Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz

Czy istnieje coś takiego jak obowiązek małżeński? Czasami moje libido jest równe zeru

Czy istnieje coś takiego jak obowiązek małżeński? Czasami moje libido jest równe zeru... Mąż ma większe potrzeby..
Aneta Ceglińska

Aneta Ceglińska

Dzień dobry, 

warto z mężem porozmawiać o wzajemnych potrzebach. Nie istnieje coś takiego jak obowiązek małżeński, jednak seks jest jednym z bardzo ważnych elementów związku. Czy Pani libido zawsze takie było, czy zmieniło się nagle? Zniknięcie pociągu seksualnego może wynikać z wielu zaburzeń, m.in. depresji.  Może warto byłoby pójść z mężem na konsultację u specjalisty? I jeśli Pani libido zmieniło się, warto byłoby zweryfikować, dlaczego razem ze specjalistą.

Pozdrawiam

Aneta Ceglińska

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, 

zmuszanie się do wspołżycia wbrew sobie jest nadużyciem siebie i przekroczeniem swoich granic. Nie zalecam takiej metody, która w konsekwencji i tak nie przyniesie niczego dobrego ani Pani, ani związkowi. 
Slysze jednak o doskwierających (komu?) różnicach w zapotrzebowaniu na seks pomiędzy Panią a mężem. Ludzie często przejawiają różne zapotrzebowanie na seks zarówno pomiędzy sobą, jak i zmieniajace się w czasie, a w relacji chodzi o to, aby o tym rozmawiać, rozumieć potrzeby swoje i współpartnera, szukać rozwiązań dobrych dla obojga. Przedłużająca się w czasie taka sytuacja duzych rozbieżności prowadzi do frustracji i może negatywnie wpływać na związek. Przyczyn skrajnie niskiego libido może być wiele, dlatego warto przyjrzeć się tej sprawie pod katem medycznym (konsultacja z lekarzem pierwszego kontaktu, wykonanie badań, konsultacja z lekarzem psychiatra) i pod katem psychologicznym (konsultacja z psychoterapeuta czy seksuologiem). W przypadku wykluczenia przyczyn medycznych i chęci pracy nad tym pod katem psychologicznym mogą państwo również razem odbyć konsultacje z seksuologiem lub terapeuta par. Pozdrowienia Magdalena Bilinska Zakrzewicz 

2 lata temu

Zobacz podobne

Nadopiekuńczy rodzic a decyzja o wyprowadzce do chłopaka - co robić?

Witam, Od dłuższego czasu męczy mnie pewien problem i chciałabym prosić o radę. Chodzi o moich rodziców. 

Od zawsze byli nadopiekuńczy i chcieli kontrolować wszystko, co robię. Pomimo to, że mam już prawie 20 lat, to sytuacja nie uległa zmianie. Mój ojciec pozwala mi na większość rzeczy, jednak moja mama przesadza. Nigdy mi nie pozwala jeździć do mojego chłopaka, który mieszka ok. 30 minut od mojego miasta, a jeżeli tam już jeździłam, to za zgodą ojca, a potem mama była na mnie obrażona. Mam dosyć tego, że chce za mnie decydować w każdej kwestii, bo mimo tego, że z nimi mieszkam, to powinnam mieć jakieś swoje zdanie. Takich sytuacji było dużo, ale szkoda o nich pisać. Chciałabym jedynie napomknąć o najnowszej, ponieważ zachowanie mojej matki mnie bardzo wkurzyło. 

Uparłam się, że na sylwestra pojadę do swojego chłopaka, gdyż przez moją matkę on cały czas musiał do mnie przyjeżdżać, a nie ja do niego i u nas był już chyba z 30 razy a ja u niego z 5. 

Miałam zostać na 4 dni, ale zdecydowałam i zostałam na 2 tygodnie. Chciałam w końcu mieć swój wybór, dlatego postanowiłam dłużej zostać. Moja mama zaczęła mi robić o to problemy, mówić, że kobiecie nie przystaje siedzieć u obcych ludzi tyle czasu (chociaż mama chłopaka sama mnie przekonała, żebym została) i no moja zrobiła z tego aferę. 

Obraziła się na mnie i przestała do mnie pisać i się odzywać. 

Jak zadzwoniłam do ojca, żeby powiedzieć, kiedy wrócę, to on po prostu powiedział, że okej i tyle, ale moja mama przesadziła. Następnego dnia ojciec zadzwonił do mnie i się drze, że przeze mnie mama płacze i że nie je. Sam potem powiedział, że wzięła go na litość i się okropnie zachowała. Jak tylko wróciłam do domu, to dalej miała focha, a potem skarżyła się ojcu, że to ja mam ją w dupie. Nie wiem, czy to przez to, że mnie nie było 2 tygodnie w domu, ale odkąd tu jestem, to czuje się nieswojo i smutno. 

U chłopaka miałam z kim porozmawiać i miło spędzałam czas, a u mnie jest po prostu chłodno. Myślałam nad znalezieniem pracy lub stażu gdzieś obok niego i żeby się do niego wprowadzić (to nie byłby problem), bo po prostu u siebie czuje się fatalnie, jakbym była gościem. Nie wiem, co robić, bo mogę przez to stracić kontakt z rodzicami, ale z drugiej strony nie wyrabiam w domu i cały czas marzę, żeby wrócić do domu chłopaka, bo było mi tam lepiej. Powiem jeszcze, że mój brat wyprowadził się w bardzo młodym wieku, bo też miał dosyć rodziców. 

Czy wyprowadzka do chłopaka to dobry pomysł, czy mam poczekać?

Jak naprawić zaufanie do mnie u chłopaka?
Kiedyś podobał mi się pewien chłopak, niestety się pokłóciliśmy (dajmy mu na imię Przemek, żeby było łatwiej). Przemek urwał ze mną kontakt, bardzo to przeżywałam, nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Mój przyjaciel (dajmy mu na imię Bartek) z którym się znam całe swoje życie próbował mi pomóc poradzić sobie z tym rozstaniem, dużo spędzaliśmy razem czasu itd. Czułam sie kochana, wiedziałam, że ktoś jest przy mnie, i wtedy "zakochałam się" właśnie w Bartku.. Postanowiliśmy wejść w związek, bardzo sie starał.. ale ja to chyba wykorzystałam, bo dalej cały czas rozmawiałam z nim o Przemku i o tym, że mnie nie kochał... Widziałam, że go to boli, ale byłam tak wpatrzona w siebie, że nie zwracałam na to uwagi, a on mnie za to tak kochał, że nie był w stanie mi zrobić problemu o to, że rozmawiałam z nim o swoim byłym- Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby go tak ranić, ale powiedziałam mu (Bartkowi), że nie możemy być razem, bo on jest zły i w ogóle nie potrafi być w związku i że ja dalej kocham Przemka.. Bartek mi mówił, że on mnie kocha, ale ja go zignorowałam i w sumie to wyśmiałam. Rok później (teraz gdy już nawet nie myślę o Przemku) spotkałam się przypadkowo z Bartkiem idąc do sklepu, rozmawialiśmy no i postanowiliśmy się spotkać. Wznowiliśmy kontakt.. i po dłuuuugim czasie zaczęłam coś do niego czuć.. ale to tak, że od tamtego czasu jest on na pierwszym miejscu u mnie. Pocałowałam go na spotkaniu i to odwzajemnił. Rozmawialiśmy o tym i powiedział, że ja mu się bardzo podobam, ale on nie chce związku, bo on wie, że to nie wyjdzie... I teraz moje pytanie jest jak naprawić jego zaufanie do mnie, co zrobić, żeby mi wybaczył, pokazać mu, że go naprawdę kocham (podkreślam, że przyjaźniliśmy się kiedyś od dziecka)?
Jak poradzić sobie po zerwaniu i naprawić relacje po obgadywaniu byłego do jego wrogów?
Jak mam się zachować w sytuacji gdy jestem po zerwaniu i pod wpływem emocji obgadalam swojego byłego do ludzi (powiedziałam jak mnie traktował) tylko że do osób z którymi on nie lubi się? Dowiedzial się o tym I ma do mnie duży zal i napisał mi przekreśliłam relacje mimo że on również był wobec mnie nie w porządku? Co zrobić?
Złamałam postanowienie, by nie uprawiać już nigdy seksu. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że zdradziłam swoje własne przekonania.
Dzień dobry. Kilka lat temu, po nieudanym związku, postanowiłam sobie, że nigdy więcej nie będę uprawiać seksu. Niestety na początku roku zaczęłam się spotykać z chłopakiem i on jednak na seks mnie namówił. Po kilku miesiącach znajomości zostawił mnie bez słowa wyjaśnienia. Męczy mnie teraz poczucie winy i zdrady swoich ideałów i przekonań odnośnie seksu. Mam wyrzuty sumienia, że dałam się na to namówić i straciłam czas na seks, a przecież mogłam w tym czasie robić coś sensownego. Nie wiem, jak sobie poradzić z tym głosem z tyłu głowy, który nazywa mnie zdrajcą i oszustem.
Mam lęk przed odrzuceniem i samotnością. W tym wszystkim nie wiem, co się dzieje w mojej relacji z pewną kobietą. Jestem zagubiony.
Staram się opisać to najkrócej jak mogę. Po 6 latach od ostatniego związku, a 4 latach od ostatniego spotkania się z kobietami. Spotkałem się z kobietą, 8 lat starszą, przeszła w życiu wiele, mamy podobne problemy, których większość ludzi nie rozumie. Mniej więcej po miesiącu zaczęła mnie dystansować. Doszukaliśmy się w sobie tego, że ja mam lęk przed odrzuceniem, ona zaś lęk przed bliskością. Więc każde jej odepchnięcie, powodowało mój żal, który z kolei ją rozjuszał, że za duże nadzieje się pojawiły w mojej osobie. Mnie bolało, że ona tak uważa i błędne koło kręciło się coraz szybciej. Po tym miesiącu doszło do rozejścia. Ona zaczęła mi zarzucać, że czuje się szczęśliwy zbyt szybko, że cieszą mnie małe rzeczy, że się zakochałem, ja zarzucałem, że ona odpycha mnie każdą uwagą w stylu ‘dziś jest fajnie , jutro możemy się nie znać’ i wyznała mi , że miłość w jej życiu nie jest warunkiem do szczęścia. Z kolei w moim jest to podstawą. Dlatego na tyle wtedy uwierzyłem , że nie stworzymy razem nic dobrego, że udało mi się pierwszy raz w życiu wytrzymać i nie odzywać się więcej. Zakładałem, że podobnie jak to wyraziła – nie znaczyłem dla niej nic specjalnego i poradzi sobie z dnia na dzień. Przez kolejne dwa miesiące próbowałem poznawać inne osoby, ale to zawsze nie było to, nie było tego zrozumienia, ani zaangażowania w kontakt, a kiedy już pojawiła się osoba pewna, no to faktycznie zachowywała się bardzo desperacko, była o mnie zazdrosna w każde 5 minut ciszy między nami, dzwoniła, pisała, wolała podtrzymywać rozmowę ciągłymi pytaniami ‘co robisz’ ‘co tam’ , byle tylko non stop być w kontakcie. W końcu musiałem powiedzieć – dość. Znalazłem jej dawny profil na facebooku, gdzie się okazało, że w wieku 16 lat miała już dziecko z chłopem po 30stce, który wyglądał bardzo słabo i patologicznie. Wyciągnąłem z tego wniosek, że tej osobie jest wszystko jedno i nie potrzebuje ona nic konkretnego we mnie widzieć, aby mnie pokochać. To dla mnie za słabe, uważam, że nie pasuję do życia kogoś takiego. Po każdej takiej porażce przypominała mi się ta kobieta, z którą czułem dużo zrozumienia przez ten miesiąc. Po dwóch miesiącach naszej rozłąki postanowiłem ją zaczepić poprzez anonimowe wysłanie kwiatów w walentynki z liścikiem ‘nie zasługujesz, by wrócić do domu bez kwiatów, miło Cię wspominam’ . Oczywiście domyśliła się , że to ja, napisała do mnie, była wzruszona, doceniała mnie, wyraziła tęsknotę, przyznała rację w niektórych tematach z ostatniej kłótni. Zmieniła zdanie w kilku sprawach, nie mówiła już takich rzeczy, że związek nie ma wpływu na jej życie, szczęście itd. Oczywiście próbowałem na początku być ostrożny, trochę się dystansowałem na jej osobę ze względu na to, że ona sama przyznaje, że nie rozumie sama siebie, często zmienia zdanie i nie lubi być oceniana. Dla mnie logicznie rzecz biorąc jest to takie obudowanie się aurą, że ‘mogę robić co chcę, wchodzisz w to na własne ryzyko, i nie biorę odpowiedzialności sama za siebie’. Ale z czasem jednak dałem się kolejny raz wkręcić w to. Ona mnie na każdym kroku doceniała, twierdzi, że jestem osobą, z którą można przedyskutować wszystko, że wyciągam wnioski, chcę rozmawiać, że jestem inny, że nikomu tak nigdy na niej nie zależało. Do naszego spotkania przeminęło 20 dni, miała po drodze jakieś swoje inne sprawy, chorobę dziecka, potem swoją. Nie wnikam w to. Natomiast przyjechałem do niej po to, żeby się dowiedzieć, że ona znów jest w związku z byłym facetem. Uderzyło mnie to, nie rozumiałem dlaczego mi nie napisała tego natychmiast, tylko jednak doceniała mnie, rozmawialiśmy o ewentualnej przyszłości itd. Wypłakała mi się, że ją przekonał, namówił, że się zmieni, a nadal nie poświęca jej uwagi, nie przytula, nie poznaje jej ze swoimi dziećmi, nigdy jej nie zabrał na wakacje, na ulicy idą osobno tak jakby się jej wstydził. A z kolei pojawiam się ja, człowiek który jej kiedyś wyciągał serce na dłoni. Ja w pewnym momencie nie wytrzymałem tej rozmowy i wyszedłem. Ona tego dnia nie chciała się przytulić, ani żadnego dotyku, chciała być w porządku wobec tamtego faceta. Po czasie do mnie dotarło, że chodzi w tym wszystkim o to, że jeżeli ją zrozumiem i zaakceptuje tą sytuację, to możemy to jeszcze odkręcić i zacząć od początku. I tutaj się bardzo pomyliłem… Oczywiście przerobiliśmy ten temat rozmawiając przez internet i wydawało mi się, że tak właśnie to wygląda, że wystarczą moje chęci i zrozumienie, żebyśmy dali sobie szansę. Kolejnego dnia wpadłem na szalony pomysł po optymistycznym dialogu przez internet, że chcę się do niej przytulić chociażbym miał teraz o północy wsiąść w samochód i przejechać 80km. Zgodziła się. To było na swój sposób piękne i szalone. Było nam razem miło, umiałem się wyłączyć i nie myśleć o problemach, ale gdzieś gnębił mnie ciągle temat tego faceta. Liczyłem na to, że początek ze mną oznacza automatyczny koniec z nim, lecz gnębiło mnie czy w tej sytuacji, kiedy wybrała mnie, ponieważ on totalnie zawiódł. Czy gdy on się pojawi, to wtedy ona jemu zabroni się dotknąć? Jej odpowiedź była wymijająca, bo ona twierdzi, że on jej w ogóle nie dotyka. Spotykamy się po dwóch dniach i poruszyłem ten temat czy rozmawiała już z nim, a ona mówi, że to nie jest proste. Pomyślałem ‘w porządku, rozumiem’. Natomiast gdzieś w toku rozmowy powiedziała o nim ‘mój facet’. Zapytałem dla pewności ‘dlaczego mówisz o nim „mój facet” ‘. Ona na to „Bo tak jest”. I wtedy świat mi się zawalił. Bo nie rozumiem co tu się dzieje. Czy ja jestem w tym momencie kochankiem? Jeżeli wybrała, że chce dać szansę mnie, a on totalnie zawiódł, to kim jestem ja, skoro o nim nadal mówi ‘mój facet” ? Tutaj się zrodził wielki problem. Kobiety bardzo nie lubią logicznego spojrzenia. Ona w pewnym momencie uznała , że nie wybrała żadnego z nas, co w moich oczach stworzyło obraz, że poszukała u mnie czułości, której od niego nie dostała. Oczywiście powiedziałem, że to tylko tak wygląda, bo ja czuję cos innego, ale ją to bardzo zabolało. Później twierdząc ‘kto Ci powiedział, że nie wolę Ciebie?’ wyszła mi całkiem inna wersja wydarzeń. Jeżeli woli mnie , to on już jest skreślony, istnieje tylko teoretycznie i wystarczy mu o tym powiedzieć, że to koniec, ale dlaczego w takiej sytuacji nazywa go swoim facetem? To bardzo trudne, w tym wszystkim tylko udało się obrócić kota ogonem, bo mnie to zabolało, a ona skupiła się na tym, że ją oceniłem w ten sposób. Nieważne dla niej, że ja się czuje jak kochanek, ważne dla niej, że jej zachowanie wygląda jak zdrada. Uznała nagle, że nie byłem wart złamania zasad. Że musi sobie poukładać całe życie zanim się ponownie skontaktujemy. I teraz pojawia się mój problem psychiczny. Bo ja sam chciałem wymóc na niej zakończenie tamtej relacji, a wyszło na to, że ja poszedłem na bok, co strasznie mnie boli i już chyba spokojniej się czułem w roli tego w cudzysłowie kochanka. Mam niską samoocenę, mam lęki przed odrzuceniem, nikt mnie nigdy tak nie doceniał, ona nigdy nie doświadczyła kogoś komu zależy tak jak mnie. Przechodziła w życiu przez takich idiotów, że ja wiem, że dałbym jej coś dobrego, czego nie miała. Za bardzo mi to wszystko do siebie pasuje, żebym umiał zrezygnować. Próbowaliśmy delikatnie pisać przez kolejne kilka dni, ale wreszcie pojawiła się zapora z pierwszego rozstania – Jestem szczęśliwa sama, mam komfort psychiczny, żaden związek nie będzie miał wpływu na moje życie itd. I tym razem nie potrafię tego przyjąć, pamiętając, że po ostatnim takim wyznaniu jednak jej mnie brakowało. Doszedłem do tego, że powinienem wstrzymać emocje i przestać się odzywać, niech ona faktycznie ułoży to wszystko. Rozstanie z tym facetem to trudna sprawa, bo on mimo, że w ogóle na nią nie zwraca uwagi to jest uparty, że musi z nią być, a ona tez jest uziemiona, bo jest mu winna pieniądze, a jej firma cały czas się zadłuża i nie prowadzi do zysku, on z kolei jak się wkurzy to może nastawić całe miasteczko przeciwko niej… Jest mi bardzo ciężko, poznałem dość jej historię z życia, i mam na sobie takie poczucie, że bardzo chciałbym ją uratować przed tym złym światem, chciałbym, żeby to właśnie mi zawdzięczała swój spokój i przestrzeń na szczęście. Chodź widzę w tym wszystkim, że to ja jestem pewnego rodzaju zakochanym pasożytem, bo mi tak bardzo zależy na tym by być jej siłą, głównie przez to, że wtedy i ja czuję się silny. Muszę się wznieść na wyżyny swojej wytrzymałości i po prostu odpuścić, może znowu zrozumie kim byłem. Nie wiem tylko jak opanować swoje emocje. Są może jakieś leki, które pomogą skutecznie uspokoić myśli? Tu mną włada mój lęk przed samotnością i odrzuceniem. Boje się też drugi raz stracić coś, co jak się okazało nie było dla niej czymś nic nie wartym. To doprowadzenie do takiej czystej płaszczyzny na której moglibyśmy zacząć od początku będzie bardzo trudne w jej sytuacji, boje się , że do tego nie dojdzie. Wiem, że gdybym nie był tak wylewny i umiał to rozegrać ze spokojem, to mielibyśmy szansę zostać szczęśliwą rodziną. Bo zgodności w naszych marzeniach i naszych demonach nie brakuje.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!