Jak poradzić sobie z utratą przyjaciół i konfliktami z rodziną po terapii
Po terapii straciłam przyjaciół, tracę znajomych, nie lubi mnie rodzina. Gdy im przytakiwałam, to byłam ok. A teraz jestem wyzywana za własne zdanie. Ojciec się gotuje, że mogę lubić inną partię polityczną (od razu nazywa mnie debilem), matka całe życie drze się, że ona ma gorzej, ona ma tak samo, że ja nic nie rozumiem, ona wie najlepiej... A jest tak tępa osoba, że nie potrafi zmienić baterii w budziku. Pół dnia ogląda filmy i gra w pasjansa. Znajomi przestali się odzywać, a jak mnie oszukują i mówię o tym wzrost, to wzbudza się w nich agresja. Z jednej strony czuje się dobrze. Z drugiej samotnie. Nie chcę być samotna, ale trudno mi po terapii zaufać komuś i mam niechęć do poznawania kolejnych fałszywych ludzi.
Kama

Alicja Długosz
Witam. To, przez co Pani obecnie przechodzi, jest trudne, ale jednocześnie pokazuje, że zaczęła Pani stawiać granice w relacjach. Terapia często sprawia, że przestajemy spełniać cudze oczekiwania kosztem siebie, a wtedy ludzie, którzy byli przyzwyczajeni do dawnej wersji nas, mogą reagować odrzuceniem lub agresją. Proszę pamiętać, że ma Pani prawo do własnego zdania i poglądów. Jeżeli ktoś nie umie tego zaakceptować, to jest to informacja o tej drugiej stronie, nie o Pani.
Odbudowanie zaufania po złych doświadczeniach bywa trudne, ale proszę się nie spieszyć. Może Pani powoli budować nowe znajomości, szukać ludzi o podobnych wartościach, np. poprzez hobby, grupy zainteresowań czy społeczności internetowe. Warto też pracować nad tym, by czuć się dobrze samemu ze sobą, a samotność traktować jako etap do znalezienia właściwych, wartościowych przyjaciół. Powodzenia!
Pozdrawiam,
Alicja Długosz
psycholog

Aleksandra Siwek
Widzę, że przechodzisz przez trudny czas pełen zmian i nowych wyzwań. To naturalne, że po terapii zaczynasz dostrzegać rzeczy, które wcześniej były dla Ciebie niewidoczne lub które ignorowałaś, by unikać konfliktów. Terapia pomaga zbudować autentyczność, a to często oznacza zmianę relacji – nie każdy potrafi zaakceptować nową, bardziej asertywną wersję Ciebie.
Twoja samotność jest zrozumiała – straciłaś dawną „sieć wsparcia”, ale jednocześnie nie masz jeszcze nowej. To moment przejściowy. Ważne, byś nie uznała tego za dowód, że relacje są złe lub że ludzie są fałszywi. Po prostu teraz widzisz więcej i masz wyższe standardy. To dobrze. Możesz spróbować stopniowo otwierać się na nowe znajomości, ale na swoich warunkach – szukając ludzi, którzy szanują Twoje granice i wartości. Nie musisz ufać od razu, ale możesz obserwować, jak ktoś się zachowuje, zanim zdecydujesz, czy warto go wpuścić bliżej.
Jeśli chodzi o rodzinę – ich reakcje wynikają z ich własnych lęków i schematów, które mogą nie mieć nic wspólnego z Tobą.
Nie musisz ich zmieniać ani przekonywać. Możesz jednak dbać o siebie, stawiać granice i szukać relacji, które Cię wspierają, a nie podważają.
Jesteś w procesie – pozwól sobie na ten czas.
życzę siły i wytrwałości
Aleksandra Siwek

Anastazja Zawiślak
Słyszę że to, co przeżywasz, jest dla Ciebie bardzo trudne. Kiedy człowiek zaczyna stawiać granice, mówić własne zdanie otwarcie i stawiać granicę, nie przytakiwać dla świętego spokoju, często okazuje się, że otoczenie nie potrafi tego zaakceptować. To nie oznacza, że robisz coś źle – wręcz przeciwnie. Zaczęłaś dbać o siebie, a nie tylko dopasowywać się do oczekiwań innych.
Twoja rodzina i znajomi mogli być przyzwyczajeni do tego, że byłaś „łatwiejsza” w relacjach, bo nie konfrontowałaś się z nimi, nie wyrażałaś własnego zdania lub opinii a przyjmowałaś ich decyzje i prośby. Teraz, gdy jasno wyrażasz swoje zdanie i nie dajesz się wywierać na siebie wpływu więc, ich reakcją jest sprzeciw, złość i agresja.
To, że czujesz się dobrze, a jednocześnie samotnie, jest naturalne. Tworzysz nowe, zdrowsze granice i wchodzisz w etap, gdzie stare relacje się rozpadają, ale nowe jeszcze się nie pojawiły. To trudny moment, ale nie oznacza, że zostaniesz sama. Zdrowe, wartościowe relacje wymagają czasu – znajdziesz ludzi, którzy będą akceptować Cię taką, jaka jesteś, a nie tylko wtedy, pamiętaj że warto też zwrócić uwagę na sposób wyrażania własnego zdania i decyzji,
Nie musisz na siłę szukać nowych znajomości, jeśli czujesz się nieufna. Daj sobie przestrzeń. Z czasem pojawią się ludzie, którzy będą z Tobą nie dlatego, że im przytakujesz, ale dlatego, że Cię cenią i szanują. Ważne, żebyś nie wracała do toksycznych relacji tylko po to, by nie czuć się samotnie – to często pułapka, która odbiera Ci całą energię.
To, że straciłaś ludzi, którzy Cię nie szanowali, nie jest Twoją porażką. To dowód na to, że idziesz w dobrą stronę. Ból samotności jest przejściowy, ale spokój i autentyczność, które teraz budujesz, zostaną z Tobą na długo. Daj sobie czas a jeśli trudno Ci samej to warto skorzystać z konsultacji z psychologiem.💙
Anastazja Zawiślak
Psycholog

Urszula Małek
Terapia często powoduje, że zaczynamy dostrzegać toksyczne schematy w relacjach, które wcześniej były dla nas „normalne”. Kiedy zaczynasz mówić własnym głosem, stawiać granice i być sobą – niektórzy ludzie reagują sprzeciwem, bo wcześniej byli przyzwyczajeni do Twojej uległości.
Z jednej strony – strata: To bolesne, bo czujesz się odrzucona przez rodzinę i dawnych znajomych. Ale z drugiej – czy te relacje faktycznie były zdrowe? Wygląda na to, że wcześniej akceptowali Cię pod warunkiem, że dostosowywałaś się do ich oczekiwań.
Z drugiej strony – zyski: Teraz masz szansę budować relacje, w których będziesz akceptowana taką, jaka jesteś, a nie za to, że przytakujesz innym. Wiem, że to trudne, bo wiąże się z poczuciem samotności. Ale może to jest moment, by zacząć szukać ludzi, którzy naprawdę do Ciebie pasują?
Co możesz zrobić?
- Zaakceptować, że nie każdy zostanie w Twoim życiu – to bolesne, ale często nieuniknione, gdy się rozwijamy.
- Szukać ludzi, z którymi czujesz się dobrze – może grupy tematyczne, pasje, społeczności, gdzie spotkasz ludzi podobnych do Ciebie?
- Dawać sobie czas – nie musisz od razu rzucać się w nowe znajomości. Zaufanie buduje się powoli.
- Pamiętać, że Twoje emocje są ważne – nie jesteś „trudna” czy „niewdzięczna” dlatego, że masz własne zdanie. Jesteś po prostu sobą.
To, że czujesz samotność, nie znaczy, że popełniłaś błąd.
To może być etap przejściowy na drodze do zdrowszych, bardziej satysfakcjonujących relacji.
Pozdrawiam,
Urszula Małek

Nadal nie znasz odpowiedzi na nurtujące Cię kwestie?
Umów się na wizytę do jednego z naszych Specjalistów!
Dobierz psychologaZobacz podobne
Witam,
mam problem po rozstaniu z moim narzeczonym, niestety to on podjął taką decyzję.. Ponieważ nie chciałam po ślubie mieszkać z jego rodzicami, nie czułam się u niego w domu szczęśliwa, czułam się wiecznie upokarzana i kimś gorszym, szczególnie przez jego ojca, który niejednokrotnie mnie obrażał. Mój ex narzeczony nie reagował ani nie stawał w mojej obronie. Prosiłam, abyśmy zamieszkali po ślubie w wynajmowanym mieszkaniu, a na przyszłe lata starali się coś odłożyć na coś swojego, ale on nie zrezygnował z opuszczenia domu rodzinnego i zmanipulowany opiniami rodziny rozstał się ze mną. Nie poszedł na żaden kompromis ani nie dał nam szansy na szczerą rozmowę.
Co mam zrobić? Moje życie legło w gruzach, mimo wszystko kocham tego człowieka i do samego końca byłam przekonana, że jednak pójdzie na to ustępstwo, by wyprowadzić się od nich. Odwołał wszystko, co było zamówione na ślub i powiedział, że jestem nikim dla niego, ponieważ chciałam go oddzielić od rodziny. Mimo kłótni, które wynikały przez ten temat nie wyobrażam sobie życia bez tego człowieka..
Było dużo cudownych chwil, ale nie umiem normalnie funkcjonować, zamartwiam się, nie mam sił, by wykonywać normalnych czynności.
Nawet się umyć, wpadłam w nałóg palenia, a w głowie mam ogromny chaos i lęk, że nikt mnie już nie pokocha..
Nie wiem, gdzie mam się zgłosić o pomoc.. już nie daje rady.
Ostatnio przeżyłem coś, co totalnie mnie rozbiło – straciłem bliskiego przyjaciela, który popełnił samobójstwo.
Cały czas jestem w szoku i mam ogromne poczucie winy, że nie zrobiłem więcej, nie powiedziałem czegoś, co mogło mu pomóc. Ciągle wracam do tych myśli, zastanawiając się, czy mogłem być bardziej obecnym, lepszym przyjacielem.
To wszystko strasznie mnie przytłacza – czuję się pełen smutku, złości, bezsilności, a jednocześnie czuję, jakby moje życie stanęło w miejscu. Trudno mi normalnie funkcjonować, bo te emocje są zbyt silne. Nie wiem, jak poradzić sobie z tym wszystkim i jak ruszyć do przodu, zwłaszcza z tym poczuciem winy, które ciąży na mnie codziennie. Często zastanawiam się, jak mogę znaleźć wsparcie w tym trudnym czasie. Czy terapia mogłaby mi pomóc przejść przez żałobę i ten cały emocjonalny chaos?
Jak zaakceptować tę stratę, pogodzić się z nią i żyć dalej, nie dając się przytłoczyć tym wszystkim?
Boję się, że jeśli nie poradzę sobie z tymi emocjami, mogą one doprowadzić mnie do poważniejszych kryzysów.
Zastanawiam się, czy są jakieś grupy wsparcia dla osób, które straciły bliskich w tak tragiczny sposób, bo czuję, że potrzebuję kogoś, kto zrozumie, przez co przechodzę.
Naprawdę szukam wskazówek, jak zrozumieć te uczucia i znaleźć spokój w tym chaosie, bo teraz czuję się zagubiony i przytłoczony.
doświadczyłam czegoś, co strasznie mnie poruszyło - straciłam bliską przyjaciółkę, z którą spędziłam wiele lat.
to było jak nagły cios w serce, opierałam na tej relacji tyle rzeczy w życiu. Staram się zrozumieć, co się właściwie stało i dlaczego nasza przyjaźń się rozsypała.
Doświadczam całego spektrum emocji, od smutku i żalu, przez złość, aż do rozczarowania. Czasami nie umiem zatrzymać tych myśli o tym, „co by było, gdyby...” czy ktoś mógłby mi doradzić, jak przetrwać ten czas? Czuję, jakby część mnie zaginęła i nie wiem, jak się pozbierać. Myślę nad tym, co mogę zrobić, żeby zrozumieć własne uczucia i zacząć na nowo układać swoje życie.
Proszę o rady, bo już nie mogę tak żyć
Jestem dorosła, a mam wrażenie, że rodzina od dawna zawładnęła moim życiem. Mam myśli, że ciągle muszę robić to, co oni chcą lub nie mogę robić tego, co oni uważają, że nie powinnam. Matka, cała rodzina udowadnia od wielu lat, że nic nie potrafię, że nie poradzę sobie w życiu, a ja pomału zaczynam w to wierzyć i wątpić w siebie z dnia na dzień coraz bardziej.
Mam strach o swoją przyszłość, zakładanie rodziny, że będę próbowała dostosować się do rodziny, myśleć czy to, co robię jest ok, lub czy to, co zrobię jest dla mojej rodziny do zaakceptowania na 100%. Nie umiem sobie z tym poradzić.
Witam. Przez pewien czas byłam blisko w relacji z dwiema dziewczynami. Po pewnym czasie zauważyłam, że zaczęły się one obydwie odsuwać ode mnie. Byłam zazdrosna o tę relację (gdzie to niestety ukazywałam) I z jedną z nich straciłam kontakt, bo poczuła, że wtrącam się w jej życie. Zaczęłam się odsuwać od tych koleżanek, stwierdzając, że nie ma co być w relacji na siłę. Po jakimś czasie u nich nastąpił konflikt i jedna z nich zaczęła się do mnie zbliżać. Byłyśmy naprawdę bardzo blisko.
Każde problemy, troski, żale rozwiązywałyśmy razem.
Ostatnio ona zaczęła znowu odnawiać kontakt z poprzednią koleżanką, zaczęły znowu być blisko siebie, poczułam, że nasze spotkania, rozmowy już nie są takie jak kiedyś. Zasugerowała mi ona, żebym odezwała się do tej dziewczyny i wyjaśniła z nią wszystko. Napisałam do niej, dowiedziałam się, że miała do mnie problem, ponieważ ona była w ciąży, że była sama, nie miała z kim porozmawiać. Ja po prostu miałam blokadę do niej, bo sama się odsunęła i nie chciała ze mną relacji, a wymagała ode mnie, żebym jej pomagała (gdzie o tę pomoc mnie nie prosiła). Przyznałam jej i przeprosiłam za to, że kontrolowałam jej życie i ciągle musiałam gdzieś być z nią. Napisałam jej, co czułam, że miała prawo się odsunąć, ale sugerowanie, że nie miała ode mnie pomocy nie prosząc o nią to nie mogła mnie winić. Ona sugerowała mi już w grudniu spotkanie ze możemy się zobaczyc(bo urodziła dziecko i chciała pokazać córkę), ja nie umiałam się spotkać, bo musiałam wszystko przetrawić i napisałam, że porozmawiam z mężem i spotkamy się następnym razem. Ja jej zasugerowałam spotkanie ostatnio, pomoc przy dziecku i ogólnie. Powiedziała, że da znać i dziękuję za troskę. Porozmawiałam z przyjaciółka, powiedziałam, że się do niej odezwałam i powiedziałam co czuje i wql, popierała mnie i była szczęśliwa że zrobiłam krok. Ostatnio rozmawiałam z przyjaciółka i znowu odczułam zazdrość, że znowu do niej idzie, a do mnie po wielu zaproszeniach nawet nie przyszła. I wysłuchałam, że to wszystko moja wina, że powinnam dawno wyciągnąć rękę, bo ona jest taka, że nie potrafi. Zarzuciła mi, że ciągle tłumaczę się i bronie swoimi problemami psychicznymi a ja nie czuje ze to obrona tylko po prostu się tak czuje. Nie umiałam podjąć wcześniej takiej decyzji, żeby się odezwać, bo tego nie czułam, miałam blokadę. Teraz ona wyczuła, że ciągle ja kontroluje, bo ona się z nią spotyka i ciągle mam o to problem i nie umiem się pogodzić ze oni są razem, a jakbym się odezwała to też bym z nimi mogła spędzać czas. Obwiniam mnie ze jestem hipokrytka, bo powinnam od razu się umówić na spotkanie skoro tak mi bardzo na tym zależy. Ale tal naprawdę po prostu czuje ze moja najbliższą przyjaciółka znowu woli ją od niej Czuje się okropnie, chodzę do psychologa. Niby wszystko sobie mówię i tłumaczę, ale nie umiem się z tym pogodzić. Co mam zrobić