- Strona główna
- Forum
- inne
- Witam. Rozstałam...
Witam. Rozstałam się z chłopakiem kojeny raz. On twierdzi, że wina leży zawsze po mojej stronie, bo jestem nerwowa i nie potrafię iść na kompromis. Ja tego tak nie odczuwam, ponieważ jak jest problem to on nie rozmawia o tym ze mną, tylko mówi, że nam i tak nie wyjdzie i woli ze mną zerwać. Teraz po rozstaniu on nadal chce się spotykać, ale mówi, że nic już z tego nie będzie, szkoda że takimi spotkaniami robi tylko nadzieję. Jego zachowanie jest dziwne według mnie, płacze bo się rozstaliśmy, i mówi, że jest mu ciężko bo przywiązał się do mnie. Myślałam o jakiejś terapii dla par, ale on nie chce :( sama nie wiem co robić, kocham go, ale nie potrafię nic zrobić :(
Ola
3 lata temu
Nina Borecka
Pani Olu,
rozstanie z partnerem jest wydarzeniem stresującym, czasami rozpad związku przypomina żałobę. Należy przeżyć smutek, żal za tym co utraciliśmy wraz z rozpadem związku.
Jeśli nie odczuwa Pani, że rozpad związku wynika z Pani strony - to dobrze. Niech się Pani nie obwinia, ponieważ to, że Partner zdecydował się na zakończenie związku, to jego subiektywna opinia na Pani temat (a nie fakt!). Czuje Pani stres ponieważ były Partner daje Pani sprzeczne sygnały. Tym samym nie potrafi Pani zaakceptować rozpadu związku.
Pozdrawiam,
Nina Borecka
3 lata temu
Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Daria Kamińska
Dzień dobry,
widać, że szuka Pani rozwiązań dla doświadczanych trudności, czego gratuluję. Jedną z przyczyn, dla których nie jesteśmy w stanie się dogadać w relacjach, jest fakt, że nie potrafimy określić naszych potrzeb i mówić o nich. Bywa też, że kiedy ktoś czuje się opuszczony czy odrzucony, bo inny czegoś nie robi, siła tych odczuć jest tak duża, że nie ma opcji, by zastanowić się nad intencjami drugiej strony, zobaczyć inny punkt widzenia, by odpuścić i uznać, że pewne rzeczy mogą się nie zmienić. Być może warto byłoby przyjrzeć się temu, co się dzieje między Państwem we współpracy ze specjalistą i sprawdzić, czy to ten moment, w którym chcą jeszcze Państwo walczyć o relację. A jeśli nie, to pracować indywidualnie, jak poradzić sobie z doświadczaną przez Panią stratą.
Pozdrawiam serdecznie,
Daria Kamińska
mniej niż godzinę temu
Zobacz podobne
Przekonanie pacjenta o chorobie, a jej brak - jak dużo jest takich osób?
Ile stosunkowo pacjentów przychodzi z przekonaniem, że posiada jakąś chorobę psychiczną, po czym okazuje się, że tak naprawdę dana osoba jej nie posiada?
Chce się udać na terapię do psychoterapeuty, jednak nie wiem jak się za to zabrać
Chce się udać na terapię do psychoterapeuty, jednak nie wiem jak się za to zabrać. Tak naprawdę mam kilka problemów od lęków, tego, że czuje się odrzucona od rodziny, ignorowana, wszystkiego się boję, podejrzewam też depresję u siebie i kilka innych i tak naprawdę nie wiem, jak zacząć o tym opowiadać, by to ubrać w całość.
Nie potrafię płakać, pomimo dużej potrzeby - czuję blokadę, co robić?
Od jakiegoś czasu nie potrafię płakać. Całkowicie sie zablokowałam na płacz czy to z bólu, smutku, z radości... Łzy napływają mi do oczu i tyle, włącza się coś na zasadzie znieczulicy... Zauważyłam to u siebie podczas zwykłego oglądania filmów( zawsze pierwsza się wzruszałam) i nagle to ustało. Moj mąż wylądował teraz w szpitalu, było z nim bardzo źle, a ja wiecznie z kamienną twarzą. Czuję, że jest mi potrzebne wyładowanie emocji płaczem, że zeszłoby ze mnie to ciśnienie, ale nie potrafię, nawet na siłę. Świadomość tej blokady mnie przytłacza. Poza tym, obawiam się, co powiedzą inni na myśl, że nie rusza mnie choroba Męża. Co jest ze mną nie tak??
Jak zrównoważyć empatię i finanse? Nadmierne darowizny a zdrowy rozsądek
Witam, mam nietypowe pytanie. Jestem osobą, która "nadmiernie" współczuje ludziom, przez co często wydaje zbyt dużo pieniędzy na akcje charytatywne - do tego stopnia, że mnie samej czasami brakuje pieniędzy. Co mogę z tym zrobić? Czy jest tu jakieś "kompromisowe" wyjście? Czy muszę "zmniejszyć" poziom empatii, żeby nie przesłaniał racjonalnego myślenia?
Nic nie mówię u psychologa - paraliżuje mnie strach.
Podczas wizyty u psychologa paraliżuje mnie strach i nie mogę o niczym myśleć ani niczego powiedzieć, chcę po prostu uciec stamtąd jak najszybciej i jak najdalej, nigdy tam nie wracać. Z każdego, nawet najbłachszego powodu (np. ktoś jest zmęczony i powie do mnie, żebym się odczepił) wpadam w płacz. Nikt mnie nie rozumie. Nie uzyskam pomocy, bo wiadomo, że podczas wizyty nic nie powiem.

