Siostra zwraca rodzinie uwagę, by nie czegoś nie mówić jej córkom, mimo że córki nie mają nic przeciwko.
Lupili

Izabela Czak-Kunert
Dzień dobry,
Rozumiem, że sytuacja jest dla Pani trudna. Może warto porozmawiać z siostrą na spokojnie i zapytać, czego dokładnie oczekuje w relacji z dziećmi. Może jej uwagi wynikają z innego podejścia do wychowania. Pytanie siostrzenicy o plany na przyszłość czy doradzanie nie jest niewłaściwe, ale być może siostra chce, aby to ona była głównym doradcą swoich dzieci.
Warto wyrazić swoje odczucia i zapytać, jak najlepiej można wspierać siostrzenice, aby uniknąć nieporozumień. Dobrze jest też czasem dać sobie przestrzeń i nie brać wszystkiego do siebie. Zachowanie otwartości i szczerości w komunikacji z siostrą może pomóc w lepszym zrozumieniu wzajemnych oczekiwań.
Pozdrawiam

Irena Kalużna-Stasik
Dzień dobry,
z opisu Pani sytuacji, rozumiem, że czuje Pani bezradność i niezrozumienie. Natomiast zachęcam porozmawiać bezpośrednio z Pani siostrą, żeby wyjaśnić swoje potrzeby i oczekiwania bez siostrzenic. Zakomunikować też to siostrze, że Pani czuje się niekomfortowo w danej relacji aby wytłumaczyła Pani co to znaczy wg niej: “będzie jej przykro”. Osobiście słyszę, że Pani siostra jest asertywną osobą i zależy jej na zdrowej komunikacji. Proszę ją dopytać na czym to ma polegać?Natomiast zdrowa komunikacja polega na tym w pytaniu do drugiej osoby: “A powiedz proszę do jakiego miasta Ty byś chciała pojechać i studiować, albo o którym myślisz?” Muszę to Pani szczerze powiedzieć: “może do tego albo do tamtego miasta” to jest nasze sugerowanie, co oznacza narzucenie swoich oczekiwań. Bez zainteresowania potrzeb drugiej strony, dlatego może o to chodzi Pani siostrze? Może warto po prostu temu się przyjrzeć i nauczyć się zdrowej asertywnej komunikacji. Nic w tym złego nie ma co Pani komunikuje, tylko czasami jak nie potrafimy umiejętnie to robić mogą być różne nieporozumienia. Dlatego być może warto udać się do specjalisty po wsparcie w tym temacie, jeżeli Pani zależy na relacji z siostrą i siostrzenicami.
Dobrego dnia!
Irena Kalużna-Stasik - psycholog

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Przepraszam, że mój tekst będzie dosyć długi. Napisałam tak jak czuje.
Sytuacja wygląda tak. Mam dwie starsze siostry. Jedna ma rodzinę i ja też mam już swoją rodzinę. Przez lata najstarsza siostra (obecnie przed 40-stką) zarzekała się, że ona nikogo nie chce mieć przy swoim boku tzn.mężczyzny. Ponieważ boi się po doświadczeniach z dzieciństwa - jesteśmy DDA. Mimo że jesteśmy rodzeństwem to każda z nas ma zupełnie różne od siebie charaktery. Z tą najstarszą jest bardzo ciężko w jakikolwiek sposób się dogadać, zawsze tak było. Kiedy jedna z nas wyszła za mąż w domu rodzinnym zostałam ja i najstarsza siostra z mamą. Po kilku latach od ślubu naszej siostry, spotkało mnie szczęście, poznałam kogoś. Kiedy zaczęliśmy się spotykać, moja siostra bardzo mi zazdrościła, wręcz nie mogła znieść, że ja kogoś mam. Wciąż miała nadzieję, że mój związek prędzej czy później i tak się nie uda i nadal będzie mieszkać ze mną i z mamą.
Po dłuższym czasie zamieszkałam razem z moim partnerem no i później wzięliśmy ślub. Od tego czasu siostra jakby z desperacji zaczęła szukać kogoś na siłę. Wydaje się, jakby miała mocne postanowienie, by jako jedyna z rodzeństwa nie zostać singielką. Ma kolegę, w którym się zauroczyła czy może nawet zakochała. Pojawił się u niej też problem z piciem. Odkąd pamiętam ciągnęło ją do alkoholu, no i widze, że tak trafiła, że jej kolega też lubi wypić. Z tego co da się zauważyć jej to odpowiada. Wydaje mi się niestety, że chciałaby stworzyć z kimś takim związek. Dobrych znajomych, którzy nieszczególnie lubią pić, odrzuca. Twierdzi, że są za nudni. Zwierzyła mi się kiedyś, że jej kolega nie wykazuje chęci bycia z nią. Powiedział, że może być jedynie jego koleżanką, że on nie chce nic poważnego. Mówił to jej podobno już wielokrotnie. Wiem, że raz jej powiedział "My już jesteśmy razem", by później wrócić do pierwszej wersji kolega - koleżanka. Mimo tego spotyka się z nią i ją zwodzi. Może on po prostu potrzebuje jej towarzystwa tylko do picia, a ona jest na to podatna.
Siostra zaczęła coraz więcej pić i wraca do domu nad ranem. Kiedy my jako rodzina zwracamy jej uwagę, że tak nie można, ona krzyczy, że przecież jest dorosła. Tylko powinna liczyć się też z mamą, z którą nadal mieszka. Po czym mówi, że to rozumie i już nie będzie. Tylko nadal nic się nie zmienia z jej strony. Od zawsze ma ciężki charakter. Kiedyś zasugerowałam jej nawet wizytę np. u psychologa, jeśli sobie z czymś sama nie radzi. Stwierdziła, że ona tego nie potrzebuje. Martwię się o mamę, bo ciężko znosi to psychicznie. Moim zdaniem wystarczy, że kiedyś musiała znosić mojego ojca alkoholika i ja nie chcę, by teraz przechodziła znów przez ten sam nałóg. Siostra nie daje sobie pomóc, ona wszystko wie najlepiej.
Zauważam u siebie, że nie mogę znieść tej myśli, że mama jest w takiej beznadziejnej sytuacji, bardzo mnie to dotyka. Dużo znajomych osób mówi mi, że żeby coś się zmieniło, siostra sama musi tego chcieć,bo ja na siłę tego nie zrobię, choćbym chciała. Mimo że mam męża i swoje życie, żyje tą sytuacją. Czy powinnam odpuścić tak częste zadręczanie się tym i skupić się na swoim życiu czy próbować zmieniać kogoś ? Za wszystkie odpowiedzi z góry dziękuję. Pozdrawiam.
Witam. Opiszę swoją sytuację najlepiej jak umiem.
Mieszkamy z siostrą blisko siebie, nie odwiedzam jej zbyt często tak bez okazji, tylko wtedy kiedy trzeba lub mnie o to poprosi. Ma o to do mnie pretensję, a ja nie czuje potrzeby, by często ją odwiedzać. Zwyczajnie nie chce mi się do niej po prostu chodzić. Sama to stwierdziła, a ja przyznałam jej rację, bo tak jest.
Kiedy powiedziałam, że spróbuję zmienić swoje nawyki i odwiedzać ją częściej, spytałam ją czy możemy zacząć od początku, czy ma ochotę? Odpowiedziała, że już się przyzwyczaiła, że do niej nie przychodzę i żeby zostało tak jak jest. Czyli rzadkie odwiedzanie, jeśli mam odwiedzać ją na siłę. Powiedziałam do niej "ok. Próbowałam tylko później nie miej pretensji".
Ja nie rozumiem jej punktu widzenia, a ona mojego. Poza tym moja siostra nie rozumie też drugiej mojej sytuacji. Mianowicie sądzi, że nie mam dzieci, bo boje się życia. (Mam inny powód, dla którego nie posiadam dzieci). Ona wylicza mi swoje obowiązki pisząc "...życie się toczy". U mnie też toczy się życie o czym jej wspomniałam - tylko bez dzieci. Moja mama też twierdzi podobnie, zacytuje "bo ty nie masz żadnych obowiązków". Czy to, że nie posiadam dzieci jest równoznaczne z tym, że nie mogę mieć obowiązków i bez tego?
Nie mogę znieść myślenia mojej siostry, która przesiąkła schematem kobiety z ogromem obowiązków na głowie dziećmi i domem. Każda kobieta ma prawo żyć po swojemu czy to z dziećmi, czy bez nich. I to nie oznacza, że jest gorsza. Czy, że nie ma obowiązków.
Kiedyś wyniknęła między mną a siostrą rozmowa -wiesz co ja nie chcę mieć dzieci -dlaczego -ponieważ w rodzinie jest ryzyko Aspergera lub autyzmu. Od strony męża dzieciaki to mają, a i u nas jest ryzyko. Nie czuję się na siłach by się z tym mierzyć. Sądziłam, że trochę zrozumiała. Po czasie dowiedziałam się, że rozmawiała na mój temat z mamą, zanim ja zdążyłam mamie w ogóle o tym powiedzieć. Byłam zła, bo jak mogła nie zostawić tego tematu mi.
Uważam, że siostra jest toksyczną manipulatorką. Chce zrobić z siebie ofiarę mówiąc mi "kiedy mama pyta o ciebie, to uważasz, że mam jej nie opowiadać o tobie. Zastanów się". Tak brzmiała wiadomość. Nie zrozumiała, że to ona źle postąpiła - nie umie po prostu przyznawać się do błędów. Uważa, że to ona ma prawo pierwsza mówić o moich sprawach, nie pytając mnie o zdanie.
W dzieciństwie często się kłóciłyśmy, byłyśmy pełne nienawiści wobec siebie i toksycznych zachowań. Ja w swoim życiu chce otaczać się fajnymi szczerymi osobami, a moja rodzina mi tego po prostu nie daje.
Witam. Ja i moja siostra jesteśmy dziś dorosłe, już po 30, obie mamy swoje rodziny. Ostatnio bardzo się pokłóciłyśmy. Mimo że mieszkamy blisko siebie, nie odwiedzałam jej zbyt często. Właściwie prawie wcale. Przychodziłam tylko wtedy kiedy była jakaś okazja: urodziny, imieniny. Bez okazji sama z siebie, nieproszona do niej nie szłam.
Siostra w złości mi to wytknęła. Zamiast porozmawiać ze mną o tym od razu jaką ma opinię na moje zachowanie - nie zrobiła tego. Przyznałam, że po prostu nie chciało mi się do niej chodzić. I, że ja nie mam potrzeby częstego spotykania się. Powiedziałam jej o tym dopiero teraz, po paru miesiącach od sytuacji. Mówiłam jej, że nigdy też nie zwróciła się do mnie słowami typu np. "Czy mogłabyś przyjść bo czuję się samotna, potrzebuje z kimś pogadać". Ja powiedziałam, że nie mogłam tego wiedzieć, jeśli nigdy o tym nie mówiła. Ona na to "powinnaś sama się domyślić". Nie siedzę jej w głowie skąd miałam się domyślić.
Ona nie umie mówić wprost o swoich uczuciach, z resztą ja też nie. Od jakiegoś czasu czułam się źle w jej towarzystwie ponieważ, kiedy z nią o czymś rozmawiałam, później miałam powody by jej nie ufać. Nigdy też jej o tym nie powiedziałam, ponieważ wstydziłam się mówić o swoich odczuciach, czułam, że mnie nie zrozumie. Zaczęłam kręcić kiedy prosiła mnie o pomoc w opiece nad dzieckiem, gdy musiała coś załatwić. Długo to trwało. Często stosowałam wymówki, kłamałam, byle nie przyjść. Siostra to wyczuła i wytknęła mi to. Nazwała mnie dzikusem bo nie wychodzę do ludzi. Tylko, że ona nie zna powodów dlaczego tak robiłam. Wychodzę do ludzi, ale takich którzy mnie wspierają, którym ufam, o tym ona nie wie.
Ostatnio zaczęłam pracę nad sobą, wspomagam się pomocami psychoterapeutycznymi. Chcę uporać się z trudną przeszłością. Byłam molestowana i jestem DDA więc dlatego m.in ta praca, przy okazji zrozumiałam też nasze relacje. Prowadze dziennik uczuć, rozpoznaje swoje emocje i coraz lepiej uczę się jak sobie z nimi radzić. Zrobiłam duże postępy. Jestem z siebie dumna.
O tym ona nie wie, że jestem już inną osobą. Zaproponowałam mojej siostrze próbę naprawienia kontaktów, przeprosiłam ją i powiedziałam, że ją kocham. Nie zareagowała na to. Pisała tylko same kpiące słowa, ja jej pod wpływem emocji przyznaje. Kiedy oznajmiłam, że pracuje nad sobą. O tym co odkryłam o naszej przeszłości i że wiem dlaczego dziś jesteśmy takie jakie jesteśmy.
Ona napisała "po tym co przeczytałam to chyba wolałam jak nasz kontakt był sporadyczny." Powiedziałam jej, że jest toksyczna i spotkania z nią mi nie służą. Wspomniałam jej iż dowiedziałam się od specjalisty "że jeśli toksyczne relacje pani nie służą, ma pani prawo odciąć się od takich osób, nawet jeśli jest to siostra." Opisałam całą historię naszej rodziny. Po czym wyraziłam chęć, że spróbuję przychodzić częściej, zmienię swoje nawyki. Zaproponowałam rozmowę w cztery oczy. Siostra się zgodziła, lecz kiedy napisałam jej na drugi dzień "czy za te kilka dni nadal chcę bym przyszła - odpowiedziała "nie. po co ? Odetnij się od toksycznej siostry, którą dla Ciebie jestem, będziesz mieć święty spokój. Teraz będziesz żyła tak jak Ci psycholog każe. Tylko dziwne, że wszyscy źli tylko ty taka dobra".
Wcale tak nie uważam, o czym siostra nie wie, bo nie dała szansy rozmowy. Ja umiem już przyznać się do błędów, a ona nie. Chciałaby by było zawsze tak jak ona powie. Czuję, że siostra nie wyciąga wniosków, że to też w niej leży problem. Nie umie się do tego przyznać, uważa, że każdy ma dawać jej atencje. Koniec końców zerwałyśmy kontakt. Nie wiem, co o tym myśleć.
Witam.
Odnoszę wrażenie, że mama często faworyzuje młodszą siostrę. Gdy siostra na mnie nagaduje, to mama jest po jej stronie, niż po mojej, co mi sprawia przykrość i często jej przyznaje rację, nawet jak siostra jej nie ma.
Co robić?