Left ArrowWstecz

Trauma po poprzedniej pracy, gdzie dawano mi poczucie bycia niewystarczającej, nieradzącej sobie. Teraz odczuwam lęk i objawy somatyczne. Nie sądzę, że zasługuję na pomoc psychologiczną.

Odczuwam ciągły stres związany z tym, że nie dam rady… Zmieniłam pracę, ponieważ w ostatniej doświadczałam okropnych rzeczy, wmawiano mi, że nic nie umiem, że nie nadaję się, wykonywałam obowiązki i nie dostając żadnego feedbacku na bieżąco, tylko wzywano mnie na poważne rozmowy (np. bo tytul maila zawierał słowa w innej kolejności niż chciał szef…) Gdy chciałam zadać pytanie dotyczące spraw na moim stanowisku, przełożony od pierwszego mojego tygodnia pracy z krzykiem mi oznajmiał, że powinnam już to wiedzieć i nie udzielał odpowiedzi.Obniżało to sukcesywnie mój nastrój i przywoływało wiele złych wspomnień z przeszłości, z dzieciństwa, które nie było sielankowe. Cały czas obwiniam się, bo mam szacunek do przełożonych i wiem, że to nie ja powinnam mieć rację. W nowym środowisku czuję, że gdy gdzieś się pomylę spadnie na mnie to samo… znów będę idiotką i kimś kto nie potrafi się niczego nauczyć… W pracy zakładam jakąś maskę i udaję, że ta odpowiedzialna osoba to ja. Gdy wracam odczuwam lęk. Niewygodnie mi z tym, ponieważ ma to objawy fizyczne: cały czas boli mnie głowa, brzuch, czasem kłucie w klatce piersiowej paraliżuje mi całe ciało… Z pomocy psychologicznej korzystają osoby w, nie wiem, żałobie, z jakimś problemem zweryfikowanym. Mam wrażenie, że nie zasługuję na to, ponieważ mi się tylko coś wydaje. Proszę wyrazić swoją opinię, bo mam dość. Czasem przypominam sobie jak ojczym tłukł moją głową o parapet z furią i moją myśl błagalną wtedy: żeby mu się udało.
Katarzyna Miksa

Katarzyna Miksa

Pani Ewelino, żaden problem nie jest za mały, aby poprosić o pomoc! To co Pani przeżywa jest zupełnie zrozumiałą reakcją, zachowanie przełożonego było karygodne i nikt nie powinien być traktowany w ten sposób. To mobbing. Nic się Pani nie wydaje, była Pani traktowana nieludzko. Te koszmarne doświadczenia z dzieciństwa z pewnością kształtowały sposób w jaki postrzega Pani siebie, świat i innych ludzi, nic dziwnego że może być Pani trudno uznać że zasługuje Pani na pomoc, wsparcie i lepsze traktowanie. A takie traktowanie przez innych może tylko umacniać Pani przekonania o tym. Żaden problem nie jest za mały. Zasługuje Pani na pomoc i wsparcie!

1 rok temu
Marta Kocięda

Marta Kocięda

Cześć Ewelina,

Przede wszystkim to każdy zasługuje na wsparcie psychologa/psychoterapeuty, bez względu na “obiektywny” poziom trudności z jaką się mierzy. Piszę obiektywny w cudzysłowie, gdyż każdy odczuwa / przeżywa na swój sposób własne trudności i emocje.

To czego doświadczyłaś w dzieciństwie jak i w pracy, to ogromne nadużycie i przekroczenie granic. Bardzo wyraźnie po przeczytaniu Twojej wiadomości widzę ból, cierpienie oraz lęk.

Wiem, że zrobienie tego pierwszego kroku, czyli zapisanie się na konsultację psychoterapeutyczną, to ważny krok, ale wierzę że słuszny.

Trzymam kciuki.

Pozdrawiam,

Marta

1 rok temu
Witold Bomba

Witold Bomba

Dzień dobry,

Z Pani opisu jasno wynika, że ma Pani wiele traum wynikających z dzieciństwa, którymi należało by się zaopiekować. Pisze Pani, że coś się Pani wydaje… jeśli występują objawy fizyczne to nie ma tu mowy o “wydawaniu się”. Poza tymi traumami bardzo możliwe, że może towarzyszyć temu wszystkiemu co najmniej wypalenie, zaburzenia nastroju (depresja) oraz zaburzenia lękowe (objawy somatyczne). Natomiast opis warunków pracy jest mobbingiem. Jak najbardziej zasługuje Pani na pomoc psychologiczną. Pozostając w takich warunkach Pani objawy mogą się tylko nasilać, dlatego najlepiej jak Pani znajdzie pomoc psychologiczną najszybciej jak to możliwe.

Powodzenia,

Witold Bomba

1 rok temu
Agnieszka Wloka

Agnieszka Wloka

Pani Ewelino, myślę, że najważniejsze jest Pani ostatnie zdanie i bardzo trafnie sie Pani zdiagnozowała. Terapia, psycholog są właśnie dla Pani - nie jest Pani chora, ma Pani zwyczajnie przeszłość do przepracowania:) To, co Pani czuje jest zupełnie zrozumiałe i zachęcam Panią do poczytania na temat rodzin DDD, a tak czy inaczej do podjęcia terapii. Mam wrażenie, że to, co dzieje się w pracy to bardzo przypomina to, co działo sie w domu….Warto więc przepracować wspomnienia z domu terapeutycznie. A na tu i teraz o ile sie da to przede wszystkim mieć osobę z którą będzie Pani rozmawiać o tym, co Pani czuje. Być może znajdzie Pani sposób na unikania osób, z którymi Pani czuje że Pani nie po drodze. 

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Nie mam bliskich, a partner mnie zostawił - jak sobie poradzić?
Miesiąc temu zostawił mnie partner. Byliśmy razem 7 lat, przez ostatni rok mieszkaliśmy razem. On jeszcze przed rozstaniem zaczął spotykać się z inną kobietą, a teraz oficjalnie są razem. Nie mogę w to uwierzyć, nie mieści mi się to w głowie. Nie mam żadnych znajomych, żadnej bliskiej osoby. Jak sobie poradzić?
TW: samookaleczenie. Pragnienie głębokich ran i blizn - potrzeba większych samookaleczeń przez nieustanne myśli

TW: samookaleczenie

 

Rany po samookaleczeniach, muszą być jak największe, najgłębsze, im jest większa i bardziej rozległa, tym bardziej jestem dumna z siebie. Tylko chore jest to już na, tyle że mój mózg cały czas mówi, że jest niewystarczająco, mimo że patrząc obiektywnie, są głębokie, regularnie dochodzę żył i tak dalej, ale dla mojego mózgu to dalej jest za mało i to już jest chore, to mnie tak męczy, że tnę się i płacze, bo już nawet to nie pomaga, bo mój mózg nawet wtedy się nie wycisza. POTRZEBUJE mieć jak największe blizny i rany

Natrętne, silne myśli o zabiciu kogoś. Co się dzieje? OCD po urazie głowy - płata czołowego.
Witam, jestem 29-letnim mężczyzną i mam ogromny problem ze sobą. W 2016 roku byłem pierwszy raz w szpitalu psychiatrycznym, w tamtym okresie odkryłem,że pociągają mnie mężczyźni, a byłem w związku z dziewczyną (w sumie nadal jestem...) czego świadomość pogorszyła mój stan psychiczny i z tego powodu właśnie tam trafiłem. Wyszedłem z diagnozą natrętnych myśli. Dwa lata później podczas bójki doznałem urazu głowy, po rezonansie magnetycznym stwierdzono uszkodzony płat czołowy. W okresie od 2013 do 2022 pracowałem na sortowni paczek, chociaż na późniejszym etapie tej pracy w związku z problemami psychicznymi zacząłem chodzić na zwolnienia L4 co poskutkowało tym, że w 2022 otrzymałem wypowiedzenie. Teraz przejdę do najgorszej części tego listu.. Od dwóch lat w mojej głowie zaczęły pojawiać się fantazje o zabiciu kogoś, na początku to były tylko fantazje, ale w miarę upływu czasu to tak eskalowało, że na dzień dzisiejszy stwierdzam, że przerodziło się to w potrzebę... Na co dzień odczuwam takie potworne napięcie, czuję jakby coś rozrywało mnie od środka, czuję się jak bomba zegarowa, która w końcu wybuchnie. Najgorsze są sytuacje w domu, kiedy moja partnerka idzie spać mam myśli ,żeby zadźgać ją nożem, kiedy w kuchni robię sobie jedzenie i używam noża przyglądam się mu czasami bez oderwania wzroku i wyobrażam, że przy pomocy niego robię komuś krzywdę... Nie chcę iść do więzienia, robię wszystko, żeby nikomu nic nie zrobić staram się kontrolować, ale to coraz trudniejsze. Na co dzień chodzę do poradni zdrowia psychicznego, ale boje się przyznać prosto w oczy ,że mam taką potrzebę w sobie. Dlatego mam więcej odwagi, żeby napisać o tym tutaj. Od dwóch lat w ogóle nie pracuje i nawet nie próbuje szukać nowego zatrudnienia(mimo że oszczędności lada moment się skończą)ja wiem, że w takim stanie, jakim ja się teraz znajduje, nie da się pracować. Wolę leżeć całymi dniami w łóżku a najlepiej to spać,chociaż to napięcie ostatnio jest takie mocne,że nie mogę zasnąć w nocy. Dodam,że w weekendy staram się sobie ulżyć alkoholem i zdarza się, że mieszam go z lekami psychotropowymi, żeby szybciej usnąć i nie myśleć o tym wszystkim chociaż wiem, że to pogłębia moje problemy. Zdaje sobie sprawę, że jestem nienormalnym człowiekiem i mam ogromny problem. Przed 2022 rokiem nigdy nie miałem potrzeby zrobienia komuś krzywdy,skąd to się wzięło i dlaczego mnie akurat spotkało. Wolałbym być normalny jak wszyscy.. Czy ten uraz głowy zrobił ze mnie jakąś bestie?Czy mnie można pomóc? Z jakąkolwiek odpowiedzi z góry dziękuję
Jak poradzić sobie z traumą po stracie domu w pożarze?

Ostatnie miesiące to koszmar. Wszystko wywróciło się do góry nogami, bo straciłam dom w wyniku pożaru. Zostałam z niczym, a towarzyszące mi uczucie straty i chaosu dosłownie mnie przytłacza. Mam napady lęku, które pojawiają się nagle i paraliżują mnie w codziennym życiu. Każda myśl o przyszłości wywołuje panikę, a wspomnienia z tamtego dnia wracają jak bumerang – mocne, bolesne, niechciane.

Próbuję poskładać życie na nowo, ale nie daje rady..

Problemy w małżeństwie: mąż mnie niszczy, a ja chcę odejść. Jak sobie poradzić?
Witam jestem żoną i matką r dzieci . W moim małżeństwie jest już od jakiegoś czasu źle najpierw walczyłam z teściową i mężem kiedy teściowa zmarła myślałam że wszystko się zmieni ale to bylo tylko marzenie on nigdy się nie zmieni tylko jeszcze bardziej mnie niszczę psychicznie ciągle cię awanturuje wyrzuca mnie z domu już mam dość wszystkie rachunki ja płacę on nie dokłada się nawet grosza to co zarobi trzyma dla siebie ja ciągle jestem wyzywana i ciągle mi powtarza że jestem dla matką z nerwów nie jem bo się boje ze znów zrobię coś nie tak o dzieci dbam sama karmię ubieram kształcę jego one nie obchodzą ale od jakiegoś czasu zauważyłam że muj organizm zaczyna inaczej reagować na stres mam.omdlenia i to nie tylko przy kłótniach ale jakim kolejek stresie jestem w tym związku już prawie 20 lat chciała bym odejść ale nie mam gdzie proszę pomóżcie mi co mam robić ...
Jak uratować związek po 24 latach? Partner nie czuje już miłości

Pomocy, rozpada mi się życie – związek z 24-letnim stażem.
Mąż wylał na mnie kubeł zimnej wody – i częściowo miał rację. Na dość długo się wyłączyłam, odizolowałam od świata. Nie wiem, dlaczego – czy przez natłok życia, czy własną głupotę. Wytknął mi, że nie dopuszczałam nikogo do siebie, w tym i jego. Że go odrzucałam, nie rozmawiałam z nim o problemach, nie wspierałam go w jego zainteresowaniach. Że zależało mi głównie na porządkach, a jeśli coś było nie tak – to wszystkich stawiałam „po kątach”.

W końcu wybuchł. Wytknął nawet te drobniejsze rzeczy, które go dręczyły, i stwierdził, że mnie nie kocha, że już nic nie czuje.
Otworzyło mi to oczy. Nagle zmieniłam podejście, staram się walczyć o związek – ale czy jest sens?
On twierdzi, że to wszystko go zmieniło, że nie wróci to, co było między nami. Że jest za późno.
Ratunku. Co robić?
Mi zależy… a widzę, że jemu też jest trudno.

Nie chcę być ciężarem dla rodziny. Presja bycia idealnym z zespołem Aspergera.

Mam od miesiąca 16 lat i mam wrażenie, że jestem ciężarem dla mojej rodziny. Staram się każdemu chyba na siłę pomóc, starszej siostrze, tacie, mamie. Staram się pomóc też w życiu rodzinnym np. robieniu zakupów, sprzątaniu. Staram się być wsparciem (psychologiem) rozumieć innych ich problemy i trudności. 

Myślę, że powinienem być najlepszy w szkole, w domu, nie mieć gorszych chwili i nie obciążać innych sobą. Mam aspergera co sprawia, że nie rozumiem czasami osób neurotypowych. 

Nie robię nic, bo chce, tylko bardziej z tego, że muszę: chodzić do szkoły, pomagać rodzicom, którym jest ciężko, nosić zakupy, odkurzać, żeby było czysto w wielkim skrócie nie być „ciężarem” i trudnym dzieckiem z aspergerem tylko dobrym i wartościowym synem. Niestety mimo to często są w domu kłótnie jak to inni mówią „z twojego powodu”, przez co czuję, że dalej nie jestem wystarczający i muszę być lepszy i bardziej pomocny. 

Moja siostra i rodzice też ma różne trudności w życiu i dlatego staram się nie dokładać swojej „cegielki” do problemów. Mam oszczędności, ale ciężko mi wydawać pieniądze, uważam, że nie zasługuje na nic dla Siebie. Denerwuje mnie to, że robię to wszystko, ale mimo to nie jestem dostrzeżony. 

Uważam, że nie mogę „marnować czasu” czyli długo spać, nic nie robić, odpoczywać tylko, że powinienem cały czas coś robić. Czuje dziwne uczucie nie umiem go opisać, ale coś na zasadzie, leżę rano w weekend i myślę, że nie moge nic nie robic, bo nie będę wystarczający. 

Takie właśnie rozkminy mam po kłótni z rodzicami, bo starałem się naprawić sprzęt audio, żeby włączyć kolędy i poprosiłem osobę X o pomoc, po czym ona zaczęła mi mówić, że w porównaniu do mnie ona się nie bawi i przygotuję wigilię dla całej rodziny. Potem osoba X poszła na skargę na mnie do osoby Y, która powiedziała mi, żebym w końcu zauważył, że osoba X robi dla nas dużo i, żebym przestał wyzwać osobę X. Na co się bardzo zdenerwowałem (bo osoba Y mówiła o rzeczach których nie robiłem) i zacząłem przeklinać, a po następnych nerwowych wymianach zdań mnie osoby X i Y podeszła do mnie X i powiedziała, żebym przemyślał to czemu powoduje kłótnie i co mam w głowie, że taki jestem. (X i Y to są moi rodzice) Za parę godzin będzie wigilia a ja będę udawał szczęśliwego i pokazywał, że wszystko jest okej i sie uśmiechał (uważam, że inni nie powinni się mną przejmować)

Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień.
Witam, sama nie wiem, do kogo powinnam zwrócić się o pomoc. Ciężko jest mi również wyrazić w sposób precyzyjny mój stan, który bywa zmienny z dnia na dzień. Odkąd pamiętam, jestem osobą niezwykle ambitną. Zawsze zależało mi na nauce, ale także często angażowałam się w wiele innych aktywności poza szkołą, takie jak śpiewania, nauka języków obcych, sport, podróże. Mój własny rozwój i aktywne działanie od zawsze sprawiało mi dużą satysfakcję, mimo że środowisko, w którym się otaczałam, nie dostarczało mi w tym odpowiedniego wsparcia. Nie mieliśmy tych samych priorytetów w życiu, ani podobnych pasji, nad czym bardzo ubolewałam, bo często ukrywałam moje problemy, pomysły, marzenia, sukcesy. Nie chciałam się z nikim dzielić tym wszystkim. Miałam wrażenie, że to nieskromne, że tak nie wypada, a poza tym oni mają inne zainteresowania i pasję, więc nie do końca się zrozumiemy. Z czasem niektóre relacje same się zakończyły, niektóre nadal utrzymywałam, ale nie czułam, że się w nich rozwijam, że mogę dzielić z kimś wspólne pasje, czy aktywnie spędzać czas. Za każdym razem, gdy chciałam zrobić coś ciekawego np. wyjechać w góry na weekend, wyjść na miasto, koncert usłyszałam słowa "super pomysł, jedziemy", po czym, gdy przychodziło co do czego, pojawiało się mnóstwo wymówek. W ostatnim czasie sporo w moim życiu się wydarzyło, szczególnie w trakcie pandemii. Byłam w klasie maturalnej, gdzie zajęcia były prowadzone zdalnie. Od gimnazjum i później przez okres liceum pasjonowały mnie języki obce, marzyłam o wymianie językowej (jednak moja szkoła nie oferowała takiej możliwości), pomyślałam więc o studiach za granicą, to było moje marzenie. W klasie maturalnej zaczęłam wszystko planować, dowiedziałam się wszystkich możliwych informacji na ten temat, rozmawiałam z mnóstwem osób. Byłam przekonana, że jest to do zrealizowania, ale brakowało mi tego wsparcia od ludzi obok, którzy nie potrafili mnie zrozumieć. Po maturze, która niestety nie poszła mi tak, jak chciałam, od razu poszłam do pracy na czas wakacji. Stwierdziłam, że wezmę sobie rok przerwy między studiami, aby móc lepiej się przygotować formalnie i zgromadzić oszczędności, które pomógłby mi w dalszej realizacji planu. W tamtym czasie straciłam kontakt z większością moich znajomych. Zostałam z tym wszystkim sama. Moi rodzice starali się wesprzeć mnie w moich planach, jednak czułam, że nie wierzą w ich realizacje. Sądzili, że to bardzo wymagający pomysł. Nie chciałam już obarczać innych moimi wymysłami, zaczęłam sama przygotowywać się do egzaminu językowego niezbędnego na studia, szukać lokum i tak dalej. Miałam wtedy jeszcze kontakt z jedną koleżanką ze szkoły średniej, mówiłam jej o moich planach, ale nie czułam, że do końca się rozumiemy. Zmieniłam pracę, gdzie środowisko było zupełnie różne, ludzi dużo ode mnie starszych, ustatkowanych, mających własne rodziny, stałą pracę i tak dalej. W tym miejscu trudno mi było znaleźć kogoś, z kim mogłabym nawiązać wspólny język. Mimo to, poza pracą próbowałam jeszcze szukać wsparcia w internecie i też nadal kontynuowałam przygotowania do egzaminu. Z czasem jednak straciłam wiarę, że mi się uda. Patrzyłam tylko, jak inni układają sobie życie na studiach, jak nawiązują nowe znajomości i jak ciekawie spędzają czas. Było mi przykro, byłam zła na siebie, że postawiłam tak wysoko, że wpadłam na pomysł nie do zrealizowania. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie czułam, że ktokolwiek mnie rozumie, nie wiedziałam już co robić. Rodzina zbuntowała się przeciwko mnie, że popełniłam duży błąd, nie idąc na studia po liceum. Z biegiem czasu wybiłam sobie z głowy pomysł związany ze studiami za granicą. Przekonałam się, że jednak to chyba nie dla mnie, nie jestem w stanie zarobić tyle pieniędzy, mieszkać tak daleko od domu. Pomyślałam, że przecież uczelnie w Polsce oferują dużo ciekawych możliwości związanych z wymianami studenckimi typu Erasmus+. W czasie przerwy przemyślałam wszystko, zastanowiłam się poważnie nad tym, czego tak naprawdę chciałabym się uczyć, co w zasadzie najbardziej mnie interesuje. Wcześniej myślałam o psychologii po angielsku (właśnie za granicą). Jednak stwierdziłam, że przecież mogę studiować w Polsce i wyjechać na wymianę. Wzięłam się więc do działania i zaczęłam przygotowywać się ponownie do matury. W czasie mojego gap year z racji tego, że pracowałam, bardzo chciałam zacząć podróżować (w tani sposób). Pomyślałam, że później nie będę miała już tak wiele czasu. Jednak nie mogłam liczyć na moich znajomych. Informowałam ich zawsze dużo wcześniej, żeby mogli mieć możliwość zgromadzenia oszczędności. Uznawali zazwyczaj pomysł za świetny, jednak, gdy już przychodziło co do czego, to chętnych brakowało. Strasznie mnie to drażniło, że nie miałam z kim wykorzystać tego wolnego czasu w ciekawy sposób. Udało mi się poprawić maturę w maju, miałam jeszcze sporo wolnego czasu, więc stwierdziłam, że sama zacznę podróżować. Początkowo bardzo się bałam i stresowałam, ale pokonałam swój lęk, ostatecznie udało mi się odwiedzić trzy kraje. Może i niewiele, ale cieszę się, że przestałam czekać na innych i zaczęłam działać samodzielnie. W wakacje otrzymałam wyniki z uczelni, bardzo chciałam dostać się na studia dzienne (podobała mi się wizja mieszkania w akademiku i ogólnie życia studenckiego), ale dostałam się tylko na zaoczne. Tak też zrobiłam, stwierdziłam, że spróbuję. W końcu psychologia jest czymś, z czym chcę wiązać przyszłość, a poza tym będę mogła zdobywać doświadczenie w pracy. Od października łączyłam pracę ze studiami, byłam bardzo zafascynowana i z przyjemnością przykładałam się do nauki. Pod koniec roku straciłam pracę i przez dwa miesiące siedziałam w domu. Miałam wtedy sporo czasu na przygotowywania się do zaliczeń i egzaminów, jednocześnie też próbowałam znaleźć nową pracę, gdyż czułam, że moim rodzicom może to trochę przeszkadzać. Zresztą często pytali mnie, czy udało mi się już coś znaleźć itp. Nikt jednak się nie odzywał. Zastanawiałam się, czy nie znaleźć sobie może pracy związanej już z moim zawodem lub może podjąć jakiś staż. Sama już nie wiem, co mam robić, czego ja właściwie chcę. Boję się, że przez to nie będę już miała czasu na inne aktywności poza studiami. Chciałabym też jak najlepiej wykorzystać ten czas na studiach, poznać nowych ludzi, mieć czas na wyjścia itp. Z drugiej strony boję się, że faktycznie, jeśli nie zacznę działać w tym kierunku, to faktycznie będę żałować, że nie zaczęłam już zdobywać doświadczenia. Wszystkie osoby, które poznałam na studiach, studiowały wcześniej dziennie i miały też okazje skorzystania jeszcze z "życia studenckiego" i dobrze wspominają ten okres. Ja czuje się źle, że nie miałam szansy spróbować. Z jednak strony chciałabym studiować dziennie, chciałabym tego doświadczyć, ale teraz to nie wiem, czy uda mi się zmienić tryb i czy w ogóle mam szansę, czy to ma sens. Z drugiej strony fajnie jest zdobywać doświadczenie, pracować i mieć czas na inne rzeczy. Jeśli chodzi o relację, staram się być jak najbardziej otwarta na nowe znajomości. Nadal jestem bardzo ambitna i chciałabym realizować mnóstwo moich pomysłów, poznałam już kilka osób, jednak nie trafiłam jeszcze na osobę podobną do mnie. Cały czas czekam, że pojawi się ktoś, komu będę mogła się zwierzyć, kto zawsze będzie obok, z kim będę mogła wyjść na miasto, kto będzie chciał podróżować tak jak ja i przede wszystkim mnie zrozumie. Chciałabym podjąć terapię, czy konsultację psychologiczną, z kimś, kto pomógłby mi przepracować i przeanalizować wszystkie wydarzenia, które prawdopodobnie wpłynęły na mój stan, ale także to jak wygląda moje życie. Czuję, że posiadam mnóstwo schematów i przekonań, które blokują mnie przed osiągnięciem poczucia satysfakcji w życiu i budowaniu wartościowych relacji. Moja historia jest dosyć długa (i tak wiele wątków pominęłam) i z pewnością trudno jest wyczytać z niej, jaką naprawdę jestem osobą. Chciałabym jednak, aby ktoś zechciał wesprzeć mnie w tym, co przeżywam i pomógł odnaleźć mi właściwy kierunek w życiu.
witam, nie wiem na ile powinnam się rozpisać ale chciałabym dowiedzieć się czy to, że często odczuwam smutek, brak nadziei, niskie poczucie wartości i tak zwanego "doła" emocjonalnego związanego ze szkołą i wizją swojej przyszłości jest normalne? czy powinnam udać się do specjalisty by dowiedzieć się czy mogę mieć depresję? mam wrażenie, że do niczego się nie nadaję i źle skończę w przyszłości. proszę o odpowiedź
Dzień dobry mam pytanie odnoście stresu, czy to że skubię skórki przy paznokciach zauważyłam że w sytuacjach stresowych głównie, to jest objaw jakiś problemów psychicznych które trzeba leczyć? Dodam że często kończy się to ranami i są to nawet blizny z dawnych lat do połowy palca. Drugie pytanie, staramy się z mężem o dziecko ale bardzo stresują mnie myśli o porodzie naturalnym, czy można to leczyć, czy istnieje jakaś terapia?
Mam problem sam ze sobą. W pracy. Nie potrafię się kłócić. Odpuszczam.
Witam. Mam 37 lat. Żonę i dwójkę dzieci. Czy może mi ktoś pomoc? Mam problem sam ze sobą. W pracy. Nie potrafię się kłócić. Odpuszczam. Unikam konfliktów. Gdy dochodzi do jakiegoś starcia czuję, że wszyscy widzą, że odczuwam lęk i niepokój. W pracy jedna osoba się do mnie przypier...przyczepiła. I ciągle coś jej nie pasuje. I ja nie potrafię jej zwyczajnie po ludzku prosto w oczy wygarnąć, tylko "przyjmuję ciosy". Boję się, że przegram wymianę zdań albo że w dyskusję włączy się ktoś trzeci i stanie po stronie mojego oponenta. Poza tym nie chcę wyjść na awanturnika. Jestem bardzo zakompleksiony. Mam mnóstwo kompleksów dotyczących mojego wyglądu. Na zewnątrz każdy z mojego otoczenia sądzi, że jestem wesołym i żartobliwym chłopakiem, a tak naprawdę moja dusza cierpi. Ciągle mam wrażenie, że ktoś mnie obgaduje. W pracy jestem szeregowym pracownikiem i nie mam z tym problemów, ale uważam, że mój kierownik traktuje mnie z przymrużeniem oka. W takim sensie, że wie, że "nie obrażę się od razu" albo że może mnie poprosić o cokolwiek. I ja to zrobię. Czuję, że taki stosunek ma tylko do mnie. Wracając do kompleksów... próbowałem analizować skąd się wzięły i sądzę, że jest to zasługa moich rówieśników. W dzieciństwie wiele razy słyszałem komentarze, że jestem kosmitą gremlinem, że mam krzywy nos etc... Rodzice zawsze mnie kochali i wspierali. Nigdy nie usłyszałem od nich żadnego przytyku co do mojego wyglądu. Wiem, że to wszystko bez Ładu i składu, ale ciężko mi zebrać myśli, żeby napisać, co mnie boli. Jestem bardzo wrażliwy i empatyczny. Nie wyobrażam sobie śmiać się z kogoś bo np jest łysy. Nie wiem czy to ze mną coś rzeczywiście jest nie tak i ja nie pasuje do dzisiejszego świata...? Mam mnóstwo lęków. Ciągle obawiam się, że coś stanie się moim bliskim. Żonie, córce, rodzicom itd. że się rozchorują. Albo ja sam. Gdy słyszę karetkę w okolicy to dzwonię do Żony zapytać co słychać żeby sprawdzić czy wszystko okej u Nich.
Kłótnie z mężem, problem z komunikacją. Nie chcę być uległą i przepraszać za rzeczy, które nie są do tego powodem. Nie chcę, by moje dzieci dorastały w takim domu.
Witam. Niedawno wróciliśmy całą rodziną z zagranicy do wyremontowanego mieszkania. Wszystko niby okej. Nie mamy problemów finansowych czy zdrowotnych. Od pewnego czasu nie możemy dogadać się z mężem. Chodzi o pierdoły. Byliśmy na zakupach, ja poszłam do kolejnego po coś, czego nam brakowało i zapłaciłam kartą, ponieważ nie miałam na tyle gotówki. Skończyło się awanturą w aucie, bo mieliśmy nie płacić kartą, a ja przed wyjściem nie powiedziałam, że chce to kupić i mąż nie przygotował na to gotówki. Będąc w sklepie nr 1 pytałam czy może pójdziemy i kupimy przy okazji to, czego brakuje i mąż w sumie nic nie odpowiedział. W aucie oczywiście mąż miał pretensje i uznał, że ja się nigdy do błędu nie przyznam, a ja najprościej w świecie uważam, że tu nie ma do czego się przyznawać . Kłótnie są w sumie o takie właśnie głupoty. Rano mieliśmy wyjść, a ja zrobiłam śniadanie i w sumie nie pomyślałam, że może to przeszkadzać, a mąż znów chciał wstać ubrać się i wyjść. Ja pomyślałam, że skoro jestem głodna to zrobię śniadanie dla nas i dzieci, a później wyjdziemy. No cóż kolejny raz problem z komunikacją. Okazało się, że sprawy z zagranicy nie zostały do końca załatwione i to też moja wina, ponieważ wszystkim ja sama się zajmowałam i według męża tak to załatwiłaś właśnie, że jest wszystko źle. Mamy dwoje dzieci . Nie chce, żeby one słuchały takich głupich kłótni . Starszy syn pyta, dlaczego ciągle się kłócimy. Mąż nie chce, żebym gdziekolwiek sama jechała nawet na zakupy . Pyta "to co, ja mam z nimi siedzieć? "( Z dziećmi) ja mogę jechać, ale tylko z nimi. Rozmawiamy później, po czym wiemy, że źle robimy, ale za chwilę jest to samo. Iść na kompromis, kiedy uważam, że nie mam za co przepraszać, bo kupiłam paczkę pampersów, o których nie powiedziałam, a on nie uwzględnił tego w pieniądzach na zakupy. Takich powodów dziennie może być milion. Znów ustępować, aby załagodzić sytuację i być uległą. Nie wiem czy tak powinno być, a może ja źle to widzę . Może on ma rację, a ja nie myślę i robię takie gafy, które mogą wyprowadzić z równowagi. Proszę niech ktoś na chłodno to oceni i powie czy to ma sens... Nie chce, aby dzieci dorastały w takim smutnym domu. Dziękuję wam.
Nie potrafię wybaczyć sobie nieskończonych studiów. Ze względu na szansę, którą miałam kiedyś, zasoby, predyspozycje.
Nie skończyłam studiów (beznadziejnie łatwych, które można było przejść bez wysiłku). Czuję się z tym "niepełnie" i źle. X lat temu założyłam sobie, że zrobię karierę naukową. Rzekomo miałam ku temu predyspozycje w wybranej dziedzinie. Niestety - trwale podkopał mnie warunek z jednego przedmiotu. Moi znajomi nic o tym nie wiedzą, wszyscy myślą, że mam tytuł magistra. Od lat wydaje mi się, że nie zasługuję na szczęście. Nie, nie pójdę na studia w późniejszym wieku. Po pierwsze uważam, że jestem na nie za stara (nie, nie przekonują mnie historie, że ktoś tam w wieku 50 lat skończył studia. To mnie wręcz dobija). Po drugie nie mam ku temu zasobów. Po trzecie nie mogę wybaczyć sobie tego, że nie wykorzystałam szansy będąc jeszcze na utrzymaniu rodziców. Co mam z tym zrobić? Jak z tym dalej żyć?
Mama złości się na moje potrzeby, ojciec zachowuje się jak wojskowy w domu. Jestem samotną studentką.

Mam 23 lata i czuję się samotna. Mieszkam z mamą, która już się starzeje i rozmawia głośno na cały dom, a kiedy ja uciszam, mówi, że to jest jej dom, a potem po 2 dniach mówi, że jak bardzo musimy się wspierać jako rodzina. Ojciec, który przez całe życie wraca na weekendy do domu i robi nam wojsko z bratem za dzieciaka. Jest małomówny, jak coś mu nie pasuje to głośno krzyczy, sam jego wygląd jest straszny. Rodzice się zawsze kłócili głośno przy nas, dzieciach. Studiuję, ale na studiach nie mam żadnej kumpeli, jedna, z którą rozmawiałam, poszła sobie do innej grupy, do innych znajomych zostawiając mnie samą z osobami z hermetycznej grupy. I ciężko mi na wiązać jakiś kontakt z innymi osobami. Moje wszystkie bliższe kumpele studiują w innych miastach, mają ciężkie studia i chłopaków i mało co to one piszą do mnie pytając się jak tam. Jestem osobą zawsze uśmiechniętą, pełną energii, jeżdżę konno, chodzę na siłkę, jestem też mocno waleczna, asertywna i nie wszyscy mnie polubią, bo mam liderskie cechy, jeżdżę na wymiany młodzieżowe z erasmusa, poznaje ludzi. Jestem strasznie wrażliwą osobą, przywiązująca się. Marzę o rodzinie i swoich dzieciach, bardzo. Bo chciałabym tworzyć prawdziwy dom, chociaż z moją rodziną. Ciężko mi się separować od mamy, bo to jednak moja mama, która do końca jest przy mnie, ale ona zaczyna nie widzieć żadnej swojej winy w zachowaniu. Mam zdiagnozowane adhd, osobowość anankastyczną. Mam ORKIESTRĘ w głowie codziennie i nie wytrzymuje tego i jestem sama z tym wszystkim na co dzień, bo nie mam nikogo, kto mógłby po prostu mnie przytulić.

Ginekologiczny zabieg w szpitalu i lęk z tym związany.
Ginekologiczny zabieg w szpitalu i lęk z tym związany. Nigdy nie uprawiałam seksu, wizyty, jakie odbywałam u ginekologów (kobiet) zawsze były dla mnie potwornie bolesne i wstydliwe, a na to wszystko złożył się polip i konieczność wykonania zabiegu w szpitalu. Bardzo się boję, myślę o tym, wstydzę się i dodatkowo te wszystkie emocje wpływają negatywnie na miesiączki, które są kluczowe do wykonania zabiegu. Nie wiem, jak sobie poradzić z tym lękiem i wstydem :(
TW. Ideacja samobójcza - czy same myśli powinny wzbudzać niepokój?

Czy zadawanie sobie pytań typu "co by było gdybym zniknęła (na jakiś czas)" lub samo rozmyślanie jaki rodzaj samobójstwa jest "najpewniejszy" i jaki bym wybrała... Powinno wzbudzać niepokój, pomimo że wiem, że są to tylko myśli, których nie zrealizuję, bo nie potrafię tego zrobić moim bliskim - wierzę, że ktoś (chociażby 1os.) by za mną tęsknił.

Jestem studentem medycyny na 2 roku i ilość terminów i obowiązków mnie przytłacza.
Jestem studentem medycyny. Wiem, że chcę skończyć te studia i nie mogę doczekać się przyszłej pracy, ale chwilowo jestem na 2 roku i ilość terminów i obowiązków mnie przytłacza. Niezależnie od tego, ile pracuję, wychodzi tylko coraz gorzej, a pracownicy uczelni utwierdzają nas (studentów) w przekonaniu, jak beznadziejni jesteśmy. Wydawało mi się, że umiem ignorować te uwagi, ale od miesiąca sama myśl o studiach, zaliczeniach i poprawach wywołuje kłucie w klatce piersiowej, przyspieszone bicie serca i ostatnio silne drżenie mięśni, zwłaszcza ud, które ustępuje dopiero po ok. godzinie. Potrzebuję pełni koncentracji, a nie mogę zasnąć mimo silnego zmęczenia. Kiedy już zasnę, śnią mi się slajdy z prezentacji, z której mam zaliczenie albo koszmary, więc i tak wstaję zmęczony. Jak dojść z tym wszystkim do ładu? Czy jest skuteczny sposób na uspokojenie, poza farmakologią?
Do kogo zgłosić się po pomoc? Zaburzenia nastroju, silne przeżycia i kryzysy.
Witajcie. Potrzebuję dla siebie pomocy, jestem 18-letnim mężczyzną. Wszystko zaczęło mi się 1,5 roku temu, w bardzo burzliwy sposób zostawiła mnie dziewczyna, miałem potem przez jakiś okres czasu myśli samobójcze, stan obniżonego nastroju i też taką rezygnację. Pół roku po tym incydencie zaczęły mi się dziać dziwne problemy z psychiką – wystąpiły nerwicowe stany: m.in. sporadyczne napady paniki, stany lękowe i taki płynący ogólny lęk. Doszły później do tego jeszcze problemy ze snem, lęki związane z zasypianiem, wybudzanie się w nocy itd. Trwało to około miesiąca (w późniejszym czasie sprawa dotyczyła już tylko tego snu). Poradziłem sobie ze stanami lękowymi i nerwicowymi myślami metodą odwracania uwagi i ośmieszania tych myśli. Był to gdzieś okres czerwca-lipca 2023r. Po powrocie do szkoły we wrześniu wszystko było ok, gdzieś w okolicy listopada zacząłem odczuwać bardzo wyraźne problemy z samopoczuciem związane m.in. z widywaniem byłej dziewczyny na korytarzu :) które zawsze polegały na uczuciu rezygnacji i takim bólu emocjonalnym. Można powiedzieć że towarzyszyły temu skrajne obsesyjne myśli dotyczące tej sytuacji, niemożność pójścia do przodu. Dodatkowo cały problem wzmocnił fakt poznania innej kobiety wcześniej, do której przyrównywałem tą która mnie zostawiła i kompletnie na ten moment oszalałem. Zacząłem chodzić bardzo spięty, a ból psychiczny objawiał się także fizycznie: czułem się ociężały i czułem ucisk w klatce, tak jakbym miał się za chwile rozpłakać, lecz nigdy tak się nie działo. Czułem się bardzo nieszczęśliwy i wszystko dobijało mnie bardziej niż powinno. Wpadłem wtedy w sporadyczne oglądanie filmików porno, nie mogłem tego nawyku kontrolować i zawsze odczuwałem poczucie winy. Można powiedzieć że od listopada było co raz gorzej. W ferie między końcem stycznia a początkiem lutego zaczęły pojawiać mi się w głowie dziwne myśli egzystencjonalne dotyczące tego że kiedyś umrę, że to ja jestem w swoim ciele, jak to jest że mam świadomość, czy kiedyś żyłem z poczuciem tego że jestem itd.. W pewnym momencie miarka się przeholowała, będąc w szkole, bardzo rozdrażniony konkretną sytuacją odczułem jakbym oderwał się od samego siebie, poczułem niesamowite spowolnienie umysłowe, tępotę i niemożność złożenia swojego procesu myślowego w całość. Do tej pory mnie to przeraża. Stan ten utrzymywał się około 2 tygodni, potrafiłem stać w jakimś miejscu i nie czuć w ogóle swojej obecności tam, czułem totalne wyprucie emocjonalne, cały ból z którym ciągle chodziłem zniknął, czułem zobojętnienie itd. Po około 2 tygodniach ostry stan minął. Od około końca lutego do teraz zmagam się z różnymi dziwnymi odczuciami i stanami. Bardzo często czuję się, jakby coś było nie tak. Doświadczam czegoś w rodzaju mgły mózgowej – mógłbym to uczucie zdefiniować jako bycie w zamkniętej bańce, czuję się wtedy jak we mgle. Czasem przy nadmiarze stymulacji np. umysłowej, emocjonalnej doświadczam takiego uczucia oderwania, w pewnym momencie łapię się na tym że czuję się jakbym oglądał w tle film z samym sobą. Doświadczam napadów uczucia jakbym działał w sposób zautomatyzowany, nie czuł swych procesów myślowych, jakby zamknięta głowa. Także doświadczam czegoś dziwnego tj. jakbym bał się ludzi, ale nie do końca odczuwał to świadomie, zdarza mi się z kimś spotkać, wyjść do ludzi i wtedy od razu odczuwam to uczucie zdystansowania, oderwania, lecz nie boję się ich, czuje tylko dyskomfort, napięcie związane z ich obecnością albo moim przebywaniem. Wydaje mi się, że najlepiej odbieram rzeczywistość gdy jestem sam, lecz boję się samotności. Często doświadczam także stanów lękowych, poczucia zagrożenia. Boję się, że coś na mnie wyskoczy, mam straszące myśli w głowie że rzuci się na mnie osoba, z którą np. rozmawiam, lecz nigdy nie myślę o krzywdzie z jej strony. Okresowo mam problemy ze snem, zwłaszcza przy dniu w którym mam problem z regulacją swoich emocji. Często nie mogę przyjąć czegoś do wiadomości, reaguję nadmiernie emocjonalnie i nie mogę przeżuć tego w swoich myślach, zaczynam cierpieć. Nadmierne wspominanie o kobiecie, od której wszystko się zaczęło wzmaga we mnie uczucie przerażenia i robię się agresywny. Moje działania są zależne od nastroju, nigdy na odwrót. Potrafię zmieniać często zdanie, gdy się gorzej czuje. Jestem często zmęczony, niechętny do niczego, doświadczam epizodów apatii gdy się przemęczę lub doświadczę czegoś niemiłego. Potrafię kłaść się w kącie i płakać przez godzinę, nie mając siły doświadczam prokrastynacji gdy zaczynam doświadczać uczucia otumanienia, bardzo się go boję. Czuję się wtedy taki otępiały. Nigdy nie byłem u specjalisty. Dodam, że również byłem hospitalizowany z powodu późnej boreliozy (ponieważ leczenie u lekarza POZ okazało się nieudane) i leczony przez 3 tygodnie antybiotykiem dożylnym. Trafiłem do szpitala z ostrym stanem lękowym i gorączką i byłem konsultowany psychiatrycznie/psychologicznie. Sugerują zaburzenia lękowo-depresyjne. Miałem wykonywane wszystkie badania krwi, elektrolitów, witamin, minerałów. A nawet próby na tężyczkę ujemne. Konsultowany neurologicznie – bez odchyleń od norm. Wykonany rezonans głowy również bez odchyleń, oprócz małej torbieli na szyszynce (ok 1 cm). EKG, RTG Serca w normie. Ja podejrzewam u siebie także ADHD. Zawsze byłem ruchliwym dzieckiem, a potem zabrakło mi tego ujścia w okresie dorastania. Naprawdę proszę o pomoc gdzie mógłbym się z tym udać, tj. jaką ścieżkę obrać czy psychiatrę czy psychologa, a może obu, tylko od którego zacząć?
Witam. Mam 17 lat. Chcę iść do psychologa, bo wiem, że moje traktowanie samej siebie i myślenie o sobie jest destrukcyjne, nie radzę sobie z huśtawką emocjonalną i możliwe, że mam też ADHD
Witam. Mam 17 lat. Chcę iść do psychologa, bo wiem, że moje traktowanie samej siebie i myślenie o sobie jest destrukcyjne, nie radzę sobie z huśtawką emocjonalną i możliwe, że mam też ADHD. Moja mama tego nie rozumie i mówi, że mam nie przesadzać . Moje starania i rozmowy z nią na ten temat, nie pomogły. Nie pozwala mi iść na terapię, mówi, że mam poczekać do skończenia lat 18, co nadejdzie w październiku. Co mam robić?
Kryzys w małżeństwie. Żona zmienia nastawienie, jest obojętna, chłodna, niezdecydowana a ja wykończony.

Dzień dobry jestem w związku z partnerką prawie 21 lat a 16 po ślubie, mamy dwójkę dzieci 9 i 15 lat.

Przechodzimy przez kryzys w związku, jakiego nigdy jeszcze nie było. Zaczne od początku w skrócie,mam 39 lat żona 46 lat ,ona jest spokojna wycofana ,wstydliwa ,ma problem z otwartą rozmową i mówieniem o uczuciach a ja jestem osobą bardziej energiczną, pewną siebie i bezpośrednią oraz szczerą . Czasami przy kłótniach potrafiłem jak to żona mowi wbić szpile ,nie mogła mnie przegadać itd. 

Od 5 lat leczę się na depresje ,nie podjąłem terapii, tylko byłem na tabletkach ,miałem duży mobbing w pracy ,w końcu stamtąd odeszłem, zacząłem pracę w nowym zawodzie i wszystko zaczęło się układać, niestety między nami zaczął się chłód, przestaliśmy ze sobą spędzać czas ,włączyła się rutyna ,dzieci itd ,coraz mniej seksu ,bliskości, wychodzenia razem.

Ostatnie 3 lata skupiliśmy się na wykończeniu domu, więc żadnych urlopów za granicą, bo każdy grosz szedł w dom . Niestety przez moją depresje zmieniłem się z zachowania, zacząłem się wycofywać z życia rodzinnego ,czułem się odrzucony przez moją żonę i dzieci ,szły do kina ja byłem sam ze sobą i nawet juz nie pytała czy chce iść z nimi ,próbowałem rozmawiać z żoną co się dzieje, ale zawsze mówiła, że to moje wymysły i że jest wszystko ok .

Niestety ostatnio miesiąc temu doszło do dużej kłótni między nami ,ja z tej irytacji i przez tą sytuację w domu dużo rzeczy powiedziałem żonie, ale nigdy jej nie wyzwałem itp ,bardziej, że się spakuje i zabiorę w pi.... bardzo to wszystko ją zraniło, na drugi dzień żona pierwszy raz w życiu zaczęła na mnie krzyczeć, też wygarnęła mi dużo rzeczy m.in, że nie wie co do mnie czuje , nie widzi przyszłości ze mną itp ,po czym zakończyła rozmowę i przez dwa tygodnie trzymała mnie za murem bez jakiejkolwiek możliwości komunikacji, co strasznie wykończyło mnie psychicznie ,w tym czasie miałem dużo czasu na przemyślenie swojej sytuacji i zachowania. 

 

Podjąłem terapię u Psychologa i do teraz kontynuuję, zacząłem biegać ,schudłem 10 kg zacząłem walczyć o siebie . Z żoną rozmawialiśmy później na spokojnie na spacerze ,popłakała się i stwierdziła, że mnie nie kocha i że to koniec ,miałem się wyprowadzić, ale zdecydowałem, że tego nie zrobię ,bo też mam prawo być z dziećmi. Minęło 4 tygodnie , pogodziłem się po części sytuacją i skupiałem się dalej na sobie ,przestałem szukać kontaktu z żoną, nie rozmawiałem na nasz temat , poukładałem sobie dużo w głowie, stwierdziłem, że zaczynam życie układać pod siebie jako singiel . 

Nagle żona zaczęła robić podchody, być miła ,szukała kontaktu ,pisała , doszło do tego, że mogliśmy normalnie i na spokojnie rozmawiać, podczas rozmowy telefonicznej zaczęła mnie przepraszać,mówić, że dużo błędów sama popełniła i dużo rzeczy powiedziała, żeby mnie zranić, między innymi to, że mnie nie kocha ,(powiedziała to, żebym dał jej spokój.) Wykazałem się empatią i wyciągnąłem rękę, liczyłem, że jest szansa dla nas ,po przemyśleniu stwierdziłem, że chce jeszcze o to zawalczyć, umówiliśmy się na rozmowę po pracy ,żona przyszła już na luzie pewna siebie ,rozmowa wyglądała całkiem inaczej, aniżeli przez telefon ,już stawiała warunki itp ,powiedziałem, że przez te 4 tygodnie miałem dużo czasu aby sobie w głowie poukładać i że widzę w końcu, że mogę żyć sobie sam ,wcześniej nie wyobrażałem sobie tego ,że mam plany, zmiana pracy itp ,ale żonie się chyba to nie spodobało ,na drugi dzień już się zmieniła o 180 stopni ,przestała się starać, powiedziała, że nic ode mnie nie oczekiwała i od tamtej pory nic się nie zmieniła, znów jest zimna obojętna, bez uczuć , nie zależy jej na kontakcie ze mną. 

Wyjechałem teraz w poniedziałek do Polski na kilka dni ,przed wyjazdem w niedziele w nocy przyszedłem do niej, obudziłem ją, powiedziałem, że chce porozmawiać ,przyszliśmy do drugiego pokoju ,chciałem jej pokazać, że ją nadal kocham ,zagrałem vabanque,kochaliśmy się i nie odrzuciła mnie, podczas zbliżenia na początku czułe, że też tego chciała ,później bylo to juz jednostronne :( Spaliśmy razem kilka godzin i rozmawialiśmy do rana ,po czym uciekła do drugiego pokoju .

Ja się spakowałem i tego dnia wyjechałem, podczas podróży zapytałem czy tego żałuje, powiedziała, że nie, ale ze za szybko się to potoczyło. Przez tydzień do wczoraj się nie kontaktowaliśmy, wróciłem do domu, miała czas, żeby sobie przemyśleć, niestety nic się nie zmieniło, dalej twierdzi, że jest na początku tej sytuacji, że nie wie co do mnie czuje itp ,ale nie jest tak, że mnie nie kocha ,dalej jest zimna ,obojętna, nie szuka kontaktu.

Ja już mam dosyć tej całej sytuacji i nie daje więcej rady , mimo że ją kocham i chciałem się starać, nie potrafię więcej tego znieść, tej zabawy moimi uczuciami , mam wrażenie, że momentami się już poniżam, okazuje znów uczucia i jest to jednostronne. Chcę się wyprowadzić i rozwieść, było mi łatwiej jak powiedziała, że nie kocha ,teraz znów daje nadzieję, a jednocześnie ją odbiera ,nie wiem co się z moją żoną dzieje ,że się zamknęła tak w sobie, nie wie czy chce się starać o nasz związek ,nie wie czy będzie potrafiła itp., tak mi powiedziała ... a ja już jestem tym zmęczony, trwa to już drugi miesiąc, już nie daje rady ,ostatnie co mi zostało to zrobienie terminu na rozmowę wspólną z psychologiem i zrobiłem termin ,nie widzę już nadziei.

Czy może mi ktoś wytłumaczyć czy żona przez te kłótnie ostatnio mogła faktycznie tak się zamknąć sama w sobie ? i z dnia na dzień stać się taka niedostępna? czy przyczyna leży w osobie trzeciej, bo już jest zaangażowana uczuciami gdzieś indziej .... choć uważa, że nigdy by mnie nie zdradziła. Co mogę jeszcze zrobić, aby do niej dotrzeć? Czy po prostu mam zakończyć nasze małżeństwo i 20 wspólnych lat . Dziekuje za Odpowiedź pozdrawiam.