Jak poradzić sobie z emocjami po kryzysie w związku i odbudować zaufanie?
Byłam ze swoim facetem prawie 9 lat, jednak od stycznia przechodzimy kryzys. W lutym się wyprowadził i teoretycznie nie byliśmy parą. Ciągnie nas do siebie, próbowaliśmy się dogadać, ale bezskutecznie. Dowiedziałam się jednak, że w czasie kiedy mieliśmy tą 'przerwę' poznał dziewczynę, z którą spędzał czas i rozmawiał. Mówił, że zakończył tę znajomość, bo wie, że kocha mnie i to ze mną chcę odbudować to, co budowaliśmy przez tyle lat. Jest mi bardzo ciężko, bo kocham Go naprawdę mocno, ale nie wiem, czy jestem w stanie poradzić sobie z myślą, że ktoś był w jego życiu. Mówił, że nie zdradził, a ja zaczynam się zastanawiać czy jest to prawdą. Boję się, że z czasem dostanę jakieś dowody. Mam pełno myśli, z którymi nie mogę sobie poradzić. Mieliśmy od kwietnia zamieszkać razem i zacząć budować nowy, silniejszy związek, nie wracając już do tego starego. Mówił, że szukał zrozumienia i wsparcie w tej osobie, ale nie czuje nic do niej. Boję się, że będąc ze mną, będzie rozmyślał o niej. Jestem rozbita... Chciałabym sobie bardzo poradzić z tymi myślami, zamknąć ten ciężki rozdział i faktycznie zacząć budować relację opartą na szczerości, wierności, zaufaniu, wspieraniu się wzajemnym. Nie wiem tylko, czy jestem w stanie udźwignąć całą tę sytuację. Cały czas chciałabym Go wypytywać o relację z tą dziewczyną, co miała, czego ja nie miałam, jak się poznali, dlaczego do niej zagadał, skoro wiedział, że może mnie to skrzywdzić... Jest mi po prostu bardzo ciężko... Ale kocham Go całym sercem, on mówi, że też mnie kocha, że zostawił za sobą to wszystko i chcę angażować się w naszą relację... Proszę o pomoc! Jestem bezradna.
A

Karolina Bladowska
Rozumiem, że jest Pani w bardzo trudnej i emocjonalnie wyczerpującej sytuacji. To naturalne, że pojawiają się wątpliwości, lęk i pytania, na które trudno znaleźć satysfakcjonujące odpowiedzi. Przede wszystkim warto zastanowić się, czego Pani potrzebuje – zarówno od partnera, jak i od samej siebie – aby móc iść dalej, niezależnie od tego, jaką decyzję Pani podejmie.
Jeżeli chce Pani odbudować tę relację, kluczowe będzie stworzenie na nowo fundamentu opartego na zaufaniu i szczerości. Być może warto porozmawiać z partnerem o tym, co Pani czuje, ale także jasno określić, jakie działania z jego strony pomogłyby Pani poczuć się pewniej i bezpieczniej w związku. Jednocześnie proszę uważać, by nie wpadać w pułapkę ciągłego wypytywania o szczegóły jego znajomości z tamtą kobietą – to może jedynie pogłębić ból i niepewność.
Z drugiej strony, jeśli myśl o tej sytuacji nie daje Pani spokoju i obawia się Pani, że nigdy nie będzie mogła w pełni zaufać partnerowi, warto zastanowić się, czy będzie Pani w stanie zbudować nową, zdrową relację bez ciągłego wracania do przeszłości.
Może pomocna byłaby rozmowa z kimś zaufanym lub nawet wsparcie terapeutyczne, które pomogłoby Pani uporządkować emocje i podjąć decyzję w zgodzie ze sobą? Proszę pamiętać, że niezależnie od tego, jaką drogę Pani wybierze, najważniejsze jest, by dbała Pani o swoje emocjonalne dobro i nie zmuszała się do czegoś, co przynosi więcej cierpienia niż spokoju.

Kacper Urbanek
Dzień dobry,
Bardzo Ci współczuję, jak mówisz, znajdujesz się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Z jednej strony kochasz swojego partnera i chcesz odbudować Waszą relację, z drugiej masz w sobie ogromny ciężar emocjonalny związany z jego relacją z inną kobietą. To, co teraz czujesz niepewność, lęk, chęć dopytywania o szczegóły jest zupełnie naturalne. Emocjonalnie chcesz mu zaufać, ale lęk wciąż analizuje i podsuwa pytania, które nie dają Ci spokoju. Najważniejsze w tym momencie jest to, abyś dała sobie prawo do tych emocji. Nie musisz od razu „przełknąć” tej sytuacji i udawać, że wszystko jest w porządku.
Potrzebujesz czasu, by poukładać to w sobie i sprawdzić, czy jesteś w stanie zbudować z nim nową jakość związku, czy ta rana będzie Cię zbyt mocno obciążać. Spróbuj odpowiedzieć sobie na kilka pytań. Czy gdybyś nigdy nie dowiedziała się o tej dziewczynie, byłabyś gotowa na odbudowę relacji. Czy bardziej boli Cię myśl o tej relacji, czy fakt, że partner w tym czasie szukał wsparcia u kogoś innego? Czy masz pewność, że Twój partner rozumie, jak bardzo Cię to zraniło? Czy zrobił coś, by odbudować Twoje poczucie bezpieczeństwa? To, że cały czas chcesz go wypytywać o szczegóły, jest naturalnym mechanizmem, próbujesz znaleźć w tym sens, zrozumieć, dlaczego tak się stało. Ale im więcej szczegółów poznasz, tym więcej możesz mieć pytań i wątpliwości. Możesz powiedzieć partnerowi wprost: „Nie chcę żyć w przeszłości, ale wciąż boli mnie to, co się wydarzyło. Potrzebuję Twojej cierpliwości i otwartości, żeby móc znów Ci zaufać.” To postawi przed nim jasne oczekiwanie, nie chodzi o niekończące się wyjaśnienia, ale o jego postawę wobec Ciebie. Związek po kryzysie można odbudować, ale tylko jeśli obie strony będą gotowe na pracę. Możesz spróbować terapii par nie jako „ostatniej deski ratunku”, ale jako przestrzeni do lepszego zrozumienia siebie nawzajem. Jeśli zdecydujesz się na dalszą relację, postaraj się skupić na przyszłości, a nie rozdrapywaniu przeszłości, bo jeśli zdecydujesz się mu wybaczyć, to kluczowe jest, by robić to w pełni świadomie, a nie tylko na poziomie słów. Najważniejsze jest to, byś nie bagatelizowała swoich uczuć i potrafiła stawiać granice. Masz prawo do wątpliwości, ale masz też prawo do szczęścia niezależnie od tego, czy będzie to z nim, czy bez niego. Jeśli wybierzesz odbudowę, upewnij się, że to relacja, w której i Ty czujesz się ważna, a nie tylko taka, którą trzeba „ratować”.
Z pozdrowieniami
Kacper Urbanek
Psycholog, diagnosta

Barbara Ostrowska
Z Pani wiadomości wynika, że znajduje się Pani teraz w bardzo trudnym momencie – pełnym emocji, wątpliwości i pytań, na które nie ma prostych odpowiedzi.
To naturalne, że po wielu latach związku nie da się po prostu „wyłączyć” uczuć, a co razem z tym idzie wyłączyć myślenia. Jeśli w życiu partnera była inna osoba, w roli jaką pełniła Pani, umysł może analizować tę sytuację i podpowiadać różne scenariusze - co jest normalne i naturalne - ponieważ tak działa przywiązanie. Nasz mózg, poprzez działanie oksytocyny, podtrzymuje więź, nawet jeśli relacja przechodzi poważny kryzys. A osoba ta jest dla Pani układu nerwowego "zagrożeniem".
Lęk to jedna z najbardziej podstawowych emocji, która wykształciła się w toku ewolucji jako mechanizm adaptacyjny, a jego główną funkcją jest ochrona organizmu przed zagrożeniem i zwiększenie szans na przetrwanie.
Pani lęk wywołuje pytania, które mają Pani pomóc przeanalizować tę sytuację z perspektywy czy ten partner jest dobrym partnerem na wspólną relację? Czy daje rękojmie, że "nie zostawi mnie za chwilę"? Lęk pomagał naszym przodkom unikać niebezpieczeństw, a osoby bardziej czujne, unikające ryzyka, miały większe szanse na przeżycie i przekazanie genów. W społecznościach zbieracko-łowieckich odrzucenie przez grupę oznaczało niemal pewną śmierć. Dlatego lęk przed odrzuceniem czy samotnością ma głębokie korzenie adaptacyjne. Bliskie relacje zwiększały szanse na przetrwanie (opieka nad potomstwem, wsparcie w zdobywaniu zasobów), dlatego utrata partnera (lub jej wyobrażenie) może wywołuje silny lęk i cierpienie. Współczesne związki opierają się bardziej na emocjach niż konieczności przetrwania, ale mózg nadal traktuje rozstanie (lub jej widmo) jako zagrożenie, stąd tak silne reakcje emocjonalne.
Słyszę, że Pani bardzo chce odbudować tę relację, ale pierwszym krokiem, który należałoby podjąć, jest skupienie się na sobie. Zastanowić się, dlaczego po pierwsze była przerwa, co w relacji nie działało, czego brakowało, jakie potrzeby nie były słyszane, a może nawet przez Panią niekomunikowane? Zastanowić się co jest dla Pani ważne w życiu? Bez czego nie wyobraża sobie Pani swojej przyszłości (co nie jest tym samym co „bez kogo”)? Jakim życiem chce Pani żyć i jak je realizować?
Bez refleksji prędzej czy później staniecie w punkcie, który może doprowadzić do ponownego rozstania. Kryzysy w relacji wymagają wspólnej refleksji w sposób dobry dla Was obojga. Pani nie zrobi tego za Partnera ani Partner za Panią. Najpiękniejsze zapewnienia nie uspokoją lęku, smutku czy złości, jeśli nie przepracujemy ich sami ze sobą - każdy z nas odpowiada za swoje emocje, potrzeby i granice.
Zachęcam do podjęcia jednej z dróg albo psychoterapii indywidualnej – pomoże uporządkować myśli, przepracować lęki i wzmocnić poczucie własnej wartości; albo do psychoterapii par, gdzie wspólnie wyjaśnicie sobie wątpliwości przy terapeucie, który pomoże wam zobaczyć czy na pewno się rozumiecie i słyszycie swoje potrzeby, a dalej podejmiecie świadomą decyzję: co dalej?
Ma Pani prawo do szczęścia, które osiągamy, wtedy gdy działamy w zgodzie z naszymi wartościami, a nie na podstawie lęku przed utratą. Bez względu na Pani decyzję polecam refleksję, wziąć notatnik i dać sobie kilka dni, aby w nim zapisać szczere odpowiedzi na powyższe pytania. Zapytać bliskiej/ważnej osoby co by zrobiła w takiej sytuacji, być może podzielić się refleksją z bliską/ważną osobą (nie partnerem), a później rozmowę z partnerem lub terapię (jak wyżej).
A finalnie przy jakiejkolwiek decyzji pamiętać, że jest to Pani życie przede wszystkim.

Urszula Małek
To, co przeżywasz, jest całkowicie zrozumiałe -czujesz się zraniona, masz wątpliwości i niepewność, czy uda Ci się odbudować zaufanie. Twój partner deklaruje, że chce być z Tobą i zakończył tamtą znajomość, ale Twoje emocje i myśli nie dają Ci spokoju.
W takiej sytuacji kluczowe jest zastanowienie się, czy chcesz budować nową relację z miejscem na przeszłość, czy nadal tkwisz w potrzebie wyjaśnień, które mogą jedynie pogłębiać ból. Zadawanie pytań o szczegóły tej relacji może chwilowo dać ulgę, ale czy rzeczywiście pomoże Ci iść dalej? Czy odpowiedzi zmienią Twoje uczucia?
Spróbuj skupić się na tym, co jest teraz. Jeśli naprawdę chcecie razem odbudować związek, warto pracować nad odbudową zaufania -otwarcie rozmawiać o swoich emocjach, ale też nie pielęgnować w sobie bólu. Może dobrym rozwiązaniem byłaby terapia par? Pomogłaby Wam przejść przez ten trudny etap i znaleźć sposób na odbudowę relacji opartej na wzajemnym wsparciu.
Daj sobie czas. Zastanów się, czy jesteś gotowa przebaczyć i zacząć na nowo. Jeśli tak, to, zamiast rozdrapywać przeszłość, warto budować teraźniejszość. Jeśli jednak czujesz, że nie możesz przeskoczyć tego, co się stało -to też ważny sygnał, nad którym warto się pochylić.
Pozdrawiam,
Urszula Małek

Emilia Szydłowska
Słyszę, że to bardzo trudna sytuacja - byliście bardzo długo ze sobą i opisuje Pani dużą miłość. Zdrada jest czymś wyjątkowo trudnym do "przepracowania", "zaakceptowania" - w Pani przypadku, tak jak Pani podkreśla, nie do końca też wiadomo, czy ta zdrada właściwie była i jeśli tak to w jakim wymiarze. Proszę się zastanowić, czy to jest coś, co chciałaby Pani wiedzieć, w jaki sposób by to na Panią wpłynęło, czy bardziej by się przysłużyło, czy może spowodowało więcej dyskomfortu. Proszę rozważyć też własną terapię oraz terapię par - tam moglibyście Państwo w spokojnej atmosferze zaadresować te wszystkie kwestie.
Życzę powodzenia!

Aleksandra Działo
Dzień dobry,
odpowiadając na prośbę o pomoc, mam z tyłu głowy, że najlepszym rodzajem pomocy w tej sytuacji, byłoby spotkanie twarzą w twarz i rozmowa. Trudno złożony problem, rozwiązać jedną odpowiedzią w formie pisemnej, ale postaram się zrobić to, najlepiej jak potrafię. Jednak od początku chciałabym zaznaczyć, że prawdopodobnie najodpowiedniejszą formą pomocy byłoby dla Państwa, chociaż kilka spotkań z terapeutą par.
Próbując jednak odpowiedzieć jakoś tutaj, zastanowiłabym się na Pani miejscu, w jaką moją potrzebę, w co ważnego we mnie, uderzają te myśli, które Panią dręczą? W Pani głowie pojawiają się pytania o tę inną osobę w życiu Pani partnera. Jaką podstawową potrzebę, próbują te pytania chronić? Spróbujmy to sobie wyobrazić:
Czy chodzi o potrzebę akceptacji? A może z jakiegoś powodu pojawiła się potrzeba bycia tą jedyną i wyjątkową? Skoro jestem wyjątkowa, to nie można mnie zastąpić, porównać, jestem jedyna. A jeśli pojawiła się inna osoba, która mogła być bliska dla mojego partnera, czy to może znaczyć, w jakimś emocjonalnym sensie, że ja nie jestem wyjątkowa? A skoro tak, to powinnam się martwić cały czas, że partner, może mnie w przyszłości zostawić? No więc, muszę wiedzieć wszystko o tej innej osobie, żeby jakoś się zabezpieczyć, wiedzieć, gdzie są moje słabe punkty i chronić siebie? Czy właśnie w ten sposób dręczą Panią te pytania? Przedstawiają czarny scenariusz, w którym pomimo starań, Państwa relacja nie przetrwa?
Jeśli tak, to być może warto zastanowić się, jaka emocja za tym stoi. Na moje oko, jest to lęk. A czy lęk jest jakoś irracjonalny w Państwa sytuacji? Chyba nie, skoro właśnie co przetrwali Państwo kryzys i próbują Państwo odbudować Waszą relację zdrowszą i silniejszą. Ten lęk ma tu sens, on się pojawia, bo byli Państwo w trudnej sytuacji dość niedawno i ten lęk to trochę takie echo. Można się spodziewać, że będzie malał i że powoli więcej będzie tych miłych momentów i radości z tego, że odbudowują Państwo coś dla Was ważnego i wartościowego. Wobec tego czy warto analizować ten czarny scenariusz? Chyba niekoniecznie, skoro Państwa decyzje wskazują na to, że jednak są Państwo dla siebie wyjątkowi. Ten czarny scenariusz zakłada, że nie. A Państwo swoimi decyzjami wskazują coś innego. Proszę więc ufać swoim decyzjom, podjętym w teraźniejszości a ten lęk, zostawić w przeszłości, gdzie jego miejsce. Traktować go bardziej jak wspomnienie trudnych chwil, niż jakąś prawdę o świecie tu i teraz.
Pozdrawiam serdecznie i pragnę zaznaczyć, że powyższa analiza ma charakter hipotezy, ponieważ trudno na forum, w takiej okrojonej formie kontaktu, zbudować coś więcej niż tylko jakieś wyobrażenie o Pani sytuacji. Jeśli więc wkradły się tam jakiegoś rodzaju rażące błędy - bardzo przepraszam. AD

Magdalena Krakowska
Rozumiem, jak trudna i emocjonalnie wyczerpująca jest dla Pani ta sytuacja. Kiedy w związku pojawia się kryzys, a potem dochodzi do sytuacji, w której partner w czasie przerwy nawiązuje nową znajomość, naturalne jest odczuwanie niepokoju, niepewności i potrzeby uzyskania odpowiedzi na wiele pytań.
Z tego, co Pani pisze, widać, że bardzo kocha Pani swojego partnera, a on deklaruje, że chce być z Panią i odbudować relację. Kluczowe pytanie brzmi: Czy jest Pani w stanie odbudować zaufanie i zamknąć ten rozdział, nie wracając ciągle do przeszłości? Odbudowa związku wymaga pracy z obu stron, ale również decyzji o tym, czy Pani chce i jest w stanie mu ponownie zaufać.
Poczucie zazdrości, potrzeba wypytywania o tamtą relację, są całkowicie naturalne, ale czy te pytania pomogą Pani, czy raczej pogłębią ból? Czasem dążenie do poznania każdego szczegółu nie prowadzi do spokoju, ale do jeszcze większej frustracji.
Może warto skupić się na tym, co możecie razem stworzyć teraz, zamiast analizować przeszłość, której nie można już zmienić?
Jeśli czuje Pani, że trudno uporać się z tymi myślami, warto rozważyć rozmowę z terapeutą, który pomoże przepracować emocje i nauczy, jak budować zaufanie w związku po kryzysie. Najważniejsze to zadbać o swoje potrzeby i zastanowić się, co będzie dla Pani najlepsze – nie tylko dla związku, ale przede wszystkim dla Pani samej.
Trzymam kciuki!
Magdalena Krakowska
psycholog, psychoterapeuta

Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli
Dzień dobry,
Twoje doświadczenie jest pełne intensywnych emocji, które nie tylko mają swoje źródło w zewnętrznej rzeczywistości, ale również w głębokich, wewnętrznych przeżyciach, które teraz stają się wyjątkowo intensywne i trudne do zniesienia.
Twoje niepewności i potrzeba kontrolowania sytuacji, a także pragnienie, by ciągle wypytywać partnera o szczegóły jego relacji z inną kobietą, to naturalne reakcje wynikające z lęku, który jest ściśle związany z poczuciem zagrożenia i utraty kontroli nad tym, co dla ciebie najważniejsze. W psychologii, zwłaszcza z perspektywy podejścia psychoanalitycznego, możemy mówić o mechanizmach obronnych, które aktywują się w sytuacjach silnego stresu, a które w twoim przypadku mogą wynikać z głęboko zakorzenionych lęków przed odrzuceniem i porzuceniem.
Kiedy przeżywamy zdradę, nawet w sensie emocjonalnym, niezależnie od tego, czy doszło do fizycznej relacji, czujemy się, jakby nasze poczucie wartości zostało zaatakowane, a granice naszej tożsamości rozmyte. Zaczynamy się zastanawiać, czy jesteśmy wystarczająco „dobre” w oczach partnera. Właśnie dlatego naturalnym impulsem staje się chęć kontrolowania wszystkiego, co związane z tą sytuacją. Pragnienie, by wszystko wiedzieć, wyjaśniać, domagać się szczegółów, to tak naprawdę próba odzyskania tej utraconej kontroli, próba uporządkowania rzeczywistości, która w Twoich oczach stała się chaotyczna i nieprzewidywalna.
Możesz czuć, że tylko poprzez pełną wiedzę o tym, co się wydarzyło, będziesz w stanie w jakiś sposób „pojąć” całą tę sytuację, oswoić ją, nadać jej sens. Pytając o wszystko, próbujesz zmniejszyć tę niepewność, ale paradoksalnie, im więcej szczegółów poznajesz, tym bardziej możesz poczuć się zagubiona, bo każda odpowiedź wywołuje kolejne pytania, a ciągła analiza przeszłości uniemożliwia Ci spojrzenie na teraźniejszość.
W psychoanalizie mówi się o „rozszczepieniu” – mechanizmie obronnym, w którym rzeczywistość, która jest trudna do zaakceptowania, zostaje podzielona na dwie skrajne części: dobra i zła, bez odcieni szarości. Możesz odczuwać silną potrzebę, by widzieć swojego partnera albo jako tego, który całkowicie jest po twojej stronie, albo jako tego, który zdradził i jest winny. To wewnętrzne napięcie między tymi dwoma obrazami może wywoływać uczucie lęku, niepewności i frustracji, a próba kontrolowania tego wszystkiego i wyciągania z partnera odpowiedzi staje się sposobem na radzenie sobie z tym rozszczepieniem.
Z drugiej strony, te emocje mogą mieć głębsze korzenie w Twojej przeszłości – być może w relacjach z najbliższymi osobami, które w jakiś sposób nie zapewniły Ci poczucia stałości i bezpieczeństwa. Z tego punktu widzenia teraz, w dorosłym życiu, emocje, które odczuwasz, są naturalną reakcją na to, co przeżywasz, ale mogą także wynikać z wewnętrznych mechanizmów, które są wyuczonym sposobem reagowania na niepewność.
Niepewność jest jednym z najtrudniejszych stanów, z jakimi musimy się mierzyć. Czujesz, że coś nie jest w porządku, ale nie wiesz dokładnie, co to jest, nie masz pełnej kontroli nad swoimi uczuciami i sytuacją. Stąd pojawia się lęk o przyszłość, o to, czy to, co budujecie teraz, nie zostanie zniszczone przez to, co było. Ta niepewność rodzi chęć dążenia do jakiejś formy „pewności”, która będzie mogła ukoić twój ból. Jednak w psychologicznym sensie, ciągłe szukanie odpowiedzi może sprawić, że tkwić będziesz w przeszłości, zamiast iść do przodu.
Zastanów się, czy te próby kontroli są sposobem, by zapobiec kolejnemu zranieniu, czy też wyrazem nieufności, która może stłumić wszelkie możliwości prawdziwego uzdrowienia Waszej relacji. Aby w pełni zacząć odbudowywać związek, ważne może być zaakceptowanie, że pewne rzeczy pozostaną nieznane, a prawdziwe zaufanie opiera się na wierze w to, co jest tu i teraz, a nie na próbie „zamknięcia” przeszłości.
Pozdrawiamy serdecznie
Pracownia Psychoterapii Wolne Myśli (Weronika Berdel)

Anastazja Zawiślak
To, co czujesz, jest w pełni zrozumiałe – kochasz, ale jesteś zraniona i pełna wątpliwości. Choć byliście „w przerwie”, jego relacja z inną kobietą boli, bo budzi pytania o szczerość, lojalność i zaufanie.
Masz prawo do rozmowy o swoich emocjach, ale ciągłe wracanie do przeszłości może utrudniać budowanie czegoś nowego. Zastanów się, czy chcesz znać wszystkie szczegóły, czy raczej odzyskać spokój i zaufanie.
Jeśli czujesz, że to za trudne do udźwignięcia samodzielnie, rozważ terapię par – pomoże Wam odbudować relację na zdrowych fundamentach.
Masz prawo dać sobie czas i nie udawać, że wszystko jest w porządku. Twoje emocje są ważne – nie musisz od razu wiedzieć, co dalej. 💙
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Katarzyna Kania-Bzdyl
Droga Anonimko,
nie da się budować nowego etapu w życiu, kiedy w Twojej głowie są wątpliwości i lęki z poprzedniego okresu. W przeciwnym razie te myśli zawsze będą osłabiać Twoje spojrzenie na Wasz związek i dodatkowo podważać Twoje zaufanie do chłopaka. Dojdzie do tego porównywanie się z dziewczyną z przeszłości, co będzie miało wpływ na Twoją samoocenę.
Warto wspólnie zastanowić się nad tym, jakie braki odczuwaliście w Waszej relacji, co Was denerwowało/smuciło/frustrowało. Rozważcie może wspólną terapię (terapię par), aby z tego kryzysu wyciągnąć wnioski i zyski. Jeśli Twój partner nie przystoi na ten pomysł, sugeruję wtedy indywidualne konsultacje psychologiczne, aby uporać się ze wspomnianym wyżej ciężarem.
Trzymam kciuki! :)
Katarzyna Kania-Bzdyl

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam,
Jestem mężczyzną w wieku 32 lat. Dodaję ten wpis z poczuciem całkowitej bezradności. Na portalu randkowym poznałem wartościową kobietę (ma 26 lat), skończyła studia magisterskie, ma dobrą pracę i mnóstwo pozytywnej energii.
Mieliśmy wspólne poglądy i zainteresowania, był wspaniały kontakt, nasze marzenia i plany idealnie się pokrywały.
Nie przeszkadzały jej moje wady, które szczegółowo opisałem. Pomimo tego, że przez miesiąc tylko pisaliśmy i rozmawialiśmy przez telefon, wprowadziła do mojego życia mnóstwo świeżości, sensu, dowartościowała mnie.
Wróciłem do sportu, który znów zaczął mnie cieszyć.
Zapisałem się na kursy, które odwlekałem w czasie. Zacząłem się uczyć, aby za rok rozpocząć studia. Znajomi i rodzina zauważyli zmianę i komunikowali mi, że jestem lepszą wersją siebie, wesoły, pełny pozytywnej energii. Tydzień przed spotkaniem, które sam zaproponowałem zaczęły nachodzić mnie negatywne myśli typu - co ja mogę jej zaoferować, nic nie osiągnąłem, zarabiam poniżej średniej krajowej, nie mam nawet samochodu, nie podróżuje jak ona itp. Do tego doszły inne problemy i stwierdziłem, że lepiej będzie dla niej, gdy urwę kontakt, bo to nie będzie miało sensu przetrwać. Przestałem się odzywać, ona też się nie narzucała. Niecały tydzień milczenia był dla mnie emocjonalną męczarnią. Myślałem nieustannie o naszej relacji i dostrzegłem jakieś światełko w tunelu, że może jak się zepnę i nadgonię kilka rzeczy, to może się to udać. Odezwałem się do niej dzień po zaplanowanym spotkaniu, do którego nie doszło.
Napisałem, że sporo się działo, bo nie chciałem się przyznać do swoich uczuć. Napisała, że ta przerwa była dla niej wymowna, nie wie, co ma myśleć, ale raczej już nie zobaczy w tej relacji nic głębszego. Pomimo obaw, że wyjdę na desperata, przez tydzień próbowałem pokazać swoje intencje i zaangażowanie.
Nie chciałem jej zamęczać, więc powiedziałem, że przyjadę do jej miasta jutro, na chociaż krótką rozmowę. Nie chciała, ale udało mi się ją namówić. Przed spotkaniem byłem dobrze nastawiony, ale gdy ją zobaczyłem na żywo i usłyszałem "mam max. godzinę", cała moja pewność siebie zgasła.
Nie potrafiłem omijać drażliwego tematu, powtarzałem teksty i moje tłumaczenia z sms-ów.
Dopiero przez ostatnie 20-30 minut weszliśmy na jakieś zwykłe tematy. Na koniec zapytałem, czy coś już wie? Odpowiedziała, że się odezwie. Napisała po dwóch dniach, że przemyślała to, i (w dużym skrócie) chce odpuścić dalszy kontakt.
Jako powód podała odległość. Napisałem, że jeśli tak uważa, to dziękuję za poświęcony czas itd. Od tamtej pory wpadłem znów w dawny tryb. Chodzę codziennie przygnębiony, nie uprawiam sportu, kursy odpuściłem, czuję się strasznie.
Nie mam energii, żeby zrobić coś konstruktywnego ze sobą.
Nie mogę się skupić. Rano ledwo zwlekam się z łóżka.
Mam wrażenie, że straciłem szansę na udany związek i to na własne życzenie. Nie wiem, skąd biorą się te myśli, że jestem gorszy, że nie zasługuję na wartościową kobietę.
Nie wiem, czy taką relację da się jeszcze naprawić.
Chciałbym teraz skupić się na rozwoju, na budowaniu siebie, ale te czarne myśli w mojej głowie nie pozwalają mi nawet otworzyć laptopa. Nie wiem, czy to normalne, żeby w tak krótkim czasie poczuć tak silną więź z kimś poznanym w internecie.
Niby podobam się kobietom, często bywałem na udanych randkach, ale ta konkretna wydawała się w końcu tą właściwą. Może to mnie przestraszyło. Co mogę zrobić, żeby znów zacząć normalnie żyć, odważyć się postawić na własny rozwój, nie zmagać się z destrukcyjnymi myślami?
Bardzo proszę o jakieś porady.
Już nie wiem, jak sobie poradzić.
Chodziłam do psychologa, ale miałam wrażenie, że po paru miesiącach było tylko gorzej. A więc rozwodzimy się z Mężem, mamy małą Córeczkę. On cały czas myśli o mnie bzdury i uważa, że nastawiam Córkę przeciwko niemu. A jest odwrotnie, kiedy ona nie chce iść do niego, to ją wysłuchuję i tłumaczę, że Tatuś ją kocha i tęskni, że u niego będzie fajna zabawa i będzie wesoło. Córka przechodzi przez „mamoze” tylko z Mamą jest fajnie, a Mąż twierdzi, że to moja wina. Byliśmy razem wiele lat, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, nagle on chciał rozwodu, ale żeby dalej być ze mną. Takie niezrozumiałe. Twierdził, że ma depresję, ale że psycholodzy i psychiatrzy (był u paru na może max 2-3 wizytach) twierdzą, że jest z nim wszystko porządku. Jego rodzina widzi, że jest z nim źle, że jest smutny i ma pusty wzrok, że śmiech jego jest taki sztuczny. Ale on twierdzi, że mu dobrze beze mnie. Odciął się od wszystkich, którzy próbowali mu przetłumaczyć, że widzą, że nie jest sobą, robi źle i będzie tego żałować. Odciął się nawet od swojej Matki, z którą zawsze był blisko. Chciał być ze mną w przyjaźni, ale ja tak nie potrafię. Jak wychodził z naszego domu i wracał do wynajmowanego mieszkania, widziałam, że robił to z ociąganiem i było mu smutno, tłumaczył, że ciężko mu odchodzić od dziecka, ale to nie tłumaczy tego, że jednak jak miał możliwość, to z chęcią rozmawiał ze mną sam na sam. Wszyscy widzieli i mówili, że ciągnie go do mnie. Ze smutkiem prosił, żebym nie robiła mu prezentów. Kiedy widział, że dalej go kocham, to wpadał w złość. Mówił wszystko, żebym się odkochała. W końcu stwierdziłam, że mam dość i ucięłam z nim kontakt.
On ma dalej kontakt z Córką i widuję ją (pomaga moja Mama). On jest ponoć wściekły, że nie ma ze mną kontaktu.
Próbował parę razy mnie sprowokować do kontaktu przez smsy. Za tydzień jest impreza urodzinowa naszej Córki i zobaczę go pierwszy raz od paru miesięcy, parę dni później jest rozwód. Bardzo się stresuje faktem, że znów go zobaczę, boję się cierpienia. Dalej go kocham i tęsknię za nim, nie wiem, jak sobie poradzić z tym. Ostatnio ktoś mi doradził hipnoterapie, ale nie wiem, czy rzeczywiście to działa.
Kryzys w długoletnim związku.
Mój mąż jest starszy ode mnie o 13 lat. Wcześniej w miarę dobrze się dogadywaliśmy, teraz myślę, że po prostu bardziej starałam się o nasz związek, ustępowałam w różnych rzeczach, żeby nie tworzyć konfliktów i żeby on był zadowolony.
Jakoś nie przeszkadzało mi to bardzo, nigdy tego nie widziałam. Od kilku lat stał się bardziej poirytowany, nerwowy, zainteresowany polityką. Na moje próby zainicjowania wspólnie miłego spędzania czasu, często odpowiada negatywnie lub opryskliwie. Oddaliliśmy się od siebie bardzo, nie uprawiamy seksu od ponad roku. W tym czasie braku zaspokojonych moich potrzeb, nie czułam się kochana ani rozumiana, ani widziana wdałam się w romans, który myślę, że przyniósł też dla mnie ogromne poczucie winy, z którymi nie potrafię sobie poradzić. Mąż o tym nie wie. Widział tylko, że się oddalamy. Na moje próby rozmowy lub pójście na kompromisy okazało się, że wybrał sobie potajemne kontakty z byłą znajomą, z którą był jeszcze przede mną krótki czas. Sprawdzałam mu telefon i messengera, pisał do niej, odnowił kontakty, potem się spotkali, pisał do niej kochanie i słoneczko i że chcę z nią być. W pewnym momencie ja poinformowałam jego podczas kłótni, że wiem o tym, że z nią piszę, był trochę zmieszany, trochę się wypierał i że to tylko koleżanka. Później dalej między nami było źle i w pewnym momencie oznajmił mi separację, że możemy żyć z osobno, że ja mogę spotykać się z innymi, uprawiać seks, a że on będzie jeździł do niej co dwa tygodnie. Nie dowierzałam, przeżyłam to bardzo, ale nie byłam wobec niego ani wulgarna, ani nerwowa.
Przeżyłam to wewnętrznie, poukładałam sobie to w głowie, wyprowadziłam się do drugiego pokoju. W tym czasie kupiłam drugie mieszkanie, które obiecał mi pomóc wyremontować, z myślą, że ja się tam wyprowadzę. Wszystko mieliśmy uzgodnione na spokojnie, podział majątku i w dalszej kolejności rozwód. Okazało się jednak, że nie wyszło mu z tą koleżanką, że ona nie spełnia jego najmniejszych oczekiwań, długo była sama i nie umie z kimś być, więc zaczął odkręcać to wszystko, obwiniając mnie, że ja nie chcę z nim się dogadać i że to tylko była gra po to, żeby zobaczyć moją reakcję czy mi na nim zależy.
Obwiniał, że to moja wina, że w ogóle ona się pojawiła, że moje zachowanie to spowodowało. Że oczekiwał reakcji ode mnie, nie było, że powinnam była zrobić mu awanturę i zatrzymać go, żeby do niej nie jechał. Ja raczej nie mam takiego charakteru, nie robię wielkich awantur i nie wyzywam. Ale on od tamtej pory próbuje mnie przekonać jakby siłą do tego, że to jest moja wina, że ja nie chcę walczyć o nasz związek, że ja jestem podła i wredna, bo on chce, a ja nie chcę. Gdy mówię, że niech mnie nie wyzywa, to mówi, że ja go denerwuje i że ma prawo się denerwować.
Krzyczy, wyzywa i płacze, mówi, że się powiesi, każe mi się wyprowadzać, na drugi dzień się uspokaja, ale nie chce rozmawiać. Było tak już kilka razy i jeżeli wcześniej mieliśmy podjętą decyzję o rozstaniu, przeżyłam, ale trzymam się tego, choć bardzo się boję, że nie wiem, że to jest dobra decyzja i jak sobie poradzę sama ze sobą ze swoją psychiką i samotnością.
Ale bardzo czuję się też winna w tej sytuacji, że nie chce spróbować z nim, nie winna tego, że byliśmy kilkanaście lat razem, a ja nie chcę się z nim dogadać. I czuję teraz, że mam depresję i że nie będę szczęśliwa, nigdy nie uszczęśliwiając jego. I jednocześnie czuję, że nawet gdy się poświęcę dla związku będę zgorzkniała i zrozpaczona, bo nie będę zaspokajać swoich potrzeb. Chodzę na terapii od roku, ale niewiele mi to pomaga. Może jedynie dostrzegam swoje potrzeby, ale i tak dalej nie czuję, że mam do tego prawo. Czuję za to się bardzo odpowiedzialna za ten związek, że skoro mnie, bo weszłam, to muszę zrobić wszystko i wiele więcej, żeby tylko być w tym związku i żeby on czuł się szczęśliwy, bo on chce być ze mną w związku.
Mam wrażenie, że w tej chwili co bym nie zrobiła, jaką decyzję nie podjęła to, że sobie z nią nie poradzę. Nie wiem, co robić.
Jak przeżyć i przetrwać, gdy wybiorę siebie? Jak poradzić sobie z poczuciem winy, że wybieram siebie, że jestem egoistką?
10 miesięcy temu mój 5-letni związek się zakończył, nie z mojej inicjatywy. Przyczyna? Dobre pytanie, aczkolwiek najprawdopodobniej osoba trzecia (po chwili od zerwania dodawane były zdjęcia z inną dziewczyną, więc nie ciężko mi się domyślić, że był to powód). Nasz związek nie był idealny, byłam, chociażby zdradzana, ale ja kochałam szczerze i prawdziwie.
Ale mniejsza już o to, wiedziałam, że coś się psuło, że się odsunął i mimo moich starań, nic nie potrafiłam już zrobić.
Odpuściłam i mimo płaczu przy zerwaniu, bo jednak były emocje, to nie prosiłam, żeby został, wiedziałam, że tak będzie lepiej. Pierwszy raz od pięciu lat poczułam może nawet lekką ulgę. Problem jest w tym, że ja wiem, że ma nową dziewczynę, że wszędzie się sobą chwalą i nie rozumiem, jak od razu po zerwaniu potrafił wejść w nowy związek. Czy jego „Kocham Cię” mówione do mnie było kłamstwem przez te 5 lat? Bo jak można tak szybko mówić to komuś innemu? U mnie minęło tyle miesięcy, a ja nie potrafię się zakochać, nawet zauroczyć się nie miałam okazji i boję się, że już nigdy nie będę umiała. Czuję, że mnie to zniszczyło, mimo świadomości, że tak jest mi lepiej i naprawdę masa dobrych rzeczy się wydarzyła. Spełniam marzenia, to ciągła myśl o tym, że on „ jest szczęśliwy” z kimś innym, a ja mimo wielu możliwości wielu spotkań i mężczyzn wokół, nie czuję nic do nikogo. Próbowałam, ale nie umiem sobie wmówić, że kogoś kocham, bo to trzeba czuć. Nie wiem, ile czasu to potrwa, chciałabym po prostu potrafić jeszcze obdarzyć kogoś tak wielką miłością, jaką dawałam mu. No jak na razie stałam się zupełnym przeciwieństwem siebie. Może to przez lęk, że znowu się poświęcę i ktoś mnie zostawi. Powiedziałabym, że może to przez to, że naprawdę był miłością mojego życia, ale z drugiej strony wiem, że nie mógł nią być. Był agresywny, zdradzał, więc to nie mógł być on. Ale ciągle mam go w głowie i to, że on o mnie zapomniał, jakbym nic dla niego nigdy nie znaczyła, to nie kwestia mojej tęsknoty a bardziej wściekłość na brak szacunku, jakim uważam, że mnie potraktował.
Jak uwierzyć po czymś takim w miłość i jak na nowo nauczyć się ufać ludziom w ich intencje? Czy da się zapomnieć o kimś, kto naprawdę był dla nas tak ważny? Zmieliłam całe moje życie, ale tych myśli nie potrafię nadal.
Mam problem w relacji. Mam 26 lat w tym roku, mój narzeczony 27. Jesteśmy ze sobą od 8 lat. Ostatnio mamy bardzo duży kryzys. W złości powiedziałam bardzo wiele przykrych słów. Powiedziałam, że ktoś inny zaczął mnie doceniać, mimo że nie było to prawdą, kazałam mu się wyprowadzić, ale nie wyrzuciłam go za drzwi. Nie chciałam tego, ale nie umiałam zapanować nad emocjami. Ciągnie nas do siebie, ale nie umiemy rozwiązać naszych problemów. On nie umie mi wybaczyć tych słów, nie potrafi mi zaufać. W lutym się wyprowadził, próbowaliśmy się dogadać, ale jednak bezskutecznie. Narzeczony ma też problem ze sobą, czuję, że zgubił siebie i nie może siebie odnaleźć. Twierdzi, że wszystko wydaje mu się bez sensu.