Trudny związek z partnerem - manipulacja, zazdrość i uzależnienia; jak odzyskać spokój?
Anonimowo

Katarzyna Organ
Droga autorko,
Myślę, że sytuacja, którą opisujesz, jest naprawdę trudna. Mechanizmy, które stosuje Twój partner, przypominają cykl przemocy: napięcie między wami narasta, potem następuje eskalacja, a następnie pojawia się ta "namiastka normalności", o której piszesz – i która sprawia, że trudno Ci opuścić tę relację. Występuje również tzw. gaslighting (komentarze, że to był żart albo że to, co czujesz, nie jest prawdą).
Twoje uczucia i obawy są w pełni uzasadnione. Życie w atmosferze ciągłego napięcia musi być wyczerpujące nie tylko dla Ciebie, ale również dla Twojego dziecka, które obserwuje, co dzieje się między rodzicami. Jeśli trudno Ci w tej chwili podjąć jednoznaczną decyzję, spróbuj poszukać wsparcia – wśród bliskich, którym ufasz, lub, jeśli masz taką możliwość, u specjalisty (psychologa, psychoterapeuty), który pomoże Ci się wzmocnić i podjąć najlepszą dla Ciebie decyzję.
Życzę Ci dużo siły!
Katarzyna Organ
Psycholog, Psychoterapeuta

Kacper Urbanek
Witam,
To, co opisujesz, to klasyczny cykl dewaluacyjny charakterystyczny w relacjach z osobą dysfunkcyjna - momenty normalności ( w psychologii nazywane breadcrumbing - normalność, jak okruszki chleba czasem rzucane są ofierze, aby tkwiła w relacji i kwestionowała swoje wątpliwości, ,,bo przecież jednak czasami jest normalnie") i nadziei przeplatają się z bólem, manipulacją i brakiem szacunku. To sprawia, że czujesz się zagubiona i zaczynasz kwestionować swoje własne odczucia, choć bliskie osoby dostrzegają, że nie jesteś przewrażliwiona, po prostu jesteś w relacji, w której nie czujesz się bezpiecznie ani kochana. Twój partner zdaje się przerzucać odpowiedzialność za swoje zachowanie na Ciebie za jego agresję, nałogi czy znikanie „winna” jest Twoja rzekoma oziębłość czy brak wsparcia. Tymczasem problem nie leży w Tobie. Zdrowy związek nie polega na tym, że jedna osoba ciągle coś znosi, a druga narzuca swoje warunki i nie bierze odpowiedzialności za swoje czyny. Ważne jest, abyś postawiła granice i zastanowiła się, co jest dla Ciebie dobre. Masz prawo do szacunku, wsparcia i spokoju. Twój partner wielokrotnie pokazywał, że nie potrafi ich zapewnić, za to potrafi manipulować, przekonywać Cię, że się zmieni, tylko po to, byś znów uwierzyła, a potem historia się powtarzała. Nie musisz tkwić w tej relacji z poczucia obowiązku czy nadziei, że „może jeszcze będzie dobrze”. Pomyśl, co powiedziałabyś swojej córce, gdyby kiedyś znalazła się w podobnej sytuacji. Czy chciałabyś, żeby żyła w takim związku? To ważne pytanie, bo dzieci uczą się miłości i relacji od rodziców. Masz w sobie siłę, by podjąć decyzję dla własnego dobra. Nie jesteś ,,wariatką" jesteś kobietą, która zasługuje na szacunek i ma prawo do spokoju. Być może to czas, aby sięgnąć do Twoich zasobów, które niewątpliwie posiadasz, świadczy o tym fakt, że zauważasz problem i szukasz pomocy, owe zasoby pomogą Ci na zdrowe stawianie granic i odbudowanie pewności, co do własnej wartości oraz odnalezienie spokoju z samą sobą. Jeśli czujesz, że trudno Ci samodzielnie podjąć decyzję, rozmowa z psychologiem czy terapeutą może pomóc Ci uporządkować myśli i znaleźć drogę do wyjścia z tego emocjonalnego chaosu. Życzę dużo ciepła i wiary we własne możliwości :)
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Anastazja Zawiślak
To, czego doświadczasz, to przemoc psychiczna – manipulacja, wyśmiewanie, obwinianie, nadużywanie alkoholu i substancji. To nie są „żarty” ani Twoja przewrażliwiona reakcja – to realne przekraczanie Twoich granic.
Masz prawo czuć się zmęczona, niekochana i niepewna. To, że czasem bywa „normalnie”, nie naprawia krzywdy – to część cyklu przemocy, który daje nadzieję tylko po to, by znów zabrać spokój.
Dla siebie i dla dziecka warto poszukać wsparcia – u psychologa lub w organizacjach takich jak Niebieska Linia, lub Centrum Interwencji Krzyzysowej na pewno takie miejsca są w Twojej miejscowości. Warto skorzystać z pomocy, które oferują takie miejsca zarówno dla siebie jak i dziecka. Nie jesteś wariatką. Jesteś kobietą, która zasługuje na szacunek, bezpieczeństwo i życie bez strachu. 💙
Pozdrawiam,
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Katarzyna Kania-Bzdyl
Uciekaj dziewczyno z tego związku! To jest jedyna ode mnie rekomendacja na takie sytuacje, jakie powyżej opisałaś.
Już za pierwszym razem miałaś dobrą intuicję, która potwierdziła się przy Waszym drugim zejściu się ze sobą. Nie daj się stłamsić. Pamiętaj: jesteś piękna, mądra i dobra - i nie daj sobie wmówić, że jest inaczej. Jesteś warta lepszego życia.
Jeśli potrzebujesz wsparcia, to pomyśl o konsultacjach psychologicznych (tutaj na platformie są również w formie online). Psycholog pomoże Ci nabrać pewności siebie i ponownie uwierzyć w siebie.
Trzymam za Ciebie mocno kciuki! :)
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam,
od paru miesięcy jestem w związku, który się formalnie zakończył, ale dalej go z partnerką kontynuuję.
Partnerka doszukiwał się u mnie zdrady, a jak jej nie znalazła, to ją wymyśliła i myślę, że w to wierzy.
Od tego czasu (a nie raz wcześniej) przyłapałem ją na kłamstwie i spotykaniu się z innymi facetami (niby tylko znajomi). Teraz wiem, że mnie zdradza, mimo to nie daje mi odejść. Co chwile od nowa daje mi miłość i nadzieję na odratowanie relacji (uwielbiamy ze sobą przebywać), a jak się wkręcam, to okazuje brak szacunku przy innych ludziach, nie jest lojalna, czasem innym źle o mnie mówi i zdradza nasze sekrety. Ma kolegę, z którym non stop przebywa i na pewno coś między nimi jest. Wiem, że mam jakiś problem ze sobą, bo nie mogę odpuścić, co chwilę wracam, a potem odczuwam, jak mnie to niszczy, jaki załamany chodzę.
Czasem moja ex dopuszcza się prowokacji, żeby mnie zdenerwować, a potem obwinia mnie o moje reakcje.
Moja ex dopuszcza się rękoczynów w stosunku do mnie.
Ma dwa oblicza, raz kochana, a raz wyrachowana i zawistna osoba.
Jak mam się uwolnić od tej relacji?
Co mam robić i gdzie szukać ratunku, żeby już nie wracać. Czuję się bez niej jak narkoman na głodzie.
Dodam, że jestem młodym, dobrze zbudowanym, energicznym i kontaktowym człowiekiem z dobrą posadą.
Wszystkie moje związki to tragedia...
Mąż nie godzi się na rozstanie. Postanowiłam rozstać się z mężem. Nie układało nam się od dawna.
Nasze 8-letnie małżeństwo trwało w dużej mierze w milczeniu. Nie było między nami komunikacji. Rzadko ze sobą szczerze rozmawialiśmy. Pojawił się u mnie ktoś, kto wyznał mi miłość. Mąż wszystko wiedział. Prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa, na terapię, on twierdził, że nikomu nie będzie się zwierzał. Cały czas przy tym ze mną nie rozmawiał, tylko wymagał zerwania kontaktu z kolegą. Kiedy oznajmiłam mu, że się zakochałam, on nagle zaczął ciągnąć mnie do psychologa. Odwiedziliśmy kilku. Tylko że ja już nie chciałam walczyć.
Kilka miesięcy trwały nasze "rozmowy". Mąż nastawił przeciwko mnie rodzinę, przywiązał do siebie dzieci. Ja nie mogłam na niego patrzeć, chciałam, żeby się wyprowadził.
Prosiłam. On uparcie twierdził, że jak się wyprowadzi, nie będzie miał już powrotu. Po wielu miesiącach, już pod koniec samych kłótni, odszedł. Teraz przyjeżdża do dzieci bez uprzedzenia mnie, spełnia ich zachcianki, a ja słyszę od niego tylko teksty: przysięgałaś przed Bogiem, zniszczyłaś rodzinę, a marzenia dzieci legły w gruzach. W weekend zrobił coś najgorszego. Po mojej spokojnej z nimi rozmowie, gdzie wytłumaczyłam, że musimy się rozstać, bo czasem tak bywa, ale oni zawsze będą dla nas najważniejsi (dzieci przyjęły to z dużym spokojem), mój mąż zabrał dzieci na kolejne spotkanie, na którym szlochał i mówił: mama zrobiła coś złego, mama wyrzuciła tatę z domu, nie przeprowadzimy się do nowego domu, bo mama podjęła taką decyzję itd.
Dzieci wróciły bardzo rozstrojone. Musiałam je "przekonać" do siebie z powrotem, zdobywam ich zaufanie na nowo.
Do tej pory, przez rok tej naszej szarpaniny, nigdy nic mnie tak nie dotknęło. Skąd takie jego zachowanie w stosunku do dzieci? Uparcie twierdzi, że kocha je nad życie. Więc po co burzy ich poczucie bezpieczeństwa? Nie potrafię tego pojąć.
Nie wiem, co ja mam myśleć, odczuwać jak funkcjonować, podejść do męża. Przejdę do sedna: 20 lat związku minęło, 15 po ślubie, przez ponad 17 lat mąż mnie poniżał, bił, szmacił, krytykował. Doszło do tego, że wyrzucił mnie z domu 2024r w marcu.
Ponad tydzień, całe szczęście znalazłam lokum u znajomej, pisał czuło na messenger, zaproponował, bym wróciła.
Powód, że zaczęłam coraz więcej i więcej nadużywać alkoholu, nie mogłam z tym wszystkim sobie poradzić.
Mąż oczywiście nic sobie z tego nie robił, uważał, że to jak mnie traktuje i wyrzucił z domu, nie jest powodem, by topić żale w alkoholu. Gdzieś tam miał rację- jest abstynentem.
Postanowiłam coś z tym zrobić, poszłam na odwyk, sam mówił, iż zmienię się, będzie lepiej, będzie chemia między nami, magiczny sex, pożądanie. Oczywiście było tak do 2025r styczeń, kiedy poinformował mnie, iż bolą go jego męskie narządy, nie może, choć pragnie uprawiać sex.
W nocy nawet nie chce mnie przytulić, kiedy upominam się, krzyczy, że do domu z pracy nie wróci, że mnie stać na lepszego niż on, że jest złym człowiekiem. Nie wiem, co przez to chciał powiedzieć mi???.
W 2024r, kiedy wyrzucił mnie z domu, nawiązał bardzo bliska relacje z koleżanką z pracy, nadal pracują razem.
Nie przyznał się, do można to ująć romansu. Dowiedziałam się od mojej znajomej, kiedy do mnie zadzwoniła i powiedziała, że mego męża widziała z inną kobietą w objęciach.
Byłam po prostu u kresu załamania psychicznego. Mąż zapiera się, że nie doszło do zdrady, kazałam zablokować mu tę kobietę na fb, jak numer telefonu. Zrobił to, chociaż dalej widzę jego w pracy, miło z nią rozmawia, nawet ze swoją kierowniczką, która potrafiła do mnie wybiec, krzycząc, iż mnie nie powinno interesować to, co mego męża łączyło z tamtą kobietą.
Myślałam, że zemdleje, męża to nawet nie ruszyło.
Stwierdził, iż są to plotki, że ja za dużo biorę sobie do głowy, choć nie dotarło, dlaczego takie rzeczy słyszę od obcych osób, iż mój mąż miał romans w pracy???..z mężem nie da się rozmawiać logicznie, tłumaczę mu nie raz, że siedzę z dziećmi w domu całe dnie sama, że tęsknie za nim, że chce bliskości, sexu, czułości..
On ok chce, potrafimy długo uprawiać miłość i to codziennie.
Lecz jego obiecanki cacanki, iż ja moja osoba jak on to mówi, podnieca go, moje ciało go jara, że zawsze ma na mnie ochotę...chociaż noce przytulenie mogę pomarzyć.
Zawsze co nie powiem, odbiera jako atak swej osoby, że ja się czepiam. Nie umie zrozumieć moich potrzeb, za każdym razem musi być tak, jak on chce. Potrafi mnie krytykować aż do takiego stopnia, że płacze i jego to nie rusza, jak kiedyś ocierał łzy. Zawsze mówił, iż lubi jak się uśmiecham, podchodził czuło, teraz muszę prosić się o mały gest z jego strony.
Potrafi powiedzieć, że odpycham go i podpowiadam co ma robić, kiedy np: zapytam, czemu nie chcesz mnie przytulić??
Czy ja źle robię powinnam odejść, odpuścić???
Czasami myślę, że mnie oszukuje, prowadzi podwójne życie, choć temu zaprzecza. Nie chce on żadnych terapii, zaraz mi mówi, że ja powinnam się leczyć. Nie wiem też co przez to mam myśleć, kiedy w pracy przebiera się do pracy, zaczyna za każdym razem słodzić jak tęskni, jak ma na mnie ochotę, wysyła mi swoje nagie zdjęcia, też chcę, abym wysyłała mu moje, uważa, że go to podnieca.
Nie mam nic przeciwko, lecz takie to dla mnie dziwne...w życiu zmienny jak chorągiewką, a na odległość kocha pełną piersią.
Mi oczywiście powie, że uczucia ma takie same do mnie jak na odległość tak samo, jak jestem obok.
Zaczął mieć męskie problemy, pobolewa go podczas sexu, mi mówił, że jeśli nie da rady na sex, inaczej będzie okazywał mi uczucia... Mimo to tego nie robi.
Za każdym razem chce, abym przyjeżdżała po niego do pracy- jeżdżę. Nie wiem, czy na pokaz, jaka ma żonę, jak niby ja kocha???? Nie mam pojęcia. Czuje, że jestem w sieci manipulacji, często biżuteria kwiaty piesek, o którym marzyłam pieniążki, na co chce. Dałam mu ultimatum, iż odejdę, jeśli nadal tak będzie, że się spakuje i tyle, on odzew, że nie wróci z pracy na noc do domu. Nie wiem, czy jest szczery w uczuciach, nie wiem, co myśleć, robić. Kocham go, chce zaufać, ufać, lecz on takim podejściem na to mi nie pozwala. Mówiłam mężowi nie raz, że oddala mnie od siebie.
Proszę nie raz, żeby miło spędził wieczór namiętnie ze mną to za każdym razem wymówki męża, że coś boli go zmęczony itp.
Z kobietą, z którą wdał się w 2024r w romans nie zważając na to, że jestem, słyszę i widzę, rozmawiał na wideo rozmowie aż do 4 nad ranem. Nie ruszało go, iż mnie to boli. Mimo wszystko uważam nadal, że albo z kierowniczką coś go łączy, albo nadal z tamtą kobietą Wydaje mi się, że mnie zdradził, a tyle się dla niego poświęciłam, aby było lepiej ....czy jego uczucia zapewnienia są szczere, czy tu jakaś gra wobec mnie???
Nie mam dokąd odejść i też nie chce, nie wiem, czy nie jestem przypadkiem kołem zapasowym.??? Błagam co ja mam robić, odejść.??? Wierzyć z miłość uczucia ???. Potrafi słodzić, ale wtedy kiedy mu się zachce. Nie okazuje miłości uczuć tak jak powinno być zawsze tylko od tak. Za wszystko obwinia mnie, potrafi powiedzieć, że jestem tylko ja, że jestem jego na zawsze i że nie odejdzie sam, bo nie chce i też nie pozwoli mi odejść. Staram się nadal jak mogę, makijaż ubiór mam zgrabną figurę, sam mówi mi, że moje ciało petarda. Zaczynam nawet mieć kompleksy, on jak w pracy jest pełen radości pośród kobiet, z którymi pracuje. Myślałam, że lepiej mu poza domem, niż ze mną tak to wygląda. Zawsze w przerwie zadzwoni. Potrafi nagle, od tak pisać, że dziś będę jego, że mnie zerżnie.
Dlaczego ja odbieram inaczej, że to wszytko jest zwykłym kłamstwem??? Przez to z dnia na dzień odsuwam się od męża, przestaje pomału kochać, chciałam złożyć o rozwód. Dużo osób twierdzi, że mną manipuluje, błagam odciąć się??? Jeśli.nawet to zrobię, on pała agresją słowną. Nie mam już sił... nie pomogą żadne terapie, rozmowy, psycholodzy, on uważa, że to ze mną coś nie tak z nim ok. Czy to toksyk ??
Rodzice mojej partnerki całe życie ją źle traktowali. Była przemoc fizyczna oraz psychiczna, wyrzucanie z domu i spanie na klatce, zostawianie pustej lodówki i ciągłe szantaże emocjonalne. Gdy zaczęliśmy się spotykać, oni mnie nie akceptowali, prawdę mówiąc poznałem ich dopiero po około 3 latach związku, bo zakazywali mi przychodzenia do ich domu. Po wyprowadzce partnerki z jej rodzinnego domu oni zaczęli Nas zapraszać i tak jakby mnie akceptować. Widzę, że to jest sztuczne i osobiście nie jestem w stanie zapomnieć im poprzedniego traktowania mnie, jak i traktowania mojej drugiej połówki. Oni nie widzą problemu, pomimo zwrócenia im o to uwagi. Moja partnerka natomiast twierdzi, że rodzicom należy się szacunek pomimo wszystko, pomimo tej wyrządzonej krzywdy (jej rodzeństwo doświadczyło tego samego i tak samo uważają). Wydaje mi się, że moja partnerka stara się z całej siły, abym ich polubił lub chociaż tolerował, nie jestem w stanie. Mamy o to ciągle okropne kłótnie, po których zastanawiam, się czy związek ma dalej sens, ponieważ chce kiedyś dzieci i nie chce, żeby miały kontakt z takimi ludźmi (są to alkoholicy, niestabilni emocjonalnie, którzy często stosują przemoc, szczególnie po alkoholu). O ile staram się to w jakiś sposób zrozumieć, to jestem już zmęczony i bezradny co mogę dalej z tym zrobić i czy to dalej ma jakąkolwiek przyszłość.