Left ArrowWstecz

Czy posiadanie tylko jednego przyjaciela jest normalne? Problemy w komunikacji i poczucie odmienności w szkole

Czy to normalne, że mam tylko jednego przyjaciela? 

Rozmowy z innymi nie są łatwe dla mnie i nawet nie wiem, czy chce mieć jakichkolwiek innych znajomych. Czuję, jakbym nie powinna należeć do tego społeczeństwa i mojej grupy wiekowej. Osoby w liceum interesują się tylko alkoholem, imprezami i zboczonymi żartami. Nie mam prawie żadnych tematów, jakie mogłabym z nimi poruszyć. Rozumie mnie tak naprawdę tylko mój przyjaciel, co ma podobne poglądy, jak ja. Nie wiem, czy mam jakąś fobię społeczną, czy coś. Zawsze nauczyciele nazywali mnie po prostu nieśmiała. Jednak prezentacje przed klasą czy nawet pogadanie z “kolega” z klasy jest dla mnie trudne. Do połowy osób z klasy nigdy się nawet nie odezwałam, mimo że znam ich już od połowy roku. W podstawówce sytuacja wyglądała bardzo podobnie. Zmiana środowiska nic nie zmieniła, pomimo dużych chęci. Niedobrze się czuję, jak widzę, że każdy jest inny ode mnie. Wychowawca na siłę proboje mnie zmusić do gadania z kimś innym, grożąc obniżeniem zachowania. 

Podobno w przedszkolu byłam bardzo rozgadana i gadałam z każdym. W grupach z większą ilością osób czuję się po prostu niekomfortowo. Próbowałam na początku nowej szkoły spotykać się z kilkoma dziewczynami z klasy. Nie było to jednak przyjemne i wolę być z kimś na osobności. Gdy jestem w grupie, po prostu się nie odzywam. Nikogo też raczej to nie obchodzi. Potem utworzyły się tylko grupki w klasie, które tylko śmieją się ze mnie i mojej przyjaciółki. Utrzymuje jakiś kontakt z innymi w klasie, ale jest on raczej przymusowy. I to nawet nie do końca z mojej winy. Gdy są rozmowy w parach na np angielskim inne dziewczyny wolą po prostu gadać z sobą. Czy naprawdę jest coś nie tak we mnie?

User Forum

MJ

w zeszłym miesiącu
Weronika Węgier

Weronika Węgier

Cześć,

To, że masz tylko jednego przyjaciela, wcale nie jest czymś złym ani nienormalnym. Liczba znajomych nie definiuje Twojej wartości ani tego, czy jesteś „normalna” dla społeczeństwa. Każdy ma inną osobowość, temperament i potrzeby społeczne – niektórzy dobrze czują się w dużych grupach, inni wolą kameralne relacje.

Z tego, co piszesz, masz wrażenie, że nie pasujesz do swojej grupy wiekowej, bo Twoi rówieśnicy interesują się rzeczami, które są Ci obce lub wręcz dziecinne. To może powodować poczucie izolacji, ale wcale nie oznacza, że coś jest z Tobą „nie tak”. Po prostu masz inne wartości, potrzeby i zainteresowania niż oni – i to jest w porządku. Naturalne jest dla ludzi, że w tym okresie życia grupa rówieśników i jej zdanie jest bardzo ważne. 

Wiele osób wtedy stara się do niej jak najlepiej dopasować i robić to, co wszyscy, nawet jeśli wcale im się to nie podoba lub jest wbrew ich potrzebom i sposobom myślenia. Gratuluję Ci więc wglądu w samą siebie i odwagi do postępowania w zgodzie ze sobą - to jest bardzo trudne w tym wieku. 

Co do trudności w kontaktach – nieśmiałość czy nawet unikanie interakcji w większych grupach to niekoniecznie fobia społeczna. Może to być Twój sposób funkcjonowania w relacjach, wynikający np. z temperamentu (czyli naturalnej skłonności do bycia bardziej introwertyczną). Fobia społeczna to coś więcej – powoduje silny lęk przed oceną, unikanie nawet codziennych sytuacji społecznych i często duży dyskomfort fizyczny. Jeśli masz wątpliwości, warto byłoby porozmawiać o tym z psychologiem, ale sam fakt, że nie czujesz się dobrze w dużej grupie, nie oznacza, że masz zaburzenie.

Twoje doświadczenia z nauczycielami i wychowawcą mogą być frustrujące – zmuszanie kogoś do rozmów wbrew jego potrzebom raczej nie pomaga, a może wręcz nasilać poczucie presji i dyskomfortu. Dobrze, że próbowałaś otworzyć się na nowe znajomości, ale skoro czułaś się w tym źle, to nic dziwnego, że wolisz kameralne spotkania. Nie ma obowiązku bycia towarzyskim na siłę – ważne jest, żebyś czuła się dobrze w relacjach, które masz.

Podsumowując:

Nie ma nic złego w tym, że masz jednego przyjaciela – liczy się jakość, nie ilość.

To, że nie odnajdujesz się w grupie rówieśniczej, nie oznacza, że „coś jest z Tobą nie tak” – po prostu masz inne potrzeby i inne zainteresowania.

Unikanie rozmów w większych grupach niekoniecznie oznacza fobię społeczną – może to być wynik Twojej osobowości lub wcześniejszych doświadczeń.

Presja ze strony nauczycieli może być trudna do zniesienia, ale pamiętaj, że masz prawo funkcjonować społecznie na swoich zasadach!

Jeśli kiedykolwiek poczujesz, że samotność Ci doskwiera albo że chcesz spróbować poszukać ludzi o podobnych wartościach, warto szukać ich poza szkołą – np. na forach tematycznych, w grupach internetowych czy na zajęciach dodatkowych związanych z Twoimi zainteresowaniami.

Trzymaj się i pamiętaj, że nie jesteś w tym sama! 😊

w zeszłym miesiącu
Jagoda Jucha

Jagoda Jucha

Szanowna Pani,

To, co Pani opisuje, jest bardzo typowym doświadczeniem młodej osoby zmagającej się z lękiem społecznym. Rozumiem, że czuje się Pani zagubiona i niepewna w relacjach rówieśniczych, jakby nie pasowała do środowiska szkolnego. Pani wrażliwość i trudności w nawiązywaniu kontaktów nie są wadą, lecz cenną cechą charakteru, która wymaga delikatnego i świadomego podejścia.

Fakt posiadania jednego bliskiego przyjaciela, który Panią rozumie, jest absolutnie korzystny i świadczy o Pani zdolności do tworzenia głębokich, autentycznych więzi. Niepokojące zachowania rówieśników, którzy tworzą zamknięte grupki i wyśmiewają innych, są niestety częścią trudnego okresu dojrzewania.

Obserwuję w Pani historii bardzo ciekawy proces - od rozgadanego dziecka w przedszkolu do nieśmiałej nastolatki. 

To sugeruje, że nagromadziły się w Pani jakieś blokady emocjonalne, które warto przepracować z profesjonalistą. Terapia mogłaby pomóc Pani odzyskać naturalną łatwość w komunikacji i budowaniu relacji.

Chciałbym Panią zapewnić, że absolutnie nie ma czegoś "nie tak" w Pani osobie. Każdy człowiek jest inny, a Pani wrażliwość i głębia to cechy, które w przyszłości mogą stać się Pani ogromną siłą. Najważniejsze, żeby nie izolować się całkowicie i stopniowo, we własnym tempie, oswajać się z sytuacjami społecznymi.

 

Pozdrawiam,

Jagoda Jucha

psycholog

w zeszłym miesiącu
Kacper Urbanek

Kacper Urbanek

Nie ma absolutnie nic złego w tym, że masz tylko jednego przyjaciela. W relacjach liczy się jakość, a nie ilość i jeśli masz kogoś, kto Cię rozumie i przy kim czujesz się dobrze, to już ogromna wartość. Nie każdy musi mieć szerokie grono znajomych ani czuć się dobrze w towarzystwie dużej grupy ludzi.

Z tego, co piszesz, wynika, że masz inny sposób przeżywania relacji niż większość Twoich rówieśników i to jest w porządku. 

Nie każdy lubi imprezy, luźne rozmowy czy poznawanie nowych osób. Są osoby, które lepiej czują się w kameralnych kontaktach i nie mają potrzeby nawiązywania wielu znajomości. To nie oznacza, że coś z Tobą nie tak po prostu masz inne potrzeby społeczne, będące w zgodzie z Twoją osobowością.

Czy to fobia społeczna?

Nieśmiałość i introwersja to coś innego niż fobia społeczna. Fobia to intensywny lęk przed oceną innych ludzi, który powoduje unikanie sytuacji społecznych do tego stopnia, że utrudnia codzienne funkcjonowanie. Z tego, co piszesz, masz trudność w nawiązywaniu rozmów i nie czujesz się komfortowo w grupie, ale nie unikasz ludzi całkowicie, próbowałaś się integrować i utrzymujesz jakiś kontakt w klasie. Jeśli jednak rozmowy z innymi wywołują u Ciebie silny stres, lęk czy przyspieszone bicie serca, warto byłoby skonsultować się z psychologiem, żeby lepiej to zrozumieć.

Co możesz zrobić?

1. Praca nad samoakceptacja - to, że wolisz pojedyncze, głębokie relacje, to nie wada. Świat potrzebuje zarówno ekstrawertyków, jak i introwertyków. Twoja wartość nie zależy od liczby znajomych.

2. Nie zmuszaj się do grupowych interakcji, jeśli tego nie chcesz – jeśli nie czujesz się komfortowo w większych grupach, to nie oznacza, że musisz na siłę próbować się dopasować. Możesz rozwijać relacje na swoich zasadach.

3. Szukaj osób, które podzielają Twoje zainteresowania – jeśli nie odnajdujesz się w swojej klasie, może są inne miejsca, gdzie znajdziesz ludzi podobnych do siebie? Może jakieś grupy tematyczne, online lub lokalne?

4. Nie przejmuj się tym, że inni Cię nie rozumieją – nie wszyscy ludzie są warci Twojej energii. Jeśli ktoś Cię ocenia lub śmieje się z Ciebie, to świadczy o nich, nie o Tobie.

5. Rozmawiaj ze swoim przyjacielem – to, że masz choć jedną bliską osobę, jest bardzo cenne. Możesz z nim dzielić swoje myśli i uczucia – to może pomóc w rozładowaniu napięcia.

Co zrobić z wychowawcą?

To, że ktoś próbuje Cię "zmuszać" do rozmów, jest frustrujące i nie powinno tak wyglądać. Jeśli masz siłę, możesz spróbować spokojnie wytłumaczyć, że rozmowy w klasie nie przychodzą Ci łatwo i że nie chcesz być do nich zmuszana, bo sprawia Ci to dyskomfort. Jeśli jednak nie czujesz się na siłach, to pamiętaj, że to nie Ty masz się zmieniać na siłę, tylko ludzie wokół Ciebie powinni nauczyć się akceptować różne typy osobowości.

Podsumowując, nie ma w Tobie nic złego. Jesteś wartościową osobą, niezależnie od tego, ile masz znajomych. Jeśli czujesz się samotna i chciałabyś spróbować poznać kogoś, kto myśli podobnie do Ciebie, warto szukać ludzi o podobnych zainteresowaniach. A jeśli po prostu wolisz spokojniejsze życie i pojedyncze relacje to też jest zupełnie okej. 

w zeszłym miesiącu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Moim problemem jest to, że potrzebuję ciągłego kontaktu z innymi.
Moim problemem jest to, że potrzebuję ciągłego kontaktu z innymi. Nieważne czy na żywo, czy telefonicznie. Jak ktoś się mną nie interesuje, nie pyta co u mnie, czuje się bardzo osamotniona. Wcześniej byłam w 3- letnim związku i dostawałam uwagę, po rozstaniu mimo wielu znajomych wracając do pustego domu, robiąc każda codzienna czynność sama, czuję się osamotniona tak bardzo, że się rozklejam. Co więcej, mam problemy z podejmowaniem decyzji od zawsze, nawet tych banalnych... Ciągle zasięgam opinii i porad innych osób, nawet takich, które są nowo poznane. Wydaje mi się, że jestem atencjuszką, bo znajomi mówią, że bardzo jestem absorbująca osoba. Czy to jest osobowość zależna? Czy da się z tego wyjść, zmienić to?
Czy powinnam kurczowo trzymać się przyjaźni, która jednak sprawia mi trochę przykrości? Czy ok jest odejść? Boję się samotności.
Mam przyjaciółkę, a nie czuję tej przyjaźni. Ma zachowania, które uważam, że nie powinna mieć przyjaciółka i czasem jest mi przykro. Nie odpisuje mi na wiadomości, nie mówi mi o większości rzeczy. Nie spotykamy się zbyt często. Ale czy to jest powód tego, że nie widzę w niej przyjaciółki? Jak z nią o tym rozmawiałam to mówiła, że do wszystkich tak robi, ale się zmieni. I rzeczywiście na początku przestała tak robić, ale później wróciła do tego. Ale ja ją naprawdę lubię. Boję się też, że przez to co do niej mówię i jak się zachowuję, to się ode mnie odwróci. Wcześniej miałam dobrego kolegę, który też irytował mnie niektórymi swoimi zachowaniami. To jest tym bardziej dziwniejsze, że zanim ich poznałam to nie miałam w ogóle przyjaciół, byłam samotna i posiadanie przyjaciół było moim marzeniem. Więc powinnam doceniać to, że ją mam, cieszyć się z tego, że jest niezależnie od tego jaka by była. Może miałam zbyt duże wyobrażenia? Dodam, że jesteśmy dorosłe.
W liceum nie umiem znaleźć sobie bliskiej osoby, chciałabym dołączyć do takiej paczki. Chodzi za mną znajoma z byłej szkoły, której nie wiem, jak postawić granicę. Co zrobić?
Dzień dobry ! Jestem uczennicą klasy 1 szkoły średniej i zmagam się z tym, że poszłam do szkoły średniej razem z moją koleżanką ze szkoły podstawowej. Jest moją koleżanką, ale się nie przyjaźnimy i cały czas za mną chodzi i mnie to denerwuje, ale nie chcę jej urazić i większość osób myśli, że my się przyjaźnimy, a tak naprawdę nie jest to tak, jak myślą, ale niestety trudno mi jej coś powiedzieć, bo nie chcę jej obrazić . Zmagam się z tym, że już minął 2 miesiąc praktycznie w nowej szkole, a niestety nie znalazłam jednej przyjaciółki ani takiej koleżanki, lecz chciałabym mieć nawet kilka takich bliskich osób . Tak naprawdę wszystko się zaczęło tak, że siedziałam z taką jedną, a teraz siedzę z inną i ona mnie lubi i jak mamy łączone lekcje to siedzi ze mną, a jak osobno to z resztą klasy siedzi z inną. I tak naprawdę chciałabym należeć do takiej paczki, co są dziewczyny w 5, lecz lubię je, tylko strasznie się stresuję z nimi rozmawiać i tak to wygląda plus mówią mi, że jestem "o dziwo jakaś miła".
W liceum czuję się zagubiona w przyjaźniach. Podczas jednych lekcji wybieram inną osobę do ławki, a w trakcie innych - jeszcze jedną. Głupio mi tak zmieniać znajomych.
Jestem w pierwszej klasie szkoły średniej i na początku wszystko było dobrze, siedziałam z taką jedną dziewczyną przez 2 tygodnie i poznawałam taką jedną dziewczynę, która do mnie zagadała i tam później zaproponowała siedzenie razem, bo chodzimy do tej samej klasy, tylko najbardziej mnie to boli, że teraz nie mam jednej osoby, bo mamy łączoną klasę z innym kierunkiem i jak mamy razem z tym drugim kierunkiem, to ona siedzi z inną dziewczyną, którą nazywa przyjaciółką i tak najwięcej z nią przebywa. Siedzę z nią tylko, gdy mamy razem, czuję się odrzucona, bo mam wrażenie, że jestem jej drugą opcją, wszystko to mnie przytłacza, ale teraz mam niezmierny żal, że z taką xyz dziewczyną nie siedzą, ale xyz, z którą siedzę jest fajna i lubię ją, tylko nieraz mam takie, że czuję się źle z tym, że wystawiłam tą xyz. Ja, jak i inne dziewczyny z klasy lubię, a najbardziej przykre jest dla mnie to, że lubię klasę, ale ciągle zmieniam osobę z klasy, żeby siedzieć, bo nie lubię siedzieć sama. Jak myślicie, co mogę zrobić, bo to wszystko mnie przerasta?Pozdrawiam.
Jak poprawić życie towarzyskie nastolatki?
Witam, jestem Ania i mam 15 lat. Od jakiegoś czasu zwlekałam z tym pytaniem, i wstydziłam się je zadać. Jak poprawić moje życie towarzyskie? Wyjaśnię wam moją sytuację. W szkolę mam jedną bliską przyjaciółkę, z którą mogę rozmawiać ze wszystkim, ale nie robię tego. Gdy mam zły humor kłamię że jest dobry. Zawsze gdy ktoś nieznajomy (lub nauczyciel w klasie) zada pytanie, nie podnoszę ręki i odpowiadam jak normalna osoba, zawsze odpowiadam na te pytania w myślach. Nie porozmawiam od razu z nieznajomym, żeby z nim normalnie porozmawiać (zwykle w pierwszych miesiącach znajomości jest niezręcznie) muszę mieć z nim częste rozmowy/interakcje z nim. Boję się zadać to pytanie innym, więc zadałam je tutaj. Mam nadzieje że nikomu nie przeszkadzam. Moja rodzina jest bardzo towarzyszka i nie wiem dlaczego jestem taka jaką jestem.
Trudności z angażowaniem się w relacje - męczą mnie kontakty, nie mam potrzeby dowiadywania się więcej o innych. Nie chcę jednak być sama na późniejszy okres życia.
Nie umiem się angażować w żadne relacje, gdy spotykam kogoś czy to w pracy, czy w szkole, szczerze nie mam chęci dowiedzenia się czegoś więcej o tej osobie(chociaż fajnie nam się rozmawia), nie umiem okazywać tego, że kogoś lubię jako przyjaciela. Wszyscy mnie męczą, ale to pewnie dlatego, że nie umiem powiedzieć, jak coś mi się nie podoba. W życiu moim parę razy usłyszałam, że jestem dziwna, ale nie wiem dlaczego, może dlatego, że czasem źle dobieram słowa, ale w sumie to nie wiem. W sumie to na starość nie chciałabym zostać sama.
Nie mam żadnych przyjaciół, kolegów pozbywam się, jak nie są już potrzebni
Nie mam żadnych przyjaciół, kolegów pozbywam się, jak nie są już potrzebni, nie utrzymuję na stałe z nikim kontaktów, większość ludzi uważam za śmieci, którzy niepotrzebnie oddychają, a jednocześnie lubię mieć kogoś koło siebie, z czasem zaczynam wierzyć w rzeczy lub zdarzenia, które sam kiedyś wymyśliłem, czasami mam problem z nazwaniem rzeczy codziennego użytku, a po jakimś czasie mi się przypomina (ostatnio miałem tak z marchewką), a... mam 41 lat... kiepskie relacje z żoną i 12-to letniego syna... którzy mieszkają w Polsce w przeciwieństwie do mnie. Pojawiam się raz na jakiś czas.... (nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia). Pytanie, czy mam problem i powinienem o tym z kimś porozmawiać? Całe życie słyszę, że powinienem.... ale czy ja wiem, czy coś ze mną nie tak?
Nie chcę kontaktu z rodziną, źle się przy nich czuję. Czy to jest ok?
Czy normalne jest to, że od długiego już czasu unikam własnej rodziny, wolę kontakt/ rozmowę z obcymi ludźmi? Mam z tego większą satysfakcje. Po prostu, gdy myślę o swojej rodzinie, czuje wręcz niechęć, jakby dla mnie ci ludzie nie istnieli. Jest w sumie pewna przyczyna tego. Od kilku lat czuje się odtrącona, nielubiana. Nie chcą ze mną rozmawiać, traktują mnie jak dziwną osobę, jak upośledzoną 5-latkę. Czuje się w ich towarzystwie zawstydzona, gdy spotkam ich, w np. w mieście od razu czuje wstyd, unikam ich, byle nie zamienić nawet tych 5 słów. Jest organizowane niedługo spotkanie wszystkich kobiet z naszej rodziny. Jednak tylko ja nie będę na tym spotkaniu. Nie mam odwagi tam pójść, mimo że to moja rodzina. Udawały, że miło mnie zapraszają, lecz na spotkaniu wszystko by odmieniło się o 180°. Czuje, że byłabym tam skrępowana, cała trzęsła się ze stresu, nikt by się do mnie nawet nie odzywał, mierzył wzrokiem, nic poza tym. Kilka razy się z tym spotkałam. Skończyłam 26 lat, tak naprawdę od 3 lat unikam ich jak ognia. Powiem z góry, że tutaj rozmowa itd z nimi nie pomoże. Czy dla mnie lepiej, jeżeli odetnę się na zawsze od takich osób? O czym to może świadczyć?
Dlaczego czuję się zmęczona relacjami z rówieśnikami, mimo początkowego pragnienia znajomości?

Zwracam się z pytaniem odnośnie do mojego zachowania, które jest dla mnie niezrozumiałe.

Często doświadczam z tego powodu mętliku w głowie i natrętnych myśli. Chodzi o moje relacje z ludźmi. 

Mam 16 lat, chodzę do szkoły średniej. 

Całe życie miałam koleżanki, a w zasadzie jedną — jako introwertyk preferuję mniejsze grono. 

Wiele lat "przyjaźni" okazało się zgubne, bo odsunęłyśmy się od siebie, ona się zmieniła, ja też. Pójście do innych szkół zupełnie nas rozdzieliło. Obecnie jesteśmy tylko na cześć i krótkie pogawędki, ale sztywne i bez satysfakcji. 

Rozpad tej relacji mnie zabolał. Miesiącami się nad sobą użalałam. A potem mi przeszło. 

Tylko że zderzenie z rzeczywistością w liceum okazało się jeszcze gorsze. Liczyłam, że idąc do nowej szkoły, bez problemu znajdę koleżankę. Wyidealizowałam sobie, że będzie świetnie, a było na odwrót. 

Pierwszy rok był istną tragedią: omijałam lekcje, izolowałam się od grupy, bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać. 

Zawsze oczekiwałam, że to inni do mnie zagadają, bo sama nie potrafiłam. Spędziłam cały rok, siedząc w ławce z osobą, z którą prawie nie rozmawiałam i nie mając nikogo, z kim można spędzić czas nawet na przerwie. 

Zmagałam się z samotnością, chciałam tylko mieć kogoś bliskiego, marzyłam o przyjacielu, wyobrażałam sobie nawet, jaki mógłby być. Znowu zgubne wyobrażenia, które potem bolą. W styczniu chodziłam do szkolnego psychologa, co pomogło mi poradzić sobie z tym stanem i zaakceptować swoje emocje. Jakoś stanęłam na nogi. Pod koniec roku nawiązałam znajomość z dziewczyną, nazwijmy ją M. 

M również była cicha, introwertyczna, pozytywna i dobrze mi się z nią rozmawiało. Miałyśmy wspólne tematy. 

Od nowego roku szkolnego zaczęłyśmy razem siedzieć. Początkowo było dobrze, uwielbiałam i uwielbiam z nią rozmawiać, ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. 

Przede wszystkim dostrzegłam, jak łatwo męczą mnie konwersacje z ludźmi. Parę zdań, czasem nawet nie, a ja czuję się wykończona jak nigdy. Przychodzę do szkoły i potrafię nie odzywać się do niej przez kilka lekcji, bo na samą myśl wzbiera się we mnie złość, czy jak to nazwać. Nawet nie mam pojęcia. Bywają dni, że śmiało z nią gadam, ale potem jestem zimna, zdystansowana i się izoluję. Nachodzą mnie myśli, że to był błąd chcieć mieć koleżankę i że lepiej mi było samej, nikt mnie nie męczył, nikt nie przeszkadzał. Czasami dotyczą także bliskości relacji: boję się, że ona może poczuć coś więcej, nie wiem, skąd w ogóle ten pomysł. Albo, że ja poczuję coś więcej. Poza tym miewam negatywne myśli na jej temat: drażni mnie jej ciągłe dobre poczucie humoru, uśmiechnięta twarz i ta pozytywność wobec wszystkiego. Jestem już zmęczona uśmiechaniem się, kiedy nie mam powodu, by to robić. 

Czuję się okropnie, jakbym była kosmitą, który nie umie funkcjonować z ludźmi. Świetnie dogaduję się z rodziną, z rodzeństwem, mogę z nimi rozmawiać godzinami bez zmęczenia, ale kontakt z rówieśnikami... Wysysa mnie z energii. Po całym dniu spędzonym w hałasie i wśród bodźców marzę tylko o ciszy, książce i odpoczynku we własnym towarzystwie. Często boli mnie głowa, mam spięte ciało. Zastanawiam się, jak absurdalne jest to, że parę miesięcy temu płakałam nad samotnością, a teraz chcę jej z powrotem. Wiem, że samotność mogła wpłynąć na moje postrzeganie relacji, ale czy to normalne? I czy mogę coś z tym zrobić? 

Będę wdzięczna za słowo wsparcia.