Czy współczucie terapeuty może być oznaką jego skuteczności?
Witam, mam pytanie, czy to może jest oznaka, że ten terapeuta jest dobry? Ostatnio zaczęłam chodzić na terapię do mężczyzny. Przyznam szczerze, że to moja pierwsza terapia u mężczyzny, bo zazwyczaj chodziłam do kobiet. Ostatnio miałam sytuację, że terapeutka mi nie spasowała, więc postanowiłam poszukać coś w mojej miejscowości i trafiłam na tego terapeutę.
Stwierdziłam, że spróbuję, chociaż nie było to łatwe, ponieważ po moich wcześniejszych doświadczeniach mam problemy z zaufaniem do mężczyzn. Ale poszłam i nie jest łatwo, trochę trudniej rozmawia mi się z nim niż kobietą terapeutką, ale jest ok. Jak się otworzyłam i powiedziałam o moim trudnym doświadczeniu, (chociaż nie naciskał, żebym powiedziała) podziękował za to, że mu to powiedziałam i wyczułam takie współczucie zrozumienie. Zapytał się również czy było mi trudno w takim razie przyjść do niego, patrząc na to, że jest mężczyzną. Powiedziałam, że tak, ale stwierdziłam, że spróbuję.
Na koniec sesji, też podziękował jeszcze raz, że się z nim tym podzieliłam.
Zoe

Zuzanna Świtała
Dzień dobry :)
Nazywam się Zuza Świtała, jestem psycholożką i psychoterapeutką CBT w trakcie szkolenia.
Niezależnie od nurtu w psychoterapii bardzo ważne jest, aby osoba, która się zgłasza do specjalisty, czuła się bezpiecznie.
Jak rozumiem po opisie, osoba terapeuty zrobiła wszystko, co mogła, aby upewnić się, że w tym momencie w waszym procesie jest przestrzeń na to wyznanie, i świetnie :)
Jeśli cokolwiek wzbudziłoby Pani niepokój, proszę to poruszyć przede wszystkim z psychoterapeutą, to jest ważne, żebyśmy wiedzieli jako specjaliści, jakie myśli pojawiają się u naszych pacjentów.
Życzę owocnego procesu i serdecznie pozdrawiam!

Dawid Rowiński
Szanowna Pani,
To, co Pani opisuje, może być oznaką, że terapeuta, do którego Pani trafiła, jest dobrym specjalistą. Jego empatia, zrozumienie oraz umiejętność stworzenia bezpiecznej przestrzeni do rozmowy są kluczowe w procesie terapeutycznym. To naturalne, że może być Pani trudniej rozmawiać z mężczyzną, zwłaszcza po wcześniejszych doświadczeniach. Fakt, że potrafił Panią wysłuchać i docenić Pani otwartość, świadczy o jego umiejętności budowania relacji opartej na zaufaniu. To, że zadał Pani pytanie o trudności związane z jego płcią, pokazuje, że jest świadomy potencjalnych barier i stara się je zrozumieć.
Serdecznie pozdrawia,
Dawid Rowiński

Beata Matys Wasilewska
Dzień dobry
Budujące się zaufanie do terapeuty i poczucie bycia zrozumianym jest ważnym elementem w procesie psychoterapii. Pani terapeuta zdaje sobie sprawę, że był to dla pani ważny krok, kiedy decydowała się pani na pracę psychoterapeutyczną z mężczyzną. Wspiera panią w procesie otwierania na uczucie własne i szanuje pani emocje. To kluczowe w terapii.
Czas i dalsza praca pozwoli pani samej ocenić czy efekty, jakie wynosi pani ze spotkań, pomogą pani w życiu i w pracy nad sobą.
Pozdrawiam
Beata Matys Wasilewska

Anastazja Zawiślak
Z tego, co Pani opisuje, wydaje się, że ten terapeuta wykazuje dużą wrażliwość i szacunek wobec Pani emocji oraz granic (zbudował atmosferę do podzielenia się tym, co było dla Pani wyjątkowo trudne, okazał wsparcie i zrozumienie, daje też przestrzeń na wszystkie emocje i jest wrażliwy na Panią).
Jego reakcje, takie jak podziękowanie za podzielenie się trudnym doświadczeniem i okazanie współczucia, są oznakami, że traktuje Pani historię z troską i profesjonalizmem. To, że zapytał, czy trudno było Pani przyjść na terapię do mężczyzny, pokazuje, że stara się zrozumieć Pani perspektywę i budować relację terapeutyczną opartą na bezpieczeństwie i zaufaniu. To bardzo ważne, zwłaszcza gdy wcześniej miała Pani trudne doświadczenia związane z zaufaniem.
Fakt, że odczuwa Pani trudność w rozmowie, ale mimo to czuje się Pani wysłuchana i doceniona za swoją otwartość, może świadczyć o tym, że proces terapeutyczny idzie w dobrym kierunku.
Terapia bywa wyzwaniem, zwłaszcza na początku, ale z czasem może pomóc w przełamaniu trudności i zbudowaniu większego zaufania – zarówno do terapeuty, jak i siebie samej. Ważne by wszelkie wątpliwości i emocje omawiać z terapeutą, to może bardzo pomóc w terapii. Terapia to proces, a dobre relacje z terapeutą są jednym z kluczowych czynników sukcesu.
Życzę Pani siły i spokoju w tej drodze!
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Zoe,
istotne w całym procesie terapii jest to, aby klient nawiązał z prowadzącym więź, mówiąc wprost: aby terapeuta przypadł do gustu klienta. To jest na początku bardzo ważne z tego względu, aby osoba korzystająca z takiej konsultacji poczuła się swobodnie, a co za tym idzie, otworzyła się na temat swoich lęków, smutków - wszelakich trudności. Czasami między prowadzącym a pacjentem "nie zaiskrzy", ale to się zdarza i wtedy trzeba poszukać terapeuty z inną osobowością i metodami pracy.
Wychodzi na to, że znalazła Pani dla siebie odpowiedniego prowadzącego - gratulacje! :)
Pozdrawiam,
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam.
Chodzę po terapeutach od blisko 15 lat z zerowym efektem.
Obecnie jestem u terapeuty, od którego już raz odszedłem, ale po półrocznym okresie postanowiłem jednak znów powrócić.
Niestety znów się pojawił powód mojego wcześniejszego odejścia z terapii i nie daje mi to spokoju. Powodem jest to, że czuję się przez swojego terapeutę oceniany i przymuszany do pewnych działań. Terapeuta mówi mi, że powinienem czuć wstyd przed samym sobą i że z pewnych powodów nie jestem w stanie tego poczuć.
Dla mnie taka terapia to już jakiś rodzaj nękania, który niestety nie pojawia się po raz pierwszy. Jestem gotów odejść na stałe. Nie wiem tylko co dalej ... Czy to normalne by terapeuta sugerował jak powinienem się czuć ?! Czy to nie ja decyduje o swoich emocjach ?? Czuję po raz kolejny, że przy tym terapeucie tracę ostatnie resztki niezależności / wolności, której i tak niewiele w moim życiu. Zawsze uważałem, że terapeuta powinien stać po stronie pacjenta, a nie sugerować by to pacjent czuł się z samym sobą źle. Dla mnie to wszystko jest o tyle trudniejsze, bo sam żyje w izolacji z poczuciem wstydu i winy. Gdy mi to mówi czuję, że jestem sam sobie winny. To jest już dramat. POMOCY.
Dzień dobry, mam taką zagwozdkę co do szczerości mojej psychoterapeutki.
Zacznę po kolei jak to w moim odczuciu zaczęło się "psuć".
1. Na ostatniej wizycie (jak do tej pory) poinformowałem psychoterapeutę, że znalazłem nową pracę i będzie problem, abym uczestniczył w sesjach tak jak do tej pory (co tydzień w piątek) ponieważ mam pracę dwuzmianową, Pani powiedziała, że będzie musiała coś wymyślić z grafikiem... no i tu nie ma nic dziwnego.
2. Tak jak wcześniej wspomniałem miałem wizyty co piątek, więc przyjechałem na kolejną pomimo tego, że w kalendarzu nie była zaznaczona (portal znany lekarz) ale też nie było nic mowy że Pani chcę zerwać kontrakt, albo sesję dobiegły końca (w każdym bądź razie, że nie mam w tym dniu być) czekając na swoją kolej wchodzi pacjent i zdziwiony zareagowałem " może mu się godziny pomyliły". Kończąc sesję Pani ze zdziwieniem stwierdziła, że nie powinno mnie dzisiaj być. I się ostatecznie ona nie odbyła.
3. Do wyżej wspomnianej sytuacji wystąpiło jeszcze jedna dziwna sytuacja na sesji opisanej w punkcie 1 spytałem się czy możemy przejść na "Ty" bo mi się to dziwnie słyszy (jestem stosunkowo młody) Pani stwierdziła że woli z pacjentami na Pan/Pani nie miałem z tym problemu uszanowałem to. No i wychodząc z gabinetu Pani mówi do mnie na "Ty" gdzie ponoć woli być z klientami na Pan/Pani.
4. Wyszedłem trochę wkurzony, ale nie chciałem robić szopki w środku więc napisałem sms-a, że uszanowałem to iż nie przechodzimy na Ty a z drugiej strony słyszę po imieniu nie był on w ogóle obraźliwy wyraziłem tylko swój żal.
5. Po tym sms-ie na drugi dzień Pani oddzwoniła do mnie i zaczęła przepraszać "nie powinno się tak wydarzyć, popełniła błąd itp." ja mówiący że mi to nie przeszkadza stwierdziłem tylko że idziemy albo w jedną albo w drugą. Następnie mówiła, że nie ma pojęcia dlaczego to się nie zaznaczyło w kalendarzu i powtórzyła że będzie musiała porozmawiać z pacjentami aby doprowadzić to jakoś do ładu mówiąc ok i rozumiejąc to skończyliśmy rozmowę w pokojowych stosunkach.
6. Po tygodniu odezwałem się czy już Pani coś ustaliła powiedziała mi, że nie jutro będzie dopinać grafik co się ostatecznie nie wydarzyło. Znowu po tygodniu napisałem z tym samym pytaniem na co dostałem odpowiedź że się rozchorowała i nie miała jak porozmawiać z pacjentami... no cóż każdy choruje nie wydawało mi się tu jeszcze nic dziwnego, lecz w tym tygodniu (wtorek) po raz kolejny napisałem że "wiem, że ma pacjentów, nie chcę przeszkadzać i czy mogłaby zadzwonić w wolnej chwili" na co dostałem odpowiedź "nadal choruje i postara się zadzwonić w dniu jutrzejszym" napisałem "rozumiem, zdrowia życzę, do usłyszenia" lecz żadnego telefonu nie było nawet dzisiaj. Nie wiem co robić w tej sytuacji najchętniej bym sam zadzwonił, ale nie chcę, żeby to wyglądało na jakaś "stopę koleżeńską" i "łamać" w moim odczuciu całego tego kontraktu terapeutycznego. Pozdrawiam.
Witam,
od miesiąca uczestniczę w terapii na dziennym oddziale leków i nerwów. Omawialiśmy mój problem, który bardzo mnie porusza. Jedna z terapeutek powiedziała, że chce do niego powrócić w kolejnym tygodniu. Kiedy nadszedł ten czas i zaczęliśmy nad nim pracować, druga powiedziała, że ma dość o tym rozmawiać.
Moje pytanie brzmi, czy jej zachowanie to metoda terapii?
Nie ukrywam, że zadziałało na mnie to bardzo źle i boję się teraz mówić o czymkolwiek.
Dzień dobry.
Z góry będę wdzięczna za pomoc, choć jestem świadoma, że mogę nie dostać odpowiedzi. Chodzę z mężem na terapię par.
Od trzech poprzednich sesji mam wrażenie, że terapeutka jest stronnicza. Zwróciłam uwagę, że nie czuję się równo traktowana z mężem, że terapeutka jakby ma sojusz z moim mężem i uwaga jest przeważnie na mnie w większości zwrócona, na moją pracę. Na moje zwrócenie uwagi terapeutka stwierdziła, że ona ma swoją wiedzę i że jest w tym miejscu, w którym jest i że ja teraz jakbym powiedziała, że jak ma terapię prowadzić.
Stwierdziła, że wie, jak prowadzić terapię, a mąż umie z nią współpracować, a ja upieram się przy swoim.
Czy terapeuta może np. stwierdzić, że intercyza jest dobrym pomysłem, że mąż myśli zdroworozsądkowo, przytoczyć sytuację pary, gdzie brak intercyzy był błędem?
Jakby czuję się bardzo zmieszana i trochę olana.
Z góry dziękuję za odpowiedź.
Dzień dobry, Mam pytanie odnośnie do słów, które usłyszałam od terapeutki. Od razu zaznaczam, że nie jest już moją terapeutką i raczej nigdy już nie będzie. Na jednej z początkowych sesji usłyszałam od niej, że jej zdaniem nie będę w stanie stworzyć z nikim żadnej więzi, bo nie chcę tej więzi stworzyć z nią.
Generalnie po tych słowach było mi jeszcze trudniej otworzyć się przed nią i w efekcie zamknęłam się na terapię na wiele lat.
Chyba najgorsze jest dla mnie to, że uwierzyłam w jej słowa... chociaż czas pokazał, że jednak nie miała racji, bo z innymi ludźmi tę więź mimo wszystko stworzyłam.
Moje pytanie: czy waszym zdaniem to, co powiedziała, to było w porządku? Ja uważam, że nie było i że to było karygodne, że nigdy nie powinna mówić takich rzeczy szczególnie na samym początku. Ale ja nie jestem psychoterapeutką i może nie do końca rozumiem, dlaczego tak postąpiła. Bardzo proszę o opinię w tej sprawie - jest to dla mnie bardzo ważne.