Left ArrowWstecz

Jak mogę poradzić sobie ze stratą taty?

Jak mogę poradzić sobie ze stratą taty? Zmarł pół roku temu, był mi bardzo bliski, nie potrafię się z tym pogodzić, że odszedł...
User Forum

Ewelina

2 lata temu
Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Magdalena Bilińska-Zakrzewicz

Dzień dobry, nie bez powodu w naszej kulturze Żałoba zaplanowana jest na około rok czasu. Jest to bowiem proces emocjonalny, przez który przechodzimy, godząc się powoli ze stratą bliskiej osoby. Czasem jednak Żałoba utyka w którymś momencie i wtedy trudno jest przejść dalej, przepracować się u samodzielnie i faktycznie uzyskać w jej efekcie stan pogodzenia się ze stratą. Dlatego czasem potrzebne jest wsparcie psychologiczne. Jeśli ma Pani takie poczucie, że uczucia są wciąż tak samo trudne nie zmienia ją się mają takie same natężenie, to warto faktycznie zgłosić się po pomoc do psychologa lub psychoterapeuty. Pozdrawiam Magdalena Bilińska Zakrzewicz

2 lata temu

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?

Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!

dobrostan

Darmowy test na dobrostan psychiczny (WHO-5)

Zobacz podobne

Chcę odejść od męża, ponieważ jestem bardzo nieszczęśliwa i cierpiałam przez lata. Mąż nie pozwalał mi na życie, wiecznie oskarżał. Chcę być szczęśliwa.
Jestem 16 lat po ślubie. Spotykaliśmy się przez 2 lata przed ślubem. Ja jestem Polką, a mąż Meksykaninem. Ja mam 38 lat, a on 41. Mamy 14 letnią córkę. Mąż od samego początku był głupio zazdrosny i mi nie ufał. Zawsze mi powtarzał, że on nie ufa nikomu włącznie ze mną. Jedyną osobą, której ufa to jego mama. Męża zadrość to nie była tak tam sobie normalna zazdrość. Zawsze byłam obwiniana o zdradę. Widział w swojej głowie, wmawiał sobie rzeczy, których nie było. Byłam oskarżona o potencjalną zdradę, bądź flirtowanie prawie ze wszystkimi naszymi znajomymi (mężczyznami), jego bratankiem, mojej macochy synem. Jeśli mężczyzna na mnie spojrzał na spacerze, to ja musiałam słuchać jak to ja go sprowokowałam, żeby na mnie spojrzał. Jak jechaliśmy na rowery, to zakładał, że ja jadę i gapię się na wszystkich mężczyzn kierowców. Jak pracował na nocki, to wmawiał sobie i mnie, że ja pewnie kogoś do domu przyprowadzam. Ja nie mogłam mieć znajomych w sensie, żeby wyjść sobie na kawę z koleżankami z pracy, bo podejrzewał, że byłam z facetem, więc nigdy nie chodziłam. Nie chodziłam na żadne imprezy świąteczne w pracy, zawsze znajdowałam wymówkę, żeby nie wyjść ze znajomymi, bo wiedziałam, że on powie nie i zrobi awanturę. Jeśli ktoś z pracy, ze znajomych zaoferował podwieźć mnie do domu pracy (mężczyzna) nie było w ogóle mowy. Musiałam się jego najpierw spytać, bo inaczej wiedziałam, że będzie awantura a i nawet jak spytałam, to mówił, że nie mogę, że mam autobus to żebym jechała autobusem. Nie mogę z nim rozmawiać o pracy. On mówi, że chce wiedzieć jak mi minął dzień, ale jak tylko wspomnę mężczyznę, to odrazu wielka gęba i sarkastyczne komentarze. Jak nie mam zasięgu na telefonie, to mnie obwiniał, że specjalnie wyłączałam i że pewnie gdzieś coś z kimś robiłam. Jak raz pojechałam do pracy autem, to mi sprawdził licznik i to źle na dodatek i po powrocie mi zrobił awanturę. Nie pamiętał ile było na liczniku, ale założył, że przejechałam za dużo mil i że pewno pojechałam do pracy, powiedziałam, że mam jakąś wizytę u lekarza i pojechałam sobie Bóg wie gdzie. Przez 18 lat razem, ani razu nie byłam na żadnych świątecznych imprezach. W zeszłym roku poszłam na galę rozdania nagród z pracy. Elegancka impreza, obiad, garniturki, długie suknie. Mąż przez 3 dni się do mnie nie odzywał. Wiecznie mnie kontroluje i sprawdza. Do swego czasu, non stop mnie śledził na radarze, aż go wykasowałam z telefonu. Muszę mu zdawać sprawozdanie z każdego dnia. Mąż jest bardzo dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, ciężko pracuje od dzieciństwa. Ja sobie zawsze wmawiałam, że ten malutki jego problem nie jest taki duży i skoro on nie może sobie z tym poradzić, to ja będę z tym jakoś radziła. Nigdy męża nie zdradziłam i nie dałam mu powodu, żeby tak się zachowywał. Zawsze mi powtarzał o każdej kłótni, jak ja już przeprosiłam za coś, czego nie zrobiłam, żebym nie dawała mu powodów to nie będzie kłótni. Żeby nie dawać mu powodów, musiałabym zamknąć się w domu. Wmawiałam sobie, że to jest mały problem, ja sobie z tym będę radziła, on nie musi skoro nie wie jak. Aż w końcu, po 18 latach, coś we mnie pękło. Od ponad roku, jedyne o czym myślę to jak ja bardzo chce zakończyć to małżeństwo. Jak ja chce mieć normalne życie, gdzie mówię mu "słuchaj, idę na kawę z koleżankami, wrócę kiedy wrócę" bez żadnych pretensji. Życie gdzie mówię, że mam party na wigilię w pracy i idę, bo mam ochotę. Po raz pierwszy od 18 lat poszłam na party w pracy na wigilię no to mnie oskarżył o zdradę, bo powiedziałam, że tańczyłam. Ja już od długiego czasu nie czuję się szczęśliwa. W pracy znajduje sie we łzach praktycznie non stop, co kiedyś mi się nie zdarzało. Jak mąż się do mnie zbliża to ja go nie chce, a kiedyś pomimo tych okropnych momentów, zawsze się tuliliśmy, siedzieliśmy razem, robiliśmy wszystko razem. Jak mąż mnie całuje, to nic nie czuje. Nie potrafię go całować tak jak kiedyś i myślę, żeby przestał. W ogóle nie mam pragnienia na seks, a jak już dojdzie do seksu, to robię to tylko dlatego, że wiem, że on potrzebuje. Leżę i myślę kiedy on skończy, żeby jak najszybciej. Mąż zawsze lubił wymyślać różności podczas seksu i czasem nie miałam z tym problemu, a czasem nie chciałam, ale i tak zawsze było po jego myśli bo wiedziałam, że jeśli coś powiem to się obrazi. Teraz, nie mam ochoty na żadne zabawy przed, bądź w trakcie seksu. Mam orgazm, ale za nim co, to nic nie czuje. Leżę tam praktycznie jak kłoda i zaciskam pięści. Mąż myśli, że to się da naprawić, jak mnie strasznie kocha, ale ja czuję, że on mnie odepchnął na maxa i że już nie ma odwrotu. Nawet jeśli byłby mniej zazdrosny, jak ja mogę być szczęśliwa w związku, gdzie nie mam do niego takich uczuć jak miałam. Szkoda mi go, dlatego to dalej ciągnę, ale nie mam do niego uczuć. Poza tym, w przeciągu ostatniego roku, jak te przypadki się nasiliły, zbliżyłam się do kolegi w pracy. Nic nie zrobiłam, bo uważam że to nie w porządku zdradzić kogoś. Jedynie co to mnie kilka razy przytulił jak płakałam, a tak po za tym to nic. Dużo rozmawialiśmy, bo też przeszedł przez coś podobnego i dzień po dniu obudziły się we mnie do niego uczucia, silne uczucia i w nim również. Widzę siebie z kolegą, ale nie odrazu. Najpierw chciałabym czasu sama. Widzę, że mogłabym być znowu szczęśliwa, ale żal mi męża i nie wiem co mam zrobić. Jeśli z mężem zostanę, to będzie tylko dlatego, że mi go szkoda, ale w głębi duszy wiem, że nigdy nie będę szczęśliwa i nigdy nie będzie tak jak było. Córka też przez to wszystko cierpi, bo widzi jak się od siebie odsunęliśmy, widzi, że ja cierpię, widzi mnie za często we łzach.
TW: samouszkodzenia. Jak radzić sobie z powracającymi problemami emocjonalnymi i jedzeniowymi

TW: samouszkodzenia

 

Kilka lat temu rodzice mieli gorszy czas i często się kłócili. Z Czasem zaczęłam myśleć, że to moja wina. Czułam się kompletnie sama, nie miałam zbyt wielu przyjaciół. Wolałam przebywać w szkole, niż w domu chciałam od tego wszystkiego uciec, a nie miałam na nic siły. Do tego dochodził stres ze szkoły i nie umiałam sobie radzić, zaczęłam się ciąć, dawało mi to chwilę ukojenia. Ból fizyczny zastępował ból psychiczny. Zaczęłam też jeść mniej albo wcale przez swój wygląd. Jestem bardzo wrażliwa, co myślę, że sprawiło, że tak łatwo straciłam chęci do życia. Potem było trochę lepiej, jednak wciąż nie idealnie. Znalazłam przyjaciół, którzy trochę mi pomogli, jednak też miałam z nimi problemy. Teraz niby jest dobrze, ale lekkie podniesienie głosu sprawia, że mam łzy w oczach. Problemy z jedzeniem wróciły jednak nie jest tak źle, jak było przedtem. teraz mam wspaniałych przyjaciół i prawie chłopak oraz cudowny kontakt z rodzicami. Nie wiem, dlaczego to wraca. Strach przed tym, że zrobię coś źle i ich stracę. Zawsze uważam się za gorszą od nich, mimo że oni nie dają mi powodów, by się tak czuć. Czym może być spodowdany ten powrót złych myśli?

TW. Kryzys samobójczy, epizod depresyjny. Nic nie ma sensu.
Mam 40 lat i nie widzę sensu życia. Ja nie żyje, ja po prostu funkcjonuje. Praca, dom, praca. Nie mam partnera, znajomych, przyjaciół. Rodzina ma mnie w dupie. Gdy zwierzyłam się siostrze pół roku temu z myśli samobójczych, odcięła się ode mnie. Zamiast pomóc, przestała się odzywać. Pewnie dostanę odpowiedzi, żebym poszła do terapeuty tylko po co ? Biorę seronil, trochę mnie wyciszył , zmniejszył intensywność myśli samobójczych. Żadne leki, terapia nie zmienią mojego życia, może skoro i tak kiedyś umrę to po co to ciągnąć i się męczyć
Jakiś czas temu zobaczyłam, jak w Chinach przed zabiciem katują psy. Odczułam ogromny ból. Czuję bezsilność
Mam 43 lata, mam męża, dzieci nie mam. Nigdy nie czułam potrzeby być matka. Bardziej kocham zwierzęta. Jakiś czas temu zobaczyłam, jak w Chinach przed zabiciem katują psy. Odczułam ogromny ból. Czuję bezsilność, od tego czasu nie potrafię sobie poradzić. Np. mam tak, że jak zaczynam się z czegoś cieszyć, nagle z tyłu głowy mam ten obraz i myśli o cierpiących zwierzętach. Chciałabym, aby był koniec świata i aby nigdy żadne zwierzę nie cierpiało. Nie chcę mi się żyć na tym chorym świecie pełnym przemocy....
Jak wyjść z mentalnego dołka? Nie mogę wrócić do życia i potrzebuję pomocy, aby nie zranić bliskich

Nie potrafię od kilku miesięcy wrócić do życia. Mentalnie upadłem głęboko. Potrzebuję pomocy. Staram się nie popełnić tego, co zrani najbliższych. Jestem w dołku, proszę o pomoc.

problemy wychowawcze

Problemy wychowawcze - jak je rozpoznawać i skutecznie rozwiązywać?

Problemy wychowawcze to powszechne wyzwanie dla rodziców. Zrozumienie ich przyczyn i skutecznych metod rozwiązywania jest kluczowe dla rozwoju dziecka. Oto praktyczne wskazówki pomagające radzić sobie z trudnościami wychowawczymi.