Czy terapeutka powinna mówić, że nie stworzę więzi?
Dzień dobry, Mam pytanie odnośnie do słów, które usłyszałam od terapeutki. Od razu zaznaczam, że nie jest już moją terapeutką i raczej nigdy już nie będzie. Na jednej z początkowych sesji usłyszałam od niej, że jej zdaniem nie będę w stanie stworzyć z nikim żadnej więzi, bo nie chcę tej więzi stworzyć z nią.
Generalnie po tych słowach było mi jeszcze trudniej otworzyć się przed nią i w efekcie zamknęłam się na terapię na wiele lat.
Chyba najgorsze jest dla mnie to, że uwierzyłam w jej słowa... chociaż czas pokazał, że jednak nie miała racji, bo z innymi ludźmi tę więź mimo wszystko stworzyłam.
Moje pytanie: czy waszym zdaniem to, co powiedziała, to było w porządku? Ja uważam, że nie było i że to było karygodne, że nigdy nie powinna mówić takich rzeczy szczególnie na samym początku. Ale ja nie jestem psychoterapeutką i może nie do końca rozumiem, dlaczego tak postąpiła. Bardzo proszę o opinię w tej sprawie - jest to dla mnie bardzo ważne.
Anonima

Irena Kalużna-Stasik
Dzień dobry,
Współczuje tak nieprzyjemnego doświadczenia.
To, co opisujesz, jest niezwykle trudnym doświadczeniem, które mogło mocno wpłynąć na Twoją relację z terapią i zaufanie do procesu terapeutycznego. Uważam, że słowa Twojej terapeutki były niewłaściwe, szczególnie na początkowym etapie terapii. Mogły zostać odebrane jako osądzające i nie wspierały budowy zaufania. Takie podejście, nawet jeśli miało na celu motywację, powinno być dużo bardziej przemyślane i wyrażone w sposób wspierający, a nie raniący. Twoje uczucia i ocena tej sytuacji są całkowicie uzasadnione. Jeśli rozważasz powrót do terapii, zachęcam Cię do znalezienia terapeuty, który od początku będzie budował atmosferę akceptacji i bezpieczeństwa. Dobre relacje terapeutyczne opierają się na wzajemnym zrozumieniu, a odpowiedni terapeuta będzie w stanie to zapewnić.
Życzę siły mentalnej, aby się nie zrażać i poszukać dla siebie odpowiedniego specjalisty. Na pewno pani znajdzie!
Irena Kalużna-Stasik - psycholog

Urszula Jędrzejczyk
Dzień dobry,
przykro mi, że trafiła Pani na kogoś, z kim nie udało się zbudować więzi, potrzebnej do odbycia dobrej terapii. Na pewno relacja, którą tworzy specjalista z klientem, jest ogromnie ważna w tym procesie.
Słowa, które przytacza Pani, jako słowa swojej psychoterapeutki, w tym kontekście, rzeczywiście wydają się przykre.
I jeśli reakcja specjalistki uprzedziła Panią do dalszych konsultacji, to może rzeczywiście nie była najlepiej przeprowadzona.
Czy słowa są karygodne i nie w porządku? Tego do końca nie wiem, bo nie znam też szerszego kontekstu oraz tonu wypowiedzi. Nie wiem też, czy pracowała Pani w jakimś konkretnym nurcie terapeutycznym, bo może się zdarzyć, że w którymś z nich, generalną rolą psychoterapeuty jest powiedzieć wprost co on myśli na dany temat. Choć potem powinna, wydaję mi się, istnieć możliwość ich doprecyzowania, tak, aby klient, nie wyszedł skołowany.
Bez względu jednak na to, czy był to konkretny nurt, czy nie, rozumiem, że mogła Pani poczuć się źle i niezrozumiana.
Jeśli, zdecydowałaby się Pani do ponownego umówienia na wizytę do psychoterapeuty (zachęcam), to proszę pamiętać, że ma Pani prawo do dopytywania się o to, co specjalista mówi i zgłaszania w razie czego jakichś problemów, jeśli są nie jasności.
Życzę dużo zdrowia i pozdrawiam serdecznie
Ula Jędrzejczyk

Emilia Jędryka
Szanowna Autorko,
Dziękuję, że podzieliła się Pani swoją historią – rozumiem, że te słowa mocno Panią dotknęły i wpłynęły na Pani dalsze doświadczenia z terapią. Już samo to, że Pani o tym pisze, pokazuje, jak istotny i emocjonalny był to dla Pani moment.
To, co powiedziała Pani terapeutka, rzeczywiście nie wydaje się właściwe, szczególnie na początkowym etapie terapii.
Relacja terapeutyczna opiera się na zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa, a słowa, które brzmią jak ocena czy krytyka, mogą to zaufanie naruszyć. Rolą terapeuty nie jest wyrokowanie o zdolnościach klienta do budowania więzi, lecz wspieranie w odkrywaniu, jakie mechanizmy mogą utrudniać relacje, i pomaganie w ich zrozumieniu.
To, że Pani uwierzyła w te słowa i że miały one taki wpływ, pokazuje, jak ważne jest, by terapeuta formułował swoje obserwacje w sposób wspierający, a nie obciążający.
Pani odczucia są jak najbardziej zrozumiałe – to naturalne, że mogła poczuć się oceniona i zamknąć na dalszą pracę.
Cieszę się jednak, że czas pokazał, iż była Pani w stanie tworzyć więzi z innymi ludźmi – to najlepszy dowód, że tamta opinia nie była prawdziwa. Warto docenić siebie za to, że udało się Pani mimo trudnych doświadczeń otworzyć na relacje i zbudować coś wartościowego.
Jeśli teraz myśli Pani o terapii, dobrze jest szukać terapeuty, z którym od początku poczuje się Pani bezpiecznie. Warto też zaufać swoim odczuciom – jeśli coś w relacji terapeutycznej wydaje się nie w porządku, ma Pani prawo to zauważyć, skonsultować lub nawet poszukać kogoś innego. Pani komfort i dobrostan są tutaj najważniejsze.
Życzę wszystkiego dobrego,

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Czy psychoterapeutka zachowała się wobec mnie etycznie?
Byłam na pierwszym spotkaniu u psychoterapeutki, która publicznie deklaruje, iż etyka i jakość świadczonych przez nią usług są dla niej bardzo ważne. Z drugiej strony zapytała mnie, dlaczego moja mama tak późno mnie urodziła- mając 32 lata w latach 90. Po pierwsze, nie wydaje mi się, aby wiek 32 lat był późnym wiekiem na urodzenie dziecka. Po drugie, jest to prywatna sprawa i decyzja moich rodziców, ja nie mam nad tym kontroli. Zastanawiam się, czy takie pytanie nie narusza granic prywatności osoby uczestniczącej w terapii?
Dzień dobry, mam taką zagwozdkę co do szczerości mojej psychoterapeutki.
Zacznę po kolei jak to w moim odczuciu zaczęło się "psuć".
1. Na ostatniej wizycie (jak do tej pory) poinformowałem psychoterapeutę, że znalazłem nową pracę i będzie problem, abym uczestniczył w sesjach tak jak do tej pory (co tydzień w piątek) ponieważ mam pracę dwuzmianową, Pani powiedziała, że będzie musiała coś wymyślić z grafikiem... no i tu nie ma nic dziwnego.
2. Tak jak wcześniej wspomniałem miałem wizyty co piątek, więc przyjechałem na kolejną pomimo tego, że w kalendarzu nie była zaznaczona (portal znany lekarz) ale też nie było nic mowy że Pani chcę zerwać kontrakt, albo sesję dobiegły końca (w każdym bądź razie, że nie mam w tym dniu być) czekając na swoją kolej wchodzi pacjent i zdziwiony zareagowałem " może mu się godziny pomyliły". Kończąc sesję Pani ze zdziwieniem stwierdziła, że nie powinno mnie dzisiaj być. I się ostatecznie ona nie odbyła.
3. Do wyżej wspomnianej sytuacji wystąpiło jeszcze jedna dziwna sytuacja na sesji opisanej w punkcie 1 spytałem się czy możemy przejść na "Ty" bo mi się to dziwnie słyszy (jestem stosunkowo młody) Pani stwierdziła że woli z pacjentami na Pan/Pani nie miałem z tym problemu uszanowałem to. No i wychodząc z gabinetu Pani mówi do mnie na "Ty" gdzie ponoć woli być z klientami na Pan/Pani.
4. Wyszedłem trochę wkurzony, ale nie chciałem robić szopki w środku więc napisałem sms-a, że uszanowałem to iż nie przechodzimy na Ty a z drugiej strony słyszę po imieniu nie był on w ogóle obraźliwy wyraziłem tylko swój żal.
5. Po tym sms-ie na drugi dzień Pani oddzwoniła do mnie i zaczęła przepraszać "nie powinno się tak wydarzyć, popełniła błąd itp." ja mówiący że mi to nie przeszkadza stwierdziłem tylko że idziemy albo w jedną albo w drugą. Następnie mówiła, że nie ma pojęcia dlaczego to się nie zaznaczyło w kalendarzu i powtórzyła że będzie musiała porozmawiać z pacjentami aby doprowadzić to jakoś do ładu mówiąc ok i rozumiejąc to skończyliśmy rozmowę w pokojowych stosunkach.
6. Po tygodniu odezwałem się czy już Pani coś ustaliła powiedziała mi, że nie jutro będzie dopinać grafik co się ostatecznie nie wydarzyło. Znowu po tygodniu napisałem z tym samym pytaniem na co dostałem odpowiedź że się rozchorowała i nie miała jak porozmawiać z pacjentami... no cóż każdy choruje nie wydawało mi się tu jeszcze nic dziwnego, lecz w tym tygodniu (wtorek) po raz kolejny napisałem że "wiem, że ma pacjentów, nie chcę przeszkadzać i czy mogłaby zadzwonić w wolnej chwili" na co dostałem odpowiedź "nadal choruje i postara się zadzwonić w dniu jutrzejszym" napisałem "rozumiem, zdrowia życzę, do usłyszenia" lecz żadnego telefonu nie było nawet dzisiaj. Nie wiem co robić w tej sytuacji najchętniej bym sam zadzwonił, ale nie chcę, żeby to wyglądało na jakaś "stopę koleżeńską" i "łamać" w moim odczuciu całego tego kontraktu terapeutycznego. Pozdrawiam.
Witam,
od miesiąca uczestniczę w terapii na dziennym oddziale leków i nerwów. Omawialiśmy mój problem, który bardzo mnie porusza. Jedna z terapeutek powiedziała, że chce do niego powrócić w kolejnym tygodniu. Kiedy nadszedł ten czas i zaczęliśmy nad nim pracować, druga powiedziała, że ma dość o tym rozmawiać.
Moje pytanie brzmi, czy jej zachowanie to metoda terapii?
Nie ukrywam, że zadziałało na mnie to bardzo źle i boję się teraz mówić o czymkolwiek.
Czy Psychoterapia może zaszkodzić pacjentowi?
bo wiem, że bywają niemili, przez co pacjent cierpi i wcale nie terapeuci przypadkowi, tylko z certyfikatami. Ja po wielu latach się pozbierać nie mogę i żałuje, że się na to zdecydowałem