Left ArrowWstecz

Mąż podczas stresujących dni zachowuje się dla mnie obrzydliwie, musi powąchać fekalia.

Pytanie dotyczy zachowania męża. Będąc w ciąży zaczęłam zauważać, bądź też mąż przestał kryć się ze swoimi dziwnymi zachowaniami. Zawsze miał swoje jakieś dziwactwa, ale nigdy nie przywiązywałam do tego dużej wagi, starałam się być wyrozumiałym partnerem. Moje zaniepokojenie wzbudziło zachowanie męża kiedy byłam w ciąży , ten okres był dla niego pewnie trudny i stresujący. Zaczął skarżyć się częściej na bóle głowy i ucisk w klatce piersiowej. Lekarz stwierdził nadciśnienie, wypisał leki i kazał rzucić palenie. Mąż nie zastosował się do zaleceń lekarza , nawet nie wykupił recepty. Dziwne zachowanie , które po raz pierwszy zauważyłam było dłubanie w nosie i zjadanie tego co wydłubał, podczas podróży do lekarza na USG prenatalne. Najgorsze co odkryłam tak mnie zaskoczyło i wzbudziło takie obrzydzenie, że tydzień mi zajęło zanim z mężem o tym porozmawiałam. Podczas oglądania kanału o teoriach spiskowych( był wielkim fanem takich teorii i oglądanie tego wzmozylo się podczas mojej ciąży) włożył ręką w majtki i palcem gmerał w odbycie a potem wąchał palce ... Po tym incydencie bardzo uważnie zaczęłam go obserwować. Sytuacja z wąchaniem fekaliów nie była jednorazowa, robił to dość często co więcej palcem , którym którym grzebał w odbycie wycierał to za lewe ucho. Bardzo często potem tym samym palcem pocierał za uchem i znowu podstawiał pod nos i wąchał. Jak w końcu się odważyłam i zaczęłam z nim rozmowę na ten temat to się dowiedziałam tylko tyle , że to jest jego sposób na odstresowywanie. W internecie niewiele jest informacji na ten temat. Wiem tylko tyle , że jest to rodzaj zaburzenia psychicznego , które zazwyczaj towarzyszy innym groźnym chorobom psychicznym, jak nerwica natręctw a nawet schizofrenia. Bardzo proszę o pomoc, bo mąż nie uważa, że robi coś źle i nie chce iść do lekarza a ja boje się o swoje malutkie dziecko i o siebie.
Katarzyna Ochal

Katarzyna Ochal

Trudno na podstawie opisu ocenić czy takie zachowanie stanowi zaburzenie czy też nie. Nie wiem też jak szerokie były badania lekarskie i czy obejmowały, np. badania neurologiczne. Samą diagnozę zaburzeń psychicznych wystawia lekarz psychiatra, ale nie dokona tego bez spotkania z pacjentem.

Zastanawiam się jednak jak ta cała sytuacja wpływa na Panią i jak Pani sobie z nią radzi. Wspomina Pani, że obawia się o siebie i dziecko. Rozumiem, że trudno Pani zaakceptować obecną sytuację i wzbudza ona w Pani lęk.

Może warto porozmawiać z mężem i powiedzieć mu o tym jak jego zachowania wpływają na Panią i jak je Pani odbiera, czego się Pani obawia. Może rozmowa z mężem pomoże wspólnie ustalić dalszy plan działania.

1 rok temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

komunikacja w zwiazku

Darmowy test na jakość komunikacji w związku

Zobacz podobne

Partner wymaga podziału wspólnych opłat na zasadach dla mnie nie okej. Co powinnam zrobić, czy to partner nie do życia?
Zaczęłam mieszkać niedawno z chłopakiem, z którym spotykam się od ponad pół roku. Pojawił się temat dzielenia się opłatami za zakupy spożywcze. On wcześniej wielokrotnie mówił, że nie jest dla niego ważne ile zarabiamy a w ten dzień powiedział ile zarabia - założył, że ja zarabiam więcej, więc pewnie jak się powinnam dokładać więcej. Dodam, że oboje zarabiamy więcej niż 99% społeczeństwa polskiego. Po szybkich wyliczeniach wyszło, że ja zarabiam o 10 tysięcy rocznie więcej od niego (dzisiaj okazuje się, że on zarabia o 5 tysięcy więcej ode mnie). W ogóle pisząc takie szczegółowe wyliczenia, czuję się zażenowana, że facet szuka okazji, aby mniej płacić procentowo, bo może ja więcej zarabiam od niego, ale to nie jest tutaj najważniejsze. On je około 30-50% więcej ode mnie. Nie gotuje, ja robię plany tego co będziemy jeść i za każdym razem pytam czy ten posiłek chciałby jeść i jest ok dla niego. On zaproponował, że będziemy płacić po połowie na zakupy spożywcze, ale on nie będzie się dokładał na "produkty luksusowe" takie jak maliny, borówki, mango itp. które kupuje raz na tydzień. Dodając do tego, że ja lubię "luksus" a dla niego ważne jest praktyczne podejście do życia, kupowanie polskich produktów i możliwość oszczędzania. Ujął to w ten sposób, jakbym była rozpieszczoną gwiazdą, która kupuje drogie nad wyraz produkty spożywcze, gdzie w praktyce mówimy o maksymalnie 150 zł na osobę w wyliczenie miesięcznym, o ile więcej musiałby zapłacić za jedzenie. Ja lubię zjeść naleśniki z malinami, zrobić sobie raz na tydzień lub dwa tygodnie łososia z mango i awokado albo zjeść do chleba awokado. Nie chce z tego rezygnować i nie chce się z tego tłumaczyć i nie chce jeść osobno tych posiłków, ponieważ on to uważa za towar luksusowy. Co powinnam zrobić w tej sytuacji? Czy taki partner jest dobry na życie? Gdy nie rozumie potrzeb drugiej osoby? Czuję niechęć do niego, nie wiem czy słuszną, czy nie stresem związanym z przeprowadzką i zwolnieniem z pracy... Chciałabym również dodać, że niedawno zostałam zwolniona z pracy, w lutym kończy mi się wypowiedzenie i dostałam w piątek pierwszą odmowe w rekrutacji na kolejny etap a on zaczął taką rozmowę w niedziele. Mam oszczędności i do końca lutego będę miała jeszcze wypłatę, plus aktywnie szukam pracy i mam umówione rozmowę o prace.
Problemy w związku: partner oskarża i wyzywa, jak sobie z tym radzić?

Witam. Mam bardzo trudną sytuację z partnerem. Ostatnio zadzwonił do mnie i zwyzywał moją rodzinę i mnie poniekąd też. Po krotce, o co chodzi. Zamieszkałam z nim u niego, a moi rodzice wybudowali dom dla mojej siostry. Obok jest rodziców, który ma być kiedyś mój. Facet mówi, że czuję się oszukany, że się „sfrajerzył”, że ktoś się dorobił na tym, że ja mieszkam sobie u niego. To bardzo krótki opis sytuacji, ale czy facet ma rację ? Rozumiem, że może mieć żal, ale czy powinien wyzywać moją rodzinę od najgorszych? Obwinia mnie o wszystko przez to, nawet usłyszałam, że Jego rodzice chorują przeze mnie. Zaznaczę, że sam przyznał, że jest jednocześnie z jednej strony do rany przyłóż, a z drugie jak coś mu zajdzie za skórę to potrafi się mścić. Czuję się strasznie…

Jak poradzić sobie z utratą przyjaźni i poczuciem odrzucenia?
Witam,Nie mogę sobie poradzić ze startą przyjaciółki ,a właściwe nie wiem czy to była przyjaźń raczej nie z jej strony.Po krotce opiszę .Przyjechała z innego końca Polski,zmieniła całe swoje życie .Poznaliśmy się w pracy i razem pracowalysmy na 1 dziale.Pomagalam Jej w różnych sytuacjach kiedy trzeba było,wychodzilysmy razem poza pracą itp.Polkubilysmy się .Mówiła ze dobrze że jestem i że jestem dla niej ważna l.Od września Ona pracuje na innym dziale,zmienia też miejsce zamieszkania .Widujemy się w pracy przelotnie na zasadzie część.Mam wrażenie ze mnie unika z kultury się odzywa się do mnie i idzie dalej .Nie zatrztma się zeby zapytać co u mnie , od grudnia też nie mamy żadnego kontaktu telefonicznego.Mam wrażenie że byłam jej potrzebna na początku kiedy zaczęła pracę i była obca tutaj,dużo jej pomogłam a teraz widzę że nie jestem jej potrzebna to mnie odrzuciła .Zawsze byłam lojalna wobec niej ,widze też że nabrała pewności siebie jest inna niż była wcześniej zestresowana praca i zmiana życia .Przykro mi bo myślałam że będziemy przyjaciółkami dobrze że się dogadywałyśmy ...tak bardzo mi przykro że nie daje sobie rady z tą sytuacją ...cały czas chce mi się płakać. Nie wiem czy zapytać Jej czy nie chce kontaktu już z drugiej strony boje się z wprost powie ze nie chce . Po nowym roku napisałam jej smsa że jeśli będzie chciała gdzieś wyjść żeby napisała że ja nie chcę się narzucać i na to nic nie odpisała .Czuje że to koniec naszej znajomości ale nie potrafię sobie z tym poradzić ...Mam innych znajomych ale ta koleznka spowodowała ze więcej się śmiałam zaczęłam wychodzić częściej polubiłam ja i tak mi przykro ...Czy jak mogę coś zrobić jeszcze czy porozmawiać .Nie chce żeby pomyślała że jestem jakaś inna ..oczywiście nie jestem lesbijka .Poprostu dobrze się z nią czułam na wyjazdach i imprezach myslalam że będziemy razem jeździć z będę mieć towarzystwo ..chyba dlatego się tak zaangażowałam że jestem sama nie mam męża dzieci i myślałam że będę mieć przyjaciółkę sama tak jak ja do spędzania wolnego czasu .
Jak radzić sobie z odpowiedzialnością za rodzeństwo z MPD po odejściu ojca

Cześć, pisałam tu jakiś miesiąc temu... Wątek: Jak pomóc ojcu zmanipulowanemu przez nową partnerkę po śmierci mamy? Prośba o rady. Od tamtego czasu wiele się zmieniło na gorsze... W poprzednim wątku nie napisałam wszystkiego. Mam 29 lat, choruję na MPD (orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym), ale jestem osobą samodzielną. Mieszkam jeszcze z ojcem, bratem, partnerką ojca i jej córką. Moja mama zmarła 5 lat temu. Po jej śmierci tata zapewniał, że „będziemy razem” i damy radę jako rodzina. Przez pewien czas tak było – do momentu, gdy dwa lata temu w jego życiu pojawiła się partnerka. Od tego czasu stopniowo się wycofywał, aż niedawno oświadczył, że się wyprowadza do niej. Zostawia mnie i młodszą siostrę (25 lat) (która ma dwoje małych dzieci), oraz dwóch braci, którzy mają znaczne MPD i wymagają całodobowej opieki z całą odpowiedzialnością, mimo że formalnie nadal jest prawnym opiekunem jednego z naszych braci. Deklaruje, że „będzie przyjeżdżał”, ale cała opieka spadła na mnie i moją siostrę. Ta kobieta twierdzi, że „jesteśmy już dorośli” i tata nie ma obowiązku się nami zajmować. A przecież nie chodzi tylko o wiek – chodzi o to, że nasi bracia są całkowicie zależni, potrzebują pomocy przy wszystkim, a my nie mamy żadnego wsparcia z zewnątrz. Najbardziej martwię się o moją siostrę. Całe życie pomagała mamie, teraz wychowuje swoje małe dzieci i jeszcze będzie musiała według ojca pomagać mi w opiece nad braćmi. Jest bardzo młoda, a już nosi na sobie ciężar, którego nie powinna musieć dźwigać. Nie takiego życia dla niej chciałam. Czuję się okropnie, że to wszystko na nią spadło. A przecież miała prawo do własnej rodziny, spokoju, planów... Ja z kolei szukam pracy, ale teraz nie chcę zostawiać siostry samej. Choć mówi, że da sobie radę, przed tym jak się dowiedzieliśmy, że ojciec nas zostawia, już było jej ciężko, płakała itd... Kocham rodzinę, ale czuję się przytłoczona, bezsilna i bardzo zawiedziona zachowaniem ojca. On wybrał partnerkę, która go całkowicie sobą pochłonęła, a my przestaliśmy się liczyć. Boję się, że ja i siostra nie damy rady psychicznie i fizycznie... Będę wdzięczna za każdą odpowiedź.

Jak wspierać partnera z depresją i odbudować więź z dzieckiem?
Dzień dobry, Postanowiłam napisać, ponieważ czuje się bezradna, zmęczona sytuacją, sama już nie wiem gdzie szukać pomocy. Mój partner od roku ma ciężki nawracający epizod depresyjny. Niestety bez znaczącej poprawy. W tym czasie zmiana lekarza, leków, terapeuty. Czuje sie ciągle zmęczony, śpiący, wyczerpany, nie ma siły, nie ma energii, nic mu się nie chce. To, co kiedyś go interesowało/cieszyło teraz nie cieszy. W międzyczasie stracił pracę, nie umie się określić co dalej, w jaka stronę pójść, co ma ze sobą zrobić. Ma wobec siebie ogromny krytycyzm, niska samoocenę, perfekcjonizm i poczucie że musi być lepszy, najlepszy a nic w zyciu nie ma i nie osiągnął i pewnie już nie osiągnie. Myśli s i myśli rezygnacyjny czasem występują jednak już w mniejszym stopniu niż wcześniej. W przyszłym tygodniu idzie na diagnostykę i leczenie na oddział psychiatryczny, ze wskazań lekarza. Oprócz tego mamy 20miesieczna córkę. Po porodzie przez pierwsze 2-3 miesiące to ja miałam problem z epizodem depresyjnym po porodzie i to partner przejął opiekę i obowiązki nade mną i dzieckiem. Wyleczyłam się, czuje się dobrze, wróciłam też do pracy, ogólnie wszystko ok. Pracuje na zmiany, mam prace i w weekendy i na noce gdzie partner zostaje z córką sam. Od pewnego czasu partner mówi, że jak jest z nią sam to nie czuje więzi z córką, że przebywanie z nią go po prostu męczy, wyczerpuje energetycznie. Bardzo ją kocha jednak przebywanie z nią jest dla niego ciężkie i to widać. Najczęściej to ja go zachęcam do kontaktu z córką, do zabaw, do interakcji. Zazwyczaj trwa to jakiś czas i partner wraca do swojego pokoju. Co robić? Jak mu pomóc odbudować tą relacje i więź żeby przebywanie z dzieckiem było dla niego przyjemnością, żeby sam chciał z nią przebywać bez mojej zachęty? Jestem naprawdę przeciążona, sfrustrowana biernością i niemocą partnera i zwyczajnie mam dosyć bo sytuacja trwa już długo i jest obciążeniem dla nas wszystkich. Czasem trudno jest mi wydobyć z siebie empatię i zrozumienie, gdy widzę jak jest znowu przybity, kiedy słyszę że po raz kolejny nie ma na coś siły albo gdy widzę że po 10min zabawy z córką po prostu położył się na podłodze i leży, a córka obok bawi się sama. Co robić? Szczerze mówiąc jestem już też pesymistycznie nastawiona i obawiam się, że ten pobyt w szpitalu niewiele pomoże i niewiele zmieni tylko co wtedy pozostaje? Z góry dziękuję jeśli ktoś przeczyta całość i będzie chciał odpisać, pomóc. Serdecznie pozdrawiam.
kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!