Left ArrowWstecz

Czemu nie potrafię się odezwać na przerwie do nikogo, gdy jestem sama?

Czemu nie potrafię się odezwać na przerwie do nikogo, gdy jestem sama?
TwójPsycholog

TwójPsycholog

Nieśmiałość w sytuacjach społecznych jest dość częstym problemem, szczególnie w wieku nastoletnim (wspominasz o przerwie, więc zakładamy, że chodzi o szkołę). Może to być spowodowane różnymi czynnikami, takimi jak brak pewności siebie, obawy przed odrzuceniem, osobowość introwertyczna, fobia społeczna. Aby poradzić sobie z tym problemem, warto spróbować pracować nad swoją pewnością siebie, porozmawiać z kimś o swoich obawach i próbować regularnie ćwiczyć sytuacje, w których musisz porozmawiać z innymi osobami, np. w środowiskach pozaszkolnych. Można także skorzystać z pomocy psychologa, np. psychologa szkolnego, jeśli jest taka osoba dostępna. Jeśli problem ten utrudnia Ci zdobywanie nowych znajomych, można zapisać się na dodatkowe zajęcia pozaszkolne czy koła naukowe w szkole. Wtedy odezwanie się do nieznajomych jest łatwiejsze, bo często naturalnie wymuszone przez sytuację, w której się znajdujemy i zdejmuje presję szukania sposobów na zagadanie do kogoś.
2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Witam serdecznie, pomimo swojego wieku nie byłem jeszcze nigdy w żadnym związku
[Mężczyzna, 28 lat, rocznik 1994] Witam serdecznie, pomimo swojego wieku nie byłem jeszcze nigdy w żadnym związku. Mieszkam z rodzicami, którzy bywają trudni (tata nadużywa alkoholu, choć robi to po cichu, wieczorami, mama jest raczej depresyjna). Mam wodogłowie od urodzenia, czuję się nieatrakcyjny fizycznie i tak też jestem odbierany przez kobiety, które jeśli już cenią sobie moje towarzystwo, to niejako z automatu przypisują mnie do kategorii "kumpel". Mam też nieciekawe z punktu widzenia większości kobiet zainteresowania, takie jak historia czy polityka. Na Badoo poznałem jakoś w lutym niecały rok starszą koleżankę, która z miejsca mi się spodobała, ale gdy tylko zaczęło nam się dobrze rozmawiać, ostrzegła mnie, że jest obecnie w potężnym kryzysie psychicznym po porzuceniu przez pierwszego partnera, ma CHAD i że póki co możemy się tylko kumplować. Przystałem na to, w nadziei, że jak się wzmocni psychicznie, to będzie można podjąć o nią starania. Zgodnie z jej prośbą nie robiłem tego jednak, widząc, jak potężne ma wahania nastroju (stalkowanie profili byłego na portalach, wypisywanie do niego wiadomości, euforia, gdy coś od niechcenia odpowiedział, potężne dołki, gdy ignorował czy odobserwował jej profil na Instagramie - on po rozstaniu wyniósł się z pierwszego wynajmowanego przez nią i jego mieszkania do rodziców, na Mazury, po ledwie 2 miesiącach burzliwego związku, mówiąc, że "chce się od niej uwolnić" i że "nie było chemii") miała, pocieszałem, byłem do jej dyspozycji zawsze wtedy, gdy tego potrzebowała. Równocześnie wspólne wyjścia na planszówki i jedzenie sprawiły, że stała mi się bliska. Niestety, chyba wpadła w okres manii, jak się nieco wzmocniła, a że stałem się jej powiernikiem, to pewnego dnia uznała, że nie chce już płakać, i wpadła na pomysł, że wejdzie w układ fwb z dalszym kumplem (on potem się rozmyślił), pytając mnie, czy to dobre dla zagłuszenia jej bólu. Odradzałem, dysponując jedynie przykładami koleżanek, które weszły w takie układy i żałowały tego, ale powiedziałem też coś, co mnie zdradziło z moimi uczuciami do niej - że nie mogę być w tej sprawie obiektywny, bo mi się podoba. Chodziło mi tylko o odsunięcie od siebie pytania, a powstał kwas w naszych relacjach, nasze rozmowy już nie są tak otwarte i częste, raz tylko mi powiedziała, że żałuje, że z fwb jej nie wypaliło, bo to dla niej obecnie najlepsza opcja na przeczekanie do Erasmusa, na którego jedzie we wrześniu (na rok do Hiszpanii; uwaga, oczywiście, zabolała mnie, ale grałem dobrą minę do złej gry). Zwierzyła mi się też, że pisze z 4 panami na poważnie, i że musi się kontrolować, bo potem będzie jej trudno wybrać. To też mnie zabolało. Zmieniła też stosunek do mnie - jest albo "olewczy", tj. nadal podyskutuje na neutralne tematy, ale już od niechcenia, jakbym ją męczył, czasami też, jak wtedy gdy żaliła mi się, że jej zamierzony temat podyplomówki upadł, bo nie ma filmów podejmujących kwestię feministycznego retellingu mitu o Odyseuszu, a ja chciałem ją pocieszyć, podsuwając książkę na temat takiego retellingu, stała się opryskliwa czy wręcz agresywna (raz rzucała w moim kierunku kurwami, właśnie przy tej sprawie, że chodzi o filmy; potem przeprosiła, jej zachowanie miało wynikać ze zgubienia hasła do starego profilu Badoo). Teraz kompulsywnie szuka partnerów na Tinderze i Badoo, a na tym drugim portalu trafiam czasem na jej profil, co wywołuje u mnie dyskomfort i smutek. Moje pytania są trzy: 1. Jak można przywrócić relacje z koleżanką do stanu pierwotnego, tj. koleżeństwa bez starań z mojej strony, ale np. ze wspólnymi wyjściami? 2. Czy po wyjściu przez nią z okresu manii będzie się zachowywać inaczej w stosunku do mnie? Jak postępować, gdy staje się opryskliwa czy nieprzyjemna, a jak kiedy po prostu odpowiada mi zdawkowo, co też boli, biorąc pod uwagę to, jak zwierzaliśmy się sobie wcześniej? 3. Jak pokonać w sobie poczucie przybicia tą sytuacją, wiedząc, że mam niewielu przyjaciół, i nie chcąc obarczać swoją sytuacją rodziny (stąd anonimowa prośba o poradę)? Jak maskować poczucie przygnębienia tak, by nikt nie dowiedział się, w jak trudną relację się wdałem? Jak sprawić, by w przyszłości to doświadczenie mnie nie blokowało w nawiązywaniu nowych relacji? Z góry dziękuję za odpowiedź.
Mam obawy przed poznawaniem mężczyzn w moim typie, bo czuję się gorsza.
Czy to normalne, że boje się miłości? mam obawy przed poznawaniem mężczyzn. Głównie problem leży w tym], że boje się poznać faceta przystojnego, wykształconego, który mam wrażenie, że ma więcej do zaoferowania niż ja. Ja uważam się za kobietę przeciętną z wyglądu . Mam wykształcenie zawodowe. Nie mam prawa jazdy. Założyłam dwa portale randkowe, kilka osób wiem, że znalazło tam swoją miłość- chce spróbować. Piszą do mnie właśnie tacy mężczyźni co widzę, że mają lepszą pracę odemnie lepsze wykształcenie i hobby- bardzo przystojni. Gdy zobacze taka wiadomość ogarnia mnie duży strach, by im odpisać i się wycofuje. Ogarniają mnie myśli, że nie zasługuje na takiego faceta, bo prędzej czy później on i tak mnie zostawi, bo będę go nudzić i nie zaoferuje mu tego czego naprawdę potrzebuje. Znajdzie lepsza. Do tej pory spotykałam się z facetami przeciętnymi, takimi na moim poziomie po zawodówce itp. Niestety nigdy nie było tej chemii między nami, nie dali mi poczucia bezpieczeństwa. Dotarło do mnie, że kręcą mnie mężczyźni dojrzali, pewni siebie, przy których czuje się bezpiecznie, wtedy czuję to przyciąganie i ta chemię. Jednak boje się takich poznać, czuje, że na takich nie zasługuję, zasługują na lepszą ode mnie i nie odnajdę się w związku z takim mężczyzną- nie będę potrafiła okazać mu uczuć lub się mną tylko zabawi. Brzmi to dziwnie, ale długo jestem już sama, mam 26 lat. Ciągle mam stres przed rozpoczęciem nawet rozmowy z takim mężczyzną, a wiem, że tylko tacy są w moim typie. Boje się, że zawsze będę sama. Co ze mną może być nie tak? Gdzie jest problem?
Czy częsty seks i intymne gesty męża są wyrazem miłości w związku małżeńskim?

Czy codzienny seks, czasem trwający dwie, nawet trzy godziny – namiętny, intensywny – a także potrzeba bliskości w środku nocy, przytulania się, bycia blisko, to forma wyrażania miłości i uczuć? Jestem w małżeństwie i zastanawiam się, czy to wszystko świadczy o głębokim przywiązaniu.

Podczas zbliżeń mąż czasem daje mi klapsa w pośladki – czy to oznacza, że go to podnieca, czy raczej jest to sposób na wyrażenie emocji, uczuć? Zdarza się też, że kiedy gdzieś razem wychodzimy, potrafi mnie klepnąć albo złapać krocze.

Mi to odpowiada, bo odbieram to jako znak, że mu się podobam, że wciąż mu się podobam fizycznie, że moje ciało go pociąga – i że mnie kocha. Ale czasem się zastanawiam – czy to rzeczywiście jest taka forma wyrażania miłości, czy może ma też inne znaczenie?

Po trudnych sytuacjach z moją dziewczyną mam trudności - ciągle mam je w głowie, ciągle mnie bolą. Co powinienem zrobić?
Witam, mój problem polega na tym, że jestem w związku z dziewczyną (Emilą) ponad rok naprawdę często się kłócimy(ja mam 18 lat, a ona 17) W 90% kłótnie dotyczą tego samego tematu, a mianowicie: moja dziewczyna na początku związku bardzo blisko żyła ze swoim kuzynem (Dawidem)(spędzili ze sobą całe dzieciństwo, jednak on kilka lat temu się wyprowadził na wieś przez co osłabił im się kontakt, jednak dalej pisali i spotykali się co jakiś czas). Po około dwóch miesięcy związku w naprawdę cudownej atmosferze przyszedł wieczór, kiedy to napisała mi, że najprawdopodobniej jedzie do kuzyna na weekend, wtedy również napisała mi, że jeden z kolegów Dawida, z którym mieli spędzać wspólnie czas „jest ostatnio dziwnie chętny” pytając dlaczego, odpisała, że pisze jej, że jest słodka i nie może się doczekać kiedy przyjeżdża. W tamtej chwili lekko zdenerwowany napisałem do tego kolegi i jasno wytłumaczyłem, że ma tak nie robić, bo Emila jest w związku, ten odrazu mnie przeprosił i uznałem temat za zakończony. Po delikatnej wymianie zdań z dziewczyną stwierdziła, że tam nie jedzie, bo będzie dziwnie jak do niego napisałem, bo pomyślą, że ona mi się skarży. Dwa dni później jednak dostaję od niej wiadomość, że Dawid po nią przyjechał i siedzą wraz z kilkoma kolegami i piją alkohol. (Tutaj warto dodać, że Emila nigdy wcześniej nie piła alkoholu, podczas jednej z pierwszych rozmów obiecała mi, że ten pierwszy raz zrobimy to razem). Pod wpływem nerwów wydzwoniłem po znajomych i pojechaliśmy razem do klubu, będąc tam pisałem z Emilą, która spożyła tyle alkoholu, że nie była w stanie napisać jednego wyrazu poprawnie przez co ja sam piłem coraz więcej. Na następny dzień pojechałem do niej, oboje płakaliśmy ze względu na to, że to była nasza pierwsza poważniejsza sytuacja, ja wyjaśniłem, że mogłem się zdenerwować skoro ona pojechała pić alkohol z 3 innymi chłopakami, ona nie do końca rozumiała moje zarzuty, tłumaczyła się, że przecież pojechała tam ze swoim kuzynem, mimo to pogodziliśmy się. Następną sytuacją były chrzciny, na których matką chrzestną była Emila, a ojcem chrzestnym Dawid. Podjechali pod mój dom i podczas drogi na chrzciny oboje siedząc z przodu samochodu praktycznie mnie ignorowali, bez przerwy gadali tylko ze sobą, ja próbując dołączyć do rozmowy dostawałem odpowiedź tylko jednym słowem, ale sytuacja się zmieniła, kiedy Dawid podjechał pod swoją koleżankę, która zastąpiła miejsce Emilii, co spowodowało, że ta nagle znajdując się ze mną z tyłu auta jakby przypomniała sobie o moim istnieniu i zaczęła sama do mnie zagadywać(wiem, że to nic strasznego, ale też czuję dyskomfort kiedy to wspominam). Podczas chrzcin pamiętam, że siedzieliśmy w taki sposób, że Emila na środku a my po bokach i ona jedna dłoń na moim udzie a drugą na jego przez co bardzo dziwnie się poczułem (nawet po rozmowie z mamą doszliśmy do wniosku, że coś jest tam nie tak). Trzecia sytuacja miała miejsce około miesiąc po chrzcinach, wtedy również po Emile przyjechał Dawid i pojechali do niego, wtedy już o wszystkim wiedziałem(zgodziłem się, żeby jechała ze względu na to, że nie chciałem być jakimś chłopakiem, który zabrania jej spotykania się z innymi) wtedy wyciągnęli ją na jakąś domówkę, na której znowu piła alkohol, ale tym razem już dużo mniej, pisaliśmy też wtedy ze sobą, więc wiedziałem co się dzieje, mimo tego całą noc płakałem i totalnie źle się z tym czułem, że jeździ gdzieś z jakimiś chłopakami, których nie bardzo znam i pije alkohol. Czwarta sytuacja była również koło 2 miesięcy po poprzedniej, wtedy po super spędzonym tygodniu, nie chcąc mnie denerwować powiedziała, że w weekend jedzie do cioci na co odparłem, że wiem, że jedzie do Dawida, wtedy zapytała się mnie czy nie chce jechać z nimi, że naprawdę bardzo by się cieszyła gdybym jechał z nimi i byłoby super, a więc postanowiłem, że pojadę. Pojechaliśmy do tego kuzyna, na początku było okej, ale jednak czułem, że Emila więcej uwagi poświęca mu i jego kolegom, niż mi. Od kuzyna poszliśmy na ognisko, trochę sobie wypiłem i zacząłem jej mówić, że nasz związek chyba nie ma w ogóle sensu, ponieważ czuję, że więcej szczęścia dają jej kuzyn z kolegami, niż ja. Muszę przyznać, że zrobiła się tam wtedy naprawdę spora afera, pamiętam widok (chyba jeden z gorszych w moim życiu) Emili płaczącej w bluzie kuzyna dodatkowo przytulającej się do niego, nie pamiętam czy kiedykolwiek mnie tak rozwścieczyło. Na następny dzień po powrocie do domu pokłóciliśmy się właśnie o to, że ja czułem, że ona jest szczęśliwsza przy nich, a ona mi mówiła, że to jest tylko kuzyn i to ja jestem dla niej najważniejszy. Po całej nocy kłócenia się spotkaliśmy się następnego dnia, wręczyłem jej kwiatka i przeprosiłem ją za swoje zachowanie. Około miesiąca i paru kłótni o to samo później, Emila napisała mi długą wiadomość o tym, że zrozumiała swój błąd i że to towarzystwo nie jest dla niej i przez cały ten czas udawała kogoś kim nie jest. Pytając się jej czemu to robiła zawsze odpowiadała, że zazdrościła mi tych wszystkich historii, które jej opowiadałem i tego nastoletniego życia, którego ona nigdy nie zaznała. Co jakiś czas z mojej strony wracał temat, ponieważ nie umiałem zrozumieć ani sie z tym pogodzić, czemu zachowywała sie w stosunku do mnie w taki sposób. W rozmowach na ten temat zawsze mówiła, że jadąc tam nie chciała pić, tylko oni ją namawiali, na co zawsze odpowiadałem, że przecież mogłaś odmówić. Po kilku miesiącach męczenia się z myślami i ciągłym zadawaniu sobie pytania „dlaczego?” zacząłem zastanawiać się jak wyglądała rozmowa z kolegą Dawida, o której mówiłem na początku. Zapytałem się Emili czy pisała będąc ze mną w związku z jakimś chłopakiem dając mu poczucie, że ma jakieś szansę, odparła na to, że przysięga, że nigdy. Wtedy wziąłem jej telefon i wszedłem na rozmowę z tym kolegą i tam zobaczyłem coś w co nie mogłem uwierzyć. Okazało się, że to Emila głównie pytała się kiedy będą pić non stop pisząc „kiedy się naje*iemy??” Co totalnie mnie zaskoczyło. W rozmowach można było zauważyć, że kolega kuzyna ewidentnie próbuje ją poderwać na co ona go nie zbywała, tylko pisała mu wiadomości typu „ty też u mnie dawno zaplusowałeś/jesteś takim super chłopakiem z poczuciem humoru” dodatkowo ewidentnie pokazując mu, że podoba jej się jak on ją komplementuje. Wszystkie wiadomości tłumaczyła w taki sposób, że dla niej na tamten moment to totalnie w żadnym stopniu nie było na poważnie, całą rozmowę traktowała jako żart, ja jednak nie jestem co do tego pewien, ponieważ on pisał jej tam zdania typu „na opisanie tego jak wspaniała kobietą jesteś nie ma słów”. Cała ta rozmowa też nie była jakąś zdradą czy czymś takim, ale musze przyznać, że bardzo, ale to bardzo zabolało. Po przeczytaniu rozmów postanowiłem się wyżalić przyjaciołom i rodzicom i wszyscy jakby jednym głosem odpowiedzieli mi „może i zrobiła niefajnie, ale to nie jest na tyle mocne, żeby zrywać” postanowiłem posłuchać i dać Emili kolejną szansę. Od tamtego czasu naprawdę często się kłócimy, ja się złoszczę, że tak robiła, a ona ciągle używa argumentu, że była głupia i udawała przy nich kogoś kim nie jest i że teraz totalnie się zmieniła. Jak mam być szczery to ja wierzę w tą jej zmianę, naprawdę widzę, że ta dziewczyna trochę inaczej zaczęła patrzeć na świat, tylko mój obecny problem polega na tym, że ja totalnie nie potrafię się pogodzić z tym, że tak się działo. Wmawiam sobie, że ta jedyna by tak nie zrobiła, dodatkowo dochodzi do tego dziwna relacja z kuzynem, z którym sobie pisali w tamtym okresie komentarze pod zdjęciami typu „do twarzy ci z …” i emotki z serduszkami czy właśnie z tą nieszczęsną ręką na udzie, która nie może mi wyjść z głowy. Bardzo ważne jest również, żebym wspomniał, że kiedy jesteśmy razem to naprawdę świetnie spędza się nam czas, bardzo dużo się śmiejemy i rozmawiamy na przeróżne tematy, wtedy dużo rzadziej myślę o tych negatywnych rzeczach, a nawet jak zacznę w jej obecności to myśle sobie „kurde dobra ona jest super, tamte rzeczy są już nieważne, one działy się prawie rok temu”. Potrzebuję pomocy, ponieważ temat wciąż wraca co parę dni. Ale co najciekawsze wraca głównie kiedy jestem sam, kiedy ona jest przy mnie, dzieje się to znacznie rzadziej. Bardzo dziękuję jeśli ktoś przeczytał to w całości i byłbym bardzo wdzięczny za udzielenie kilku porad jak poradzić sobie z tego typu sytuacją. Pozdrawiam ;)
Moja sytuacja wygląda tak. Mieszkam z teściami partnera. Mamy 1.5 roczną córkę
Moja sytuacja wygląda tak. Mieszkam z teściami partnera. Mamy 1.5 roczną córkę z partnerem. Do tej pory życie nasze było super, wychodziliśmy raz na jakiś czas gdzieś z partnerem rozerwać się, a teściowa pilnowała wtedy córkę (druga babcia, moja mama, nie wchodzi w grę, bo moja córka się jej boi, rzadko się widują i dlatego). Od jakiegoś czasu jestem pokłócona z teściami partnera i to grubo i teściowa podczas kłótni wypomniała mi to, że pilnowała małą i że od teraz już nie będzie i rzeczywiście tak jest. Teraz nigdzie nie wychodzę z domu, bo nie mam jak. Z partnerem też nigdzie, bo ma taką pracę, że dużo czasu mu zajmuje. Jedynie na jakieś zakupy, ale to tylko z dzieckiem i to jeszcze raz na jakiś czas, ale już nawet takie zakupy mnie nie cieszą. Mieszkam na wsi, nie mam prawka, więc nie mogę nigdzie sama z córką pojechać. Już moja psychika jest rozdarta na kawałki... Mam dość buntów córki. Tego, że ja zajmuje się nią prawie 24h/7 jestem wykończona psychicznie i jeszcze to, że siedzę non stop w domu i relacja z partnerem też mi się pogorszyła o to, bo ostatnio dużo płaczę, bo już nie wytrzymuje, a on twierdzi, że wymyślam i że non stop nic mi nie pasuje. Nie rozumie mnie w ogóle. Swoją zmianę tłumaczy brakiem czasu. Dodatkowo mamy w drodze kolejną dzidzię. Nie wiem, jak moja psychika to wytrzyma. Już teraz mam złe myśli, nic mnie bardzo nie cieszy, ale jedynie od tych myśli odpędza mnie fakt, iż mam taką cudowną córkę i drugie dziecko w drodze. Ale moja psychika już nie wytrzymuje i partner dodatkowo się zmienił i mało bardzo czasu spędzamy razem. Wcześniej nawet jak nie miał czasu, to jeździłam z nim gdzieś, gdzie jeździł w sprawach służbowych i tak spędzaliśmy razem czas, a wtedy teściowa pilnowała małą i wtedy było okey z moją psychiką, bo mogłam odpocząć od małej i spędzić czas z partnerem. Nie ważne jak, ważne, że z nim sam na sam bez dziecka. Co mam zrobić, żeby czuć się lepiej? Najczęściej potrafię być tylko na chwilę szczęśliwa z czegoś, a potem znów wraca zły stan psychiczny, smutek i przygnębienie. Czy to może być depresja??
Kryzys w małżeństwie - nie umiem funkcjonować przez stres, że stracę rodzinę.
Dzień dobry, piszę z problemem z relacji małżeńskiej, moje małżeństwo jest na rozpadzie, przez to ja nie potrafię myśleć, bo ciągle jestem w ciągłym stresie w głowie i nie potrafię być wyluzowaną, pewną siebie kobietą, matką i żoną. Nie potrafię odnaleźć siebie, bo ciągle jestem myślami, że lada chwila moje małżeństwo się rozpadnie i stracę rodzinę - córkę i męża .
Boję się poruszyć tematu dzieci z partnerem
Boję się poruszyć tematu dzieci z partnerem. Sama nie jestem do końca zdecydowana, ale raczej chciałabym zostać kiedyś mamą. Co, jeśli partner kategorycznie nie chce mieć dzieci? Czy to oznacza koniec związku? Jesteśmy ze sobą dwa lata, ale nie poruszaliśmy jeszcze tego tematu na poważnie.
Mąż obwinia mnie, odgraża się, że pozbawi się życia. Dostaje furii, przestał chodzić do psychologa.
Witam. Mam obecnie ciężką sytuacje z mężem. Bardzo dużo przeszedł w przeszłości i martwię się o niego, mam wrażenie, że obwinia mnie za wszystko za każdym razem jak się odezwę albo sprzeciwię na jakiś temat to uważa, że chcę mu na złość zrobić. Już sama nie wiem, co mam robić. Ma on również ataki furii, w czasie której nie da się go zatrzymać i odgraża mi się, że się zabije i wybiega z domu. Chodził już do psychologa, ale on już nie przyjmuje. Czuję się obwiniana za wszystko i jest mi z tym bardzo źle, bardzo boję się o niego, że sobie coś zrobi.
Od roku, kiedy odeszła ode mnie narzeczona, kochałem ją jak nikogo innego, nie umiem sobie poradzić z tym, że zostawiła mnie po 3 latach związku
Witam. Od roku, kiedy odeszła ode mnie narzeczona, kochałem ją jak nikogo innego, nie umiem sobie poradzić z tym, że zostawiła mnie po 3 latach związku, bo pogubiłem się trochę z życiem, miałem problem, z którym nie mogłem sobie poradzić. Od roku nie piję alkoholu i nadal nie wiem i nie umiem pogodzić się z odejściem do innego, nie potrafię o niej przestać myśleć wszytko wkoło czy telewizor, internet, przypomina mi ją, jej imię, ale wiem że nie będzie już ze mną. Chciałbym jakoś się podbudować, bo nie umiem po tym wszystkim nawet porozmawiać z jakąkolwiek kobietą. Nadal mam tak że ona wróci bo bardzo ją kocham i jej syna. Co mam zrobić, jak odzyskać pewność siebie i nie tylko? Boję się komukolwiek zaufać, bo myślę że po pierwszej żonie i rozwodzie spotykałem się z kobietami a kiedy odeszła narzeczona nie potrafię, nie umiem nawet normalnie rozmawiać, boję się wszystkiego. Wszystko robiłem dla nich ale ona powiedziała że mnie nienawidzi i nie wiem za co tak naprawdę. Nie umiem wyjaśnić co tak naprawdę jest ale czasem myślę że jestem jakiś toksyczny, że jestem jakiś chory psychicznie. Co mam robić? Mam 40 lat i czasami żałuję że się urodziłem
Tracę prace, ze względu na mój stan zdrowia. Zaczęłam popijać, jestem załamana.
Witam. Ostatnio znowu straciłam pracę, gdy się dowiedzieli, że choruję na epilepsję, agorafobię, nerwicę lękową. Ludzie się boją takich jak ja. Pracowałam w handlu. Jeszcze do tego dowiedziałam się, że z toksycznym mężczyzną byłam, bo ze mną zerwał. Zdradzał mnie. Popadam w coraz większą depresję, a najgorsze jest to, że zaczynam popijać. Nie mam gdzie się podziać. Jestem załamana. Pozdrawiam Aneta
Jak zachęcić męża do skorzystania z psychoterapii?
Jak nakłonić męża, by skorzystał z psychoterapii ? Problem złożony od dzieciństwa (DDA, problemy wychowawcze, nałogi, uzależnienia, zamiany nastrojów, nadmierne wyrażanie emocji, brak empatii itp).
Źle mieszka mi się z partnerką, chciałbym się wyprowadzić. Przechodzę kryzys, mam myśli samobójcze.
Mam problem, mieszkam z dziewczyną od 4 lat w jednym pokoju , tłumie w sobie to w jakim bałaganie żyjemy i raz na jakiś czas wybucham z tego powodu, bałagan jest głównie jej . Po takim wybuchu po znowu jakimś czasie wybucham z powodu finansów , zarabiam 2 razy więcej od niej , dostaję więc na życie i mieszkanie , tylko ja nic z tego nie mam i żyję w tym bajzlu, chce się uwolnić i wyprowadzić, ale od 2 lat mi to się nie udało, czuję, że stosuje jakieś psychologiczne triki, przez które rezygnuje, i ostatnimi czasy siada mi psychika, mam myśli samobójcze, w których nie czuję zawahania, gdybym miał to zrobić Co ja moge zrobić dalej ze swoim życiem, nie mam rodziny ani znajomych, moje życie to głównie praca.
Rozstałam się z partnerem z dnia na dzień. Jest cudowny, ale chcę spróbować nowego życia.
Witam, nie wiem sama co mam myśleć o bieżącej sytuacji. Mam 24 lata a mój partner 40. Jesteśmy w relacji ponad 4 lata- do tej pory, mimo początkowych trudności ,układało nam się bardzo dobrze. Założyliśmy wspólnie firmę, wynajęliśmy razem dom, w którym wykonujemy prace związaną z prowadzoną działalnością, za nami bardzo dużo wspólnej pracy, dobrych i złych momentów. Wiem, że on mnie bardzo kocha i ranie go niemiłosiernie. Ja do tej pory też myślałam, że go kocham, ale postanowiłam praktycznie z tygodnia na tydzień rozstać się z nim. Powodem jest inna osoba, którą poznałam. Do niczego między nami nie doszło, po prostu zafascynował mnie swoją osobą a to dało mi bodziec do zerwania. Mój partner nie potrafi tego zrozumieć, jak mogłam tak po prostu z dnia na dzień zakończyć tą (dla niego) idealną relację. Nie jestem w stanie powiedzieć o nim złego słowa, jest dobrym człowiekiem. Niestety brakuje mi w relacji pewnych emocji, a z drugiej strony jest mi okropnie przykro i żal że to robię, że go krzywdzę. Momentami wydaje mi się, że kocham go i nie będę mogła bez niego żyć, a chwilę później pragnienie spróbowania innego życia by nie dało mi spokoju, mam wrażenie, że żałowałabym do końca życia. Są aspekty, które przeszkadzają mi ze względu na różnice wieku - np. fakt posiadania dzieci, kiedy on będzie dużo starszy, ale czasem wydaje mi się, że to tylko wymówki. Jestem zafascynowana nową osobą i chciałabym dać sobie szansę na związek z chłopakiem w moim wieku i zbudowanie relacji od początku… a z drugiej strony nie potrafię zostawić obecnego partnera. Niestety mamy wspólnie wynajęty dom, także jesteśmy w nim oboje, on chce się wyprowadzić do biura…. Mamy również wspólne finanse… nie wiem co zrobić, tym bardziej, że czuję z jego strony żal do mnie. Mamy również wspólne koty i na samą myśl o tym, że nagle któreś z nas zniknie z ich życia nie potrafię sobie poradzić z emocjami.
Jak poradzić sobie z emocjonalną zdradą poprzez wiadomości na WhatsApp po 20 latach małżeństwa?

Witam, jesteśmy małżeństwem 20 lat. Zawsze świetnie się układało…do czasu, kiedy żona poznała faceta no i się zaczęło. Narodziła się dziwna relacja oparta na whatssap. 

Codzienne pisanie o potrzebach, chęciach, o mnie, jako mężu. Porównaniami i pisanie o seksie. Była chęć, a nawet propozycje ze strony mojej żony. Pisali tak dwa miesiące, aż w końcu wyszło któregoś wieczoru. Siedząc z żoną spytałem, czy dobrze się bawi? Pisała właśnie do niego z propozycją seksu, bo on nabuzowany i ma ochotę. 

Jak mam to odebrać? Zdradziła mnie może nie fizycznie, ale to, co czytałem i się dowiedziałem to twierdzę, że nie znam swojej żony. Nie potrafię wybaczyć.

Jak poradzić sobie z utratą przyjaźni i poczuciem odrzucenia?
Witam,Nie mogę sobie poradzić ze startą przyjaciółki ,a właściwe nie wiem czy to była przyjaźń raczej nie z jej strony.Po krotce opiszę .Przyjechała z innego końca Polski,zmieniła całe swoje życie .Poznaliśmy się w pracy i razem pracowalysmy na 1 dziale.Pomagalam Jej w różnych sytuacjach kiedy trzeba było,wychodzilysmy razem poza pracą itp.Polkubilysmy się .Mówiła ze dobrze że jestem i że jestem dla niej ważna l.Od września Ona pracuje na innym dziale,zmienia też miejsce zamieszkania .Widujemy się w pracy przelotnie na zasadzie część.Mam wrażenie ze mnie unika z kultury się odzywa się do mnie i idzie dalej .Nie zatrztma się zeby zapytać co u mnie , od grudnia też nie mamy żadnego kontaktu telefonicznego.Mam wrażenie że byłam jej potrzebna na początku kiedy zaczęła pracę i była obca tutaj,dużo jej pomogłam a teraz widzę że nie jestem jej potrzebna to mnie odrzuciła .Zawsze byłam lojalna wobec niej ,widze też że nabrała pewności siebie jest inna niż była wcześniej zestresowana praca i zmiana życia .Przykro mi bo myślałam że będziemy przyjaciółkami dobrze że się dogadywałyśmy ...tak bardzo mi przykro że nie daje sobie rady z tą sytuacją ...cały czas chce mi się płakać. Nie wiem czy zapytać Jej czy nie chce kontaktu już z drugiej strony boje się z wprost powie ze nie chce . Po nowym roku napisałam jej smsa że jeśli będzie chciała gdzieś wyjść żeby napisała że ja nie chcę się narzucać i na to nic nie odpisała .Czuje że to koniec naszej znajomości ale nie potrafię sobie z tym poradzić ...Mam innych znajomych ale ta koleznka spowodowała ze więcej się śmiałam zaczęłam wychodzić częściej polubiłam ja i tak mi przykro ...Czy jak mogę coś zrobić jeszcze czy porozmawiać .Nie chce żeby pomyślała że jestem jakaś inna ..oczywiście nie jestem lesbijka .Poprostu dobrze się z nią czułam na wyjazdach i imprezach myslalam że będziemy razem jeździć z będę mieć towarzystwo ..chyba dlatego się tak zaangażowałam że jestem sama nie mam męża dzieci i myślałam że będę mieć przyjaciółkę sama tak jak ja do spędzania wolnego czasu .
Nie wiem co czuję do partnerki, bardzo mnie to martwi. Nie wiem jaką podjąć decyzję.
Witam, mam 18 lat i jestem w związku prawie 2 lata. Ostatnie parę miesięcy miałem bardzo mieszane myśli co do związku, w którym jestem. Raz było lepiej parę tygodni, a źle parę dni, a teraz na odwrót się robi ,jest lepiej na parę dni a jest źle parę tygodni. Nie wiem czy kocham swoją dziewczynę, po prostu nie wiem, myślę, że Ją kocham, a czasami muszę się nad tym zastanowić. Jej charakter mi się podoba, ale czasami mam wątpliwości czy jest w moim typie wizualnym. Czuję, że takie myśli źle na mnie wpływają i na cały związek, źle się z tym czuję, nie umiem wybić tego z głowy, a czuję, że będzie jeszcze gorzej. Ciężko mi wyobrazić sobie jakieś wyjazdy czy wakacje z partnerką. Nie umiem szczerze porozmawiać z partnerką, boję się, że będzie myślała, że chcę z nią zerwać, a ja nie wiem czego chce czy chcę z nią być dalej, czy chce to zakończyć, jest to dla mnie wszystko bardzo trudne. Myślałem nad wizytą u psychologa, ale finansowo jest to niemożliwe, nie chcę prosić od rodziców, bo wiem, że też nie jest dobrze z pieniędzmi. Chciałbym usłyszeć jakąś dobrą radę, ale nie wiem czy jest to możliwe. :/
Problemy w związku z partnerką z depresją - brak okazywania uczuć i niechęć do terapii

Jestem z partnerką od 5 lat, od pół roku mieszkamy razem. Od zawsze wykazywała problemy w okazywaniu uczuć, nie lubiła się przytulać, chodzić za rękę itp. Wiem, że mnie kocha, bo udowadnia to na inne sposoby. Jednakże leczy się na depresję, co wg mnie może być przyczyną w/w zachowań i ogólnego braku chęci do otwartych rozmów, ostatnio zaczęła się denerwować o bardzo drobne rzeczy, a samo obrażenie jest bardzo mocne i gwałtowne. Nie chce pójść na terapie ani mówić o tym, co ją gnębi. Co zrobić w takiej sytuacji?

Jak radzić sobie z manipulacjami męża w trakcie rozstania? Zaburza on poczucie bezpieczeństwa u dzieci

Mąż nie godzi się na rozstanie. Postanowiłam rozstać się z mężem. Nie układało nam się od dawna. 

Nasze 8-letnie małżeństwo trwało w dużej mierze w milczeniu. Nie było między nami komunikacji. Rzadko ze sobą szczerze rozmawialiśmy. Pojawił się u mnie ktoś, kto wyznał mi miłość. Mąż wszystko wiedział. Prosiłam go, żebyśmy poszli do psychologa, na terapię, on twierdził, że nikomu nie będzie się zwierzał. Cały czas przy tym ze mną nie rozmawiał, tylko wymagał zerwania kontaktu z kolegą. Kiedy oznajmiłam mu, że się zakochałam, on nagle zaczął ciągnąć mnie do psychologa. Odwiedziliśmy kilku. Tylko że ja już nie chciałam walczyć. 

Kilka miesięcy trwały nasze "rozmowy". Mąż nastawił przeciwko mnie rodzinę, przywiązał do siebie dzieci. Ja nie mogłam na niego patrzeć, chciałam, żeby się wyprowadził. 

Prosiłam. On uparcie twierdził, że jak się wyprowadzi, nie będzie miał już powrotu. Po wielu miesiącach, już pod koniec samych kłótni, odszedł. Teraz przyjeżdża do dzieci bez uprzedzenia mnie, spełnia ich zachcianki, a ja słyszę od niego tylko teksty: przysięgałaś przed Bogiem, zniszczyłaś rodzinę, a marzenia dzieci legły w gruzach. W weekend zrobił coś najgorszego. Po mojej spokojnej z nimi rozmowie, gdzie wytłumaczyłam, że musimy się rozstać, bo czasem tak bywa, ale oni zawsze będą dla nas najważniejsi (dzieci przyjęły to z dużym spokojem), mój mąż zabrał dzieci na kolejne spotkanie, na którym szlochał i mówił: mama zrobiła coś złego, mama wyrzuciła tatę z domu, nie przeprowadzimy się do nowego domu, bo mama podjęła taką decyzję itd. 

Dzieci wróciły bardzo rozstrojone. Musiałam je "przekonać" do siebie z powrotem, zdobywam ich zaufanie na nowo. 

Do tej pory, przez rok tej naszej szarpaniny, nigdy nic mnie tak nie dotknęło. Skąd takie jego zachowanie w stosunku do dzieci? Uparcie twierdzi, że kocha je nad życie. Więc po co burzy ich poczucie bezpieczeństwa? Nie potrafię tego pojąć.

Kilka dni temu postanowiłam zerwać z moim chłopakiem. Byłam z nim od 3,5 roku, mieszkaliśmy razem od 1,5 roku.
Dzień Dobry. Kilka dni temu postanowiłam zerwać z moim chłopakiem. Byłam z nim od 3,5 roku, mieszkaliśmy razem od 1,5 roku. Od początku naszej relacji dosyć dużo się kłóciliśmy, on z obawy przed kolejną kłótnią kłamał na różne tematy. Wybaczyłam mu to, zawarliśmy jakichś kompromis, którego początkowo się trzymaliśmy, lecz ja zaczęłam trochę odpuszczać, żeby nie wyjść na taką okropną, a on zaczął to wykorzystywać i coraz bardziej naginał nasze ustalenia. Zawsze miał duży problem w kwestii komunikacji - co mi bardzo przeszkadzało. Próbowałam rozmów, krzyku, podchodów, ale nic nie dawało rady. Z biegiem czasu zauważyłam też, że trochę prowadzę go za rękę, za każdym razem muszę wymyślać nam atrakcje, wakacje, ustalić sprzątanie czy obowiązki domowe, bo gdy tego nie zrobię, to nic nie będzie wykonane. Tak jakby nie miał żadnych potrzeb lub jest spokojny o to, że nie musi tego robić, bo ja po czasie się tym zajmę. Przestało nam się układać w sprawach intymnych, ja coraz bardziej traciłam ochotę - on nie widział we mnie błysku i też uciekał do innych rzeczy. Ja zaczęłam zauważać, że inni mężczyźni zwracają na mnie uwagę- mimo to, że wcześniej nic nie zauważałam. Nie żałuję tego związku, bo mieliśmy dużo pięknych chwil i wspomnień, ale zastanawiam się czy dobrze postępuję. Czy to dobrze, że nie chce już kolejny raz walczyć i zaczynać od nowa- bo myślę, że po jakimś czasie on wróci do starych przyzwyczajeń? Czy może lepiej dać temu kolejną szansę i spróbować jeszcze raz- on twierdzi, że dostał teraz mocnego kopniaka. Mam totalny mętlik w glowie..
Zastanawiam się nad swoją orientacją seksualną - wpływ animacji na moje myśli

Na początek dodam, że posiadam zespół aspergera i piszę coś takiego pierwszy raz. Mam nadzieję, że to pytanie nie jest dziwne. Jestem kobietą i mam 24 lata. Coraz częściej zaczynam się zastanawiać nad swoją orientacją seksualną. Podobają mi się mężczyźni i wiem, że jestem heteroseksualna. Wiem, że to może być trochę dziwne, ale mimo swojego wieku nadal oglądam bajki, kreskówki oraz animowane produkcje dla dorosłych. 

Coraz częściej w tych produkcjach pojawiają się osoby o różnych orientacjach. Jestem heteroseksualna, ale strasznie próbuję sobie udowodnić, że jestem inna. Zakochiwałam się już wcześniej, lecz nigdy nie byłam w związku. Do tego przez wszystkie animowane produkcje, które oglądam (i w, których pojawiały się postaci o innej orientacji niż sama posiadam) zaczęłam się zastanawiać, co by było, gdybym sama była na miejscu tej postaci i znów na siłę próbuję udowodnić sobie, że nie jestem heteroseksualna. 

Czy jestem dziwna? Zadaję tutaj to pytanie, ponieważ internet nie jest mi w stanie podać wątku, który odpowiedziałby na moje nurtujące mnie pytanie.