11-letni syn partnerki trafił do MOS-u. Jest agresywny, musi dostać to, czego chce, manipuluje. W domu jest tragiczna atmosfera.
Syn mojej partnerki ma 11 lat. Problemy z jego zachowaniem zaczęły się jakieś 5 lat temu. Drugi rok się zaczął jak został umieszczony w MOS-ie. Przedtem próbowaliśmy wszystkiego. Najpierw w domu rozmów, dopytywania, obserwacji, pracy z jego emocjami, tłumaczeniem itd. Nic nie skutkowało. Zaczęły się wizyty w szkole, praktycznie nie było dnia, żeby nie było skarg, bo się pobił, bo zaczepia, bo przeszkadza na lekcjach. Najpierw wizyty u psychologa i pedagoga szkolnego. Oczywiście w międzyczasie cały czas próby dotarcia do dziecka i powodów jego zachowania. Zajęcia dodatkowe z psychologiem. Potem wizyty u psychologów zewnętrznych, jeden drugi, potem psychoterapeuta, następnie nawet psychiatra. Próbowaliśmy terapii i farmakologii. I nic. Cały czas jest coraz gorzej.
W końcu trafił do ośrodka. Tam oczywiście poza zajęciami, które ma sam i z grupą, my również regularnie jeździliśmy na spotkania z tamtejszym psychologiem i oczywiście z dzieckiem. On w teorii wszystko wie. Książkowo przedstawi wzorce zachowań. Zdąży się odwrócić i teoria idzie w las. Agresja na każdym kroku, wszyscy są winni tylko nie on. Egocentryzm, narcyzm, nadmierna fascynacja agresywnymi i niebezpiecznymi rzeczami. Potrafi przylecieć z podwórka tylko po to, żeby się pochwalić, że "kolega mu pokazał, że jak się zrobi komuś tak i tak to można komuś skręcić kark". Przekleństwa takie, że niejeden "dres spod klatki" by się nie powstydził. Zero szacunku do kogokolwiek czy respektowania podstawowych zasad i norm. Póki coś jest po jego myśli jest ok. Czyli najlepiej dać mu telefon, tv z konsolą i dostęp do karty, żeby mógł się żywić w fast foodach non stop. Palenie papierosów do jakichś 3 lat. Zdarzały się też kradzieże.
W momencie kiedy coś zaczyna być nie po jego myśli, zaczyna być agresywny, krzyczy, pyskuje (delikatnie mówiąc), nie docierają do niego argumenty i próby wyjaśnienia dlaczego postępuje się tak czy inaczej. Kiedy już nie ma pomysłów jak być w centrum zainteresowania, potrafi manipulować własnymi emocjami, żeby grać na czyichś uczuciach. Na zawołanie w ciągu sekundy potrafi się rozpłakać. Kiedy widzę, że to jest na pokaz i wprost mu to komunikuję, w ułamku sekundy jego wzrok zmienia się na "morderczy".
Teraz jest jeszcze za mały, ale nie wiem co będzie za kilka lat. Nie wiem czy nie zacznie wynosić z domu rzeczy, albo czy nie pobije kogoś, żeby otrzymać to czego chce. Póki nie ma go w domu jest względy spokój, kiedy przyjeżdża wszyscy chodzą w nerwach, bo ciągle są awantury. Przez tą nerwową atmosferę cierpi również nasz związek. Raz, że nie możemy się skoncentrować na sobie, bo w kółko na tapecie jest jeden temat. Dwa, że odreagowywanie nerwów przekłada się na nasze sprzeczki o głupoty czasami.
Nie wiem co mam robić. Kocham moją partnerkę, chcę z nią być. Z drugiej strony chciałbym bardziej spokojnego życia. Nie bez problemów, bo zawsze jakieś będą, ale można sobie z nimi poradzić. A tu cały dom jest sterroryzowany przez jedno dziecko. Nasze plany z partnerką zeszły na dalszy plan. Nie mamy głowy i czasu, żeby podyskutować czy zaplanować ślub, nie wspominając o staraniach o wspólne dziecko, którego oboje chcemy.
Tylko ja się boję. Bo nie wiem czy w tych nerwach udałoby jej się urodzić zdrowe dziecko, albo czy w ogóle ciąża by przeszła bez komplikacji. Nie darowałbym sobie ani jemu, gdyby jej albo dziecku coś się stało przez to, że przysparza tylu problemów. I wiecznie robi z siebie ofiarę. W szkole każdy się na niego uwziął, to każdy jego zaczepiał, jego tylko bili. Problem w tym, że nie zawsze tak było, bo niejednokrotnie dochodziły do nas informacje, że to on jest prowodyrem. Na podwórku też oczywiście on jako jedyny niewinny, każdy się na niego uwziął. Teraz w MOS-ie jest dokładnie to samo. To jego zaczepiają, on nic nie robi. Tylko to on dostaje kary dyscyplinujące "za niewinność".
Nie mam pojęcia co robić. Chcę, żeby było dobrze, ale nie mam już cierpliwości. Każda jego wizyta w domu to niekończące się nerwy. Mogę jeszcze dużo wytrzymać. Wiem i znam siebie. Zniosę jeszcze bardzo dużo. Tylko, że co to za życie. Partnerka się męczy, jest zmęczona psychicznie i fizycznie, boli mnie, że nie wiem jak jej pomóc.
Moja relacja z młodym jest aktualnie żadna. Najchętniej w ogóle bym nie miał z nim styczności. Tzn. chciałbym i są momenty, że podejmuję starania, ale zaraz on znowu odwala coś "patologicznego" i mi się odechciewa. Partnerka ma mi za złe czasami, że ja się z nim nie dogaduję. Nie dziwię się jej z jednej strony, bo to jej dziecko i chciałaby, żeby było dobrze, żeby on był inny i żebym miał z nim dobre relacje. Ale nie da się budować żadnej relacji bez obustronnego zaangażowania. A nie będę się przecież kajał przed dzieckiem tylko po to, żeby mógł mną rządzić i wtedy odwalimy teatrzyk "jest super".
Anonimowo

Joanna Łucka
Dzień dobry,
istotnie sytuacja, w jakiej znajduje się Pan i Pana rodzina jest trudna i bardzo wymagająca.
Wyobrażam sobie, że czują Państwo dużą bezsilność wobec tego, co dzieje się z synem Pana partnerki. Skorzystali już Państwo z wszelkich możliwych środków pomocy - bezskutecznie. Bardzo mi przykro, że przeszli Państwo taką drogę, jednocześnie nie uzyskując rezultatów w postaci zmiany sytuacji.
Na co dzień pracuje z młodzieżą, w tym młodzieżą przejawiającą zachowania trudne nazywane np. zagrożeniem niedostosowaniem społecznym czy zaburzeniami opozycyjno-buntowniczymi. Także taką, u której widać zalążki zaburzeń osobowości w kierunku osobowości dysocjacyjnej. W dużej mierze opisywane przez Pana objawy, wpisują się w wymienione przeze mnie kategorie. Niepokoi mnie natomiast wiek, w którym trudności się zaczęły - kiedy pasierb miał 6 lat. Obawiam się, że to tu, w tym i wcześniejszym, momencie życia, specjaliści powinni szukać odpowiedzi na to, z czym mierzy się chłopiec i Państwo dzisiaj. Wczesne dzieciństwo nadal bywa bagatelizowanym okresem życia (0-4 r.ż.), natomiast w rzeczywistości ma ono przeogromny wpływ na dalszy rozwój. To okres kształtowania mózgu, układu nerwowego, zdobywania pierwszych informacji o sobie, świecie, relacjach, poczuciu bezpieczeństwa. Dlatego bardzo trudno jest mi odnieść się do sytuacji syna Pana partnerki - gdyż informacje dotyczące sytuacji życiowej w momencie występowania pierwszych objawów są niezwykle istotne.
Mam także nadzieję, że syn został zdiagnozowany pod kątem ADHD i ta opcja została wykluczona jako rozpoznanie zasadnicze. Konsekwencje nierozpoznanego i nieleczonego ADHD bywają opłakane w skutkach (zbliżone do opisanych przez Pana trudności, które mogą wynikać m.in. z b. dużej impulsywności) dlatego dopytuję o badania także pod tym kątem.
Postawa, jaką Pan prezentuje w wiadomości wskazuje, że są Państwo aktywni i obecni w życiu chłopca, że mają Państwo dużo troski wobec syna i jego zachowań. To zdecydowanie postawa rodzicielska, jaką warto utrzymać, nie rezygnować z dawania uwagi, obecności, miłości, mimo że to niesamowicie trudne. Potrzeba spokojniejszego życia i mniejszego napięcia w codzienności jest absolutnie zrozumiała i naturalna. Jednak z wiadomości czytam, że jednocześnie niemożliwa do zrealizowania na ten moment. Zachęcam zatem do zorganizowania czasu/okresów i aktywności, które będą miały okazję Państwa zregenerować i w dalszym ciągu skupić się także na swojej relacji partnerskiej. Warto ten czas regeneracji zaplanować i nazwać, dbać także o to, aby nie zakłócały go inne obowiązki. Nie wiem dokładnie, w jakim trybie pasierb przyjeżdża do domu - czy na każdy weekend, czy raz na jakiś czas, więc trudno mi Państwu doradzać w zakresie zaplanowania wspólnego czasu. Natomiast ułożenie planu tygodnia i miesiąca sprowadzając go do przewidywalności, zapewni Państwu więcej poczucia stabilności i balansu. Kontrolowania tego, co możliwe jest do skontrolowania w tak dynamicznej i napiętej rzeczywistości, w jakiej obecnie Państwo żyją. Plan nie musi być wymyślny, ale zakładać podstawowe potrzeby i obowiązki np. w środy od 19:30 nie zajmujemy się pracą i obowiązkami, oglądamy serial lub film przy wspólnie przygotowanej kolacji, w soboty robimy duże tygodniowe zakupy całą rodziną i idziemy na lody, co drugą niedzielę idziemy na obiad do restauracji i na długi spacer po parku etc.
Pisze Pan o planowaniu ciąży i dziecka z partnerką. Z psychologicznego punktu widzenia, na podstawie Pana wiadomości, nie byłby to dobry moment na planowanie powiększenia rodziny. Ze względu na obawy, o których Pan pisze, ale także ze względu na to, że pojawienie się nowego członka rodziny to zawsze kryzys dla całego systemu. Tak, kryzys, gdyż to określenie nie odnosi się tylko do sytuacji tragicznych, ale także do sytuacji wprowadzających duże zmiany w życie. Zmiany, które wymagają adaptacji, zmiany priorytetów, zastanowienia się nad swoją rolą w rodzinie. Zawsze dla rodzeństwa jest to niemałe przeżycie, zawsze wiążące się także z trudnymi emocjami, ponieważ to trudna sytuacja, gdzie rodzice przestają być tak dostępni, pojawia się lęk o bycie kochanym, rywalizacja o względy i uwagę rodziców. Dlatego zachęcam do rozważenia tych planów z psychoterapeutą rodzinnym.
Na podstawie Pana wiadomości, mogę zasugerować rozwiązanie w postaci rozpoczęcia terapii rodzinnej, w nurcie systemowym (to bardzo ważne). Taka forma terapii uwzględnia trudność jednostek i ich wpływ na cały system rodzinny. Rozważa i proponuje rozwiązania, które nie są skupione na jednej osobie (tu np. synu partnerki), a na każdym z Państwa, na których ta sytuacja bezdyskusyjnie mocno oddziałuje. Trudności syna wpływają na Pana jako partnera i ojczyma, na Pana partnerkę we wszystkich pełnionych przez nią rolach społecznych. Dlatego tym kalibrem trudności dobrze byłoby zająć się jako rodzina, nie zaś indywidualnie.
Zachęcam, żeby szukając psychoterapii zwrócić uwagę na następujące elementy w ofercie, a jeśli ich Państwo nie znajdą dopytać osobę bezpośrednio:
1) ukończone studia psychologiczne 2) ukończone 4-letnie szkolenie psychoterapeutyczne w nurcie systemowym 3) praca pod stałą superwizją.
Życzę Panu i Pana rodzinie wszystkiego dobrego!
Pozdrawiam serdecznie
Joanna Łucka
psycholożka

Agata Kuleszyńska
Dzień dobry,
Przede wszystkim chciałabym wyrazić uznanie, wykazuje się Pan duzą rozwagą i widać że naprawdę zależy Panu na partnerce i jej dziecku. To, co Pan opisuje, jest bardzo złożone i wymaga dużej wrażliwości oraz zrozumienia.
Z tego, przeczytałam widać, że sytuacja jest dla Pana i Pańskiej partnerki niezwykle stresująca i przytłaczająca. Stawia Pan przed sobą wiele wyzwań, a emocje, które towarzyszą Wam w codziennym życiu, są zrozumiałe. To naturalne, że czujecie frustrację, niepewność i zniechęcenie, gdy widzicie, że mimo licznych prób wsparcia i pomocy syna, sytuacja nie ulega poprawie.
Warto zauważyć, że problemy, które Pan opisuje, mogą wynikać z wielu różnych czynników – od trudnych doświadczeń w przeszłości, przez problemy emocjonalne, aż po wpływy środowiskowe. Ważne jest, aby podejść do tego z empatią, zarówno dla syna, jak i dla siebie oraz partnerki.
Czy syn był diagnozowany w poradni psychologiczno-pedagogicznej? Czy psychiatra diagnozował chłopca? ADHD w tym zaburzenia opozycyjno-buntownicze odpowiednio nie zaopiekowane w młodszym wieku mogą potem skutkować poważnymi konsekwencjami. Warto też udać się do lekarza w celu sprawdzenia innych przyczyn takiej wybuchowości, np. gospodarka hormonalna.
Z perspektywy terapeutycznej, kluczem jest znalezienie równowagi między wsparciem dla dziecka a dbałością o siebie i relację z partnerką. Warto, abyście oboje rozważyli, jak możecie wspierać się nawzajem w tym trudnym czasie. Może pomocne będzie wyznaczenie jasnych granic, zarówno w odniesieniu do zachowań syna, jak i w kontekście Waszej relacji.
Zachęcam do kontynuowania pracy z psychologiem, który specjalizuje się w pracy z dziećmi i młodzieżą, a także do rozważenia terapii rodzinnej. Może to pomóc w lepszym zrozumieniu dynamiki w Waszej rodzinie oraz w budowaniu zdrowszych relacji.
Rozważcie także wprowadzenie do Waszego życia technik relaksacyjnych i wsparcia emocjonalnego – zarówno dla siebie, jak i dla syna. Możecie spróbować wspólnych aktywności, które pozwolą na budowanie pozytywnych doświadczeń, nawet jeśli są to małe kroki.
Wiem, że to wszystko wymaga czasu i cierpliwości, ale ważne jest, abyście nie tracili nadziei. Każda zmiana, nawet ta najmniejsza, może prowadzić do większych postępów w przyszłości.
Jeżeli czuje Pan, że potrzebuje więcej pomocy lub wsparcia, w dalszym ciągu warto szukać dodatkowych zasobów – zarówno dla siebie, jak i dla rodziny. Pana zdrowie emocjonalne oraz dobrostan partnerki są kluczowe w tej sytuacji.
Jeśli ma Pan dodatkowe pytania lub chciałby Pan porozmawiać o konkretnych strategiach,to zapraszam do kontakt.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
Agata Kuleszyńska
Psycholog

Katarzyna Aleksandrzak
Dzień dobry!
Z tego, co Pan opisuje, wynika, że sytuacja jest bardzo trudna i wyczerpująca dla wszystkich zaangażowanych. Zrozumiałe jest, że kocha Pan swoją partnerkę i chce z nią budować wspólną przyszłość, ale jednocześnie czuje się Pan przytłoczony problemami z jej synem, które mają wpływ na Państwa związek. Pańska frustracja wynikająca z tego, że dotychczasowe próby wsparcia chłopca nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, jest całkowicie zrozumiała.
Zachowania chłopca, które Pan opisuje, sugerują poważne trudności emocjonalne i behawioralne, wymagające kompleksowego podejścia. Jego konflikty z otoczeniem, agresywne zachowania oraz trudności z akceptowaniem odpowiedzialności mogą wskazywać na głębokie problemy z regulacją emocji, z którymi on sam sobie nie radzi. Rozwiązanie takich problemów wymaga wieloaspektowej pracy, która często sięga dalej niż tylko terapia indywidualna dla dziecka.
Jednym z podejść, które mogłoby pomóc, jest terapia systemowa dla całej rodziny. Terapia systemowa opiera się na założeniu, że problemy jednego członka rodziny są powiązane z całą dynamiką rodzinną, a zmiany w jednym obszarze wpływają na wszystkie inne. Udział w terapii całej rodziny może pomóc lepiej zrozumieć wzajemne relacje, odkryć źródła konfliktów oraz wypracować wspólne strategie radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Dzięki temu możliwe jest stworzenie bardziej spójnego i wspierającego środowiska dla chłopca, w którym wszyscy członkowie rodziny będą mieli szansę lepiej się komunikować i wspólnie pracować nad poprawą sytuacji. Dla Pana oznaczałoby to również szansę na znalezienie wsparcia w wyznaczaniu swoich granic i potrzeb, co może pomóc w zmniejszeniu stresu związanego z sytuacją.
Rozumiem, że obecna sytuacja może wydawać się beznadziejna, zwłaszcza gdy tyle prób wsparcia chłopca nie przyniosło trwałych efektów. Niemniej jednak terapia systemowa oferuje możliwość podejścia do problemów w sposób całościowy, zamiast skupiać się wyłącznie na zachowaniu chłopca jako jednostki. Często zdarza się, że zmiany w dynamice rodzinnej, poprawa komunikacji i wzmocnienie więzi pomagają złagodzić niektóre trudności, z którymi boryka się dziecko. Może to również przynieść ulgę Panu i Państwa partnerce, pozwalając Wam lepiej zrozumieć swoje role w tej sytuacji i wspólnie szukać rozwiązań.
Równocześnie ważne jest, aby pamiętać o dbaniu o siebie. Pańska frustracja i wyczerpanie są zrozumiałe, zwłaszcza gdy czuje Pan, że trudności z synem partnerki wpływają na Państwa relację. Dbanie o własne granice i samopoczucie to podstawa, aby móc efektywnie wspierać partnerkę, a także mieć siłę do stawiania czoła wyzwaniom, które się przed Wami pojawiają. Być może rozmowa z terapeutą systemowym, wspólna z partnerką, pomoże Wam określić, jak możecie lepiej funkcjonować jako para i jak skutecznie wspierać chłopca w pracy nad jego zachowaniem, nie tracąc przy tym siebie nawzajem z oczu.
Terapia systemowa może być nowym krokiem, który pomoże Wam zrozumieć źródła tych problemów oraz wspólnie wypracować sposoby radzenia sobie z nimi. W ten sposób wszyscy członkowie rodziny, w tym Pańska partnerka i Pan, zyskają narzędzia do lepszego funkcjonowania i wsparcia siebie nawzajem.
Łączę pozdrowienia.
Katarzyna Aleksandrzak
Psycholog, Psychoterapeuta

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Od 20 lat jestem w związku małżeńskim. Mój problem to mój mąż, który jest bardzo agresywny słownie. Nigdy nie wiem w jakim humorze wstanie, zazwyczaj jak tylko usłyszę z rana, że trzaska drzwiami albo czymś rzuca, to już wiem, że będzie awantura i zazwyczaj jest to awantura za coś, co wydarzyło się np. 6 miesięcy wcześniej. Wyzwiska typu *przekleństwa*, aż mi wstyd to pisać. Zastraszanie za każdym jednym razem mnie i dzieci, gdzie nie pójdzie do pracy, to go wywalają. W tym roku właśnie został wyrzucony z ósmej pracy, tymczasem ja pracuje jak wół, żeby na wszystko starczyło. Po całej awanturze jednostronnej, bo ja się nauczyłam nie reagować, bo jeszcze gorzej wtedy jest, oczekuje, że padnę mu w ramiona, a jak tego nie zrobię, to zaczyna się na nowo. Wyzwiska, rzucanie przedmiotami. O naszych dzieciach zawsze mówi te "downy". Ręce opadają normalnie. Odchodził już 4 razy i zawsze wracał z płaczem, że to ostani raz. Mój syn ma już 18 lat i ostatnio próbował mnie bronić to się ojciec do niego do bójki rzucił, a zapytał tylko 'czemu cały czas wyzywasz mamę, ona przez ciebie płacze'. Wiem, że jestem w toksycznym związku, ale nie potrafię się z niego uwolnić.
Z mężem sex magia, codzienność piękne słówka, czułości - kochanie, skarbie zaczepki z jego strony..
Może przejdę do rzeczy, miał kiedyś bardzo bliskie relacje z koleżanką z pracy, aż miesiąc poza pracą spotykali się w ustronnych miejscach, co o tym nawet nie wiedziałam. Dowiedziałam się przypadkiem, kiedy do mnie zadzwoniła koleżanka, że mój mąż jest z jakąś babą pod sklepem około godz. 18.00, tego dnia miał pracować do 21.00 okłamał mnie, nie przyznał się do tego. Po około 8 miesiącach wyszło szydło z worka, sam wyznał prawdę, po czym zablokował kobietę, nie ma z nią kontaktów, twierdząc, że to było na stopie koleżanka kolega. W pracy zaczęli plotkować o nich, że miał z nią romans, dalej razem pracują. Wybaczyłam mężowi, zaufałam a on nagle do mnie od dnia 6 stycznia 2025r zachowuje się bardzo nie stosownie, nie wiem, jak mam to odebrać.
Mówi mi od 3 dni teksty cyt,, jak oddasz psa, to się rozejdziemy, wypierdalaj, jestem złym człowiekiem''.
Zaczęłam te słowa odbierać, jakby mi podpowiadał, że chce, abym to ja jego zostawiła. Nie wiem, co przez to chciał mi powiedzieć??? Obawiam się, bo pomimo wszystko kupuje kwiaty, biżuterię, megaaa sex, mówi mi, że tylko ja, że jestem najważniejsza w jego życiu. Pomimo to rani mnie słowami. Powiedziałam mu otwarcie, że takimi słowami odpycha mnie od siebie, bo żadna kobieta, słysząc od mężczyzny takie słowa, nie będzie chętna być w takim związku.
Co ja mam myśleć, robić???
Dziś był sex z rana magia, mąż napisał mi na messenger, tak stwierdził, że nawet nie byłam zadowolona, że rano był sex, napisałam, że oczywiście, że jestem zadowolona, bo uwielbiam z nim sex, na co akurat nie mam co narzekać.
Nie wiem, czy uczucia są z męża strony szczere, czy to podpucha???? Zazwyczaj chodzi o głupie sprzeczki, że ja tylko wszytko robię w domu on tak naprawdę nic.
Kupił mi pod choinkę psa york, nie kwapi się wychodzić z nim na spacery, ale zapewnia za każdym razem, że rano z nim wyjdzie, co do czego wyręcza się dziećmi.
Byłam zła. Zaczęłam mu wbijać, wrzucać na głowę, a ten do mnie ataki, że 8 miesięcy temu byłaś inna, ładniejsza, a teraz zobacz, jak się zmarnowałaś. Tłumaczę mężowi, że to tylko dlatego, że wszytko w domu jest na mojej głowie.
Nie dociera co chce mu przekazać, nie wiem, co ja mam myśleć, co robić???? Będąc w pracy, potrafi wysyłać nagie zdjęcia, również w domu robić mi moje nagie zdjęcia co nawet mi nie przeszkadza, ale zastanawia mnie po co???
Zapytując męża, stwierdził, że po prostu lubi i chce mieć, bo go jaram, podniecam. Mąż nigdy taki nie był, ileś lat do tyłu też mieliśmy psy, nie było problemów, aby wyszedł - teraz o cokolwiek poproszę, krzyczy na mnie, potrafi wpaść w ataki furii, chce z pięści walić w drzwi, wyzywa mnie, doprowadza do łez, co w ogóle nie ruszają go tak jak kiedyś.
Tak kiedyś ocierał łzy, łagodził sytuację, teraz to niestety ja, ponieważ bardzo go kocham, on o tym wie.
Była nawet sytuacja, że od godz 10.00 aż do 20.00 zaparty był, olewał mnie, odpychał, nie chciał rozmawiać, po prostu jakbym była powietrzem. Potrafi być agresywny, choć mnie nie uderzy. Co, do czego potrafi napisać, że pomoże mi on i sobie naprawić moja jak swoją psychikę, choć tak naprawdę ją psuje.
Proszę o porady, co ja mam myśleć, robić.
Mi mówi, jesteś moją na zawsze, nie pozwolę Ci odejść i sam tego nie chce. Więc po co to wszystko ??
Dlaczego on mi to robi????
Zabija tylko moje uczucia do siebie i on tego nie widzi.
Nigdy nie widział swoich błędów, o wszytko obwiniał mnie. Często potrafi w nerwach mnie krytykować, a sądzi, że ja krytykuje jego, że wbijam mu na łeb. Nie wierze tak szczerze w jego uczucia myślę, że to jest coś na rzeczy, iż prowadzi podwójne życie, mi zamydla oczy.
Obserwuje jego codziennie, nawet mogę w telefonie poszperać, nie ma nic takiego podejrzliwego. Ciągle mówi mi, że z niczym mnie nie kłamie, nie oszukuje, bo mnie bardzo kocha więc czemu takie nagle zmiany słów.????
Czy ja robię coś złego???.czy on jest toksyczny???.
Upadam z sił. Nie mam gdzie odejść, on ma mieszkanie od swej mamy, ma gdzie mieszkać. Czasami wydaje mi się, że on może mnie niszczyć psychicznie i to robi, bo wie, że nie mam gdzie pójść i to jego alibi, choć może się mylę??
Może to ja za dużo od niego żądam??? Nie umie on rozmawiać logicznie, wszystko, co ja nie powiem, odbiera jako atak jego osoby, że się czepiam. Byliśmy 4 razy razem na terapii małżeńskiej. Stwierdził, że nie powinniśmy chodzić, a razem między sobą wszystko poukładać, choć z jego strony widzę, że to nie wyjdzie. Kiedy proponuję, aby sam ze sobą poszedł do psychologa czy psychiatry, potrafi mi powiedzieć, że to ja jestem psychicznie chora. Z niczego nic sobie nie robi.
Potem jakby nigdy nic przeprasza, sądzi, że żałuję, kupuje kwiaty, chce sexu.
Proszę o konkretne wypowiedzi, załamuje ręce kocham go, ale dłużej tego nie zniosę.
Jestem z moim partnerem ponad rok, nie mieliśmy łatwego początku, gdyż on spotykał się z moją przyjaciółką ja z jego przyjacielem. Fakt było to przelotne, ale myślałam, że przez to przejdziemy. Przyjaźniliśmy się długo .. około roku .. wiedzieliśmy o sobie dużo, rozmawialiśmy godzinami o wszystkim … po około roku nie wiem, kiedy zakochaliśmy się w sobie … na początku było pięknie, był czuły, kochany, szarmancki, dawał mi tyle czułości i miłości jak nikt dotąd. Zauważyłam jednak, że ma problemy z alkoholem a za każdym razem, gdy wypił, byłam jego największym wrogiem … wyzywał mnie od kurew, szmat, później doszło kilkakrotnie do rękoczynów …i wieczne wypominanie przeszłości, byłaś kur..a, ciągle mnie wypytywał o sex z bylymi partnerami, czy było mi lepiej, szczegóły, które mnie aż obrzydzały. Taki temat potrafił ciągnąć dwa dni / w zależności od tego ile trwał tzw. melanż. Potrafiłam nie spać dwa dni, bo wypytywał mnie o wszystko, nie dało się nie odpowiedzieć, nie dało się go uspokoić, gdy próbowałam to zrobić, było Jeszcze gorzej. Później przychodził na kolanach i błagał o wybaczenie, mówił, że to alkohol. I znowu był najkochańszy, szarmancki. A ja wierzyłam, że go wyleczę :( postawiłam warunek .. zaszycie się .. 8 miesiącu był zaszyty, był w miarę spokój, chociaż były ataki agresji , wyłonienie przeszłości , partnerów , ale nie tak agresywnie jak po alkoholu . Po 8 miesiącach pojechaliśmy do wakacje , wzięłam ze sobą swojego syna nastolatka . I zaczął się koszmar , codziennie picie , nie skłamię jak powiem że 20 drinków dziennie to normalka . Codziennie jazda , wyzywanie mnie przy synie , wyzywanie jego , wyrzucanie nas z pokoju , mówienie że twoja matka to kurwa ,nie no ogólnie dramat. Ja rozstrój żołądka a wakacje stały się koszmarem . Szkoda mi mojego syna tak bardzo . Nie da się go uspokoić , załagodzić , jak inny człowiek , potwór , psychopata bez empatii traktujący mnie jak największego wroga . Najlepsze jest to że na tych wakacjach kupił pierścionek zaręczynowy i się oświadczył, a na drugi dzień mi go wyrwał z palca. Codziennie wyzyska , szarpanie , wymyślanie sytuacji, które nie miały miejsca, bo warto zaczyna,c że po alkoholu ma urojenia i wymyśla sobie sytuacje . Jak można kogoś kochać niby ogromną miłością - i tak kogoś traktować , jeden dzień cię kocha drugiego dnia traktuje jak największego wroga . Nie wiem jak z tego wyjść .
Nie wiem, od czego zacząć . Doszło do mnie że jestem z psychopata i okropnie się go boję . Jest mściwy i zdolny do wszystkiego . Nie chce odejść na ścieżce wojennej . Ale nie wiem jak to zrobić . Mam rozwalona psychikę , i nie wiem dlaczego jest dla mnie taki agresywny . Co się stało z człowiekiem, w którym się zakochałam , dla którego byłam oczkiem w głowie , który taktował mnie jak księżniczkę a teraz jak zwykła szmatę ….
Dzień dobry jesteśmy rodzicami 11-latka. Od pewnego czasu nas syn zachowuje się w stosunku do nas bardzo niegrzecznie.
Mówi, że jesteśmy dziwni, że zabieramy mu wszystko, że go gnębimy, że ja jestem głupia, a mąż jest debilem.
Syn nie wywiązuje się z żadnych obowiązków domowych typu. Np. nie robi łóżka, nie chce się pakować do szkoły, rzuca rzeczy gdzie popadnie. Strasznie pyskuje. Nie stosuje się do punktualności, wychodząc na dwór na rower, spóźnia się o pół godziny, godzinę i jak wraca, to jeszcze krzyczy. Uczy się bardzo dobrze. Syn ma schowany telefon , tablet komputer, gdyż tylko by chciał grać. Tv ciągle by oglądał gliniarzy, jak wyłączę tv to wojna, że wszystko mu zabieram. Szczęka do nas np. z banana lub wymachuje ołówkiem przed oczami. Nie ukrywam, że moja cierpliwość się kończy. Czy mamy się udać z synem do psychologa ?