Left ArrowWstecz
Czy ofiara musi podlegać długotrwałemu hejtowi aby wystąpiły objawy zaburzeń psychicznych?
Agnieszka Matusiak

Agnieszka Matusiak

Nie musi. Wystarczy jednorazowa trudna sytuacja , aby wywołać objawy  i zdezorganizowac funkcjonowanie czlowieka . Im bardziej trudne i  traumatyczne będą doświadczenia i im dłużej będą trwały, tym większe szkody i spustoszenia mogą wystąpić w psychice poszkodowanego . Dodam też, że nawet obserwowanie przemocy czy hejtu, może wprowadzić w poczucie zagrożenia ,  np. że za chwilę mnie to spotka. Dlatego warto reagować, ujawniać  (rozmawiac z psychologiem czy inna bliska osobą) i bronić się, kiedy hejt dotyczy zarówno mnie jak i kogoś obok.

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Konrad Smolak

Konrad Smolak

Na odporność psychiczną składa się wiele różnych czynników, nie tylko sam czas ekspozycji. Mogą to być na przykład poziom aktualnego wsparcia społecznego, styl przywiązania, dominujący styl radzenia sobie ze stresem, wrażliwość na krytykę, itd.

mniej niż godzinę temu
depresja

Darmowy test na depresję - Kwestionariusz Zdrowia Pacjenta (PHQ-9)

Zobacz podobne

11-letni syn partnerki trafił do MOS-u. Jest agresywny, musi dostać to, czego chce, manipuluje. W domu jest tragiczna atmosfera.

Syn mojej partnerki ma 11 lat. Problemy z jego zachowaniem zaczęły się jakieś 5 lat temu. Drugi rok się zaczął jak został umieszczony w MOS-ie. Przedtem próbowaliśmy wszystkiego. Najpierw w domu rozmów, dopytywania, obserwacji, pracy z jego emocjami, tłumaczeniem itd. Nic nie skutkowało. Zaczęły się wizyty w szkole, praktycznie nie było dnia, żeby nie było skarg, bo się pobił, bo zaczepia, bo przeszkadza na lekcjach. Najpierw wizyty u psychologa i pedagoga szkolnego. Oczywiście w międzyczasie cały czas próby dotarcia do dziecka i powodów jego zachowania. Zajęcia dodatkowe z psychologiem. Potem wizyty u psychologów zewnętrznych, jeden drugi, potem psychoterapeuta, następnie nawet psychiatra. Próbowaliśmy terapii i farmakologii. I nic. Cały czas jest coraz gorzej. 

W końcu trafił do ośrodka. Tam oczywiście poza zajęciami, które ma sam i z grupą, my również regularnie jeździliśmy na spotkania z tamtejszym psychologiem i oczywiście z dzieckiem. On w teorii wszystko wie. Książkowo przedstawi wzorce zachowań. Zdąży się odwrócić i teoria idzie w las. Agresja na każdym kroku, wszyscy są winni tylko nie on. Egocentryzm, narcyzm, nadmierna fascynacja agresywnymi i niebezpiecznymi rzeczami. Potrafi przylecieć z podwórka tylko po to, żeby się pochwalić, że "kolega mu pokazał, że jak się zrobi komuś tak i tak to można komuś skręcić kark". Przekleństwa takie, że niejeden "dres spod klatki" by się nie powstydził. Zero szacunku do kogokolwiek czy respektowania podstawowych zasad i norm. Póki coś jest po jego myśli jest ok. Czyli najlepiej dać mu telefon, tv z konsolą i dostęp do karty, żeby mógł się żywić w fast foodach non stop. Palenie papierosów do jakichś 3 lat. Zdarzały się też kradzieże. 

W momencie kiedy coś zaczyna być nie po jego myśli, zaczyna być agresywny, krzyczy, pyskuje (delikatnie mówiąc), nie docierają do niego argumenty i próby wyjaśnienia dlaczego postępuje się tak czy inaczej. Kiedy już nie ma pomysłów jak być w centrum zainteresowania, potrafi manipulować własnymi emocjami, żeby grać na czyichś uczuciach. Na zawołanie w ciągu sekundy potrafi się rozpłakać. Kiedy widzę, że to jest na pokaz i wprost mu to komunikuję, w ułamku sekundy jego wzrok zmienia się na "morderczy". 

Teraz jest jeszcze za mały, ale nie wiem co będzie za kilka lat. Nie wiem czy nie zacznie wynosić z domu rzeczy, albo czy nie pobije kogoś, żeby otrzymać to czego chce. Póki nie ma go w domu jest względy spokój, kiedy przyjeżdża wszyscy chodzą w nerwach, bo ciągle są awantury. Przez tą nerwową atmosferę cierpi również nasz związek. Raz, że nie możemy się skoncentrować na sobie, bo w kółko na tapecie jest jeden temat. Dwa, że odreagowywanie nerwów przekłada się na nasze sprzeczki o głupoty czasami. 

Nie wiem co mam robić. Kocham moją partnerkę, chcę z nią być. Z drugiej strony chciałbym bardziej spokojnego życia. Nie bez problemów, bo zawsze jakieś będą, ale można sobie z nimi poradzić. A tu cały dom jest sterroryzowany przez jedno dziecko. Nasze plany z partnerką zeszły na dalszy plan. Nie mamy głowy i czasu, żeby podyskutować czy zaplanować ślub, nie wspominając o staraniach o wspólne dziecko, którego oboje chcemy. 

Tylko ja się boję. Bo nie wiem czy w tych nerwach udałoby jej się urodzić zdrowe dziecko, albo czy w ogóle ciąża by przeszła bez komplikacji. Nie darowałbym sobie ani jemu, gdyby jej albo dziecku coś się stało przez to, że przysparza tylu problemów. I wiecznie robi z siebie ofiarę. W szkole każdy się na niego uwziął, to każdy jego zaczepiał, jego tylko bili. Problem w tym, że nie zawsze tak było, bo niejednokrotnie dochodziły do nas informacje, że to on jest prowodyrem. Na podwórku też oczywiście on jako jedyny niewinny, każdy się na niego uwziął. Teraz w MOS-ie jest dokładnie to samo. To jego zaczepiają, on nic nie robi. Tylko to on dostaje kary dyscyplinujące "za niewinność". 

Nie mam pojęcia co robić. Chcę, żeby było dobrze, ale nie mam już cierpliwości. Każda jego wizyta w domu to niekończące się nerwy. Mogę jeszcze dużo wytrzymać. Wiem i znam siebie. Zniosę jeszcze bardzo dużo. Tylko, że co to za życie. Partnerka się męczy, jest zmęczona psychicznie i fizycznie, boli mnie, że nie wiem jak jej pomóc. 

Moja relacja z młodym jest aktualnie żadna. Najchętniej w ogóle bym nie miał z nim styczności. Tzn. chciałbym i są momenty, że podejmuję starania, ale zaraz on znowu odwala coś "patologicznego" i mi się odechciewa. Partnerka ma mi za złe czasami, że ja się z nim nie dogaduję. Nie dziwię się jej z jednej strony, bo to jej dziecko i chciałaby, żeby było dobrze, żeby on był inny i żebym miał z nim dobre relacje. Ale nie da się budować żadnej relacji bez obustronnego zaangażowania. A nie będę się przecież kajał przed dzieckiem tylko po to, żeby mógł mną rządzić i wtedy odwalimy teatrzyk "jest super".

Przy poznawaniu nowej osoby napływają mi łzy do oczu. Jak sobie poradzić?
Witam, jestem nastolatką i często jak zaczynam rozmawiać z jakimś nowo poznanym/ dalekim znajomym płci męskiej, który jest moim rówieśnikiem lub starszy o rok czy dwa, a jest atrakcyjny, czasem po prostu napływają mi łzy do oczu i mocno rumienię się. Nie jest to tak, że robi mi się smutno i nie mam też żadnej traumy z tym związanej. Chciałabym to zwalczyć, ponieważ dzięki temu robie słabe pierwsze wrażenie, co ogranicza moje szanse na poznanie nowego znajomego. Z góry dziękuję za odpowiedź.
Mam problem, jestem w czasie leczenia na depresję i mam ochotę znów się pociąć.
Mam problem, jestem w czasie leczenia na depresję i mam ochotę znów się pociąć. Co mam zrobić, żeby nie myśleć o tym? A i dodam, że nikt mnie nie lubi.
Syn w wieku 17 lat w złym stanie psychicznym, nie chce pomocy. Co zrobić?

Witam, mój syn jest w złym stanie psychicznym i fizycznym, ma 17 lat prawie nic nie je, ciągle płacze albo jest zły.

Mówi, że nie chce mu się żyć, że nie ma kolegów, nic go nie interesuje, jest smutny, ale też chamski, wulgarny.

Straszy, że odbierze sobie życie. Nie chce pójść do psychologa ani do psychiatry. Nie wiem, co mam robić

Z moim chłopakiem oboje mamy po 16 lat. Poznaliśmy się półtora roku temu, po miesiącu weszliśmy w związek. Oboje mieliśmy ciężkie dzieciństwo.
Z moim chłopakiem oboje mamy po 16 lat. Poznaliśmy się półtora roku temu, po miesiącu weszliśmy w związek. Oboje mieliśmy ciężkie dzieciństwo. Gdy go poznałam cierpiał na depresję(wtedy jeszcze niezdiagnozowaną). Zawsze robiłam wszystko żeby mu pomóc, zawsze przy nim byłam, starałam się żeby poczuł się lepiej. Cały czas namawiałam go na to, żeby poprosił swoją babcię (ma tylko ją), żeby zapisała go do psychologa. Niestety nie posluchał, dopiero po próbie samobójczej zaczął brać leki, z początku nie chciał, ale udało mi się go przekonać, zaczęlo po jakimś czasie być z nim lepiej. Mimo to nie usłyszałam nawet głupiego dziękuję, nie potrafił mnie docenić. Mimo to zawsze miał we mnie wsparcie, cały czas bardzo go kochałam. W te wakacje było między nami lepiej, jednak we wrześniu nagle zaczął ze mną ciągle zrywać, później przepraszając i wracając do mnie, raz mnie nawet uderzył, po paru takich zerwaniach było względnie dobrze, obiecał mi że to już się nie powtórzy. Dzień później znowu to zrobił, przez to że doradził mu tak jego wujek (argumentując to tym, że mój ojciec go wręcz nienawidzi, przez jego wygląd, status społeczny, w przeciwieństwie do mojego chłopaka, ja pochodzę z bogatej rodziny, co nie podobało się moim rodzicom) Napisał do mojego ojca wiadomość w której twierdził że nasze zerwanie to jego wina. To wszystko działo się z rana, pojechałam całkiem załamana do centrum miasta, rozmyślając o tym dlaczego on taki jest o dlaczego nie potrafi mnie docenić, myślałam wtedy nawet o samobójstwie, zaczęłam się obwiniać za całe zło na tym świecie. W tym czasie zadzwonił do mnie, było około północy, przepraszał mnie, mówił że nie chcę żyć beze mnie. Dałam mu ostatnią szansę, jesteśmy razem do dziś jednak nie wiem czy nie lepiej byłoby jakbym mimo tego że bardzo go kocham zakończyła wtedy ten związek, przez to co mi robił cały czas cierpię, codziennie płaczę, prawie w ogóle nie śpię, nie jem i nie potrafię się pogodzić z tym dlaczego on mi zrobił wszystko co zrobił (większości nawet nie wymieniałam). Czuję że bardzo potrzebuję pomocy, ale nie mam jeszcze 18 lat i nie mogę sama iść do psychologa, a moi rodzice nie chcą mnie zapisać, bo jak twierdzą nie ma potrzeby. Całe dzieciństwo i przez całą podstawówkę byłam przez całą klasę wyzywana, bita i poniżana, nigdy nie miałam znajomych. Pozbierałam się po tym jednak teraz kilka najbardziej traumatycznych wydarzeń z mojego życia połączyło się jakby w jedną całość i nie wiem jak sobie z tym wszystkim poradzić. Przez mój stan zaniedbuję wszystkie swoje obowiązki i zawodzę wszystkie bliskie mi osoby. Mój chłopak stara się mnie wspierać jednak to nic nie daje, mam wrażenie że nie jestem teraz dla niego dobrą dziewczyną, że jego też zaniedbuję
depresja poporodowa

Depresja poporodowa - objawy, leczenie i wsparcie dla młodych rodziców

Depresja poporodowa to stan, który może pojawić się w okresie po narodzinach dziecka. Gdy trudności emocjonalne utrzymują się dłużej lub są intensywne, odpowiednia pomoc specjalisty i wsparcie bliskich mogą być niezwykle cenne i potrzebne.