Już dostępna aplikacja mobilna Twój Psycholog
  • Wygodnie zarządzaj swoimi wizytami
  • Bądź w kontakcie ze swoim terapeutą
  • Twórz zdrowe nawyki z asystentem AI
Aplikacja mobilna
Dostępne w Google PlayPobierz w App Store
Left ArrowWstecz
Witam jak poradzić sobie z trauma odrzucenia przez rodzica która objawia się w relacjach z partnerem i spotykaniu takich samych parterów niedostępnych emocjonalnie -narcyzów i czy można bez pomocy psychologa przepracować to i w jaki sposób ?
User Forum

Justyna

3 lata temu

Brak odpowiedzi

To pytanie nie ma jeszcze żadnych odpowiedzi.

Left ArrowOdpowiedz jako specjalista

Zobacz podobne

Dlaczego ciągle czuję się wykluczona i czuję, że nie mam przyjaciół?
Historia się powtarza - znowu jestem sama. W zasadzie nigdy nie miałam przyjaciół. Całą szkołę (pomimo różnego otoczenia, ludzi) spotykałam się z dręczeniem, wykluczaniem. Studia sporo zmieniły, znalazłam paru "swoich ludzi", ale przez to, że nie umiałam "się przyjaźnić" to niestety nie skorzystałam z okresu studiów, ., a po studiach wiadomo, wiele osób się rozeszło się z swoje własne strony, chwilę potem był covid. W pierwszej pracy napotkałam na osobę, która mnie nie szanowała, dręczyła, która uważała się za lepszą. W drugiej pracy napotkałam na wielu ludzi, ale znowu... byłam koleżanką, ale nigdy nigdzie nie przynależałam. Nikt nie chciał spotykać się ze mną po pracy, nie zajmował miejsca na imprezach służbowych. W obecnej pracy mocno zmieniłam środowisko, pracuje ze mną wiele osób ze sporą różnicą wieku i nagle zaczęła się przyjaźń z 1 z kobiet. Naprawdę zależało mi, otworzyłam się itd. Wszystko runęło. Przyszła nowa osoba, z tą nową osobą zaczęły mocno obgadywać innego pracownika, czego ja nie akceptowałam i zwróciłam im uwagę. Niby sobie wszystko wyjaśniłyśmy, ale tak naprawdę zostałam wykluczona. Zapraszają inne dziewczyny z biura do wyjścia, do mnie nie piszą, wiem, że obgadują mnie za plecami. Okazało się, że ta "przyjaźń" była warta tyle co nic. Tyle że znowu ktoś mnie zranił, znowu straciłam zaufanie, znowu widzę, że nikomu nie wystarczam, że może zwyczajnie ludzie mnie nie lubią? Rozmawiałam o tym z terapeutą, radzi mi, bym otworzyła się na ludzi, zaufała im, ale mam wrażenie, że nie rozumie, że tyle razy mnie zraniono, że się boję ponownie cokolwiek zaczynać :(
Czy można ułożyć życie z kimś na nowo, jeśli wcześniej było dużo kłamstw
Czy można ułożyć życie z kimś na nowo, jeśli wcześniej było dużo kłamstw, ale poprzez jedną kulminacyjną sytuację, w której wyszły te wszystkie kłamstwa, życie na dwa fronty, on jednak postanowił, że życie ze mną jest tym, czego on chce? Czy można wierzyć takiej osobie? Teraz robi naprawdę wszystko, żeby to poukładać i żeby między nami było dobrze. Zależy mu też na opinii mojej rodziny, która go nie cierpi za to, co mi zrobił. Tylko czy jest możliwe wybaczyć komuś takiemu? Mówi się, że ludzie się nie zmieniają. A jednak może bywa tak, że bez odpowiednich osób takie osoby nie umieją normalnie żyć. Teraz wyglada na to, że on chce żyć normalnie. Ze mną. Wierzyć?
Chłopak okazał się gejem. Bardzo go kocham... Nie umiem sobie z tym poradzić.
Chłopak okazał się gejem. Bardzo go kocham... Nie umiem sobie z tym poradzić.
Ghosting ze strony kochanka. Jak poradzić sobie z samopoczuciem po ghostingu?
Niecały tydzień temu pisałam o ghostingu ze strony przyjaciela/kochanka, otrzymałam odpowiedź, ale mam wrażenie, że nie zostałam dobrze zrozumiana. Może też źle się wyraziłam. Po pierwsze nie mam dzieci i raczej nie planuję, nie lubię dzieci. Po drugie, jestem osobą dość młodą, 29-latką, świeżo upieczoną mężatką, to nie jest małżeństwo z długim stażem. Z kochankiem poznałam się będąc jeszcze narzeczoną, on o tym wszystkim wiedział, sam był w stałym, wieloletnim związku, nasza relacja była klarowna od samego początku. Nie byliśmy zazdrośni o swoich życiowych partnerów ani nic z tych rzeczy. Dzieliłam się z nim m.in. przygotowaniami do ślubu, widział moje zdjęcia w sukni ślubnej itd. Wspierał mnie i nawet udzielał porad odnośnie do organizacji wesela. Autentycznie przyjaźniliśmy się, lubiliśmy, zależało nam na sobie wzajemnie. Powtórzę raz jeszcze - kocham swojego męża i nie miałam wątpliwości, że chcę za niego wyjść. Kochanek nie ma nic do rzeczy w tej kwestii. W ogóle ja nie szukałam kochanka, to istotne. On znalazł mnie. Nie miałam konta na żadnym portalu randkowym. Nie planowałam zdradzać narzeczonego/męża. Napisał do mnie na zwykłym portalu społecznościowym, na którym praktycznie każdy ma konto. Ja i mąż i wszyscy, którzy to czytają z dużym prawdopodobieństwem również. W ogóle jestem, wydaje mi się, dość ułożoną osobą, zawsze byłam wzorową uczennicą, grzeczną, studia skończyłam z wyróżnieniem, kształcę się dalej, mam w sobie empatię, można na mnie liczyć, mam grono przyjaciół, jestem blisko z rodziną (tu mam na myśli rodziców, dziadków - ostatnio ktoś mylnie odczytał, że mam dzieci, a sama się jeszcze trochę czuję dzieckiem, na pewno prędzej niż matką), nigdy wcześniej nie byłam w takiej relacji, partnerów seksualnych mogę policzyć na palcach jednej dłoni i z każdym łączyło mnie uczucie i związek, przeważnie kilkuletni. Seks nie był dla mnie nigdy żadnym kryterium doboru partnera (chociażby dlatego, że decydowałam się na niego dopiero po kilku miesiącach - z szacunku do siebie, żeby mieć pewność co do intencji mężczyzny) nigdy nie był, ani nie będzie powodem rozstań, jednakże rzadko byłam z tej kwestii zadowolona, ale trudno, nie było to dla mnie kluczowe. Kochanek przekonał mnie, bym z nim o tym porozmawiała, początkowo bez spotkań. Tzn. on chciał się spotkać, ale ja mu powiedziałam, że nie ma opcji, że nie chcę zrobić tego narzeczonemu, z resztą to byłoby nieodpowiedzialne, nie znałam go, mógłby okazać się mordercą itp. No ale rozmowa to nic takiego, więc pisaliśmy kilometry wiadomości. Oczywiście nie tylko na wiadomy temat, ale zaskoczyła mnie jego otwartość w tej kwestii i sama się otworzyłam. Mieliśmy podobny problem w naszych związkach i to nas zbliżyło. Uprzedzając poradę o potędze rozmowy z mężem - mój mąż obraża się, gdy cokolwiek mu powiem, a nawet gdy już z łaską próbuje coś zmienić, robi to nieporadnie, niechętnie i ma minę sugerującą, że czuje się nieswojo i jest na mnie zły. W końcu zgodziłam się na spotkanie z kochankiem, w publicznym miejscu dla bezpieczeństwa, ale z dala od mojego miasta. Całowaliśmy się, była między nami "chemia", spodobało mi się. Później już chciałam to skończyć. Tylko jeden pocałunek i koniec. No ale po tygodniu od mojej, kończącej to wiadomości, odezwałam się, że jednak chciałabym spróbować więcej. W końcu jeśli mąż nie wie, no to nie cierpi. Nikomu nic złego się nie dzieje. Co więcej - dzięki kochankowi nie byłam już sfrustrowana, czułam się spełniona i doceniałam męża jeszcze bardziej, tylko w innych kwestiach. To mi służyło. Np. nigdy bym nie chciała by moim życiowym partnerem był ktoś taki jak mój kochanek, ktoś komu nie mogłabym zaufać, kto by mnie zdradzał itd... Mój mąż jawił się w moich oczach jako ideał, właśnie m.in. dzięki kochankowi. Powtórzyliśmy pocałunek w przymierzalni w centrum handlowym. Podobało mi się to szaleństwo, przygoda, coś czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam i na co mój mąż nigdy by się nie zgodził, bo to zbyt ryzykowne. No i znów było bezpiecznie, dookoła kręcili się ludzie. Okazał się całkiem sympatycznym chłopakiem na żywo. Później spotkaliśmy się w samochodzie, w lesie, nie doszło za daleko, chociaż chcieliśmy, ale rozsądek mi na to nie pozwolił. Przed kolejnym spotkaniem poprosiłam go, by wykonał odpowiednie badania w kierunku HBV, HCV, HIV, treponema pallidum, chlamydii itd. Przedstawił mi wyniki - ujemne, no i wtedy zaczęliśmy spotykać się w hotelu, z samodzielnym zameldowaniem - kluczyk w skrzynce na kod, by nie musieć patrzeć w oczy recepcjonistce - spłonęłabym ze wstydu. Było super, nie wdając się w szczegóły. Mój związek z mężem również kwitł, mniej się kłóciliśmy, a gdy wolałam na jakiś temat porozmawiać z kochankiem, no to wybierałam kochanka. Z kochankiem czasami tygodniami mogliśmy w ogóle nie rozmawiać o seksie, a na inne tematy, dobrze się z nim rozmawiało po prostu. Więc była to relacja przyjcielska, sam też mi się zwierzał, dużo się o nim dowiedziałam. Wydawało mi się, że osiągnęłam pełnię szczęścia. I nawet mój mąż to zauważył, że jestem bardziej radosna, chciało mi się żyć! I w pracy mi dobrze szło i na specjalizacji i często spotykałam się ze znajomymi, wszyscy to widzieli, że aż promienieję. Podtrzymuję to, że mąż jest dla mnie najważniejszy, ale nie działo mu się nic złego. Gdyby kochanek chciał ode mnie czegoś więcej, natychmiast urwałabym ten kontakt, nigdy nie pozwoliłabym mu rozbić mojego małżeństwa. Ale on nawet nie myślał o mnie w tym sposób. Tzn. nie mogę być pewna, ale nic tego nie sugerowało, miał swoje życie, a ja swoje. Nie chcę być oceniana, że mam pomieszane wartości, bo ja dokładnie znam swoje wartości. Kochanek był dla mnie bliską osobą, przyjacielem i nie sądzę by moje zamartwianie się świadczyło o tym, że mąż nie jest dla mnie najważniejszy, czy że go nie kocham. Mąż i kochanek to dwie różne relacje, oparte na innych wartościach. Wiem, że większość ludzi powie, że na pewno jestem złym człowiekiem, skoro zdradzałam. Z tego powodu nie mam się komu wygadać i piszę na tym anonimowym portalu, licząc, że tu unika się takich zero-jedynkowych ocen. Mój problem nie dotyczy kiepskiej relacji z mężem, bo jest ona dobra w moim odczuciu. Lubimy spędzać razem czas, mamy wspólne pasje, cele, kochamy się, dbamy o siebie, jeden za drugim skoczyłby w ogień. Mój problem dotyczy ghostingu i tego jak sobie z nim radzić. Z czymś tak przykrym, nieoczekiwanym, nagłym, niemożliwym do wyjaśnienia, w dodatku poprzedzonym tymi stanami depresyjnymi i niepokojącymi wiadomościami od kochanka, o których pisałam. Martwię się o niego, o jego życie dosłownie, nie wiem co się stało, dlaczego, czy ja nie mam w tym jakiejś winy... I nie sądzę bym kiedykolwiek poznała odpowiedź na te pytania, a żyć dalej muszę i chcę. Muszę wmówić sobie, że się nic nie stało? Zająć się czymś innym i automatycznie zapomnę o tym? Trudno mi w to uwierzyć. Jak mam zamknąć ten rozdział, który niezależnie ode mnie został nagle urwany? Potrzebuję jakiejś wskazówki jak do tego podejść, jak sobie to ułożyć w głowie. O moją relację z mężem nie ma potrzeby się martwić.
Problemy z bliskością po wizycie u ginekologa: Jak uratować relację po zmianie uczuć partnera

Facet przestał na mnie patrzeć jak na atrakcyjną kobietę po wizycie u Mężczyzny ginekologa. Spotykam się z pewnym chłopakiem od pół roku i było super. Dzieliśmy wspólne pasje, spędzaliśmy czas i zbliżaliśmy się do siebie. Czuję się przy nim dobrze i nie myślałam, że można spotkać takiego mężczyznę, który tak świetnie potrafi działać na samopoczucie i nastrój, a jednocześnie jest atrakcyjny, męski i inteligentny. Niestety, wszystko się zmieniło. Spóźniłam się na świętowanie jego sukcesu w pracy z powodu wizyty u ginekologa. Zapytał mnie, jak nazywa się doktor, do którego chodzę. Odpowiedziałam, że to mężczyzna i cyk, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, jego uczucia do mnie wyparowały. Niby wszystko jest ok, ale unika bliskości, nie angażuje uczuć, nawet patrzy na mnie inaczej. Jestem jak koleżanka. Spędza czas, dzieli pasje, ale nic więcej. Myślałam, że mu przejdzie, nie przeszło. Ja chciałam się angażować, zbliżyć; skończyło się paniczną ucieczką pod pozorem powrotu do pracy. Rozmawiałam na ten temat z psychologiem. Powiedział, że tak się może zdarzyć i zdarza, że to problem na styku świadomych uczuć i emocji. Wiem, że muszę dać czas i nie naciskać. Ale boję się, że po prostu zacznie widzieć tę atrakcyjność w innej kobiecie. Czy jest na to jakiś sposób?

kryzys w związku

Kryzys w związku – jak go przetrwać i odbudować relację?

Twój związek w kryzysie? To naturalny etap, który może wzmocnić relację. Poznaj sprawdzone strategie i porady ekspertów, by skutecznie przez niego przejść i odbudować więź. Czytaj dalej!