Left ArrowWstecz

Jak pomóc mamie?

Jak pomóc mamie? W sumie nie wiem, jak to ubrać w słowa, ale chciałabym pomóc mamie, natomiast nie potrafię jej zrozumieć. Próbowałam z nią rozmawiać, ale każda rozmowa kończy się tak samo, czyli przestaje się odzywać. Mama odeszła od swojego partnera, z którym ma 2 mojego rodzeństwa, wzięła kredyty i kupiła mieszkanie. Wiem, że jest jej ciężko, ale zatraciła się w świecie internetu, a mówiąc prościej w aplikacjach randkowych i stronach dla singli. Ciągle z nimi pisze i spotyka się. Nie mam nic do tego, żeby znalazła swoją drugą połówkę, ale nie w taki sposób. Przyprowadza ich do domu po zaledwie 1-2 spotkaniach, żeby przedstawić rodzeństwu i opowiada, gdzie pracujemy. Wprowadza ich w życie młodszego rodzeństwa (17 i 18 lat) praktycznie non stop, nie myśląc o żadnych skutkach. Gdy już przestają ją interesować, po prostu ich ignoruje. Już kilka razy przychodzili do pracy młodszej siostry, żeby zapytać, co się dzieje i dlaczego mama się nie odzywa. Mama dużo pracuje, ale każdą wolną chwilę spędza na spotykaniu się z mężczyznami, rozmowach telefonicznych bądź siedzi wlepiona w telefon i odpisuje na wiadomości na portalach. Martwię się o nią coraz bardziej, ponieważ odtrąca swoją rodzinę na rzecz obcych ludzi, a do tego jeździ do nich nawet poza miasto i to sama. Nawet na spotkaniach rodzinnych siedzi w telefonie i nie da się jej odciągnąć. Wszystkie wartości, których nas nauczyła, nagle sama łamie a co najważniejsze okłamuje nas. Próbowałam wiele razy porozmawiać z nią i poprosić, żeby trochę zwolniła, ale za każdym razem używa argumentu, że ja i moje rodzeństwo mamy drugą połówkę a ona nie i tym kończy rozmowę. Chciałabym jej pomóc, żebyśmy byli bezpieczni a przede wszystkim ona. Mój tata zmarł (był alkoholikiem), mama przeszła przez raka, jej mama zawsze widziała tylko jej brata, który popełnił samobójstwo, a teraz jeszcze rozpad drugiego małżeństwa przez alkoholizm ojczyma. Jak mogę jej pomóc?
User Forum

Paula

w zeszłym roku
Dorota Kuffel

Dorota Kuffel

Dzień dobry,

nie można pomóc komuś, kto nie chce pomocy czy wręcz nie widzi takiej potrzeby. Mama jest dorosła i sama o sobie decyduje. Oprócz wyrażania własnych uczuć, bez oceniania drugiej strony, nie możemy zrobić nic. Każdy ma prawo przeżyć życie po swojemu, nawet jeśli nam wydaje się, że siebie krzywdzi. Piszesz Paula, że nie potrafisz zrozumieć mamy, może próba usłyszenia jej, pozwoli nawiązać Wam dialog, w którym i ona usłyszy Ciebie. 

Pozdrawiam

Dorota  

w zeszłym roku
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, 

Zawsze sytuacja, w której coś niepokojącego dzieje się komuś z bliskich, przestrasza i frustruje, zwłaszcza jeśli dana osoba sama nie dostrzega problemu. I tu zaczyna się największy kłopot - mamy bowiem do czynienia z drugą, niezależną osoba, na której decyzje nie mamy wpływu. To wywołuje dużo bezradności i bezsilności. Widzę, że się Pani martwi, zdaje się nie tylko o mamę, ale też o młodsze rodzeństwo, które niechcący również dotykają konsekwencje mamy działań. 
Nie ma jednak na taką sytuację żadnej złotej recepty - jedynym rozwiązaniem wydaje się być szczera spokojna rozmowa, w sprzyjających okolicznościach, z wyrazami Pani troski bardziej, niż z oceną . Na to, jak mama ją odbierze nie ma Pani wpływu. Może Pani zaproponować, żeby mama skorzystała ze wsparcia psychologa/psychoterapeuty, żeby z kimś bezstronnym zastanowić się nad tym, co dzieje się w Państwa rodzinie. Powodzenia 

w zeszłym roku

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

Dobierz psychologaArrowRight

Zobacz podobne

Moja rodzina nie wierzy w moją traumę-wykorzystywanie seksualne, przemoc w domu. Oprawcę uwielbiają, mnie wytykają palcami, nie rozumiem-jak można nie mieć wyrzutów sumienia?
Minęło kilkadziesiąt lat. A ja pamiętam, jak osoba z rodziny łapała mnie za piersi, żebym zeszła z komputera albo z fotela przed tv. Gdy nie chciałam - od tyłu było macanie i wtedy uciekałam. Ta osoba potrafiła wytrzeć o mnie ręce trzymane w tyłku (przepraszam za wyrażenie), zawsze kłamała i wyzywała mnie, nazywała kupą albo wyciągała smarki i o mnie wycierała. Było to wg niej zabawne, a rodzice nie chcieli słuchać moich skarg. Co najwyżej ja dostałam za "marudzenie" albo był krzyk, że mam się uspokoić. Sprawa przedawniona, wielu osób już nie ma w moim życiu. A ja to pamiętam. Przerobiłam ten temat, choć narzuca mi się jedno pytanie - dlaczego rodzice nie wierzą? Zerwałam kontakt z tą osobą kilka lat temu i pokrewnymi, poczułam ulgę. Jakby ktoś mi zrzucił tonę kg z moich barków! Ale cała rodzina uważa za dziwaka, samoluba. Dziś jest 1.11, a rodzina obgaduje, że jestem najgorsza. Mój oprawca jest uwielbiany, a to we mnie widzą problem. Gdy wspomniałam komuś, co działo się kilkadziesiąt lat temu, to ludzie się śmieją, nie wierzą, mówią, że mam coś z głową. Nie mam nic z głową. Nigdy nie miałam. Nawet mój oprawca żyje jakby był nieświadomy i nie widzi nic złego, że torturował mnie psychicznie połowę życia. Jak reagować na rodzinę? Nie chce do tego wracać, nie chcę też być na językach. Dlaczego ktoś nie ma wyrzutów sumienia i jeszcze uważa mnie za złą osobę, chociaż na widok tej osoby przez całe życie mdliło mnie. Teraz mam spokój. Ale na 1.11 nie chodzę na cmentarze i nie chcę nikogo tam spotkać! I przez to też jestem wytykana...
W jakim wieku i jak powiedzieć dziecku
W jakim wieku i jak powiedzieć dziecku, że mój partner nie jest jego ojcem, a inna osoba, która w dodatku się nim nie interesuje?
Jak radzić sobie z krytyką i lękami po konflikcie rodzinnym?

Witam, nie radzę sobie z krytyką. Ciągle obwiniam się o wszystko. Lęki i niepokój pojawiły się po konflikcie męża z bratem. Ja byłam wtedy w szpitalu. Bratanice męża zaczęły pisać SMS-y, obrażając mnie. U nich jest tak, że nie znoszą innego zdania, nie można postawić granic. Mąż nie chce utrzymywać z nimi kontaktu, mówi, że są toksyczni. Wygadują niestworzone rzeczy, a ja jestem zalękniona, czuję się zastraszona, boję się spotkać ich na ulicy, żeby mnie nie zaczepiali. Nie śpię, straciłam apetyt i czuję ogromny strach. Leczyłam się kiedyś na zaburzenia lękowe, niestety, ze względu na nowotwór musiałam odstawić leki. Nie wiem, jak sobie pomóc, cierpię strasznie, dla mnie to jest męczarnia. Lekarz przepisał Asertin, czekam, czy mi pomoże. Byłam też u psychologa. Może jeden, dwa dni było ok, a tak zamęczam wszystkich rozmowami na temat tamtej rodziny. Tłumaczą mi, że skoro oni nas nie szanują, to należy uciąć kontakt. Tym bardziej, że rozpowszechniają nieprawdziwe informacje. Tylko że ja nie daję rady, nie wiem, czy ten konflikt nie wywołał nawrotu choroby, tych zaburzeń lękowych. Dodam, że dwa razy miałam przerwę w terapii, poza tym co jakiś czas były nawroty, z tym że te lęki miały inne tło – bałam się śmierci, przejęłam się wynikami. A teraz cały czas mam negatywne myśli o rodzinie męża, nie potrafię wyzbyć się strachu i lęku. Już nie wiem, co robić.

Dlaczego moja matka zawsze staje po stronie innych i wykazuje dziwne zachowania?

Nie rozumiem zachowania mojej matki. 

Zawsze jak był jakiś spór z ludźmi- matka po paru minutach staje po stronie przeciwnej. Wynajduje argumenty przeciwko nam - dzieciom, mężowi itd. Przyznaje rację, chociaż i ją obrażano. 

O co w tym chodzi??? 

Ma 60 lat, ale taka jest od zawsze. Kiedyś koleżanka zauważyła, że zachowuje się jak 6-latka. Potrafi też opowiadać i gestykulować, chodzić wtedy po pokoju, kucać itd. 

To jest dziwne. Skończyła liceum bez matury, nigdy się nie rozwijała i jakimś cudem trafiła do pracy w sklepie. 

W domu gotuje i powierzchownie sprząta, ale na ogół to ogląda całe życie filmy, ogląda po 10h wiadomości i gra w gry. 

Od 20 lat w pasjansa i jakieś klocki. Nie chcę jej obrażać, ale jest wybitnie głupia dla mnie. Ciągle krzyczy, jak powiem cokolwiek o sobie, to w odp słyszę "ja też" albo "mam tak samo". 

Mówi, jakby posiadała wszystkie rozumy, ale jest tak płytka, że nawet nie rozumie, że nie mówi się "weszłem". 

Wstyd z nią jechać tramwajem, bo głośno gada, jak zwróci się uwagę, to mówi mi dorosłej osobie "dam Ci zaraz w papę". 

Od małego uwielbiała gnoić mnie, używała pasa i jej drugie dziecko to nr 1. Jest dla mnie obca baba, nie lubię jej na stare lata. Nie jest to kwestia podeszłego wieku, tylko głupoty. 

Ma dziwne teorie, wyolbrzymia fakty, jak ciężko pracuje i sprząta w domu, a ma do posprzątania swój pokój i korytarz. Potrafi wydać kilka tys. zł na torebkę i co chwilę wspomina, że kiedyś nie miała. No nie.. ale nie miała 35 lat temu! A nie teraz! 

Ma manię zakupową, ale do restauracji nie pójdzie. 

Na wakacje nie pojedzie. Obrażona na ojca, bo nie pasuje jej. Ojciec też narcyz albo psychopata. Wszytko jedno. 

Nie rozumiem jej zachowania, bo ktoś mógłby mnie skopać, a ona przyjdzie i powie, że to moja wina. Całe życie była beznadziejna matka, a teraz mam wrażenie, że jest to osoba z jakąś chorobą. Dodam, że często kłamała, np. opowiadała zmyślone historię z autobusu albo uważa, że wszyscy ją lubią i jest piękna. 

Zero ciepła, zrozumienia jako rodzic. Kary, krzyk, umniejszanie, a jak chorowałam, to wstydziła się mnie chorej. 

O co tu chodzi??

Ojciec córki powiedział jej nagle o nowej partnerce, zanim zdążyłam ją przygotować.
Moja córka ma prawie 5 lat. Ja z mężem rozpoczynamy batalie rozwodowe. Mąż zostawił nas i w trybie niemal natychmiastowym wyprowadził sie do innej kobiety, pomimo próśb, by nie przedstawiał córce jeszcze nowej kobiety, zrobił to zanim zdążyłam z córką porozmawiać . Jest to dla mnie bardzo trudne. Martwię się o konsekwencje dla przyszłego podejścia do związków mojej córki, traumy jakie dostaje teraz w pakiecie. Czy jest możliwość konsultacji indywidualnej w tej sprawie? Czy jest ktoś z Państwa z okolic Zielonej Góry czy Poznania? Czy lepiej wizyta osobista czy online wystarczy?
Mam podejrzenia, że moja partnerka ma chorobę dwubiegunową
Witam. Mam podejrzenia, że moja partnerka ma chorobę dwubiegunową (jej ojciec ma stwierdzoną przez psychiatrę). W jaki sposób mogę przekonać ją na wizytę u psychiatry? Jej zachowania są lekko mówiąc dziwne, proszę o jakąkolwiek poradę.
Mam siostrę, która 9 miesięcy temu została mamą.
Mam siostrę, która 9 miesięcy temu została mamą. Mimo tego, że dziecko było chciane i planowane opóźniała wizyty u lekarza, nie odbyła wszystkich, nie była zainteresowana terminem porodu, przygotowaniem do niego, ani jakimkolwiek szykowaniem wyprawki. Jej mąż miał takie samo podejście do tematu. Po porodzie ich zainteresowanie dzieckiem było właściwie zerowe. Z racji, że kilka lat opiekuję się niemowlętami, a dodatkowo pracuję w ochronie zdrowia, zwyczajnie udzielałam im jakichś drobnych podpowiedzi i chwaliłam za ich własne "sukcesy". Niestety, mimo angażowania się, sytuacja wyglądała coraz gorzej - dziecko z ewidentnymi brakami rozwojowymi, karmione na leżąco, przekarmiane mieszanką, zostawiane na cały dzień samo sobie w łóżeczku, a podnoszone bez słowa wyłącznie w celu przewinięcia lub kąpieli. Od około pół roku zaczęłam się odcinać od relacji z siostrą, bo nie mogę znieść, jak osoba będąca psychologiem zaniedbuje na każdej przestrzeni swoje dziecko, nie jest zainteresowana jego rozwojem, nie przyjmuje do wiadomości, że powinna się udać ze sobą i z nim do specjalisty, a także nie wykazuje gotowości do przyswajania wiedzy, chociażby z zakresu rozszerzenia diety. Co jakiś czas mam przebłysk, że chciałabym z nią na ten temat porozmawiać, ale wiem, że nie jest to moje dziecko, a tym samym nie moja odpowiedzialność za kształtowanie go. Dodatkowo pamiętam, jakim efektem kończyły się poprzednie rozmowy. Podczas ich odwiedzin widzę obecnie ewidentne zagrożenia dla dziecka - zostawianie go nieprzypiętego w wózku, karmienie stałymi pokarmami na leżąco, itd. Martwię się zarówno o dziecko, jak i o nią, bo nie uważam, żeby było to normalne zachowanie. Wiem natomiast, że dbając o swój spokój wewnętrzny powinnam odpuścić i skupić się na sobie. Po kontakcie z nią jestem całkowicie rozregulowana i właściwie niezdatna do życia przez kilka dni, więc relacja ta mi nie służy. Ze strony rodziny jestem uważana jednak tym sposobem za egoistkę, która przesadza - oni nie widzą tego, co się dzieje, a nawet po moich rozmowach oczy wciąż mają zamknięte. Jestem w trakcie terapii, chciałabym w końcu złapać balans w życiu, ale postępowanie siostry za bardzo mnie z niego wytrąca. Wiem, że dopóki problem nie zniknie, nie zaznam całkowitego spokoju, ale odcinając się od niego w jakiś sposób ten spokój sobie zapewniam. Czy jest to dobry wybór, żeby zająć się sobą, czy jednak z racji, że sytuacja jest poważna, dobrze byłoby znów zapomnieć o sobie i wrócić do działań edukacyjnych i bycia terapeutą rodzinnym?
Regresja wieku u młodej dorosłej z autyzmem i borderline - czy to normalne?

Chciałabym się podzielić czymś, co rzekomo jest "dziwne" I "odrażające" co dla mnie jest niczym złym, a wręcz mi pomaga. Za niedługo kończę 18 lat, szykuje osiemnastkę, wielkimi krokami wkraczam w dorosłość i jest mi to mówione, żebym się nauczyła samodzielności. Ogólnie zanim zacznę, chce tylko wspomnieć, że jestem na leczeniu farmakologicznym i mam zdiagnozowany autyzm I Osobowość borderline. Głównie chodzi o to, że już od naprawdę długiego czasu mam regresje wieku, czyli mentalnie się cofam do wieku małego dziecka. Z tego, co czytałam, jest to pewien sposób na odreagowanie i tak w sumie to stosuje, a raczej nie stosuje, tylko automatycznie wpadam w ten stan regresji. Gdy jestem w swoim pokoju (sama), biorę smoczka i leżę w łóżku, oglądając jakieś kreskówki, czy inne tego typu rzeczy, staje się mniej komunikatywna i używam zdrobnień. Natomiast jak dostaje regresji w miejscu publicznym to się nie "obnoszę" takim zachowaniem. Jedynie wtedy jestem mniej komunikatywna, ale tak to nic poza tym zewnętrznie. Wiem, ze to może spowodować odrazę. W końcu po paru latach odważyłam się powiedzieć rodzicom o tym i mają mieszane uczucia. Ja nie wiem, czy mama żartuje, czy serio jest sfrustrowana, że mówi mi o spaleniu smoczka. Ja rozumiem, jakbym jeszcze chodziła i się tym chwaliła, ale nawet moi przyjaciele o tym nie wiedzą i nie było ani jednego momentu gdzie bym się tym obnosiła. W pełną regresję wchodzę tylko i wyłącznie w swoim pokoju, jeszcze w godzinach wieczornych, biorę do buzi swojego smoczka. Bardzo mi to pomagało i dalej pomaga, myślałam, ze jak powiem rodzicom, jeszcze jak mam już od dawna te diagnozy, to zrozumieją, ale tata czuje zakłopotanie, ale jeszcze to akceptuje, to mama jest wściekła. Bardzo mnie to smuci. Czy ten mój "przypadek" jest naprawdę nienormalny? Regresja wieku wcale mi nie szkodzi życiu, a wręcz pomaga, bo wtedy wchodzę mentalnie w takie dziecko, które żyje beztrosko. Jedynie kto to rozumie to mój chłopak (jesteśmy już razem 3 lata) on mnie akceptuje, jaka jestem, mimo moich przypadłości i zaburzeń.

Czuję się jak zła osoba, bo nie umiem wybaczyć ojcu zaniedbywania.
Mój ojciec często zaniedbywał mnie emocjonalnie, w dzieciństwie stosował przemoc psychiczną, czasem fizyczna i nigdy nie chwalił, chodził na imprezy i miał mnie gdzieś, moja matka zresztą też. Teraz ma nową kobiete po śmierci matki i mają razem dziecko- jest super ojcem - i ten widok rozwściecza mnie do czerwoności, nie mogę tego znieść, chce ciągle mu wytykać to, jaki był dla mnie, ale wiem, że to nic nie da. Nie potrafię wybaczyć widząc to ciągle( Mieszkamy razem,) jako 20-letnia osoba czuję się jak to zaniedbywane dziecko patrząc na niego i jak się nim cudnie opiekuje. Męczy mnie to z wiekiem. Tego dziecka tez przez to nienawidzę, czuję sie jak jakaś zła osoba. Pomocy :(;
Brat ma trudności w kontaktach społecznych, w domu mamy specyficzną sytuację.
Dzień dobry, mój brat ma 19 lat. Wciąż śpi w jednym pokoju z mamą (pokój ma około 20 metrów, znajdują się w nim dwa łóżka stojące obok siebie). Brat ma możliwość przeprowadzenia się do innego pokoju (pustego od mojej wyprowadzki 2 lata temu). Oboje - brat i mama nie chcą, żeby doszło do przeprowadzki, pomimo moich wieloletnich nalegań. Próbuję ich przekonać, że jest to szkodliwa sytuacja dla brata, jednak brakuje mi merytorycznej wiedzy psychologicznej dla poparcia moich obaw. Brat przejawia spore problemy w kontaktach rówieśniczych i prawdopodobnie jest uzależniony od gier.
Witam, mam taki problem, mam wrażenie, że moja 9 letnia córka boi się taty swojego.
Witam, mam taki problem, mam wrażenie, że moja 9 letnia córka boi się taty swojego. Boi się go, np. obudzić, cały czas pyta czy go kocham, albo żeby taty nie denerwować, boi się czasami odebrać telefon, żeby tata nie był zły. Czy to o czymś świadczy? Znajomi i rodzina mówią mi też, że tylko ze mną zachowuje się bardziej swobodnie- śpiewa, tańczy itd, a gdy jest jej tata to siedzi po prostu. Proszę o odpowiedź.
Utrzymywanie kontaktu byłego partnera z dzieckiem. Jak przeprowadzać wideorozmowy?
Dzień dobry, córka ma 2 lata i 4 miesiące, z jej tatą nie mieszkamy razem od kiedy córka skończyła 9 miesięcy. Tata przebywa za granicą i raz na pół roku przyjeżdża na tydzień. Były partner naciska na codzienne rozmowy video, jednocześnie wymaga ode mnie, żebym chodziła za córką z telefonem i przesuwała go, gdy dziecko się przesuwa. W związku by zapewnić dziecku lepszy obraz i ograniczyć zniszczenia w sprzęcie zdecydowałam się na połączenie video przez laptopa. Córka często odchodzi od telefonu i nie chce do niego podejść, co spotyka się ze złością mojego byłego partnera na mnie, że nie przesuwam ekranu, by mógł ją lepiej widzieć. Z mojej strony uważam, że dziecko ma prawo do prywatności i jeśli nie ma ochoty być widziana nie musi tego robić. Dodatkowo wydaje mi się, że 15 minut "rozmowy" a w rzeczywistości obserwacji otoczenia dziecka jest to czas, w którym ojciec powinien przygotować jakieś atrakcje, by dziecko chciało oglądać co robi. Proponowałam kukiełki, przesyłałam skany książeczek które córka czyta. Wiem, że rozmowy są nagrywane i że były partner zbiera materiały przeciwko mnie w sądzie. Przeraża mnie jak duża odpowiedzialność w tym momencie jest na mnie zrzucona, jeśli chodzi o przebieg tych rozmów. Bardzo proszę o informację jak najlepiej przeprowadzać tego typu videorozmowy.
Jak pomóc mamie?
Jak pomóc mamie? W sumie nie wiem, jak to ubrać w słowa, ale chciałabym pomóc mamie, natomiast nie potrafię jej zrozumieć. Próbowałam z nią rozmawiać, ale każda rozmowa kończy się tak samo, czyli przestaje się odzywać. Mama odeszła od swojego partnera, z którym ma 2 mojego rodzeństwa, wzięła kredyty i kupiła mieszkanie. Wiem, że jest jej ciężko, ale zatraciła się w świecie internetu, a mówiąc prościej w aplikacjach randkowych i stronach dla singli. Ciągle z nimi pisze i spotyka się. Nie mam nic do tego, żeby znalazła swoją drugą połówkę, ale nie w taki sposób. Przyprowadza ich do domu po zaledwie 1-2 spotkaniach, żeby przedstawić rodzeństwu i opowiada, gdzie pracujemy. Wprowadza ich w życie młodszego rodzeństwa (17 i 18 lat) praktycznie non stop, nie myśląc o żadnych skutkach. Gdy już przestają ją interesować, po prostu ich ignoruje. Już kilka razy przychodzili do pracy młodszej siostry, żeby zapytać, co się dzieje i dlaczego mama się nie odzywa. Mama dużo pracuje, ale każdą wolną chwilę spędza na spotykaniu się z mężczyznami, rozmowach telefonicznych bądź siedzi wlepiona w telefon i odpisuje na wiadomości na portalach. Martwię się o nią coraz bardziej, ponieważ odtrąca swoją rodzinę na rzecz obcych ludzi, a do tego jeździ do nich nawet poza miasto i to sama. Nawet na spotkaniach rodzinnych siedzi w telefonie i nie da się jej odciągnąć. Wszystkie wartości, których nas nauczyła, nagle sama łamie a co najważniejsze okłamuje nas. Próbowałam wiele razy porozmawiać z nią i poprosić, żeby trochę zwolniła, ale za każdym razem używa argumentu, że ja i moje rodzeństwo mamy drugą połówkę a ona nie i tym kończy rozmowę. Chciałabym jej pomóc, żebyśmy byli bezpieczni a przede wszystkim ona. Mój tata zmarł (był alkoholikiem), mama przeszła przez raka, jej mama zawsze widziała tylko jej brata, który popełnił samobójstwo, a teraz jeszcze rozpad drugiego małżeństwa przez alkoholizm ojczyma. Jak mogę jej pomóc?
Mąż podczas stresujących dni zachowuje się dla mnie obrzydliwie, musi powąchać fekalia.
Pytanie dotyczy zachowania męża. Będąc w ciąży zaczęłam zauważać, bądź też mąż przestał kryć się ze swoimi dziwnymi zachowaniami. Zawsze miał swoje jakieś dziwactwa, ale nigdy nie przywiązywałam do tego dużej wagi, starałam się być wyrozumiałym partnerem. Moje zaniepokojenie wzbudziło zachowanie męża kiedy byłam w ciąży , ten okres był dla niego pewnie trudny i stresujący. Zaczął skarżyć się częściej na bóle głowy i ucisk w klatce piersiowej. Lekarz stwierdził nadciśnienie, wypisał leki i kazał rzucić palenie. Mąż nie zastosował się do zaleceń lekarza , nawet nie wykupił recepty. Dziwne zachowanie , które po raz pierwszy zauważyłam było dłubanie w nosie i zjadanie tego co wydłubał, podczas podróży do lekarza na USG prenatalne. Najgorsze co odkryłam tak mnie zaskoczyło i wzbudziło takie obrzydzenie, że tydzień mi zajęło zanim z mężem o tym porozmawiałam. Podczas oglądania kanału o teoriach spiskowych( był wielkim fanem takich teorii i oglądanie tego wzmozylo się podczas mojej ciąży) włożył ręką w majtki i palcem gmerał w odbycie a potem wąchał palce ... Po tym incydencie bardzo uważnie zaczęłam go obserwować. Sytuacja z wąchaniem fekaliów nie była jednorazowa, robił to dość często co więcej palcem , którym którym grzebał w odbycie wycierał to za lewe ucho. Bardzo często potem tym samym palcem pocierał za uchem i znowu podstawiał pod nos i wąchał. Jak w końcu się odważyłam i zaczęłam z nim rozmowę na ten temat to się dowiedziałam tylko tyle , że to jest jego sposób na odstresowywanie. W internecie niewiele jest informacji na ten temat. Wiem tylko tyle , że jest to rodzaj zaburzenia psychicznego , które zazwyczaj towarzyszy innym groźnym chorobom psychicznym, jak nerwica natręctw a nawet schizofrenia. Bardzo proszę o pomoc, bo mąż nie uważa, że robi coś źle i nie chce iść do lekarza a ja boje się o swoje malutkie dziecko i o siebie.
Kłótnie z mężem, który jest nastawiony źle do mojej rodziny, więc mnie blokuje. Wszystko muszę robić ja i wszystko załatwiać.

Witam. 

Jestem żoną od prawie 20 lat i matka 2 córek (18 I 11l at). Kocham ich bardzo, ale czasem brakuje mi sił. 

Coraz cześciej mam wrażenie, że nasze małżeństwo to toksyczny związek, z którym coraz trudniej mi sobie poradzić. Męża poznałam w wieku ok 17 lat. Mąż jest ode mnie starszy o 5 lat.Byliśmy parą przez 8 lat a potem wzięliśmy ślub. Byłam w nim bardzo zakochana i mimo że było wiele sytuacji, które pokazywały, że związek ten nie bedzie łatwy, nie zrezygnowałam z niego i sama naciskalam na ślub. 

Mój mąż na samym początku był bardzo towarzyski ị lubiany przez moją rodzinę, ale po kilku latach zaczął się problem z moją młodszą siostrą. Zaczęli sobie wzajemnie dokuczać. Moja mama I rodzeństwo jednak bardziej trzymało stronę siostry, więc liczba wrogów zaczęła wzrastać. 

Ogólnie nie było jakiegoś konkretnego problemu tylko głupie bzdety ,jakieś słowne przepychanki, przez które sytuacja zaczęła nabierać na sile, np. siostre denerwowała jego obecność w naszym domu to on nie pozwolił mi zabrać suszarki do włosów dla niej, gdy mnie podwoził do pracy. 

Ogólnie pokazywał sie z dobrej strony, np. pożyczajac auto mojej drugiej siostrze, ale gdy ona mu odmówiła podrzucenia mnie do niego to już to wypominał i wiele innych takich głupich sytuacji. 

Przed samym ślubem chciał, żebym nie zapraszała młodszej siostry, więc mi mówił, że zaprosi swoja byłą sympatie itp. Teraz gdy o tym pisze, to sie zastanawiam czemu ja sie na to godziłam... Ale bardzo chcialam wyjść za niego za mąż. Po ślubie niestety sytuacja między moim mężem a moja rodziną sie jeszcze bardziej pogorszyła. Konflikt z młodszą siostrą ciągnął sie przez kilka lat, potem wrogiem nr 1 stał się mój brat, poźniej albo w sumie jednocześnie moja mama, a teraz to chyba ja sama jestem dla niego największym problemem. 

Po ślubie mieszkaliśmy u jego rodziców a szczególnie, gdy na świecie sie pojawiła nasza 1. córcia. Po około roku mąż wyjechał do pracy w uk, ja do niego dołączyłam po 1.5 roku. Na początku taka rozłąka była dobrym rozwiązaniem. Oddaliliśmy sie od rodzin ciesząc się sobą. Plan był, aby pobyć trochę za granicą, zarobić i wrócić do PL.. Ale z każdym miesiącem bardziej się zadamawialiśmy jednak w uk. Mąż był jako główny żywiciel, ale wkrótce ja też zaczęłam dorabiać do domowego budżetu. Niestety w PL nie mieliśmy nic własnego, więc do powrotu nas nie ciągnęło. Powiększyliśmy rodzine. Po kilku latach podjęliśmy decyzje o kupnie domu biorąc kredyt. 

Ogólnie rzecz biorąc to życie zaczęło nam się jakoś układać, ale mój mąż ciągle na coś narzeka. Po prostu wszystko jest źle, ludzie sa źli, uważa, że każdy go zawsze musi dołować, inni zawsze maja lepiej itd. Od zawsze uważa, że ma wielkiego pecha i nic tego nie zmieni. Ma zawsze dużo pomysłów, ale bardziej o nich mówi niż realizuje. Kilka razy wydał jakieś pieniądze na jakiś pomysł biznesowy, ale niestety go nie zrealizował. Ja nie jestem osobą do interesów to możliwe, że go tym dołuje, bo gdy zaczyna mówić o jakimś pomyśle to ja od razu widzę ryzyko a on sam boi się działać. 

Od samego początku jakoś ja musiałam podejmować decyzje i w sumie tak jest cały czas, ale mnie też to męczy. Wychowywanie dzieci też spada na mnie. Starsza córka jest bardzo wrażliwa, ale potrafi tez dużo krzyczeć, a nawet czasem wybucha z agresją do obcych. Mąż nie reaguje na to tylko głupio mi docina 'wszystko się ułoży'. Gdy go proszę, żeby jakoś zareagował, to mi mówi 'teraz jak przez 20 lat rządziłaś...' A ja sie sama siebie pytam to gdzie ty byłeś...

Ogólnie rzecz biorąc nasze życie codzienne jest w miarę ok, ale najtrudniejsze momenty, gdy musimy coś zorganizować oraz wyjazdy do Polski. Początkowo, gdy jechaliśmy na wakacje to zawsze do niego a do moich rodziców tylko w odwiedziny góra 2-3 dn,i ale to było w miare ok. Niestety od 2 lat sytuacja sie bardzo popsuła, bo będąc właśnie u moich rodziców mój mąż strasznie mnie denerwował swoim zachowaniem, mało co sie odzywał, odjechał nie mówiąc, gdzie jedzie i na jak dlugo i po prostu siedział nadąsany. Więc pojechaliśmy do jego rodziców, tam moje emocje wybuchły i sie bardzo pokłóciliśmy. Potem wróciliśmy do moich rodziców, bo młodsza zostawiła przytulankę a mąż chciał porozmawiać z rodzicami. 

Ja bylam wtedy bardzo wściekła i powiedzialam, że mam dość życia z nim i chce rozwodu. On wtedy nawyrzucal mojej mamie, że źle nas wychowała, że nie potrafimy zaakceptować prawdy, że ciagle narzeka, że nie ma pięniędzy itp. I od tamtej pory nie tylko, że nie chce z nami jechać, to nie chce nas nawet podwieźć. Mówi mi, że dopóki ja wszystkiego nie naprawię, to on nie ma zamiaru nic zmieniać. 

Na ostatnią wielkanoc pojechaliśmy do PL i chciałam żebyśmy pojechali razem w sobotę, bo większa część rodziny wtedy przyjechała do rodziców i przedstawia, jak on sie tu czuje, oczywiście NIE, więc pojechałam sama. 

Ostatnie wakacje też prosiłam, żeby mnie tylko podwiózł, bo ja nie mogłam prowadzić, ale też nie. 

Na 50 rocznice ślubu rodziców też nie pojechałam, bo do ostatniej chwili miałam nadzieję, że powie ok jedźmy, ale nie widział takiej potrzeby, a jak zaczął wyliczać ile to bedzie strat finansowych, gdy pojade sama to po prostu mi sie odechciało jechać. W chwili obecnej ja nie chce jeździć do PL, bo tam sie najbardziej kłócimy. Gdy on jest nastawiony anty do mojej rodziny to u mnie sie włącza to samo tylko do jego. Nie wiem jak ta sytuacje wyprostować.

Czy rzeczywiście mąż ma racje, że to ja powinnam wszystko poodkręcać? Ale w jaki sposób.... Proszę o jakieś wskazówki.

Jak mam radzić sobie ze stresem? Szybko się denerwuję
Jak mam radzić sobie ze stresem? Szybko się denerwuję, a złość wyładowuję na rodzinie. Byłem już tak nerwiony, że chciałem pobić siostrę. Cały czas mam stan napięcia nerwowego, byle co już się denerwuje. To wynika z dzieciństwa, co przeżyłem i po śmierci taty on umiał do mnie dotrzeć i stawić mnie do pionu. Proszę o pomoc.
Jak radzić sobie z zazdrością i samotnością w dążeniu do macierzyństwa?

Jak sobie poradzić z takim problemem? 

Jestem od kilku lat samotną singielką. Mam 26 lat, ciężko mi znaleźć niestety partnera w tych czasach. 

Chcę założyć już rodzinę, być mamą, ale nie mogę się ciągle tego doczekać. Zmagam się z takim problemem, że jeżeli dowiem się, że ktoś z rodziny czy nawet znajoma osoba, jest w ciąży wpadam, że tak powiem w szał, dopada mnie zazdrość. 

Ok rok temu, gdy dowiedziałam się, że siostra będzie miała dziecko, płakałam po tej informacji z zazdrości chyba z 2 godziny, byłam wręcz zła, nie mogłam się wtedy opanować. 

Tak jest za każdym razem, a mi się ciągle nie udaje, a lata mi uciekają. Jak sobie z tym poradzić.

Syn pracoholik - jak matka może pomóc bez narzucania się?
Mój syn, w mojej i męża ocenie, jest pracoholikiem. Nie chce jednak o tym rozmawiać, wypiera problem. Najmniejsza aluzja na ten temat powoduje, że staje się nerwowy i kończy rozmowę. Przeczytałam kwestionariusz dotyczący cech pracoholika i niemal wszystko do mojego syna pasuje. Martwię się, bo jestem świadoma jakie są skutki tego uzależnienia. Zdaję sobie jednak sprawę, że syn jest dorosły, ma 30 lat i sam będzie ponosił konsekwencje swojego zachowania. Czy jedyne co powinnam zrobić to pracować nad sobą, żeby odpuścić i nie zamartwiać się przyszłością syna? Zastanawiam się co jest obecnie moim obowiązkiem jako matki, a czego robić nie powinnam.
Jak spowolnić rozwój Alzheimera?

Mój tata ma zdiagnozowanego Alzheimera od roku. Na początku były to tylko drobne zapomnienia – klucze, telefon, nazwy miejsc. Teraz coraz częściej gubi się w czasie. Wczoraj zapytał mnie, czy jutro jedziemy na święta, chociaż mamy luty. 

Lekarz przepisał mu leki, ale szczerze mówiąc, nie widzę dużej poprawy. Staramy się robić ćwiczenia pamięciowe, rozwiązywać krzyżówki, nawet zaczęliśmy słuchać razem audiobooków, żeby stymulować mózg. Czy istnieją naprawdę skuteczne metody, które mogą spowolnić rozwój choroby?

Brakuje mi wsparcia rodziny przy próbie naprawy mojej relacji z partnerką. Nie wierzą, że jestem w stanie sam to naprawić.
Witam. Jak poradzić sobie z poczuciem winy i zadbać o miłość swojego życia? Zraniłem ją bardzo, zawiodłem i oszukiwałem, ale zmieniłem się. Chcę to naprawić. Już to naprawiam i razem chcieliśmy to poskładać w jedną całość, bo bardzo sie kochamy. Jednak ja jestem z innego miasta i moja rodzina nie wierzy we mnie, że sam sobie tutaj poradzę z kobietą mojego życia, bo zawsze byłem jednak blisko i miałem ich a oni mnie na wyciagnięcie reki. Teraz po tym wszystkim jak zawiodłem, zresztą ich też, oni nie potrafią we mnie uwierzyć, przez co ja tez nie potrafię...cierpi na tym moja dziewczyna. W pracy się nie układa, toksyczna atmosfera. Nie wiem co mam robić...wszystko zwaliło mi sie na głowę..