania zdrowych granic emocjonalnych -być blisko, ale nie tracić siebie. Może pomóc skupienie się na tym, czego Ty chcesz od relacji, a nie tylko na tym, co daje druga osoba. Możesz też spróbować zauważać momenty, kiedy przywiązanie się pojawia i zadawać sobie pytanie: „Czy ta relacja rzeczywiście jest dla mnie dobra, czy bardziej boję się jej utraty?”
Jeśli czujesz, że to dla Ciebie trudne, rozmowa z terapeutą mogłaby pomóc uporządkować te doświadczenia i znaleźć bardziej komfortowy sposób na bycie w relacjach.
Życzę wszystkiego dobrego,
Urszula Małek

Zobacz podobne
Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.
Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi.
Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej.
Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono.
Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji.
Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło.
Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót.
Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać.
Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie.
Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M.
M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy.
Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło.
Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić.
Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić?
Będę wdzięczna za słowo wsparcia.
doświadczyłam czegoś, co strasznie mnie poruszyło - straciłam bliską przyjaciółkę, z którą spędziłam wiele lat.
to było jak nagły cios w serce, opierałam na tej relacji tyle rzeczy w życiu. Staram się zrozumieć, co się właściwie stało i dlaczego nasza przyjaźń się rozsypała.
Doświadczam całego spektrum emocji, od smutku i żalu, przez złość, aż do rozczarowania. Czasami nie umiem zatrzymać tych myśli o tym, „co by było, gdyby...” czy ktoś mógłby mi doradzić, jak przetrwać ten czas? Czuję, jakby część mnie zaginęła i nie wiem, jak się pozbierać. Myślę nad tym, co mogę zrobić, żeby zrozumieć własne uczucia i zacząć na nowo układać swoje życie.
Proszę o rady, bo już nie mogę tak żyć
Muszę być w centrum uwagi, i zaczyna mi to doskwierać.
Czuję, że przesadzam z emocjami albo próbuję przyciągnąć uwagę w sposób, który nie zawsze jest fajny dla innych. To psuje moje relacje z bliskimi i w pracy. Mam wrażenie, że coś w tym wszystkim jest nie tak, miałem podejrzenie zaburzenia osobowości, ale sam nie wiem.
Nie chcę ranić ludzi ani niszczyć relacji, bo zależy mi na budowaniu czegoś prawdziwego, a nie tylko na ciągłym skupianiu uwagi na sobie. Skąd ta potrzeba w ogóle się bierze?
