Problemy małżeńskie, brak intymności, ciągłe kłótnie i obawa o uczucia męża – jak poradzić sobie dla dobra córki?
W moim małżeństwie bardzo źle się dzieje, straciłam chęć do kontaktów seksualnych z mężem, kłócimy się non stop. Rozmowy nic nie dają - ciągle jest to samo. Brak szacunku, krzyk, ubliżanie. Nie chce rozwodu, jestem już po jednym i mamy nastoletnią córkę, która bardzo przeżywa nasze nieporozumienie. Dla niej chce być w tym związku, ale obawiam się, że mąż mnie już nie kocha. Mam trudny charakter to pewnie moja wina. Nie wiem, co robić, jak żyć i dla kogo. Poza córką mam dwóch dorosłych synów, ale oni żyją już swoim życiem.
Anonimowo

Magdalena Pardo
Dzień dobry,
czytam, że znalazła się Pani w bardzo trudnej emocjonalnie sytuacji, w której może czuć Pani zagubienie. Opisywane przez Panią sytuacje wskazują na problemy z małżeństwie, które wpływają na Wasze emocje, relacje oraz codzienne życie. Dodatkowo, nie jest to sytuacja dotycząca jedynie Pani oraz Pani męża, ale także córki, która również mocno przeżywa Państwa nieporozumienia i kłótnie. Ważne jest, aby zastanowiła się Pani nad tym, czego Pani potrzebuje i co jest dla Pani najważniejsze. Może to być rozmowa z bliskimi, przyjaciółmi, skorzystanie ze wsparcia psychologa, który pomoże uporządkować myśli i ostudzić emocje.
To zrozumiałe, że w sytuacji nieporozumień, chęci na zbliżenia z Pani mężem maleją z każdą kolejną kłótnią. Gdy jesteśmy zestresowani i przejęci tym, co dzieje się w naszej relacji, rzadko kiedy nasze libido jest na poziomie na tyle satysfakcjonującym, aby mieć ochotę na kontakt seksualny z partnerem.
Chciałabym zaproponować Pani rozważenie terapii indywidualnej, najlepiej z osobą, która ma doświadczenie również w prowadzeniu terapii par, lub posiada zaplecze w tym obszarze. Profesjonalny terapeuta może pomóc Pani zrozumieć swoje uczucia, potrzeby i obawy, a także wypracować strategie radzenia sobie w trudnej sytuacji. Terapia może być też miejscem, gdzie dowie się Pani, jak lepiej komunikować się z mężem lub podjąć decyzje dotyczące Państwa związku.
Zachęcam Panią do rozważenia tej opcji głównie ze względu na kolejną propozycję, jaką jest rozmowa z Pani mężem. Warto jednak, aby była Pani do niej odpowiednio przygotowana znając swoje potrzeby i wiedząc, czego Pani od takiej rozmowy oczekuje. Warto mieć w takiej sytuacji wsparcie psychologa lub psychoterapeuty, który pomoże Pani wypracować umiejętności komunikacji swoich potrzeb. Jeżeli rozmowy nie będą przynosić efektu, rozważcie Państwo terapię par. Terapeuta pomoże Wam wyrazić swoje uczucia i wysłuchać się nawzajem w bezpiecznym otoczeniu.
W kontekście Państwa córki - rozumiem, że jest ona dla Pani ważna i chce być Pani dla niej wparciem. Proszę jednak pamiętać, że pozostawanie w relacji ze względu na nią, relacji, która wnosi do jej życia obserwację kłócących się rodziców i trudne emocje z tym związane, jest mimo wszystko krzywdzące dla całej Państwa trójki. Proszę pomyśleć o tym w ten sposób, że córka jest powodem, dla którego pozostajecie Państwo w małżeństwie, które z kolei jest źródłem cierpienia zarówno Pani jak i Pani córki. Proszę starać się ją zapewnić o swoim wsparciu i miłości, nawet jeśli sytuacja w domu jest trudna. To może pomóc jej przejść przez ten czas.
Nie musi Pani oczywiście podejmować decyzji o rozstaniu lub pozostaniu w małżeństwie już teraz. Ważne, aby miała Pani czas na refleksję i wsparcie - czy to najbliższych osób, czy specjalisty zdrowia psychicznego.
Czasami zmiany zaczynają się od małych kroków.
Życzę Pani dużo siły i wytrwałości.
Magdalena Pardo

Krzysztof Chojnacki
Z Pani wiadomości wynika głęboki kryzys w małżeństwie z brakiem szacunku i ciągłymi konfliktami, a Pani pragnie trwać w nim dla dobra córki, choć obawia się braku miłości męża i obwinia za sytuację. Przemoc emocjonalna, jaką są krzyk i ubliżanie, jest niedopuszczalna. Decyzja o pozostaniu w związku ze względu na dziecko jest zrozumiała, jednak warto zastanowić się, jaki model relacji jej przekazujecie. W tej sytuacji zachęcam Panią do zatroszczenia się o własny dobrostan poprzez indywidualną konsultację psychologiczną, ponowną, asertywną rozmowę z mężem o swoich uczuciach i potrzebach, zaproponowanie terapii par oraz ustalenia granic dotyczących akceptowalnych zachowań. Proszę pamiętać, że ma Pani prawo do szczęśliwego i pełnego szacunku związku z mężem / partnerem.

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
TW: samookaleczanie
Witam, nie radzę sobie z tym, jak wyglądam ważę 60 kg przy wzroście 165 non stop siebie krytykuje, ze jestem gruba, obrzydliwa, ze nie zasługuje na żadne jedzenie przez to, że byłam zawsze wyzywana, bo byłam grubsza kiedyś i nagle schudłam. Non stop płacze, głodzę się, robię sobie krzywdę na rękach, żeby nie jeść
Dzień dobry, chciałabym poprosić o pomoc, bo przestaję sobie radzić sama ze sobą i swoimi emocjami. WYDAJE MI SIĘ, ŻE PRZESTAŁAM KOCHAĆ SWOJEGO MĘŻA W 2011r. poznałam teraźniejszego męża Grzegorza. Niestety od początku okazało się, że nadużywa on alkoholu i jest po nim agresywny. Ale zakochałam się. Po 3 miesiącach pierwszy raz mnie uderzył, w zasadzie poszarpał tylko. Po ok. dwóch latach będąc pod wpływem alkoholu, uderzył mnie w nos. Nie pamiętam jak, ale zamknęłam mu drzwi przez nosem i przez pół nocy wyzywał mnie pod balkonem. Wybaczyłam, bo kochałam. Na skutek problemów w pracy przenieśliśmy się wszyscy do innej miejscowości, wtedy to kolejny raz jego pięść znalazła się na mojej twarzy. Był pijany. Wtedy to gdybym nie uciekła z własnego domu, to pewnie skończyłoby się tragicznie. Z zakrwawioną twarzą wybiegłam z domu i wezwałam policję. I znów wybaczyłam. W 2020r. wzięliśmy ślub. Wiem, pytają Państwo, po co skoro pił i bił, ale obiecywał, że już nie będzie. Miał przerwę od picia aż do 2023, kiedy to w złości, że chcę go wyrzucić z domu, bo jest pod wpływem, zaczął rzucać walizką. W obronie stanął mój syn i tym razem to on był silniejszy (ma 16 lat) i uderzył męża. Poczułam wtedy, że wystarczy już, że mam dość. Jednak znowu wybaczyłam. Obiecałam sobie, że może ja gdzieś źle coś robię i postanowiłam się zmienić, być cierpliwą, dobrą żoną, ale przy każdej kłótni, a jest ich wiele, mąż prawie zawsze stara się stawiać na swoim, udowadniać swoje racje. Pewnie, gdybyśmy byli normalnym małżeństwem, to takie kłótnie można byłoby zażegnać, ale najgorsze jest to, że po tylu latach wzajemnych relacji zaczynam odczuwać niechęć do tego związku. Tyle razy mówiłam mu, że mam dość i chce się rozejść, potem po jego błaganiach, on wraca, bo wydaje mi się, że sama nie dam sobie rady z codziennością życia. Staram się ratować ten związek, ale nie potrafię wykrzesać z siebie żadnych uczuć, jakbym była głazem. Co jest nie tak ze mną? Nie wiem już sama, gubię się…. przerasta mnie to…
Dzień dobry, może to być dość długie ale postaram się szybko opisać problem.
Od roku mierzę się z nasilonymi objawami zaburzeń lękowych i OCD, od około 6 miesięcy skutecznie to leczę. Mimo że teraz praktycznie w ogóle nie widać u mnie tych chorobowych zachowań, to jak się pojawią wszyscy mnie obwiniają i czuję się nonstop winna.
Moim głównym problemem wcześniej były ogromne trudności z wyjściem z domu gdziekolwiek, teraz wychodzę praktycznie codziennie. Problem jest, gdy źle się czuję albo zachoruje, przez to, że chodzę jeszcze do szkoły to w takim wypadku wiadomo, że pójście do niej mi nie pomoże. Zawsze gdy próbuje wtedy zostać w domu by lepiej się poczuć, wszyscy, rodzice i znajomi zarzucają mi tylko, że mnie nie ma, że ich zawiodłam i wszystko wygląda jak rok temu, gdy nie było mnie w szkole tygodniami bez przerwy, teraz zdarza się to naprawdę raz na więcej niż dwa tygodnie.
Czuję się winna, że w takiej sytuacji nie wychodzę, wszyscy chcą by mnie chyba nie było, dla nich przestałam się liczyć z dniem rozpoczęcia moich problemów. Wcześniej idealna przyjaciółka i córka, która zawsze chodzi szczęśliwa i ma dobre oceny, z problemami już jest inną osobą, która tylko robi na złość innym. Nikt nie wierzy w postęp mojej terapii, gdy się na chwilę pogorszy.
Od roku nie czuję, że gdziekolwiek mam swoje miejsce, zawsze dla kogoś nie jestem wystarczająca. Jestem lubiana i kochana tylko, jak jestem zdrowa. Czuje się z tym źle, czasami mam ochotę nawet nie wiem czy umrzeć czy się od wszystkich odciąć. Nonstop jestem w poczuciu winy, wszyscy wiedzą, że jestem osobą bardzo empatyczną, a i tak mówią mi tylko, że robię same problemy i to im się wszystkiego odechciewa. Za każdym razem, gdy mi się pogarsza, nie mogę pójść do terapeuty, bo niby to nie pomaga ,mam tam nie chodzić i marnować czasu na naukę itp.
Mam wrażenie, że nie znam nikogo ani nawet siebie- wszyscy mają w głowie idealną wersję mnie, której nie umiem spełnić. Ja swojej własnej też nie umiem odzyskać. Nie mam siły chodzić do szkoły, męczy mnie ilość bodźców tam, staram się a jak raz się nie uda to jestem najgorsza. Bardzo mi z tym źle, a nie mam jak zwrócić się do terapeuty, więc piszę tutaj licząc na wsparcie.